Wiem.
Powinnam się nawet nie pokazywać za tak długi brak życia.
Przepraszam.
Wiem, że to nic nie da ale wybaczcie.
Chciałabym wrócić.
Nie wiem tylko czy jest sens.
Czy ta strona jeszcze żyje?
Czy ktoś tu wchodzi?
Jeśli tak to zostawcie komentarze.
Bo nie chce zacząć pisać dla nikogo....
O wszystkim... Dodała Dorcas Piątek, 21 Listopada, 2008, 16:52
Bez zbędnych komentarzy dlaczego tyle mnie nie było... Może teraz uda się szybciej coś dodać...
05 kwietnia(sobota)
Wiem, długo nic nie pisałam. No ale cóż się dziwić. Po śmierci mamy byłam za bardzo załamana. Gdyby nie przyjaciele chyba dalej tkwiłabym w dołku. Po paru dniach, gdy minął pierwszy szok dostałam list od ojca. Informował mnie w nim, że mama nie żyje i prosi aby przyjechała do domu na pogrzeb. Poszłam do McGonadal, a ona porozmawiała z dyrektorem i się zgodzili. Tak, więc wyjechałam do domu na parę dni. Byli dziadkowie-rodzice mamy i wielu jej znajomych z pracy. Z domu przyjechałam jeszcze bardziej zdołowana. Tato zapowiedział, że w najbliższym czasie zamierza się wyprowadzić z naszego dawnego domu i zamieszkać w całkowicie mugolskim miejscu. Za to rodzice mamy rozmawiali z tatą i złożyli mu pewną propozycją. Uznali, że skoro tata jest mugolem to nie będzie wiedział jak powinnam być wykształcona i jak dalej mnie pokierować itp. Dlatego uznali, że dobrze byłoby, gdybym się do nich przeprowadziła i poszła od nowego roku szkolnego do Durmstrangu! Nigdy się na to nie zgodzę! Tata ma czas do namysłu do wakacji. Mam nadzieje, że się nie zgodzi. Zresztą moje zdanie chyba też się liczy. Nie chce iść do Durmstrangu! Hogwart jest najlepszą szkołą i to tu mam przyjaciół! Nie che się tam przenosić…
Z Tomem nie chodzę. Gdy wróciłam z pogrzebu ciągle chciał ze mną porozmawiać. Nie miałam siły mu się sprzeciwić i zgodziłam się na rozmowę. Strasznie wtedy potrzebowałam osoby która by mnie przytuliła, pocieszyła…i nie chodzi tylko o przyjaciółkę tylko właśnie o chłopaka. Tak więc, zgodziłam się do niego wrócić. Byliśmy chyba razem koło 2 tygodni gdy wszystko było ok. Był kochany wtedy… Jednak później zaczęły się drobne kłótnie i coraz to poważniejsze. W końcu uznałam, że to jednak nie ma sensu. Zerwałam z nim. Długo jeszcze chodził za mną i mówił że mnie kocha itp. Jednak w końcu zaczęłam go zauważyć z pewną blondynką. No cóż, jednak to nie była miłość…
Mieć takich przyjaciół jakich ja mam to skarb. Spisali się na medal. Teraz widzę, że w tym trudnym okresie dla mnie(doła miałam dość długi czas) byli naprawdę wspaniali. Często miałam różne humory. Napady płaczu, zamyślałam się…Trudno było ze mną wytrzymać. Im się udało Nawet Huncwoci w tym okresie byli inny niż zwykle. Lilka podciągała mnie w nauce. Często mi tłumaczyła czy powtarzała to, co było na lekcji, bo ja nie bardzo tego słuchałam. Nie spadłam nawet tak bardzo z ocenami. Jednak nie jestem pewna czy z Lilką pojadę do tej Akademii. Dzisiaj mają być wyniki. Lilka ma przyjść i mi powiedzieć. Bo ja przecież teraz siedzę na parapecie i w pamiętniku pisze.
Och! Chyba o wilku mowa. Ktoś wbiega po schodach. Lilka wpadła do dormitorium jak burza.
-Dorcas jedziemy tam!- krzyknęła i wybiegła.
I znowu zostałam sama. Trudno powiedzieć czy się ciesze, ale ciekawi mnie jak tam będzie. Lilka za dużo nie znalazła w książkach na temat tej szkoły, więc nie wiem czego się spodziewać. Wiem tylko, że jest tam przez prawie okrągły rok ciepło. Ale nic po za tym. Chciałabym poznać jakieś nowe, ciekawe osoby. Może nauczę się czegoś ciekawego. Jeśli dobrze pamiętam to wyjazd za jakieś 2 tygodnie… Może a nuż w tym czasie gdzieś jeszcze coś znajdziemy na temat tej szkoły. Może coś przeoczyłyśmy. Trzeba będzie poszukać jeszcze. A tak nawiasem mówiąc(a może pisząc?) ciekawe gdzie Lilka pobiegła.
Chyba ktoś idzie. Do dormitorium weszła Jesica.
-Słyszałam że obie jedziecie-powiedziała i uśmiechnęła się.
-To już wiesz?- zdziwiłam się, że wiadomości tak szybko się rozchodzą. Przecież McGonadal miała wszystkich osobiście informować.
-Lilka mi powiedziała. Jest przeszczęśliwa. Cieszy się że nie będzie miała do czynienia z Jamesem.- Jesica mówiła i szukała czegoś w szafce.
-Podejrzewam, że będzie do niej pisał rano i wieczorem…a może jeszcze i w południe…-udałam, że się zastanawiam ale Jesica zaczęła się śmiać. Wtedy do dormitorium weszła Lilka.
-Z czego się śmiejecie?- zapytała.
-Zastanawiamy się ile razy dziennie będziesz dostawać listy od Rogacza…-nie skończyłam zdanie, bo oberwałam poduszką -ał! Za co?- krzyknęłam.
-Uznajmy, że za twoje myśli!- spojrzała na moje dłonie w których trzymałam pamiętnik.-piszesz w pamiętniku?
-Tak-odpowiedziałam. Ruda uśmiechnęła się. Przez ten cały czas namawiała mnie żebym to wszystko z siebie wyrzuciła(na początku wszystko trzymałam w sobie, nie potrafiłam tak jak dawniej wyżalić się Lilce jak to zwykle bywało) i uznała że dobrze byłoby, abym napisała to wszystko w pamiętniku. Właśnie wtedy nie potrafiłam się do tego zebrać. I nawet teraz nie potrafię tego wszystkiego tak dokładnie opisać. Jak się czułam, co myślałam…wiadomo byłam załamana, ale nic więcej…
Chciałabym znowu być małą dziewczynką, która miała mamę zawsze przy sobie. Znowu iść na długi spacer po parku, robić ciasto czy kolacje razem z nią. Śmiać się, żartować, rozmawiać, iść na zakupy… Po prostu mieć ją przy sobie, muc się przytulić, wyżalić… Nie będzie jej ze mną przy najważniejszych chwilach mojego życia. Gdy powiem ,,tak” na ślubnym kobiercu, gdy dowiem się że jestem w ciąży… Moje dzieci nigdy nie poznają babci…mamy swojej mamy… Mama już nigdy nie poradzi co powinnam zrobić, jak się zachować, co wybrać…
-Hej Dorcas słyszysz? -poderwałam niechętnie głowę znad zeszytu-idziemy na spacer. Nie przyjmujemy żadnego sprzeciwu. Pisanie dokończysz później.
-Ale Lily ja nie mam żadnej ochoty na spacer…-próbowałam ją przekonać żeby poszły na same, ale były nieubłagane. Teraz czekają na mnie w PW. Chyba jednak się nie wymigam od tego spaceru. No cóż, no to idę.
***
Gratuluje wszystkim, któym się udało to przeczytać
Bal cz. 2 Dodała Dorcas Wtorek, 23 Września, 2008, 10:19
Wiem, nie było mnie długo. Mogę powiedzieć tylko przepraszam. Postaram się teraz coś szybciej napisać. Jeśli się nie uda to raczej zrezygnuje...
Ach! Zapomniałabym...Notka z dedykacją dla Lily...Ty juz wiesz za co.
Wielka Sala wyglądała olśniewająco. Naprzeciwko drzwi, na końcu sali stał drewniany podest. Jednak nie było widać co się na nim znajduje, ponieważ był zasłonięty niebieską kurtyną. Przed nim był duży parkiet do tańczenia. Cztery główne stoły zostały zamienione na kilkadziesiąt mniejszych dziesięcioosobowych. Na każdym stał świecznik a pokryte były delikatnym niebieskim materiałem. Nad salą unosiły się także lampiony. Dawały one niebieskie światło co dodawało sali tajemniczości.
Ruszyłam za moimi przyjaciółmi(James z Lily, Jesi z Remusem, Syriusz i Peter) w stronę wolnego stolika. Tom nie wyglądał na zadowolonego z wyboru miejsca, ale gdy pociągnęłam go za rękę w końcu ruszył. Zajęliśmy swoje miejsca. Jesica i Remus o czymś cicho rozmawiali. Lily złość przeszła i rozglądała się po sali. James i Syriusz jakoś dziwnie patrzyli na Toma, a on rozglądał się za swoimi znajomymi. Nagle zawołał jakiegoś Krukana. Kojarzę go z korytarza. Strasznie przystojny z cwaniackim uśmiecham na ustach. Był taki…lalusiowaty. Za nim szła dziewczyna…nie raczej prawdziwa lalka Barbie. Długowłosa blondyna z toną tapety na twarzy i dekoltem do pępka .
-To mój kolego z dormitorium. Scott, a to jego dziewczyna Massen.- powiedział Tom a oni dosiedli się do naszego stolika. Tom zaczął rozmawiać ze Scottem. Ja zaś spojrzałam na moich przyjaciół. Wszyscy wpatrywali się w tą piękność(jeśli można tak uznać bo nic w niej nie było naturalnego). Po chwili chłopcy opamiętali się i zaczęli rozmawiać ze sobą. Hmm… wydawało mi się, że raczej Syriusz zacznie z nią flirtować a tu nic. Spojrzałam jeszcze raz na nią i doznałam olśnienia! To był Ślizgonka na piątym roku! Patrzyła na nas tak jakoś dziwnie…
-Tak jak już powiedział Tom jestem Massen. Może się przedstawicie? Bo kojarzę tylko ciebie- i spojrzała na Lily- Lilianna Evans…ulubienica Slughorna i przystojniaka Pottera. –spojrzałam na Lilke. Wpatrywała się w Ślizgonkę z kwaśną miną.
