14. Gdy cz�owiek zaczyna zanadto my�le�....- niekoniecznie na temat.
Przepraszam was okropnie. T� notk� namieszam troch�, bo w�a�ciwie nic nie wyja�ni�am, co mia�am w planach, tylko jeszcze bardziej pokr�ci�a. Ale czym by by�o �ycie bez utrudnie�? Czy� nie szar� i smutn� egzystencj�
Notk� dedykuj�: Aryii, za Eliz�, za jej liczne dedykacje i za wspania�e pomys�y. @nce, za cierpliwe czekanie. Ann-Britt, za motywuj�ce i wspieraj�ce komentarze.
Nota troszk� zamotana, bo pisana spontanicznie i bez wi�kszego my�lenia (jak to zwykle ja). Pozdrowionka.
- Umieram...
- Fajnie. Tylko nie nabrud� przy tym za bardzo.
C�, Jim zawsze wiedzia�, �e wsparcie przyjaci� jest w �yciu wa�ne i potrzebne. Jednak nigdy nie my�la�, �e ci przyjaciele b�d� udziela� go w tak okropny spos�b. Bywa. (Jim si� myli, Laurelin r�ce umywa^^)
A je�li chodzi o wsparcie Phila, powinien spodziewa� si� bardziej wyszukanych stwierdze�.
Przecie� wcale jeszcze nie nabrudzi�. Jeszcze.
Czu� si� �le, okropnie, etc.etc.
Powod�w by�o wiele. Pow�d zawsze si� znajdzie.
Pierwszym by� mecz ze �lizgonami, kt�ry oczywi�cie wygrali. Dzi�ki temu, �e z�apa� znicza przed Morissonem. Wygrali dwudziestopunktow� przewag�.
Potem by�o huczne �wi�towanie. Pami�ta� tylko tyle, �e przesadzi� z kremowym. A nie wiedzia�, �e w og�le si� da.
Jeszcze przed tym okropny eliksir, kt�ry piel�gniarka kaza�a mu wypi� bo pa�karz �lizgon�w trafi� go t�uczkiem w kostk� i bardzo chc�cy porani�.
Na szcz�cie r�ka Kas mia�a si� coraz lepiej i ju� nied�ugo mia�a wr�ci� na swoj� pozycj� w dru�ynie.
Du�ymi krokami zbli�a�y si� �wi�ta.
Nawet Lucy stawa�a si� milsza.
Tak wi�c, przynajmniej to zapowiada�o si� �adnie, pi�knie i cacy, gdyby nie jeden ma�y szczeg�lik.
A w�a�ciwie wi�kszy szczeg�, kt�ry nie dawa� mu spokoju.
Z Isleen nie rozmawia� od pami�tnego dnia w Pokoju �ycze�. W og�le ma�o ze sob� rozmawiali. Dziewczyna by�a raczej skryta, nie wyszczeg�lnia�a si� z t�umu, stara�a si� trzyma� na uboczu. Obserwowa�a.
Intrygowa�o to Jima, kt�ry zawsze by� i lubi� by� w centrum uwagi.
Teoretycznie mieli sobie pomaga�.
Praktycznie rzecz mia�a si� nieco inaczej.
***
- Co tu robisz, ch�opcze? – powiedzia� ca�kiem �ysy staruszek, o ciemnej karnacji ubrany w niezwykle ra��c� czerwon� tunik�.
Przez g�ow� Jamesa przewin�o si� kilka my�li jednocze�nie.
„On mnie widzi...”-
- Ch�opcze? - staruszek ponowi� pytanie. - Tylko nie m�w, �e Oni ci� przys�ali. Powiedzia�em ju� chyba, �e w �adn� wojn� nie dam si� wpl�ta�. Ich bitwy mnie nie obchodz�!
- Ale ja tutaj przypadkiem....- zdo�a� wykrztusi�. Wyraz twarzy staruszka, kt�ry w czasie wypowiadanych s��w rozz�o�ci� si� nieco, natychmiast st�a�.
- Jak to przypadkiem? - zapyta�.
- Usn��em...
- I co? Obudzi�e� si� tutaj? Nie roz�mieszaj mnie. - jego rozm�wca nie wydawa� si� przekonany.
- Kiedy naprawd�! - krzykn�� dobitniej, pierwszy szok min��.
Staruszek spojrza� na niego kpi�co.
- Kt�ry ci� przys�a�? Czy�by wielcy Magowie Kamelotu nie mogli sobie poradzi� z jednym ma�ym potworkiem?
