Do rozpoczęcia drugiego roku nauki w Hogwarcie został już tylko tydzień, który minął bardzo szybko. Ostatniego dnia sierpnia, przyszedł czas na pakowanie kufrów i gorączkę ogarniającą dom zawsze przed naszym wyjazdem. Ciocia biegała jak szalona po domu wciskając nam rożne rzeczy. Rano nie przypaliła nam śniadania jak w zeszłym roku. Myślę, że zdążyła się oswoić z tym, że wyjeżdżamy. Znów dostaliśmy torby pełne jedzenia. Tym razem teleportowaliśmy się na dworzec, do odjazdu było więcej czasu niż ostatnio. Poszliśmy zająć przedział, tam zostawiliśmy swoje kufry i Dorę. Wróciliśmy na peron 9 i ¾ na wielkie ściskanie, a kiedy pociąg gwizdnął ostrzegawczo wróciliśmy do expresu i machaliśmy z okna. Pociąg ruszył, a stacja zaczęła tonąć w mgle. Po chwili przedział zaczął się wypełniać znajomymi twarzami. Podróż minęła nawet szybko, bynajmniej tak nam się wydawało, bo czas spędzony w towarzystwie Remusa, Syriusza, Petera i rzecz jasna Lilly zawsze mijał bardzo szybko. Gdy za oknem pociemniało zarzuciliśmy na siebie szaty. Pociąg zatrzymał się i wszyscy wysiedli. Załadowaliśmy swoje kufry na wóz ciągnięty przez dziwaczne konie. Nikt nie zwracał na nie uwagi. Pierwsze klasy jak my rok temu, zostały zwołane przez olbrzymiego faceta i wciśnięte do łodzi. Godni i zmęczeni dojechaliśmy do zamku i udaliśmy się na Wielką Salę. Stoły były zastawione złotą zastawą, jak zawsze, ale jedzenia jeszcze na nich nie było. Wszyscy usiedli na swoich miejscach. I czekali. Po chwili drzwi otworzyły się szeroko i przeszła przez nie profesor McGonagall, w swojej zielonej szacie. Niosła na poduszce starą, gadającą, wysłużoną, szpiczastą tiarę. Za nią maszerowała zgraja przestraszonych dzieciaków. Rozpoczęła się ceremonia przydziału.
- Czy my też mieliśmy takie miny?- powiedziałam do Lilly.
- nie wiem, ale myślę, że tak. Ja, to się strasznie bałam, co ta Tiara powie.
- Ja też. Stałam tam i prawie płakałam , bo chciałam być w Gryffindorze.
- aż tak źle?- wtrącił się Syriusz.
- No, nie chciałam być sama w jakimś innym domu.
-Wiem, ja też się bałem, że będę Ślizgonem, a że wszyscy, których poznałem pójdą do Gryffindoru albo gdzieś indziej.
-A ja się nie bałem. Wierzyłem w ten wytarty kapelusz.- powiedział James, a Lilly wywróciła oczami.
-Patrz Syriuszu, twój brat!- poinformował Remus. I właśnie chwilkę wcześniej pani profesor wywołała Regulusa Blacka. Założyła mu na głowę starą, poczciwą Tiarę.
-Chciałbyś by trafił do nas?
-Może wyszedłby wtedy na ludzi. - wiedziałam co miał na myśli, chodziło mu o to, że w Gryffindorze może zatarłaby się ta mania czystości wpajana mu przez matkę.- Ale on pewnie trafi do ślizgonów. Matka go tak...-Tiara otworzyła swoje, powiedzmy, usta i krzyknęła:
-SLYTHERIN!
-No i masz jestem jedyną zakałą rodziny.- powiedział Syriusz, gdy jego brat oklaskiwany przez bandę Ślizgonów szedł w kierunku ich stołu. W jego głosie nie było jednak negatywnych emocji, wręcz przeciwnie.
