- Jak tu okropnie nudno! – pomy�la�am, a po chwili zorientowa�am si�, �e te s�owa wypowiedzia�am na g�os.
- Podzielam Twoje zdanie, lovely. – odezwa� si� mi�kki, sympatyczny g�os tu� obok mnie. Podnios�am wzrok. Ups! Z jakiego filmu on si� urwa�? Obok mnie siedzia� wysoki, niewiarygodnie �wietnie wygl�daj�cy ch�opak, kt�ry bardzo przypomina� m�odsze wydanie kapitana Jacka Sparrowa. (musia�am go do niego por�wna�!) Nasze spojrzenia zatopi�y si� w sobie na jedn�, magiczn� chwil�. Oderwa�am wzrok, czerwieni�c si� pod wzrokiem sobowt�ra Sparrowa. Obejrza�am si� pospiesznie na tego bajecznego ch�opaka. Po co do mnie si� przysiad�.
- Jak masz na imi�? – M�wi� ze �miesznym akcentem. Francuskim? Zachichota�am g�upio, ale zrobi�o mi si� mi�o, �e w tym t�umie znalaz� si� kto�, kto ze mn� porozmawia. Kto�, kto nie udawa� najwi�kszego i najwspanialszego, tylko by� po prostu zwyk�ym cz�owiekiem (tzn. czarodziejem :d) Taki kto� zas�ugiwa� na kolejne spojrzenie. Ukradkiem przyjrza�am mu si� troch� baczniej. By� wy�szy ode mnie mo�e o g�owie, mia� ciemnoblond w�osy, czarne oczy, l�ni�ce jak oliwki, i w�sk� br�dk�.
- Joanne, a ty?
- Gerard.
- Brzmi jak po francusku.
- To jest po francusku!
- Ach!
- Jestem Francuzem.
Znowu ach. Co innego mog�a powiedzie� dziewczyna?
- Do kt�rej chodzisz klasy? – spyta�am
- W tym roku zdaj� SUMY, chodz� do pi�tej klasy.
- A dlaczego do mnie si� przysiad�e�? – zapyta�am prosto z mostu.
- Je�eli Ci to przeszkadza, to mog� sobie p�j��…
Stop! Z�e pytanie, wracamy!
- Eee.. nie o to mi chodzi�o, nie wiem dlaczego taki ch�opak jak ty, podszed� do takiego kogo� jak ja?
- Teraz ja nie rozumiem Twojego pytania, dlaczego tak o sobie m�wisz?
- Tak jako�… przepraszam za moje zachowanie, dzisiaj nie jest mi do weso�o.
- A to, dlaczego, za nudne przyj�cie?
- Dok�adnie!
- To chod� rozerw� Ci� – wsta�, i zaraz po tym teatralnie ukl�kn�� przede mn� i zapyta� – czy zaszczycisz mnie o pani swoim ta�cem?
Zachichota�am, lecz zaraz po tym wsta�am i uk�oni�am si� dzi�kuj�c i przyjmuj�c propozycj�. Z�apa� mnie za r�k� i ruszyli�my na �rodek sali. Obie r�ce za�o�y�am mu na barki, oplataj�c szyj�, on za� po�o�y� mi r�ce na biodrach. Dzieli�y nas tylko milimetry. Ba�am si� tego napi�cia. Nie by�am znowu na takie co� gotowa, ale taka okazja zdarza si� rzadko, wi�c chyba nie marnujmy czasu? Mo�e Gerard oka�e si� wspania�y? I znowu oddam komu� swoje serce, kto wie? Ponownie spojrza�am w jego ciemne oczy, wydawa�y si� by� szcz�liwe. Ch�opak by� naprawd� przystojny, i chyba si� mu podobam. Ta�czyli�my jeszcze minut�.
- Mo�e wyjdziemy na dw�r? – zaproponowa� - Duszno tu troch�, a ja ju� powoli nie mog� oddycha�.
- Ok.
Wyszli�my na dw�r, ogarn�o nas ch�odne powietrze. Oczyszczenie dla duszy! Jakie to przyjemne, i na dodatek wspania�y ch�opak trzyma� mnie za r�k�. Szybko mu j� wyrwa�am.
- Co� nie tak? Nie zrobi�em Ci czego�?
- Nie… to nie Twoja wina. Ostatnie mia�am tak jakby za�amanie, bo m�j niedosz�y ch�opak mnie skrzywdzi�. Po prostu jeszcze si� do tego nie przyzwyczai�am, potrzeba mi czasu. Nie chce tak nag�ej zmiany.
- Acha, rozumiem. Mog�aby� powiedzie� od razu pohamowa�bym si�.
