Zaczynam od tego,że uprzedzam, że notka jest długa, bo podwójna, niech to będzie rekmpensata za głupi dowcip prima aprylisowy. Ale tyle spędzam z tymi Huncwotami czasu, że robiesię taka jak oni :P Mam nadzieję, że liczba komentarzy będzie proporcjonalna do długości notki :P Juz nie marudzę... Czytajcie :P
Przyszedł czas, żeby się zbierać, ponieważ zajechały powozy, które miały zawieść nas na pociąg. Wróciliśmy do domu, po zakończonym kolejnym roku nauki. James cały był rozgorączkowany, bo obóz był coraz bliżej. Mimo, że wyjazd na oboz miał mieć miejsce dopiero za dwa tygodnie, James był spakowany już następnego dnia- wielka torba stała przy drzwiach do jego pokoju, miotła,tak to cudeńko, do którego się przykleił wtedy przed sklepem. Wybłagał je kiedy dostał się do drużyny.
-Auroro, mamy dla ciebie niespodziankę- powiedziała ciocia,przy śniadaniu.
-Ojej, a jaką?- spytałam.
-Postanowiliśmy...- zaczęła ciocia, opierająca się o ramię siędzącego przy stole wuja, ale ten jej przerwał.
-Pomyśleliśmy, że to nie byłlo by sprawiedliwe gdyby Jim pojechał na obóz a ty siedziałabyś w domu. Dlatego zamówiliśmy też miejsce dla ciebie na tym obozie.
-Dla mnie?- spytałam zaskoczona.
-Tak, uznaliśmy, że też przyda ci się wypoczynek.
-Ojej, świetnie- powiedziałam, ale nie bardzo byłam szczęśliwa, nie miałam usilnej potrzeby, zeby jechać z nimi na ten obóz, nie jestem urodzonym sportowcem, czy ja się w ogóle nadaje?
-Zarąbiście!- krzyknął Jim.
-James! Jak ty się wyrarzasz- prychnęła ciocia.
-Przepraszam,mamo- powiedział pokornie.
Miałam jechać na obóz sportowy, a okazało się że ja nic nie mam. Cały następny dzień spędzilismy na Pokątnej, bo mnie trzeba było obkupić, a i Jimowi brakowało kilku rzeczy. Wkońcu nadszedł dzień wyjazdu. Musieliśmy wtawić się pod biurem turystycznym na Pokatnej o 15:00, zostaliśmy podzieleni na grupy. Mieliśmy lecieć świstoklikiem. Czy ja kiedykolwiek wspominałam, że nie nawidzę świstoklików? Zmieszanie byłostraszne. Wkońcu jednak Znaleźliśmy się w lesie, piękna okolica, jezioro, boisko do quidditcha. Do lekkoatletyki i takich tam. Musielismy się zakwaterować w pokojach. Ja trafiłam do trójki z Amandą Spencer, tak to ta dziewczyna, która jest cieniem Jamesa, chyba tylko dla tego tutaj jest i Paty Polasky. Po zakwaterowaniu mieliśmy kolację, a po niej spotkanie integracyjne. Spotkalismy się na małej salce, kazdy z nas miał się przedstawić i powiedzieć coś o sobie, potem mieliśmy wszyscy spotkac się na ognisku. Usiedlismy sobie we trójkę, czyli ja, Jim i Syriusz na jakiejś kłodzie. Na ognisku śpiewaliśmy piosenki pieklismy kiełbaski. Kiedy było już bardzo ciemno zebraliśmy się i szliśmy do swoich pokojów. Chłopcy odprowadzili mnie do mojego pokoju. Pożegnałam się z nimi, jak zawsze buziakiem w policzek. Poszłam spać, kiedy wróciłam moje „koleżanki” już spały. Rano pobiegłam na śniadanko i siedieliśmy sobie przy stoliku z Jimem i Syriuszem, mieliśmy się dzisiaj zapisać jakie dyscypliny nas intresują.
-Co wybieracie?- spytał Syriusz?
-Ja to wiadomo. Quidditch.- powiedział Jim.
-I co jeszcze musisz wybrac dwie lub trzy dyscypliny?- powiedziąłam.
-Nie wiem, a wy co bierzecie?
-Myśłam o biegach....
-No, co ty biegach?- powiedział James.
-Zapisz się z nami na Quidditcha.- powiedział Syriusz.
-Ja?- spytałam- ja w życiu nie grałam.