- Magowie czego? - spyta�, ta nazwa mu co� przypomina�a.
Cz�owiek w czerwonej szacie przyjrza� mu si� uwa�niej. Chyba spostrzeg�, �e Jim nic nie wie.
- M�w szybko jak si� tutaj znalaz�e�.
Opowiedzia�...
***
Listopad
Czasami jest tak, �e dziwi nas nawet istnienie kropel wody, li�ci na drzewach, ciep�a s�o�ca.
Czasami nawet tego nie zauwa�amy. Bierzemy za pewnik, bo przecie� jest oczywiste.
Tylko co� czego jeszcze nie do�wiadczyli�my, wiemy �e gdzie� tam istnieje nas nurtuje.
Jest swoistym rodzajem magii, a przynajmniej my tak to odczuwamy.
To co widzia� James w swoich snach dzi�ki temu, �e Isleen wpisa�a je do jego historii, by�o dla niego z pewno�ci� magiczne. A przecie� by� czarodziejem, z magia obznajomiony by� od dziecka. Nie dziwi� go widok ludzi machaj�cych r�d�kami czy te� stworze�, o kt�rych mugole nawet nie �nili.
Ale czy magia to rzucanie zakl��, warzenie eliksir�w i dziwne stworzenia o nieznanej genezie?
Te�, ale nie tylko.
Miejsca, w kt�rych bywa� duchem z pewno�ci� by�y magiczne, dzi�ki swemu pi�knu, z�o�ono�ci i istotach, kt�re je zamieszkiwa�y, a kt�re dopiero mia� pozna�.
Znudzony spojrza� na krople deszczu sp�ywaj�ce po szybie w dormitorium. Przyjaciele gdzie� wybyli. Tylko Phil raz po raz wpada� do pokoju po przybory, kt�rych zapomnia� z roztargnienia.
Na niego r�wnie� jesienna pogoda nie dzia�a�a zbyt dobrze. Ale mia� r�wnie� swoje powody.
Niedawno ojciec przys�a� mu list, z kt�rego dowiedzia� si� o planowym przyje�dzie jakiego� nieznanego kuzyna. Syna siostry jego ojca, kt�rej nie zna�. Podobno kiedy� uciek�a z domu.
I zbli�a�a si� rocznica. Rocznica �mierci jego matki.
Nawet Kas nie tryska�a swoim zwyk�ym optymizmem.
Z rozmy�la� wyrwa�o go skrzypni�cie z rozmachem otwieranych drzwi. Nie spojrza� nawet kto wszed�.
Kilka sekund p�niej zirytowane chrz�kni�cie nalega�o wr�cz na jego uwag�.
W drzwiach sta� Max �widruj�cy go wzrokiem i najwyra�niej nie zadowolony z tego co widzi.
- Czego? - spyta� niezbyt grzecznie.
- Nie m�wi si� czego, tylko „Prosz�”
Prosz� mi nie przeszkadza�. - warkn��. „Czy niekt�rzy ludzi nie rozumiej�, �e s� nie mile widziani?”
- Taki mi�y to ja nie jestem. - „Wida� najwyra�niej.”
- Id� podenerwowa� Lucy. -b�kn��.
- Niestety ta zacna dziewanna, kt�rej s�awetne imi� wypowiedzia�e�, o nieszcz�sny gburze – powiedzia� Max, (swoj� drog� sk�d on zna taki j�zyk?) - zabiera�a si� do r�koczyn�w. - doko�czy� niezbyt �piewnie.
„To id� si� wypcha� do tapicera.”*
By�em, ale pluszu im zabrak�o. A by�by ze mnie taki fajny misiek. - zripostowa� Max.
James mrukn�� co� po nosem.
- We� stary, zwlecz to cielsko z tapczanu i zr�b co� tw�rczego. Bo sczezn� jak tu stoj�. - i mia� rozwi�zanie zagadki, Max czyta� ksi��ki, kt�re podbiera� Lucy. - A Hogwart zginie w ogniu i wodzie.
- Czyli szykuje nam si� ma�a apokalipsa. Cudnie.
- Ja ci� nie pojmuj� jeszcze wczoraj wszystko by�o cud, mi�d i kremowe, a dzi� jakby ci� jasny piorun strzeli� i si� nie odzywasz. Czy�by jaka� choroba utajona? A mo�e to rodzinne? To by t�umaczy�o dlaczego Lucy...
- Du�o gadasz.
