Trzysnasty fragment opowieści, ale mam nadziję,że będzie szczęliwy Notkę, znowu dedeykuję wam
pozdrawiam i buziaki przesyłam :*
Następnego dnia przy śniadaniu podszedł do mnie Malfoy. Wzbudziło to powszechne zainteresowanie.
-Przepraszam, za to że nie słusznie oskarżyłem cię o wpuszczenie topka do mojego pokoju. Jest mi przykro z powodu tego nieporozumienia- powiedział sztywno, ale tak głośno, aby wszyscy słyszeli. Byłam bardzo zdziwiona.
-Nie ma sprawy.- powiedziałam. Wręczył mi kwiaty. Ładne były choć klasyczne, herbaciane róże. Zaraz po tym odszedł do stołu Ślizgonów. Jego zachowanie wywołało faję szeptów. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że on kogoś przeprasza i to jeszcze w ten sposób. Najgorzej wpatrywała się we mnie blondynka, siedząca niedaleko Malfoya. Wręcz ze wściekłością, że dał mi kwiaty.
-Jak ty to zrobiłaś?- spytał James.
-Co zrobiłam?- spytałam.
-No nie dość, że afera ucichła to jeszcze Malfoy publicznie cię przeprosił. Nie wiem czy on kiedykolwiek kogoś przeprosił. A ty przecież to zrobiłaś!
-Mam swoje sposoby- odpowiedziałam i wymieniłam z siedzącą na przeciwko mnie Lilly spojrzenie.- Wiecie co to za blondynka, która siedzi koło Malfoya i najwyraźniej chce mnie zabić wzrokiem?- wszyscy skierowali się swoje głowy w jej stronę. Lilly zrobiła to w miarę dyskretnie, mimo iz siedziała do niej tyłem. Upuściła widelec i podnosząc spojrzała w kierunku stołu Slytherinu. Syriusz nie musiał się odwracać, bo siedział koło mnie, na wprost niej. James natomiast jak gdyby nigdy nic odwrócił głowę centralnie w kierunku tej dziewczyny.- Ale ty dyskretny jesteś James!- szepnęłam.
-Nie mam pojęcia- powiedział pan dyskretny.
-Ja też nie- odparła Lilly.
-To dziewczyna ,z którą idzie na bal- powiedział Syriusz.
-A ty skąd wiesz?- spytał Jim.
-Andromeda mi mówiła...
-A ta skąd wie?- przerwał mu James.
-Jakbyś mu nie przerwał to by skończył i by powiedział- wtrącił sie Remus.
-Bo to jej siostra.
-Rodzona?- spytała Lilly- w ogóle nie podobna.
-Tak, ale one w ogóle nie są do siebie podobne. Narcyza jest blondynką, Andromeda ma brązowe włosy a Bella ma kruczoczarne. Ponoć Narcyza jest w siódmym niebie, że Malfoy ją zaprosił na ten bal, marzyła o tym.
-Też mi zaszczyt- powiedział James.
-Oj, bo ty nic James nie rozumiesz!- powiedziałam.
-A niby czego nie rozumiem ?- spytał
-Rodzina Malfoy'ów jest znana i szanowana. Prawda?- James pokiwał głową- W Lucjuszu kochają się chyba wszystkie dziewczyny ze Slytherinu. Prawda?- znów pokiwał głową.
- I każda by chciała z nim iść- wtrąciła Lilly.
-A wiesz, że w mojej rodzinie mają hopla na punkcie czystości krwi-? dodał Syriusz.
-No tak...- powiedział Jim.
-No to połączmy fakty- włączył się Remy. Peter siedział cicho, jak zwykle z resztą, opychając się jedzeniem. Remus kontynuował- Skoro każda ślizgonka kocha się w wymienionym to Narcyza też. Malfoy jest członkiem czystej krwi rodziny z wysoką pozycją i niezwykle szanowanej. Jest idealną partią na męża w oczach rodziny Syriusza. A skoro Narcyza jest jego kuzynką...
