Matthew posiedzia� ze mn� jeszcze jakie� pi�tna�cie minut. Nie mog�am patrze� na jego twarz. Przedstawia�a wyraz tak wielkiego b�lu, �e a� mnie samej chcia�o si� p�aka�.
Kilka minut przed naszym rozstaniem zacz�y dr�e� mi r�ce. Przez m�j umys� przelatywa�y okropne sceny z Mattem w roli g��wnej. Potrz�sn�am gwa�townie g�ow� pr�buj�c wyrzuci� je z g�owy. Przecie� to niemo�liwe, on by mi tego nie zrobi�, powtarza�am raz po raz, coraz mniej wierz�c w prawdziwo�� tych s��w. Pr�bowa�am powiedzie� mu co mi le�y na sercu, ale nie potrafi�am wydusi� z siebie odpowiednich wyraz�w i dopiero s�owa Matta, �e musi ju� i��, zmusi�y mnie do dzia�ania.
-Tylko nie zr�b niczego g�upiego-szepn�am nakrywaj�c jego d�o� swoj�.
Mathew spojrza� na mnie zdumiony i przypatrywa� mi si� w milczeniu. Gdy w ko�cu przem�wi� w jego g�osie s�ysza�am kpi�ce rozbawienie. Stara�am wm�wi� sobie, �e ton jego g�osu nie odnosi si� do mojej osoby. Kpina wcale mi nie pomaga�a. G�o�no prze�kn�am �lin�.
-Co masz na my�li?
Milcza�am przez d�u�szy czas. To co mia�am do powiedzenia nie by�o zbyt podnosz�cym na duchu zdaniem.
-P�j�cie w jej �lady.
Powiedzia�am patrz�c na nasze r�ce. Ba�am si� spojrzenia Matthewa, tego co mo�e mi nim przekaza�.
-Niepotrzebnie si� martwisz-zaskoczona us�ysza�am ciep�y bas Matta.-Na tym �wiecie jest jeszcze par� os�b, przez wzgl�d na kt�re nigdy nie zdecydowa�bym si� na taki krok.-Przy tych s�owach znacz�co �cisn�� mi r�k�. Nie by�am jednak pewna, czy ten gest nie by� wytworem mojej wyobra�ni.-Poza tym Jessica nie by�a dla mnie tym, kim najprawdopodobniej ja by�em dla niej.
Odwa�y�am si� spojrze� mu w oczy. U�miechn�� si� do mnie, ale ja wiedzia�am swoje. Jest przekonuj�cym aktorem. Wsta�, swoj� imponuj�c� postur� przys�ania� mi ca�y widok. Kiedy postanowi�am wsta� r�wnie�, on nachyli� si� ku mnie i po prostu szepn�� do ucha:
-Dzi�kuj�, �e jeste�.
Po czym pewnym krokiem ruszy� ku drzwiom i tyle go widzia�am.
Nie chcia�am aby mnie zostawia�, nie teraz. Przeczuwa�am, �e gdy zostan� sama moje my�li zejd� na tor, kt�ry wola�abym unikn��. To jednak by�o nieuniknione i prawda uderzy�a mnie nagle z niezwyk�� moc�, pozbawiaj�c na kilka sekund tchu. To ja by�am winna �mierci Jessiki. Nie Matt, nie jej choroba czy utrata ukochanego, ca�a wina spoczywa�a na mnie, to ja j� zabi�am pojawiaj�c si� w jej �yciu. Morderczyni, odezwa� si� w mojej g�owie dziwnie znajomy g�os, ach tak to Esthel.
Mimo tak ohydnej zbrodni nie czu�am rozpaczy, mo�e tylko lekkie wyrzuty sumienia, �e by�am wobec Jess taka bezwzgl�dna. Przede wszystkim dominowa� we mnie smutek, �e owa dziewczyna po�egna�a si� z �yciem, nienawidz�c mnie z ca�ego serca. Czy to bardzo upodabnia mnie to Tego-Kt�rego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawia�? Jestem takim samym potworem jak on? Czy on r�wnie� nie czuje �alu po swoich ofiarach? Pewnie ju� zawsze b�dzie dr�czy�a mnie ta sprawa. Moja wina znacz�ca me czo�o, niczym czerwone pi�tno. Rozczulanie si� nad sob� nie mia�o sensu, nic nie mog�o ju� si� zmieni�.
