- Opowiedz mi o Hogwarcie – powiedzia�a ma�a, na oko siedmioletnia dziewczynka o czarnych, stercz�cych na wszystkie strony w�osach si�gaj�cych jej do ramion i du�ych, zielonych oczach kt�re b�yszcza�y znad okular�w.
- Przecie� s�ysza�a� o nim ju� tyle razy – westchn�� Remus jednocze�nie si� u�miechaj�c i zacz�� opowie�� rozmarzonym g�osem: - Hogwart do ogromny zamek o grubych murach i wysokich wie�yczkach. Jest tam wiele tajemnych przej��, schod�w p�ataj�cych figle mieszka�com zamku i m�wi�cych obraz�w, kt�re ch�tnie poka�� drog� ka�demu uczniowi. Na korytarzach stoj� zbroje, a w powietrzu unosz� si� duchy. W Zakazanym Lesie �yje wiele pi�knych zwierz�t. Jednoro�ce, centaury... – w tym momencie przerwa� i doda� powa�niejszym tonem, nagle zmieniaj�c temat: - Jutro b�d� musia� wyjecha�. Zostaniesz na kilka dni u pani Weasley, w porz�dku?
- Ale fajnie! – Sara u�miechn�a si� promiennie.- Ron powiedzia�, �e nast�pnym razem b�dziemy mogli polata� sobie na miote�kach i obieca�, �e poka�e mi swoj� kolekcj� kart!
- Ciesz� si� – odpowiedzia� Remus. – Teraz k�ad� si� spa�, a ja ci� spakuj�.
Zgasi� �wiat�o i cicho wyszed� z pokoju. Poszed� do salonu i usiad� w fotelu przy kominku. Min�o ju� sze�� lat od �mierci Lily i Jamesa. Sze�� lat, w czasie kt�rych opiekowa� si� Sar�. Nie �a�owa� tego. Sara by�a naprawd� sympatyczn� dziewczynk�. Jeszcze przez kilka tygodni po �mierci rodzic�w zachowywa�a si� nieswojo, ale by�a wtedy jeszcze bardzo ma�a i szybko przyzwyczai�a si� do nowej sytuacji. Cz�sto siadali razem i przegl�dali album ze zdj�ciami ze szkolnych lat jej rodzic�w, a Remus opowiada� jej o nich, o ich psikusach, o Hogwarcie i nauczycielach, a ona s�ucha�a u�miechaj�c si�. Czasem tylko widzia� smutek w jej oczach. Wiedzia�, �e t�skni za rodzicami, chocia� prawie ich nie pami�ta. Jednak mimo wszystko by�a szcz�liwa. Wszystkich cz�onk�w Zakonu Feniksa owin�a sobie wok� palca. Remus wiedz�c, �e przebywanie tylko z doros�ymi nie robi dobrze dziewczynce zabiera� j� cz�sto do Weasley’�w. Do�� szybko zaprzyja�ni�a si� z Ronem, a i bli�niacy j� lubili. Przy pierwszym spotkaniu Neville wygl�da� na nieco speszonego, ale po jakim� czasie sta� si� o wiele bardziej otwarty i weso�y. Jednak za ka�dym razem, gdy widzia� bawi�c� i u�miechaj�c� si� Sar� wiedzia�, �e kogo� obok niej brakuje. Kogo�, kto powinien razem z ni� �mia� si� i bawi�, a w tym samym momencie prawdopodobnie siedzi gdzie� sam, nie wiedz�c nawet, �e jest czarodziejem. Niemniej jednak trzyma� si� polece� Dumbledore’a i w�r�d wielu opowie�ci nie wspomina� Sarze nigdy o jej bracie bli�niaku, jak te� o Syriuszu Blacku, chocia� to robi� raczej z w�asnej woli. Po tym, co zrobi�, chcia� na zawsze wymaza� go z pami�ci.
Nast�pnego dnia rano razem z Sar� dostali si� przez sie� Fiuu do domu Weasley’�w. Kiedy wyszli z kominka w salonie pani Weasley rzuci�a zmartwione spojrzenie na Remusa, kt�ry wygl�da� na zm�czonego i chorego, i u�ciska�a Sar�.
- Dzie� dobry, pani Weasley – powiedzia�a grzecznie dziewczynka.
