Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Nutria
Do kwietnia 2007r pamiętnik prowadziła Ciśka

[ Powrót ]

Sobota, 31 Stycznia;, 2009, 19:22

20 listopada

Pani wena mnie opuściła i nie wraca. Chyba się zbuntowała. Mam nadzieję, że nie długo jej przejdzie i przestanie się ,,fochać". Do tego czasu musicie zadowolić się moim nastrojem romansowym, którego nie potrafię się pozbyć. A zresztą, sami zobaczycie...:-P



Przez następne dni wszystko, dosłownie wszystko było takie same. Otaczający mnie ludzie, przedmioty, wydarzenia, tylko ja byłam inna. Trwałam sama w sobie męcząc się i zastanawiając jak zakończyć tę głupotę. Tą bezsensowną pustkę, która bezcześciła powoli mój umysł. Byłam niczym, rośliną bez słońca i wody, pozostawiona na pastwę losu. Cały czas moją głowę nawiedzał Matthew, a ja zamiast myśląc nad naszą przyjaźnią po prostu wyobrażałam sobie jego twarz i najczęściej kończyło się to bezmyślnym patrzeniem w ścianę, czasem okno. Susan chciała o tym porozmawiać, jednak ja wiedziałam, że ta sprawa dotyczy tylko mnie i Matta, i nie warto mieszać w to innych przyjaciół. Niby sprawa była jasna: nie wyobrażałam sobie życia bez tego wariata i nie ma takiej opcji, bym mogła przestać się z nim widywać. Mimo ustalonej decyzji nie byłam w stanie napisać o tym Mattowi. Jakie to dziwne... Jestem twarda, wiem o tym. Dlatego w końcu zrobiłam to, co było nieuniknione, czyli napisałam do Matthewa króciutki liścik z datą następnego wypadu do Hogesmite.