-Tak, jestem Lily Evans. –dziewczyna spojrzała na mnie.
-Jestem Dorcas Burska, a to Jesica Medasow.- przedstawiłam również przyjaciółkę. Massen zaszczyciła ją wzrokiem tylko chwile i znów na mnie spojrzała.
-Tom dużo mi o tobie mówił. Jesteś czystej krwi?- zaskoczyło mnie to pytanie. Na ,,czysta krew” Remus, Syriusz i James przestali rozmawiać i zaczęli się nam przyglądać. Jedynymi osobami, które dalej rozmawiały(i to dziwnie po cichu) to Tom i Scott.
-To nie ma nic do rzeczy!- odpowiedziałam.
-Ma i to wiele. Ja jestem czystej krwi i jestem z tego powodu dumna. Gdybym była szlamą chyba bym popełniła samobójstwo.-spojrzałam na chłopaków.
-Lepiej już pochodzić z rodziny mugoli niż…-zaczął James ale przerwał mu dyrektor.
-Proszę o spokój-wszystkie rozmowy na sali ucichły. Chłopcy patrzyli się na Ślizgonke gniewnie. Jednak wielu chłopaków przy sąsiednich stolikach często spoglądali na naszą ,,uroczą koleżankę”.
–Witam was na tegorocznym balu sylwestrowym. Mam nadzieje, że to będzie dla was wspaniała zabawa. Bal będzie trwał do ostatnich tańczących par. A teraz zapraszam was na ucztę!- Na stolikach przed nami pojawiły się złote talerze, sztućce i kielichy. Były też różne dania. Zaczęliśmy jeść. Przy naszym stoliku panowała dziwna kłopotliwa cisza. Ostatnie zdanie Massem wciąż dźwięczało mi w uszach. Myślałam że Tom jakoś lepiej dopiera sobie towarzystwo. Trzeba będzie z nim pogadać. W końcu atmosfera trochę się rozładowała i Rogacz z Łapą zaczęli opowiadać dowcipy. Zrobiło się nawet wesoło. Jak zauważyłam ta Ślizgonka bardzo przyglądała się Syriuszowi. Łapa zaś wyglądał trochę na zmieszanego. W końcu brzdęk sztućcy ucichł i dyrektor wstał.
-Skoro wszyscy się najedli…oficjalnie uznaje bal za otwarty!- powiedział i razem z profesor MacGonadall wszedł na środek sali i zaczęli tańczyć(niesamowity widok:P). Ludzie wokół zaczęli wstawać i również ruszyli na parkiet. Scott i Massem także poszli.
-Czy mogę prosić panią do tańca?- zapytał Tom.
-Oczywiście- odpowiedziałam podając mu dłoń. Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Po pierwszej piosence zagrali jakąś wolną. Przytuliłam się do Toma mocniej. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Chciałam aby ta chwila nigdy nie minęła… Kątem oka zauważyłam niedaleko Remusa i wtuloną w niego Jesice. Gdzieś też zauważyłam Jamesa i Lily(jednak oni NIE byli w siebie tak wtuleni). Wokół nas tańczyły też różne inne pary. W końcu piosenka się skończyła i zostały zagrane następne. Po paru(w tym jednej dość szybkiej) Tom zaproponował abyśmy poszli do stolika coś się napić. Tak też uczyniliśmy bo strasznie chciało mi się pić. Przy stoliku siedzieli Syriusz, Peter, Remus, Jesica, Massen i jakaś dziewczyna. Chyba też Ślizgonka.
-Tom, Scott i Frank poszli, nie wiem dokładnie gdzie, ale kazali przekazać żebyś tam przyszedł. Podobno będziesz wiedział o co chodzi.-powiedziała Massen.
-Dorcas, kochanie za chwilę wrócę. Poczekaj tu na mnie. Usiadłam na wolnym miejscu między Syriuszem a tą dziewczyną.
-Dorcas to jest Marlen, moja koleżanka z dormitorium(czyli jednak miałam racje, że to Ślizgonka!). Marlen to Dorcas, ta dziewczyna Toma-i uśmiechnęła się porozumiewawczo do dziewczyny(o co mogło jej chodzić?).
-Jak tam zabawa na balu?- zapytałam moich przyjaciół sięgając po kielich z sokiem dyniowym. Peter objadał się jakimiś słodyczami.
-W miarę-odpowiedział Lunatyk i spojrzał jakoś dziwnie(jakby z pretensjami) na Jesice. W tym momencie podeszli Lily i James. Nawet się uśmiechali. Zaczęliśmy rozmawiać. Massen i Marlen gadały między sobą. Czasami zauważyłam, że rzucają jakieś dziwne spojrzenia na mnie lub Lily. Czas mijał a Tom nie nadchodził.
-Dorcas,, twój chłopak nie nadchodzi jakoś długo. Może dasz się namówić na chociaż jeden taniec?- zapytał Syriusz.
-Jasne-odpowiedziałam. Akurat zagrali wolną. Przytuliłam się do Łapy jak do przyjaciela a on mnie objął w tali. Syriusz strasznie dobrze potrafi tańczyćPóźniej zatańczyliśmy jeszcze jedną szybko i do tańca zaprosił mnie James(ten też super tańczy) i następnie Remus. W końcu doszłam do naszego stolika przy którym siedziała Lily.
-Hej kochana! Jak tam bal? Gdzie masz Toma?- zapytała Ruda.
-No właśnie nie wiem! Gdzie poszedł ładne 2 godziny temu z tym całym Scottem i jakimś Ślizgonem i do tej pory się nie pokazał. Martwię się trochę.
-Nie martw się. Na pewno zaraz gdzieś tu się pojawi i poprosi cię do tańca. –Lilka miała nie pewną minę.
-No dobra. A co z tobą? Jak tam z Jamesem?- zapytałam.
-Nawet nie jest tak źle…gdyby nie był taki dziecinny…ale przecież to zawsze napuszony Potter!- i szybko zmieniła temat. Pogadałyśmy trochę i w końcu przyszli chłopcy(James i Syriusz). Z nimi zrobiło się weselej. Od razu zaczęli żartować. Czas mijał a Toma dalej nie widziałam. Zaczynało mnie to trochę wkurzać! Najpierw zaprasza mnie na bal, później tańczy ze mną parę piosenek i znika na pół wieczoru! Jednak w towarzystwie chłopaków szybko się wyluzowałam. I w końcu Łapa znowu zaprosił mnie do tańca. Zatańczyliśmy jedną szybko i wolną. Gdy się skończyła spojrzałam w kierunku drzwi. Zobaczyłam tam tak wytęsknioną postać! Wreszcie zobaczyłam Toma. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego kierunku. Im bliżej podchodziłam tym bardziej miałam przeczucie że jest na mnie o coś zły!
-Tom gdzieś ty był?- zapytałam- Martwiłam się.
-Nie ważne. Na pewno dobrze się bawiłaś. Szczególnie z Blackiem!
-O co ci chodzi? Najpierw znikasz na pół wieczoru nie wiadomo gdzie, a później masz do mnie pretensje o to że tańczyłam z przyjacielem!- powoli zaczynałam się wkurzać.
- Jasne. Najlepiej całą winę zwalić na mnie. To chyba ja jestem twoim chłopakiem więc dlaczego tyle tańczyłaś z tym całym Blackiem? Nie widzisz jak on cię podrywa?
-Tom idziesz?- zawołała Massen. Stała wraz z Scottem, tą Ślizgonką i jeszcze z jakimś chłopakiem. Podejrzewam że z tym Frankiem.
-Zaraz do was przyjdę!- odkrzyknął-a ty skoro wolisz Blacka to idź do niego! Może zastąpi ci chłopaka!- i uśmiechnął się drwiąco. Nie wierzyłam że tak może się zachować! Łzy napłynęły mi do oczu
-Jak możesz? Nienawidzę cię!- krzyknęłam. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę wierzy Gryffindoru. Zauważyłam jeszcze tylko drwiącą twarz Massen. Łzy spłynęły mi po policzku. Tom nie pobiegł za mną. Nawet nie zawołał! Nie rozumiem jak on tak mógł się zachować! Przecież dobrze wie, że Syriusz to mój dobry przyjaciel. Tak samo jak James i Remus. Pobiegłam do swojego dormitorium. Nikogo w nim nie było. Upadałam na swoje łóżko i zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam pukanie do okno. Wstałam i wpuściłam sowę. Miałam nadzieje, że to może od Toma…
Odpięłam list i szybko go rozwinęłam.
Droga Dorcas!
Piszę do Ciebie, bo nie chce aby ta wiadomość dotarła do Ciebie przez gazety. Dzisiaj wieczorem stała się straszna rzecz! Twoja matka nie żyje! Zostałą wezwana i zabił ją w czasie walki jeden ze śmiercożerców.
Kochanie, strasznie mi przykro. Skontaktuje się z Tobą jeszcze w sprawie pogrzebu.
Ciocia Alicja
Wtem do dormitorium wszedł Syriusz. Podbiegłam do niego, przytuliłam się i zaczęłam płakać. Łapa chyba przeczytał liścik i mocniej mnie przytulił.
-Dlaczego wszystko mnie spotyka? Najpierw Tom a teraz moja mama nie żyje…-płakałam coraz bardziej. Pozwolił mi się wypłakać a później zaczął pocieszać. Wtem na niebie rozbłysły fajerwerki. No tak północ. Razem z Syriuszem podeszliśmy do okna.
-Nie martw się. Następny rok będzie lepszy
-Niby dlaczego ma być lepszy skoro zaczął się tak fatalnie?- i oczy znowu zaszły mi łzami.
-To nie ten rok zaczął się tak okropnie tylko tamten tak się skończył-powiedział i się uśmiechnął na widok mojej miny. W końcu przebrałam się i poszłam spać. Kochany Syriusz. Został ze mną aż usnęłam.
