"Pamiętnik Marty Pears " Pamiętnikiem opiekuje się Margot
Cz�� 2. Dodała Marta Pears
Sobota, 09 Sierpnia, 2008, 08:10
Zosta�am sama. Mieszkanie wylecia�o mi z g�owy. Spacerowym krokiem ruszy�am w stron� ulicy Herrlinga, z kt�rej mia�am kawa�ek do domu. Wiedzia�am, �e Hermiona czeka na mnie z obiadem, na sz�st� umawia�a si� cz�sto do fryzjera (w soboty zazwyczaj jada�a obiady z Ronem u jego rodzic�w w ich posiad�o�ci o nazwie Nora i zale�a�o jej na szczeg�lnie �adnym wygl�dzie).
Czasami je�dzili�my z nimi, Harry i ja, ale nie czu�am si� tam dobrze mimo wielkiej serdeczno�ci, jak� mi okazywano. Wola�am zosta� w pustym mieszkaniu i zje�� na szybko przygotowany omlet czy zwyk�� kanapk� a potem pracowa� do p�na, cho� Hermiona by�a temu bardzo przeciwna. Jej zdaniem, cierpia�am na pracoholizm i od�ywia�am si� w karygodny spos�b. Mo�e to dziwne, lecz lubi�am to jej zrz�dzenie, lubi�am, kiedy si� o mnie troszczy�a nawet w tak niemi�y dla ucha spos�b.
Mia�am nawyk do szybkiego chodzenia, niezale�nie od tego, czy spieszy�am si� gdzie�, czy te� nie, dlatego te� ju� po dziesi�ciu minutach widzia�am z daleka jasnobr�zowy p�ot i ��te �ciany domu przy Gotta Howna 34. Poczu�am si� zdecydowanie lepiej, wiedz�c, �e zaraz znajd� si� w gronie przyjaci�. Chcia�am wypyta� Hermion� o ten tajemniczy pow�d, dla kt�rego Draco odrzuci�by prac� w Ministerstwie, zaproponowan� mu przez ojca, chocia� jako pracownik Departamentu Wsp�pracy Magicznej nie musia�a mie� o tym bladego poj�cia; pr�dzej informacji udzieli�by mi Harry, kt�ry by� w tym samym Departamencie, w kt�rym mia� pracowa� Draco, ale nie chcia�am mu t�umaczy�, czemu chc� tyle wiedzie� o kim�, z kim nie mia�am kontaktu od kilku lat.
-Cze��!
-Cze��! Wchod�, wchod�, tylko uwa�aj na pod�og� w przedpokoju, jest �lisko, przed chwil� my�am.- odpar� mi radosny g�os Hermiony. Ona sama za�, ubrana w kus� rud� sukienk� i przepasana jasnozielonym fartuszkiem, wysz�a z kuchni, dzier��c w d�oni wielk� warz�chew.
-Co ci jest, Marta?- podesz�a bli�ej, patrz�c na mnie z niepokojem. Musia�am chyba by� bardzo blada albo rozpalona, nie wiem. –Masz gor�czk�? Jeste� jaka� taka… dziwna.
-Nie, nie… tylko boli mnie g�owa, wszystko okay. – uspokoi�am j�, zdejmuj�c p�aszcz i odk�adaj�c torb�.- Ju� myj� r�ce i id� na obiad, czy�by� ugotowa�a moj� ulubion� warzywn�?- doda�am, pragn�c zmieni� temat i uwolni� si� od jej uwa�nego spojrzenia. Spojrza�a na mnie po raz ostatni i przytakn�a.
-Tak, zgad�a�. Dosta�am pyszne marchewki od pani Weasley!- zawo�a�a, gdy wr�ci�a do kuchni, podczas gdy ja przesz�am do �azienki. – Dla ciebie przys�a�a te s�odkie jab�ka, pami�ta�a, �e ostatnio bardzo je chwali�a�!- doda�a i �ciszy�a g�os, widz�c, �e jestem ju� ko�o niej. Energicznie pomiesza�a w garnku a woln� d�oni� wskaza�a pi�kny, owalny, wiklinowy kosz pe�en rumianych jab�ek z b�yszcz�ca sk�rk�. –Wszystkie s� dla ciebie, mo�esz wzi�� je od razu na g�r�, bo na konfitury mamy oddzieln� skrzynk�. Siadaj, ju� ci nalewam. Du�o g�stego?
-Mhm.- odpar�am, zajmuj�c ulubione miejsce na wy�lizganej, starej drewnianej �awie od �cian�. -Fred przyjecha� dzisiaj?
-Tak, mama… to znaczy pani Weasley przys�a�a go dzisiaj, bo jutro maj� wielkie sprz�tanie po mini remoncie salonu. Prosz�, tu �y�ka, jedz. Smacznego!- poda�a mi talerz oraz sztuciec i usiad�a naprzeciwko mnie. –Jak by�o w pracy?
-Dzi�ki, dobrze. Przed�u�y�a mi si� ostatnia rozprawa a potem zagada�am si� z Juli� Bones.
-Widzia�am j� ostatnio, wygl�da kwitn�co jak na jej wiek.- roze�mia�a si�.- Nie do wiary, przecie� ona ma pod sze��dziesi�tk� a chwilami wygl�da na m�odsz� od ciebie!
-No, bez przesady!- roze�mia�am si� tak�e i wr�ci�am do jedzenia.- Ona twierdzi, �e to zas�uga tego, jak si� czuje. Poza tym, ma si� z czego cieszy�, podobno jej c�rka, Denise, awansowa�a w tej swojej Belgii i odwiedzi j� na Gwiazdk�.
-Denise jest w Belgii?- zdziwi�a si� Hermiona i poda�a mi sok z je�yn. –Zaraz na�o�� ci drugie danie. Denise w Belgii? My�la�am, �e Ella tam jest.
-Ella pracuje w Edynburgu, a Denise uczy si� i pracuje w Belgii, zawsze je mylisz.- u�miechn�am si�, wypi�am sok i pozwoli�am na�o�y� sobie odrobin� ry�u z sur�wkami.
-Czekaj, p�ki pami�tam, to jutro nie jedziecie do Nory?- przypomnia�o mi si�.
-Nie, m�wi�am ci przecie�, �e w Norze jest sprz�tanie po remoncie, ale jutro spotykamy si� z Laur� i Gregiem w ich nowym domu nad t� ich now� hiszpa�sk� restauracj�. Kupi�am w prezencie wino, mo�e by�? –pokaza�a mi butelk�.
-Dobre, czerwone. –oceni�am butelk� jednym spojrzeniem i doda�am.- Nic nie pami�tam, by�am przekonana, �e wybierasz si� do swojej przysz�ej te�ciowej.
-Przesta�.- zachichota�a Hermiona, rumieni�c si� lekko. – Ron nic nie wie, ale jeste�my zaproszeni na ca�y przysz�y weekend tam, do nich… pan Weasley mnie uwielbia, ci�gle by ze mn� rozmawia� o kluczach, faksach i spinaczach. Jest zafascynowany tym wszystkim bardziej, ni� wydaje si� jego �onie, on nawet nie zauwa�y, �e wejd� do ich rodziny, jak twierdzi Ginny. Wiesz co powiedzia�, kiedy Ron oznajmi�, �e si� zar�czyli�my? Powiedzia�: „Bardzo �adnie, moi drodzy, gratuluj�… cholera jasna, George, podaj mi �rubokr�t, bo zaraz mi si�dzie!”
U�miechn�am si� lekko. Pan Weasley by� nieszkodliwym, niezmiernie sympatycznym dziwakiem. Molly Weasley, mama Rona, nie by�a taka.
Potrafi�a by� bardzo surowa i nieprzyjemna, na og� jednak by�a niezwykle opieku�cza, troch� na spos�b Julii Bones. Rzadko si� wzrusza�a i kry�a uczucia, cho� by�a bardzo wra�liw� osob� i stara�a si� okazywa� swoj� mi�o�� bliskim jak najcz�ciej. My�l�, �e to w�a�nie po niej Ron mia� to przywi�zanie do rodziny i opieku�czo��.
Bardzo anga�owa�a si� w dzia�alno�� Zakonu, chocia� ba�a si� bardziej ni� ktokolwiek z nas, bo mia�a o tyle wi�cej do stracenia, ni� inni- niemal p� rodziny a teraz tak�e swoj� przysz�� synow�. Wszyscy czworo nale�eli�my do Zakonu Feniksa, ale nigdy o tym nie m�wi�o si� w domu, tylko w Kwaterze. Musieli�my si� mie� na baczno�ci, ostatnio ataki znowu si� nasili�y. Podobno moje wej�cie do Slytherinu te� by�o ukartowane przez z�e moce, ale ja w to nie wierz�.
-Dzi�kuj� bardzo, by�o pyszne.- zanios�am talerz i umy�am naczynia po sobie, chocia� Hermi broni�a mi dost�pu do tej pracy, jak mog�a. Beznadziejnie trzymaj�c �cierk� w d�oni i wycieraj�c machinalnie naczynia, kt�re umy�am, poucza�a:
-Nie powinna� tyle pracowa�, musisz odpocz��. Mo�e z nami pojedziesz na wie�? Weasleyowie bardzo by si� ucieszyli.