-No jesteś! Ale jaką zakałą- uśmiechnęłam się. Dyrektor powstał i rozpoczął swoje przemówienie. Jak zwykle powiedział, że nie wolno wchodzić do zakazanego lasu i takie tam. W końcu zakończył i na stole pojawiły się smakołyki i wszyscy zabrali się do jedzenia. Po zakończonej kolacji poszliśmy do swoich dormitoriów, pokoje nadal były tym samym składzie. To znaczy nasz pokój zamieszkiwały: Amelia Bones, Dorothy Figure, moja najlepsza przyjaciółka Lilly Evans i ja -Aurora Silverstone. U chłopaków zapewne też nie było zmian personalnych. Nie chciało mi się iść sprawdzać, byłam zbyt wykończona podróżą. Trasa Londyn- Hogwart była bardzo długa i bardzo męcząca. Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam. Następnym dniem była sobota, dlatego mogłyśmy się porządnie wyspać. Obudziłam się dopiero koło południa. Jak mi się tutaj wspaniale spało. Kiedy otworzyłam oczy spostrzegłam, że wszystkie łóżka są już zaścielone i nikogo nie ma w pokoju. Pomyślałam, że dziewczyny poszły na śniadanie, ale kiedy spojrzałam na zegarek na ścianie zorientowałam się, że porządnie zaspałam i że jest już dwie godziny po śniadaniu. Gdzie one mogą być? Spojrzałam na swój stolik koło łóżka, leżała na nim karteczka z pismem Lilly: Auroro,
Skoro to czytasz, to znaczy, że już wstałaś. Jeśli spojrzałaś już na zegarek to zapewne wiesz, że jest już dawno po śniadaniu. Przepraszam, że cię nie obudziłam, ale spałaś tak słodko i tak twardo, że nie dałam rady. Wzięłam ci śniadanie: twoje ulubione bułeczki i butelkę soku z dyni. Położyłam je na moim stoliku. Chłopcy martwili się dlaczego nie przyszłaś, ale wszystko im wyjaśniłam. Jak już zjesz śniadanie to dołącz do nas, to znaczy mnie, Amelki i Dothy, siedzimy na błoniach. Chłopaki pewnie już coś kombinują na przywitanie nowego roku szkolnego, bo szybko zniknęli ze śniadania i nie ma po nich śladu.
Pozdrawiam,
Lilly.
-No tak, nie mogłaś mnie dobudzić. - powiedziałam sama do siebie,- Ciekawe, co tamci kombinują?
Zjadłam, ubrałam się i pobiegłam do dziewczyn, leniłyśmy się cały dzień. Opowiadałyśmy o tym jak spędziłyśmy wakacje i plotkowałyśmy, jak to my. Było bardzo miło. W równie przyjaznej atmosferze minęła nam niedziela.
Na niedzielnym obiedzie opiekun naszego domu, profesor McGonagall odwiedziła nasz stół i dała na plany zajęć.
-Dlaczego mamy tyle zajęć w poniedziałek?- spytał James.
-Ale dlaczego tak wcześnie zaczynamy?- marudził Syriusz.
-Zajęć mamy tyle co zwykle.- powiedziała Lilly.
-Jak? -Marudził dalej, a Lilly zabrała mu plan z rąk i powiedziała, wodząc palcem po papierze:
-popatrz. Masz dłużej zajęcia, bo masz dwa razy dłuższą przerwę obiadową. I tak się wydaje. Rozumiesz?
-A teraz to tak.- uśmiechnął się.- Ale i tak wolałbym krótszą przerwę.
-Rora! A co ty się tak nie odzywasz dzisiaj?- zagadnął Remus.
-Bo jem- uśmiechnęłam się szeroko, ale sztucznie- a raczej nie powinno się łączyć tych dwóch rzeczy.
-W sumie, to nie powinno.- odpowiedział.- ale jakoś tak dziwnie jak siedzisz cicho i nic nie mówisz.
-A to dlaczego?- spytałam.
-Bo ty zawsze gadasz i do tego jesteśmy przyzwyczajeni.
-Dzięki. Znaczy, że jestem straszna gaduła.- nie wiem dlaczego poczułam się urażona, przecież to prawda. Jestem gadatliwa i za to właśnie mnie kochają. Ale w ogóle byłam jakaś dziś przewrażliwiona nie mam pojęcia czemu. Wstałam i bez słowa odeszłam od stołu.
-Co jej jest?- spytał Syriusz, kiedy zauważył, że sobie poszłam.
-Nie mam pojęcia.- powiedział Remus- po prostu wstała i sobie poszła.
