Rano znalazłam ich w pokoju gościnnym, w którym spała z Edem. Czy ona rozum postradała? No, dobra ja też spałam z Syrkiem u mnie w pokoju, Jim z Liz na kanapie, a na drugiej Remy i Dolores, ale tak się składa, że my ze sobą chodzimy! A oni poznali się tego wieczoru. Kiedy otworzyłam drzwi sypialni Edy mignął mi mijając mnie w drzwiach. Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, a gdy mnie minął odwróciłam się nadlal gapiłam się jak trol na wyjście z buszu. W takim stanie usiadłam na łóżku obok Lilly.
-Przepraszam- powiedziała smutno.
-Za co ty mnie przepraszasz?
-Za siebie- zaczęła płakać, a ja odgarnęłam te jej rude kłaki, pocałowałam w łepek i mocno, ale to bardzo mocno ją przytuliłam.
-Nie płacz! Nie masz za co mnie przepraszać.
-Ale ja... Co ja zrobiłam? Zrobiłam z siebie zwykłą dziwkę...
-Przestań! Nic się w końcu nie stało! Tylko spaliście w jednym łóżku.
-No… tak… nie mogłam zasnąć w ogóle... A jak zasnęłam to nie co potem było- łkała.
-Przestań. Nic się nie stało, na pewno.
-A jak się stało? On się chciał do mnie dobierać…
Pociągnęła nosem, wyrwała się z mojego uścisku by go otrzeć. Lilly wyglądała tragicznie, nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Byłam wściekła, na niego, że smiał się tak zachować, na nią że mnie nie posłuchała, i na siebie, przede wszystkim, że na to pozwoliłam. Czułam się niemniej winna niż ona. Też miałam ochotę się rozbeczeć, ale nie mogłam. Musiałam się przy niej trzymać. Siedziałam i słuchałam, ale zarazem szukałam sposobu by jej pomóc. Byłam pełna złości. Było mi też jej szkoda… A to ostatnie zdanie… to już była dzika furia we mnie.. nie mogłam się teraz podnieść… Ale… Niech ja stąd tylko wyjdę… niech on tylko wpadnie w moje ręce…
-Lilusia- przytuliłam ją. Zabiję go!
-Jaką ja jestem kretynką…. Co ja sobie myślałam? Chciałam zrobić na złość Potterowi.-Co?-I mam. Beznadziejna jestem Czuję sie strasznie.
-Kochana, daj spokój...
-Pewnie juz nie będziesz chciała zadawać się z taką puszczalską...
-Lilka! Wiem, że taka nie jesteś. A po za tym nie wolno kogoś oceniać po jednym głupim wyczynie. Dla mnie nie jesteś żadna puszczalska. Rozumiesz!
-Tak.- pokiwała głową i wzięła oddech. Przytuliła się do mnie, a po policzku spływały jej łzy- ale przepraszam.
-To ja cię przepraszam, za to że nie miałam wystarczająco rozumu by to przerwać.
-To moja wina, nie twoja. Nawrzeszczałam na ciebie. Nie powinnam. Mam tylko nadzieję, ze nic mi nie zrobił jak spałam.
-Na pewno nie!- mam nadzieję! Nawet gdybym go spytała to i tak by mi powiedział, że nic nie zrobił
-Tak mi wstyd za siebie....
-Wiem, już nic nie poradzimy musisz zapomnieć- pocałowałam ją w czoło. Wtedy do pokoju , bez żadnego pukania, wszedł Jim.
-O, tutaj się schowałyście! –zawołał entuzjastycznie, ale kiedy zobaczył, że Lilka płacze, dodał troskliwym głosem- Co się stało? Liluś? Czemu płaczesz?
Potter dobiegł do nas jakby ktoś był umierający. Już prawie przed nią klęczał, kiedy:
-Nie jestem Liluś! A to w ogóle nie twoja sprawa Potter!- wstała i teatralnie wyszła z pokoju do łazienki.
-Co je się stało?
-Nic takiego. Ma moralnego kaca- odparłam, bawiąc się serduszkiem od Syrka, jednocześnie plątało mi się milion myśli po głowie, miałam ochotę wykastrować Edka, nie chciałam też spotkać się wzrokiem ze wzrokiem Jima, bo się skapnął, że kłamę…
-To od Syriusza, był ten wisiorek.-wreszcie rozgryzł tę zagadkę.
