- Opowiedz mi o Hogwarcie – powiedzia�a ma�a, na oko siedmioletnia dziewczynka o czarnych, stercz�cych na wszystkie strony w�osach si�gaj�cych jej do ramion i du�ych, zielonych oczach kt�re b�yszcza�y znad okular�w.
- Przecie� s�ysza�a� o nim ju� tyle razy – westchn�� Remus jednocze�nie si� u�miechaj�c i zacz�� opowie�� rozmarzonym g�osem: - Hogwart do ogromny zamek o grubych murach i wysokich wie�yczkach. Jest tam wiele tajemnych przej��, schod�w p�ataj�cych figle mieszka�com zamku i m�wi�cych obraz�w, kt�re ch�tnie poka�� drog� ka�demu uczniowi. Na korytarzach stoj� zbroje, a w powietrzu unosz� si� duchy. W Zakazanym Lesie �yje wiele pi�knych zwierz�t. Jednoro�ce, centaury... – w tym momencie przerwa� i doda� powa�niejszym tonem, nagle zmieniaj�c temat: - Jutro b�d� musia� wyjecha�. Zostaniesz na kilka dni u pani Weasley, w porz�dku?
- Ale fajnie! – Sara u�miechn�a si� promiennie.- Ron powiedzia�, �e nast�pnym razem b�dziemy mogli polata� sobie na miote�kach i obieca�, �e poka�e mi swoj� kolekcj� kart!
- Ciesz� si� – odpowiedzia� Remus. – Teraz k�ad� si� spa�, a ja ci� spakuj�.
Zgasi� �wiat�o i cicho wyszed� z pokoju. Poszed� do salonu i usiad� w fotelu przy kominku. Min�o ju� sze�� lat od �mierci Lily i Jamesa. Sze�� lat, w czasie kt�rych opiekowa� si� Sar�. Nie �a�owa� tego. Sara by�a naprawd� sympatyczn� dziewczynk�. Jeszcze przez kilka tygodni po �mierci rodzic�w zachowywa�a si� nieswojo, ale by�a wtedy jeszcze bardzo ma�a i szybko przyzwyczai�a si� do nowej sytuacji. Cz�sto siadali razem i przegl�dali album ze zdj�ciami ze szkolnych lat jej rodzic�w, a Remus opowiada� jej o nich, o ich psikusach, o Hogwarcie i nauczycielach, a ona s�ucha�a u�miechaj�c si�. Czasem tylko widzia� smutek w jej oczach. Wiedzia�, �e t�skni za rodzicami, chocia� prawie ich nie pami�ta. Jednak mimo wszystko by�a szcz�liwa. Wszystkich cz�onk�w Zakonu Feniksa owin�a sobie wok� palca. Remus wiedz�c, �e przebywanie tylko z doros�ymi nie robi dobrze dziewczynce zabiera� j� cz�sto do Weasley’�w. Do�� szybko zaprzyja�ni�a si� z Ronem, a i bli�niacy j� lubili. Przy pierwszym spotkaniu Neville wygl�da� na nieco speszonego, ale po jakim� czasie sta� si� o wiele bardziej otwarty i weso�y. Jednak za ka�dym razem, gdy widzia� bawi�c� i u�miechaj�c� si� Sar� wiedzia�, �e kogo� obok niej brakuje. Kogo�, kto powinien razem z ni� �mia� si� i bawi�, a w tym samym momencie prawdopodobnie siedzi gdzie� sam, nie wiedz�c nawet, �e jest czarodziejem. Niemniej jednak trzyma� si� polece� Dumbledore’a i w�r�d wielu opowie�ci nie wspomina� Sarze nigdy o jej bracie bli�niaku, jak te� o Syriuszu Blacku, chocia� to robi� raczej z w�asnej woli. Po tym, co zrobi�, chcia� na zawsze wymaza� go z pami�ci.
Nast�pnego dnia rano razem z Sar� dostali si� przez sie� Fiuu do domu Weasley’�w. Kiedy wyszli z kominka w salonie pani Weasley rzuci�a zmartwione spojrzenie na Remusa, kt�ry wygl�da� na zm�czonego i chorego, i u�ciska�a Sar�.
- Dzie� dobry, pani Weasley – powiedzia�a grzecznie dziewczynka.