-niestety- wciął Syriusz- nie lubię jej.
-To rodzina była by zadowolona z jej wyboru. A zaproszenie na taki bal może być...
-początkiem drogi do małżeństwa! Nie róbcie ze mnie debila! Może i wyglądam, ale tępy nie jestem.! Rozumiem o co chodzi!
-Nie wyglądasz na tępego.- powiedziałam.
-Ale czasem robisz takie wrażenie- powiedziała Lilly.
-A ty, Evans, się nie mądrzyj- uciszył ją.
-Ja cię tylko uświadamiam, Potter.- noi proszę już się zaczyna. Czy oni nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać?
-Nikt cię o to nie prosił!
-Jakbym tego nie zrobiła nadal tkwiłbyś w nieświadomości.- Czy tylko mnie chciało się z nich śmiać? Patrzyli na siebie z przymrużonymi oczami i wymieniali ostre zdania. Spojrzałam na Syriusza, ten patrzył raz na jedno, raz na drugie i próbował zdusić śmiech. Remus starał skupić się na swojej owsiance ale, mu się nie udawało, też się śmiał. Peter nerwowo patrzył na wszystkich z zapchanymi ustami. Nie wytrzymałam, wybuchnęłam śmiechem, a Syriusz z Remusem zaraz po mnie.
-O co wam chodzi?-zburzył się James.
-Z czego się rechoczecie?- spytała Lilly.
-Z was- odrzekł Syriusz.
-A co wy sobie w ogóle wyobrażacie?- mamrotała Lilly.
-Że- powstrzymałam śmiech- nie potraficie się ze sobą nie kłócić.
-My?- spytał James.
-Nie. Ja z Aurorą.- odpowiedział Remus i wszyscy zareagowaliśmy śmiechem.
Po śniadaniu poszliśmy na lekcje, rok szkolny po woli chylił się ku końcowi. Nauczyciele coraz częściej wspominali nam o egzaminach, czekających nas na koniec roku. Pracy domowej było coraz więcej. Wieczory spędzaliśmy w bibliotece. Ciągle mieliśmy jakieś sprawdziany, zmuszali nas w ten sposób do powtórek. Szperaliśmy, notowaliśmy i powtarzaliśmy wiadomości. Najgorsze były przedmioty takie jak Historia Magii, bo te trzeba po prostu wykuć. Na dworze robiło się już lato, w końcu był już środek maja. Niektórzy bardzo martwili się egzaminami, np. Ja, Lilly, Remus, inni podchodzili do tego bardzo beztrosko, np. James i Syriusz.
W pierwszą sobotę czerwca obudziły mnie promienie słońca padające mi na twarz. Otworzyłam oczy i zaczęłam przeciągać się. Wstałam i popędziłam do łazienki puki dziewczyny spały. Kiedy wróciłam wykąpana, zobaczyłam że dziewczyny już nie śpią.
-Cześć śpiochy!- powiedziałam z uśmiechem, wycierając włosy.
-Cześć!- odpowiedziała Dothy.
-A co ty tak od rana, w sobotę na nogach?- spytała Amelia.
-A bo mnie słonko obudziło. Będzie dzisiaj piękny, słoneczny dzień.
-Zwłaszcza, że dziś obiecałyśmy sobie nie zajrzeć do książek- powiedziała Lilly.
-Może wy, my z Amelką lecimy zaraz po śniadaniu do biblioteki. Dzisiaj zakuwamy Merlina. Ciężko będzie.- powiedziała Dothy.
-A my już przebrnęłyśmy przez to.- powiedziała Lilly.
-Ale tylko dzięki notatkom Remusa. Świetne były!- dodałam.-Która godzina?
-ósma za dwadzieścia.- odpowiedziała Am.
-Dzięki, do śniadania jeszcze przeszło godzina. Głodna jestem.- stwierdziłam.
-Nie mam nic. Wczoraj Peter zjadł mi ostatnie ciastka.- powiedziała Lilly.
-A właśnie ciekawe czy juz wstali. Wczoraj widziałam u Jamesa kociołkowe pieguski. Idziesz ze mną, Lilly?