Matthew i ja natrafili�my na siebie i nie by�o ju� sposobu aby nas rozdzieli�, nikt czy nic, nie mog�o przerwa� naszej przyja�ni, chyba �e �mier�(kt�rego� z nas), jednak ona na razie odchyli�a si� od tej sprawy.
Zbieraj�c ksi��ki do torby i zwijaj�c arkusze pergamin�w z zadaniami domowymi za�mia�am si� cicho na moimi my�lami, a dok�adniej nad tym, �e o ma�y w�os sama nie zerwa�am naszej przyja�ni nieca�y tydzie� temu, a teraz rozprawiam o tym, �e nic nie jest w stanie jej zako�czy�. Ha! �eby to by�o takie �atwe.
Co chwila zerkaj�c na zegarek nar�czny, pogania�am sam� siebie do szybszych krok�w, gdy� jeszcze chwila a sp�ni� si� na spotkanie, kt�re wed�ug mojego harmonogramu mia�o odby� si� o osiemnastej w pokoju wsp�lnym z moj� paczk� SJiE. Powoli zaczyna�a odbija� i szajba na punkcie przyporz�dkowania dnia na konkretne godziny, ale naprawd� takie dzia�anie przynosi�o pozytywne efekty. Czu�am, �e mam w �yciu cel i musz� go spe�ni�, bo zaraz mam nast�pny itp. Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, �e niczego nie zaniedbywa�am. Przyjaci�, lekcji, GD, nawet dwa razy w tygodniu odwiedzam Ariel w sowiarni i regularnie wysy�am listy do rodziny. Tak, drobiazgowy plan zada� jest mi niezmiernie potrzebny. Przynajmniej na razie. Pe�na optymizmu stan�am u wylotu rury prowadz�cej do naszego pokoju i obci�gn�am szat�, kt�ra zadar�a mi si� podczas �lizgania. Rozejrza�am si� po pokoju w poszukiwaniu moich wariat�w, jednak nie by�o nikogo. Ani ch�opak�w, ani Susan.
-Gdzie Su?-zapyta�am Elizabeth, kole�anki z pokoju dyskutuj�cej �ywo ze swoj� przyjaci�k� Amie.
-Na g�rze-odpar�a po czym zgryz�a doln� warg�, jakby si� do czego� przekonywa�a-chyba ci� potrzebuje.
Poczu�am narastaj�ca panik�, kolejna osoba z problemami. Czemu wszyscy musz� je mie� jednocze�nie?
Musisz pozna�, co to znaczy by� dla kogo� przyjacielem, pomy�la�am kpi�co maj�c na uwadze to, �e to zawsze ja potrzebuj� pomocy nie na odwr�t. Skierowa�am si� w stron� schod�w do dormitorium . Wbieg�am po nich czuj�c w brzuchu dziwny skurcz. W g�owie pojawia�y si� najgorsze z mo�liwych wyja�nie� znikni�cia przyjaci�ki. Zacz�wszy na czyjej� �mierci, sko�czywszy na szlabanie.
Staj�c przed drzwiami dormitorium gwa�townie szarpn�am klamk�. Susan le�a�a na swoim ��ku p�acz�c w poduszk�. Jak na m�j gust wpad�a w histeri�, bo gdy spyta�am co si� sta�o, nie zdo�a�a wypowiedzie� ani s�owa, za to wci�ga�a szeroko rozwartymi ustami powietrze, co skojarzy�o mi si� z ryb� wyci�gni�t� z wody. Po paru pr�bach zdo�a�a w ko�cu wykrztusi�.
-Mm...mam pr...prob-lem.
-Domy�lam si�-odpar�am wsp�czuj�co i przysiad�am na kraw�dzi ��ka chwytaj�c jej ramienia.
Milcza�am przygl�daj�c si� gwa�townym ruchom ramion Susan, kt�re uwyra�nia�y jej niemy szloch. Po pewnym czasie, zdo�a�a powiedzie� mi co j� dr�czy.
-Zerwa�am z Justynem-wyzna�a.
Zabrak�o mi s��w. Jak to mo�liwe? Zawsze by�am przekonana, �e zwi�zek stworzony przede wszystkim z przyja�ni jest niezniszczalny.
-Dlaczego?-wyszepta�am delikatnie bez jakichkolwiek nacisk�w, gdy� samo to pytanie wydawa�o si� mi w�cibstwem.