-Tak.- powiedziałam bez uśmiechu.
-Ej, siostra uśmiechnij się!
-Martwię się tym, ze Lill tak to przeżywa.
Ja jednak nie umiem kłamać, nie przed tymi, którzy są moimi przyjaciółmi.
-Niech się nie przejmuje to tylko Eddy. Nie ma się czym martwić.
James ma rację, to tylko Eddy. Każdy kto go zna wie, ze nie trzeba go brać na serio.
-Ale ona myśli, że zrobiła z siebie jakąś puszczalską…
-Przecież taka nie jest! Ty to wiesz, ja wiem, ona i my wszyscy. Powiedz jej, że my tak nie myślimy –wstał, klepiąc się w kolana- Idę sprzątać. To znaczy zarządzić sprzątanie. Mogłybyście nam pomóc. Jakby się czymś zajęła to nie będzie o tym myślała.
-Jim?- powiedziałam, kiedy już był przy drzwiach. Na dźwięk mojego głosu odwrócił się.
-Tak?
-Nie mów nikomu, ani jej że ci powiedziałam. Dobrze?
-Nie ma sprawy! A co ty mi właściwie powiedziałaś?- zaśmiał się
-Dziękuję.
Poszłam do łazienki, do Lilly. Wcześniej jednak dorwałam Edka i sprałam go jak tylko się dało. Coś mnie tknęło, żeby zejść na dół. Ten zbierał swoje rzeczy i już krzyczał do chłopków „cześć”, kiedy wpadł na mnie. Nakrzyczałam na niego, że jak mógł się tak zachować i w ogóle… Dzięki temu uszła mi złość. Przeprosił mnie, ale to nie mnie powinien przeprosić! Na wrzask, ze się do niej dobierał, stwierdził, ze chciał sprawdzić na ile mu pozwoli… dostał za to ode mnie w pysk. Złapał się za policzek, który był czerwony od tego jak przed chwilą dostał w niego ręką. Powiedział, że nie bzyknąłby jej tylko dlatego, że to moja przyjaciółka, chociaż dałby sobie rękę uciąć, że by mu się nie oparła. Dostał drugi raz gdy powiedział, że była strasznie napalona… nie miałam ochoty go oglądać, stałam z nim przed domem i miałam ochotę go poćwiartować. Zawsze lubiłam Eddy’ego, ale nie wiedziałam, że z niego jest taka męska szuja… nie wiem co chciał zrobić z tą ręką którą przez chwilę trzymał lekko ugiętą w górze, chyba nie mnie uderzyć, bo to już by mu płazem nie przeszło. Zawiodłam się na nim, z resztą nawet mu to powiedziałam…
Potem poszłyśmy pomóc sprzątać na dole, Salon wyglądał strasznie. Mnóstwo butelek na podłodze. Potłuczone kieliszki. Musieliśmy wszystko posprzątać ręcznie, bo do 17 roku życia nie wolno nam używać magii poza szkołą. Całe szczęście, że nikt nie wymiotował, bo jak bym ja miała to sprzątać to było by dwa razy więcej do sprzątania. Około południa w wesołych (%) nastrojach do domu wrócili wujek z ciocią. Zapomniałam dodać, że ciocia wyglądała wczoraj bardzo ślicznie. Bawili się ponoć rewelacyjnie, a muzyka była cudowna. Towarzystwo jeszcze lepsze...
Musiałam zrobić nam obiad w Nowy Rok, bo ciocia z wujkiem szli na poprawiny, na godzinę 17. W sumie to nie gotowałam, musiałam tylko ogrzać kurczaka. Gdybym ja miała gotować, to nie oszukujmy się: nie byłoby obiadu, na który zostali u nas Syriusz, Remus i Lilka. W sumie cała ekipa sprzątająca Myślałam , że Edy też zostanie, ale zmył się z samego rana, rzuciwszy Jimowi, że zje obiad u Audrey, swojej starszej siostry, która miała już sześcioletni staż małżeński. Prawda jest pewnie taka, że nie chciał oglądać mnie, Lilki, znał mnie i wiedział, że nie będę dla niego miła, więc wolał nawet siedzieć w domu i umierać z głodu niż spędzić popołudnie w obecności wściekłej mnie…
Następnego dna ciocia zdawała mi relację i ja jej trochę opowiedziałam co się stało u nas… Przecież wszystkiego nie powiedziałam. Ciocia stwierdziła, że za rok muszą to powtórzyć. To znaczy Bal Uzdrowiciela i w tym samym składzie, koniecznie.
