Oddaję w wasze ręce nową notkę... Co do kolejnej to powiadomię Was w komciach, które mam nadzieję będa liczne.
Z tego miejsca chcę pozdrowić
*Martę, która zawsze mnie wspiera
*Dianę, która nie może sie doczekać notki i na mnie nie mal krzyczy
Aj, nie będę wymieniać bo przedłużam, dziękuję wam wszystkim za wszysko i ze czytacie i komentujecie...
buziaki i juz sie zamykam :***
Profesor zamarła, a po minucie pokazała palcem na drzwi, wyrzucajac mnie z gabinetu. Nawet nie dostałam szlabanu. Opowiedziałam o tym Syrkowi. Powiedział mi że przegięłam i ze psorka chciała dla mnie dobrze, a ja niepotrzebnie się uniosłam i że obraziłam ja. Powinnam chyba przeprosić, tym bardziej że McGonagall chodzi od tamtego czasu przygaszona. Z resztą nie tylko ona, bo Jim też od kilku dni jest jakiś nie swój. Jest mi głupio. Dlatego zamówiłam przez sowią pocztę kwiaty. Syriusz dał mi do myślenia i spowodował moje wewnętrzne wyrzuty sumienia. Czułam że muszę ją przeprosić, nie powinnam była, miał rację. Poszłam do gabinetu pani profesor z bukietem słoneczników, dowiedziałam się, że je lubi. Zapukałam.
-Proszę!- usłyszałam. Zaraz po tym weszłam do gabinetu.
-Mogę?-zapytałam niepewnym głosem.
-Tak.- powiedziała smutno.
-Pani profesor...
-Co cię sprowadza?- powiedziała i dodała z goryczą- do oschłej kobiety.
-Wyrzuty sumienia.
-Interesujące.
-Pani profesor, nie chciałam pani urazić. Nie wiem dlaczego tak powiedziałam, bo tak nie myślę...
-Auroro...- jej głos zaczął nabierać ciepła.
-Jest pani surowa, ale nie odczułam nigdy oschłości z pani strony...- mówiłam szybko nie patrząc jej w oczy.- Przepraszam, a to dla pani- podałam jej kwiaty. Uśmiechnęła się i powiedziała:
-Dziękuję. Aurorko, wiem, że uczniowie mnie odbierają jako zimną jędzę. Sama sobie stworzyłam taki wizerunek. Usiądź, proszę. Coś ci opowiem.- pokazała ręką na krzesełko przy jej biurku. Podeszła do kredensu i wyjęła filiżankę. Nie pytając mnie o nic nalała mi herbaty, a potem usiadła naprzeciwko mnie.- Twierdzisz, że nigdy nie byłam zakochana?
-Nie mogę tego wiedzieć, ale jeśli mam być szczera to nie wygląda pani na kogoś takiego.
-Kiedyś byłam inna. Byłam taka jak ty... wesoła, przebojowa, pełna życia, zakochana. Zaraz po skończeniu szkoły spotkałam tego jedynego…-profesor mówiła rozmarzony głosem. Raz po raz robiła krótkie pauzy. Widziałam jak szkliły jej się oczy.- Miał blond włosy, głębokie, niebieskie oczy i kochał mnie na zabój. Ja jego też. Ale nasze drogi nie miały się wtedy złączyć w jedną. Wybuchła wojna... Zack był mugolem, został powołany do wojska, musiał iść i walczyć. Tak się o niego bałam. Zaręczyliśmy się.- nerwowo obróciła pierścionek na swoim palcu.- wyjechał. Miałam złe przeczucia… Nie mogłam bezczynie czekać… Tak straszni się bałam, że coś mu się może stać. Gdyby tylko zechciał pomogłabym mu zniknąć, ale nie uważał, że taka jest jego powinność: walczyć o wolność. Postanowiłam ruszyć za nim. Zaciągnęłam się do służb sanitarnych. O nic nie pytali, ani o dokumenty ani o nic innego ważne były tylko szczepienia. Wyruszyłam na front jako sanitariuszka. Odnalazłam Zacka....- w oczach zebrały jej się łzy, teraz było je widać wyraźnie.- było za późno, nie zdążyłam… Nie zdążyłam przekonać go by ze mną wracał.... Auroro, on mi umarł na rękach.- zaczęła płakać. Położyłam rękę na jej dłoni. Też byłam bliska łez to takie romantyczne i smutne zarazem.