Bal cz. 1 Dodała Dorcas Środa, 25 Czerwca, 2008, 12:52
Witam wszystkich! Bardzo dziękuje za te wszystkie komentarze I narazie zostaje...Przepraszam że notka dopiero teraz, ale w tym roku nauczyciele nie dawali nam spokoju do końca. Jak dobrze że już wakacje Mam nadzieje, że zakończenie roku i początek wakacji mija Wam dobrze Postanowiłam podzielić tą notkę na dwie części bo nie zdążyłam teraz jej napisać. Jestem chwilowo u kuzynki i mam dostęp do internetu, ale zaraz wyjeżdżam. Następnej części możecie spodziewać się pod koniec lipca(wtedy będę w domu). No dobra koniec już. Z góry przepraszam za błędu i życzę Wam miłych i udanych wakacji. A teraz miłego czytania:
31 grudnia dzień, który zapamiętam do końca życia. Myślałam, że będzie wspaniale, a tu…oczywiście ktoś musiał wszystko zepsuć
-Dziewczyny wstawać! Dzisiaj bal! -obudziłam je tym okrzykiem.
Była ósma. Jesica oplątana w zasłony z łóżka spadła na podłogę. Lilka natomiast, przykryła poduszką głowę i usłyszałam jej stłumiony głos:
-Jejku Dorcas! Daj ludziom spać i nie przypominaj mi o tym! Czy ten Potter…-reszty już nie usłyszałam, bo weszłam do łazienki. Czułam się super. Byłam wyspana, wypoczęta i pełno jakiejś energii. Jednym słowem było świetnie i nie mogłam się już doczekać balu. Szybko się ubrałam i uczesałam. Lekki makijaż i byłam gotowa. Dziewczyny
spały jak zabite. Przynajmniej tak to wyglądało.
-Idę do WS. Czekać na was? -zapytałam podchodząc do drzwi. Domyślałam się jaka będzie odpowiedź. Lilka westchnęła i odpowiedziała:
-Nie. Idź już. My dojdziemy- i nagle jakby coś sobie przypomniała szybko podniosła głowę- A i nie zapomnij pozdrowić od nas Toma! W końcu do niego tak się śpieszysz…-uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam:
-Oj Ruda, Ruda. Ty się lepiej nie wymądrzaj tylko zacznij szykować na randkę z tym ,,napuszonym łbem”!- śmiejąc się uciekłam z dormitorium przed lecącą w moją stronę poduszką. W PW było mało osób i dość szybko znalazłam się przed wyjściem.
-Dorcas zaczekaj!- usłyszałam czyjś głos, gdy już miałam wychodzić. Obróciłam się. W moją stronę szedł Remus. Był sam. Bez reszty chłopaków.
-Cześć! -uśmiechnęłam się na jego widok- na śniadanie?
-Ale to później-wyszliśmy razem na korytarz-muszę najpierw wstąpić do biblioteki. Pójdziesz ze mną? Chciałem pogadać z tobą.
-Remus daj sobie spokój! Dzisiaj bal. Wyluzuj- powiedziałam to i spojrzałam wymownie w sufit. Ten tylko lekko się uśmiechnął. Szliśmy tak koło siebie w stronę biblioteki, a ja kątem oka go obserwowałam. Był jakiś smutny i przygnębiony. Tak jakby miał jakiś problem.
-Remusie…czy ty masz jakiś problem? O czym chciałeś
pogadać? -zaczęłam. Lunatyk się trochę zmieszał i odwrócił głowę.
-A tak ogólnie…po prostu…-zaczął się tłumaczyć. Jednak nie
dałam się tak łatwo zbyć.
-Lupin! Przecież mam oczy i widzę że coś cię gnębi! Powiedz a ci ulży! Przecież jestem twoją przyjaciółką!- i spojrzałam na niego wymownie.
-No dobra. Chodzi o Jesice…-doszliśmy już do biblioteki.
W pomieszczeniu było trochę osób, więc Remus umilkł i poszedł szukać książki. Ja usiadłam przy pierwszym stoliku koło drzwi. Obserwowałam Lunatyka. No tak. Jesica jest trochę ostatnio dziwna. Często się zamyśla
i jest trochę zamknięta w sobie. Nic dziwnego że Remus się o nią nie pokoi. Trzeba z nią pogadać. W końcu Lunatyk podszedł do mnie wkładając książkę do torby.
-Chodźmy. Już mam to co chciałem-wyszliśmy z biblioteki kierując się w stronę WS.
-No więc… martwię się o Jesice. Ostatnio jest jakaś
dziwna- zaczął trochę kulawo.
-Nie martw się. To po prostu jakiś kobiecy kaprys. Niedługo na pewno jej przejdzie-próbowałam go uspokoić. Jednak dalej wyglądał na zmartwionego, więc dodałam: - Jak chcesz to z nią pogadam.
-Słuchaj czy ona… czy ona nie ma kogoś innego? wyrzucił w końcu z siebie i spojrzał na mnie ze strachem a zarazem przerażeniem.
-Nieee…na pewno nie! –trochę mu ulżyło, ale tak nie do
końca. Doszliśmy do WS w milczeniu. Nie,Jesica na pewno nie ma kogoś innego. Dlaczego Remus w ogóle o tym pomyślał? W WS byli już Huncwoci i dziewczyny. Już z daleka widać było ze Lily i James się o coś kłócą (widać! Na szczęście nie słychać). Podeszliśmy do swoich miejsc.
-Ale kochanie! To będzie twój najpiękniejszy wieczór!-nawijał Rogacz z tym swoim uśmiechem pewniaka.
-Po pierwsze nie ,,kochanie" a po drugie mógłby być gdyby nie ty! Dorcas martwiłyśmy się. Gdzie byłaś?-zapytała Lilka.
-yyy...w bibliotece odpowiedziałam trochę zmieszana. Lilke chyba zaspokoiła ta odpowiedź, bo zaczęła dalej kłócić się z Rogaczem, a ja zajęłam się swoim śniadaniem. W pewnym momencie Syriusz zaczął rozmowę.
-No i jak tam samopoczucie przed balem?
-Wspaniale. A jak u ciebie? Tak w ogóle to jeśli można wiedzieć to z kim idziesz?-zapytałam.
-Sam. Ja i Peter zawitamy solo.
-No co ty? Dziewczyny znaleźć nie mogłeś?-podniosłam brwi i spojrzałam wymownie w stronę jakiś dziewczyn, które ciągle patrzyły się w stronę Łapy. Ten tylko się zaśmiał.
-No cóż od czasu do czasu trzeba pokazać się solo. No i będę mógł tańczyć z różnymi dziewczynami. Mam nadzieje że podarujesz mi chociaż jeden taniec.-i uśmiechnął się. Spojrzałam na niego.
-No nie wiem, nie wiem...zastanowię się-i zaczęliśmy się śmiać. Po śniadaniu wróciliśmy do PW. Trochę pogadałam z chłopakami o miotłach. Później przeczytałam książkę i jakoś zszedł ten czas. Po obiedzie poszłyśmy z dziewczynami do dormitorium zacząć się szykować. Pierwsza łazienkę zajęła Lily, więc ja postanowiłam porozmawiać z Jesicą.
-Jesi…jesteś ostatnio jakaś dziwna. Masz jakiś problem?
-Nie, wszystko OK.-odpowiedziała i uśmiechnęła się.
-Na pewno? A…-nie wiedziałam jak zapytać-a jak z Remusem?
-Dobrze.-i spojrzała na mnie uważnie. Wtedy wyszła Ruda i ja poszłam wziąć długa kąpiel. Uwielbiam to. Gdy wyszłam poszła Jesica. Gdy już byłyśmy wszystkie wykąpane zajęłyśmy się nawzajem swoimi fryzurami. Na pierwszy ogień poszła Ruda, później ja i na końcu Jesica. Lily i ja miałyśmy rozpuszczone włosy. Ruda miała podkręcone a ja całkowicie wyprostowane. Jesice upięłyśmy koka a jedno pasmo włosów miała puszczone na twarz. Później makijaż i na końcu ubrałyśmy sukienki. Gdy byłyśmy już gotowe była 19,35. Bal miał się odbyć w WS a wszystkie umówiłyśmy się z chłopakami w Sali Wejściowej. Dlatego tam poszłyśmy. Huncwoci stali razem. Podeszłyśmy tam ale ja ciągle rozglądałam się za Tomem.
-Ślicznie wyglądasz-powiedział do mnie Syriusz.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego i wtedy zauważyłam Toma. Stał on z jakimiś dwoma chłopcami lecz gdy mnie zobaczyli odeszli od niego. Tom podszedł do mnie.
-Jak zwykle pięknie wyglądasz-uśmiechnął się.
-Dzięki-i pocałowałam go w policzek. Wtem drzwi do WS zostały otwarte. Weszłam tam u boku Toma.
Spacer, sprzeczka, bitwa...czyli po trochu o wszystkim... Dodała Dorcas Wtorek, 22 Kwietnia, 2008, 12:16
Tak wiem, jestem okropna. O zgrozo, tyle nie dodawać notki! Przepraszam. Tylko tyle mogę powiedzieć. Nie będę się tłumaczyć, bo znowu musiałabym napisać tylko jedna słowo- szkoła. Chyba rozumiecie? No cóż, nie wiem kiedy będzie następna notka. Nic nie obiecuje. Nie wiem czy w ogóle będzie jeszcze jakaś notka. Dziękuje za wszystkie komentarze Jesteście kochani
7 grudnia(sobota)
Właśnie siedzę na parapecie w moim dormitorium. Dziewczyn nie ma, więc mam spokój. Za oknem zima i to dosłownie. Wszędzie biało. Drzewa w tej pięknej pierzynie wygląda prześlicznie. Gdy tak patrzę przypominają mi się czasy, gdy byłam małym dzieckiem. Zaraz jak spadł pierwszy śnieg szłam z mamą do pobliskiego lasu. Uwielbiałam chodzić i patrzeć na te rośliny pokryte białym puchem. Po spacerze wracałyśmy z mamą i wyciągałyśmy tatę na dwór. Najczęściej lepiliśmy bałwana na podwórku, a później urządzaliśmy bitwę na śnieżki. Skonani, wracaliśmy do domu na ciepłą czekoladę. Tamte czasy chyba już nigdy nie wrócą. No, ale może później przynajmniej pójdę na spacer. Ale to później.