Wiem, ale przeszkadza ci to?
- Hmm... czasami. - powiedzia� i parskn�� �miechem. Domys�y jakie snu� jego kolega by�y zadziwiaj�ce.
No wreszcie jaka� pozytywna oznaka �ycia. Post�p. A pami�taj, post�p to przysz�o��! - wyg�osi� rzeczowo.
- A przysz�o�� to my, czyli jeste�my post�powi! - krzykn��, zrywaj�c si� z pozycji le��cej.
- Ha! Zawsze wiedzia�em, �e co� we mnie jest! Nawet je�li twoja kuzyneczka wmawia�a mi jaki to pusty jestem. - Jim ostatnimi czasy zauwa�y�, �e co druga wypowied� Maxa nawi�zywa�a w dziwny spos�b do Lucy. - Zbieraj si�! Wychodzimy. - powiedzia�, odwracaj�c si�.
James z nieprzeniknionym wyrazem twarzy uda� si� w �lad za kumplem. ]
W Pokoju Wsp�lnym zasta� jak zwykle okupuj�cych kanap� Elliota, Kasandr� i Willie, znajom� i dalek� rodzin� Archer' �wny. Wszyscy w do�� osobliwych humorach starali si� dotrzymywa� sobie towarzystwa.
EJ i Willie dyskutowali na temat rozgrywek quiditcha. Kas stara�a im si� przys�uchiwa�, ale po jej minie nie mo�na by�o wywnioskowa�, �e niewiele zarejestrowa�a. Wyra�nie co� j� trapi�o.
Lucy wraz z Philem przebywa�a w bibliotece, zajmowali si� sprawami wy�szymi czy jak kto woli nauk�.
Od pewnego czasu wzi�a sobie za punkt honoru dotrzymywanie mu towarzystwa. On przynajmniej stara� si� utrzymywa� kontakt ze �wiatem zewn�trznym. Kas by�a markotna i nienaturalnie milcz�ca.
- Czo�em ludzie! - krzykn�� Max, pakuj�c si� na kanap� mi�dzy Elliota i Will. Delikatno�� nie by�a jego mocn� stron�.
- Przecie� niedawno tu by�e�, nie by�o potrzeby si� wita�. - powiedzia�a Willie, odsuwaj�c si� by zrobi� mu miejsce.
- By�a Wilhelmino! Jimmy do nas wr�ci�. - odpowiedzia� jej blondyn.
- Jako� nie s�ysza�am, �eby gdzie� si� wybiera�, wi�c i sk�d mia� wr�ci�. - burkn�a, krzywi�c si� na d�wi�k swego pe�nego imienia.
- Ze �wi�tyni swego ducha, niewiasto. Z czelu�ci duszy, g��bin �wiadomo�ci, najmroczniej...
- Dobra, dobra. Zmie� dilera Max. Bo ci si� co� pomiesza�o w tej pr�ni. - tu EJ popuka� go po g��wce.
Max spojrza� na niego z wyrzutem, po czym klepn�� przyjacielsko w rami�.
- A ty za�atw sobie w ko�cu porz�dn� literatur�, bo tw�j j�zyk pozostawia wiele do �yczenia.
- A nie m�wi�em. - skwitowa� tylko Elliot.
Czw�rka Gryfon�w roze�mia�a si�. Kasandra jakby nie zauwa�a�a tego co si� wok� niej dzieje.
James stan�� naprzeciw miejsca, w kt�rym siedzia�a.
- Hej! Rozchmurz si� ma�a! - zagadn�� weso�o.
Ma�a wsta�a i spojrza�a na niego z g�ry. Cie� smutnego u�miechu przemkn�� przez jej drobn� twarz, prawie zostawiaj�c na niej �lad. Westchn�a tylko.
Wiecie, �e w Hogwarcie ma zamieszka� kilka nowych duch�w? - spyta�a Willie znajomych.
Zdziwieni popatrzyli po sobie pytaj�co.
- Kiedy wraca�am z obiadu natkn�am si� na Prawie Bezg�owego Nicka, �pieszy� si� i tylko napomkn��, �e b�dziemy mieli go�ci kt�rzy zabawi� u nas mo�e ze sto lat. Wi�c go�cie na pewno nie mogli by� �ywi.
- To chod�my si� z nimi przywita�! - krzykn�� rozentuzjazmowany Max.
- B�d� dopiero jutro, a hogwarckie duchy wyprawiaj� na ich cze�� przyj�cie.
