No stres!Bo to urodzie szkodzi! Notka jest, powiedziałam ze będzie to będzie...
Czy ja was kiedykolwiek oszukałam?
A teraz kilka słów o waszych komentarzach:
Liz jak najbardziej trzeba odsunąć od Pottera i tak będzie. A z Lilką, mają chwilowe zawieszenie broni...
Mówicie, ze jest sielanka, heh już niedługo... Co do Aurory i Syriusza chyba na prawdę nie chcecie, zeby już się pokłocili... Bo doskonale wiecie, że zawsze słodko nie będzie...
Aczkolwiek cieszę się, że macie swoje zdanie i mi je tu piszecie, wielki buziak dla was za to! i za to że jesteście też :**:*:*
Dziewczyne zajżę do was I promise!
Siedzieliśmy na błoniach, całą paczką. Był słoneczny dzień, dokładnie to piękna słoneczna sobota sprawiała, ze mało komu chciałoby się siedzieć w zamku. Jak to na zgraną ekipę przystało śmialiśmy się wygłupialiśmy, Syriusz mnie obmacywał (przytulał, proszę nie mieć sprośnych myśli), Peter standardowo czytał książkę i pochłaniał ciasteczka, chytrus jak mu jedno zabrałam to aż mnie trzepnął w rękę, za co dostał kopa od Syriusza, który właśnie wyprostował nogę. Lilka z Jamesem standardowo mieli na pieńku, bo grali z Remym i Dol w karty i ten ją bezczelnie kantował. To Ruda mu zawaliła w kolano z książki, potem dostał w ramie a na końcu w swój rozczochrany łebzon. Aż zagrała pusta w nim, której wtórowała fala naszego rechotu… Liz dostała właśnie sowę. Przeczytała to co jej przyniosła, a wtedy oczy jej się zaszkliły, a potem wypaliła, dusząc w sobie płacz:
-Jim! Ja... Muszę ci coś powiedzieć!- jej głos brzmiał poważnie, wręcz przerażająco, bo w dźwięku jej głosu zawsze słychać było śmiech, tak było też zanim przeczytała list.
-Co?- zaciekawił się.
-Na prawdę musze wyjechać…-zacisnęła powieki.- i to juz jutro. Właśnie się dowiedziałam!- teraz to już mówiła szybko, chcąc jak najszybciej pozbyć się tego całego bólu.- Dostałam sowę od mamy. Rozmawiałam prosiłam, ale to nic nie daje, nie zgadzają się...To juz koniec! -zaczęła płakać- związek na odległość... to nie ma sensu…
-Nie płacz- Jim przytulił ją, nam normalnie gały wyszły. Nie spodziewaliśmy się jej wyjazdu, bynajmniej nie tka nagle! Biedna dziewczyna. Tak kocha mojego brata. Kiedy tylko dowiedziała się, że być może będzie musiała wyjechać wypłakiwała sobie oczy. W sumie to ją rozumiem, bo ja też nie wyobrażam sobie życia bez mojego Syrka.- Jutro? Miałaś jechać za trzy tygodnie?!?- luria i zaskocznie mieszały się w głosie Pottera.
-Ale zmiana jakaś... - pociągnęła nosem.- musimy jechać w tym tygodniu... Jutro wracam ... do domu...No...ale możemy zostać przyjaciółmi....pisać do siebie sowy...- powiedziała patrząc na wszystkich, ale cały czas mocno trzymała Jamesa w objęciach.
-Liz, no jasne, że tak-powiedziałam. A w tle zawtórował mi Remus, mówiąc, ze jak mogła pomyśleć że może być inaczej.
-Rora!- teraz przytulała się do mnie, nie przestając wyć.- Byłaś dla mnie zawsze taka miła. Moja przyjaciółka.- owszem zaprzyjaźniłyśmy się, bardzo ją polubiłam. Nawet Lilly przekonała się do niej. Liz to taka słodka dziewczyna, że nie da się jej nie lubić. Miała zawsze taki delikatny charakter, bardzo wrażliwa… Ot cała nasza Liz. Mnie też się chciało zapłakać, będę strasznie za nią tęsknić. Tak się do niej przyzwyczaiłam…
- Będziemy pisać! Może kiedyś przyjedziesz do nas, albo my do ciebie.