Właśnie! Nie napisałam jeszcze najważniejszego! Na tym spotkaniu, dzień po meczu, Tom poprosił mnie…abym została jego dziewczyną! No cóż…powiem tylko tyle, że byłam w siódmym niebie! Oczywiście, szczęśliwa zgodziłam się. Idę też z nim na bal. Chyba się naprawdę zakochałam. Tom jest super. Jest miły i zabawny. Jest z niego także dobry przyjaciel. Potrafi pocieszyć. Wiem, że się powtarzam, ale chyba naprawdę się zakochałam.
Ostatnio byłyśmy w Hogsmeade. Nie umówiłam się tam z nim, bo musiałam przecież kupić sobie sukienkę i prezenty dla przyjaciół. Z Lily i Jesicą weszłyśmy do sklepu z strojami wieczorowymi. Nawet nie było dużo ludzi, więc w spokoju wybierałyśmy. Lily znalazła sobie długą, zieloną. Ma krótki rękawek i na końcu go i na dole sukni jest falbanka. Bardzo jej ładnie w tym kolorze. Zielony podkreśla jej piękne kasztanowe włosy i zielone oczy. Jesica wybrała sobie niebieską. Opada jej tak na ramiona . Remus będzie zachwycony. Ja miałam dylemat między dwoma. Jedna granatowa z trzy czwarte rękawem, długa i prosta. Druga czarna na ramiączkach. Tak koło kolana jest różyczka i ten materiał jest pozwijany. Na dole, sukienka jest rozszerzana. Obie mi się podobały i w końcu, gdy je przymierzyłam, dziewczyny poradziły mi, aby wzięła czarną. Tak, też zrobiłam. Później jeszcze rozdzieliłyśmy się i kupiliśmy prezenty. W końcu był to ostatni wypad do Hogsmeade przed świętami.
Och! Coś wybuchło w PW. Idę sprawdzić co się stało.
10 minut później
Tak jak myślałam. Oczywiście byli to Huncwoci. Nie wiem dokładnie co wybuchło, ale jak weszłam do PW to zobaczyłam pełno serduszek. Na ścianach były napisy np. ,,Lily kocham Cię”, ,,Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę z tego balu”, itp. Gdy przyszłam Lilka już się wydzierała na Rogacza. Reszta Huncwotów stała niedaleko i podziwiała wyniki swojej pracy. Próbowałam jakoś to zlikwidować(nawet zaklęciem znikania), ale się nie udało. Te ich czary są naprawdę dobre. W końcu do Lily dołączył prefekt naczelny Basil, więc ja wróciłam do dormitorium.
Gdyby nie to, że Jesica chodzi z Remusem to wszystko byłoby tak jak dawniej. Ja prawie z nimi nie rozmawiam. Ciągle chodzą swoimi drogami, a jak tylko nas spotkają to James cały czas prosi Lily o rankę. Już mnie to trochę nudzi. Szkoda, że nie możemy być dalej przyjaciółmi. Brakuje mi rozmów z nimi. Lubiłam z nimi żartować. Nie rozumiem dlaczego Lily nie chce się z nim umówić. Ok., zgadzam się z nią, że czasami przesadza, gdy znęca się nad młodszymi, ale on jest naprawdę fajny. Na pewno zmieniłby się, gdyby chociaż ona dałaby mu szansę. Ostatnio robią trochę więcej kawałów. Chociaż niektóre przypominają mi coś, np. pewnego razu Severus Snake spacerował po Hogwarcie z kartką na plecach, na której był napis: Jestem debilem i każdy o tym wie. Śpię z piżamie w serduszka z moim misiem. Oczywiście on tego nie widział i Malfoy się nad nim zlitował(to trochę do niego nie podobne) i zaprowadził do opiekuna Ślizgonów . Coś przypomina mi to ten kawał, który z dziewczynami zrobiłyśmy Huncwotom. Czy oni nie mają własnych pomysłów? No, ale czasem wymyślą coś nawet, nawet. W pewien piątek mieliśmy ostatnie dwie godziny eliksirów. Huncwoci wylali jakąś zieloną, cuchnącą i gęsta maż. Hmm…nawet profesor nie umiał tego zniszczyć. W końcu wysłał nas do swoich PW, ale wcześniej zadał nam do napisania wypracowanie
No dobra, idę na ten spacer bo niedługo zrobi się ciemno.
3 godziny później
Tak, więc poszłam na ten spacer…z Lily i Jesicą. Gdy usłyszały, gdzie się wybieram postanowiły, że mnie samej nie puszczą( ciekawe dlaczego? Nie jestem małym dzieckiem i poradzić sobie umiem) i również mają ochotę na spacer. Chcąc nie chcą musiałam na nie zaczekać. Czyli kolejne pół godziny do tyłu. Gdy one się szykowały, ja siedziałam w PW z moją kotką od Syriusza- Kleo. W pewnym momencie weszli Huncwoci. Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. James był wyraźnie czymś podekscytowany. Szli tak chyba nie zauważając nikogo poza sobą. Nawet dobrze, przynajmniej nie musiałam z nimi rozmawiać.Po jakimś czasie(hmm…teraz już wiem co znoszą chłopcy czekając na dziewczynę) przyszły dziewczyny. Poszłyśmy na błonia. Kleo tez tak jakoś się zaplątała i biegła koło naszych nóg. Spacerowałyśmy po błoniach trochę, ale zrobiła nam się zimno i postanowiłyśmy iść do Hagrida. Stał w swoim ogródku. Wzięłam Kleo na ręce, bo zauważyłam tam też Kła-tego brytana. Podeszłyśmy bliżej. Czy ja dobrze widzę? Hagrid kopał łopatą?
-Witaj Hagridzie! Co robisz?- zapytała Lily. Kieł zaczął lizać Jesice po ręce.
-A cześć dziewczyny! No widzisz, trzeba trochę odśnieżyć.
Chodźcie na herbatkę i ciasteczka.- powiedział Hagrid. Weszłyśmy do środka. Było przyjemnie ciepło Trochę porozmawiałyśmy z pół olbrzymem, wypiłyśmy herbatę, ale jego ciasteczek nie spróbowałyśmy. Dobrze znamy te jego wypieki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- krzyknął Hagrid i do pomieszczenia wpadli…Huncwoci.
-Hagridzie mamy sprawę. Och! -wyrwało się Jamesowi gdy nas zobaczył- widzę, ze masz gości.
-My już wychodzimy- Lily szybko wstała.
-Lily ja cię nie wyganiam! Zostań. Tak nawiasem mówiąc nie mogę się już doczekać ostatniego dnia tego roku.
-A ja nie! Uważam, że to będzie najgorszy dzień w moim życiu- odpowiedziała mu i wyszłyśmy. Puściłam Kleo na ziemię i poszłyśmy. Na błoniach było nawet sporo ludzi. Gdy byłyśmy już blisko zamku, nagle dostałam kulką śniegu w tył głowy. Obróciłam się, ale nikogo nie zobaczyłam. Nagle takimi samymi kulkami dostały Jesica i Lily.
-Potter! Black! Lupin! Pettigrew! Co wy sobie wyobrażacie?- krzyknęłam. Nagle z nikąd pokazała się cała czwórka.
-Skąd wiedziałaś?- zapytał Black.
-Słyszałeś o czymś takim jak kobieca intuicja?
-No jasne!- i rzucił jeszcze jedną kulką. Na szczęście szybko się odchyliłam i nie dostałam. Lily i ja również ulepiliśmy i rzuciłyśmy. Chciałam trafić w Łapę, ale on się uchylił i dostał Remus.
-Chcecie wojny? To będziecie ją miały!- krzyknął James i zaczął rzucać. Tak właśnie zaczęła się wielka Hogwarcka bitwa na śnieżki. Po jakimś czasie przyłączyli się do nas uczniowie z innych domów. Nawet kilkunastu Ślizgonów. Wszędzie latały kulki. Ktoś nawet niektóre sam zaczarował i „kulki rzucały się” w kogo popadnie. W pewnym momencie ktoś mnie popchnął i o zgrozo wleciał na mnie Łapa.
-Black złaź ze mnie!- krzyknęłam. Ten tylko się uśmiechnął tym swoim uśmiechem „pana pewniackiego”
-A co będę z tego miał?- zapytał się i zgrozo zaczął przysuwać swoją twarz do mojej. O nie, on takich rzeczy robić nie będzie!
-Wiesz, zastanowię się- i sięgnęłam ręką po śnieg. Obsmarowałam mu tym całą twarz. Tak jak podejrzewałam szybko wstał.
-Dorcas! Chciałem po dobroci, ale teraz…- zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
-Najpierw mnie złap- i zaczęłam uciekać. Wydaje mi się, że wszystko z Huncwotami wraca powoli do normy. Nagle na kogoś wpadłam. Zachwiałam się, ale Tom mnie złapał. Tak ten mój Tom
-Dorcas jesteś całą mokra! Chodź odprowadzę cię, bo się jeszcze przeziębisz! I co do cholery robił na tobie Black?- mówił do mnie, a prawie nawet krzyczał. Obejrzałam się do tyłu. Syriusza już nie było.
-Upadł, nic mi nie będzie.-nie chciałam jeszcze iść. Żeby ominęła mnie taka zabawa? Zaczęłam się dalej bronić.
-Jeszcze zobaczymy kto ma racje!- w końcu wybuchnął i odszedł zostawiając mnie samą.
-Tom zaczekaj! -krzyknęłam jeszcze za nim. Naprawdę nie chciałam się kłócić. To samo tak wyszło. Nie obejrzał się, a ja zanim na pewno biegać nie będę! Co to, to nie! I wtedy znowu dostałam kulką. Tym razem była od Remusa. W końcu znalazłam się koło dziewczyn i rzucałyśmy się oczywiście z Huncwotami.
