1 września 1971r.
I masz!!! Juz jestem studentką Hogwartu. To był naprawdę długi dzień. Najpierw, rano wszyscy ganiali po domu, ciocia ze 20 razy sprawdzała, czy wszystko mamy. Z tego wszystkiego przypaliła nam bekon na śniadanie. Oboje z Jamesem byliśmy strasznie przejęci, ale to chyba było nic w porównaniu z tym co przeżywała ciocia. W końcu pozbywała się z domu dwójki dzieci. Ten pełen śmiechu dom miał stać się nagle pusty. W sumie, to się jej nie dziwię byliśmy całym jej światem, od zawsze się nami zajmowała. Nie pracowała, była na etacie czarokury (kury domowej, jak by to rzekli mugole).
Nadszedł czas pożegnania, przeszliśmy przez barierkę miedzy peronem 9 i 10 i znaleźliśmy się na peronie 9 i ¾,. Pociąg już stał na peronie, piękna czarna lokomotywa, ciągnąć miała czerwone wagony. Ciocia ucałowała nas, wyściskała, wuj przytulił lekko. Wiem, że jemu też było strasznie żal, że musimy wyjechać, ale wiedział że musimy. Trzeba myśleć o przyszłości, tak zawsze powtarzał. Ciocia nie wytrzymała, po jej różowych policzkach zaczęły spływać łzy.
-Ciociu, nie płacz, nam też jest szkoda wyjeżdżać! Ale przecież przyjedziemy na święta, a do tego czasu będziemy pisać, obiecujemy. Prawda James?
-Oj jasne, że tak! Mamo, nie płacz, bo sie zaraz Aurora rozryczy, a wiesz co to znaczy- odpowiedział James chcąc być zabawnym.
-Wiesz co ty jak coś powiesz!- ściełam go, ale wszyscy się roześmialiśmy. Nawet ciocia.
-Kochanie obiecaj mi, że będziecie na siebie uważać- powiedziała ciocia.
-Jasne, że będziemy.
-A ty miej oko na Jamesa, wiesz jaki z niego potrafi być łobuziak.
-Przecież wiesz, że i bez twojej prośby będę je miała.
-Wiem kochanie-mówiąc to przytuliła mnie mocno po raz ostatni przed odjazdem, potem utuliła jeszcze raz swojego syna-a teraz idźcie już, bo zajmą wam wszystkie miejsca.
Zaraz potem wsiedliśmy do pociągu. Szybko znaleźliśmy przedział, na razie był cały pusty, ponieważ wiele osób jeszcze nie wsiadło. Umieściliśmy swoje kufry, na półkach. Umieściłam delikatnie klakę z Dorą, moją sową, na półce obok kufrów. Dostałam ją w prezencie na urodziny, a James jak zwykle wolał pudełko słodyczy i książkę o quiddichu, to chyba jedyne jakie czytał . Jim otworzył okno by ostatni raz pomachać matce, dołączyłam do niego. Ciocia juz płakała, na maxa.
-Dzieciaki, tylko nie zapomnijcie napisać jak tam ceremonia przydziału!- krzyknął wujek obejmiwszy ramieniem ciocię.
-Przecież dobrze wiesz, że oboje będziemy w Gryffindorze- odkrzyknął James.
-Nigdy nic nie wiadomo synu. Czekamy na waszą sowę. Auroro napisz, bo James to na pewno nie napisze!
-Masz to u mnie jak w Gringocie, wuju!
Pociąg odjechał, machaliśmy jak długo się dało, aż twoje czarnowłosych ludzi zlało sie gdzieś hen za nami. James był tak podobny do swojej matki, miał ten sam nos, te same oczy, chociaż słaby wzrok miał po tacie. W ogóle jego tata był bardzo podobny do mamy, więc można by rzec, że był podobny do obojga. Ja, podobno jestem podobna do mamy, dlatego wyglądamy z Jamesem jak prawdziwe rodzeństwo, ponieważ tata Jamesa i moja mama byli ze sobą spokrewnieni, dokładnie rzecz ujmując byli rodzeństwem.
Nagle drzwi od przedziału się otworzyły, wszedł przez nie niski chłopiec o brązowych włosach, lekko przygarbiony od ciężaru swojego kufra.
-Można tutaj?- spytał krótko, starając się uśmiechać.
-Jasne! W końcu jest tutaj dużo miejsca- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Kiedy wtoczył już swój kufer na półkę, usiadł speszony w kąciku.
-Nazywam się Aurora Silverstone, a to jest James.-powiedziałam wyciągając do niego rękę. Zawsze byłam kontaktowa, więc nie sprawiło mi to kłopotu. w końcu my z Jimem znaliśmy się, a on siedział tak sam.