-Nie, dzi�kuj�. To twoi rodzice.- trzepn�am j� w rami�.- Poza tym… nie wiem, czy b�d� mog�a.
-Dlaczego ?Wyje�d�asz do rodzic�w, kto� jest chory? -zapyta�a, szybko ogarniaj�c kuchni� i parz�c nam herbat�. Ron i Harry wracali dzi� p�niej, mia�y�my dobr� godzin� relaksu. Przenios�y�my fili�anki do salonu i tam dopiero powiedzia�am o pomy�le z Ministerstwa.
-Nie chodzi o rodzic�w. Ministerstwo Magii chce wys�a� mnie do Szwecji na rok w ramach wymiany prawniczej.
Ma�o brakowa�o, a Hermiona upu�ci�aby sw�j spodeczek, ale na szcz�cie, uda�o jej si� opanowa� i zaraz rzuci�a si� mnie �ciska�.
-O Bo�e, to przecie� super, gratuluj�! Ju� si� na tobie poznali, rewelacja! I co, mia�aby� jecha� ju� za tydzie�?
-Nie, za tydzie� mia�abym by� przedstawiona radzie w Sztokholmie… a je�li zgodzi�abym si� na ten kontrakt, to zacz�abym pracowa� od nowego roku.
-Bardzo si� ciesz�, �e ci to proponuj�… wiesz, b�dziemy bardzo t�skni� za tob�, ale w ko�cu chyba kiedy� wr�cisz, prawda? No i to lepiej dla ciebie, je�li chodzi o…
Nie musia�a ko�czy�, domy�li�am si�, �e m�wi o Draconie.
-Podobno nie przyjmie pracy w Ministerstwie, tej, kt�r� mu proponuje ojciec w Departamencie Ochrony Tajno�ci Magii, wiesz co� o tym?- zmieni�am temat.
-Nie, ale zapytam Harry’ego, je�li chcesz. Hej, co ci jest?
-Hermiono… ja nie wiem, czy zdob�d� si� na taki krok… nie wiem, czy chc� tam jecha�.- wyjawi�am cicho, zwracaj�c na ni� wzrok. Jedno spojrzenie jej wystarczy�o, by poj�� pow�d mego rozdarcia. Przysun�a si� bli�ej mnie.
-To ze wzgl�du na niego nie chcesz za bardzo jecha�, tak?- raczej stwierdzi�a, ni� zapyta�a. -Wiesz… by�oby dobrze, gdyby� si� oderwa�a od tego, ale widz� , �e nie potrafisz… rozumiem ci�. Bardzo ci na nim zale�y, prawda?
-Ale jemu na mnie nie.-odsun�am si�, �eby si� nie rozklei� i powiedzia�am stanowczo: -To jest bez sensu. Musz� sobie u�wiadomi�, �e…
-Nie m�w tak, wiesz, �e ojciec go zmusi� do tego. Draco chcia� by� z tob� na zawsze.- przerwa�a mi.
-Nie wini� go za to, co si� sta�o… ja tylko nie chc�, �eby czu� si� zobowi�zany do czego� wzgl�dem mnie. Tak b�dzie lepiej dla nas obojga, zawsze znajdzie si� kto�, kto powie: ”przecie� ona jest szlam�”. Skoro mo�emy tego unikn��, nale�y tak post�pi�.
-Marta, a czy wy oboje tego chcecie?- zapyta�a, patrz�c na mnie powa�nie. –Nie widzieli�cie si� od… zaraz… pi�ciu lat? No w�a�nie. Draco si� zmieni�, widzia�am go wczoraj.
-Widzia�a� go?- �ciszy�am g�os. Hermiona pokiwa�a g�ow�.
-Min�li�my si� na Pok�tnej, ale nie rozmawia�am z nim. Szczerze m�wi�c, nie zwr�ci�abym na niego uwagi, dopiero w ostatniej chwili i w og�le, mia� taki dziwny wyraz twarzy.
-Co masz na my�li, m�wi�c „dziwny”?
-Sama nie wiem.- wzruszy�a ramionami.- Ale gdyby tak si� zastanowi�… gdybym nie wiedzia�a, �e wr�ci� ze Szkocji, pomy�la�abym, �e by� bardzo chory. Taki by� jaki�… wyszczupla� i mia� zm�czon� twarz, oczy. Nawet nie powiedzieli�my sobie „cze��” ani nic, spieszy� si� gdzie�.
Milcza�am, pr�buj�c opanowa� wzruszenie, d�awi�ce mnie w gardle.
-Na twoim miejscu spotka�abym si� z nim. – powiedzia�a po chwili, pij�c wolno herbat�, na co ja, oczywi�cie, zacz�am zaraz protestowa�. –Nie, daj mi sko�czy�. Draco na pewno chce si� z tob� zobaczy�, mo�e nawet nie wie, �e jeste� w Londynie… bo wy nie utrzymywali�cie kontakt�w na studiach, dobrze zrozumia�am?
Potrz�sn�am g�ow�.
-No wi�c w�a�nie.- doko�czy�a i powt�rzy�a stanowczo: – Powinni�cie si� spotka�.
-Hermiono, Terri Rockson ma wyj�� za Dracona, wiesz, kim ona jest! Nie wolno mi wtr�ca� si� w jego �ycie, jak niby mam si� z nim spotka�, wiedz�c to, co wiem teraz? Musz� nauczy� si� �y� z tym, �e…
-…�e m�czyzna, kt�ry ciebie kocha z wzajemno�ci�, zostanie m�em jakiej� idiotki z tytu�em hrabianki i pi�cioma tysi�cami galeon�w spadku po pradziadku, tak?- odstawi�a gwa�townie fili�ank�.- Marta, oboje bardzo si� kochacie i tylko decyzja Malfoy�w sprawi�a, �e musieli�cie si� rozsta�, ale gdyby�cie mogli sami o sobie zadecydowa�, zapewne ju� dawno byliby�cie ma��e�stwem, wiem, co m�wi�. Je�li teraz nie zdob�dziecie si� na krok, nie powiecie sobie prawdy, ju� nigdy �adne z was nie b�dzie szcz�liwe. Draco o�eni�by si� z Terri ale zawsze kocha�by tylko ciebie, a ty mo�esz zmieni� wszystko, byle by�cie tylko si� spotkali. Draco drugi raz nie pope�ni tego b��du, m�wi� ci. Wydoro�la� i zm�nia�, nabra� pewno�ci siebie. To nie jest facet, kt�ry jest pos�uszny swojej rodzinie. To kto�, kto wie, czego chce i nie pozwoli nikomu odebra� sobie tego.- urwa�a na chwil�. -Marta… powiem ci co�. Nie masz si� czym martwi�, bo na moje oko, to ma��e�stwo nie dojdzie do skutku. To znaczy, Terri z Draconem.- powiedzia�a nagle z moc�, obejmuj�c mnie.- Draco nie z�amie ani tobie ani sobie serca po raz kolejny. My�l�, �e po prostu rodzina mu co� nagada�a, �e masz kogo�, �eby trzyma� si� od ciebie z daleka. Mog� nawet powiedzie�, �e wiem to na pewno. Ta dziewczyna, co pracuje w s�siednim departamencie, wiesz, ta co zawsze wiezie dokumenty do podziemi, kiedy wracam z pracy, wie, �e si� przyja�nimy. Par� dni temu powiedzia�a do mnie co� takiego: „Podobno pani przyjaci�k�, t� prawniczk�, co� kiedy� ��czy�o z panem Malfoyem? Teraz pewnie ma si� z pyszna, panna Rockson jest wspania�� kobiet�, na pewno b�dzie umia�a go pocieszy� po rozstaniu z ni�. Kto to widzia�, �eby takiego m�czyzn� rzuci�a dla jakiego� sekretarza z Departamentu Ochrony Tajno�ci Magii…”. Powiedzia�am jej: „Lepiej nie rozpowiada�aby� g�upstw, Anne, Marta wcale nie rzuci�a Dracona dla nikogo.” My�la�am, �e sobie z palca to wyssa�a i nawet by�am zniesmaczona, ale zaraz co� mnie tkn�o i bardzo dobrze. Zapyta�am natychmiast: ”A kto ci takie plotki przekaza�?” a Anne na to: „No jak to, przecie� pan Malfoy do dzi� musi zatrudnia� specjalist�, �eby syna wyleczy�, bo chcia� si� zabi� podobno czy co�, nie pami�tam, no i sam tu opowiada� panu Knotowi, �e a� go z�o�� wzi�a, bo bardzo j� lubi�, t� pann� Pears, a� tu nagle si� dowiaduje, �e ona szast prast i sobie innego znalaz�a i podobno go nawet od pocz�tku zdradza�a z nim na boku, a ju� ten pan Rolleycoat od dawna mia� na ni� ch�tk�, bo to i zawsze j� odprowadzi� chcia�, i teczki pomaga� raz nosi�, a raz to nawet na obiad zaprosi� j� chcia� czy na kolacj�, po jakiej� bardzo udanej rozprawie, ale si� nie zgodzi�a. Dzi�ka Bogu, �e nie dosz�o do czego powa�niejszego, a nawet podobno syn ju� pier�cionek mia� przygotowany i…” Marta, co ci… - przerwa�a, patrz�c na mnie z przera�eniem, bo strasznie si� rozp�aka�am po jej ostatnich s�owach. Zacz�a si� rozgl�da� za chusteczk�, ale ja potrz�sn�am g�ow�, pr�buj�c si� uspokoi�. G�adz�c mnie po ramieniu, zacz�a mnie przeprasza�, wci�� patrz�c na mnie z boja�ni�: Oo Bo�e, przepraszam, ja naprawd�… Marta, no co ty, ja nie chcia�am, �eby� ty tak… prosz� ci�, no, przesta�, prosz� ci�, Martu�, nie p�acz tak, na Boga, uspok�j si�…
-Nic, nic Hermiono.- wykrztusi�am, wycieraj�c szybko oczy, ale i tak �zy ca�y czas sp�ywa�y mi po policzkach.- Co to za ludzie… �eby takie co�… to ja si� teraz nie dziwi�… �e on nawet si� nie odzywa ani nic… na pewno uwierzy�, na pewno… �ebym to ja wiedzia�a, �e takie rzeczy si� o mnie m�wi na mie�cie… Bo�e!- wsta�am gwa�townie z kanapy, za�amuj�c r�ce i szlochaj�c. Pu�ci�y mi nerwy. –Nienawidz� tego �ycia, nienawidz�!
