7.Genialny pomysł Jamesa, trudna rozmowa i wielka niespodzianka
Siedzieliśmy sobie jeszcze przez jakiś czas, rozmawiając. Wreszcie zaczęliśmy ziewać. Jutro wracamy do Hogwartu. Z jednej strony-super, a z drugiej nie miałam ochoty widzieć się z Lilly. Miałam, żal że nie dostałam od niej żadnego prezentu. Poszłam się umyć. O dziwo wygrałam z Jamesem wyścig do łazienki . Przebrana w piżamkę ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. Wskoczyłam pod kołdrę i już spałam. Rano czekała mnie pobudka wczesnym rankiem . Ciocia od rana miała kiepski humor. Ciekawe dlaczego? Ale dzisiaj niczego nie przypaliła. Po śniadaniu poszliśmy spakować się. Ja się właściwie nie rozpakowywałam, wzięłam jedynie to co było mi potrzebne. Teraz jedynie wrzuciłam to do kufra, to samo zrobiłam z prezentami. Gotowe! Po pięciu minutach byłam na dole ze swoim bagażem. Po jakimś czasie Ciocia wyszła na chwilę z salonu by przygotować nam jedzenie. Nie wiem po co to robi przecież w Hogwarcie nas karmią.
-Aurora jak przyjdzie to zmywamy się szybko. Bo się zacznie, że masz mnie pilnować...
-Już się zaczęło.- przerwałam mu.
-Kiedy?
-Jak na ciebie czekałam. Mam pilnować, żebyś zjadał posiłki, bo strasznie zmizerniałeś, jej zdaniem. Mam cię też pilnować, żebyś unikał kłopotów.- zaśmiałam się- Nierealne. A jak ten woźny znów będzie się nad tobą znęcał mam dać jej znać i ona już zrobi z nim porządek. Więc jak widzisz całe kazanie już było. Acha i mamy oczywiście do nich pisać.
-Czy do niej nie dociera, że umiem o siebie zadbać?
-Widocznie nie.
-Rora?- spytał.
-Co?
-Mam pomysł! Pomożesz mi?
-Zależy jaki to pomysł.
-Ja schowam się pod peleryną niewidką, a ty powiesz chłopakom, że leżę chory na smoczą grypę u Munga.
-Pogięło cie?
-Chcę sobie pożartować jak będą się wkurzać jak coś będzie im się samo przekładać.
-No dobra, niech ci będzie.
Ciocia wróciła z kuchni. Oboje dostaliśmy po torbie domowych wypieków, z tym tylko, że chudzielec dostał prawie dwa razy tyle co ja. Kiedy ciocia przytulała nas na pożegnanie, od siebie i wujka, który był już w pracy, wsunęła mi do kieszeni pieniądze.
-Masz mogą się wam przydać- powiedziała mi szeptem do ucha.
Przytulała Jamesa, kiedy wzięłam w rękę proszek i podążyłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.Hogwart. Lupin, Peter i Syriusz już siedzieli przy kominku wyczekując nas. Wyściskali mnie dziękując za prezenty.
-Budzik!- powiedział Syriusz- świetny pomysł! Może wreszcie będziemy przed czasem na śniadaniach. A jak tobie się podobał mój prezent?
-Fantastyczny. Dziękuję bardzo, a ta kaczuszka taka słodka. A zapach płynu, po prostu boski. -Skąd wiedziałeś, że uwielbiam wanilię?
-Nie wiedziałem. Szczerze to mama pomogła mi wybrać prezent dla ciebie- odpowiedział trochę zmieszany- ale to ja wybrałem zestaw z kaczuszką.- dodał uśmiechając się.
-Remusie, nauszniki są cudowne.
-Jak tylko je zobaczyłem wiedziałem, że są dla ciebie stworzone- uśmiechnął się.- Prezent od ciebie i Jamesa też jest super! O taki słowniku wprost marzyłem!
-A właśnie gdzie James? Stoimy tu tak długo a jego jak nie było tak nie ma.- zauważył Syriusz.
Na śmierć zapomniałam o tym co miałam powiedzieć chłopakom, pewnie James już się wkurzał.
-Zapomniałabym wam powiedzieć- spoważniałam w jednej chwili- James złapał smoczą grypę i leży teraz w św. Mungu...
-Jak długo?- spytał Remus.
