Witam świątecznie!! Jak również przepraszam świątecznie. Wiem, ze notka się długo nie pojawiała, ale przedstawię na swoją obronę czynniki, które się do tego przyczyniły:
1. Dwie szkoły (bądź co bądź jest to obowiązek nieco zajmujacy)
2. Egzaminy.
3. Siostra (tak, tak, dokładnie tak)
4. Wena (ona tu w sumie nie zawiniła...)
5. Strona (przez ponad tydzień ignorowała moje prośby o załacznie się...)
Myślę, że wystarczająco się usprawiedliwiłam
A teraz notka:
************************************
15 wrzesień, niedziela, 1991 rok
Zauważyłem, że ostatnio wolny czas mam tylko w niedziele, względnie w soboty... Ale przejdę do rzeczy.
Muszę przyznać, że Korneliusz odpuścił nieco i już liczy na siebie, a nie na wszystkich dookoła, żeby zrobili wszystko za niego. Jego sytuacja zabawnie kojarzy mi się z bajką mugolską o pewnym żółwiu imieniem Franklin (taki jest też tytuł tej bajki). W jednym odcinku (nie pytajcie mnie jak ją obejrzałem;) dyrektor też musi mieć swoje tajemnice ;)) Franklin zlecał wszystko przyjaciołom ponieważ nic nie potrafił porządnie zrobić. Nie zwracał uwagi na zwierzęta, które chciałby go czegoś nauczyć. Dotarło do niego dopiero gdy ominęła go zabawa (mógł wejść do jeziora pod warunkiem, że zawiąże poprawnie supeł). Cóż... może Franklin nie przypomina z wyglądu Korneliusza (choć zaklinam jak czasem założy ten zielony melonik...) to z postępowania zwykle jak najbardziej. Idąc tym tropem nie muszę chodzić co tydzień do mojej mugolskiej przyjaciółki na telewizor (to okropne, że w Hogwarcie nie działają elektryczne narządy, przyrządy i im podobne) tylko obserwować niczym w szklanej kuli naszego ministra... Niestety w życiu ludzie nie uczą się tak szybko, w kreskówkach trwa to 30 min, czyli tyle ile ona zwykle trwa. W rzeczywistości ludzie uczą się często przez całe życie. Wciąż i wciąż wyciągając ze swojego postępowania wnioski, czasem słuszne czasem nie, ale zawsze pozostawiające nauczkę.
Rzadko mi się zdarza abym źle ocenił sytuację i tym razem się nie pomyliłem. Pan Draco Malfoy i Harry żywią do siebie ogromne uczucia, niestety nie pozytywne... Minerwa zdążyła już 5 razy interweniować. Intrygujący jest ich sposób „walki”. Jak zdążyłem zaobserwować pan Malfoy preferuje raczej walkę z użyciem siły fizycznej, natomiast Harry korzysta z siły słownej. Trudno określić kto w tej potyczce jest silniejszy. Jestem skłonny do stwierdzenia, że jednak Harry. Skąd ten wniosek? Po purpurowej z zażenowania twarzy syna Lucjusza... Obyło się na szczęście bez bandaży i różnego tego typu sposobu zakrycia ran.
Pan Ronald wywiera tak jak przypuszczałem oczekiwany przeze mnie wpływ na młodego Pottera. Miło widzieć na jego twarzy szeroki uśmiech (nawet kosztem pana Malfoy’a). Tak dawno nie widziałem już jak się uśmiechał (a kilka razy miałem okazję obserwować Harry’ego w domu jego ciotki i wuja). Niezwykle satysfakcjonujące, choć nie ja się do tego przyczyniłem. Jednak wszystko ma swoje dobre i złe strony. W przypadku pana Weasley’a znajomość z Harrym mimo wszystko nie wychodzi na zdrowie. Choć przyjaźnienie się z Harrym może mieć w tym wszystkim niewiele wspólnego nie mniej jednak ma to również wpływ. Przyczyną, dla której Ronald będzie miał utrudnione życie szkolne jest również pan Malfoy. Widać, że Draco nie tylko do czystości krwi przykłada wagę... do pozycji społecznej także. Nie dziwi mnie to szczerze mówiąc. Obraz syna arystokraty szanujący „zdrajców krwi”, jak to oni ładnie określają... wydaje się zabawny.
Wczoraj miałem przyjemność gościć w mym skromnym gabinecie mojego przyjaciela Kingsleya Shacklebolta. Dobrze go widzieć w warunkach różniących się od gabinetów, które zamiast tapety na ścianie mają naklejone twarze zbiegów. Powspominaliśmy trochę stare, aczkolwiek nie dobre czasy. Przy herbatce i cytrynowych dropsach dyskutowaliśmy o zakonie o jego dawnych członkach i działaniach. Kingsley uważa, że dobrze by było go reaktywować. Twierdzi, że po świecie jest rozplenionych jeszcze wielu śmierciożerców, których Ministerstwo nie jest w stanie wychwycić. Jest przekonany, że niezwykłe umiejętności naszych kolegów z pewnością w znaczącej mierze przyczyniłyby się do schwytania zbiegów i to nie tylko śmierciożerców ale również mniejszych złoczyńców uprzykrzających się całemu Ministerstwu.... nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to nie on wpadł na ten „genialny” pomysł, ale może daruję sobie bezpodstawne podejrzenia. Wytłumaczyłem mu, że owszem przywrócimy zakon do życia, gdy życie społeczeństwa będzie zagrożone śmiercią, a jak na razie na to się nie zanosi (postanowiłem zataić przed nim okrutną prawdę. Z jakiegoś powodu kazałem w końcu zabezpieczyć kamień.)
Taaak, hm, Minerwa najwyraźniej nie zdążyła interweniować... I cóż tak wyglądał pan Ronald przez 15 min. Wspominałem już, że Poppy jest genialna??
Jak zwykle supr i w stylu Dumbledore'a. Pojawiło się troszkę błędów interpunkcyjnych, ale tylko ze dwa. Stawiam P+
Naburmuszona Sobota, 12 Maja, 2007, 16:53
Kenaya to Ty prowadzisz te pamietnik?!Cóż preczytałam notkę i myslę,że testy z częśći humanistyznej zdasz na 49 punktów! No świetnie!Humor,przemyślenia-czego chceić więcej(interpounkcji..)Daję Ci P za to. Ps-oglądałaś ostatnich Włatców Móch?Powaliło mnie zdanie p.Frał-"Bo wyginiecie jak DINOZAUROWIE"
Naburmuszona Sobota, 12 Maja, 2007, 16:55
*Kenaya to Ty prowadzisz ten pamiętnik?! Cóż przeczytałam notkę i myślę, że testy z części humanistycznej zdasz na 49 punktów! No świetnie! Humor, przemyślenia- czego chcieć więcej(interpunkcji..)Daję Ci P za to. Ps-oglądałaś ostatnich Włatców Móch? Powaliło mnie zdanie p.Frał-"Bo wyginiecie jak
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Sobota, 15 Marca, 2008, 12:02