-Wiesz, ja nie myślałam, że Melisa, to znaczy mama Remusa, to taka miła osoba. To znaczy mówiłaś, że jest sympatyczna, ale nie wiedziałam, że jest aż taka fajna. Herbert (przyjaciel wujka) po prostu oszalał na jej punkcie. Mówię ci, Aurorko. Cały czas szaleli na parkiecie, ale porozmawiać te mogliśmy, zwłaszcza podczas posiłków, a jedzenie było przesmaczne… Zaprosiłam ja pewnego razu na ploteczki.
-Widzę ze będziesz miała nową przyjaciółkę.
-Wiesz Aurorko, przyjaciół nigdy za wielu.
-Wiem ciociu
Ciocia Dorea lubiła dużo mówić, ciekawe czy po niej to mam, ale chyba nie. Podczas naszej rozmowy ona siedziała na fotelu robiąc coś na drutach, nawiasem mówiąc to jej ogromna pasja, a ja siedziałam na podłodze popijając herbatę z mojego ulubionego kubka…
-A jak tam Jim z tą swoja Liz?- spytała, nie odrywając się od robótek.
-A dobrze. Bardzo dobrze się bawili. Jim krzyczał że go nogi bolą
-Mnie też.
-I mnie.- upiłam łyk, a potem powiedziałam właśnie te słowa ze śmiechem.
-Ale mi nie bardzo podoba się ta dziewczyna…
-Dlaczego?
-Po co jest z nią skoro patrzy za ... Lilly?- zawahała się miedzy jednym oczkiem a drugim- Tak?
-Oj ciociu to jest skomplikowane, bo Lilly nie bardzo go chce...
-Ale dlaczego? To taki fajny chłopak?
-Bo to twój syn?
-Tak.. to znaczy nie. Przecież dobrze go wychowałam!
-Wiem ciociu, ale to nie o to chodzi. On po prostu działa jej na nerwy. Nic juz na to nie poradzę…
-No ja też nie…
-Ale Jim się cieszy, że nie jest jej obojętny.
-W sumie. A ja tam Eddy? Był u was?
-Był.- nie chciałam o nim gadać. Może dlatego, że cokolwiek bym powiedziała, to by znalazła mu usprawiedliwienie. Ciocia go uwielbiała “to taki grzeczny chłopiec”. Rzeczywiście. Strzeliłam nawet minę, ale zajęta drutami jej nie widziała i drążyła dalej…
-I jak?
-Normalnie.- zastosowałam najlepszą technikę, zmiana tematu.- A wiesz jaką minę miał Jim kiedy się dowiedział, ze chodzę z Syriuszem?
Coś cioci o tym wspominałam, kiedy przygotowywałyśmy jedzenie na święta, wspomniałam jej też, że to serduszko od niego. Aż łezka jej się w oku zakręciła, bo przypomniała sobie jak ona dostała wisiorek od wuja… To było złote C w serduszku, maleńka zawieszka z łańcuszki i to był jego prezent na jej 30 urodzony, pierwsze po ich ślubie.
-Domyślam się , ze był zaskoczony.
-I to jeszcze jak. Miał wielkie pretensje, ze o tym nie wiedział.
-Nie wiedział?
-A po co mieliśmy mu mówić? Ciociu, no powiedz, miałam biegać i mówić wszystkim “chodzę z Syriuszem Blackiem”? No chyba, nie o to chodzi… A po za tym, bardzo fajnie było spotykać się po kryjomu…
- Wiem, że fajnie. A od kiedy to trwa?
-Co? Mój związek?- ciocia pokiwała głową i odstawiła filiżankę na stół.-Od miesiąca. Tylko widzisz James jest mało spostrzegawczy, bo Lilly się domyśliła.
-Zawsze się przyjaźniliście, a może był zbyt zajęty tą swoja Will.
-Liz, ciociu.
-Jak ją zwał tak ja zwał…
Na kolejną notkę zapraszam w czwartek, w okolicach południa
72. Czy to koniec Hogwartu?
Komentarze:
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Czwartek, 21 Sierpnia, 2008, 15:44
ej, miała być dzisiaj nowa nota ! ;(
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Czwartek, 21 Sierpnia, 2008, 15:45