Zanim Hermiona zd��y�a co� powiedzie�, wybieg�am z salonu i uda�am si� na g�r�, w biegu prawie zbijaj�c z n�g Rona, kt�ry zd��y� dopiero co wej�� do domu. Zamkn�am g�o�no drzwi a potem, zanosz�c si� od p�aczu, rzuci�am si� na ��ko i wydoby�am spod poduszki niedu�e zdj�cie, kt�re pstrykn�� nam kolega Dracona na zako�czenie si�dmej klasy. Ch�opak i dziewczyna na nim byli weseli, roze�miani i bardzo szcz�liwi. On obejmowa� j�, ca�� swoj� postaw� m�wi�c „kocham ci�” a ona przytula�a si� do niego, figlarnie patrz�c na aparat a jednocze�nie czuj�c, jak bije drogie jej serce pod czarn�, pi�kn�, b�yszcz�c� szat�. Czy wiedzieli wtedy, �e to ostatnie ich wsp�lne chwile?
-Nie.- powiedzia�am sama do siebie i odwr�ci�am zdj�cie wierzchem do do�u. Wtuli�am twarz w poduszk�, �eby zimna tkanina ukoi�a mnie, ale �ka�am jeszcze d�ugo, a� niepostrze�enie zasn�am.
Obudzi�am si� oko�o sz�stej po po�udniu. W pokoju by�o ciemniej, zachodz�ce s�o�ce, wpadaj�ce przez firanki, zapali�o na dywanie jasnoczerwon� plam�. Jeszcze chwil� le�a�am, nas�uchuj�c odg�os�w z do�u ale wygl�da�o na to, �e wszyscy odpoczywaj�. A nie, Hermiona rozmawia�a bardzo cicho z Ronem, chyba siedzieli w kuchni, nad kt�r� mam pokoik.
Przewr�ci�am si� na plecy i zamkn�am mocno oczy. G�owa pulsowa�a mi od b�lu, powinnam wypi� troch� eliksiru lauticynowego, ale nie chcia�am robi� k�opotu Hermionie. M�j zapas si� sko�czy�, mog�am w drodze powrotnej zahaczy� o aptek�, to rzut kamieniem od Ministerstwa, rzecz jasna, nie pomy�la�am.
Po d�u�szej chwili postanowi�am wsta� i zej�� na d�. Hermiona i Ron na pewno si� zaniepokoili moim wybuchem. Nie dziwi�am im si�, stara�am si� nie p�aka� zbyt cz�sto, ale dzi� po prostu czara si� przela�a. Czu�am, �e straci�am w �yciu co� cennego; co gorsza, straci�am nieodwracalnie. Problem polega� na tym, �e nie potrafi�am przej�� nad tym do porz�dku dziennego.
No nic, pomy�la�am, lepiej zej��, pogada� troch� z nimi, mo�e sp�dzimy razem mi�y wiecz�r, p�jdziemy gdzie�, rozerw� si� troch�. Z t� my�l�, ale niezbyt poprawionym humorem, zesz�am na d�.
Mia�am racj�. Wszyscy siedzieli w kuchni. Hermiona obiera�a kiwi a Ron kroi� pomidory za� Harry miesza� twaro�ek ze szczypiorkiem i doprawia� co chwil� sol� b�d� pieprzem. Jednocze�nie ca�a tr�jka rozmawia�a cicho. W chwili, gdy wesz�am, umilkli z zaskoczeniem, kt�re szybko pokryli u�miechami i �artami.
-Masz wyczucie czasu, za chwil� b�d� grzanki!- ucieszy� si� Ron, zerkaj�c na piekarnik, w kt�rym de facto z�oci�y si� kromki pe�noziarnistego pieczywa. –Hermi, ju� mog� wyj��?
-Daj im jeszcze dwie minuty. Harry, b�d� tak dobry i podaj Marcie kubek, zaparzy�am jej tam melis�, trzeba j� tylko podgrza�. Ja nie mog�, mam brudne r�ce. – u�miechn�a si� przepraszaj�co, demonstruj�c d�onie. – Robimy sa�atk� owocow�, w misce s� ju� jab�ka i maliny, najlepsze, jakie dosta�am.
-Prosz�.- Harry poda� mi kubek, a Ron przesun�� si�, robi�c mi miejsce pod �cian�.
Po kwadransie byli�my ju� w trakcie kolacji, w kt�rej przygotowaniu pomog�am niewiele, ale chocia� co�. Hermiona pozwoli�a mi ozdobi� kilka grzanek pi�rkami papryki oraz plasterkami pomidor�w i kiszonych og�rk�w, kt�re trzyma�a tylko na specjalne okazje. W dodatku wpad�am na dodanie migda��w w marynacie pomara�czowej do sa�atki i okaza�o si�, i� by� to strza� w przys�owiow� dziesi�tk�. Zar�wno Ron jak i Harry, o dziwo , nie mogli si� nachwali�.
-Sa�atka by�a naprawd� rewelacyjna, a grzanki rozp�ywa�y si� w ustach.- mrukn�� Ron, przytulaj�c si� do Hermiony, kiedy przenie�li�my si� na taras, bo wiecz�r by� bardzo ciep�y. Harry siedzia� w k�ciku i dyskretnie poziewywa�.
-Mia�a� �wietny pomys� z tymi migda�ami.-pochwali� po chwili, kiedy Hermiona zaj�a si� jak�� wa�n� rozmow� z Ronaldem.
-Dzi�ki.- odpowiedzia�am, u�miechaj�c si� uprzejmie.
Milczeli�my chwil�. Nagle Harry zaproponowa�:
-Mo�e przejdziemy si� troch�? Jest bardzo ciep�o… a Ron i Hermiona mieliby dla siebie troch� czasu… mogliby�my porozmawia�.
Przyznam szczerze, �e jego propozycja wprawi�a mnie w lekkie zdumienie, ale z tego zdumienia zgodzi�am si�. Mia�am ochot� na spacer, zazwyczaj przechadzka, cho�by i kr�tka, pomaga�a mi na r�ne niepowodzenia a na b�l g�owy dzia�a�a koj�co.
-To chod�my.
Podnie�li�my si� i zeszli�my na �cie�k�, m�wi�c og�lnikowo przyjacio�om, �e idziemy na spacer. Hermiona i Ron niezbyt zmartwili si� znikni�ciem dw�jki wsp�lokator�w; odnios�am wra�enie, �e chyba nawet cieszy�o ich to. C�, m�oda para…
Poszli�my. Harry nie zabra� mnie na spacer do centrum, gdzie o tej porze pewnie powoli zaczynali si� schodzi� miejscowi oraz tury�ci ;zamiast tego, poszli�my w stron� przedmie�cia, bli�ej pleneru. D�u�sz� chwil� milczeli�my, ale w ko�cu Harry rozpocz�� rozmow�.
-Podobno wyje�d�asz na rok do Szwecji?
-Ministerstwo Magii zg�osi�o moj� kandydatur� do mi�dzynarodowej wymiany prawniczej. Knot chce mnie przedstawi� Radzie w Sztokholmie w przysz�ym tygodniu, co nie oznacza, �e przyjm� t� ofert�.- odpowiedzia�am oboj�tnie. -Hermiona ci o tym powiedzia�a?
-Nie. Dowiedzia�em si� o tym w pracy, od Dracona.
Zatrzyma�am si� po�rodku �cie�ki dla rowerzyst�w. Niewiele brakowa�o, �eby jaki� amator wjecha� na mnie. Strasznie mnie skl�� ale nie przej�am si� tym zbytnio- machinalnie wr�ci�am na swoj� cz�� drogi i zwr�ci�am si� do Harry’ego:
-Widzia�e� si� z Draconem? Pi�knie! Wszyscy bez przerwy widujecie si� z Draconem, ale jako� nikt nie kwapi si�, by mi o tym powiedzie�!- podnios�am g�os sama nie wiem czemu. Harry odpowiedzia� mi jednak spokojnie:
-Draco prosi� mnie o to, �ebym nic ci nie m�wi�.
