Witam!
Znacie mnie już z pamiętnika Lily Evans. Teraz jednak postanowiłam, zająć się postacią, zupełnie inną od ciepłej i sympatycznej Lilki. Od razy jednak zaznaczam, że mimo iż, będą to czasy szkolne, nie będzie to pamiętnik zwykłej nastolatki. Dla mnie Bella zawsze była lekko odchylona od przeciętnej dziewczyny w jej wieku. Może to wychowanie? Kto wiem... W każdym bądź razie, zaczynam jej pamiętnik, gdy już zaczęły ją fascynować ideały Czarnego Pana i On sam. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja Bella - lekko świrnięta, troszkę mroczna, inna i trochę już taka jaką znamy z książek p. Rowling, ale jeszcze przed ostatecznym przejściem na stronę zła.
Pozdrawiam,
Arwena E. B.
P.S.- Notka narazie krótka, ponieważ traktuje ją jako wprowadzenie w zawiły świat myśli Belli.
Pamiętam pierwszy dzień Hogwartu. Mimo że rodzice mnie ostrzegali, doznałam szoku. Tyle szlam, tyle mugolaków podekscytowanych widokiem magii. Ściskali różdżkę w ręku, zastanawiając się jak jej użyć. Pamiętam też, małą blondynkę o niebieskich, dużych oczach, która zagadała do mnie tuż przed wejściem do Wielkiej Sali.
- To prawda, że w czasie ceremonii przydziału trzeba walczyć z trollem?
Spojrzałam na nią z pogardą. Tak głupie pytanie mogła zadać tylko szlama, chyba że starsze rodzeństwo chciało ją wystraszyć...
- Jak się nazywasz?
- Hestia Jones.
Jones... pospolite mugolskie nazwisko.
-Tak będziesz musiała walczyć z wielkim trollem, uzbrojona jedynie w różdżkę, którą taka szlama jak Ty na pewno nie potrafi się obsługiwać.
Powiedziałam to głosem pewnym i pełnym jadu. Zobaczyłam jak na twarzy dziewczynki maluje się przerażenie, a w jej oczach dostrzegłam łzy. Przygryzłam wargi i uniosłam brwi, mina ta od dawna oznaczała u mnie mściwą satysfakcję lub pogardę. Drzwi do wielkiej sali się otworzyły i weszłam tam rozluźniona, zostawiając za sobą ciągle przerażoną blondynkę. Nie bałam się. Wiedziałam co mnie czeka, znałam swój przyszły dom. Gdy siadłam na stołku i na moją głowę założono starą tiarę usłyszałam, tylko cichy jęk i nakrycie głowy krzyknęło:
- Slytherin!
Uśmiechnęłam się i usiadłam obok Alecto, która była mi znana z rodzinnych odwiedzin.
Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie, chociaż minęło od niego aż pięć lat. Teraz jestem na szóstym roku Hogwartu i już przyzwyczaiłam się do obecności szlam, w moim otoczeniu. Co oczywiście nie oznacza, że przestałam je gnębić. Przez te sześć lat szkoły, dorobiłam się miana okrutnicy, dręczycielki, a gryfońscy, puchońscy i krukońscy pierwszoroczniacy przede mną i moimi towarzyszami uciekają. Znęcanie się nad tym plugastwem to całkiem niezła zabawa, jednak szkoła nie jest dla mnie ważna. Jeśli tylko będę chciała rodzice załatwią mi, każdą pracę, niezależnie od wyniku moich OWU-temów. Jednak mi nie zależy na ciągłym siedzeniu na stołku, marzę o czymś więcej. Odkąd w te wakacje, On odwiedził moich rodziców i wytłumaczył do czego dąży, moje życie wiąże z osiągnięciem celów, o których opowiadał. Chcę się przyczynić do wywalenie szlam i mugolaków, z życia prawdziwych czarodziejów. Chcę abyśmy wreszcie sięgnęli po to, co nam należne, czyli życie bez ukrywania się przed mugolami... może zupełne wytępienie tego plugastwa...
Od Niego, aż biła jakaś dziwna potęga, moc... zagadka. Rodzice mówią na niego Czarny Pan, co na początku mnie dziwiło, bo wygląda na młodszego od nich. Teraz jednak to rozumiem. Po rozmowie z nim, pragnie się, aby on Cię zauważył, żeby rozumiał, że darzysz go szacunkiem. Wiem, że po skończeniu szkoły, będę mu pomagać doskonalić świat.
Dlaczego o tym piszę? W proroku przeczytałam o niewyjaśnionym zniknięciu Emilowy Southampton, znanej przyjaciółki mugoli. Wiem, że to On pozbył się tej żałosnej kobiety, czuję to. Już zaczął działać. A ja dołączę do niego, za dwa lata.