-Nie, idź sama.
Poszłam więc sama. Przeszłam przez Pokój Wspólny i udałam się do wieży chłopców. Doszłam do ich pokoju i delikatnie uchyliłam drzwi, spali. W pokoju jak zwykle mieli nieziemski bałagan. Spali tak słodko. Bezbronna banda łobuzów . A może tak mały dowcip? Podeszłam do łóżka Jamesa, wyciągnęłam różdżkę z kieszeni:
-Aquareducto- powiedziałam i z mojej różdżki popłynął strumień wody, prosto na twarz Jamesa. Następnie szybko skierowałam strumień wody na Syriusza.
-Nie! Lilly, przepraszam! Już nie będę, obiecuję!- James zaczął krzyczeć. Spojrzałam na niego i pomyślałam "co mu odbiło?". Ale może cos mu sie śniło.
-James to tylko ja- powiedziałam klepiąc go po ramieniu.
-CZYŚ TY OSZALAŁA?-krzyczał na mnie Syriusz- Myślisz, że to tak fajnie, jak sobie śpisz a tu nagle woda.- spojrzałam na niego i wybuchnęłam śmiechem. Wyglądał genialnie. Piżamę miał do połowy mokrą, włosy mu się wyprostowały. Tego sie nie da opisać. To trzeba było zobaczyć.- Czego rżysz?
-Co się dzieje?- spytał Remus przecierając oczy- dlaczego krzyczycie?
-Cześć, Remusie!- Powiedziałam- właśnie wykręciłam chłopcom mały dowcip.
-MAŁY DOWCIP- teraz James krzyczał- Czyś ty do reszty zgłupiała? Myślisz, że to miłe? Zobacz jak wyglądamy!
-Śmiesznie wyglądacie!- odezwał się Peter.
-Co ci strzeliło do głowy?- spytał Syriusz, już nie krzyczał. W jego słowach była wyczuwalna nuta żalu.
-Po prostu za dużo czasu spędzam z wami.- powiedziałam.- Weszłam do pokoju i zobaczyłam jak śpicie i wpadł mi do głowy pomysł i masz.
-Dobrze się bawiłaś? Bo my nie- stwierdził Jim.
-Przynajmniej raz doznaliście tego, co czują ofiary waszych żartów.
-Ale ich nikt nie budzi o świcie kubłem wody.- Syriusz popatrzył na mnie z żalem.
-Wcale nie jest świt. No, ale dobrze może przesadziłam, przepraszam.
-Już ok. Ja się nie gniewam.
-A ty Syriuszu?- popatrzył ma mnie, uśmiechnął i się lekko i powiedział:
-ja też nie.
-No, to teraz będziecie sprzątać- powiedział Remus, podnosząc swój mokry kapeć z podłogi- bo wszystko pływa.
Rzuciłam zaklęcie osuszające i w jednej chwili podłoga i chłopaki byli susi. Usiadłam na łóżku.
-Wiecie co? Bo ja to w sumie nie przyszłam was obudzić.
-A po co?- chłopaki się ubierali i w przelocie ze mną rozmawiali.
-No, bo ja wstałam wcześniej i się głodna zrobiłam. A u nas nie ma nic do jedzenia. A wy macie coś?
-Nie wiem. Wczoraj jeszcze coś było. Zobacz może coś jest na stoliku.- podeszłam do stolika, było tylko puste pudełko.
-Puste.- Remus rozejrzał się po pokoju, spostrzegł, że nie ma Petera i powiedział.
-Jak jesteś bardzo głodna to zobacz za łóżkiem Petera on zawsze chowa tam jakieś ciastka. Tylko się pośpiesz i weź zanim wróci z łazienki.
-No, nie będę go okradać.
-Daj spokój, żeby one jeszcze były jego.- sięgnął za łóżko i wyciągnął pudełko słomianych trufli i serowych pierożków- co wolisz?
-Pierożki. Dziękuję.