-Potter skończ już!- krzyczała prawie co chwilę Lily. W końcu zabawa się skończyła i z dziewczynami wróciłyśmy do PW. Huncwoci, gdzieś zniknęli. Hmm…czasem zastanawiam się gdzie oni tak znikają. Tak jak powiedział Tom gdy wróciłam byłam cała mokra.
Apsik! Uch…Tom chyba jednak miał racje. Pójdę do pani Pomfrey po jakieś eliksir albo coś. A co do Toma to pierwsza go nie przeproszę! O nie!
To zdjęcie Huncwotów. Od lewej: Remus(ten jak zwykle z książkami), Syriusz(jakoś dziwne wyszedł tutaj), James(ten się chyba nigdy nie rozstaje z miotłą) i Peter.
Ze świątecznego korzystam zwyczaju,
aby przesłać życzeń tyle, ile kwiecia w maju !
I życzyć Wam naprawdę z całą serdecznością
aby święta napełniły wam duszę radością.
Czegóż jeszcze Wam życzę?
Zdrowia i dostatku!
Szóstki w toto-lotka plus ogromnego spadku!
Siedmiomilowych butów i czapki niewidki,
spełniającej życzenia małej złotej rybki!
Kury ze złotym jajem,Lampy Alladyna,
sezamu Ali Baby i małego dżina.
Niebieskich koralików, zwierciadeł magicznych,
dywanów latających i talentów licznych.
Samych miłych perspektyw, uwag błyskotliwych,
wielu ludzi przyjaznych, niewielu życzliwych.
Masy sukcesów małych, wielkich, gigantycznych,
poklasku i uznania i awansów licznych!
Mieszkania w Nowym Jorku, willi w Kopenhadze,
Przytulnej garsoniery gdzieś tam w Czeskiej Pradze!
Rezydencji we Włoszech, w Alpach małej chatki,
a w południowych Indiach plantacji herbatki.
Super rancho w Meksyku, pałacu w Pekinie
i innego schronienia w wybranej krainie.
Rejsu dookoła świata, gdzieś w nieznane wypraw,
ekscytujących doznań, smaku nowych przypraw.
Może nagrody Nobla w jakiejś kategorii,
no i życia w stanie choćby lekkiej euforii.
Do tego wiele zdrowia, kondycji oraz miłości,
dużo radości z życia i wiecznej młodości!
Wszystkiego dobrego,
smacznego święconego.
Dorcas
PS. Nowa notka powinna pojawić się już niedługo
Mam pytanie: czy ktoś wie jak można dodać zdjęcie?
Na początku (znowu) przepraszam, że tak długo nie było notki. Niestety internet ostatnio trochę ,,szwankował" więc nie mogła nic dodać. Teraz zapraszam do czytania:
16 listopada (sobota)
Uch...chyba nigdy się nie wyśpię. Dzisiaj znowu wcześnie się obudziłam. Czy mogę zwalić na to, że dzisiaj miał się odbyć mój pierwszy mecz? Myślę, że tak. Tym bardziej, jak się okazało Tom też miał grać. Tylko, że on do wczoraj nie wiedział, że ja zagram przeciw niemu. Ale wracając do dzisiejszego dnia to nie chciałam w ogóle się obudzić. Niestety tak się nie stało. Los znowu musiał spłatać mi figla. Tak więc po obudzeniu nie wstałam z łóżka i nie miałam zamiaru stamtąd ruszać. Po jakiejś godzinie ( a może więcej? W każdym razie to chyba minęło w 5 minut) jakimś dziwnym trafem obudziła się Lilka, a muszę dodać, że ona nigdy tak wcześnie nie wstaje. Próbowałam udać, że jeszcze śpię, ale ona nie dała się nabrać. Była strasznie podekscytowana i zdenerwowana (nie mam zielonego pojęcia czym, w końcu to ja miałam zrobić z siebie durnia na oczach całej szkoły). Na początku zwaliła mnie z łóżka, a później kazała się ubrać. Chwila czy ktoś w ogóle pytał się czego JA chcę? Gdy wyszłam z łazienki Jesica też już nie spała(niby nie są pokłócone, ale się do siebie prawie nie odzywają) Jesica wczoraj miała urodziny nawet fajnie było. Tak więc, gdy wszystkie byłyśmy gotowe(trwało to jak dla mnie dość krótko, ale tak naprawdę minęło 1,5 godziny. Ale ten czas szybko leci) poszłyśmy do PW. Było tak wyjątkowo dużo ludzi i atmosfera byłą napięta. Poszłyśmy więc do WS na śniadanie. Tak naprawdę to nie chciało mi się jeść. W pewnym momencie zauważyłam, że przed nami idzie Syriusz, James i Martin(kapitan naszej drużyny). Gdy w pewnym momencie się odwrócił zauważył nas. Zaczekali na nas chociaż Łapa i Rogacz nie byli z tego za bardzo zadowoleni. James jest dalej pokłócony z Lily, a Syriusz? No właśnie... ostatnie stał się jakiś dziwny. Prawie się do mnie nie odzywa, a jeśli już to tak jakoś ...zimno. Szkoda, bo brakuje mi go. Znaczy się on był bardzo dobrym przyjacielem. Brakuje mi jego dowcipów, żartów i w ogóle rozmów z nim. Czuje się jakbym straciła coś cennego...no w końcu przyjaciela Ale wracając do tematu. Martin od razu do mnie zagadał. Syriusz i James tylko mruknęli ,,cześć"
-I jak samopoczucie przed pierwszym meczem?-zapytał
-Kiepskie-mruknęłam całkiem szczerze. Roześmiał się, a mi wcale do śmiechu nie było.
-Nie martw się. Każdy czuje małą tremę przed swoim pierwszym meczem.(MAŁA? Co on mówi? Ja mam WIELKĄ tremę). Dobrze latasz i w ogóle. Nie martw się będzie dobrze! No nie CHŁOPAKI?-zwrócił się do nich. Ogólnie byli dzisiaj jacyś dziwni. Mruknęli coś niezrozumiałego. W końcu doszliśmy do WS. Jak to zwykle bywa w dniu meczu nasz dom przywitał nas(członków drużyny) głośnymi brawami. Jednak Ślizgoni jak zwykle myślą inaczej i na nasz widok wybuchły głośne gwizdy. Puchoni i Krukoni nigdy tak nie robili tylko bili brawo jak ktoś wchodził z ich drużyny. No, ale wiadomo Ślizgoni to Ślizgoni i trudno się spodziewać po nich czegoś dobrego. Usiedliśmy blisko reszty drużyny. Miałam bardzo dobry widok na stół Krukonów. W pewnym momencie Tom odwrócił się i uśmiechnął do mnie, a ja odwzajemniłam ten gest. Dalej się spotykamy(na razie jako przyjaciele, ale kto wie co czas pokaże). Martin chyba mnie obserwował, bo niechętnie się tam spojrzał. Niby dlaczego? Nic nie jadłam chociaż były tosty z moim ulubionym dżemem różanym. Jednak Lily zauważyła to i wmusiła we mnie jednego. Ona chyba nie wie co to prawdziwy stres! Już zaczynało mnie naprawdę brać. Paru chłopaków już poszło z drużyny do szatni. W pewnej chwili podszedł kapitan i powiedział żebym zaraz przyszła się przebrać i wysłuchać ostatnich wskazówek.
-Ok, za chwilę idę -jeszcze 5 minut posiedziałyśmy i poszłyśmy. Już powoli ludzie zaczynali się zbierać. Dziewczyny odprowadziły mnie pod szatnie.
-To powodzenia w swoim pierwszym meczu.-powiedziała Ruda. Jesica kiwnęła głową i dodała:
-Będziemy trzymać kciuki, żebyś im pokazała co potrafisz!- poszłam do szatni i się przebrałam. Nikt nic nie mówił. Atmosfero była napięta. Nagle do szatni wpadł Martin już w stroju.
-Dobra drużyno! Warunki są świetne. Pokażcie co potraficie a wygramy ten mecz! Macie jeszcze 5 minut, więc się przygotujcie. Dorcas chodź na chwilę. Musimy porozmawiać.-powiedział i wyszedł. Po drodze zauważyłam, że Syriusz i James spojrzeli na siebie. Martin czekał na mnie przed szatnią.
-Słuchaj, wiem że spotykasz się z jednym z tych Krukonów, ale to jest gra i proszę cię patrz na niego jak na przeciwnika a nie jak na chłopaka, ok?-powiedział. Trochę mnie zatkało. Przecież to jasne, że będę grać jak najlepiej nie zwracając na nic uwagi. No, chyba że Hogwart waliłby się Zresztą on jest tylko NARAZIE moim kolegą.
-Jasne- odpowiedziałam. Odetchnął z ulgą.
-Uważaj tez na tego Fregro, jest piekielnie dobrym ścigającym. Może być brutalny. Wiem, bo doświadczyłem tego na własnej skórze.. Dobra chodźmy, bo mecz się zaraz zacznie- weszliśmy do szatni i wzięłam tylko miotłę, bo kapitan prawie od razu powiedział:
-Dobra drużyno! Chodźmy po zwycięstwo!
Wdech, wydech, wdech, wydech...Dobra będzie dobrze tylko spokojnie. Gdy wyszliśmy z szatni przywitał nas ogłuszający ryk Gryfonów i gwizdy Ślizgonów i Krukonów. Stanelismy na przeciwko drużyny Krukonów. Tom stał na przeciwko mnie, ale nie wykonał żadnego przyjaznego gestu, więc ja też nic nie zrobiłam. Jak to zwykle bywa kapitanowie uścisnęli sobie dłonie i na gwizdek pani Hooch wystartowaliśmy.
-...i wystartowali! Jesteśmy trochę zdziwieni składem drużyny wystawionej przez Martina Brota kapitana drużyny Gryfonów. Na pozycji ścigającej zastrzyk nowej krwi, jedyna dziewczyna w tej drużynie Dorcas Burska. Mówią, że ta dziewczyna ma talent. Gryfoni przy kaflu...-komentował George-gryfon na 6 roku-...i Black podaje do Burskiej i zaraz zobaczymy co ta dziewczyna pokaże...-to była prawda. Martin podał do Syriusza. Poleciał kawałek, ale był zablokowany i podał do mnie. Nie wiele myśląc zaczęłam lecieć w stronę słupków. Nagle koło mnie poleciał tłuczek i zobaczyłam, że w moją stronę leci Tom. Nie daleko leciał Syriusz więc podałam do niego. Zbliżaliśmy się już do bramek, jednak on znowu podał do mnie, a ja rzuciłam.