- Dzie� dobry, kochaniutka. Ca�y czas powtarzam, �e jeste� za chuda. Musisz wi�cej je�� – powiedzia�a Molly. - A teraz po�egnaj si� z Remusem i le� na g�r�. Ron czeka na ciebie w swoim pokoju.
- Do zobaczenia, Lunio – u�miechn�a si� i wtuli�a w Remusa.
- Do zobaczenia i trzymaj si�.
Dziewczynka jeszcze raz mocno go u�cisn�a i pobieg�a chodami w g�r�.
- Uwa�aj jak... – zacz�� Remus, ale nie doko�czy�, bo Sara zachwia�a si� i o ma�o co nie spad�a ze schod�w, jednak w ostatniej chwili chwyci�a si� barierki, pomacha�a Remusowi i pobieg�a dalej.
- I po co tu si� martwi� Sama – Wiesz – Kim – powiedzia� Remus wzdychaj�c. – Ona kiedy� sama si� zabije spadaj�c ze schod�w, miot�y, czy hipogryfa.
- Nie martw si�, nic jej si� nie stanie. Daj� sobie rad� z Billem, Charlim, Percy’m Fredem, Georgem, Ronem i Ginny, z ni� te� sobie poradz�. Przecie� wiesz, �e jest da mnie jak c�rka.
- Dzi�kuj� ci za to, Molly.
- To przecie� dla mnie przyjemno��. Jest bardzo sympatyczna. I Ron bardzo j� lubi. Poza Sar� nie ma innych przyjaci�. Gdyby tak jeszcze Harry...
- Musimy si� trzyma� polece� Dumbledore’a. Uwierz mi, te� wola�bym, aby Harry by� z nami.
- Jestem ciekawa, jak Harry i Sara zareaguj�, gdy dowiedz� si�, �e s� bli�niakami. Chyba zamierzacie powiedzie� im to jako� wcze�niej. Nie by�oby dobrze, gdyby dowiedzieli si� dopiero w Hogwarcie.
- Dumbledore chce im powiedzie� dopiero w wakacje przed pierwszym rokiem. Jestem pewien, �e b�dzie to da nich szok. No i mo�emy si� spodziewa� niema�ej awantury.
- Tak, na pewno. Ale do tego jeszcze troch� czasu. Zostaniesz na obiedzie?
- Nie, Molly. Wr�c� ju� do domu. Musz� si� przygotowa�., sama wiesz.
Odpowiedzia�a mu smutnym u�miechem.
- Do widzenia, Molly.
- Do zobaczenia i uwa�aj na siebie. Pami�taj �e Sara mo�e zosta� u nas ile tyko chcesz.
- Dzi�ki - powiedzia� i znikn�� w kominku.
Kiedy pi�tna�cie minut p�niej Molly posz�a na g�r� do pokoju syna nios�c talerz z ciasteczkami, Ron z Sar� siedzieli na pod�odze pochyleni nad ilustrowan� ksi��k� dla dzieci o Quidditchu z zafascynowaniem obserwuj�c poruszaj�ce si� na obrazkach postacie �migaj�ce na miot�ach.
- Mamo, mamo, mo�emy i�� polata�? – zapyta� Ron patrz�c na swoj� matk� b�agalnie.
- No nie wiem, a jako co si� wam stanie...
- Ale mamo, b�dziemy uwa�a�.
- W�a�nie, pani Weasley – wtr�ci�a si� Sara . – My tylko sobie grzecznie polatamy przy domu. Przecie� pani wie, �e nie mo�emy si� wysoko unie��.
- Prosimy – zawo�ali oboje.
- No ju� dobrze. Tylko ubierzcie si� ciep�o.
Oboje szybko pobiegli po kurtki i dziecinne miote�ki i wybiegli na dw�r. Po kilku minutach do��czyli do nich Fred, George i Ginny. Gdy tak �cigali si� na miot�ach w�r�d jesiennych li�ci, Molly pomy�la�a, za kilka lat dru�yna Quidditcha Gryffindoru b�dzie mia�a o wiele wi�ksze szanse na zwyci�stwo, ni� jeszcze nigdy wcze�niej.
Kiedy wieczorem Sara, Ron, Fred, Gregore i Ginny siedzieli przy kominku przykryci grubymi kocami, pij�c gor�ce kakao, Ron nagle powiedzia�:
- Chcia�bym jecha� ju� do Hogwartu.