Patrzy�am na niego, przetrawiaj�c w milczeniu to, co us�ysza�am. Z trudem okie�zna�am budz�ce si� we mnie k��bowisko uczu� i pokiwa�am g�ow� na znak, �e przyj�am do wiadomo�ci. Widz�c, �e si� uspokoi�am i �e nie mam zamiaru dalej na niego krzycze�, Harry kontynuowa�:
-Przyszed� tam z ojcem, zdaje si�, �e Lucjusz za�atwi� mu jak�� fuch� jeszcze przed jego przyjazdem, ale Draco jej nie przyj��. W�a�nie wszed� do kierownika, kiedy wychodzi�em z nowym zleceniem. Nawet si� ze mn� nie przywita�, tylko poprosi�, �ebym na niego poczeka�. Skoczyli�my na szybk� kaw�, cho� mia�em du�o roboty i praktycznie zawraca� mi g�ow�, ale wida� by�o, �e chodzi mu o co� wa�nego, wi�c si� zgodzi�em. Ju� po pierwszym �yku i pierwszych pytaniach o pogod� zorientowa�em si�, �e chodzi mu na pewno o ciebie i mia�em racj�. W pewnym momencie, gdzie� mi�dzy zdaniem o lenistwie szkockich urz�d�w a o pracy w Ministerstwie Magii, powiedzia�: „Co u Marty? S�ysza�em, �e wyje�d�a do Szwecji na wymian� prawnicz�.” Nie wiedzia�em nic o tym, ale pomy�la�em sobie, �e mo�e zapomnia�a� nam o tym powiedzie�, wi�c przytakn��em i powiedzia�em, �e wszystko u ciebie w porz�dku. Na to on siedzi chwil�, patrzy w jaki� nieistniej�cy punkt i m�wi: „Pozdr�w j� bardzo ciep�o ode mnie i z�� jej gratulacje w moim imieniu… powiedz te�, �e �ycz� jej du�o szcz�cia z Rolleycoatem.” No to obieca�em, �e przeka��. Prawd� m�wi�c, chcia�em mu jako� pom�c, ale nie mia�em poj�cia, co zrobi�, co powiedzie�. Zdo�owa� go chyba ten Rolleycoat, nawiasem m�wi�c, nawet chcia�em mu powiedzie�, �e nie jeste� z nim, �e to on tylko si� narzuca, ale czu�em, �e nie powinienem, czy co�. Musia� zreszt� ju� i��, znasz jego ojca, nie wiedzia�, �e si� spotkali�my, Draco wykorzysta� fakt, �e Lucjusz wpad� na pogaw�dk� do Knota. Ju� by� na progu sto��wki, kiedy nagle odwr�ci� si�, uchwyci� mnie spojrzeniem i zawo�a�: „To na sta�e ta wymiana, na rok, no nie?” a ja w tym momencie zobaczy�em w g�owie ten napis: MI�DZYNARODOWA WYMIANA PRAWNICZA, wiesz, te takie og�oszenia, co wsz�dzie wisz� w Ministerstwie i skojarzy�em, �e tam by�o co� napisane o dwunastomiesi�cznych kontraktach wi�c odkrzykn��em: „Tak, chyba tak!” a on tylko kiwn�� g�ow� i poszed� sobie.
W dalszym ci�gu stali�my na chodniku. Odwr�ci�am g�ow�, �eby Harry nie zobaczy� �ez w moich oczach.
Wszystko wskazywa�o na to, �e Draco unika� spotkania ze mn�, ale zasi�ga� informacji o mnie u ludzi, kt�rzy byli blisko mnie. Wstrzymywa�y go plotki o moim rzekomym romansie z sekretarzem Rolleycoatem i najwyra�niej te� wiedzia� o mojej kandydaturze na wymian� i chcia� si� dowiedzie�, czy wezm� w tym udzia�.
Harry obserwowa� mnie spod oka. Wypada�o mi co� powiedzie�, wi�c tylko zdoby�am si� na kilka s��w, staraj�c si� ukry� dr�enie g�osu:
-Dzi�kuj�, �e mi tym opowiedzia�e�, Harry. Nie s�dzi�am… �e do tego dojdzie, �e b�d� musia�a si� dowiadywa� o nim od kogo�… �e nie b�dziemy mogli nic z tym zrobi�. No ale skoro podobno jestem zwi�zana z jakim� sekretarzem…
-Wiem, �e to plotka i wiem te�, �e Draco nigdy nie pomy�la�by, �e mo�esz go… hm… w pewien spos�b zdradzi� z kim innym, dlatego te� jego zachowanie wydaje mi si� zgo�a dziwne.
-Harry, to przez jego rodzin�, doskonale ich znasz. Celowo tak go tumani�, co chcieli, sta�o si�- Draco uwierzy� w to, �e zwi�za�am si� z kim� innym wi�c ma drog� otwart� do ma��e�stwa z Terri Rockson, co strasznie ucieszy ich rodzic�w. W ten spos�b rodzina wyperswadowa�a mu jakiekolwiek plany co do mnie, Hermiona mi m�wi�a, �e Lucjusz sam o tym m�wi� do�� g�o�no publicznie w Ministerstwie. Nie do��, �e szlama, to jeszcze go zdradzi�a… Draco musia�by by� g�upi, �eby nadal chcie� zwi�za� si� z kim� takim jak ja.- doda�am i urwa�am, bo g�os zacz�� mnie zawodzi�.
-Marta, pos�uchaj jeszcze raz: Draco kocha� ci� i kocha nadal, dlatego te� nigdy nie uwierzy�by w to, �e ty, odwzajemniaj�ca jego uczucia, potrafi�aby� nagle zacz�� kr�ci� z kim� innym, przepraszam za trywialno��, ale na jego miejscu walczy�bym o ciebie.
Dr�enie g�osu nasili�o si�, ponadto czu�am, �e jeszcze par� takich zda�, a �ez ju� nie powstrzymam, wi�c tylko pokiwa�am g�ow� i ruszy�am w stron� przeciwn�. Zaczyna�o m�y�.
-Marta, nie przejmuj si�… je�li on czego� wkr�tce nie zrobi, by si� do ciebie zbli�y�, b�dzie to oznacza�o, �e jest g�upcem, a za takiego mimo wszystko go nie mia�em nigdy. –Harry dogoni� mnie i poklepa� z otuch� po �opatce.
-Wy nienawidzili�cie si� od zawsze, prawda?- mimo woli u�miechn�am si� s�abo.- Wieczna rywalizacja i nienawi��…
-Ale teraz ju� traktuj� go lepiej, zauwa�y�a�? To znaczy wiesz, on po prostu zachowywa� si� wrednie w szkole, traktowa� Hermion� jak jak�� �cierk� od pod�ogi, zaplamion� czym� wyj�tkowo brudnym a my z Ronem, naturalnie, nie puszczali�my mu tego p�azem; wielekro� ko�czy�o si� to zabawnymi sytuacjami, raz bardzo nieprzyjemn�, bo Ron wymiotowa� przez kilka godzin �limakami, ale cz�sto te� ko�czy�o si� na �amaniu zasad regulaminu szkolnego; niemniej mieli�my szcz�cie, bo nad nami czuwa�a Hermiona.
-Mnie te� na pocz�tku traktowa� jak szlam�… ale p�niej mu to przesz�o.
-Tak, tylko �e ty go oczarowa�a� praktycznie po jakich� nie wiem ilu, paru tygodniach…? A nas nie lubi� od pocz�tku, ty przecie� dosz�a� do nas w pi�tej klasie. Dobrze pami�tam, �e na samym wst�pie mia�a� znakomity kontakt ze Snapem a �lizgoni troch� ci nie dawali �y� ze wzgl�du na to, �e przyja�ni�a� si� z nami. Z drugiej strony, gdyby nie my, mia�aby� totalnie na pie�ku z nimi…
-Znalaz�am kilka fajnych dziewczyn, szkoda, �e teraz ju� nie utrzymujemy kontaktu, ale by�y niew�tpliwie �wietnym kumpelkami. A przecie� to wy potem nie dali�cie mi �y�, jak sytuacja si� odwr�ci�a, Harry, zw�aszcza ty i mo�e Ron, bo Hermiona pozosta�a moj� przyjaci�k� na zawsze.
Harry przystan�� na chwil� pod akacj�. Patrzy� na mnie z zastanowieniem i jakby �alem o to stwierdzenie; c�, prawd� m�wi�c, ja te� nie wiedzia�am, dlaczego tak nagle to wyci�gn�am, to chyba z tej ca�ej idiotycznej udr�ki.
-Przep…- zacz�am, ale Harry by� szybszy i powiedzia� swoj� kwesti� nim ja zd��y�am doko�czy� s�owo:
-Dziwne tylko �e teraz, skoro tak bardzo si� przyja�nisz z nimi, mieszkasz jednak z nami, z twoimi „dr�czycielami”, nazwijmy to tak. A gdzie ci wspaniali �lizgoni, kole�anki i koledzy? A wreszcie, gdzie jest Draco? Zawsze go broni�a� przed nami a teraz co, zabrak�o ci argument�w, tak? To on ci� zostawi�, nie, daj mi sko�czy�… zachowa� si� jak szczeniak, nie potrafi� postawi� si� ojcu w rzekomo najwa�niejszej dla niego sprawie a ty nadal masz wypaczone poj�cie o nim, nadal chcesz go broni�? Wi�c pos�uchaj, on zawsze by� taki sam… zawsze! Mo�e dla ciebie troch� si� zmieni� a zreszt� nie wiem, mo�e tylko udawa�, �eby zdoby� twoje zaufanie, tylko ty tego oczywi�cie nie widzisz!