-Powinien wyjść na początku przyszłego tygodnia czuje sie już lepiej.
-Szkoda. Będziemy jakoś musieli wytrzymać kolejny tydzień bez niego- powiedział z grymasem Syriusz.- O właśnie Auroro, Lilly pytała o ciebie.
-Co chciała?- spytałam szorstko.
-Nie wiem, ale jest w waszym dormitorium.
-I tak zaraz tam idę.
-To my zmykamy do siebie, no nie chłopaki?
Poszłam do dormitorium, w końcu nie będę siedziała sama w Pokoju Wspólnym. Z reszta kiedyś i tak musiałabym to zrobić. Kiedy weszłam rzuciłam tylko suche cześć i podeszłam do swojego łózka ustawiając kufer. Lilly podeszła do mnie.
-Coś się stało?- spytała z troską w głosie.
-Nie- stwierdziłam, chociaż stało się olała mnie w święta.- Dlaczego tak myślisz?
-Bo widzę! Gniewasz się na mnie, bo nie przysłałam ci prezentu.
-No co ty?- odwróciłam się w jej stronę- Nie chciałaś, nie musiałaś.
-Dziękuję za prezent. A to dla ciebie!- powiedziała wciskając mi w rękę zieloną paczuszkę.- Chciałam tylko nie miałam jak wysłać.
-Dziękuję- powiedziałam zdziwiona, zabierając się do otwierania paczki. Były w niej różowe piżamki, taki same jakie miała Lilly. Pamiętam, że kiedyś mówiłam jej jak bardzo mi się podobają.- Są śliczne! Takie jak twoje?- w odpowiedzi pokiwała głową.
-Wiem, że miałaś prawo być zła, ale na prawdę nie miałam jak tego wysłać. Przepraszam. Wierzysz mi?
-Jasne- chociaż nie bardzo wierzyłam. Lilly nie miała sowy, ale jej rodzice na pewno mieli! Może po prostu zapomniała o prezencie dla mnie? Nie wiem, ale nie będę sie już na nią boczyć. Uściskałam ją.
-A ty co dostałaś?- spytała. Opowiedziałam jej co dostałam od cioci, wujka, Syriusza, Lupina, Petera, dziewczyn, każdy prezent jej pokazywałam.
- A to od Jamesa- wyciągnęłam z kufra spinki.
- śliczne. Nie spodziewałam się, że on mam taki gust.- uśmiechnęła się- Ja też dostałam od niego prezent. Nie powiem byłam zdziwiona- nie czekając na moją odpowiedź powiedziała- Perfumy, jakie mają śliczny zapach- uśmiechnęłam się w końcu jakie mają być, pomagałam mu wybrać - potem ci pokażę. Zadziwia mnie.
- Może źle go oceniasz? - powiedziałam- Może nie jest tylko łobuzem.
-nie wiem, co mam o nim myśleć. Ale sama przyznaj jak on się zachowuje, wobec Severusa i w ogóle.- urwała- wiedziałaś go może?
- Kogo? Snape?
- nie, Jamesa. Tez mam cos dla niego.- teraz to ja się zdziwiłam- Jak widziałam chłopaków to go nie było jeszcze.
- Masz coś dla niego?
- No. Reszta tez cos dostała, mimo, że nic mi nie przysłali. Z reszta to drobiazg, domowe ciasteczka.
- Wiesz co może pójdziemy do nich i zobaczymy, może już jest. -przecież nie mogłam jej powiedzieć o pelerynie i tym że chciał sobie porobić żarty z własnych kumpli. Straciłaby o nim to dobre zdanie, które właśnie zaczęło się w niej rodzić.
- No dobrze, chodźmy.
I poszłyśmy. Kiedy otworzyłam drzwi, pokój był w stanie totalnej destrukcji. Wszystko fruwało. James nie źle się bawił, ale jak weszłyśmy peleryna juz leżała na łóżku, a chłopaki zwijali się ze śmiechu. Nawet nie usłyszeli, że weszłyśmy.
- Cześć!- powiedziałam przerażona bałaganem.
- Cześć dziewczyny!- powiedział próbujący sprzątać Lupin. Reszta na słowo dziewczyny podskoczyła.
-Dziewczyny?- spytał Syriusz. Nie dziwię się, że byli zdziwieni zawsze do pokoju przychodziłam sama.- A kogo ty przyprowadziłaś ze sobą, Auroro?