- Dzie� dobry, kochaniutka. Ca�y czas powtarzam, �e jeste� za chuda. Musisz wi�cej je�� – powiedzia�a Molly. - A teraz po�egnaj si� z Remusem i le� na g�r�. Ron czeka na ciebie w swoim pokoju.
- Do zobaczenia, Lunio – u�miechn�a si� i wtuli�a w Remusa.
- Do zobaczenia i trzymaj si�.
Dziewczynka jeszcze raz mocno go u�cisn�a i pobieg�a chodami w g�r�.
- Uwa�aj jak... – zacz�� Remus, ale nie doko�czy�, bo Sara zachwia�a si� i o ma�o co nie spad�a ze schod�w, jednak w ostatniej chwili chwyci�a si� barierki, pomacha�a Remusowi i pobieg�a dalej.
- I po co tu si� martwi� Sama – Wiesz – Kim – powiedzia� Remus wzdychaj�c. – Ona kiedy� sama si� zabije spadaj�c ze schod�w, miot�y, czy hipogryfa.
- Nie martw si�, nic jej si� nie stanie. Daj� sobie rad� z Billem, Charlim, Percy’m Fredem, Georgem, Ronem i Ginny, z ni� te� sobie poradz�. Przecie� wiesz, �e jest da mnie jak c�rka.
- Dzi�kuj� ci za to, Molly.
- To przecie� dla mnie przyjemno��. Jest bardzo sympatyczna. I Ron bardzo j� lubi. Poza Sar� nie ma innych przyjaci�. Gdyby tak jeszcze Harry...
- Musimy si� trzyma� polece� Dumbledore’a. Uwierz mi, te� wola�bym, aby Harry by� z nami.
- Jestem ciekawa, jak Harry i Sara zareaguj�, gdy dowiedz� si�, �e s� bli�niakami. Chyba zamierzacie powiedzie� im to jako� wcze�niej. Nie by�oby dobrze, gdyby dowiedzieli si� dopiero w Hogwarcie.
- Dumbledore chce im powiedzie� dopiero w wakacje przed pierwszym rokiem. Jestem pewien, �e b�dzie to da nich szok. No i mo�emy si� spodziewa� niema�ej awantury.
- Tak, na pewno. Ale do tego jeszcze troch� czasu. Zostaniesz na obiedzie?
- Nie, Molly. Wr�c� ju� do domu. Musz� si� przygotowa�., sama wiesz.
Odpowiedzia�a mu smutnym u�miechem.
- Do widzenia, Molly.
- Do zobaczenia i uwa�aj na siebie. Pami�taj �e Sara mo�e zosta� u nas ile tyko chcesz.
- Dzi�ki - powiedzia� i znikn�� w kominku.
Kiedy pi�tna�cie minut p�niej Molly posz�a na g�r� do pokoju syna nios�c talerz z ciasteczkami, Ron z Sar� siedzieli na pod�odze pochyleni nad ilustrowan� ksi��k� dla dzieci o Quidditchu z zafascynowaniem obserwuj�c poruszaj�ce si� na obrazkach postacie �migaj�ce na miot�ach.
- Mamo, mamo, mo�emy i�� polata�? – zapyta� Ron patrz�c na swoj� matk� b�agalnie.
- No nie wiem, a jako co si� wam stanie...
- Ale mamo, b�dziemy uwa�a�.
- W�a�nie, pani Weasley – wtr�ci�a si� Sara . – My tylko sobie grzecznie polatamy przy domu. Przecie� pani wie, �e nie mo�emy si� wysoko unie��.
- Prosimy – zawo�ali oboje.
- No ju� dobrze. Tylko ubierzcie si� ciep�o.
Oboje szybko pobiegli po kurtki i dziecinne miote�ki i wybiegli na dw�r. Po kilku minutach do��czyli do nich Fred, George i Ginny. Gdy tak �cigali si� na miot�ach w�r�d jesiennych li�ci, Molly pomy�la�a, za kilka lat dru�yna Quidditcha Gryffindoru b�dzie mia�a o wiele wi�ksze szanse na zwyci�stwo, ni� jeszcze nigdy wcze�niej.
Kiedy wieczorem Sara, Ron, Fred, Gregore i Ginny siedzieli przy kominku przykryci grubymi kocami, pij�c gor�ce kakao, Ron nagle powiedzia�:
- Chcia�bym jecha� ju� do Hogwartu.