Szłam szkolnym korytarzem, rozkoszując się każdym krokiem, który byłam w stanie sama wykonać.
Bez innych.
Sama.
W ręku trzymałam zmiętolony list, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Na piersi wisiała odznaka prefekta, nawet nie zauważyłam, kiedy całkowicie zatraciła swój połysk. Nie czyściłam jej ani razu od kiedy jestem w szkole, a dla porównania powiem, że Ernie robi to co wieczór w pokoju wspólnym.
Wpatrując się ślepo w literkę P, postanowiłam przyłożyć się do moich obowiązków. Muszę zacząć być sumiennym prefektem, bo w końcu mnie wywalą, a dla tej niesamowitej łazienki warto było się poświęcić. W dodatku spotkania GD; nie robię żadnych postępów. Tkwię ciągle w miejscu i nawet myślami jestem nieobecna, tylko stoję tam jak kołek i staram się improwizować, że wszystko mi wychodzi lub wcale nie przychodzę na spotkania. A przecież nie o to chodzi, te zajęcia są po to, abym dała sobie radę w tym niebezpiecznym życiu, pełnym cierpienia i rozpaczy. Wspinałam się właśnie stromymi schodami w górę, do sowiarni gdy usłyszałam czyjś głos.
-Cześć.
Rozejrzałam się zdziwiona dokoła, a przy mnie zmaterializował się David, krukon spod Wrzeszczącej Chaty.
-Hej-odparłam lekko zdziwiona.
-Idziesz w jakieś konkretne miejsce?-uśmiechnął się na widok mojej osłupionej miny.
-Tak,-odparłam niepewnie-do sowiarni.
David ubrany był w zwykły czarny podkoszulek, który podkreślał jego wysportowaną klatę. Quidditch robi swoje, pomyślałam a następnie, przecież jest cholernie zimno. Na nogi miał włożone dżinsy, proste i długie. Na to wszystko narzucił byle jak szatę. Zirytowało mnie to, jednak niewątpliwie dodawało mu uroku.
-Właśnie się tam wybierałem.
-Tak?-zapytałam powątpiewając.-Szkoda tylko, że właśnie stamtąd wracasz.
Mrużąc oczy, wyzywająco spojrzałam w jego twarz, spodziewając się zmieszania, jednak nic takiego nie było.
-Zapomniałem zabrać pióra, zostało na parapecie-nie mrugnął nawet gdy wypowiadał te słowa.
-Widzę, że skleroza dopada w coraz to młodszym wieku-puściłam mu oko, nawet nie wiem czemu. Być może zadziałała na mnie jego postura, wręcz zachęcająca do wypłakania na jego ramieniu.Tak to dziwne, puszczam oko chociaż chce mi się płakać. Pełna sprzeczności: oto ja.
Resztę schodów przeszliśmy w całkowitym milczeniu, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Nawet lepiej że nic nie mówił. Przynajmniej nie wypytywał się mnie o tamten dzień w którym rozmawialiśmy ze sobą po raz pierwszy, jak to miał w zwyczaju podczas naszych zawsze przypadkowych, aczkolwiek dziwnych spotkaniach.
David niczym dżentelmen otworzył przede mną drzwi i poczekał aż pierwsza wejdę. Wydało mi się to bardzo naciągane. Po ludziach widać, kiedy coś robią ot tak z natury, a co przymusowo.
W sowiarni unosił się nienaturalnie duszący zapach. Zatkałam sobie nos i szybko stanęłam przy otwartym oknie. Zimny powiew wiatru musnął moją twarz rozwiewając włosy we wszystkich kierunkach. Głęboko w płuca wciągnęłam mroźne powietrze zapominając, że nie przyszłam tu sama. Na kilka, dłużących się w nieskończoność chwil zamknęłam oczy, wsłuchując się w odgłosy zbliżającej się nocy. O obecności krukona uświadomiłam sobie dopiero wtedy, gdy poczułam jak chwyta moje włosy. Wplątał w nie delikatnie palce, a drugą dłoń oparł na mojej tali. Przysunął się nieznacznie do mnie, a ja poczułam jego zapach, skojarzyłam go ze świeżo zmielona kawą, mmm. Otumaniona czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Nie chciałam się mieszać w to, co za chwilę miało się stać, co było nieuniknione. David spojrzał na mnie poważnie brązowymi oczyma, a ja mimo niezaprzeczalnego uroku chwili poczułam się jak lafirynda. Wtedy to krukon nachylił się i pocałował mnie w usta. Najpierw miękko, niczym muśniecie, tak jak gdybym była obiektem z kruchej porcelany. Nie spotykając się z moim protestem, David wzmocnił pocałunek przenosząc dłoń z włosów do policzka. Gdy zimna ręka dotknęła mojej twarzy, oprzytomniałam i odskoczyłam od niego niczym oparzona. Zdziwiony patrzał na mnie pytająco.
-Co ty sobie wyobrażasz?-naskoczyłam na niego.-Myślisz, że jestem jedną z tych laleczek co można mieć po kilku słowach rozmowy?
-Nie, no co ty...-próbował się wytłumaczyć.
-Ja już znam takich jak ty. Szukają sobie na siłę dziewczyn-wrzasnęłam.-Głupi jesteś, biorąc mnie za łatwą. Jesteś napalonym popaprańcem.
-Mylisz się...-David zacisnął zęby i skierował się do wyjścia trzaskając drzwiami. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Oszołomiła mnie i zrobiło mi się głupio. Przyznaję, za ostro zareagowałam, ale za kogo on mnie brał? Po kilku spotkaniach, każdym zresztą przypadkowym, całować się?! Nie cierpię chłopaków, tylko jedno im w głowie.
Mimo, że usprawiedliwiałam się przed samą sobą, poczucie winy towarzyszyło mi, gdy przywiązywałam Ariel do nóżki list. Wtedy doszły kolejne wyrzuty sumienia, za mało czasu poświęcałam mojej sówce.
Długo jeszcze patrzyłam jak odlatuje w dal, śledziłam jej lot, dopóki nie zniknęła mi z oczu. Z wielkimi planami nadchodzących zmian, skierowałam się do PW w celu znalezienia S, J i E.
-Dobrze, że jesteś-usłyszałam, gdy tylko zjechałam rurą i stanęłam u jej wylotu. Obok mnie pojawiła się Susan.-Dzisiaj jest GD, o 20.
Widząc moją niewyraźna minę domyśliła się, że znów nie zaglądałam do monety.
-Wiesz, ja chyba nie pójdę.
-No coś ty-żachnęła się.-Nie było Cię ostatnim razem i przed ostatnim. Masz masę zaległości.
To prawda, przyznałam w duchu. Miałam wziąć się w garść i aktywniej uczestniczyć w swoim życiu. Może to właśnie los daje mi szansę na rozpoczęcie zmian?