-A myślisz, że ja grałem?- dodał Syriusz.
-No, nie wiem...
-Aurora, dawaj będzie sporo śmiechu. Najwyżej oboje będziemy siedzieć i patrzeć- usmiechnął się Syriusz.
-No dobrze, przekonałęś mnie. Ale i tak musimy wybrac drugą dyscyplinę.
-Może gargulki- powiedział James.
-Nie cierpię.- powiedział Syriusz- Może pływanie?
-O, może być- powiedziałam.
-Pływanie?- mamrotał James.
-Możesz się zapisać na gargulki, a my się zapiszemy na pływanie.
-Na pływanie też się zapiszę.
-A ja będę jeszcze biegać- powiedziałam.
-A to może ja pobiegam z tobą- powiedział Syriusz.
-Jak chcesz.
-Jak tam te twoje współlokatorki?- zapytał James.
-Daj spokój, słowa z nimi nie zamieniłam.
-Aż tak źle?- spytał Syriusz.
-Nie, bo jak ja przyszłam to one już spały, a jak wstałam to ich już nie było. Nie było kiedy pogadać.
-A one nie są z naszej szkoły?
-Pewnie tak.
-Dobra, lecę do pokoju, wypełnię ten formularz i może się wreszcie z nimi poznam.- cmoknęlam obydwu w policzek- Pa.
-Pa.
Wrociłam do pokoju. Tamte już wrociły ze śniadania, patrzyły na mnie wilkiem.
-Cześć! Aurora Jestem- wyciągnęłam ręke do Paty i ta też się przedstawiła. Uśmiechnęła sie. Wyciągnęłam też rękę w kierunku Amandy, ale ta jej nie uścicnęła.
-Amanda.- powiedziała i odeszła. Co ja jej takiego zrobiłam? Przez cały dzień na każdym możliwym punkcie próbowała mi dokopać, prawiłą sobie złośliwości patrzyła na mnie jakbym jej wymordowała całą rodzinę, wkurzała mnie. Paty była w porządku, można z nią było porozmawiać, zapisała sie na bieganie, tak jak ja. Na co tamta naburmuszona się zapisała dowiedziałam się od Paty, zapisała się dokładnie na to samo co James, chociaż najpierw była na bieganiu, przeniosła się na pływanie jak tylko dowiedziła się, że tam zapiał się James. Na Quidditcha zapisała się od razu bo wiadomo, ze tam Jim bankowo miał się zapisać.
Poszłyśmy z Paty na pierwsze zajęcia z biegania. Syriusz czekał w umówionym miejscu.
-Cześć!- powiedział.
-Cześć!- cmoknęłam go w policzek.- Poznajcie się. Paty moja współlokatorka, Syriusz mój przyjaciel.
-Miło mi- Syriusz uścisnął rękę Paty.
-Mi także.- odpowiedziała.
-Idziemy?- spytałam.
-Jasne.- nasza pani instruktor czekała już by sprawdzić liste obecności.
-Ok. Wszyscy są. Więc tak macie wyznaczoną trasę, i musicie ją przebiec na początek swoim własnym tempem, później będziemy was trenować. A właśnie trasa, macie wyznaczoną trasę czerwonym strałkami. Więc proszę, start.
- Chodźcie- rzuciłam i pobieglimy pierwsi, bo nikt nie chciał się ruszyć.
-Jeszcze Quidditch dzisiaj- powiedziął Syriusz.- James już się nie może doczekać. Poleruje miotłę.
-On ma obsesję na puncie tej swojej miotły- zaśmiałam się.
-A żebyś wiedziała w szkole to ją poleruje raz w tygodniu.
-Przecież mówię ze ma fioła.
-A ty na jakie zajęcia się zapisałaś?
-Na rzut oszczepem.- odpowiedziała Paty.
-Ojej.- biegliśmy i rozmawialiśmy, w końcu ukończyliśmy całą trasę i mogliśmy wrócić do pokoi.
-Do zobaczenia o 17:00- rzucił Syriusz.
-Do zobaczenia na obiedzie.
-A zapomniałbym, ze jeszcze obiad jest wcześniej.
-Pet by ci tego nie wybaczył.
-A jak. To cześć!