Stali�my tak, Harry najwyra�niej w�ciek�y a ja niebywale zaskoczona jego wybuchem. Zaraz jednak wr�ci�am do siebie.
-Nie wa� si� tak o nim m�wi�, tylko dlatego �e nie pozna�e� go tak dobrze jak ja a mo�e nawet wcale!
-Nie no, to jest szczery absurd!- za�mia� si� g�ucho, machaj�c r�koma.- Ile lat go znasz, h�? Przysz�a� do Hogwartu w pi�tej klasie i my�lisz, �e Draco taki by� przez te pi�� lat wstecz? Je�li tak, to si� grubo mylisz.- spojrza� na mnie z w�ciek�o�ci�, a szcz�ki mu zadygota�y. -Uwa�asz, �e pozna�a� go przez te trzy lata przez to, �e chodzi�a� z nim, tak? No wi�c wiedz, mo�e to przez regularne ca�owanie i ob�ciskiwanie si� z facetem poznaje si� jego charakter dok�adniej, ale ja mia�em niejedn� okazj� do poznania jego prawdziwego charakteru jeszcze pi�� lat przed tob�!
-Zamknij si�.- warkn�am.- To co m�wisz, jest g�upie, wiesz?! Draco by� dla mnie nie tylko kim�, kogo kocha�am, by� przede wszystkim dla mnie przyjacielem nie bez wad! Poza tym, to nie ty by�e� z nim w jednym domu a przez to fakt, �e zna�e� go z najgorszej strony pi�� lat d�u�ej ode mnie, nie ma dla mnie �adnego znaczenia. �adnego!- obr�ci�am si� na pi�cie i ruszy�am szybko ulic�, ale zaraz dogoni�y mnie jego s�owa:
-Masz racj�, ale Draco jest taki jak jego ojciec i nic tego nie zmieni! Skutk�w do�wiadczasz na sobie, zreszt�, r�b jak chcesz!
-�wietnie!- odwr�ci�am si� i podesz�am kilka krok�w bli�ej niego. Teraz buzowa�y we mnie wszystkie uczucia, popl�tane i zmieszane, gniew z rozpacz�, �al z oburzeniem. – �wietnie! Tylko wiesz co? Powiem ci co�, Harry: ka�dy ma prawo do b��du. Niekt�rzy jednak nie umiej� si� do niego przyzna� a ty za wszelk� cen� boisz si� przyzna� przed samym sob�, �e twoja nienawi�� do niego jest ju� tylko poz�, niczym wi�cej! Powiem ci jeszcze co�. Zazdro�cisz jemu i mnie, bo mo�e teraz nie jeste�my razem, ale oboje kochamy si� i pr�bujemy przetrwa� mimo przeszk�d a tobie nie wychodzi z �adn� dziewczyn�, ty wci�� pami�tasz o Cho Chang, cho� wysz�a za m�� i jest matk�!
M�j wybuch sprawi�, �e Harry zmieni� si� na twarzy. Zblad�, ale zaraz uni�s� wy�ej g�ow�.
-Mylisz si�,- powiedzia� ch�odno, przez zaci�ni�te z�by.
-Myl� si�?!- teraz ja si� za�mia�am, g�ucho i pos�pnie, wr�cz drwi�co.- To czemu nie poszed�e� na jej �lub, chocia� wiem, �e dosta�e� zaproszenie? Chocia� Cho by�o bardzo przykro, bo nigdy nie przesta�a ci� szanowa� i ceni� a ty nie potrafi�e� zachowa� si� z klas�, a przede wszystkim skorzysta� z okazji, by m�c spotka� ukochan� osob� i �yczy� jej szcz�cia?
-Za�o�� si�, �e t y nie posz�aby� na �lub Dracona i Terri nawet gdyby to on sam b�aga� ci� na kolanach, a na twoim stoliku le�a�o milion takich zaprosze�!- znowu zrobi� si� agresywny. –I ty �miesz mnie poucza�, wypomina� cokolwiek skoro sama jeste� �a�osna i nie wiesz, co m�wisz?
Tupn�am nog�, cho� by�o to bardzo dziecinne, ale musia�am da� uj�cie swojej energii. Rzuci�am g�ow� i powiedzia�am najpaskudniejszym tonem, na jaki by�o mnie w danej chwili sta�:
-Wiesz co? Tw�j problem polega na tym, �e ty potrafi�e� tylko bra� szcz�cie ale sam nigdy nie umia�e� nikogo uszcz�liwi�!
Nie wytrzyma�. Przez chwil� my�la�am, �e mnie uderzy, ale on opanowa� si� z jak�� nadludzk� si��, zgrzytn�� z�bami i, obr�ciwszy si�, gwa�townie ruszy� w drug� stron�, w kierunku przedmie�� miasta, nie zaszczycaj�c mnie ani jednym spojrzenie,. Chwil� jeszcze sta�am, obserwuj�c go, a� znik� na najbli�szym zakr�cie i ja te� ruszy�am, tyle �e w stron� domu. Deszcz zacina� coraz mocniej, zapada�a coraz wi�ksza ciemno�� a w powietrzu zacz�o g�stnie� z wolna co� niedobrego, jakby lepka, brudna mg�a.
Gwoli wst�pu i �cis�o�ci + cz�� 1. Dodała Marta Pears
Sobota, 02 Sierpnia, 2008, 08:10
Witajcie. Jestem Margot i mam wielk� przyjemno�� prowadzi� od dzi� pami�tnik Marty Pears. Zanim przejd� do dalszej cz�ci, chcia�abym podzi�kowa� paru osobom, kt�re pomog�y mi w osi�gni�ciu tego celu:
* Meg Dimen i ca�emu ZKP za pomoc oraz przychylno��
* Aurorze za wspania��, fascynuj�c� grafik� oraz wsparcie
* Carrie za wsparcie oraz motywacj� do pisania
Dzi� wielki dzie�: zaczynam now� przygod� z moim nowym opowiadaniem, powoli zakrawaj�cym w moim umy�le na powie��. Postanowi�am podarowa� je Wam- Czytelnikom, z kt�rych cho� cz��, mam nadziej�, stanie si� fanami tego pami�tnika.
Chcia�abym pokr�tce wyja�ni�, jak powsta�o to opowiadanie i jaka jest jego geneza, bo jest to bardzo wa�ne w tym wypadku.
Wszystko zacz�o si� od konkursu pod has�em " W oczekiwaniu na 6 cz�� Harry'ego Pottera", gdy by�am w ostatniej klasie gimnazjum. Zaanga�owa�am si� i postanowi�am stworzy� co� oryginalnego i innego: czytaj, zwi�zanego ze Slytherinem, s�usznie przewiduj�c, �e prawie po�owa uczestnik�w wybierze siebie jako bohatera z Domu Lwa.
Tak powsta� pami�tnik pi�tnastolatki, kt�ra niespodziewanie zostaje przyj�ta do Szko�y Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, zaprzyja�nia si� z Hermion� Granger, Ronem Weasleyem oraz Harrym Potterem, kt�ry zaczyna jej si� coraz bardziej podoba�, ale Tiara Przydzia�u wskazuje jej domem nie Gryffindor lecz Slytherin, jej opiekunem zostaje Severus Snape a nie Minerva McGonnagall i odt�d b�dzie sp�dza� wieczory w salonie udekorowanym barwami zielono-srebrnymi a nie czerwono-z�otymi, w towarzystwie nie sympatycznego rudzielca, m�drej kole�anki czy czarnow�osego przystojniaka, ale srebrnow�osego ch�opaka i jego bandy oraz reszty �lizgon�w, kt�rzy nie daj� jej �y�. Bohaterka zakochuje si� w Harrym coraz bardziej cho� on nie zwraca na ni� uwagi- wi�cej, oboje z Ronem nie mog� si� przyzwyczai� do kumplowania ze �lizgonk� tak dalece, �e niemal�e jej unikaj�. Na szcz�cie, ma jednak przyjaci�k� w Hermionie, na kt�ra mo�e liczy� dos�ownie zawsze i wsz�dzie, kt�ra nie czyni r�nicy pomi�dzy sob�- Gryfonk�, a ni�- �lizgonk�.
Marta pods�uchuje pewnego dnia w bibliotece rozmow� Harry'ego z Ronem, kt�ry jednak�e twierdzi, �e podoba mu si� brunetka z p�d�ugimi w�osami, kt�r� Ron tak�e zna- dziewczyna przyjmuje te s�owa do siebie i jest bardzo szcz�liwa. Pewnego dnia widzi Harry'ego spaceruj�cego po b�oniach z inn� brunetk�, z d�oni� w jej d�oni. Dostrzeg�szy swoj� g�upi�, naiwn� pomy�k�, jest tak zrozpaczona, �e postanawia pope�ni� samob�jstwo poprzez wykradni�cie trucizny z lochu swojego opiekuna i wypicie jej.