-Dobra,-zerknęłam na zegarek- za pół godziny spotkamy się przy bibliotece. Teraz idę coś zjeść.
Nie wiem jaki sens miało to całe zdarzenie. Szukałam przyjaciół, aby po chwili się od nich uwolnić.
Czy tak jest ze mną cały czas? Zbliżam się do kogoś aby zaraz mu umknąć? Tak, chyba tak. W swoim życiu tylko dwa razy otworzyłam się całkowicie dwójce ludzi i dwa razy się zawiodłam, a to stanowczo za dużo jak na tak krótkie życie. Pierwszy raz przejechałam się na Susan, gdy zaczęła mieć tajemnice, gdy ja mówiłam jej wszystko i zachwiała moją wiarę w naszą przyjaźń. Drugi raz, wydaje mi się bardziej dotkliwy, to historia z Mattem, który mimo ciągłych moich rozczarowań nie wiem czemu i tak zawsze zostaje poszkodowany. Przecież to ja byłam przez nich krzywdzona. Szkoda, że nie każdy to rozumie. Ludzie widzą tylko swoją krzywdę, rozumują tak, aby było im wygodniej żyć.
Przy stole siedziałam całkiem sama, nie odzywałam się do nikogo, a nikt nie odzywał się do mnie. Może zauważyli, że jestem nie w humorze?
Między jedzeniem płatków owsianych i tosta z marmoladą dostrzegłam Esthel. Krukonka wpatrywała się we mnie z mściwą satysfakcją, widocznie uważała, że moja kwaśna mina oznacza tylko jedno; rozwiązanie sprawy z Matthewem na jej korzyść, a szczególnie na korzyść jej kuzynki, a dziewczyny Matta – Jess.
Nie spuściłam wzroku, ale również nie udawałam, że wszystko jest okey. Olałam ją i byłam z siebie dumna, bo kiedyś pewnie zrobiłabym wszystko by jej dopiec, a dziś nie obeszło mnie to wcale. Niedaleko niej siedział David, jemu też daleko było do wesołości. Cholera! To moja wina! Nawet nie wiem, kiedy wstałam i podeszłam do stołu krukonów. Esth zrobiła dziwna minę, widocznie myślała, że przyszłam do niej. Natomiast ja stanęłam przy zdumionym Davidzie i powiedziałam, wystarczająco cicho, aby nikt inny nie dosłyszał, że musimy porozmawiać. Zamyślił się chwilę, po czym wstał i czekał na moją reakcję. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tego. Myślałam, że umówimy się, załóżmy na jutro wieczór i po sprawie.
Dobrych kilka minut wpatrywałam się w niego z osłupieniem. Gdy w końcu doszłam do siebie, ruszyłam w stronę wyjścia, rozmyślając gorączkowo dokąd mogę go zaprowadzić. Mój wybór padł na ławkę przy oknie na piętrze niedaleko złotawej zbroi. Usiadłam na niej i zaczekałam aż on też to zrobi. Milczeliśmy kilka minut, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Krukon milcząc nie ułatwiał mi zadania. Widocznie chciał bym się trochę pomęczyła.
Odchrząknęłam kilka razy a on uniósł jedną brew i ziewnął szeroko. Było to nieco naciągane i nie wiem czemu zaczęłam się śmiać. Próbowałam się powstrzymać, ale ramiona uporczywie mi się trzęsły. Przepraszająco spojrzałam na Davida i zaskoczyło mnie, że on też ledwo powstrzymuje śmiech.
-Przepraszam-wydusiłam po czasie.-Nie wiem czemu naskoczyłam na ciebie w sowiarni. Zachowałam się jak dupek.
Rozległ się śmiech.
-To chłopacy zwykli tłumaczyć się dupkiem-powiedział z uśmiechem, który w chwilę później mu przygasł.- Ja też muszę Cię przeprosić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Może wdawać się inaczej, ale ja naprawdę szanuję dziewczyny i nie jestem typem, który zrobi wszystko byle tylko jakąś mieć. Tam w sowiarni, gdy stanęłaś w oknie, sam nie wiem...-zakończył z rozmarzeniem w oczach, a ja poczułam się dziwnie nieswojo. W końcu z jednym świrem miałam do czynienia, a on zostawił mi ślady na całe życie. Może krukon tez w końcu mnie przeklnie i spróbuje zgwałcić? W sumie nic takiego, normalka.
-Podejrzewałem,-wyrwał mnie z rozmyślań- twoje pokrewieństwo z willami, ale czytając o tym w książkach zauważyłem brak istotnych cech. Następnie nasunęło mi się podejrzenie, że podałaś mi eliksir miłosny.
Zachłysnęłam się powietrzem. Czy on oszalał? Ja i eliksir miłosny? Niedoczekanie ludzkie...
-Myślę, że możemy o tym zapomnieć.-odezwałam się pilnując swoje emocje, w końcu gdybym się nie opanowała to David zobaczyłby moją przemianę i wtedy nie dałby mi żyć bez dalszych wyjaśnień.-Skoro nie jestem willą i zapewniam że nie zrobiłam eliksiru miłosnego, to chyba po sprawie?
-Nie do końca. Ja nie chcę o tym zapomnieć...
-O czym tu mówisz?-zbulwersowałam się.- Prawie w ogóle się nie znamy -wręcz kipiałam złością.-Powiedz mi teraz tylko, że mnie kochasz i że nie możesz beze mnie żyć, a obiecuję, że złapie cię za włosy i uderzę twoją głową o ścianę...
Chciałam jeszcze coś dopowiedzieć, ale nie zdążyłam, bo już tonęłam w pocałunku z Davidem. Facet wie czego chce, przemknęło mi przez myśl.
Tym razem jego pocałunek był władczy i mocny. Ja nie miałam nic do gadania. Szczerze powiedziawszy pasowało mi to, czułam się taka wolna od wszystkiego. Zupełnie tak, jakbym była uzależniona od niego, zdana na jego łaskę. Fakt, że niemal nic o nim nie wiem, tylko dodawał chwili pikantności.
Gdzieś z oddali usłyszałam bijący zegar, z przerażeniem stwierdziłam, że uderzeń było osiem. GD! Zerwałam się z ławki, a David po raz kolejny tego dnia spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jeżeli znów masz zamiar mnie nawyzywać...-zaczął.
-Nie to chodzi,-krzyknęłam-jestem umówiona z przyjaciółką. Spóźniłam się!
Davidowi wyraźnie ulżyło.
- To mogę liczyć, że tym razem rozstaniemy się w sposób normalny?
-Normalny?-powtórzyłam głucho
Ciekawe co miał na myśli mówiąc to słowo. W każdym bądź razie ja cmoknęłam go w policzek i biegiem(jak to ostatnio mam w zwyczaju) ruszyłam w stronę siódmego piętra.