- Ja te� – odpowiedzia�a rozmarzonym g�osem Sara. – By�am tam ju� dwa razy – doda�a z dum�. – By�am w chatce Hagrida i widzia�am zamek, i Zakazany Las.
- Bill m�wi�, �e tam jest super – mrukn�� rozmarzonym g�osem Ron.
- Tak, te wszystkie stworzenia – powiedzia� Fred.
- Akromantule – doda� George.
- Jadowite paj�ki...
- Ogromne gryfy...
- Przera�aj�ce w�e...
- Tylko czekaj�, aby zje�� ma�e, piegowate, rudow�ose dziewczynki....
- Przesta�cie! – zawo�a�a Ginny p�aczliwym g�osem. – Mamo!
Pani Weasley wesz�a do salonu i przytuli�a p�acz�c� Ginny.
- No ju�, do ��ek. Jutro b�dziecie mieli ca�y dzie� na zabaw�.
- Ale mamo! – zawo�ali ch�rem.
- Bez dyskusji. Sareczko, b�dziesz spa�a w pokoju Ginny. Po�cieli�am ci ju� tam ��ko. No, zmykajcie.
Ca�a pi�tka posz�a z zawiedzionymi minami na g�r�. Kiedy Sara i Ginny le�a�y ju� w swoich ��kach, a pani Weasley zgasi�a �wiat�o, Sara odezwa�a si� do jeszcze troch� nad�sanej Ginny:
- Hej, nie martw si�. W Hogwarcie nie ma �adnych strasznych stworze�. S� za to pi�kne jednoro�ce, i centaury, i w og�le.
- Naprawd�?
- Jasne. Zobaczysz, b�dzie super.
Ginny chcia�a co� odpowiedzie�, ale zanim cokolwiek powiedzia�a, usn�a.
28.06.1991
W sobotni ranek Remus, Moody, Sara i rodzina Weasley’�w siedzieli przy stole w Norze jedz�c �niadanie.
- No, to w tym roku nasza Sara i Ron id� do Hogwartu, czy� nie? – zapyta� Moody.
- Tak, prosz� pana – odpowiedzia�a grzecznie Sareczka tonem, kt�ry nie wskazywa� w �aden spos�b na to, �e wczoraj razem z Ronem i Ginny napoili jakiego� kota z pobliskiej wioski eliksirem, kt�ry sprawi�, �e kot zacz�� skaka� jak �aba jednocze�nie szczekaj�c i przybieraj�c r�owy odcie� i tylko dzi�ki szybkiej inicjatywie pana Weasley’a mugole nie spostrzegli tej dziwnej anomalii.
- W takim wypadku nie zdziwi�bym si�, gdyby nauczyciele Hogwartu ju� planowali masowe samob�jstwo...
- Ale� prosz� pana – zawo�a�a, wr�cz idealnie udaj�c oburzenie, Sara. – My jeste�my grzeczni. Ten kot, to by� wypadek, naprawd�!
- A wasz wypad na miot�ach do miasta, h�?
- To, to przez pole antygrawitacyjne! A poza tym uwa�ali�my, �eby nas nikt nie zobaczy�. Sta�a czujno��!
Remus za�mia� si�. Nie potrafi� si� na ni� gniewa�, chocia� zawsze bardzo denerwowa� si�, gdy tak znika�a na d�ugo. A poza tym coraz bardziej martwi� si� nieuchronnym spotkaniem jej i Harry’ego. Nie chcia� zniszczy� przyja�ni, kt�ra ich ��czy�a.
- Remusie, postanowi�e� ju� co� w tej sprawie, o kt�rej ostatnio rozmawiali�my? – zapyta� nagle Moody.
- Nie, jeszcze nie. Musze ustali�... pewne fakty i porozmawia� z ... zaufanym przyjacielem.
Sara rzuci�a Remusowi uwa�ne spojrzenie.
- A czy on ju� wie? – zapyta� pan Weasley.
- Jeszcze nie, ale pewnie dopiero w wakacje...
- Co w wakacje? – zapyta�a podejrzliwie Sara.
- Nic, kochanie. Mo�e p�jdziecie si� pobawi�? – powiedzia�a pani Weasley.