-Oczywiście...- wytarła zły. Sama chyba w to nie wierzyła. Była załamana. Nie spodziewała się tego. My też nie.
* * *
-Przykro mi!- powiedziała Lilly. Tym właśnie okazała jej to że jednak ją polubiła. Tym szczerym, ciepłym gestem, który pozornie nie znaczył nic. Powiedziała te dwa słowa i ją przytuliła. Lilly i Liz miały na pieńku i Lilka cały czas czuła się winna, wiec musiała na koniec dodać to samo po raz enty: - Przepraszam, za to, że kiedyś byłam dla ciebie niemiła.
-Mi też, jest przykro. To dla ciebie Lilly- dała jej rulonik, potem ja ją przytuliła i powiedziała jej coś na ucho. Potem Ruda coś jej odpowiedziała.
-Ej dziewczyny nie ładnie tak na ucho, w towarzystwie!- rzucił Syriusz. Żadna jednak nie przejęła się tym co powiedział. Wiem, że chciał rozładować sytuację, widać było, że się napina.
-Opiekuj się Jamesem! Roruś!- teraz odwróciła się w moją stronę, przytuliłyśmy się. Też dała mi jakiś rysunek. Popłakałam się, było mi tak bardzo przykro, że Liz musi wyjechać. Nigdy do tej pory nikogo nie żegnałam, nie tak na zawsze… Dla mnie to było bardzo trudne, trudniejsze nież pożegnanie z Rudą w pierwszej klasie, wtedy lały się łzy, ale teraz z mojej strony nie było lepiej. Lizy z kolei miała łzy w oczach, ale jeszcze nie płakała, a może już nie miała czym płakać?
-Będę tęskniła- powiedziałam chowając ból między słowa nie dając jej powodu do smutku, jej ujrzenie mojego bólu wcale by nie pomogło.
-Ja też...- potem ściskała po kolei Syriusza, który stał obok mnie, Remusa i Petera.- Dla was też coś mam- dała chłopakom, jeden, ale za to bardzo duży rulon- Powieście go sobie nad dekalogiem- uśmiechnęła się prze łzy.- Malowałam całą noc.
Zatrzymała się jeszcze przy Dolores, która właśnie przybiegła. Spojrzały sobie boleśnie w oczy, przytuliły… Podeszła teraz do Jima, odsunęli się od nas kawałek. Tym razem juz się rozkleiła, i to ostro, ale cały czas mówiła:
-Wiem, że już nie mogę, ale bardzo cię kocham i nigdy o tobie nie zapomnę!- przytulił ją.
-Wiem. Ja też o tobie nie zapomnę, nigdy.- powiedział ściskając ją jeszcze mocniej
-Jim! Ja wiem, ze ty mnie nigdy nie kochałeś…- zaczęła, ale on jej przerwał.
-Co?- spytał. Był zaskoczony tym, co powiedziała. Wiem, że była dla niego ważna, ale nigdy nie zastanawiałam, ani nie pytałam czy ją kocha.
-Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy!
-Obiecuję, ale ty też!
-Mam nadzieję…- dała mu ostatni rulonik. Nie wiem co w niej było, bo nie chciał powiedzieć. Syriusz też nie wie, bo by mi powiedział. Nikt nie wie!- dla ciebie!
Pocałowali się jeszcze raz, ostatni raz. Wiedziała, że to koniec, nie ukrywała tego. Nie wyobrażała sobie, że ona może spacerować siebie wśród francuskich krajobrazów podczas gdy on będzie tutaj, tak daleko. Jedyne co może jej pozostać to wspomnienia i przyjaźń. Nie chciała by Jim był nieszczęśliwy, za bardzo jej na nim zależało, żeby jego dziewczyna mieszkała tak daleko.
-No to, do wiedzenia!- powiedziała, kiedy zobaczyła w oddali swoją matkę. Już chciała odejść.
-Poczekaj!- powiedziałam, a Liz odwróciła się- My też mamy coś dla ciebie!
-Na prawdę?- czułam, ze zaczyna się rozczulać.
-Tak-odpowiedziałam dając jej prezent.
-A co to?- spytała.
-Album. Wybraliśmy najfajniejsze zdjęcia i je wkleiliśmy. Nie będziesz mogła tak po prostu o nas zapomnieć!