-Ona się dzisiaj dziwnie zachowuje.- powiedziała Lilly.- Nie mam pojęcia co się z nią dzieje. Od samego rana jest jakaś taka, nic prawie nie mówi, jakaś nie swoja jest.
-Pogadam z nią.- powiedział James, po czym wstał i udał się w kierunku w którym ja poszłam wcześniej. Wyszedł przed zamek i zobaczył mnie siedzącą na marmurowej ławce z głową wtuloną w nogi. Podszedł do mnie i zaczął głaskać po plecach.
-Aurora?- spytał troskliwym, ale zarazem pewnym głosem.- Co się dzieje?
-Nic.- powiedziałam pociągając nosem.
-Wszyscy zauważyli, że coś z tobą nie tak. Ja też to doskonale widzę, a wiesz sama, że znam cię jak nikt inny. Więc?
-Co mam ci powiedzieć?- uniosłam lekko głowę, ale zaraz znowu ją schowałam. -James to wraca.
-Co wraca?- spytał, bo nie wiedział o czym mówię.
-Ten koszmar! To już ponad cztery lata.- jego oczy posmutniały.
-Aury, to zawsze w tobie będzie siedziało. Wiem, że to trudne. Spróbuj zapomnieć.
-Nigdy tego nie zapomnę. Dobrze o tym wiesz.
-Wiem. Chcesz o tym pogadać? Czy mamy posiedzieć sobie w ciszy?
-Nie wiem.- po policzku spłynęła mi łza. James przytulił mnie mocno a ja wybuchnęłam płaczem.
-Kocham cię, pamiętaj o tym.- pokiwałam głową. James wiedział co mi jest. Był jedyną osobą tutaj, która wiedziała, jedyną która znała mnie od podszewki. Taki napad miałam nie pierwszy raz, nie jednokrotnie budziłam się w nocy przerażona, dygotałam. Zawsze zaczynało się od tego, że mała dziewczynka siedzi pod stołem, szuka zabawki, do domu wpada tata krzyczy, patrzę na niego, gestykuluje, krzyczy, zaczyna szarpać mamę. Podbiega chłopiec, zaczyna ją bronić. Mężczyzna wyciąga różdżkę, błyska światło. Chłopiec pada na ziemię, ale podnosi się. Znowu krzyki i światło. Mama upada i chłopiec leży. Mężczyzna ze łzami w oczach patrzy na swoją żonę i syna na podłodze. Znowu krzyczy, płacze. Dotyka różdżką piersi, mamrocze coś pod nosem i sam pada trupem na ziemię...-
on ich normalnie...
-Wiem.- pokiwał James głową- ja wiem.
-To było straszne! ja nie chcę więcej!
-Aurorko, to nie dzieje się znowu, to tylko złe wspomnienie.- Miałam głowę położoną na jego kolanach, leżałam na ławce, a James głaskał mnie po głowie. W końcu wyjął z kieszeni chusteczkę i podał mi ją, a ja wytarłam sobie oczy i nos.
-Chciałabym móc o tym zapomnieć, raz na zawsze.- już nie płakałam,ale mój głos nadal brzmiał smutno.
-Wiem. Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak.
-Ja też nie. - siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Dla mnie nie ważne było co powie James, najważniejsze było,że był obok.- Masz coś słodkiego podobno najlepsze na chandrę?
-Mam, ale w pokoju. Co chcesz to ci przyniosę?
-Czekoladę i kociołkowe pieguski.
-Zostaniesz sama czy mam kogoś zawołać?
-Zostanę sama.- James podniósł się i pocałował mnie w czoło.
-Tylko się już nie maż, ok?- uśmiechnął się lekko, a ja pokiwałam głową. Zniknął za wrotami zamku. Teraz siedziałam już po turecku na ławce. Po chwili wrócił James.- Proszę.- podał mi pudełko z ciastkami i czekoladę, którą od razu otworzyłam.
-Chcesz?- podsunęłam mu tabliczkę.
-Ale tylko jedno, ty jedz humor ci się poprawi.- powiedział wkładając kosteczkę czekolady do ust.
-Daj spokój. W dupę mi wlezie i potem będę miała znowu chandrę.
-I tak jesteś szkielet.- spojrzałam na niego.
-Weź mnie nie załamuj!
-No co? Taka jest prawda. Nasi pytali o ciebie?