-...i pierwszy gol dla Gryffonów zdobyty przez ich nową ścigającom. Wspaniała współpraca Blacka i Burskiej...-później jeszcze Syriusz zdobył gola i znowu ja. Nasz obrońca popisał się niezłymi obronami. Ogólnie mecz szedł na naszą korzyść. Było już 50 do 10. Powoli się wyluzowałam. Później znowu zdobyłam gola. Syriusz świetnie ze mną współpracował. Krukowi prawie w ogóle nie byli przy kafle. Zresztą Martin tez nie To się już zaczynało robić nudne, bo znowu Syriusz i ja zdobyliśmy po golu. Niestety w pewnej chwili, gdy Łapa był przy kaflu dostał tłuczkiem i kafel mu wyleciał. Krukoni wykorzystali sytuacje i zdobyli gola. Syriusz ledwo utrzymał się na miotle. Coś miał z ręką. Na szczęście lewą, więc mógł się trzymać prawą. Wtedy do akcji wziął się Martin i zdobyliśmy gole. Gra toczyła się dalej. Krukoni zrobili się bardziej brutalni. No, ale trudno się dziwić w końcu przegrywali już 100 do 20. Zaczęłam się już trochę niecierpliwić. Kiedy w końcu James złapie znicz? Po kolejnej nie udanej akcji Krukonów, gdy dostałam kafla, usłyszałam jakby ktoś czymś bardzo mocno dostał. Spojrzałam w dół i zobaczyłam spadającego Toma. Złapali go jacyś chłopcy z jego drużyny. Musiał bardzo mocno dostać tłuczkiem. I wtedy usłyszałam magiczny dźwięk gwizdka. Tylko kto wygrał?
-...i James Potter kończy mecz łapiąc znicza. Końcowy wynik to 250 do 20. Gryfoni muszą podziękować swojemu szukającemu, ale przede wszystkim swojej ścigającej, która...-dalej nie słuchałam, tylko powoli zleciałam na dół. Nagle, nie wiem skąd wokół mnie pojawili się wszyscy chłopcy z drużyny. Każdy mi gratulował.
-Co z twoją ręką?-zapytałam Syriusza, gdy się pojawił.
-Nie jest tak źle. Zawsze mogło byś gorzej. Pójdę do SS i będzie dobrze-powiedział uśmiechając się. Tłum był coraz gęstszy. Nagle podbiegły do mnie Lily i Jesica.
-Gratulujemy! Byłaś perfekcyjna-powiedziała Ruda.
-Członkowie drużyny do szatni!-usłyszałam głos Martina. Niby po co mam tam iść? Umówiłam się z dziewczynami w PW i poszłam.
-No więc tak. Wygraliśmy i to się liczy. Mam tylko jedna ,,ale" nie długo chyba będę już niepotrzebny w tej drużynie.-jego spojrzenie padło na mnie i Syriusza. Zrozumiałam o co mu chodzi.
-Oj Martin nie przesadzaj przecież musi być ktoś, kto będzie nam wygłaszał nudne przemowy przed każdym treningiem!-powiedział James i wszyscy się roześmiali.
-Co do ciebie to też mam pytanie: naprawdę tak długo nie widziałeś znicza? Zazwyczaj go dość szybko łapiesz!-James spojrzał na niego jak na kogoś kto nigdy nic nie kuma.
-Jasne, że nie. Zobaczyłem go już po 5 minutach, ale chciałem aby mecz potrwał trochę dłużej.
-No dobra, chodźmy już bo pewni impreza w Gryffindorze już się rozkręciła. Syriuszu ty lepiej zajrzyj najpierw do SS z twoją ręką wyglądał trochę źle- widać było, że go to boli. James zaoferował się że z nim pójdzie i ja także. Chciałam zobaczyć co z Tomem. Od chwili wylądowania prawie cały czas myślałam co z nim. Szliśmy w milczeniu. Na korytarzu było pusto. Pani Pomfrey stała przy jakimś łóżku, jednak gdy weszliśmy zasłoniła go parawanem.
-Dobry wieczór. Mogłaby pani coś zrobić z moją ręką?-zapytał Łapa. Pielęgniarka zajęła się nim. Ja poszłam zobaczyć kto tam leży. Nie myliłam się. W końcu sali leżał nieprzytomny Tom. Usiadłam na krześle obok jogo łóżka. Nie posiedziałam zbyt długo w spokoju bo przyszłą pielęgniarka.
-Co z nim?-zapytałam wstając.
-Nic mu nie będzie-to mnie trochę uspokoiło-ma lekki wstrząs mózgu i pękniętą czaszkę. Za parę godzin powinien się obudzić-odpowiedziała. Zostawiła na półce jakieś lekarstwa i poszła do chłopaków. Usiadłam znowu koło łóżka i zaczęłam rozmyślać. Nagle wyrwał mnie głos Jamesa:
-Dorcas idziesz?-zapytał zimno. Trochę mnie to zdziwiło bo jeszcze pół godziny temu wszystko było ok. A może mi się tylko to wydawało? W każdym razie nie tylko kobieta zmienną jest Wyszliśmy z SS milcząc. Po chwili zaczęli o czymś rozmawiać. Nawet nie wiem o czym. Szłam myśląc o swoich sprawach. Ech, ja stanowczo za dużo myślę ostatnio. W końcu doszliśmy do PW. Jak tylko weszliśmy powitał nas ogłuszający ryk tłumu i w chwilę później ludzie porwali chłopaków. Ja na szczęście ujrzałam moich przyjaciół i szybko tam podążyłam. Grała głośna muzyka a na stole było pełno jedzenia. Na naszej ulubione kanapie siedziała Jesica i Remus a na przeciwko ich była Lily, która czytała jakąś książkę(jak ona mogła się skupić w takim hałasie?!) Usiadłam koło Rudej.
-Co z ręką Syriusza?- zapytała Jesica. Po tym pytaniu przypomniałam sobie, że zapomniałam go o to zapytać. Zrobiło mi się wstyd.
-ja...nie wiem- wyjąkałam. Jesica spojrzała na mnie jakoś dziwnie, a Remus powiedział coś co mnie jeszcze bardziej dobiło:
-Jak to nie wiesz? Przecież byłaś tam z...
-Oj naprawdę myślicie, że ona poszła tam ze względu na Blacka? Dorcas co z Tomem?-przerwała mu Lily. Poszłyśmy do dormitorium i spokojnie porozmawiałyśmy. Gadałyśmy kilka godzin. Ostatnio nie miałyśmy ze sobą tak dobrego kontaktu, więc te zwierzenia dobrze nam zrobiły.
-Nie martw się już tak! Lepiej idź sprawdź czy się już nie obudził-powiedziała, gdy zamilkłam w pewnym momencie. Wstałam i poszłam. Gdy dochodziłam do wyjścia z PW zauważyłam Syriusza i Jamesa. Rogacz siedział otoczony dziewczynami z tego głupiego fanclubu. Syriusz siedział nieopodal...całując jakąś dziewczynę! Hmm... ten widok trochę mnie zaskoczył. Niby obaj mają opinie łamaczy kobiecych serc, ale tak naprawdę tacy byli. Poszłam dalej. W końcu dotarłam do SS. Tom siedział na jednym z łóżek w końcu sali czytając jakąś książkę. Podeszłam do niego.
-Cześć. Jak się czujesz?-zapytałam.
-Już jest lepiej-uśmiechnął się. Może się i powtarzam ale on naprawdę piękny uśmiech.
-Chciałem już wyjść, ale pielęgniarka się uparła. Gratuluję. Bardzo dobrze grasz!-tym razem ja się uśmiechnęłam.
-Dzięki
-U mnie w drużynie nie mam z kim współpracować. Sory za to pytanie, ale muszę znać odpowiedź: czy ty i Black...czy was coś łączy?-zapytał. Nie spodziewałam się takiego pytania.
-Nie, on jest tylko moim kolegą.-odpowiedziałam i w tym samym momencie otworzyły się drzwi. Do SS weszli koledzy z drużyny Toma. Na mój widok zatrzymali się bez ruchu.
-To może ja już pójdę. To cześć Tom.
-Cześć-odpowiedział, a ja ominęłam jego kolegów.
-Co ONA tu robiła?-usłyszałam gdy zamykałam drzwi. Zrobiło mi się przykro. Jednak rozumiem ich zachowanie. Wróciłam do swojego dormitorium. Nikogo nie było, więc wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie do okna zastukała sówka Toma. Do nóżki miała przywiązany liścik. Szybko ją wpuściłam i rozerwałam kopertę.
Droga Dorcas!
Przepraszam Cię za zachowanie moich kolegów. Mam nadzieje, że się na mnie nie obrazisz. Moglibyśmy się spotkać jutro na błoniach o 15? Proszę przyjdź. Będę czekać.
Tom
Jak on może myśleć, że się na niego obrażę? Przecież to nie jego wina, że jego koledzy tacy są. Oczywiście, że pójdę. Och, już nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia...