Sw�j zamiar postanawia zrealizowa� pewnego wieczoru. Czeka, a� wszyscy uczniowie opuszcz� pok�j wsp�lny i gdy rzuca ostatnie spojrzenie na zielono-srebrne zas�ony, pojawia si� Draco Malfoy. Okazuje si�, �e ch�opak jest doskonale �wiadom tego, co zamierza zrobi� Marta a tak�e zna przyczyny. Pr�buje j� powstrzyma�, m�wi�c, �e nawet je�li ona uwa�a, �e nie ma dla kogo �y� z powodu nieszcz�liwej mi�o�ci, to on si� z tym nie zgadza... i dochodzi zupe�nie nieoczekiwanie do poca�unku.
Marta i Draco zaprzyja�niaj� si� z wolna a z biegiem czasu ta przyja�� przeradza si� w co� wi�cej, ale na silniejszych fundamentach ni� poprzednie "uczucie" Marty... tak mog�abym stre�ci� to, co najwa�niejsze by�o w moim opowiadaniu, my�l�, �e teraz �atwiej b�dzie Wam zapozna� si� z moim dzie�kiem oraz zrozumie� je. To jednak jeszcze nie koniec: opowiadanie, kt�re zg�osi�am na konkurs, sta�o si� tylko kanw� tego, co zaprezentuj� tutaj. Wieczorami wymy�la�am dalsze losy bohater�w lecz pozostawa�y one wy��cznie w mojej g�owie. Rozmowa z przyjaci�k� sk�oni�a mnie do powa�niejszego pomy�lenia nad opowiadaniem i, wreszcie, do tego, by je opublikowa� w sieci.
Samo opowiadanie pisane jest raczej jednym ci�giem, w pierwszej osobie (narratork� jest g��wna bohaterka), w zwi�zku z czym prosz�, by�cie nie mieli pretensji, �e notki nie maj� wyra�nie zarysowanego pocz�tku czy ko�ca, ale zrobi� co w mojej mocy, by to, co b�d� publikowa� tutaj, mia�o sw�j charakter.
To chyba tyle, co mia�am do powiedzenia gwoli wst�pu... wiem, �e sporo tego, ale powinni�cie si� przyzwyczaja� :P Zapraszam Was teraz nareszcie na pierwsz� cz�� mojego opowiadania...czytajcie i piszcie, jak Wam si� podoba�o. Serdecznie pozdrawiam wszystkich!
P.S. Je�li kto� chce si� ze mn� skontaktowa�, prosz� pisa� na maila martapears@vp.pl
@@@@
Mam na imi� Marta Pears, mam 23 lata. Urodzi�am si� w ma�ym miasteczku niedaleko Londynu. Moi rodzice nie s� czarodziejami. Dosta�am zaproszenie do Szko�y Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tam Tiara Przydzia�u przydzieli�a mnie do Domu imienia Salazara Slytherina i od tej chwili moje �ycie uleg�o zmianie. Uko�czy�am Hogwart z wyr�nieniem, zosta�am prawnikiem w magicznej spo�eczno�ci. Pracuj� w Ministerstwie Magii, jestem adwokatem z ramienia Wizengamotu a tak�e lokalnego s�du magicznego w Londynie. Mieszkam w Londynie razem z przyjaci�mi Hermion� Granger, Ronaldem Weasleyem i Harrym Potterem.
*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
Drobiny kurzu i piasku fruwa�y w powietrzu, przeplataj�c si� z czerwonymi i z�otawymi li��mi cho� nie by�o zbyt wietrznie-przeciwnie, mo�na by nawet powiedzie�, �e zalana blaskiem s�o�ca ulica przypomina�a bardziej wycinek z lipcowego Londynu ani�eli z wrze�niowego. C�, to by�a faktycznie jedna z pi�kniejszych jesieni angielskich; li�cie, unoszone ciep�ymi podmuchami magicznego wiatru przypomina�y mi swym zapachem oraz barw� dzieci�stwo, sp�dzone w domu z kochaj�c� si� rodzin�, kiedy jeszcze nie zna�am znaczenia s�owa „k�opot”, „stres”, „niepok�j” i „t�sknota”. Tak si� z�o�y�o, �e w�a�nie k�opoty, stres, niepok�j i t�sknota stanowi�y dekoracj� mojej codzienno�ci, paradoksalnie zreszt�, gdy� mia�am �wietn� prac�, co z tego, �e dopiero od nieca�ych dw�ch miesi�cy, mia�am �wietne mieszkanie w zacisznej alei po�o�onej w centrum miasta, sk�d mia�am blisko do Ministerstwa, no i mieszka�am z przyjaci�mi.
Hermiona Granger i Ron Weasley byli naprawd� wspania�� par�; mimo �e cz�sto si� k��cili, to ich k��tnie mia�y wymiar, kt�ry rozczula� mnie nieraz do �ez- czasem �miechu, czasem smutku. Oboje pracowali, Ron znalaz� sobie posad� w Mi�dzynarodowej Komisji Handlu Magicznego, a Hermiona zajmowa�a si� ochron� magicznych stworze� z ramienia Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, w zwi�zku z czym zdarza�o si�, �e oboje dostawali prac� w terenie, ale przez wi�kszo�� czasu pozostawali w mie�cie. Najbardziej sta�ym lokatorem by� Harry Potter. Pracowa� w Ministerstwie, w Biurze Brytyjskiego Przedstawicielstwa Mi�dzynarodowej Konfederacji Czarodziej�w. Mimo �e w szkole nie przepadali�my za sob�, tutaj czu�am do niego jak�� sympati�, a bynajmniej-zrozumienie. On te� nie raz czu� si� jak pi�te ko�o u wozu (a raczej- czwarte) przy ulicy Gotta Howna 34 i wcale nie dlatego, �e kt�re� z nas da�o mu odczu�, i� jego obecno�� jest niepo��dana lub uci��liwa- pod tym wzgl�dem zar�wno Ron jak i Hermiona byli naprawd� correct: bardzo cieszyli si�, �e nie mieszkaj� sami, mimo �e jako para, kt�ra nied�ugo mia�a stan�� na �lubnym kobiercu, mieli pe�ne prawo do kr�cenia nosem, ale oni byli naprawd� lojalnymi, �wietnymi przyjaci�mi a fakt, �e Harry i ja jeste�my singlami, zupe�nie im nie przeszkadza�. Poza tym, wielekro� ile tylko kt�re� z nas zaczyna�o rozmow� na temat kupna w�asnego mieszkania i wyprowadzki, przerywali to, co akurat robili i z niebotycznym zdumieniem pytali mniej wi�cej tak:
-Dlaczego? Czy jest tu niewygodnie? Mo�e za ma�o przestrzeni, no tak, my wzi�li�my najwi�kszy pok�j… ale wiesz co, bardzo ch�tnie mo�emy si� zamieni�, prawda? Nam niepotrzebne w gruncie rzeczy tyle miejsca, przecie� ty musisz pracowa� w ciszy. Od jutra si� zamieniamy!
-Ale to nie chodzi o to, mieszkanie jest naprawd� wygodne i miejsca do�� dla wszystkich…- odpowiadali�my na to z regu�y, Harry lub ja, w zale�no�ci od tego, kt�re z nas pr�bowa�o postawi� na swoim i u�wiadomi� reszcie fakt, i� nadszed� czas na wi�ksz� samodzielno��, na to za� Hermiona b�d� Ron m�wili prosto i naprawd� serdecznie:
-No to naprawd� nie wiem, o co chodzi! Dla mnie to �aden problem. B�d� tak mi�y/mi�a i podaj mi tamten n�, musz� obra� te kie�ki, same si� nie przygotuj�…
Tak, rozmowy o wyprowadzce nie wychodzi�y prawie nigdy ale Hermiona i Ron wiedzieli, �e czujemy si� skr�powani faktem siedzenia im na g�owie i jak tylko potrafili, dawali nam wyra�nie do zrozumienia, �e im to primo, nie przeszkadza, secundo- wr�cz si� podoba!
�yli�my wi�c sobie w czw�rk� i musz� przyzna�, i� by�o to naprawd� spokojne i przyjemne �ycie. Nigdy si� nie k��cili�my, czasem tylko zdarza�y si� jakie� utarczki s�owne a i te najcz�ciej mi�dzy mn� a Harrym, bo tak ju� by�o od zawsze, a w�a�ciwie od chwili, kiedy okaza�o si�, �e Tiara przydzieli�a mnie do Slytherinu, chocia� wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywa�y na to, �e trafi� do Gryffindoru. Chocia� nie… przecie� nadal potem rozmawiali�my chwilami na przerwach a Hermiona pomaga�a mi w nauce b�d� wyszukiwa�a rewelacyjne ksi��ki… ale to by�a Hermiona. Ron i Harry nie mogli z pocz�tku przywykn�� do faktu, �e zaprzyja�nili si� z kim�, kto zosta� �lizgonem, lecz traktowali�my si� naprawd� uprzejmie i do�� po kole�e�sku… pami�tam, �e na pocz�tku przecie� Harry bardzo mi si� podoba�… ale chyba ten roz�am nast�pi� w momencie, kiedy okaza�o si�, �e z�y�am si� z niekt�rymi �lizgonami a jeden z nich pokocha� mnie. Z wzajemno�ci�.