Sara, Ron i Ginny wiedzieli ju�, �e doro�li na pewno b�d� rozmawia� o czym� wa�nym, co chc� przed nimi ukry� i chc� si� ich pozby�. Niejeden raz pods�uchiwali ju� ich rozmowy. Podczas jednej z takich rozm�w, Sara i Ron pods�uchiwali przez drzwi i dowiedzieli si� o likantropii Remusa. Po tym wypadku Sara by�a z�a na niego przez tydzie�. Nie dlatego, �e by� wilko�akiem, ale dlatego, �e jej o tym nie powiedzia�. Jednak Sara nie potrafi�a si� na niego d�ugo gniewa�, pami�taj�c, jak patrzy� na ni�, kiedy otwarcie powiedzia�a mu o tym, �e pods�uchiwa�a i �e wie o jego przypad�o�ci. Jego oczy nie wyra�a�y gniewu, czy z�o�ci, by� jakby smutny i zmartwiony. Wtedy Sara zrozumia�a, �e po prostu ba� si�, �e ona go odtr�ci i nie b�dzie chcia�a z nim przebywa�. Wcze�niej czyta�a kilka ksi��ek o wilko�akach, kt�re znalaz�a w bibliotece Remusa i u�wiadomi�a sobie, o czym wtedy on my�la�. Pewnie s�dzi�, �e por�wna go do tych ohydnych kreatur, kt�re tam opisywali. Jednak Sara maj�c dumne dziewi�� lat wiedzia�a ju�, �e Remus jest dobry i nigdy nikogo by nie skrzywdzi�. Na nieszcz�cie od tego czasu, gdy doro�li prowadzili swoje wa�ne rozmowy, zawsze rzucali zabezpieczaj�ce zakl�cie na drzwi tak, �e nie da�o si� pods�uchiwa�. Ale Sara i Ron i na to mieli sposoby.
Sara rzuci�a znacz�ce spojrzenie Ginny, kt�ra zmarszczy�a brwi zastanawiaj�c si� o co chodzi jej kole�ance, jednak po chwili zrozumia�a.
- Mamo! Mo�emy p�j�� do Luny? Sara dawno u niej nie by�a, a pan Lovegood powiedzia�, �e mo�emy wpada� kiedy chcemy. Prosimy! – zawo�a�a przeci�gaj�c sylaby.
- No dobrze – odpowiedzia�a pani Weasley, kt�ra zwykle najpierw zastanowi�aby si� nad t� pro�b�, ale teraz cieszy�o j�, �e dzieci nie b�d� mia�y nawet szansy pods�uchiwa�, wi�c z ulg� zgodzi�a si�. – A ty Ron? Te� chcesz i��? – spyta�a pow�tpiewaj�co. Ron nigdy zbytnio nie lubi� chodzi� do Lovegood�w.
- No jasne – odpowiedzia� z zapa�em. – Ja... Pan Lovegood obieca�, �e poka�e mi... no, poka�e mi co� fajnego.
- No dobrze, to zmykajcie. Tylko wr��cie na obiad – zawo�a�a za nimi, gdy ju� wybiegali z kuchni.
Sara, Ron i Ginny przebiegli przez hol, szybko zarzucili na siebie kurtki i wychodz�c na dw�r g�o�no trzasn�li drzwiami staraj�c robi� jak najwi�cej ha�asu.
- A teraz cicho – szepn�� Ron, kiedy pochyleni przemykali si� do szopy na miot�y. Zostawili tam kurtki i buty, i jak najszybciej przemkn�li do tylnych drzwi domu. Staraj�c si� nie wydawa� �adnych d�wi�ku na palcach wsun�li si� do salonu. We tr�jk� weszli do ogromnej szafy stoj�cej w rogu pokoju. Gdy zamkn�li drzwiczki us�yszeli kroki i g�osy Pana i Pani Weasley, Remusa i Szalonookiego.
- Hagrid odbierze Harry’ego od Dursley’�w pod koniec lipca. Postara si� wyja�ni� mu chocia� troch� o Hogwarcie i o tym, �e jest czarodziejem. Potem zabierze go do mojego domu – to by� g�os Remusa.
- I wtedy dopiero powiesz im o ich pokrewie�stwie? – zapyta�a pani Weasley.
