Wiem, że notka nie jest może zbyt długa... ale kolejną postaram się dać pojutrze, chyba, ze stwierdzę na podstawie komentarzy, że nikt nie przeczytał.
kolejna notka- Żegnaj Liz, na zawsze...
A jak wam się podoba logo?
Dziękuję za wszystkie komentarze,za te bekowe, chwalące i wytykające błędy, za każdy, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, kiedy wchodzę na stronkę u widzę: nowy komentarz Buziaki wielkie :*
Jeśli ktoś by mnie pytał o zdanie, wiem, że te wakacje będą niezapomniane. W trakcie naszego pobytu w lesie dostaliśmy listy ze szkoły, jak zwykle zawierały informacje o rozpoczęciu nowego roku i listę książek. Padło też pytanie kiedy wybieramy się na Pokątną? Przyjaciele mieli zostać u nas tydzień po naszym powrocie i postanowiliśmy, że jakoś tak w tym czasie.
To był piękny słoneczny dzień kiedy weszliśmy wraz z przyjaciółmi na Pokątną. Remus nerwowo wypatrywał Dolores, z którą się umówił, Peter juz biegł ku nam. Fajnie to wyglądało taki okruszek- pączuszek biegł prosto w naszą stronę, a cały jego tłuszczyk falował. Remus wypatrzył wreszcie Dol. Szła szeroko uśmiechnięta. Rzuciła mu się w końcu na szyję. Widać, ze się za nim straszliwie stęskniła. A potem rozpoczęliśmy szał zakupów. Biegaliśmy po sklepach, musieliśmy tyle rzeczy kupić. Potem poszliśmy na lody, to juz chyba nasza tradycja Usiedliśmy przy okrągłym stoliku, cóż było przy nim tylko 4 krzesła. No to zrobiłyśmy z dziewczynami akcję siadamy na kolanach swoim facetom. Logiczne ja usiadłam Łapie, Dolores Remy’emu… Zgadnijcie komu na kolanach usiadła Lilka? Karmiła go lodami i patrzyli na siebie w jakiś takiś sposób... Chyba w tym namiocie musiała się odbyć wtedy poważna rozmowa.
-Ubrudziłeś mnie!- Ruda zaczęła się śmiać. Miała wąsy z lodów, bo Jim nie trafił do ust. Chwyciła łyżeczkę z pucharka i zrobiła mu dokładnie to samo.
-Ścieraj to.- zaśmiał się, bo teraz oboje byli umazani.
-No co? - wyszczerzyła zęby.- też mnie ubrudziłeś. Nie mam chusteczki.
-A po co ci chusteczka?
James podniósł się delikatnie i ustami zebrał zabrudzenie. Co za ściereczka… My wszyscy wydaliśmy z siebie dźwięk przypominający:
-uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
A potem wybuchnęliśmy zbiorowym rechotem. Myślę, że najgorzej czuł się Peter, bo tylko on był nie do pary. Może kiedyś i to się zmieni… Cieszę się, że w końcu są razem. Wyglądają na szczęśliwych. Wiedziałam, że prędzej czy później tak będzie!
Remus podniósł się gwałtownie i poszedł do gazeciarza na przeciwko, szedł jak zahipnotyzowany.
Stanął z gazetą w ręku koło stolika i zamarł.
-Remy, co....- spytała Dol, ale nie zdążyła skończyć.
-Widzieliście to?- położył gazetę na stole. Spojrzałam na nagłówek.. Masowy mord brytyjskich czarodziei w Leander
-Czy to nie tam mieszka Liz?- spytała Lilly.
-Tak.- Zamarłam i zabrałam gazetę ze stołu. Mocno ściskając ją w dłoniach i patrząc w nią sztywno.
-Czytaj!- wrzasnął na mnie Jim.