- Ja te� – odpowiedzia�a rozmarzonym g�osem Sara. – By�am tam ju� dwa razy – doda�a z dum�. – By�am w chatce Hagrida i widzia�am zamek, i Zakazany Las.
- Bill m�wi�, �e tam jest super – mrukn�� rozmarzonym g�osem Ron.
- Tak, te wszystkie stworzenia – powiedzia� Fred.
- Akromantule – doda� George.
- Jadowite paj�ki...
- Ogromne gryfy...
- Przera�aj�ce w�e...
- Tylko czekaj�, aby zje�� ma�e, piegowate, rudow�ose dziewczynki....
- Przesta�cie! – zawo�a�a Ginny p�aczliwym g�osem. – Mamo!
Pani Weasley wesz�a do salonu i przytuli�a p�acz�c� Ginny.
- No ju�, do ��ek. Jutro b�dziecie mieli ca�y dzie� na zabaw�.
- Ale mamo! – zawo�ali ch�rem.
- Bez dyskusji. Sareczko, b�dziesz spa�a w pokoju Ginny. Po�cieli�am ci ju� tam ��ko. No, zmykajcie.
Ca�a pi�tka posz�a z zawiedzionymi minami na g�r�. Kiedy Sara i Ginny le�a�y ju� w swoich ��kach, a pani Weasley zgasi�a �wiat�o, Sara odezwa�a si� do jeszcze troch� nad�sanej Ginny:
- Hej, nie martw si�. W Hogwarcie nie ma �adnych strasznych stworze�. S� za to pi�kne jednoro�ce, i centaury, i w og�le.
- Naprawd�?
- Jasne. Zobaczysz, b�dzie super.
Ginny chcia�a co� odpowiedzie�, ale zanim cokolwiek powiedzia�a, usn�a.
28.06.1991
W sobotni ranek Remus, Moody, Sara i rodzina Weasley’�w siedzieli przy stole w Norze jedz�c �niadanie.
- No, to w tym roku nasza Sara i Ron id� do Hogwartu, czy� nie? – zapyta� Moody.
- Tak, prosz� pana – odpowiedzia�a grzecznie Sareczka tonem, kt�ry nie wskazywa� w �aden spos�b na to, �e wczoraj razem z Ronem i Ginny napoili jakiego� kota z pobliskiej wioski eliksirem, kt�ry sprawi�, �e kot zacz�� skaka� jak �aba jednocze�nie szczekaj�c i przybieraj�c r�owy odcie� i tylko dzi�ki szybkiej inicjatywie pana Weasley’a mugole nie spostrzegli tej dziwnej anomalii.
- W takim wypadku nie zdziwi�bym si�, gdyby nauczyciele Hogwartu ju� planowali masowe samob�jstwo...
- Ale� prosz� pana – zawo�a�a, wr�cz idealnie udaj�c oburzenie, Sara. – My jeste�my grzeczni. Ten kot, to by� wypadek, naprawd�!
- A wasz wypad na miot�ach do miasta, h�?
- To, to przez pole antygrawitacyjne! A poza tym uwa�ali�my, �eby nas nikt nie zobaczy�. Sta�a czujno��!
Remus za�mia� si�. Nie potrafi� si� na ni� gniewa�, chocia� zawsze bardzo denerwowa� si�, gdy tak znika�a na d�ugo. A poza tym coraz bardziej martwi� si� nieuchronnym spotkaniem jej i Harry’ego. Nie chcia� zniszczy� przyja�ni, kt�ra ich ��czy�a.
- Remusie, postanowi�e� ju� co� w tej sprawie, o kt�rej ostatnio rozmawiali�my? – zapyta� nagle Moody.
- Nie, jeszcze nie. Musze ustali�... pewne fakty i porozmawia� z ... zaufanym przyjacielem.
Sara rzuci�a Remusowi uwa�ne spojrzenie.
- A czy on ju� wie? – zapyta� pan Weasley.
- Jeszcze nie, ale pewnie dopiero w wakacje...
- Co w wakacje? – zapyta�a podejrzliwie Sara.
- Nic, kochanie. Mo�e p�jdziecie si� pobawi�? – powiedzia�a pani Weasley.