-Ale nic im nie powiedziałeś?- spytałam lekko przestraszona.
-Nie. Powiedziałem, że źle się czujesz. I że w ogóle to nie zrozumie, bo jestem facetem.
-W porządku.
-Przecież wiesz, że bym nie powiedział. Jedyną osobą, która ma prawo o tym mówić innym jesteś ty.
-No tak.
-Ale uważam, że powinnaś im powiedzieć, nie koniecznie teraz, ale kiedyś.
-Może kiedyś.
-A Lilly to w szczególności powinnaś powiedzieć.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo jest twoją przyjaciółką. A co będzie jak kiedyś obudzisz się w nocy, bo ci się to znowu przyśni? Sama wiesz, że to ci się już zdarzało.
-Wiem, chyba masz rację.
-Ale zrób jak ty uważasz.
-Masz, ostatnia dla ciebie.- powiedziałam podając mu opakowanie z ostatnia kosteczką czekolady.
-Dzięki. Lepiej już?
-Zdecydowanie.
-Wiesz, że chcieli tu przyjść?
-Kochani są.
-Ale im nie pozwoliłem.
-Dobrze zrobiłeś. Idziemy?
-Skoro chcesz.- podnieśliśmy się i poszliśmy do zamku. Doszliśmy do Pokoju Wspólnego tam zatrzymałam się na chwilę. I przytuliłam się do brata.
-Dziękuję.- powiedziałam.
-Za co ?
-Że jesteś. Za wszystko.
-Nie musisz mi dziękować.
-Ale chcę.
-Co zamierzasz robić przez resztę dnia?
-Pójdę wykąpać się, a potem spróbuje zasnąć, pół nocy nie spałam.
-No to na razie. Trzymaj się.- uśmiechnęłam się lekko i poszłam w kierunku dormitorium dziewcząt. Kiedy weszłam do swojego pokoju. Zajrzałam do szafy wzięłam ręcznik i wyszłam. Lilly, leżała na swoim łóżku i coś czytała. Kiedy mnie zobaczyła, chyba chciała coś powiedzieć, ale ja nie zwróciłam na nią uwagi, wyszłam. Wróciłam po godzinie, ale pokój był wtedy pusty. Schowałam ręcznik i wyjęłam stary, powyciągany, kolorowy sweter. Założyłam go i położyłam się na łóżku. Zwinęłam się w kłębek. Myślałam. Jak on mógł to zrobić? Dlaczego? Zasnęłam. Ale nie śniło mi się już nic z tym związanego. Całe szczęście. Ze snu wyrwał mnie dopiero głos Lilly.
Komentarze:
Limonka Piątek, 22 Lutego, 2008, 19:43
Ou, jej, nie widziałam braku przecinków itp.!!!!
Miałaś fajny pomysł na notke. Pozdrawiam!
Aurora Piątek, 22 Lutego, 2008, 23:21
Cud nad Wisłą!!! Zero błędów interpunkcyjnych no nie wierzę :P
Też pozdrawiam
Liluś Piątek, 22 Lutego, 2008, 23:53
Fajne i smutne.
A co do dziesięciu notek,to jutro dodam resztę.
kanashimi cho chang Sobota, 23 Lutego, 2008, 13:01
Super!
Wzruszające i smutne.Przeczytałam dziś wszystkie notki i będe twoją stałą czytelniczką.
Dorcas Sobota, 23 Lutego, 2008, 14:08
Bardzo się ucieszyłam, gdy przeczytałam twój komentarz u mnie. Fajnie nowy pamiętnik, więc szybko tu weszłam. Najpierw mnie zatkało, a później o mało z krzesła nie spadłam. Tak dużo notek w tak krótkim czasie! Niesamowite! Przeczytałam wszystkie i jestem pod dużym wrażeniem! Piszesz super i co najważniejsze bardzo ciekawe. Gdy czytałam wcale się nie nudziłam. Bardzo mi się podoba twój pamiętnik i często będę go odwiedzać! Mam nadzieje, że nie braknie ci pomysłów. Co do tej notki to trochę mnie wzruszyła.
Pozdrawiam
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Niedziela, 09 Marca, 2008, 12:12
Mi też zrobiło się smutno. Biedna Aurorka
PS. Gratuluję autorce, za to, że nie zrobiłam ani jednego błędu.