- Mnie!- Lilly wyszła z za moich pleców. James podskoczył z łóżka jakby go oparzyło. Lilly uśmiechnęła się.- Przyniosłam prezent dla Jamesa.
- Dla mnie?- otworzył szeroko oczy ze zdziwienia- prezent dla mnie?
- Tak, dla ciebie. Kiedy to tylko zobaczyłam, od razu pomyślałam, że to idealne dla ciebie.- podwala mu paczuszkę- Otwórz!
James otworzył prezent, bardzo powoli, w ogóle ręce mu się trzęsły. Wyciągnął w końcu ciemnoniebieską koszulkę z czerwonym napisem "kocham ...". Spojrzał na Lilly, rozłożył resztę "...łamać wszelkie zasady!". Wszyscy, bez wyjątków wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ale czaderska! Dziękuję, Lilly!- miał chyba ochotę podejść i ją przytulić, ale zabrakło mu odwagi, po pierwszym kroku. Chwilę potem, odwróciła się na pięcie do drzwi, a gdy wychodziła powiedziała, odwracając głowę:
- Perfumy są śliczne, dziękuję bardzo James.
- ona myśli, że to ty je wybrałeś, a ja nie wyprowadzałam jej z błędu.- powiedziałam po chwili, gdy drzwi za Lilly zamknęły się .
- Ale mnie zaskoczyła tą koszulką, nie przypuszczałem, że cos mi da.
- My też dostaliśmy, pycha ciasteczka!- powiedział Peter, skradając się do ciastek Lupina.
- A swoja droga Macie tu dziś wyjątkowy porządek- powiedziałam.
- to robota Jam... -zaczął Lupin, ale przerwał mu Syriusz:
-A swoją drogą to ktoś nas oszukał. Smocza grypa, mówi ci to coś?
- To on mi kazał tak powiedzieć!- pokazałam na Jamesa palcem.
- Nie wiesz, że to nie ładnie kłamać?- mówił dalej, spoglądając na chłopaków- nie ominie cię kara.
Widziałam już tylko jak wszyscy czterej rzucili się na mnie i zaczęli łaskotać. Leżałam na łóżku i broniłam się bijąc każdego po kolei poduszką.
-No wiecie co? To nie fair! Czterech na jedną!- mówiłam przez śmiech- A ty zdrajco zamiast bronić to jeszcze mnie atakujesz, w końcu to ty kazałeś mi kłamać.
Syriusz podniósł głowę do góry.
-No właśnie James, kazałeś Aurorze nas oszukać!- spojrzał na mnie znacząco. Wiedziałam o co mu chodzi i wzięłam w ręce poduszkę- Ciebie też trzeba ukarać!
Teraz rzuciliśmy się na niego, biedactwo spadł z łóżka, musiało to trochę boleć. Po kilku minutach znudziło nam się torturowanie Jamesa. W pokoju zrobił się jeszcze większy bałagan. Tak! Okazało się, że jest to możliwe.
- Wiecie co? Fajna zabawa, ale zdałoby się tu posprzątać- Stwierdził Remus.
- Wstawać!- pogoniłam ich- pomogę wam, pójdzie szybciej. No już leniwce wstawać!
Sprzątanie, też było fajną zabawą, po kupie śmiechu z nim związanym zeszliśmy do Wielkiej Sali na obiad. Lilly już tam siedziała. Poszliśmy w jej kierunku szturchając jedno drugiego. Usiadłam naprzeciwko niej parskając śmiechem. Nie otrząsnęłam się jeszcze z tego co działo się w dormitorium.
- A tobie co?- spytała, zatrzymując łyżkę pełna zupy w Polowie drogi do ust i patrząc na mnie podejźliwie.
-Miała mały atak- zachichotał Syriusz. Lilly nie skomentowała tego, popatrzyła jedynie na każdego z nich po kolei, a na koniec popatrzyła na mnie, ale nie powiedziała nic, na ten temat.
- Jakby ci zrobili to samo co mi to tez byś tak wyglądała. To było gorsze niż zaklęcie zniewalających łaskotek.
-O dobre następnym razem tym dostaniesz Rictusemprą- stwierdził Syriusz.
- O nie! Nie będzie następnego razu, ja już nigdy nie sprzeniewierzę się przeciwko wam!
- Nakładajcie sobie zupy- powiedziała Lilly- jest pyszna.