-Tak mi przykro.
-Wiesz jaki to przeraźliwy ból w piersi… Jak czuje się ból, kiedy umiera ktoś kogo kochasz. Najbardziej… z całych sił? A wiesz jak silny jest gdy ty na to patrzysz? Rozrywa ci serce… Nic więc dziwnego, że zamknęłam się na uczucia. Nigdy nie pokochałam innego mężczyzny. To był jedyny, była z nim do końca. Widziałam jak umierał Nie chciałam tego znowu, bałam się, że gdy kogoś pokocham mogę znów to przeżyć. To wydarzenie pozostawiło po za blizną w moim sercu jeszcze jeden ślad… Od tej pory widzę tresale.
-Tresale? Co to takiego?
- Stworzenia, które ciągną nasze szkolne powozy.
-Wiedziałam, a oni mi nie wierzyli. Mówili że jestem stuknięta, bo oni nic nie widzą.
- Bo nie widzieli. Może je zobaczyć tylko osoba, która widziała śmierć na własne oczy, będziecie to mieć w tym roku na zajęciach… Przepraszam cię, chciałabym zostać sama.
-Rozumiem.- podniosłam się z krzesła.- jeszcze raz przepraszam.
Wyszłam. Poszłam do dormitorium, szłam nie co przerażona tym co mi opowiedziała. Po drodze spotkałam Syrka i na jego widok opłynęła mi łza po policzku. Pomyślałam sobie w tym momencie jak bardzo go kocham. I poczułam się na chwilę na miejscu McGonagall. Wyobraziłam sobie jakby to on leżał na polu walki i umierał mi na rękąch…
-Skarbie? Wszystko w porządku?
-Tak.- otarłam łzę. Ja głupia, jak ja mogę tam myśleć ogóle, on tu jest obok i zawsze będzie.
-Na pewno?- przytulił mnie.
-Tak.
-To czemu się mażesz?
-Wzruszyłam się.
-Rozumiem.
-Syriusz?- wtulona w jego ramiona, podniosłam głowę. Patrzył na mnie pytającym wzrokiem.-Kocham cię, wiesz?
-Wiem.
-A ty mnie kochasz?
-Nawet nie pytaj. Oczywiście, że cię kocham. I to bardzo.
-To mnie przytul i mocno pocałuj.- nie musiałam mu dwa razy powtarzać. Ścisnął mnie mocniej i całował… Oderwał wargi od moich.- Idziesz na astronomię? Czy chcesz zarobić następny szlaban za wagary?
-Nie, nie chcę. Wystarczą mi te, które mam teraz.
-To chodź- złapał mnie za rękę.
-A zeszyt?
-Mam twój, bo przepisywałem notatki.
Usadowiliśmy się w ostatniej ławce. Całą lekcję się ściskaliśmy, gadaliśmy, aż sprowokowaliśmy profesora Wellmana do sprawdzenia nam pracy domowej. Której oczywiście zapomniałam wziąć z pokoju. Nie muszę mówić, ze zarobiłam szlaban? Kolejny! Remus się ze mnie nabijał. Chociaż z drugiej strony żałował, że nie będę mogła pójść z chłopakami do chatki podczas pełni. No, co ja poradzę? Strach pomyśleć co tam się będzie działo. Ostatnie kilka razy tak się wydzierali, że teraz w wiosce chodzą wieści, że tam straszy.
-Idziesz z nami?- zapytał Jim, kiedy szykowali się do wyjścia.
-Niestety.
-A nie dasz rady dojść do nas?- zapytał Syriusz, który już łapał mnie w objęcia i dawał mi do zrozumienia, że już za mną tęskni.
-Mam posegregować wszystkie mapy nie dam rady. Szybko stamtąd nie wyjdę...
-Ale pomożesz nam wyjść z zamku?
-Tak, wyrwę się do toalety około 11.
-Będziemy czekać w pokoju wspólnym.
-Dobrze.
I tak się stało. O tej porze pokój wspólny był już zwykle pusty… Pewnie zapytacie dlaczego nie wzięli pelerynki? Jim był tak bezmyślny, że przypadkowo zabrał ją Filch, bo była w torbie, którą zarekwirował. Zupełnie nie wiem jak mu się to udało. Musimy ją odzyskać!