Sara, Ron i Ginny wiedzieli ju�, �e doro�li na pewno b�d� rozmawia� o czym� wa�nym, co chc� przed nimi ukry� i chc� si� ich pozby�. Niejeden raz pods�uchiwali ju� ich rozmowy. Podczas jednej z takich rozm�w, Sara i Ron pods�uchiwali przez drzwi i dowiedzieli si� o likantropii Remusa. Po tym wypadku Sara by�a z�a na niego przez tydzie�. Nie dlatego, �e by� wilko�akiem, ale dlatego, �e jej o tym nie powiedzia�. Jednak Sara nie potrafi�a si� na niego d�ugo gniewa�, pami�taj�c, jak patrzy� na ni�, kiedy otwarcie powiedzia�a mu o tym, �e pods�uchiwa�a i �e wie o jego przypad�o�ci. Jego oczy nie wyra�a�y gniewu, czy z�o�ci, by� jakby smutny i zmartwiony. Wtedy Sara zrozumia�a, �e po prostu ba� si�, �e ona go odtr�ci i nie b�dzie chcia�a z nim przebywa�. Wcze�niej czyta�a kilka ksi��ek o wilko�akach, kt�re znalaz�a w bibliotece Remusa i u�wiadomi�a sobie, o czym wtedy on my�la�. Pewnie s�dzi�, �e por�wna go do tych ohydnych kreatur, kt�re tam opisywali. Jednak Sara maj�c dumne dziewi�� lat wiedzia�a ju�, �e Remus jest dobry i nigdy nikogo by nie skrzywdzi�. Na nieszcz�cie od tego czasu, gdy doro�li prowadzili swoje wa�ne rozmowy, zawsze rzucali zabezpieczaj�ce zakl�cie na drzwi tak, �e nie da�o si� pods�uchiwa�. Ale Sara i Ron i na to mieli sposoby.
Sara rzuci�a znacz�ce spojrzenie Ginny, kt�ra zmarszczy�a brwi zastanawiaj�c si� o co chodzi jej kole�ance, jednak po chwili zrozumia�a.
- Mamo! Mo�emy p�j�� do Luny? Sara dawno u niej nie by�a, a pan Lovegood powiedzia�, �e mo�emy wpada� kiedy chcemy. Prosimy! – zawo�a�a przeci�gaj�c sylaby.
- No dobrze – odpowiedzia�a pani Weasley, kt�ra zwykle najpierw zastanowi�aby si� nad t� pro�b�, ale teraz cieszy�o j�, �e dzieci nie b�d� mia�y nawet szansy pods�uchiwa�, wi�c z ulg� zgodzi�a si�. – A ty Ron? Te� chcesz i��? – spyta�a pow�tpiewaj�co. Ron nigdy zbytnio nie lubi� chodzi� do Lovegood�w.
- No jasne – odpowiedzia� z zapa�em. – Ja... Pan Lovegood obieca�, �e poka�e mi... no, poka�e mi co� fajnego.
- No dobrze, to zmykajcie. Tylko wr��cie na obiad – zawo�a�a za nimi, gdy ju� wybiegali z kuchni.
Sara, Ron i Ginny przebiegli przez hol, szybko zarzucili na siebie kurtki i wychodz�c na dw�r g�o�no trzasn�li drzwiami staraj�c robi� jak najwi�cej ha�asu.
- A teraz cicho – szepn�� Ron, kiedy pochyleni przemykali si� do szopy na miot�y. Zostawili tam kurtki i buty, i jak najszybciej przemkn�li do tylnych drzwi domu. Staraj�c si� nie wydawa� �adnych d�wi�ku na palcach wsun�li si� do salonu. We tr�jk� weszli do ogromnej szafy stoj�cej w rogu pokoju. Gdy zamkn�li drzwiczki us�yszeli kroki i g�osy Pana i Pani Weasley, Remusa i Szalonookiego.
- Hagrid odbierze Harry’ego od Dursley’�w pod koniec lipca. Postara si� wyja�ni� mu chocia� troch� o Hogwarcie i o tym, �e jest czarodziejem. Potem zabierze go do mojego domu – to by� g�os Remusa.
- I wtedy dopiero powiesz im o ich pokrewie�stwie? – zapyta�a pani Weasley.
- Chcia�bym powiedzie� Sarze o tym troch� wcze�niej, �eby si� z tym oswoi�a. I tak trudno b�dzie jej to wszystko zrozumie�.
- Na pewno. Ukrywanie przed m�od� Potter�wn�, �e ma brata bli�niaka... – Moody pokr�ci� g�ow�.
- Jestem pewny, �e b�dzie na mnie bardzo z�a... – westchn�� Remus.