-A to kto ci powiedzia�? - spyta� EJ.
-Gruby mnich.
- Ty, to umiesz rozmawia� ze zmar�ymi. - parskn�� blondyn, wyszczerzaj�c si� zabawnie do Will.
Umie si� to i owo. - powiedzia�a, pokazuj�c mu j�zyk.
Gdzie� z ty�u s�ycha� by�o zbli�aj�cych si� Lucy i Phila. Kas zamar�a na chwilk�, a potem wsta�a o�wiadczaj�c, �e idzie si� przewietrzy�.
O ma�o co nie przewr�ci�a si� oddalaj�c w p�dzie. Ruchy mia�a do�� nieskoordynowane przez gips na r�ce.
James niewiele my�l�c pop�dzi� za ni�. Przecie� musia� co� zrobi�, jako� j� pocieszy�. Tak jak dzisiaj w do�� nietypowy spos�b Max pom�g� jemu.
Zmierzaj�c przez s�abo o�wietlone korytarze, maj�c za kompana tylko miarowy stukot deszczu i cie� pod��aj�cej przed nim dziewczyny, stara� si� nad��y�. Nad��y� za wszystkim co si� w jego �yciu dzieje. Tyle zawirowa� i niedokonanych wybor�w. I l�k, l�k przed nieuniknionym.
Kto� kiedy� powiedzia�, �e „Bez ryzyka nie ma zabawy”. Zwykle si� tego trzyma�, ale teraz poczu�, �e chce czego� wi�cej ni� tylko kr�tkich chwil �miechu i �ycia sp�dzonego na ci�g�ej hulance.
W niespe�na dziesi�� minut znalaz� si� przy wrotach g��wnych Hogwartu.
Kas wybieg�a na deszcz i zawieruch�. Poszed� za ni�. Nie oddali�a si� daleko. Siedzia�a tylko na najni�szym stopniu schod�w w skulonej postawie.
Podszed� do niej.
- Lepiej chod� bo si� przezi�bisz. Chyba nie chcesz chorowa� gdy koniec semestru blisko. A potem jeszcze �wi�ta... - powiedzia�, podaj�c jej r�k� aby wsta�a.
-�wi�ta, Jim? - po raz pierwszy dzi� us�ysza� od niej co� wi�cej ni� tylko cichy pomruk. - �wi�ta ju� nigdy nie b�d� takie same.
-T�sknisz za ni�. - bardziej stwierdzi� ni� spyta�.
Spojrza�a na niego mru��c oczy przed kroplami deszczu.
- Cholernie i najgorsze jest to, �e ja ju� jej prawie nie pami�tam. Tylko zarys le��cej postaci i nic wi�cej.
To za ma�o Jim, za ma�o. Ona nie powinna tak... odej��. - Kas pu�ci�y wszystkie hamulce, rozleg� si� tylko g�o�ny, spazmatyczny szloch. James ukl�kn�� przy niej i obj�� j� ramieniem, natychmiast si� w nie wtuli�a. Pozwoli� si� jej wyp�aka�, a kiedy ucich�a, pocieszy� j�.
- Nie p�acz ju� male�ka. Masz jeszcze Phila, Cacpra i Micki. I Lucy, Willie, EJ'a, Maxa i mnie! To chyba spora gromadka, co nie ma�a?
- Dzi�kuje. - szepn�a.
Zapewne nigdy jeszcze nie rozmawiali ze sob� tak szczerze jak w tej chwili. Po prostu jak ludzie sobie bliscy.
kamagra forum opinie
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra jelly</a>
kamagra 100mg tablets for sale uk
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a>
kamagra store in ny
kamagra oral jelly for sale in usa illegally
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra</a>
kamagra 100mg oral jelly amazon
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a>
kamagra oral jelly 100mg for sale
kamagra oral jelly side effects
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra online</a>
erfahrungsbericht kamagra oral jelly wirkung
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a>
effectiveness of cialis vs viagra vs levitra vs kamagra
kamagra 100mg tablets uk to united states http://kamagrabax.com/ - kamagra oral jelly user reviews <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a> kamagra 100mg chewable
kamagra oral jelly how to use
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra jelly</a>
ajanta kamagra 100 chewable tablet
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra oral jelly</a>
kamagra 100mg generic viagra for sale
kamagra oral jelly how to use http://kamagrabax.com/ - kamagra 100mg oral jelly price in india <a href="http://kamagrabax.com/">buy kamagra</a> kamagra oral jelly for sale in usa