Spu�ci�am g�ow� i ruszy�am si� sprzed wystawy z now� kolekcj� Madam Malkin. Od kiedy zatrudni�a now� uczennic�, kt�ra zreszt� ko�czy�a Hogwart dwa lata wcze�niej ni� my, obroty jej sklepu wzros�y gigantycznie. Dziewczyna mia�a talent ju� w szkole, wszystkie dekoracje, plakaty, og�oszenia a nawet szaty niekt�rych dziewcz�t na r�ne okoliczno�ciowe pota�c�wki by�y jej dzie�em. Przez u�amek sekundy mia�am ochot� wej�� i przymierzy� jedn� z szat, w pi�knym turkusowym kolorze z bia�ymi, delikatnymi koronkami, ale prawie natychmiast ta ochota min�a mi. Co mi po nowej szacie, przecie� ta, kt�r� nosz� na sobie jest naprawd� dobra i wygodna, nadaje si� zar�wno na normalny dzie� jak i na jakie� okazje. Nie ma po co wydawa� pieni�dzy, szata na pewno jest droga, wida� po materiale…, prosz�, no nawet nie tak wiele… trzyna�cie galeon�w to jeszcze nie maj�tek… ale m�wi� mi, �e dobrze wygl�dam w tym zestawie, wi�c nie ma co si� szarpa�. I tak liczy si� tylko praca, zw�aszcza po dzisiejszej rozmowie z pani� Juli� Bones.
Ostatni� spraw� mia�am o godzinie czternastej. Rozprawa przed�u�y�a si�, bo �wiadek co� kr�ci� a oskar�ona- Sarah Pokes, w�a�cicielka gastronomii, wiek 43 lata- nieoczekiwanie przyzna�a si� do winy cho� nie pope�ni�a przest�pstwa a przyzna�a si�, jak sama powiedzia�a z dumn� min�, �eby raz na zawsze mie� �wi�ty spok�j z Rosaleen Elton, w�a�cicielk� konkurencyjnego baru, kt�ra wykorzystuje ka�d� okazj� do udowodnienia rozmaitych szwindli w barze „Przy carskim kopycie” cho� najwi�cej szwindli, o czym ka�de dziecko wie, dokonuje si� w jej barze, o jak�e mi�ej nazwie „S�odka �mier�”! Zwrot akcji by� na tyle dramatyczny, �e obie kobiety zacz�y si� wyzywa� przy ca�ym s�dzie i dopiero energiczna pani s�dzia, Julia Bones, m�j autorytet i protektorka, zdo�a�a uciszy� wstr�tny jazgot. Wszyscy byli jej za to wdzi�czni, zw�aszcza �e sprawa ju� dawno przesta�a by� komiczna- pani Pokes i pani Elton by�y bli�niaczkami, na rynku o pozycj� walczy�y niczym najzacieklejsi wrogowie ju� od kilkunastu dobrych lat, a ta rozprawa nie by�a ich pierwsz� i, co gorsza- zapewne nie ostatni�.
Mniejsza o przekupki. Po rozprawie chcia�am jak najszybciej wyj�� na dw�r i troch� si� przewietrzy�. Rozbola�a mnie g�owa, mia�am do�� ci�ki dzie� i chcia�am jeszcze przejrze� oferty mieszkaniowe. Nosi�am si� z zamiarem kupna malutkiego mieszkanka; w�a�nie uzbiera�am troch� pieni�dzy i zamiar �ycia na w�asny rachunek p�cznia� we mnie coraz bardziej, cho� czu�am, �e pocz�tek mo�e by� trudny, bo b�dzie brakowa� mi Hermiony i Rona a mo�e nawet Harry’ego. B�d� co b�d�, Hermiona opiekowa�a si� nami niczym troskliwa matka, zawsze dba�a o to, by�my zjadali co najmniej trzy pe�ne posi�ki dziennie, a wieczorem cz�sto organizowa�a wsp�lne wypady do miasta. Zawsze te� mo�na by�o z ni� pogada�- najcz�ciej dotyczy�o to mnie, cho� stara�am si� jak najmniej zajmowa� j� moimi problemami, doskonale wiedz�c, �e mo�na mie� o wiele wi�ksze. Ostatni raz to by�o chyba jakie� trzy, cztery tygodnie temu, kiedy Hermiona, wracaj�c do domu z rynku z zakupami, spotka�a przypadkiem Lucjusza Malfoya.
-Spotka�am dzisiaj Lucjusza Malfoya.- og�osi�a z zamy�lon� min�, kiedy siedzieli�my przy deserze. Ron zapyta�, oblizawszy �y�eczk� z kremu malinowego:
-I co, rozmawia� z tob�?
-Sk�d�e. Sta� z jakim� bubkiem z Ministerstwa, jak zwykle i gadali o czym� technicznym, ale w pewnym momencie ten bubek zapyta�: „Czy to prawda, panie Malfoy, �e pa�ski syn wraca w tym miesi�cu do kraju?”-
Ma�o brakowa�o a �y�eczka wypad�aby mi z d�oni. Ze wszystkich sil pr�bowa�am opanowa� to, co si� ze mn� w tym momencie sta�o, ale przecie� �wietnie wiedzia�am, �e wszyscy to zauwa�yli, tylko taktownie to kryj�. Z biciem serca zapyta�am, a m�j g�os by� oczywi�cie zachrypni�ty i s�aby:
-M�wili co� wi�cej?
-Draco wraca w niedziel�. Podobno bardzo si� zas�u�y� w armii szkockiej, a jego pracodawcy bardzo go chwalili. M�wi�, �e ma niezwyk�y dar, talent. Jest bardzo bystry. B�dzie rozgl�da� si� tutaj za posad� w Ministerstwie, cho� moim zdaniem, Lucjusz ju� mu na pewno co� za�atwi�.- odpar�a Hermiona.
Pr�bowa�am opanowa� dr�enie ust, ale na nic to si� zda�o. Wsta�am od sto�u i mamrocz�c co� niewyra�nie, posz�am do siebie, na g�r�. M�j pok�j s�siadowa� z pokojem Harry’ego. Hermiona i Ron mieszkali na dole. Po prawej stronie by� salon, dalej ich pok�j, a po lewej stronie schod�w by�a kuchnia i �azienka.
Schody strasznie skrzypi� ale nikomu to nie przeszkadza- to domowy d�wi�k. Dzi�ki temu rozpozna�am szybko kroki Hermiony i uda�o mi si� przybra� „wyj�ciow�” min�, cho� d�awi�am si� z �alu i ci�ko by�o powstrzyma� mi �zy. Kiedy wesz�a do mnie do pokoju, pami�tam tylko, �e strasznie si� rozp�aka�am a ona przytuli�a mnie i g�aska�a po g�owie, d�ugo, d�ugo. Siedzia�y�my tak jakie� p� godziny, potem cicho rozmawia�y�my.
-Przepraszam, my�la�am, �e si� ucieszysz, �e on wr�ci�.- powiedzia�a cichym, �agodnym g�osem. -Tak naprawd� nigdy do ko�ca mi nie powiedzia�a�, dlaczego si� rozstali�cie; pyta�am ci� o to, kiedy wprowadza�a� si�, ale to nie by�a odpowiednia chwila na d�u�sz� rozmow�, poza tym jako� nie chcia�am ci� dr�czy�. Opowiesz mi wreszcie, co si� sta�o?
Wi�c opowiedzia�am. Hermiona wiedzia�a, �e chcia�am pope�ni� samob�jstwo, kiedy okaza�o si�, �e moje naiwne podejrzenia, i� podobam si� Harry’emu, s� tylko skutkiem mojej fatalnej pomy�ki. (pods�ucha�am kiedy� rozmow� Rona i Harry’ego, w kt�rej Harry powiedzia�, �e podoba mu si� „niewysoka brunetka o piwnych oczach” i my�la�am, �e to o mnie, a to by�o odno�nie Cho Chang) W chwili, kiedy mia�am wyj�� z salonu i w�ama� si� do gabinetu Snape’a, by zabra� trucizn�, powstrzyma� mnie Draco Malfoy, kt�ry wszystkiego si� domy�li�. Wtedy poca�owali�my si� po raz pierwszy a jeszcze potem zostali�my par�.
Oboje byli�my w sobie bardzo zakochani, ale Pansy Parkinson nie mog�a si� z tym pogodzi� i kilkakrotnie pr�bowa�a nas sk��ci�. Stwierdzi�am, �e stoj� im na przeszkodzie i z trudem, ale rozsta�am si� z Draco wbrew sobie i niemu.
Pami�tam, �e by�y to koszmarne tygodnie, nie potrafi�am �y� w oddaleniu od Dracona, kt�ry sprawi�, �e stosunek �lizgon�w do mnie zmieni� si� na tyle, �e prawie si� przyja�nili�my; od Dracona, kt�ry zawsze by� przy mnie i kt�ry nagle sprzeciwi� si� w�asnemu ojcu, niezadowolonemu z faktu, �e jego syn utrzymuje kontakt z kim� takim, jak ja. By�� te� tam Pansy, kt�ra zreszt� raczej szybko zadurzy�a si� w kim� nowym po tym, jak Draco i ja ponownie si� zeszli�my, mimo �e swojego nastawienia do mnie nie zmieni�a nigdy. Pokonawszy te przeszkody, Draco i ja od tamtej chwili byli�my razem a� do ko�ca szko�y.