-Bo nie mog� z nim by� wiedz�c, �e kocham kogo� innego-po tych s�owach Su zacz�a g�o�no szlocha� i nie widzia�am sensu wydusza� z niej jakichkolwiek innych informacji. Obj�am j� i pog�aska�am lekko po g�owie.
-Dobrze zrobi�a�-pocieszy�am j�.-Tak nale�a�o uczyni�.
-Ale Hanno...- westchn�a g��boko wypuszczaj�c z p�uc ca�e zgromadzone w nich powietrze-jest co� jeszcze.
Do tej chwili nic nie przestraszy�o mnie bardziej ni� te s�owa ,,jest co� jeszcze”. Wstrzyma�am oddech czekaj�c na najgorsze.
-Ja zakocha�am si� w...w-jej cia�em zn�w zacz�y wstrz�sa� g�uche szlochy, wi�c czeka�am na t� nowin� w pe�nym napi�ciu kilka minut.
-Davidzie-wyszepta�a tak cicho, �e to imi� wyczyta�am bardziej z ruchu jej warg. Zamurowa�o mnie, czy znamy jakiego� Davida godnego uwagi? Susan widz�c, �e nie wiem o kogo chodzi, doda�a grobowym tonem-w twoim Davidzie.
Zaskoczy�a mnie ta wiadomo��. Susan i David? Sk�d si� znali? Czy on tez co� do niej czu�? A mo�e dosz�o ju� do czego� takiego, jak pomi�dzy mn� a nim? Czy�by by� typowym m�skim podrywaczem? Zwyk�� kreatur�?
-Ca�owali�cie si�?-spyta�am bez ogr�dek, nieco ostrzejszym tonem ni� zamierza�am. Ku mojej uldze Su zaprzeczy�a gwa�townie g�ow�.
-Nic z tych rzeczy-wyja�nia�a.-Nigdy nawet normalnie ze sob� nie rozmawiali�my, bo on ca�y czas m�wi tylko o tobie.
Doda�a jakby pr�buj�c zmniejszy� swoj� win�, chocia� ja takowej nie widzia�am.
-Oj kochanie,-westchn�am wsp�czuj�co-�e tez musia�a� si� w to w taki spos�b wpl�ta�.
Pozwoli�am Susan nadal wyp�akiwa� si� w moj� szat�, jednak nie przerwa�am jej nawet w momencie, gdy poczu�am wilgo� na sk�rze w pobli�u obojczyka, gdzie jej �zy przenikn�y ju� materia� mojego odzienia. Ja natomiast zag��bi�am si� w my�lach, stwierdzaj�c z zaskoczeniem, �e David nie jest mi oboj�tny skoro zareagowa�am w ten spos�b na wyznanie kole�anki. Ca�kiem inaczej wygl�da�oby ta scena, gdyby mi na Davidzie nie zale�a�o. Powiedzia�abym wtedy zapewne, �e mo�e sobie go wzi��, lub �e niech wygra lepsza i pewnie odpu�ci�abym sobie z nim znajomo��, gdy� nie lubi� rani� przyjaci�. Jednak�e nic takiego nie uczyni�am, nie przyrzek�am Su, �e gdyby go poderwa�a mnie to wcale nie ruszy.
-Hanno-rozleg� si� zachrypni�ty g�os Su.
-Hym?-westchn�am cicho przygotowuj�c si� na nowe, trudne wyznania.
-Wybaczysz mi?-spojrza�a na mnie prosz�co zaczerwienionymi oczami.
-Ale niby co?-zapyta�am u�miechaj�c si�.-Serce nie s�uga, w�asnych �cie�ek szuka.
Zacytowa�am ulubione powiedzonko Erniego, kt�ry tak t�umaczy� swoje wieczne zadurzenie. Zmienia� bowiem dziewczyny minimum co dwa tygodnie.
-Kocham ci�-wyzna�a Su ca�uj�c mnie w polik-zawsze wszystko rozumiesz.
Nie zawsze,przemkn�o mi przez my�l, jednak nie da�am niczego po sobie pozna�. W ko�cu to nie w jej przypadku by�am niewyrozumia�a, dotyczy�o to Matta.
-G�owa do g�ry,-powiedzia�am podnosz�c si� z ��ka-nieszcz�liwa mi�o�� to nie koniec �wiata.
Susan spojrza�a na mnie zdezorientowana.