Ron spogl�da� z obaw� na Sar�, kt�ra sapn�a i cicho, tak, �e ledwo j� us�ysza�, powiedzia�a:
- I wcale si� nie przeliczy�e�, ty k�amco.
- I co dalej? – to by� pan Weasley. – My�lisz, �e si� dogadaj�?
- Mam nadziej�. Zamierzam zabra� ich na Pok�tn� na zakupy i zrobi� wszystko, �eby mnie nie znienawidzili.
- Je�li Harry ma taki sam charakterek, jak Sara, to radz� ci ju� zbiera� pieni�dze na bilet na Grenlandi�. Nie mog� sobie wyobrazi�, jak� awantur� zrobi ci sama Potter�wna, ale dwoje Potter�w to b�dzie istny horror. – Moody za�mia� si�.
Sara mia�a ogromn� ochot� wyskoczy� z szafy i zrobi� Remusowi ogromn� awantur�, ale powstrzymywana przez Rona, kt�ry trzyma� j� za rami� przesta�a s�ucha� rozmowy i pogr��y�a si� w swojej z�o�ci na Remusa.
Dopiero gdy Moody wr�ci� do domu przez sie� Fiuu, pani Weasley posz�a do kuchni gotowa� obiad, a Remus i pan Weasley udali si� na strych, aby obejrze� jaki� sprz�t mugoli Sara, Ron i Ginny wymkn�li si� z szafy i poszli z powrotem do szopy. Gdy za�o�yli ju� kurtki Sara opad�a na pod�og� z drewnianych desek i powiedzia�a zdenerwowana:
- Dlaczego on mi to zrobi�?! Ufa�am mu! M�wi�am mu o wszystkim! By� moim przyjacielem, najbli�sz� osob�! Jak m�g�! Mie� brata bli�niaka i przez jedena�cie lat o tym nie wiedzie�! Dlaczego mi nie powiedzia�? Jaki mia� pow�d, by przez tyle czasu to przede mn� ukrywa�?
- Sara, uspok�j si� – powiedzia� Ron i obj�� j� ramieniem. Ginny usiad�a obok i doda�a:
- W�a�nie, nie przejmuj si�. Wszystko si� wyja�ni.
- Teraz ju� wszystko rozumiem – powiedzia� po chwili ciszy, przerywanej tylko posapywaniem Sary, Ron. – Mama opowiada�a mi kiedy� o z�ym Czarnoksi�niku, kt�ry zabija� ludzi. Kiedy� chcia� zabi� ch�opca, ale mu si� nie uda�o. Zakl�cie odbi�o si� d niego i uderzy�o w czarnoksi�nika, i wtedy on umar�. A temu ch�opcu zosta�a tylko blizna na czole. W kszta�cie b�yskawicy. To by� Harry. Harry Potter. – przerwa� na chwil�, a potem doda�, uderzaj�c si� r�k� w czo�o: - No tak. Przecie� t� histori� zna ka�dy. Czemu wcze�niej o tym nie pomy�la�em? Harry Potter to tw�j brat bli�niak, ale super! Znam siostr� jednego z najs�ynniejszych czarodziej�w!
- A ja nigdy, nigdy o tym nie s�ysza�am – powiedzia�a ju� troch� spokojniejszym g�osem Sara, chocia� ca�y czas by�o wida�, �e jest zdenerwowana. – Remus opowiada� mi wiele historii, ale tej nigdy. Zawsze my�la�am, �e m�wi mi prawd�. A okaza� si� by� k�amc�... – kiedy ko�czy�a m�wi� to zdanie w jej g�osie s�ycha� by�o tak�e smutek.
- Chyba musimy ju� wraca� – przerwa�a cisz� Ginny. – Mama b�dzie si� martwi�.
- Tak, chod�my ju� – popar� Ron siostr�.
- W porz�dku – zgodzi�a si� Sara i wsta�a z pod�ogi.
- Sara...? Tylko postaraj si� nie zabi� Remusa. Przynajmniej na razie.
- W porz�dku, Ron – odpowiedzia�a z lekkim u�miechem i otar�a oczy.