Bardzo was przepraszam, że tak długo nie pisałam. Na swoje wytłumaczenie mam tylko jedno: szkoła mnie trochę przytłoczyła. To pierwsze półrocze w nowej szkole i sami rozumiecie. No, ale teraz postaram się nie robić takich długich przerw. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania. Mam nadzieje, że się nie znudzicie(jednak coś czuje, że jednak się znudzicie). Ach, zapomniałabym dzisiaj zaczynam ferie i przez najbliższe dwa tygodnie nie będę komentować waszych pamiętników. Wyjeżdżam i będę odcięta od netu. Wszystkim tym, którzy też zaczynają ten wspaniały czas(no cóż w końcu nie ma szkoły)życzę wspaniałych i bezpiecznych ferii!No dobra czytajcie już was nie zanudzam:
2 listopada(sobota)
Dzisiaj był mój wielki dzień. Spotkanie z ...nim No, ale dobra wszystko po kolei: wstałam dzisiaj bardzo wcześnie(mój zegarek wskazywał 5.30-tylko raz tak wstałam-gdy jechałam pierwszy raz do Hogwartu) Nie wiem co mnie tak wcześnie obudziło...Spojrzałam przez okno. Zapowiadała się ładna pogoda, czyli moje marzenie się spełniło(przez ostatnie parę dni pogoda nie była zbyt piękna) Poleżałam jeszcze z jakieś pół godziny w łóżku próbując jeszcze zasnąć. Niestety nie udało się. Powoli wstałam i zaczęłam się ubierać. Po jakimś czasie zeszłam do PW i próbowałam odrobić prace z eliksirów. Ech...coś tam o antidotach. Trwało tak z pól godziny, a później uznałam, że teraz jednak się nie skupie. Siedziałam w moim ulubionym fotelu koło kominka i wpatrywałam się w okno. Moje myśli błądziły gdzieś w Hogsmeade. Byłam już kiedyś w tej herbaciarni. Może dlatego widziałam siebie tam z siedzącym przy jakimś stoliku chłopakiem. Nie widziałam dokładnie twarzy, ale był wysoki i dość przystojny Ech ta moja fantazja...
-Dorcas? Co tu robisz?-z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos. Nieźle się wystraszyłam, bo nie spodziewałam się kogoś o tej porze w PW.
-Och! Ale mnie przestraszyłeś!-powiedziałam i spojrzałam na uśmiechniętego Syriusza.
-Przepraszam, nie spodziewałem się kogoś tutaj o tak wczesnej porze w dodatku w sobotę-odpowiedział siadając na przeciwko mnie.
-No to zupełnie jak ja. Która jest godzina?-zapytałam bo zapomniał wziąć zegarka z dormitorium.
-Siódma. Długo tu już tak siedzisz?
-No, nie cała godzinę.-i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Po jakimś czasie(później okazało się, że była to godzina) do PW zszedł James.
-A ja Łapo zastanawiałem się gdzie ty się podziewasz, a ty jak zwykle...
-Gdzie Lunatyk?-zapytał Syriusz przerywając Rogaczowi.
-Budzi Glizdka. Zresztą jak zwykle. Z niego straszny śpioch. Idziemy na śniadanie?
-Poczekajmy na nich.
-To ja sprawdzę czy dziewczyny już się obudziły-powiedziałam i poszłam. Już na schodach wiedziałam, że śpią bo nie było ich słychać. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Nie chciałam ich budzić dlatego wróciłam do PW. Zastałam już całą czwórkę Huncwotów(chociaż Glizdogon wyglądał trochę jeszcze na zaspanego) Poszliśmy do WS na śniadanie. Było mało osób. Nawet przy stole nauczycielskim było tylko dwa miejsca zajęte: dyrektora i wicedyrektora. No,ale w końcu to sobota. Ludzie chcą się wyspać po męczącym tygodniu Z Jamesem i Syriuszem oczywiście gadaliśmy o meczu z Krukonami. Będziemy z nimi grać za dwa tygodnie. W zeszłą niedziele Ślizgoni rozgromili Puchonów 300 do 50. No, ale na razie martwie się tym meczem. Mam nadzieje, że to nie będzie długi mecz, bo przecież James jest doskonałym szukającym Po jakiś 10 minutach przyszły dziewczyny...hmm... tak szybko się wyszykowały? i po co tak wcześnie przyszły?
-Remus nie mogę się z tobą dzisiaj spotkać w Hogsmeade-powiedziała Jesica.
-A mogę wiedzieć dlaczego?
-Bo...eee...-zerknęła na mnie i dokończyła- bo muszę gdzieś iść z Lily i Dorcas
-Ze mną?-zdziwiłam się. Przecież mam dzisiaj randkę.
-Tak, chyba nie myślisz że pozwolimy ci iść tam samej!-dorzuciła Lily.
-Czy możemy porozmawiać na osobności?- powiedziałam nieźle wkurzona.
- Po śniadaniu. Muszę coś zjeść, bo zgłodniałam.- odpowiedziała beztrosko. Do końca siedziałam zapatrzona w swój talerz. Jeśli one zamierzają iść za mną to będzie to randka-niewypał. Jednak z drugiej strony... jeżeli to będzie, np. jakiś ślizgon?...nie oni raczej zadają się tylko z tymi ,,czystej krwi". Dla mnie to czyste szaleństwa. Przecież nie tylko ci z ,,czystą krwią" są fajni i w ogóle.
No, ale wracając do tematu dziewczyny w końcu skończyły i poszłyśmy do dormitorium.
-No, więc słucham.- tak jak się domyślałam, Lily powiedziała, że to może być jakiś dupek, który chce mnie wykorzystać. Jak zapytałam się czy chodzi jej o jakiegoś Ślizgona to zarumieniła i powiedziała, że nie każdy Ślizgon taki jest. Co ona miała na myśli? W końcu zgodziłam się, aby ze mną poszły choć zrobiłam to z niechęcią. Później zaczęłam się szykować. Ruda uparła się i wybrała mi ciuchy, bo jak ubrałam się w moją wersję , uznała, że to nieodpowiedni strój. Nie rozumiem co w nim było złego, przecież wyglądałam normalnie Jeszcze tylko lekki makijaż i byłam gotowa. W końcu dziewczyny też były gotowe i mogłyśmy już(?) iść. Miałyśmy najpierw iść do Trzech Mioteł, a później one miały iść do kawiarni. Ja miałam dojść za jakieś 5 minut żeby nie wyglądało, że się znamy. W Trzech Miotłach ledwo znalazłyśmy miejsce. Było pełno osób z Hogwartu! Po jakimś czasie, gdy dochodziła 11,45 dziewczyny wyszły. Za 5 minut też poszłam. Do kawiarni weszłam o równej 12. W samym końcu siedziały dziewczyny. I wtedy podszedł do mnie jakiś chłopak. Wysoki blondyn. Nawet przystojny
-Cześć! Jestem Tom Fregro. Twój cichy wielbiciel. To dla ciebie- uśmiechnął się łobuzersko i podał mi bukiecik róż. Były śliczne-może usiądziemy?- zapytał. Poprowadził mnie w kierunku wolnego stolika. Miałam dobry widok na dziewczyny. Patrzyły się z niedowierzaniem na nas.
-Czego się napijesz?-zapytał
-Kawy-odpowiedziałam . Tom poszedł złożyć zamówienie.
-Przepraszam, że dopiero teraz zapraszam cię na spotkanie i że tak długo trzymałem cię w niepewności.-powiedział gdy wrócił- ale tak szczerze mówiąc, to bałem się z Tobą spotkać-zdziwiłam się
-Jestem aż taka odstraszająca?-zapytałam a on się roześmiał.
-Nie oczywiście, że nie! Po prostu...myślałem...że mnie nie polubisz-zaczeliśmy rozmawiać o wszystkim. Dowiedziałam się trochę o nim, np. jest Krukonem na 5 roku, że lubi Quidditch(raczej każdy chłopak ma na ten temat fioła. Zresztą ja też), jego ulubionym przedmiotem jest trasmutacja i zaklęcia..
-Przepraszam cię na chwilę-i wyszedł do toalety. Wtedy podeszły do mnie dziewczyny, które wcześniej gawędziły.
-Wygląda na fajnego chłopaka!-powiedziała Lily. Jesica wyglądała na trochę obrażoną. Czyżby się pokłóciły?
-Będziemy na ciebie czekać w Trzech Miotłach do czwartej. Później idziemy do zamku, więc jeśli spotkanie się przedłuży do wiesz gdzie nas szukać-uśmiechnęła się i wyszły. Tom za chwilę wrócił i dalej rozmawiałyśmy. Był naprawdę fajny i dobrze mi się z nim rozmawiało. Nawet nie wiem kiedy przeleciały te dwie godzinki.
-Słuchaj naprawdę cię przepraszam, ale muszę już wracać do zamku.-zrobił kwaśną minę- Filch wczoraj mnie złapał jak chodziłem...jak on to powiedział? a już wiem ,,chodziłem po godzinach" po korytarzu i dał mi szlaban. Więc jeśli nie chce dostać następnego to muszę się zbierać. Idziesz już do zamku?-zapytał. Było dopiero 14 więc dziewczyny na mnie jeszcze czekają.
-Szkoda. Niestety nie pójdę z tobą, bo umówiłam się z przyjaciółkami w Trzech Miotłach-odpowiedziałam.
-Odprowadzę cię, bo to przecież po drodze.-i poszliśmy. Szkoda że to taka krótka droga bo było super
-No to ...cześć-powiedziałam i już chciałam otworzyć drzwi, gdy złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj chwilę-uśmiechnął się. Uch...ma piękny uśmiech.-Co powiesz na spacer jutro po błoniach o 15?-zapytał. Byłam w siódmym niebie, bo myślałam, że mi tego już nigdy nie zaproponuje.
-Z wielką chęcią- i nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale pocałowałam go w policzek(musiałam stanąć na palcach, bo był wyższy)!!! Potem szybko weszłam do pubu. Dalej było pełno ludzi. Chyba połowa z Hogwartu. W końcu ich zobaczyłam. Siedzieli w kącie przy jednym ze stolików. Jesica wyglądała jakby była najszczęśliwszą osobą pod słońcem i rozmawiała z Remusem. Za to Lily była jej całkowitym przeciwieństwem. Siedziała naburmuszona i znudzona na przeciwko Rogacza i Łapy. James coś tam do niej nawijał, a Syriusz siedział rozglądając się do o koła. Dziewczyny siedzące bliżej strasznie próbowały zwócić jego uwagę na siebie. Dosiadłam się do nich.
-O! Nareszcie jesteś! I jak było? opowiadaj.-rzuciła się od razu na mnie Lily. Położyłam bukiecik na stole i poszłam zamówić sobie piwo kremowe.
-Lily czy możemy porozmawiać o tym PÓŹNIEJ?-zapytałam gdy wróciłam. Nie chciałam rozmawiać o nim przy Huncwotach.
-To chociaż powiedz jak się nazywa.-spojrzała na mnie błagalnie. Westchnęłam i powiedziałam:
-Tom Fregro.-do rozmowy włączyła się Jesica.