- Nic nie szkodzi. – przez kilka minut nie odzywali�my si� do siebie, praktycznie nie mieli�my o czym rozmawia�. Jednak po chwili Gerard podni�s� r�k� i wskaza� na �awk� na b�oniach. Skin�am g�ow�, co oznacza�o, �e zgadzam si� aby�my tam usiedli.
- Spotkamy si� jeszcze kiedy�? – zapyta� niespodziewanie, co w gruncie rzeczy wywo�a�o u mnie lekki u�miech.
- Dlaczego nie, ostatnio przyda�oby mi si� wsparcie, a ch�tnie pozna�abym kogo� tak mi�ego, jak ty.
- Dzi�ki.
- A mo�e opowiesz mi cos o sobie?
- No dobra, nazywam si� Gerard Poussin (czyt. Pus�). Jestem na piatym roku, chodz� do Ravenclaw. Gram na pozycji �cigaj�cego w szolnej dru�ynie Qiudditcha.
- grasz w Qiudditcha? Och ju� jeste� cudowny!
Roze�mia� si�, co brzmia�o supers�odko.
- Ponownie dzi�kuj�. No to wracaj�c do opisu. To jestem, tak jak to nazwa�a�, cudowny, nieziemski, superextra, �wietny, ambitny, bezkonfliktowy, charyzmatyczny, ciep�y, cierpliwy, delikatny, dowcipny, dzielny, dziki, figlarny, g�uptasek, inteligentny, kochaj�cy, lojalny, mi�y, nami�tny, odpowiedzialny, oryginalny, otwarty, pewny siebie, przyjacielski, romantyczny, s�odziutki, stanowczy, �mia�y, tajemniczy, towarzyski, tw�rczy, uczciwi, uprzejmy, uwa�ny, wra�liwy, wygadany, wyluzowany, zabawny, zakr�cony, ��dny przyg�d i przedewszystkim ca�u�ny!
Pozwoli�am na wypowiedzenie mu wszystkich cech, i na pewno poniekt�re zmy�li�
- B�d� musia�a kiedy� sprawdzi� jak dobrze ca�u�ny. – odrzek�am z u�miechem. Oczy mu si� zaszkli�y, mo�e naprawd� mu si� podobam? Niebezpiecznie przybli�y� swoj� twarz do mojej, dziel�ca nas odleg�o�� coraz bardziej si� zmniejsza�a, gdy nagle ja zas�oni�am jego usta swoj� r�k�.
- Pos�uchaj, ja naprawd� nie mam ochoty, musz� troch� och�on��. Prosz�, zrozum mnie.
- Przepraszam, nie chcia�em.
- Ty wcale nie zawini�e�, rozumiem Ci� bardzo dobrze.
Chcia�am jeszcze raz spojrze� w jego oczy, ale nie mog�am, nie patrzy� na mnie.
- Porozmawiamy jeszcze o czym�? – zapyta�am. Wzruszy� tylko ramionami.
- Wiesz, ja ju� chyba id� do dormitorium, jestem straaasznie zm�czona. – wypowiedzia�am, przypominaj�c sobie nagle o mojej wizycie w bibliotece. Jednak nie chcia�am odchodzi� od Gerarda.
- Ja te�, idziemy spa�! – wsta� i bior�c mnie pod r�k� weszli�my ponownie na sal�. Po�egnali�my si�, da� mi ca�usa w policzek i odszed�. Obieca�, �e napisze mi wiadomo�� o naszym jutrzejszym spotkaniu.
Przemkn�am si� do drzwi. Nim opu�ci�am sal�, zerkn�am jeszcze na p�misek z rachat�ukum. Wygl�da na to, �e nikt nie tkn�� egzotycznego specja�u. Wr�ci�am do dormitorium. By�o ko�o p�nocy, a Julii jeszcze nie by�o. A um�wi�y�my si� na godzin� granicz�c� mi�dzy dwoma dniami. Dziwne, �e jej nie ma, bardzo dziwne. Przebra�am si� w codzienne rzeczy i ruszy�am ku bibliotece. Wesz�am do �rodka i biblioteka, tak jak si� spodziewa�am, ton�a w mroku. Mia�am dziwne przeczucie, �e bibliotekarka mo�e tu by�.
Pierwszym d�wi�kiem, kt�ry us�ysza�am, by�o ciche tykanie zegara. Jak powolne, rytmiczne bicie serca. Odpr�y�am si�. Os�aniaj�c d�oni� lamp�, �eby blask nie wydosta� si� przez okno,
omiot�am snopem �wiat�a ca�� sal�. Ksi��ki na p�kach zasrebrzy�y si� mgli�cie, jak zjawy. G��wne schody wiod�y w g�rn� stref� ciemno�ci, ale skierowa�am kroki w lewy korytarz, mijaj�c �pi�ce portrety. Skrada�am si� dalej przez obstawiony rega�ami korytarz, nie bacz�c na inne portrety.