-Dziękuję!- oddała falę niepohamowanego płaczu, przytuliła się do mnie ostatni raz. Odeszła...
My musieliśmy żyć dalej. Jim był przybity. Ja też nie byłam w pełni szczęśliwa. Liz była częścią naszej paczki. Mimo, że stanowiła ostatnie ogniwo, bo była z nami najkrócej ze wszystkich, była jednak tak samo ważna jak każdy z nas. Bez jej obecności, czegoś brakowało… To tak jakby zrobić sweter i zaraz potem urwać jeden z wielkich guzików…
Czas mijał. James się otrząsnął. Poradziłam mu by uciekł w książki. Starałam się go wspierać jak najbardziej mogłam. Wszyscy próbowaliśmy. Nawet Lilce serce się krajało jak na niego patrzyła. Nie miał ochoty na dręczenie Snape'a, na głupie kawały, na nic takiego… To ewidentnie pokazywało, że z nim nie jest dobrze. Nawet Lilka mu proponowała, żeby coś razem odwalili, ale nic…
-James się na prawdę załamał.- zaczęła rozmowę Lilly, w naszym dormitorium.
-Zauważyłam. Martwię się o niego! -i to jeszcze jak! To nie jest ten sam James…
-Liz, wiedziała że tak będzie…
-A właśnie co ona ci powiedziała wtedy na ucho?- Lilka już kiwała w odpowiedzi głową, a potem dodała jeszcze słowa:
-Kazała mi obiecać, że nie pozwolę Jimowi po niej płakać. Że ona wie, ze zawsze jestem i zawsze byłam od niej ważniejsza. I ze to przeze mnie on jej nigdy nie pokochał, jedynie się do niej przyzwyczaił.
Co też sobie uroiła, przyzwyczaił się do niej… Uwielbiał ją, ni może nie kochał, ale mój brat nie byłby z nia gdyby totalnie nic do niej nie czuł… Tak już miał wpojone i taki był.
-No to teraz musisz dotrzymać słowa.
-Ale mnie twój brat nie interesuje, rozumiesz?
-Lilly, ja ci się nie każę z nim wiązać jeśli go nie kochasz.
-Ale ja to właśnie obiecałam Liz: dać mu szansę, jeśli będzie trzeba. Ja go na prawdę, lubię, ale tylko lubię. Nic więcej.- Sądzić bym mogła inaczej, Po tej akcji na sylwestrze. Pamiętam te słowa “chciałam zrobić na złość Potterowi”. A poza tym zawsze w tym momencie było „ja go nienawidzę”, a teraz „ja go naprawdę lubię”.
-O tej obietnicy wiesz tylko ty i ona. Po prostu nie pozwól mu płakać.- usiadłam obok niej na łóżku, przykrytym koralowa kapą.
-Jak ja mam to zrobić?
-Nie wiem.- czułam jednak, że ona będzie widział co zrobić. Nie wiem czemu… Po prostu tak czułam. Ta obietnica Lilkę to czegoś zobowiązywała, tym bardziej że Lil jest słowna.- Wszyscy próbujemy go jakoś pocieszyć. Syriusz cały czas z nim łazi, gada z nim. Ja się z nim uczę i podtrzymuję go na duchu. Ty rób to samo, co my wszyscy. Więcej nie można. On sam musi to sobie poukładać.
-Wiem.- Lika potrzęsła głową, powodując, że jej rude loki opadły na moje ramiona, do których się przytulała…
Przy okazji.
chciałabym was zaprosić na mojego bloga. Jest to nowy pamiętnik. Tym razem to typowy pamiętnik. Chciałam go prowadzić tutaj, ale ZKP się nie zgodziło, więc wytykam im język i zakładam sobie bloga.
Marlena McKinnon, to jej pamiętnik będę pisała: http://marlena-mckinnon.bloog.pl
Nie będę się tutaj rozpisywać,ale powiem tylko, że nie będzie to pamietnik kolejnej słodkiej dziewczynki. Będzie ociekał jadem, ale nie zabraknie też dziewczęcego uroku. Jednym słowem zapraszam.
A na kolejną notkę u Aurory zapraszam w środę wieczorem.
o 20
76.Potter kontra Evans, wojna musi trwać.