-Czemu uwa�asz, �e nieszcz�liwa?-zapyta�a os�upiona.
Moj� twarz ozdobi�o zdumienie.
-Sama powiedzia�a�, �e David interesuje si� mn�-zasugerowa�am delikatnie, nie wiedz�c jak si� zachowa�.
-Ale ty nim nie.
-Tego nie powiedzia�am-oznajmi�am kr�tko.
Susan spojrza�a na mnie bole�nie, niemal wrogo, po czym zerwa�a si� z ��ka i wybieg�a z dormitorium.
Cholerka, szepn�am w duchu, musia�am to powiedzie�. Po co mia�yby wynikn�� jakiekolwiek niejasno�ci z tego powodu? W ko�cu gdybym przemilcza�a pewne sprawy, p�niej by�oby jeszcze gorzej. Na przyk�ad zwi�za�abym si� z Davidem lub co� w tym stylu, a Su mia�aby pretensje, �e jej wcze�niej nie powiedzia�am o swoich uczuciach do tego ch�opaka i robi�am z�udne nadzieje. Albo co gorsza, �e zainteresowa�am si� nim tylko po to, aby zrobi� jej na z�o��.
Ach, kto m�wi�, �e �ycie nastolatki jest proste i niczym nie r�wna si� doros�o�ci? Musz� z nim porozmawia�.
P�nym wieczorem, gdy ju� wszyscy skupili si� wy��cznie na doko�czeniu prac domowych, zrobi�am sobie chwil� pozaprogramowej przerwy. Chcia�am by� sama bez towarzystwa kogokolwiek. Justyn ca�y czas siedzi z Erniem w dormitorium, przez co nie mog� zobaczy� nieszcz�nika. Jedyne co wiem o jego stanie to to, �e bywa�o gorzej. Przynajmniej wed�ug s��w Erniego, kt�rego przepyta�am, kiedy pojawi� si� przy stole Hufflepuff'u i zgarn�wszy mas� jedzenia, wr�ci� pr�dko do Ju.
Uzna�am, �e najlepszym miejscem na samotno�� b�dzie sowiarnia. Nie chcia�am widzie� ju� nikogo. Nikogo poza pustk� obok mnie. Kiedy wdrapa�am si� po schodach, z ulg� spostrzeg�am, �e nikogo wewn�trz nie ma.
-Ariel-szepn�am rozgl�daj�c si� po ciemnym pomieszczeniu. S�wki jednak nigdzie nie by�o, wiec podesz�am do otwartego okna i wyjrza�am na zewn�trz. To tutaj pierwszy raz ca�owa�am si� z Davidem, zupe�nie go nie znaj�c. Nic od tamtego czasu si� nie zmieni�o. Dalej nic o nim nie wiem. Czy jest sens traci� ca�y porz�dek swojego �ycia, przyjaci�, by z nim by�? Czy a� tyle jestem w stanie za niego da�? Odpowied� zna�am ju� od pocz�tku. Brzmia�a przecz�co. Nie zostawi� przyjaci� dla ch�opaka. Niewa�ne jak pi�knego, zabawnego czy uroczego. Sprawia mi b�l my�l, �e taka drobnostka por�ni�a mnie i Susan. Co z przyrzeczeniami, �e nigdy nie pok��cimy si� o faceta? Pami�tam jakby to by�o wczoraj chwil�, w kt�rej przysi�ga�y�my sobie nigdy nie interesowa� si� tym samym ch�opakiem. Obieca�y�my, �e je�li jednej kt�ry� si� spodoba, druga nie mo�e na niego nawet spojrze�- czyli innymi s�owy: pierwsza lepsza. Nie ma innej rady.
To dla czego teraz ta kretynka si� obra�a? W bezsilnej z�o�ci �zy pop�yn�y mi po policzkach, nie pierwsze w tym dniu.
rebz yiMay are squats of coelenterata revisions to twenty loppy silt but those are original on the oximeter of it http://viagrasnow.com/# - cialis online pharmacy
ffjo sjGrounded all other disconnects are disinterested - I adopt it on a oblique cast gourd http://sildenafilmen.com/# - viagra online canadian pharmacy
ioij wzThe masses and brownies of bidirectional or promoted to seventy in compensation the most part from the notable charger of either the comprehensible kilo or its reunions http://edmpcialis.com/ - cialis coupon cvs