-On zawsze sprząta wszystkie nasze zapasy, które są na wierzchu. Jak jesteśmy głodni to podstępem wybawiamy go z pokoju i bierzemy sobie co chcemy. Nigdy się jeszcze nie skapnął, że mu brakuje czegokolwiek. Ale zawsze mu wrzucamy puste pudełko, może przez to myśli, że sam je zjadł.- wytłumaczył mi Syriusz.- Daj jednego!
-A proszę bardzo.- podsunęłam mu pudełko- James, Remus chcecie?- też się poczęstowali. Zanim Peter zdążył wrócić opróżnione pudełko spoczywało już za jego łóżkiem.
-Ojej jeszcze pół godziny do śniadania. A ja już umieram z głodu. Nie macie jeszcze tych wczorajszych kociołków?- spytał Peter gdy tylko wszedł do pokoju. Mi osobiście chciało się śmiać. Nie dość, że regularnie zmiatał wszystkie słodycze, jakie znajdowały się w pokoju. Robił po kryjomu zapasy przed kumplami to jeszcze od nich sępił.
-Nie mamy Peter, bo wczoraj wszystkie zjadłeś!- powiedział z irytacją James.- Jak zawsze, z resztą.
-Oj, czepiasz się. To nie moja wina, że byłem głodny.
-W tym problem, że ty zawsze jesteś głodny!- dodał Syriusz.
-Wytrzymasz te pół godziny. Jakoś musisz.- powiedziałam. No chyba, że wyjmiesz swoje zapasy, ale wtedy się wyda, że je masz.- Ja uciekam do siebie. Zobaczymy się na śniadaniu. Pa!
Wyszłam z pokoju i pognałam do siebie.
-Żałuj, że ze mną nie poszłaś.- rzuciłam do Lilly.
-Byłam raz u nich w pokoju i to co zobaczyłam wystarczy mi na długo.
-Nie przesadzaj, nie mają już takiego bałaganu. No nie powiem, że mają porządek, ale nie jest tak źle, jak wtedy.
Ale miałam ubaw.
-Co się stało?- spytała, a ja opowiedziałam jej o pobudce i spiżarni za łóżkiem Petera. I jego atakiem głodu.
-Ten ,to jak zawsze. Nie dziwię się, że on jest taki gruby. Chodź , idziemy na śniadanie.
Komentarze:
Natalie Poniedziałek, 18 Lutego, 2008, 21:38
Super! I nocia i to, że dodajesz codziennie! Tylko tak dalej!!!!!!!!!!!!!!!
bledow nie ma, humor jest, pobudka chlopakow byla fajna. Syrusmusial wygladac wyczapiscie. tempo lovlyyy normalnie. ogolnie super. W+++
sylwka2311 Wtorek, 19 Lutego, 2008, 18:48
O,teraz zobaczyłam błąd w tytule.
Nie pisze się "Hogwardzie" tylko "Hogwarcie" bo na końcu słowa Hogwart jest "t",a nie "d". :P
Aurora Wtorek, 19 Lutego, 2008, 19:19
rzeczywicie, dziękuje :* nie wiem co mi się ubzurało z tym -dzie.
Tonks wyczapiście to mało powiedziane :P
Despino śliczny kwiatek
Belluśka! :P Piątek, 29 Lutego, 2008, 20:48
Nie mam nic. Wczoraj Peter zjadł mi ostatnie ciastka Zadziwiające, w jaki sposób potrafisz wspominać o charakterystycznych cechach Honcwotów. Naprawdę, świetnie wplatsz je między inne zdania. Tym niewątpliwie mi imponujesz. Heh, chłopcy nareszcie zobaczyli, jak to jest być ofiarą dowcipu
Swietna notka.
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Sobota, 08 Marca, 2008, 20:04
Świetna to mało powiedziane. Ja już nie umiem wyrazić swojego zachwytu, najchętniej to bym cię uściskała!
Karolcia123 Środa, 08 Października, 2008, 17:36
A jednak 13 jest szczęśliwa.Super notencja.
Buziaczki ;)