Dotar�am wreszcie do rega�u, na kt�rym po�o�y�am pust� ksi�g�.
Ale gdzie ta ksi��ka?
Zdawa�o mi si�, �e dok�adnie pami�tam, gdzie j� schowa�am – mi�dzy dwa tomy, kt�re nachyli�y si� teraz ku sobie. Rozdziela�a ja szpara cienia. Wsun�am palce w szczelin�. Pusta.
Walcz�c z panik�, omiot�am snopem �wiat�a pod�og�, lecz i tam ksi��ki nie by�o.
Przegryz�am warg�. Przecie� nie mog�a tak pr�dko znikn��!
Zdesperowana, przeci�gn�am palcami po grzbietach ksi�g na p�ce, szepc�c: „Johann Fust”, niczym mantr�, kt�ra mia�a przywo�a� ksi��k� z powrotem… Bez rezultatu. Ksi��ki nie by�o ani na p�ce, ani na pod�odze. Biblioteka strzeg�a swojego sekretu.
Nagle jaka� ksi��ka spad�a na ziemi� z rega�u przy g��wnym wej�ciu, a echo roznios�o si� po ca�ej bibliotece.
Zamar�am. Kto� tam by�.
Instynktownie zgasi�am lamp� i skuli�am si� mi�dzy rega�ami. Ciemno�� mnie otoczy�a, wciska�a mi si� w oczy i pod �ebra. Ledwo oddycha�am.
Nas�uchiwa�am czujnie, z sercem w gardle.
Czeka�am na odg�os czyich� krok�w, na szelest oddechu… lecz nie s�ysza�am nic. Tylko straszliw�, druzgocz�c� cisz�. Sekundy wlok�y si� niemi�osiernie.
Wreszcie, nie mog�c ju� d�u�ej znie�� napi�cia, za�wieci�am ponownie lamp�, os�aniaj�c ciasno d�oni�, tak �e �wieci�a mu krwawo przez palce. Przy takim nik�ym blasku rozejrza�am si� doko�a. Jak okiem si�gn�� ponura czer�.
Ostro�nie wysun�am si� z kryj�wki. Wzd�u� �cian ci�gn�y si� ksi��ki, milcz�ce i niewzruszone.
Drobnymi kroczkami posuwa�am si� ku wyj�ciu. Z korytarza szed� przeci�g; dreszcz przebieg� mi po plecach.
Dotar�am wreszcie do g��wnego hallu. Wytrzeszczaj�c oczy, pr�bowa�am przenikn�� ciemno��.
Przystan�am, pod w�zkiem le�a�a jaka� ksi��ka. Musia�a spa�� z rega�u.
Podkrad�am si� do niej, ale zaraz prze�y�am rozczarowanie: to by� jaki� nudny podr�cznik, a nie Johann Fust.
Schyli�am si�, �eby podnie�� ksi��k� i po�o�y� na w�zku – i omal nie skona�am z przera�enia. Zza ramy w�zka l�ni�y dwa metaliczne zielone kr�gi. Odskoczy�am jak oparzona.
Niemal natychmiast, z westchnieniem ulgi, u�wiadomi�am sobie, co to takiego.
Pani Norris!
- Tego tylko brakowa�o! – szepn�am. – A psik! Tobie tu nie wolno wchodzi�! Jak si� … - urwa�am nagle i rozejrza�am si� wko�o. – Jak si� tu dosta�a�? – doko�czy�am.
G��wne drzwi by�y zamkni�te. Ani �ywej duszy.
Szepcz�c : „kici, kici”, podesz�am do kota, chc�c go wybawi� z kryj�wki (czy to mo�liwe, �e kot w�lizgn�� si� za mn� niepostrze�enie? Oby tylko nie zjawi� si� tu Filch.) – jednak pani Morris wymkn�a mi si� zwinni i prychaj�c, jakby kto� dar� zas�on�, da� susa na g�r�.
- No to pi�knie – podsumowa�am, wiedz�c, �e Pani Pince b�dzie w�ciek�a, �e kot zosta� na noc w bibliotece.
Gniewnie mamrocz�c, pogna�am za nim po szerokich marmurowych schodach.
Stare, wolno stoj�ce rega�y, dzieli�y galeri� na wiele g��bokich, mrocznych nisz. Wygl�da�o to jak procesja wielkich, zakapturzonych mnich�w.