O 17, po obiedzie udaliśmy się na boisko quidditcha. Zostaliśmy podzieleni na grupy. Nasza trójka trafiła do jednej (całe szczęście). Mieliśmy mieć pozycje migracyjne, czyli na razie każdy z nas gra na każdym treningu na innej pozycji, decydowało losowanie. Ja grałałam na pozycji ścigającego, a moja świtena koleżanka w przeciwnej drużynie jako pałkarz. Jak grałam? Tragicznie, ale pocieszam się tym, że Syriusz jako szukający wcale nie był lepszy, bo mecz przegraliśmy. James? Był w swoim żywiole, był drugim ścigającym. W pewnym momencie coś mnie uderzyło w ramię i o mało nie zleciałam z miotły. Wiem kto odbił ten tłuczek, ale może to był wypadek, bo latac na miotle to ona za dobrze nie umiała.Zaraz po treningu była kolacja, a po kolacji wracaliśmy do pokoi, by zaraz iść na potańcówkę. Nie muszę mówić, z kim się na niej bawiłam :P Oczywista rzecz, że z Jimem i Syrkiem. Amandę szlag jasny trafiał, bo myslała może, że James będzie biegał za nią, ale ten uciekał przed nia, bo sterczała przy nim prawie cały czas.
-Ona zaczyna mnie już wkurzać.- powiedział.
-Dlaczego?- spytałam.
-Jak byliśmy na gargulkach, słuchaj przyleciała, ze bedzie grać ze mna, no to mówię, że ok.
-I..
-tragedia, bo ona nawet nie wie co to są te gargulki a co dopiero mówić o grze.- zaczęłam się śmiać. - nie śmiej się. Jakby mogła to by mnie zjadła, albo rozebrała wzrokiem.
Kiedy dyskoteka się skończyła wróciłam do pokoju. Amanda była w pokoju sama, Paty gdzieś wyszła i zastałam ją wyrzucającą wszystkie moje rzeczy z szafki. Tłuczek to nie był przypadek.
-CO ROBISZ?- wrzasnęłam.
-Nic.-powiedziała.
-NIC?
-Tak już było jak weszłam.
-NIE RÓB ZE MNIE KRETYNKI, PRZECIEŻ WIDZIAŁAM JAK WYRZUCASZ MOJE RZECZY.
-Noi co z tego?- spytała z sarkazmem.
-A to że przegięłaś! Co ty sobie wobrażąsz? Że jesteś jakąś księzniczką i ja mam znosić twoje humorki? W błędzie jesteś, bo nie zamierzam! Nie wiem co ci takiego zrobiłam, a właściwie co ci się w tym łbie uroiło!?! Ale ja sobie w kaszę dmuchać nie pozwolę. Rozumiesz?
-ODCZEP SIĘ OD JAMESA RAZ NA ZAWSZE!- wydrła mi się prosto w twarz, nagle.
-Słucham?- zaśmiałam się.
-Doskonale wiesz, ze James mi sie podoba i dlatego sie do niego przystawiasz. Co ty sobie myśłisz, ze bedę patrzeć na to?
-Tak.- zadrwiłam z niej.
-To się mylisz
-Ty się mylisz, bo ja się do Jamesa nie przystawiam. A ty i tak nie masz u niego szans!
-Zaraz cię urządzę- rzuciła się na mnie, ale ja się odsunęłam i ta się wyłożyła.- Robisz to specjalnie, pozbawiasz go szczęścia!
-Ja? Dziewczyno ty sobie za duzo wyobrażasz. James nic do ciebie nie czuje, wręcz przeciwnie wkurzasz go.
-Bo ty mu jakieś głupoty o mnie opowiadasz.
-Nie znam cię żeby cokolwiek móc o tobie powiedzieć, ale masz to jak w banku ze mu powiem, że jesteś nienormalna. - uderzyła mnie w twarz. No, to jej oddałam, oprzytomiała- I weź się dziewczyno opanuj się w ogóle. Co ty sobie wyobrażasz, ze jak mnie pobijesz to on twój będzie?
-Nie.- odpowiedziała, siadając na łóżku.
-Wreszcie zaczynasz myśleć.
-Nie mów mu, że cię uderzyłam, przepraszam- zaczęła płakać.-On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, ciagle za nim chodze, specjalnie tutaj przyjechałam, zeby być blisko niego, a on ugania się za tobą...
-on się wcale za mną nie ugania.-powiedziałam.Biorąc się za składanie swoich rzeczy.
-Jak to nie?- pociągnęła nosem.
-Jesteśmy przyjaciółmi, tyle.- po za tym, że Jim był moim bratem co prawda stryjecznym, ale razem się wychowaliśmy to przede wszystim był moim przyjacielem.