Draco chcia� studiowa� w Londynie, na tej samej uczelni co ja. Nie m�wili�my o tym, ale ka�de z nas marzy�o o wsp�lnej przysz�o�ci. Wtedy w�a�nie wtr�ci� si� ojciec Dracona. Zabroni� synowi spotykania si� ze mn�, nazwa� mnie publicznie szlam� a fakt, i� Draco zagrozi� mu ucieczk� z domu, nie zmieni� jego postanowienia.
Poczu�am, �e to nie ma sensu, �e nigdy nie dane nam b�dzie by� razem, cho� by�a to pierwsza osoba �yczliwa mi w magicznym �wiecie i wyjecha�am do Irlandii, mimo �e Draco wyprowadzi� si� z domu i chcia� zamieszka� ze mn�. Nie pozwoli�am mu, bo wiedzia�am, �e przekre�li to zar�wno jego jak i moj� przysz�o��. Malfoyowie byli zbyt silni, zbyt wp�ywowi, staliby�my si� wykl�ci a wszystko przez to, �e nie pochodzi�am z rodziny magicznej. Potem dowiedzia�am si�, �e Draco r�wnie� wyjecha�- do Szkocji, a tam ojciec zmusi� go, by wst�pi� do armii. Studiowa� tam i pracowa� przez kilka lat, ale potem wie�ci o nim urwa�y si�. Jedni m�wili, �e zostaje tam na sta�e, inni, �e wraca, a wszyscy byli zgodni co do jednego- Draco musi si� o�eni� a Lucjusz Malfoy i Narcyza znale�li mu idealn� kandydatk�. Kandydatka ta by�a raz moj� klientk�-wg mnie poza bogactwem i tytu�em hrabiowskim nie mia�a nic, pr�cz urody. By�a przepi�kn� dziewczyn�, ale rozumu nie mia�a za grosz a nienawi�ci� do ludzi z niemagicznej rodziny zia�a na kilometr. P�aka�am ca�� noc, bo wiedzia�am, �e trac� ukochan� osob� raz na zawsze ale rano wsta�am, jak zwykle wcze�nie i wm�wi�am sobie, �e to dla niego idealna szansa, by zapomnie� o tym, co nas ��czy�o i odbi� si� od przesz�o�ci. Szkoda, �e ja nie umia�am tak zrobi�, nigdy zreszt� chyba nie pogodz� si� z tym, �e rozdzielono mnie od kogo�, kto by� dla mnie najwa�niejsz� osob� w �yciu, przede wszystkim dlatego, �e obok mi�o�ci potrafi� by� przyjacielem i opiekunem.
A teraz okaza�o si�, �e Draco ma jednak wr�ci�, zapewne na sta�e. Pewnie ta dziewczyna, kt�ra mu wybra� r�d Malfoy�w, ju� jest szcz�liw� posiadaczk� pier�cionka zar�czynowego- niedziela min�a dwa tygodnie temu.
Mniejsza o to. Sta�am w sali, pakuj�c swoje rzeczy, kiedy podesz�a do mnie pani Julia.
-Jeste� bardzo zm�czona, schud�a�. Co si� dzieje, przecie� w pracy idzie ci �wietnie?
-Dzi�kuj�, wszystko jest w idealnym porz�dku.- odpowiedzia�am, zdobywaj�c si� na u�miech. Martwi�am si� brakiem wie�ci o Draconie, gdy� od jego powrotu min�o czterna�cie dni, a wci�� nic mi nie by�o o nim wiadomo. Wstydzi�am si� przyzna� sama przed sob�, �e na sam� my�l o tym, �e mia�abym dowiedzie� si�, �e Draco Malfoy wkr�tce zostanie m�em jednej z najbogatszych i najgodniejszych dziewcz�t Londynu, zamiera�o mi serce, ale tak by�o. Z niepokojem oczekiwa�am jakiejkolwiek wie�ci: w�z albo przew�z; nie chcia�am jednak pokazywa� po sobie, jak mi ci�ko. Ba�am si� tak naprawd� w og�le my�le� o tym. – Boli mnie g�owa, to wszystko.
-Oczywi�cie.- mrukn�a, patrz�c na mnie surowo znad okular�w. Wiedzia�a, �e k�ami�, ale nie chcia�a pyta�. Zamiast tego, zacz�a z innej beczki:
-Rozmawia�am dzisiaj z Ministrem. Uwa�a, �e jeste� najlepszym prawnikiem w mie�cie. Wizengamot potrzebuje kogo� w Szwecji, tam cierpi� na niedosyt inteligentnych, m�odych, wykszta�conych i wytrwa�ych adwokat�w. Zg�osili twoj� kandydatur� do wymiany z prawnikami, kontrakt na rok.
-S�ucham?- przerwa�am pakowanie torby i usiad�am na �awie przysi�g�ych.- Mam… wyjecha�? Do Szwecji?
-Nie musisz, ale na twoim miejscu skorzysta�abym. Masz odpowiednie predyspozycje, zarobisz a mo�e spodoba ci si� tam. Moja ciotka mieszka�a w Szwecji i by�a wniebowzi�ta. Korneliusz planuje przedstawi� ci� radzie w Sztokholmie w przysz�ym tygodniu. Mia�am ci to przekaza�.
-Dzi�kuj�, �e mi pani o tym powiedzia�a.- odpowiedzia�am z zaskoczeniem i wsta�am powoli. Ja do Szwecji? Paranoja, czy te� idealne rozwi�zanie na… odci�cie si� od przesz�o�ci? Czu�am, �e by�aby to doskona�a decyzja, ale z drugiej strony…….
-Minister chcia�by spotka� si� z tob� jutro oko�o trzynastej.
-Przecie� jutro jest sobota, Minister nie pracuje a ja przychodz� tylko do biura i w dodatku na trzy godziny, bo jest ma�o klient�w, musz� zaj�� si� papierkow� robot�.- zauwa�y�am, ale pani Bones skorygowa�a:
-Minister musi jutro za�atwi� spraw� tej kontroli w departamentach, wi�c wyj�tkowo b�dzie w Ministerstwie. Radz� ci, nie zmarnuj tej szansy, no, chyba �e masz inne plany… ale widz� wyra�nie, �e nie podoba ci si� pomys� Korneliusza. Boisz si� wyje�d�a� st�d?
-Bardzo ch�tnie pojecha�abym na t� wymian�… na rok, tak? Niestety, jest jeden k�opot: nie znam szwedzkiego.- u�miechn�am si� s�abo, ale Julia klepn�a mnie mocno po d�oni i powiedzia�a szorstko, acz �yczliwie:
-To nie problem, do wyjazdu du�o czasu, na pewno za�atwiliby ci kurs, bo z tego co wiem, mia�aby� zacz�� dopiero od nowego roku… chodzi o co� zupe�nie innego, prawda? Marto, znam ci� lepiej ni� kogokolwiek z tej ca�ej prawniczej bandy, doskonale wiesz, �e wi�kszo�ci m�odych wykszta�ciuch�w zwyczajnie nie szanuj�, bo w moich oczach nie zas�uguj� na to. Zdawa�o mi si�, �e jeste� ambitna i chcesz si� rozwija�, stwarzamy ci doskona�e rozwi�zanie. Powiedz mi, dlaczego nie chcesz tam jecha�? Poradzi�aby� sobie pewnie, nie s�dz�, �eby chodzi�o o rodzin�, bo przecie� z rodzicami widujesz si� raz na par� tygodni, mieszkaj� niedaleko… s�uchasz mnie?
-Tak, tak, s�ucham.- zdoby�am si� na „niefrasobliwy” �miech.- To nie chodzi o to…
Ruszy�y�my w stron� wyj�cia. Milcza�am, nie wiedz�c, jak jej powiedzie� to, co gn�bi�o mnie od dawna. Patrzy�a na mnie bardzo uwa�nie, czekaj�c spokojnie na m�j ruch, na moje s�owo. Nagle zada�a pytanie, z pozoru oboj�tnym g�osem:
-S�ysza�a�, �e Draco Malfoy ubiega si� o prac� w bankowo�ci?
-Kilka tygodni temu Hermiona spotka�a na ulicy pana Malfoya i s�ysza�a, �e Draco ma zosta� pracownikiem Ministerstwa, �e ojciec co� mu ju� za�atwi�.- odpowiedzia�am bardzo og�lnikowym tonem, staraj�c si� ukry� fakt, �e na sam d�wi�k jego imienia czu�am jaki� ci�ar na sercu i �zy pod powiekami.
-Lucjusz widzia�by go najch�tniej w Departamencie Ochrony Tajno�ci Magii, ale podobno Draco nie chce przyj�� tej posady.
-Dlaczego?
Wysz�y�my ju� na ulic�. Sta�am w pe�nym s�o�cu, jakie zalewa�o chodnik przed Ministerstwem, mimo �e by�o popo�udnie i patrzy�am z napi�ciem na pani� s�dzi�. Ju� mia�a udzieli� mi odpowiedzi, kiedy podbieg� do niej urz�dnik, znany mi z widzenia.
-Bo… - zacz�a i prawie natychmiast urwa�a, bo urz�dnik bardzo si� o co� doprasza�; machn�a r�k� i, po�egnawszy mnie szybko, posz�a za nim w stron� banku, zapominaj�c o niedoko�czonym zdaniu i wyra�nie coraz bardziej interesuj�c si� s�owami urz�dnika.
--- nowy wpis pojawi si� 9 sierpnia