-Wczoraj późnym popołudniem w malowniczym francuskim miasteczku Leander, zamieszkiwanym przez czarodziejów różnej narodowości doszło do masowego mordu. Miasteczko to uznawane za stolicę francuskiej magii, było miejscem gdzie zamieszkiwali czarodzieje, których krew połączyła się z krwią mugoli, tam mieściło się ministerstwo Magii, mieszkali tam dyplomaci. Okoliczności masakry nie są bliżej poznane, ministerstwo nadal prowadzi dochodzenie w tej sprawie, mówi rzecznik prasowy francuskiego ministerstwa. Ubolewamy nad śmiercią mieszkańców i dyplomatów. Ponieważ we wczorajszej tragedii zginęła większość dyplomatów oddelegowanych do Francji. W tym także wysłannik naszego ministerstwa do spraw zagranicznych, Margaret Wool, wraz z mężem Fernandem, 14-letnią córką Elizabeth i 9-letnim synem Jonathanem. Pozostałe państwa masowo wycofują swoich ludzi z placówki francuskiej. Ministerstwo magii stanowczo zaprzecza plotkom, szerzącym się w czarodziejskim świecie jakoby za ten mord odpowiedzialny był czarnoksiężnik, którego imienia nie wolno wymawiać. Ciała zamordowanych zostaną odesłane do ojczyzny jeszcze w tym tygodniu. Pochówek planowany jest na przyszły tydzień...
-Mój boże- Lilka zakryła twarz rękoma. Przytuliłam się do Syriusza i zaczęłam płakać. Liz, ona.... ona nie żyje....
-Ona czuła, że nie wróci...- powiedział Jim, wyraźnie zmartwiony, ale za razem zszokowany jakbym mu opowiedziała kiepska historię, która nie mogła się zdarzyć.
-Jim- Lilka sie do niego przytuliła. Dolores zaczęła płakać, Ruda z resztą też. To straszne dowiedzieć sie, że twoja przyjaciółka nie żyje. Dowiedzieć się, że została zamordowana.
-Jestem pewien, że to jego robota- powiedział Syriusz, mocno mnie przytulając. Chłopcy nie płakali. No może tylko Peter. Chociaż Remusowi łza się z oku kręciła. Syriusz był twardy, a James? Chyba do niego nie dotarło, ze ona nie żyje. Miałam ochotę wrócić do domu, na nic więcej. Z resztą nie tylko ja. Jim był jakiś dziwny. Z drugiej strony nie dziwię się, nie wiem jakbym się czuła gdybym się dowiedziała, ze mój były chłopak nie żyje. Nawet jeśli to byłby Eryk, to było by mi strasznie źle. Kiedy wróciliśmy do domu zamknął się w swoim pokoju sam i nikogo nie wpuścił, nawet Lilki, która kilka razy pukała. Nie zszedł na kolacje. Ciocia się zmartwiła, ale pokazaliśmy jej gazetę i o nic nie pytała. Nie wpuścił chłopaków, którzy spali u niego. Dopiero następnego dnia udało nam się dostać do jego pokoju, ale przez okno. Leżał krzyżem na łóżku. Położyłyśmy się obok niego. Lilly przytuliła go mocno, ja z drugiej strony. Leżałyśmy obok niego nic nie mówiąc, w końcu sam się odezwał:
-Kocham was, dziewczyny. Lilly myślę, że będzie lepiej jak nie będziemy razem...
-Dlaczego?- Lilka się obruszyła.
-A jeśli na mnie coś jest, że to moje dziewczyny... nie chcę, żeby ci się coś stało.
-Głuptasie! Jak możesz tak myśleć w ogóle, to nie jest twoja wina! Jim!
-Skąd ci przyszło to do głowy? - powiedziałam. Obydwie zaczęłyśmy go odsuwać od tej myśli. Chłopaki też się w końcu wdrapali, bo nie wiedzieli dlaczego my tam tak długo siedzimy
-A jeśli nawet, by tak było, a nie jest, to ona była twoją byłą i jakbyś mnie rzucił to byś mnie naraził, teraz jestem bezpieczna, rozumiesz? nie możesz mnie nigdy zostawić.
-Skarbie, tylko jak ja z tobą wytrzymam- pocałował ja w czoło, ale humor mu się zbytnio nie poprawił.- Nigdy cię nie zostawię! Za bardzo cię kocham!
-Chcesz jechać na pogrzeb?- spytałam.
-Jasne.
-W Proroku napisali dziś rano, że pogrzeb jest we wtorek.
-Też jedziecie?
-Oczywiście.- powiedział Syriusz, a ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
Komentarze:
Lily Środa, 24 Września, 2008, 14:05
A właśnie.
Czy w Twoim pamiętniku Lily i James zginą w obronie Harrego?
Świetna notka! Szkoda, że Liz nie żyje... Taka inna była. Świetnie opisałaś tę scenę w kawiarni. Po prostu cudownie!
Pozdrawiam i zapraszam do pam. Roxanne.
Lara