Przez ca�y obiad Sara zachowywa�a si� bardzo spokojnie, tak, �e zdziwi�o to pani� Weasley, kt�ra pami�ta�a, �e Sara zawsze papla�a bez zastanowienia, albo omawia�a z Ronem szczeg�y ich nast�pnego psikusu. Zauwa�y�a te�, �e jej syn tak�e by� dziwnie spokojny i rzuca� Sarze ukradkowe spojrzenia. Wiedzia�a, �e nie wr�y to dobrze, ale postanowi�a na razie si� nie wtr�ca�.
Po obiedzie Remus i Sara po�egnali si� i przez sie� Fiuu wr�cili do domu. Kiedy tylko stan�li w salonie Sara zaatakowa�a niczego nie spodziewaj�cego si� Remusa:
- Ty k�amco!
- �e co? – rzuci� zdziwione i zaniepokojone spojrzenie Sarze.
- Ok�ama�e� mnie. Nic mi nie powiedzia�e�! S�ysza�am dzisiaj wszystko. Jak d�ugo zamierza�e� to przede mn� ukrywa�?
I wtedy Remus zrozumia� wszystko i zacz�� powa�nie zastanawia� si�, czy nie wyskoczy� przez okno i nie pobiec przed siebie. Postanowi� jednak, �e jak na kulturalnego wilko�aka przysta�o, wys�ucha wszystkich zarzut�w i postara si� wyja�ni� Sarze ca�� sytuacj� tak, by od jej krzyk�w nie zawali� si� ca�y dom.
Po d�ugiej litanii inwektyw�w, epitet�w, wyrzut�w, zarzut�w i gr�b w stylu: „Nigdy si� do ciebie nie odezw�”, albo „Wynosz� si� st�d i nigdy wi�cej ju� mnie nie zobaczysz” Remus poczu� si� w obowi�zku przerwa� jej i powiedzie� najspokojniejszym g�osem, na jaki by�o go sta�:
- Sara, uspok�j si�. Rozumiem, �e mo�esz by� zdenerwowana, ja na twoim miejscu te� bym by�. Ale je�li nie przestaniesz krzycze�, to nie b�d� w stanie niczego ci wyja�ni�. Pozw�l, �e najpierw opowiem ci o wszystkim, a p�niej b�dziesz mog�a mnie wyzywa� i na mnie wrzeszcze�. W porz�dku?
Dziewczyna kiwn�a tylko g�ow�.
- Dobrze. Wiec usi�d� i s�uchaj.
Opowiedzia� jej o wszystkim. M�wi� o tym, �e najpierw zgin�li jej rodzice, �e p�niej Voldemort chcia� zabi� jej brata, Harry’ego, ale mu si� nie uda�o. O jego rozmowie z Dumbledore’em, pomijaj�c tylko fakt, �e wed�ug Dumbledore’a jej brat, a tak�e ona, s� w niebezpiecze�stwie. Nie chcia� wspomina� o tym ze wzgl�du na dyrektora, kt�ry wola� zatai� przed bli�ni�tami t� informacj�. Nie powiedzia� jej te� o Syriuszu. Nie uzna� tego za tak wa�ne, by o tym wspomina�, a nie lubi� my�le� o by�ym przyjacielu, kt�ry okaza� si� zdrajc�. To by�o dla niego za trudne.
- Wierzysz mi? – doda� na ko�cu.
- Tak... – powiedzia�a po chwili zastanowienia.
Remus przytuli� j� delikatnie, a ona wtuli�a si� w jego rami�. Jednak po chwili doda�a:
- Nie my�l, �e ci wybaczy�am. Ca�y czas si� na ciebie gniewam.
Jednak po chwili, ca�kowicie zaprzeczaj�c tym faktom, poca�owa�a go w policzek. Po kilku chwilach, wyczerpana ca�ym dniem, zasn�a w ramionach Remusa. Mog�o by� gorzej, pomy�la�. Przynajmniej dom jeszcze stoi. Z jednej strony nie chcia�, aby dowiedzia�a si� o tym w taki spos�b, pods�uchuj�c rozmow�, ale z drugiej strony cieszy� si�, �e ma to ju� za sob�.
Shanghai Daily talked with Amir Kassaei in DDB's Shanghai office about his understanding of the Chinese market and what digital revolution means for creative minds. nike tn pas cher
Gas use in China has been rising rapidly as the government tries to reduce pollution from coal burning and reliance on oil imports. Demand for cleaner-burning gas is expected to double to 260 billion cubic meters by 2015, when about 35 percent will be supplied by imports, from 129 billion cubic meters last year, when China imported 21 percent of its needs. cheap fitflops shoes