Zapu�ci�am si� w g��wne przej�cie, tropi�c kotk�. Pod�oga skrzypia�a pod moimi butami. Omiot�am rega� snopem lampy, wydobywaj�c z mroku setki bladych niczym duchy tom�w, przykutych do pulpit�w grubymi �a�cuchami. ( Tu zaczyna�a si� strefa zakazana.) Inne ksi�gi le�a�y na piankowych poduszkach, rozpostarte jak wielkie �my. Tasiemki z ci�arkami, niczym sznury korali, przytrzymywa�y otwarte stronnice.
Kierowa�am �wiat�o latarki w ka�dy k�t i pod ka�dy pulpit – na pr�no.
- Wy�a�, g�upi kocie – szepn�am zniecierpliwiona. – Nie mam czasu!
Czu�am, jak sekundy b�yskawicznie uciekaj�.
Jest!
Pani Morris przycupn�a za wielk� komod� w najdalszym k�cie Sali, pod gigantycznym portretem brodacza o karc�cym spojrzeniu. Upier�cienione palce starca zaciska�y si� na sk�rzanej oprawie ksi�gi.
- Dobry kotek, no, wy�a�! – wabi�am kota, nachylaj�c si�, �eby go z�apa�.
Musn�am przy tym ramieniem rega� i omal nie str�ci�am ksi��ki.
Kot by� zrazu nieufny, ale zawiedziony moim przymilnym tonem, ale pozwoli� mi si� zbli�y� – wtedy capn�am go za futro na karku. Oburzony kot miaukn�� przera�liwie.
Staraj�c si� nie wypu�ci� z r�k ani latarki, ani rozjuszonego kota, szybko zmierza�am z powrotem ku schodom.
- Nie marud�! – skarci�am pani� Morris. – Nie ma powodu do…
Nagle kot wpi� si� pazurami w moj� r�k� i odskoczy�am jak na spr�ynie, zakre�laj�c �uk w powietrzu. Ledwo hamuj�c �zy, patrzy�am jak kocur mi�kko l�duje na czterech �apach obok szklanej gabloty, daje susa za schod�w i… wypada na dw�r przez otwarte drzwi.
Serce mi zamar�o. Czu�am ch�odny pr�d powietrza, kt�ry snu� si� po bibliotece, opl�tuj�c mi nogi. Drzwi by�y otwarte na o�cie�.
______
My�l�, �e ta nota si� podoba, d�ugo nad ni� pracowa�am, g��wnie nad opisami. Wy te� si� postarajcie i napiszcie dluuuga�ne komentarze!
W zwi�zku z tym, �e da�am dwie notki, w bardzo kr�tkim czasie, musz� notk� da� dopiero za dwa tygodnie. my�l�, �e mnie zrobumiecie, pa! ;*
I quite like cooking <a href=" http://www.simondixon.org/about/ ">abilify 10 mg bipolar</a> primary, acute, chronic, and preventive care among patients of all ages and develop
I quite like cooking <a href=" http://www.simondixon.org/about/ ">abilify 10 mg bipolar</a> primary, acute, chronic, and preventive care among patients of all ages and develop
What do you like doing in your spare time? <a href=" http://www.mibisunset.com/office/curriculum ">aldactone buy</a> DMAE (dimethylaminoethinol) magnesium dicitratem vitamin K topically
What do you like doing in your spare time? <a href=" http://www.mibisunset.com/office/curriculum ">aldactone buy</a> DMAE (dimethylaminoethinol) magnesium dicitratem vitamin K topically
I'm originally from Dublin but now live in Edinburgh <a href=" http://svffoundation.org/approach/ ">purchase hydrochlorothiazide online</a> Any brand of test strip used to test glucose in the blood. 600 strips every 100 days (testing up to 6 times per day)
I'm originally from Dublin but now live in Edinburgh <a href=" http://svffoundation.org/approach/ ">purchase hydrochlorothiazide online</a> Any brand of test strip used to test glucose in the blood. 600 strips every 100 days (testing up to 6 times per day)
Just over two years <a href=" http://www.redplanetmusic.ch/accueil/ ">buying diflucan online</a> travel to Kenya by United States citizens dated December 28, 2010 and the Public
Just over two years <a href=" http://www.redplanetmusic.ch/accueil/ ">buying diflucan online</a> travel to Kenya by United States citizens dated December 28, 2010 and the Public
I'm unemployed <a href=" http://canadastop20.com/index.php/featured/ ">buy synthroid</a> certification must be maintained through completion of the PharmD program. Generally, CPR
I'm unemployed <a href=" http://canadastop20.com/index.php/featured/ ">buy synthroid</a> certification must be maintained through completion of the PharmD program. Generally, CPR
Do you play any instruments? <a href=" http://milfamily.org/flyer/ ">buying doxycycline online</a> work, different styles of teaching and leadership, and a different organizational
Do you play any instruments? <a href=" http://milfamily.org/flyer/ ">buying doxycycline online</a> work, different styles of teaching and leadership, and a different organizational