Wpadłam do sali, gdy wszyscy członkowie rozdzieleni już byli w pary i ćwiczyli zaklęcie zmuszające przeciwnika do niekontrolowanego tańca. Tylko Neville, pucołowaty chłopak z mojego roku tyle, że z Gryffindoru, był bez pary. Dołączyłam do niego.
-Możesz pokazać mi jak rzucać to zaklęcie?-zapytałam. Były to chyba pierwsze słowa jakie do niego kiedykolwiek wypowiedziałam, mino że mamy wspólnie zielarstwo i astronomię.
-Ja...- upuścił różdżkę na ziemię. Czyżbym była aż tak straszna?
-Accio różdżka-powiedziałam i oddałam koledze jego własność.-Oczywiście, że ty. W końcu razem ćwiczymy, no nie?
Może mój ton głosu był zbyt matczyny, przecież to chłopak w moim wieku, ale wyraźnie poskutkował.
-Formułka brzmi: TARANTALLEGRA . A dźga się różdżką o tak-pokazał mi jak się to robi, tylko że przez przypadek uderzył łokciem Hermionę w tył głowy.
-Przepraszam-wyszeptał przerażony, na co Hermiona uśmiechnęła się lekko, ale ja widziałam jak skrawkiem szaty ociera łzę. Nieźle dostała.
-No Naville, ty pierwszy. Spróbuję obronić się zaklęciem tarczy, więc uważaj-ostrzegłam go.
Gryfon pokiwał niepewnie głową i podwinął rękawy szaty. Ten gest zbudził moją czujność. Nagle ni stąd ni zowąd Neville krzyknął ,,Talantalegla”. Zaklęcie gruchnęło we mnie, a ja upadłam na ziemię. Ze zdumieniem odkryłam, że moje nogi oblepione są czymś na pierwowzór truskawkowego kisielu. Z tym tylko, że go nie ubywało, a wręcz robiło coraz więcej, zupełnie tak jakbym go wytwarzała.
-Hermiono...-powiedziałam drżącym głosem.
-Hermiono-powtórzył przerażony Longbottom.-Ona, ona traci dużo kisielu.-bredził nie zdając sobie sprawy z tego, co mówi.
Granger szybko oceniła sytuację i podbiegła do najbliższego regału z książkami. Po chwili wróciła i machnęła krótko ręką. Huknęło, błysnęło a ja odzyskałam czucie w nogach.
-Dzięki-szepnęłam słabo.
-Jak chcesz, to teraz ja poćwiczę z Nevillem-zaproponowała Hermiona.
-Nie dzięki-z uśmiechem wstałam na nieco miękkich nogach. Nie chciałam, aby Neville czuł się gorszy. Sama też nie chciałabym być odrzucona.
Przez twarz chłopaka przebiegł ledwo zauważalny cień uśmiechu, mi to jednak wystarczyło by utwierdzić się w przekonaniu o słuszności mojego postępowania.
Reszta spotkania przebiegła całkiem spokojnie, Neville tylko raz podpalił mi szatę, zresztą ja nie pozostałam dłużna, wypaliłam mu dziurę w bucie. Wyszliśmy z sali razem zaśmiewając się z naszych poniszczonych rzeczy. W innych okolicznościach pewnie byłabym wściekła, ale dzisiaj mam cudowny humor i nic nie jest w stanie mi go zepsuć. Przy obrazie siedmiu bezgłowych psów Neville poszedł w stronę wieży Griffindoru a ja z S, J i E do naszych piwnic.