-Lily gdybyś nie mówiła ciągle o tym twoim Pa..-nagle spojrzała na Jamesa i zmieniła końcówkę zdania-...to powiedziałabym ci o nim. Znam go i uważam, że jest bardzo fajny.-powiedziała.
-Ja też go znam i taki święty nie jest. Niezły z niego laluś i w dodatku jest ścigającym Krukonów-powiedział Syriusz. Zatkało mnie. Przyszły najgorsze myśli. Czyżby chciał się ze mną spotkać tylko dlatego żeby wyciągnąć ze mnie informacje o naszej taktyce albo coś takiego?
-Liluś powiedz co znaczy to ,,ten twój"? Czy ty masz ...chłopaka?-zapytał James.
-Po pierwsze nie Liluś, a po drugie nawet jeśli to co?-rzuciła się Ruda i jak zwykle zaczęli się kłócić. Ona od paru dni chodzi z takim Patryckiem. Zamyśliłam się. Myślałam o Tomie. Nie, on jest fajny, nawet bardzo fajny. Popijałam piwo kremowe i myślałam o jutrzejszym spotkaniu.
-Dorcas, Jesica idziecie? Bo ja już dłużej z tym debilem nie wytrzymam!-ostatnie zdanie wykrzyczała. Nagle zrobiła się cicho. Czy mi się wydaje czy wszyscy tę scenę oglądali z zapartym tchem? Jesica i Remus szybko wyszli gdzieś razem.
-Jednak co rude to wredne!- powiedział James. Wkurzył mnie tym tekstem. Lily szybko wyszła, a ja pobiegłam za nią. Biedna płakała.
-Dorcas, dlaczego on mi to robi?-zapytała
-Lily nie przejmuj się nim-próbowałam ją pocieszyć-przez takiego palanta nie warto płakać!
Po chwili się uspokoiła, wytarła łzy i zapytała się o spotkanie z Tomem. Szłyśmy i jej wszystko opowiedziałam. Gdy skończyłam zapadła cisza. Po chwili coś mi wpadło do głowy.
-Lily pamiętasz to co mi powiedziała ta Bronit? To o blondynie o niebieskich oczach?
-A on ma niebieskie oczy?
-Tak-podczas rozmowy z nim spojrzałam mu w oczy. Ma PIĘKNE niebieskie oczy
-Nie, to na pewno nie prawda. Przecież ona jest starą oszustką.
Mam nadzieje, że jest tak jak mówi Lily. Zresztą jutro się z nim spotkam i zobaczę. Myślę, że ma dobre intencje...nie on na pewno ma dobre intencje...przecież jest super...
W tym dniu radosnym, oczekiwanym,
gdzie gasną spory, goją się rany,
życzę Wam zdrowia, życzę miłości,
niech mały Jezus w sercach zagości,
szczerości duszy, zapachu ciasta,
przyjaźni, która jak miłość wzrasta,
kochanej twarzy, co rano budzi,
i wokół pełno życzliwych ludzi.
No i Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Dorcas
PS.Przepraszam, że notki tak długo nie ma. Jest już na wykończeniu i mam nadzieje, że w ciągu paru najbliższych dni ją dodam. Jeszcze raz bardzo was przepraszam!
Na początku bardzo przepraszam, że tak długo mnie nie było. No ale wiecie...1 gimnazjum. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, więcej nauki... No ale nie jest tak źle jak myślała Więc już was nie będę zanudzać tylko z góry przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do notki:
18 października(piątek)
Uch! Wreście znalazłam chwilę, aby coś napisać. Chociaż i tak jestem wykończona. Właśnie wróciłam ze strasznie wyczerpującego treningu. Syriusz i James byli tak ucieszeni, że się z nami pogodzili, że zaczęli się wygłupiać na treningu. Mark (kapitan) bardzo się na nich zdenerwował więc za kare trening był dłuższy i o wiele bardziej wyczerpujący.
Tak, tak dzisiaj pogodziliśmy się z 2/4 Huncwotami. W tamten poniedziałek, gdy ich wypuściłyśmy byli na nas obrażeni. Wszyscy... no oprócz Remusa. On jak gdyby nigdy nic podszedł do Jesici i razem poszli na zajęcia. Popołudniu Łapa, Rogacz i Glizdogon stali się pośmiewiskiem całej szkoły. Po prostu gdy odczarowali szate z koloru różowego z tyłu został napis ,,WOLĘ MĘŻCZYZN!". Był on niewidzoczny dla nich więc o nim nie wiedzieli. Jak się później okazało Remus znał to zaklęcie więc odczarował swoją szatę nie mówiąc o tym reszcie(ale z niego przyjaciel) Od tamtej pory musieli znosić rózne docinki, a większość dziewczyn chodziło zapłakane. Oczywiście my im tego nie powiedziałyśmy
Oni jednak dowiedzieli się o tym od kogoś innego. A mianowicie na drugi dzień do Jamesa podeszła jakaś zapłakana drugoklasistka i powiedziała(a była tego świadkiem):
-James czy ty naprawdę wolisz mężczyzn? Evans była tylko przykrywką? My nie mamy u ciebie szans?-James dość zdenerwowany zapytał o co chodzi(był przy tym także Syriusz), a ona zaczęła im wyjaśniać. Przeczuwając co zaras się stanie szybko poszłam do PW i spotkałam tam Lilke i Jesice. Nie pomyliłam się, bo gdy tylko usiadłam usłyszałam rozgniewany głos Jamesa:
-Evans! Burska! Medasow! Co wy sobie myślicie?-tak prawdę mówiąc widziałam ich poraz pierwszy tak zdenerwowanych.
-A co? Wy możecie robić kawały to my też-powiedziałam wstając
-No właśnie. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie-powiedziała Lilka...eee...o co chodzi?
-Lily a o co chodzi?-zapytałam
-No to takie mugolskie przysłowie-widząc nasze miny dopowiedziała- no... zresztą nie ważne.-James i Syriusz obrażeni poszli do swojego dormitorium. No i dobrze przynajmniej nie musieliśmy znosić ich docinków wtedy.
Oczywście Remus dość często znami przebywał(nawet nie przeszkadza mi jego towarzystwo), a Peter... no cóż... ogólnie nie był na nas obrażony, ale bardzo chciał zachować przyjażń z Łapą i Rogaczem więc był trochę tu trochę tam(ale częściej z nimi)
Biorąc pod uwagę to, że oni i ja jesteśmy w drużynie to sobotni trening nie należał do najprzyjemniejszych. James raczej zajmował się zniczem, ale i tak rzucał do mnie jakieś kąśliwe uwagi. Natomiast Syriusz... no cóż... jest na tej samej pozycji co ja więc to chyba jasne, że powinien ze mną współpracować!?! A on całkowicie mnie ignorował! Nie podawał mi kafla nic poprostu nic! Na szczęście Mark po jakimś czasie przemuwił mu do rozumu więc było trochę lepiej. Od tamtej pory Syriusz sprawiał wrażenie jakby chciał się pogodzić, ale James dalej był wściekły więc Łapa trzymał z nim. Przez kolejne kilka dni była tak samo. Chociaż Remus opowiedział nam, że Łapa ma już tego dość(czyli dobre odniosłam wrażenie), ale James jest niewzruszony(to jego rekort, na Lilke prawie nigdy nie był zły. To raczej na odwrót) Lecz tak od wczoraj tak jakby Rogacz się trochę przełamywał. Ale dzisiaj zdecydował się
Gdy siedziałam z dziewczynami w PW po zajęciach(do treningu miałam jeszcze godzinę) Syriusz i James usiedli na przeciwko
-Jeśli zamierzacie podokuczać to trafiliście pod zły adres-powiedziała do nich Ruda i wróciła do rozmowy ze mną. Ukradkiem zauważyłam, że spojrzeli się na siebie.
-No dobra dziewczyny-zaczął James- uznaliśmy, że źle się zachowaliśmy. Macie racje. Każdy może robić kawały.
-Jacy wy jesteście inteligentni! Wcześnie to zauważyliście.-powiedziałam z ironią, ale i tak o mało nie wybuchnęłam śmiechem(wiem, że jestem wredna)
-Zgoda?-zapytał cicho Syriusz. Spojrzałam na Jesice, a później na Lilke. Poprostu rozumiemy się bez słów, bo Ruda powiedziała dokładnie to o czym pomyślałam:
-Ale pod jednym warunkiem: przestaniecie robić nam kawały i...-przerwał jej James. Chyba nie chciał usłyszeć tej drugiej połowy umowy. I chyba domyślam się dlaczego. Pewnie chodziło o Snape"a
-Dobra nie będziemy wam dokuczać. Więc zgoda?
-No...tak-powiedziałam. James wyglądał jakby się o coś kłócił sam ze sobą.
-Lily a... umówisz się ze mną?- w końcu zapytał. Rudą trochę zatkało, ale odpowiedziała tak, że mnie też zatkało. No to znaczy powiedziała coś czego narmalnie mu by nie powiedziała.
-Na brodę Merlina James! Czy ty chodź raz mógłbyś przestać?-a swoją drogą to dawno nie słyszałam, aby James jej się o to pyta. No ale...chyba wszystko wraca do normy(oprócz odpowiedzi Lilki)
Później jeszcze gadaliśmy,ale trzeba było się zbierać na trening. No i właśnie... Łapa i Rogacz trochę za bardzo się wygłupiali i Mark bardzo się zdenerwował...no ale cóż takie włąśnie są skutki kłócenia i godzenia się z nimi... No ale jest coś co może mi poprawić humorek Do mojego spotkania z Nieznajomym zostały jeszcze tylko 2 tygodnie i 1 dzień! Wiem, wiem to strasznie długo, ale dobrze jest wiedzieć, że go w końcu spotkam. A nie bądź może przechodzić koło niego na korytarzu nie wiedząc o tym! Wczoraj napisałam mi list z dokładną godziną spotkania 12,00. W samo południe. Mam nadzieje, że będzie ładna pogoda bo nie chce siedzieć cały czas w tej hernaciarni...uch... chyba już kończe. Mam jeszcze zadanie z zielarstwa. Jak dobrze że jutro sobota...