-Remus Lupin- odpowiedział ściskając mi dłoń, to samo powtórzył ściskając dłoń Jamesa.-Wy też pierwszy raz do Hogwartu?
-O tak, nie mogliśmy się juz doczekać- odpowiedział szybko James.
-Ja też- uśmiechnął się. Drzwi do przedziału znowu się otworzyły i wszedł przez nie chłopiec, czarnowłosy z włosami do ramion, a za nim w podskokach niższy od Lupina rudawy chłopiec o wodnistych oczach.
-Możemy?- zapytał ów wyższy.
-Tak, oczywiście- powiedział Lupin siedzący już blisko Jamesa.
-Mam na imię Syriusz, a ten co tu za mną przyszedł- ostatnia część powiedział z grymasem -To Peter. Jedziemy pierwszy raz, a wy pewnie też, sądząc po minach- uśmiechnął się.
-To jest Aurora- pomachałam szczerząc zęby,pewnie to musiało głupio wyglądać, bo oczy mu się zaśmiały- to Remus, a ja jestem James- odparł Jim szczerząc zęby.
-Miło mi- odpowiedział Syriusz, układając kufer na półce. Przez chwilę widzieliśmy jak Peter skakał nie mogąc ustawić swojego, ale w ostateczności, z miną „co za ofiara” Syriusz zrobił to za niego. W przedziale zrobiło się wesoło, przypadliśmy sobie do gustu, rozmawialiśmy śmialiśmy się. W pewnej chwili drzwi przedziału otworzyły się po raz kolejny, weszła przez nie, bez słowa, rudowłosa dziewczyna ciągnąc swój kufer, płakała. Za nią biegł chłopak o czarnych, tłustych włosach, który jednym słowem przypominał nietoperza
-Ale jedziemy- mówił podekscytowany, dziewczyna usiadła na siedzeniu, chłopak wkładał na półkę kufry dalej mówiąc- To właśnie to! Jedziemy do Hogwartu!
Pokiwała głową wycierając oczy i trochę wbrew sobie, lekko się uśmiechnęła. Chłopak usiadł koło niej i ciągnął dalej-‐Mam nadzieję, że będziesz w Slytherinie.
-W Slytherinie?- uwaga całej naszej piątki zwróciła się w ich kierunku-Kto chce być w Slytherinie? Ja bym pewnie odszedł, a ty? ‐James zapytał Syriusza. Syriusz się nie uśmiechnął.
-Cała moja rodzina była w Slytherinie ‐powiedział.
-O kurczę‐powiedział James ‐a ja myślałem, że jesteś w porządku!
Syriusz wyszczerzył zęby.
- Może złamię tradycje. Gdzie byś chciał iść gdybyś miał wybór?
James podniósł wyimaginowany miecz. A ja zaśmiałam się tak fajnie to wyglądało.
- Gryffindor, gdzie mieszkają mężni! Jak mój tata.
Nietoperzowaty chłopak prychnął lekceważąco. James odwrócił się do niego.
‐Masz z tym problem?
‐Nie ‐odpowiedział, ale jego kpiący uśmiech sugerował coś zupełnie innego ‐Jeżeli wolisz być bardziej krzepki niż kumaty...
‐A gdzie ty masz nadzieje pójść, przecież nie jesteś ani taki ani taki... ‐wtrącił się Syriusz.
James wybuchnął śmiechem. Przyznam, że też miałam ochotę, bo jego(nietoperza oczywiście) mina gdy to usłyszał była komiczna, ale wiedziałam, że nie powinnam się śmiać. To samo chyba pomyślał Remus, bo tez się nie śmiał. Peter aż zwijał się, ale wydaje mi się, że on zwijałby się z każdego dowcipu Syriusza. Dziewczyna wstała, lekko zaczerwieniona i spojrzała najpierw na Jamesa potem na Syriusza z niechęcią.
‐Chodź, Severusie, znajdziemy inny przedział.
‐Oooooo... -James i Syriusz zaczęli naśladować jej wyniosły głos. Jim nawet spróbował podstawić nogę Severusowi kiedy ten go mijał.
-Do zobaczenia, Snivellusie! ‐krzyknął i drzwi przedziału zamknęły się... Debatowaliśmy jeszcze trochę o tym gdzie moglibyśmy i gdzie chcielibyśmy trafić. Po jakimś czasie drzwi przedziału otworzyły się, za oknem było juz ciemno. W drzwiach pojawiła się głowa długo- i ciemnowłosej dziewczyny:
-Za pół godziny będziemy na miejscu przebierajcie się w szaty. O! cześć Syriuszu!