- Chcia�bym powiedzie� Sarze o tym troch� wcze�niej, �eby si� z tym oswoi�a. I tak trudno b�dzie jej to wszystko zrozumie�.
- Na pewno. Ukrywanie przed m�od� Potter�wn�, �e ma brata bli�niaka... – Moody pokr�ci� g�ow�.
- Jestem pewny, �e b�dzie na mnie bardzo z�a... – westchn�� Remus.
Ron spogl�da� z obaw� na Sar�, kt�ra sapn�a i cicho, tak, �e ledwo j� us�ysza�, powiedzia�a:
- I wcale si� nie przeliczy�e�, ty k�amco.
- I co dalej? – to by� pan Weasley. – My�lisz, �e si� dogadaj�?
- Mam nadziej�. Zamierzam zabra� ich na Pok�tn� na zakupy i zrobi� wszystko, �eby mnie nie znienawidzili.
- Je�li Harry ma taki sam charakterek, jak Sara, to radz� ci ju� zbiera� pieni�dze na bilet na Grenlandi�. Nie mog� sobie wyobrazi�, jak� awantur� zrobi ci sama Potter�wna, ale dwoje Potter�w to b�dzie istny horror. – Moody za�mia� si�.
Sara mia�a ogromn� ochot� wyskoczy� z szafy i zrobi� Remusowi ogromn� awantur�, ale powstrzymywana przez Rona, kt�ry trzyma� j� za rami� przesta�a s�ucha� rozmowy i pogr��y�a si� w swojej z�o�ci na Remusa.
Dopiero gdy Moody wr�ci� do domu przez sie� Fiuu, pani Weasley posz�a do kuchni gotowa� obiad, a Remus i pan Weasley udali si� na strych, aby obejrze� jaki� sprz�t mugoli Sara, Ron i Ginny wymkn�li si� z szafy i poszli z powrotem do szopy. Gdy za�o�yli ju� kurtki Sara opad�a na pod�og� z drewnianych desek i powiedzia�a zdenerwowana:
- Dlaczego on mi to zrobi�?! Ufa�am mu! M�wi�am mu o wszystkim! By� moim przyjacielem, najbli�sz� osob�! Jak m�g�! Mie� brata bli�niaka i przez jedena�cie lat o tym nie wiedzie�! Dlaczego mi nie powiedzia�? Jaki mia� pow�d, by przez tyle czasu to przede mn� ukrywa�?
- Sara, uspok�j si� – powiedzia� Ron i obj�� j� ramieniem. Ginny usiad�a obok i doda�a:
- W�a�nie, nie przejmuj si�. Wszystko si� wyja�ni.
- Teraz ju� wszystko rozumiem – powiedzia� po chwili ciszy, przerywanej tylko posapywaniem Sary, Ron. – Mama opowiada�a mi kiedy� o z�ym Czarnoksi�niku, kt�ry zabija� ludzi. Kiedy� chcia� zabi� ch�opca, ale mu si� nie uda�o. Zakl�cie odbi�o si� d niego i uderzy�o w czarnoksi�nika, i wtedy on umar�. A temu ch�opcu zosta�a tylko blizna na czole. W kszta�cie b�yskawicy. To by� Harry. Harry Potter. – przerwa� na chwil�, a potem doda�, uderzaj�c si� r�k� w czo�o: - No tak. Przecie� t� histori� zna ka�dy. Czemu wcze�niej o tym nie pomy�la�em? Harry Potter to tw�j brat bli�niak, ale super! Znam siostr� jednego z najs�ynniejszych czarodziej�w!
- A ja nigdy, nigdy o tym nie s�ysza�am – powiedzia�a ju� troch� spokojniejszym g�osem Sara, chocia� ca�y czas by�o wida�, �e jest zdenerwowana. – Remus opowiada� mi wiele historii, ale tej nigdy. Zawsze my�la�am, �e m�wi mi prawd�. A okaza� si� by� k�amc�... – kiedy ko�czy�a m�wi� to zdanie w jej g�osie s�ycha� by�o tak�e smutek.
- Chyba musimy ju� wraca� – przerwa�a cisz� Ginny. – Mama b�dzie si� martwi�.
- Tak, chod�my ju� – popar� Ron siostr�.
- W porz�dku – zgodzi�a si� Sara i wsta�a z pod�ogi.
- Sara...? Tylko postaraj si� nie zabi� Remusa. Przynajmniej na razie.