-Ale na prawdę?
-Tak.
-Ale on tylko patrzy na ciebie, ciągle się spotykacie...
-Wybacz, ale chcemy to się spotykamy, nic ci do tego.
-Ale ty nic nie rozumiesz...
-nie rozumiem, to mi powiedz o co chodzi.
-Bo w szkole jest wiele dziewczyn, które kochają Jamesa... I chodzą za nim żeby usłyszeć jego głos zobaczyć go w akcji...
-nie da się tego nie zauważyć.
-Własnie, że da. On nas w ogóle nie zauważa.
-Trudno was nie zauważyć.
-Tak?
-Tak.
-Widzisz, bo wiele dziewczyn za nim biega, a ja nawet z nim nigdy nie porozmawiałam. Bo tego dzisiaj nie można nazwać rozmową. On nawet nie wie jak ja mam na imię.
-No wiesz...
-A ty dobrze znasz Jamesa?- spytała nagle, przerywając mi.
-Bardzo.
-Bo wiesz co? My mamy taki klub, właściwie to fanklub.
-Jaki fanklub?- zaskoczyłam się.
-Jamesa.
-Jamesa?- zaczęłam się śmiać.- A co w nim jest takiego, zeby miał swój fanklub?-Jak się Lilka o tym dowie to się chyba położy ze śmiechu.
-Jak to co? Wszystko! on jest taki idealny, przystojny, mądry , zabawny...
-Owszem jest zabawny, ale nie popadajmy w skrajności.
-Jak mozesz!To chodzące cudo.
-Może, ale nie dla mnie.
-Bo ty głupia jesteś!
-Hej! Uważaj na słowa!
-Przepraszam.
- Wiesz co ja ci powiem?
-Co?
Widzę że nie możesz na mnie patrzeć...
-To nie tak.
-A jak?
-Ja nie wiedziałam, ze ty do niego nic.
-Ale będziemy mieszkać ze sobą pod tym dachem miesiac. Czy ci sie to podoba czy nie i będziesz musiała przez ten czas znosić moją osobę. Wiec dobrze ci radzę postaraj sie żeby tu była jakaś atmosfera. Bo ja nie przyjechałam tu po to by drzeć z kimś koty, tylko wypocząć.
-Postaram się. A mogę cię o coś poprosić? Zrobię wszystko c zechcesz.
-Zależy o co? Bo jeśli chcesz mnie prosić, zebym umówiła cię na randkę z Jamesem to nie masz na co liczyć.
-Ja chcę tylko żebyś mnie mu przedstawiła. No wiesz,żeby wiedział jak mam na imię.
-I żebyś mogła tym się pochwalić?
-Tak.- odpowiedziała bardzo proszącym tonem.
-Zobaczymy co da się zrobić- powiedziałam.- a teraz kładę się spać.
-Dziękuję i ... dobranoc.
-Dobranoc.-uśmiechnęłam się. Co by te dziewczyny nie zrobiły, by tylko podac mu ręke. Wariatki.
Komentarze:
cień kotki Piątek, 04 Kwietnia, 2008, 20:31
świetnie! i nie James jest cudem, tylko twoje notki. Na to, że czasem robiłaś niepotrzebny ogonek przy literkach nie zwróciłam specjalnej uwagi ....hm....fanklub Pottera...A Syrek nie ma swojego fanklubu?
Super notka! Mam tylko jedną uwagę: Jim był chyba szukającym, no nie?
ogólnie jest tylko to "się", żeby był ogonek przy "e", ale ogólnie notka po prostu
S U P E R!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę
pozdraiwam Cię cieplutko!
Aurora. Mnie się bardzo podobało,prześmieszne;) Tylko to ciągle wspominanie o cmokaniu w policzek mnie zastanawia...czy chodziło tylko o to żeby pokazać o co mogły być zazdrosne laski typu Amandy czy też może chodzi o jakąś przyszłośc? Było tochę literówek i kropek miast przecinków ale poza tym OK.
Aurora Sobota, 05 Kwietnia, 2008, 21:15
tu raczej chodziło o to pierwsze...
Coś co mogły źle odebrać. Dla Aurory był to przyjacielski buziak, a dla nich dowód zbrodni...
Natti Niedziela, 06 Kwietnia, 2008, 21:46
Dopadły mnie babskie dni, więc powiem tylko ŚUPERAŚKOŚWIETNIE!!