-Witaj Andromedo!-Syriusz uśmiechnął się podobnie jak ona. Jak wyszła dodał -To moja kuzynka, jest prefektem. Jest w Slytherinie, ale to jedyna porządna osoba, która wyszła z tego domu. Jest na prawdę w porządku. Szczerze to ja nie chciałbym tam trafić nie mam obsesji na punkcie czystości krwi...
Zaczęliśmy szukać szat w swoich kufrach narzuciliśmy je w końcu na swoje ubrania i już niedługo po tym pociąg zatrzymał się. Wszyscy wysiedli. Wszyscy starsi uczniowie poszli w kierunku powozów zaprzężonych do jakiś dziwacznych, chudych i uskrzydlonych koni. Reszta, czytaj pierwszoroczni poszli w kierunku olbrzymiego faceta wołającego coś co brzmieć miało „pitszaki, cholibka pirszaki tutaj”.
Przepłynęliśmy przez jezioro na łódkach, zimno było, ale to szczegół. Kufry zostały zawiezione do Hogwartu inną drogą. Gdy wysiedliśmy już z łódek, wszyscy ustawili się koło wysokiej kobiety w ciemno zielonych szatach, fajnych okularkach i tiarze a głowie, która przykrywała ciemnobrązowe włosy spięte w kok.
Obiecałam zaznaczyć jeśli coś nie dokońca będzie moje. Tutaj właśnie to czynię. W notce zawarty fragment HP i IŚ.W późniejszych notkach też może pojawiać się coś z powieści Rowling...
Komentarze:
Dz. B. Poniedziałek, 04 Lutego, 2008, 23:27
Aurorko moja kochana, Ty wiesz że ja tę historię znam na pamięć, bo przeczytałam ją trzy lata do przodu... Pomimo to będę czytać znów i zostawiać komenty, żeby Ci mnie nie brakowało. :**
dobrze jest sobie tak wszystko przypomnieć. pozdrawiam ( teraz nareszcie więcej ludzi będzie zostawiać komenty) xDDD
Notka fajna ale bez tego "czegoś", co to jest to "czegoś" to Ci dopisze jak się dowiem Błędów brak, stylistyka z tego co widzę ok, czyli ogólnie w porządku
PS. Celowo zamieniłaś Smerkerus na Snivellus? Też fajne przezwisko
Karola Wtorek, 05 Lutego, 2008, 15:17
Notka fajna;) Choć wiem,że stać Cię na lepsze(nie wiem skąd to wiem, ale wiem)
Czekam na następną notkę;)
Pozdrawiam:*
anonim Wtorek, 05 Lutego, 2008, 15:56
Aurorko super ten pamiętnik fajny pomysł podoba mi się styl i moim zdaniem nasz to "coś" chętnie będę czytać ten pamiętnik
"Nadszedł czas pożegnania, przeszliśmy przez barierkę miedzy peronem 9 i 10 i znaleźliśmy się na peronie 9 i ¾,. Pociąg już stał na peronie,(...)" Tylko jedna uwaga: zbyt dużo razy powórzyłaś tu słowo "peron"
No, i pojedyncze błędy interpunkcyjne.
Podoba mi się sposób, w jaki połączyłaś przyszłych Huncwotów. Bardzo oryginalny i ciekawie opisany
Ogólnie: super. Czekam na ceremonię przydziału
Mam tylko jedno pytanie: zapłakana, rudowłosa dziewczyna, która szwędała się ze Smarkiem (ach, jakże cudnym przezwiskiem go ohonorowałaś )... To była Lily?
Pozdrawiam
Aurora Silverstone Wtorek, 05 Lutego, 2008, 23:38
Dziękuję wam kochani za komntarze :*
Bardzo cieszę się, że wam się podoba
Snivellus to niestety nie mój wymysł tylko naszej kochanej Asi Kasi. (ale mi też się bardzo podoba).
Co do tej rudowłosej zapłakanej, to w sumie nie musze odpowiadać, bo odpowiedź padnie w następnej notce :P
A co do powtórzeń, mam tak czasem, niestety
Dz.B. jak ty mogłaś w ogóle tak pomyśleć!!! Nie zapomnę o Tobie, w końcu jesteś pierwszą osobą, która doceniła Aurorę. Wiem, że znasz :*
Ucałowania dla was wszystkich :**
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Sobota, 08 Marca, 2008, 08:16
Fajna notka, ciekawie opisane zdarzenie w pociągu. Było jednak parę błędów interpunkcyjnych, ale nie rzucają się w oczy.