-A jaka jest dzisiaj?- spytał James, zaglądając do wazy z zupą.
-Pomidorowa.- odpowiedział Peter- Moja ulubiona.
-Twoja ulubiona to każda- stwierdził z sarkazmem Remus. Cała reszta zareagowała falą śmiechu, a Peter kolorem twarzy upodobnił się do zupy.
Spędziłam z chłopakami całe popołudnie, bo jak się okazało Lilly umówiła się z Severusem. Obiecała mu rano, że sie spotkają i pogadają, bo dawno nie gadali. Mogłam iść z nią, ale szczerze wolę towarzystwo Jima i spółki niż nietoperza. Spotkałyśmy się dopiero wieczorem na kolacji, po niej poszłyśmy do swojego pokoju. Kiedy szperałam w kufrze wpadło mi w ręce pudełeczko od nieznajomego. Opowiedziałam o nim Lilly.
-I na prawdę nie wiesz od kogo je dostałaś?- spytała.
-Wiem tyle samo ile ty. Że to jakiś "L". W pewnej chwili myślałam, że to ty, ale raz podpisałabyś się i nie waliłabyś takich głupot.
-A może to jeden z tych, co wywijałaś z nimi na święcie duchów.
-Ale z żadnym nie rozmawiałam, skąd by mogli wiedzieć jak się nazywam?
-Jeśli wpadłaś któremuś w oko, to sie dowiedział jak się nazywasz.
-Prawda!
-Ty, a może to ten brunecik z piątego roku, Huplepuffu. Przyglądał ci się na kolacji.
-Ten co siedział na wprost mnie, obok Kathrin Fric?-spytałam, a moja przyjaciółka pokiwała głową-Wpadłam na niego jak szłam na obiad. A sama widziałaś jak wtedy wyglądałam. A tak w ogóle to pierwszy raz go na oczy widzę.
-Aury, a co właściwie oni ci zrobili, że tak się śmiałaś na obiedzie?
-Nic takiego. Rzucili się na mnie i zaczęli łaskotać. A potem mieliśmy małą wojnę na poduszki
Komentarze:
Karola Sobota, 09 Lutego, 2008, 21:41
Pierwsza!!
Notka bardzo ciekawa Czekam, aż się wyjaśni kto jest ten ,,L"
Pozdrawiam=*
Nie no załamujesz mnie kobieto... Wolę nie myśleć ile będę miała do nadrabiania jak nie będę tu zaglądać przez tydzień, masz zawrotne tempo jeśli chodzi o dodawanie notek ;-p
A jeśli już przy tym jestem, to bardzo mi się podobała. Kilka literówek ci się skradło gdzieniegdzie, ale to drobiazg, który nie psuje jakości całej notki
Hm obawiam się, że już niedługo zabraknie mi przymiotników na opisanie Twoich notek...
Pozdrawiam!
Limonka Niedziela, 10 Lutego, 2008, 18:10
Naprawdę szybka jesteś, jeśli chodzi o dodawanie notek. Jednak Lily dała Jamesowi prezent... No, trochę pewnie skradło się nadziei w jego sercu, gdy zobaczył napis kocham... ale niestety musiał zobaczyć dalszą część...
A tak ogólnie to notka bardzo ciekawa.
Belluśka! :P Środa, 27 Lutego, 2008, 19:52
Hah, Pomidorowa, moja ulubiona! Ach ten Peter... Nie mogę xD
Twoich notek nie da się czytać, zachowując powagę. Uwierz, nie raz zakrztusiłam się czymś, co akurat miałam w ustach. Pojęcia nie mam, skąd bierzesz pomysły, ale to jest wprost cudowne! Miło, że Lily dała Aurorze prezent. Ale to i jej nie usprawiedliwia... Przecież jej rodzice muszą mieć sowę. Heh, idę dalej, bo chce wiedzieć, kim jest tajemniczy "L"
Buziaki :*
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Sobota, 08 Marca, 2008, 13:23
Ale pamiętajcie, że rodzice Lily są Mugolami, więc nie posiadają chyba sowy.. Mi już brakuje przymiotników. Masz zawrotne tempo. Notka: boska, fantastyczna, śliczna, śmieszna, bombowa itp.
Aurora Sobota, 08 Marca, 2008, 20:27
ja wiem, że są mugolami, ale nikt o tym nie wie, jeszcze