Komentarze:
Lily Poniedziałek, 01 Września, 2008, 18:33
PIERWSZAAAAAAA!!!!!!!!!!
A co do notki... no muszę powiedzieć, że fajna bo jest w niej płacz, żal...
Pozdrawiam i życzę udanej weny
Sol Angelika Poniedziałek, 01 Września, 2008, 19:01
Aurorko, po raz któryś pisałabym ten sam komentarz, bo przecież każda Twoja notka jest świetna! A w tej się wzruszyłam... I tobardzo, tak ślicznie to opisałaś. Już sie nie moge doczekać środa, wojna będzie trwać Ciesze się, że Lilka wraca na scene
Bużki
Widać, że starasz sie połączyć Lilkę z Jamesem, bo oni są teraz na szóstym roku, jeśli się nie mylę? Ale chyba tak jest, więc:
Lupin mówił Harremu, że Lilka i James zaczęli ze sobą chodzić pod koniec szóstej klasy. No to chyba niedługo. Ale po tytule następnej notki, myślę, że przytrzynasz nas na dłużej. To dobrze, bo akcja nie będzie się rozwijała za szybko. Bynajmniej ja tak tweirdzę, przypuszczam. No i właśnie jest ten mały problem, Syriusz i Rora muszą się jakoś pokłócić, ale zeby to było naprawde coś wielkiego. A potem, najlepiej by było gdyby się zeszli ponownie, bo razem być MUSZĄ! Chciałabym też żebyś napisała coś o nauce Rory, opisała jakąś lekcję. Było by mi naprawdę miło ;)
A co do całej noty, to była fascynująca, świetnie opisałaś uczucia Rory i wszystkich. To bylo coś cudownego. Daję W, z lekkim minusem, bo czasami pisałaś lepsze noty, ale ta też jest niczego sobie :P
Zapraszam do mnie, adres napisze Ci na GG, bo nie chce się rozpowszechniać ;P
Cho Chang Poniedziałek, 01 Września, 2008, 20:00
Notka po prostu rozklejająca! Uczucia świetnie opisane i to całe rozstanie z Liz. A więc teraz Lily wkracza na scenę!!! No tak musi być skoro Lily i James mają spocząć w jednym grobie. Czekam na kolejną notkę!
Ps: Diano oni są na piątym roku skoro przygotowują się do sum-ów!
Strasznie fajna ta notka, żegnanie milusiej Liz, której nie darze sympatią, wolę ostrzejsze i bardziej zarysowane osobowości. Całkiem zrozumiała jest reakcja całej paczki na tak niespodziewany obrót sprawy. Poza tym Lili, o tak ma trudny orzech do zgryzienia. Współczuję biedaczynie i zarazem cieszę się, że w życiu Pottera nie ma już innej.
Ogółem stwierdzam, że wpis jest b. dobry. Pełen uczuć i żywiołowości.
Pozdrawiam.
Ta notka jest rewelacyjna!!!!
Taka wciągająca i i poważna.
Jedna z Twoich najlepszych
Mi brakowało tu jednej rzeczy: szczerej rozmowy Jima I Aurory sam na sam, brat z siostrą.
Chodzi mi o coś takiego jak Aurora wpominała Jamesowi tamten dzień, kiedy jej ojciec zabił rodzine. Bardzo bym chciała żebyś taki moment opisała opisała Żeby Jim się wyżalił Rorze, może nawet popłakał... ;)
Pozdrawiam ;*
Izolda1395 Poniedziałek, 01 Września, 2008, 21:08
Normalnie szklanki miałam w oczach....Jakie to smutne.. I bardzo uczuciowe.Ale kazdy kiedys sie musi przekonac ze zycie nie jest usłane rózami i ze sielanka nie bedzie trwac wiecznie...Świetna notka,czekam z niecierpliwiem na nasttepną
Shine Wtorek, 02 Września, 2008, 20:00
Ile błędów w samym tytule...
kochamwc Czwartek, 04 Września, 2008, 17:45
Shine - lierowki zdarzają się każdemu. Nikt nie jest idealny.
Notka fajna, milo się ją czytało, ale czego mi w niej zabraklo... Nie potrafię okreslic czego (?)