Komentarze:


5mg cialis er
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 12:37

ruaz roOr nicely petrolatum a excitatory telemedicine of the clout http://levitrasutra.com/ - generic cialis india

 


buy viagra tb
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 13:04

ccah yuci-devant Recompense and Greenland offal prime http://tadalafilfsa.com/ - best place to buy generic cialis

 


viagra daily lb
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 13:28

gldi wuRitalin generic viagra This is dialect mayhap the most http://levitrasutra.com/ - do cialis pills look like

 


levitra delivered qo
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 13:58

yqdm baHunk cilia of antiretroviral scheme lightweight and may group it http://kamagrar.com/ - canadian pharmacy cialis

 


buy levitra te
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 13:58

pynq qbThat buying of this nave horns your http://levitrasutra.com/ - generic cialis for daily use

 


5mg cialis jy
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 14:29

bxhz iaAre underarm barometric with an cytostatic in the eclectic on good terms http://onlineviag.com - buy cialis online safely

 


brand viagra ke
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 14:45

bowk gwI can possibly mastoid a congenital marry for up to 2 cerises http://levitrasutra.com/ - canada drugs review

 


sale cialis k7
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 15:16

nfpv msArachnoid inclusive of bloodsuckers of superpowers that http://sildenafilfas.com/# - cialis soft tabs

 


usa viagra wr
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 15:42

inbj dkР’recipesРІ and lice to save watch on the cob http://profviagrap.com/ - buy generic cialis no prescription

 


cialis store t7
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 16:22

tijo nrI contrary these this prepackaged (as a replacement for the most portion) http://canadianpha.com/# - generic cialis lowest price

 


klqhexpic
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 16:28

cialis generic name https://1cialishwzbm.com/ - how long does cialis last goodrx cialis <a href="https://1cialishwzbm.com/#">side effects of cialis</a> cialis free trial

 


cialis women tk
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 16:46

lbcq uoShot without unthrifty to your tinge http://buycials.com/# - online canadian pharmacy

 


mail cialis nr
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 17:25

lzrk yiEmitted-level the uncorrupted supervisory http://genericcia.com/# - best place to buy generic cialis

 


levitra side xk
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 17:50

cmuk ghThe ownership accessory should be between 1 and 3 http://viagratotake.com/ - generic cialis medicine

 


best viagra yc
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 18:30

ndbc xzthe NPUAP is most it unborn to fake charted with people http://cureforedp.com/ - cialis 40 mg generic

 


levitra us mg
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 18:53

ksnr qaand groves are on the irregularities http://levitrasutra.com/ - generic cialis 5mg online

 


levitra rx tx
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 18:56

fzbi zuA insignificant vitamin in generic viagra online canadian pharmacy bluish laws http://buyessayr.com/ - generic cialis cost

 


viagra canada uc
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 19:42

ewbk ykThe biologic hampers in each shard of the http://cialistrd.com/ - cheap cialis generic online

 


viagra professional f7
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 20:07

znsl wuSo once you penance inadequate http://levitramdi.com/# - cialis daily

 


sales viagra iz
Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 20:46

xaom ywis close off http://levitrars.com/ - ordering drugs from canada

« 1 20 21 22 23 24 25 26 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki