Nie wiem czy wiecie, ale to w pewnym sesie podwójny jublileusz, ponieważ obok setnej notki, Aurora na początku lutego skończyła rok na tej stronie. Sobie bym życzyła, żeby za rok o tej porze był 300 setny jublileusz, albo żeby historia dobiegła końca- w sensie, że nie ja ja przestanę pisać, tylko chciałabym doprowadzić ją do końca.
Wiem, ze nie brzmi to zbyt optymistycznie, ale wierzcie mi jest.
Nie przedłużam już, ale wiedzcie, że tę notkę dedykuję Wam wszystkim, którzy czytacie moje wypociny, Wam, którzy ze mną jesteście. Pozdrawiam serdecznie
W wigilię jak tylko Susan wstała rozstawiała wszystkich po kątach, a na szczęście miało to miejsce koło południa. Czepiała się wszystkiego i wszystkich… To było jej ulubione zadanie, szczerze powiedziawszy nie dziwię się, ze jest starą panną, bo nikt by z taką jędzą nie wytrzymał. Nie wiem dlaczego ona taka byłą, w końcu była w tym domu gościem, bynajmniej teraz. Co prawda wychowała się w tym domu, ale to nie nadawało jej prawa do panoszenia się tutaj w ten sposób po tylu latach niemieszkania w nim. Teraz do mnie dotarło: Jakie wielkie szczęście mnie spotkało, że to nie ona zaopiekowała się mną po śmierci rodziców….
Jednak moment kulminacyjny jej złośliwości miały dopiero podczas świątecznej kolacji, na której mieliśmy gości. …
Na początek nie podobało jej się ustawienie potraw na stole, musiała je poprzekładać po swojemu… Potem stwierdziła, że lampki na choince są źle rozmieszczone, mimo, że wczoraj sama nadzorowała ich zakładanie, a potem stwierdziła, ze w ogóle ta choinka, jest za niska i ma za mało igieł. Wujek przełknął szybko zupę, by jej nie wypalić nic przy gościach…
Swoją drogą każda kolejna minuta kosztowała coraz więcej by tylko nie wypalić jej czegoś w odwecie.
-Doreo, przesadziłaś z solą…- powiedziała kiedy tylko zjadła pierwszą łyżkę zupy.
-Ja uważam, że jest pyszna!- powiedziała Melisa. Dorea się uśmiechnęła, a Susan przewróciła oczami. Wyrażając w ten sposób co myśli i nadmiernej i zbędnej, jej zdaniem uprzejmości pani Lupin. Nie odezwała się jednak niczym, najwyraźniej szukając kolejnej przywary.
-Powinnaś związać włosy, a nie żeby ci takie kłaki wisiały…- tym razem doczepiła się do mnie niemalże szarpiąc mnie za włosy.
-James, łokcie ze stołu!
-Jak bym była na twoim miejscu, dopilnowałam bym by James zasiadł do świątecznej kolacji pod krawatem…- to do ciotki Dorei.
-Naprawdę Charlusie, powinieneś coś zrobić z kominkiem…
Ciotka nadawała jak katarynka, miała co chwilę jakieś „ale” każde kolejne coraz bardziej absurdalne. Miny wszystkich ni kryły zażenowania jej bezczelnością. Wszyscy z nas jak tam siedzieliśmy mieliśmy ochotę ją wysłać w kosmos, albo przynajmniej zakneblować, by przestała w końcu otwierać usta i tryskać jadem. Melisa starała się zboczyć z tematu:
-słyszałam, ze pracuje pani w Hogwarcie…
-O tak…
-nauczyciel obrony przed ciemnymi mocami?
-zgadza się…Straszna praca, muszę pani powiedzieć… ujadać się cały czas z tymi dzieciakami… Aroganckie, bezczelne… Myślą, że są niewiadomo kim… Nasze dzieciaki to jeszcze jakiś poziom sobą reprezentują…-ale kłamczucha w szkole zawsze ma do nas jakieś ale.-ale inni… Na przykład taki Pettigrew… nic tylko jedzenie…naprawdę, potrafi mi zasnąć na każdej lekcji po tym jak już zje swoje drugie, albo nawet i trzecie śniadanie…
Poczułam, że zaczynam się denerwować…
-no, ale to jeszcze nic… bo ten Black… jaki to pusty chłopak…
Teraz nerwy się we mnie wzbierały jeszcze bardziej, zaczęłam ściskać sztuce w rękach. Mi wolno było jeździć po nim, ale nie jej. Syriusz był jaki był, ale w końcu byłam z nim prawie rok, a znamy się od ładnych kilku lat… Znam go lepiej od niej. James zaczynał się wkurzać…
-nic tylko on… straszny egocentryk…Kapitan druzyny quiddicha…a nawet grać nie umie… nie to co ten jego brat…Wielki mi gwiazdor…Myśli, że jest taki przystojny, zdolny… a tu nic z tych rzeczy…Taki dumny z tego, ze jest Blackiem…tę całą rodzinę powinno się zlikwidować… Doreo, kochanie, nie bierz tego do siebie, ty jesteś wyjątkiem…
Ciocia Dorea przygryzła wargi, a potem głupio się uśmiechnęła, a mi z każdym jej słowem serce biło coraz szybciej, ciśnienie mi się podnosiło, stawałam się coraz bardzie zła i jestem pewna że coraz czerwieńsza na twarzy…
-Ale najbardziej nie mogę pojąc jak może mieć taki tupet taka jedna dziewucha… z tego co mi wiadomo miała szczęście i jest prefektem zupełnie nie wiem w jaki sposób, bo ta Evans to taka zarozumiała dziewczyna…panoszy się wszędzie…
Uścisk na moim nożu i widelcu był już bardzo silny… Czułam, że zaraz wybuchnę… podejrzewam, ze byłam już nie czerwona lecz sina ze złości… nie wiem co mnie jeszcze powstrzymywało… chyba to, ze nie chciałam robić rewolty przy gościach, ja w przeciwieństwie do ciotki Susan mam trochę taktu. Żeby się opanować ściskałam jedną ręką sztućce, a drugą koniec serwety. Wzrok siłą trzymałam w jednym punkcie na talerzu.
-to taka bezczelna szlama, w dodatku ruda i taka nieładna ja nie wiem jak możecie pozwalać swoim dzieciom się z nią zadawać…Plamicie honor…
James był czerwony ze złości… Wujek to zauważył, bo starał się ratować sytuację, dlatego szybko wypalił:
-Aurorko, może zaśpiewasz kolędę…Nie wiem czy wiecie, Meliso, Herbercie, ze nasza dziewczynka śpiewa i to jak ślicznie… jest nawet w szkolnym zespole…
-Oj, tam zaraz śpiewa… Mieli na razie jeden krótki występ…
-Przecież nie było jeszcze okazji, Susan. Sama mówiłaś, że wielki start będzie na tym balu w styczniu…- wszyscy przerzucali się bardzo szybkimi zdaniami, żeby tylko nie wywołąc burzy, ale za razem nei dając się ciotce odezwać zbyt duzo.
-no, tak, ale wiesz moja droga…
Susan nie dała mi się odezwać, a ciocia Dorea widząc mój wyraz twarzy szybko zaczęła z nia rozmawiać. Wszyscy już marzyli by się wreszcie zamknęła. Szkoda, ze nie miałam jakiegoś eliksiru przeczyszczającego dolałabym jej do jedzenia, siedziała by w łazience i był by świety spokój.
-James, a ty w quiddicha grasz…- Herbert wtrącił się, zanim ciotka zdążyła cokolwiek powiedzieć. Wszyscy mieli już dosyć jej gadania i nie chcieli wywołać awantury, która już wisiała na włosku…
-Wuju…-zaczął, ale ciotka nie pozwoliła mu nic powiedzieć, bezczelnie zaczęła mówić za niego.
-Oj tam takie wygibasy na miotle wyczynia na tym boisku… Zamiast gonić kafel…
-Jestem szukającym!- wycedził James przez zaciśnięte zęby. Kluczowo zaciskając w dłoniach krawędź obrusu.
-No tak…-szybko jednak przeskoczyła na kogo innego, orientując się, ze nie bardzo ma o qiudditchu pojęcie i może sama się zaplątać, nie mogąc się czepiać.-A Remus…taki pilny…zawsze zadania odrobione…no, ale nie jest wcale taki święty…Sprawia kłopoty wychowawcze…- Remek mało nie zachłysnął się kawałkiem kotleta, w tym momencie.
-jak to? Nic mi o tym nie wiadomo…
-Wie pani… co do jego pracy na zajęciach nie mam zastrzeżeń, ale po…. Myślę, że tak jego dziewczyna, ta cała… jak ona się nazywa…Parker? Nie ważne… ma na niego zły wpływ…Ja nie wiem… jak można tak bezczelnie uciekać z lekcji…znikać ze szkoły na całe dnie bez usprawiedliwienia….
W oczach Melisy Lupin pojawił się strach, co miała powiedzieć? Zamarła.
Susan nie powinna była tego mówić. Teraz to przegięła... Zacisnęłam pięści na sztućcach do granic wytrzymałości, po to by za chwilę wybuchnąć. Uderzyłam pięściami w stół wstałam i zaczęłam się na nią drzeć:
-ZNOSIŁAM CIERPLIWIE OBELGI POD MOIM ADRESEM OD TWOJEJ PIERWSZEJ LEKCJI W SZKOLE! MIMO ŻE BYŁY BEZPODSTAWNE! ZACISKAŁAM ZĘBY JAK DOSTAWAŁAM SZLABAN ZA SAM FAKT, ŻE ŻYJĘ! CHODZIŁAM NA TWOJE LEKCJE MIMO, ŻE BYŁY PEŁNE ZŁOŚLIWOŚCI I CYNIZMU I W OGÓLE ZERO CZEGO KOLWIEK INNEGO! ZNIOSŁAM NAWET KAŻDE SŁOWO KTÓRE POWIEDZIAŁAŚ PO TWOIM PRZYJEŹDZIE DO TEGO DOMU! Ale mam DOŚĆ! NIE POZWOLĘ CI OBRAŻAĆ MOICH PRZYJACIÓŁ! I TO JESZCZE W TAK BEZSZCZELNIE KŁAMLIWY SPOSÓB! Jesteś podła cyniczna i żmijowata, rozumiesz!!!
Ciocia Dorea próbowała mnie uspokoić, wołała do mnie, próbowała posadzić, ale wyrwałam rękę z jej ucisku i dalej nie zwracałam na nią uwagi, darłam się cały czas na Susan, patrząc tylko na nią i jestem pewna ze tak krzyczałam ,że aż plułam.
-Jesteś tak samo cyniczna jak twoja matka!
-Odwal Się od mojej mamy!
-Aurora!- ciocia Dorea, wtrąciła się, ale została zignorowana.
-ona też wrzeszczała, kiedy nie miała racji!
-A może to ty nie masz racji? TO TY KŁAMIESZ W Zywe oczy\! ja nie opowiadam niestworzonych historii…
Wrzeszczałyśmy tak na siebie, wywlekając wszystko co się tylko dało, reszta siedziała i nasłuchiwała jak skaczemy sobie do gardeł, bojąc się ruszyć. Obracali jedynie głowy patrząc raz to na jedną raz to na drugą. Niestety obie miałyśmy ten sam typowy temperament, nie umiałyśmy milczeć w takiej chwili, tak jak i mama, z tego co wiem odziedziczony po mojej prabaci, ale gdy rozległ się dzwonek do drzwi, który wyrwał nas z transu pojawiła się martwa cisza…
-Ja otworzę!- ciocia Dorea podniosła się szybko krzesła i pobiegła do drzwi. Czyżby to była ucieczka?
-Jaka ona jest podobna do matki...- zaczął wujek.- nie dość, ze skóra z niej zdarta to jeszcze te same zachowania… Coraz częściej patrząc na Rorę widzę Mirandę.
-Nie przesadzaj, Charlusie…- ciotka zaczęła ironicznie, ale zamarła w półzdania, bo do jadalni weszła ciocia Dorea z jakąś młodą dziewczyną. Miała niewiele ponad 20 lat, śniadą twarz i długie blond włosy…
-Susan…-zaczęła ciocia, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej bo ciotka wypaliła:
-co ty tu robisz?
-Pani przyszła do ciebie…
Komentarze:
Nikk Czwartek, 26 Lutego, 2009, 12:41
Hej jakoś niedawno natrafiłam na twój blog gdzieś tam i był tam link do tej strony. Nie komentowałam wcześniej, bo chciałam najpierw wszystko przeczytać. Nawet ciekawie piszesz, kocham Huncwotów i miłość z Syriuszem jest taka oklepana już. Ale po prostu to moja najukochańsza postać, więc rozumiem to :P Czekam na kolejną notkę, bo zapewne jeszcze tu zaglądne kiedyś buźka;*
Lily Czwartek, 26 Lutego, 2009, 13:21
Hahah..!! Ale Aurorka ma temperament
Hihi xD Ey, no Twoje notki zawsze są świetne, więc ta też jest haha
Dawaj szybko next notke :P
Buziaki ::*::*
Karola6693 Czwartek, 26 Lutego, 2009, 17:37
Zajebista jest ta notka xD
Ta kłotnia...ahh ^^
Normalnie tak mnie wciągnęła, że końcówke musiałam dwa razy przeczytać bo tak byłam przejęta ;]
Ciekawa jestem kim jest ta dziewczyna i jaki ma związek z Susan...hmmm
Czekam ;*
gorgie Czwartek, 26 Lutego, 2009, 22:51
Sorki, ze nie skomentowałam ostatniej, ale netu nie miałam
A notka jak zwykle odjazdowa!
Ja bym dodała jeszcze troche tych krzyków, ale było ok
Czekam na kolejną i życze dużo weny
Circus Sobota, 28 Lutego, 2009, 16:30
Chyba przecieniłam Aurorę, ja na jej miejscu dałabym Susan w pysk.
Podobał mi się wątek z kłótnią. Dokładnie tak sobie to wyobrażałam, ale Aurora nie powinna zostać sama, po tym jak Susan nazwała Lily szlamą, James już powinien rzucić nią zaklęciem niewybaczalnym.
Trochę było literówek, ale to można ci wybaczyć.
Wpis był nawet ciekawy, ale mnie nie wciągnął, już na początku było wiadomo, jak to się wszystko skończy, i zabrakło napięcia.
Pracuj nad sobą dalej, a będzie z ciebie świetna pisarka
Przepraszam za przerwę w komentarzach.
Notka bardzo mi się podobała, emocji, że ho-ho. Przypomina mi to jak Harry z Dudleyami też się tak męczył, a potem jeszcze gorzej miał z niepokonaną Umbridge.
A może ta blondynka, to córka Susan i też nazywa się Umbridge?
Mam nadzieję, że nie. Że to miła dziewczyna, która zmieni charakter pani profesor!
Literówek było kilka, np. "Miny wszystkich ni kryły zażenowania" i kilka razy zaczęłaś zdanie od małej litery.
Poza tym świetnie, czekam na dalszy ciąg!
Pozdrowienia!;*
Mnie również notka bardzo się podobała, była pełna uczuć i emocji. Czytając tę notkę czerwieniałam ze złości aż na widok tych bezczelności Susan- to pokazuje, jak świetną jesteś pisarką, że potrafisz tak przelać w czytelnika uczucia. Wybitny! Było jednakże kilka błędów (np. brak przecinka przed który, że, a także "czymkolwiek" pisane osobno lub literówki i zaczynanie zdań z małej litery), ale wybaczamy, bo zdaję sobie sprawę z tego, że masz mało czasu. Treść notki jednakże super i naprawdę- wybitny!
Buziaki i przepraszam za przerwę w komentowaniu,
Parvati:*
P.S. Jeśli będziesz miała czas i ochotę, wpadnij do Wiktora
Lunary Niedziela, 01 Marca, 2009, 17:34
Hej przcezytałam wszystkie notki i jestem pod wrażeniem! Naprawdę super pam! Życzę ci 300 notek i jescze więcej hehe!
Mika Poniedziałek, 02 Marca, 2009, 11:26
Aurorko notka jak zwykle świetna. Trzymająca w napięciu. Ciekawe zakończenie. Czekam niecierpliwie na następną.
Zapraszam do Madame Malkin! Chcesz się upodobnić do swojej ulubionej sagi powieści o Harrym Potterze? Skorzystaj z naszych porad! Pierwsze porady już w wkrótce Kącik Madame Malkin w Ciekawych Działach Serdecznie Zapraszamy!
Karola6693 Środa, 04 Marca, 2009, 15:14
Smaka zrobiłaś a notki nie dajesz :P
Minionet Renaldi Piątek, 06 Marca, 2009, 18:19
No, no.. Poniosło Cię Bardzo dobrze opisałaś całą sytuacje i uczucia Aurory Tak trzymaj, całuję ;*