Zmieniałam się w ptaka. Obleciałam korytarz sprawdzając czy jest czysto. Umówiliśmy się, że gdy droga będzie wolna zrobię im kółko nad głową. Tak jak zawsze. Było czysto. O dziwo nie natrafiliśmy na Filcha. Co jest naprawdę niespodziewane. Chłopcy wyszli z zamku…
A właśnie. Kochamwc o jakich łeach merytorycznych mówisz? chciałabym wiedzieć, chociazby po to by móc je wyeliminować.Mogłabyś skrobnąć do mnie maila albo napisać na gg: aurorasilverstone@interia.pl
gg:5816921
ps. Dziękuję za 24h twojego życia.
Komentarze:
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 16:37
Świetnie to opisałaś, to o miłości. takie nastrojowe, widać było, że naprawdę była zakochana. Twoje opisy są świetne, daltego tak niemogę się doczekać notki. Bo uwielbiam Suriusza, tego pociągającego, namiętnego, któego stworzyłaś. (Rowling stworzyła innego:P) Cudnie, po prostu i genialnie ! ;P
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 16:38
Ale pomysł z tą opowieścią McGonagall W życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła.. ona i miłość??:>
Karola6693 Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 19:33
Notka świetna, pełna uczuć i wciągająca
Bardzo jestem ciekawa czemu Jim jest taki nie swój xD
A co do Syriuszka to jest prze kochany!!! ^^
Czy on ma wogóle jakieś wady??? ;P
Pozdrawiam i czekam na kolejna notkę ;*
Aurora Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 20:06
oczywiście że ma hehe trzeba tylko czasu by Aurora zaczęła je zauważać...
Diano, przedewszystkim, Syriusza zmienił Azkaban, mimo wszystko, z czasem też dorósł i zatracił młodzieńczego wariata...
Lily Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 20:26
Świetna notka
Kiedy następna?
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 20:53
szkoda, że zatraciłtego młodzieńczego wariata ;D
Izolda1395 Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 22:12
śśświetneee.A notka w moje urodziny miałam co poczytać :P Fakt ciekawe dlaczego Jim chodzi taki jakiś dziwny <myśli> Mam nadzieje ze w nastepnej notce bedzie tez o Lily...]
Rora... dzięki za pozdrowienia, kochana... ale czym ja sobie zasłużyłam, żeby płakać przez Ciebie? Tak, przez Ciebie, płaczę, bo ta notka była taka wzruszająca, romantyczna, poruszająca, dojrzała, życiowa, mądra, refleksyjna, że aż ból! Zawsze wiedziałam, że McGonnagall miała piękną, fascynującą młodość... jak Ty to ujęłaś!! Jesteś fantastyczną pisarką, ja Ci to mówię, najbardziej kopnięta osoba pod słońcem xD Pięknie, Roraśku, całuski, zapraszam do mnie!
Aurora Wtorek, 26 Sierpnia, 2008, 09:59
nie prawda Martuś najbardziej kopnięta jestem ja
zajrze słonko zajrzę :P
Izodlo, było powiedzieć to byś dostała dedykację z najlepszymi życzeniami...
co do notki następnej,
najprawdopodobniej w piątek
buziaki
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Wtorek, 26 Sierpnia, 2008, 14:02
<jupi>
kochamwc Wtorek, 26 Sierpnia, 2008, 15:12
notka świetna, błąd Ci już wytknelam, ale poza tym jestem wzruszona opowieścią McGonagall... Pozdrawiam
Sol Angelika ( Julia Darkness) Wtorek, 26 Sierpnia, 2008, 19:29
Roruś notka jest świetna! Szczególnie ta historia Mcgonnagal mnie wzruszyła i nie tylko mnie! Prosze, wydaj jakąś ksiazke!!!! Od razu będzie rozchwytywana przez wszystkich i przeze mnie też
Buźki
Parvati Patil Środa, 27 Sierpnia, 2008, 09:17
Roruś, rewelacja! Taka wzruszająca, romantyczna notka...W, Roruś ,W i powiem Ci szczerze, że piszesz bosko!
pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komenatarze u mnie
Parvati :*
Ojj nie było u mnie neta przez dwa tyg. i miałam niezłe zaległości w Twoim pamiętniku, ale już wszystko przeczytałam, i oczywiście wszystkie notki są świetne! Każda notka jest coraz lepsza.. Ciekawe tylko ze co Aurora ma tyle tych szlabanów
Nie mogę się już doczekać następnej notki, buziaki