- W porz�dku, Ron – odpowiedzia�a z lekkim u�miechem i otar�a oczy.
Przez ca�y obiad Sara zachowywa�a si� bardzo spokojnie, tak, �e zdziwi�o to pani� Weasley, kt�ra pami�ta�a, �e Sara zawsze papla�a bez zastanowienia, albo omawia�a z Ronem szczeg�y ich nast�pnego psikusu. Zauwa�y�a te�, �e jej syn tak�e by� dziwnie spokojny i rzuca� Sarze ukradkowe spojrzenia. Wiedzia�a, �e nie wr�y to dobrze, ale postanowi�a na razie si� nie wtr�ca�.
Po obiedzie Remus i Sara po�egnali si� i przez sie� Fiuu wr�cili do domu. Kiedy tylko stan�li w salonie Sara zaatakowa�a niczego nie spodziewaj�cego si� Remusa:
- Ty k�amco!
- �e co? – rzuci� zdziwione i zaniepokojone spojrzenie Sarze.
- Ok�ama�e� mnie. Nic mi nie powiedzia�e�! S�ysza�am dzisiaj wszystko. Jak d�ugo zamierza�e� to przede mn� ukrywa�?
I wtedy Remus zrozumia� wszystko i zacz�� powa�nie zastanawia� si�, czy nie wyskoczy� przez okno i nie pobiec przed siebie. Postanowi� jednak, �e jak na kulturalnego wilko�aka przysta�o, wys�ucha wszystkich zarzut�w i postara si� wyja�ni� Sarze ca�� sytuacj� tak, by od jej krzyk�w nie zawali� si� ca�y dom.
Po d�ugiej litanii inwektyw�w, epitet�w, wyrzut�w, zarzut�w i gr�b w stylu: „Nigdy si� do ciebie nie odezw�”, albo „Wynosz� si� st�d i nigdy wi�cej ju� mnie nie zobaczysz” Remus poczu� si� w obowi�zku przerwa� jej i powiedzie� najspokojniejszym g�osem, na jaki by�o go sta�:
- Sara, uspok�j si�. Rozumiem, �e mo�esz by� zdenerwowana, ja na twoim miejscu te� bym by�. Ale je�li nie przestaniesz krzycze�, to nie b�d� w stanie niczego ci wyja�ni�. Pozw�l, �e najpierw opowiem ci o wszystkim, a p�niej b�dziesz mog�a mnie wyzywa� i na mnie wrzeszcze�. W porz�dku?
Dziewczyna kiwn�a tylko g�ow�.
- Dobrze. Wiec usi�d� i s�uchaj.
Opowiedzia� jej o wszystkim. M�wi� o tym, �e najpierw zgin�li jej rodzice, �e p�niej Voldemort chcia� zabi� jej brata, Harry’ego, ale mu si� nie uda�o. O jego rozmowie z Dumbledore’em, pomijaj�c tylko fakt, �e wed�ug Dumbledore’a jej brat, a tak�e ona, s� w niebezpiecze�stwie. Nie chcia� wspomina� o tym ze wzgl�du na dyrektora, kt�ry wola� zatai� przed bli�ni�tami t� informacj�. Nie powiedzia� jej te� o Syriuszu. Nie uzna� tego za tak wa�ne, by o tym wspomina�, a nie lubi� my�le� o by�ym przyjacielu, kt�ry okaza� si� zdrajc�. To by�o dla niego za trudne.
- Wierzysz mi? – doda� na ko�cu.
- Tak... – powiedzia�a po chwili zastanowienia.
Remus przytuli� j� delikatnie, a ona wtuli�a si� w jego rami�. Jednak po chwili doda�a:
- Nie my�l, �e ci wybaczy�am. Ca�y czas si� na ciebie gniewam.
Jednak po chwili, ca�kowicie zaprzeczaj�c tym faktom, poca�owa�a go w policzek. Po kilku chwilach, wyczerpana ca�ym dniem, zasn�a w ramionach Remusa. Mog�o by� gorzej, pomy�la�. Przynajmniej dom jeszcze stoi. Z jednej strony nie chcia�, aby dowiedzia�a si� o tym w taki spos�b, pods�uchuj�c rozmow�, ale z drugiej strony cieszy� si�, �e ma to ju� za sob�.