Dedykacje dla:
-Sweet Lady za motywującą krytykę
-i stałej czytelniczce Laurelin, za to, że Eliza jej jeszcze nie znudziła.
19 stycznia
"Całuj jeśli ci dziewczyna nie zabrania całowania.
Całuj również wtedy, kiedy ci zabrania."
-Do naszego grona dołączy dziś nowa osoba, znana przez wielu z was i biorąca udział już w wielu naszych akcjach. Dziś na jej ramieniu znajdzie się mroczny znak, symbol wiecznej przynależności do mnie.-powiedział.
Zza pleców Vaxley wyłoniła się drobna sylwetka mojej przyjaciółki. Rzeczą, którą najbardziej lubiła Mary było dopasowywanie swojego wyglądu do otoczenia. Tym razem ucharakteryzowała się na czarnowłosą piękność, mocno umalowaną, w czarnej ciągnącej się po ziemi sukni i z szyją ozdobiona rzędem długich czarnych korali. Ścisnęła na pożegnanie rękę swojego chłopaka i uklękła u stóp Czarnego Pana. Jego długie palce dotknęły jej lewego ramienia, Czarny Pan cichym szeptem wymawiał słowa przysięgi, a moja przyjaciółka je za nim powtarzała. Z całej siły wbiłam palce w dłoń Avere’go stojącego najbliżej i trzymałam je dopóki Mary nie przestała krzyczeć, i nie odeszła do Vaxley’a. Odsuwając się od chłopaka zauważyłam trzy, dwucentymetrowe wgłębienia, które uczyniły moje paznokcie na jego ręce.
-Przepraszam.-szepnęłam bezgłośnie.
Pokręcił głową, sam zdenerwowany. Nie wiedziałam, czemu czułam się tak jakbym zrobiła jej jakąś okropną rzecz, jakbym była odpowiedzialna za to co się stało. Chyba nie chciałam dla niej takiego samego losu jak mój.
-Wsłuchajcie się w siebie, odnajdzie w swoim ciele źródło energii, a gdy to zrobicie krzyczcie w myślach słowa: „Dever Astruma”. To pomoże wyzwolić w was szybkość dzięki, której nikt nie będzie w stanie was dogonić, ani przed wami uciec.-powiedział mój mistrz rozkładając na boki swoje piękne białe ręce.
Zamknęłam oczy skupiając się na swoim ciele. Tylko parę sekund wystarczyło mi na znalezienie w sobie mocy, krzyknęłam w myślach „Dever Astruma” i wystrzeliłam do przodu z prędkością dzikiego zwierza.
Byłam pierwsza! Sekundę po mnie pobiegł Draco, później Smarkerus, Mary, Afery i Vaxley.
-A teraz dobierzcie się w pary i wykorzystajcie w walce umiejętność szybkiego poruszania się.
Moim partnerem został bladolicy. Odeszliśmy od siebie na dziesięć kroków, zniżyliśmy głowy i unieśli różdżki. Ponieważ każde z nas umiało już świetnie posługiwać się zaklęciami niewerbalnymi szanse były niby wyrównane… Cieszyłam się, że tego dnia założyłam czarną krótką sukienkę z długimi rękawami i czarnym skórzanym paskiem, ponieważ dzięki temu mogłam poruszać się bez przeszkód, a i trakcie skoku pokazać wysmukłość moich długich nóg. Zaatakowałam od tyłu, wykonując fikołek w powietrzu nad jedną głową, a zatrzymując się tuz za jego plecami i godząc go klątwą, którą zresztą odparował. Malfoy wykonywał jakieś dziwne manewry, i za piątym razem udało mu się zamknąć moje dłonie w uścisku jego i przytknąć mi różdżkę do karku. Niewiele myśląc dźgnęłam go różdżką, która cały czas znajdowała się teraz w moich zakleszczonych dłoniach w hm… jak to nazywają? Ach tak…„czułe miejsce”.
-Przegięłaś Elizabeth.-syknął z bólu.
-Nie sadzę.
Strumienie wypowiedzianych jednocześnie zaklęć Cruciatus, uderzyły w siebie, i teraz rozpoczęła się inna walka. Na kontrolowanie przez umysł swojego zaklęcia. Szczerze mówiąc takie stanie w miejscu trochę mi się zaczynało nudzić, więc skupiłam się uderzając promieniem o jego klatkę piersiową, a po chwili Malfoy jak podstępny wąż, rzucił na mnie zaklęcie, które uwiązało moją kostkę i błyskawicznie przyciągnęło mnie do niego.
-Suko…-syknął.
Natychmiast dostał w prawy policzek i w prawą połówkę nosa, z którego zaczęła lać się krew. Cofnęłam się przygryzając dolna wargę i usuwając mu krwotok zaklęciem. Lekko go poklepałam po ramieniu, ale Malfoy przygarnął mnie do siebie całując.
-Tfu…kretynie, mam w ustach twoją krew!- krzyknęłam słabo.
-I bardzo dobrze Elizabeth, kosztując mojej krwi przed chwilką nieświadomie zaręczyłaś się ze mną jak to mówią pogańskie obyczaje.-uśmiechnął się obleśnie przygarniając mnie do siebie ramieniem.
Splunęłam mu w twarz i odeszłam z drugiego końca naszego pola walki godząc nikczemnika cruciatusem.
20 stycznia
-Elizabeth?
-Tak?- warknęłam zła, że ktokolwiek mi przeszkadza w kompletowaniu swojego stroju na dzisiejszy dzień. Stałam w swojej malutkiej czterdziestometrowej garderobie, która została zrobiona za pomocą magii, tak aby nikt się nie czepiał, że przez moją „dobudówkę” ma mniej miejsca w sypialni. Trzymałam w ręku długie do łokcia szare czarne bez palczaste, grube rękawiczki do których musiałam skompletować swój strój na dwie godziny zielarstwa i dwie opieki nad magicznymi stworzeniami, które mieliśmy spędzić na zimnych pełnych śniegu błoniach. Do pokoiku weszła Anabell zaledwie w swojej ulubionej szarej, długiej, koszulowej tunice.
-Czy mogłabym…?-zapytała zerkając na moje wieszaki ze zmieniającymi się co dzień strojami. NIGDY NIE CHODZIŁAM W JEDNEJ RZECZY DWA RAZY.
-Tak, ale nie wchodź mi w drogę!
Wybrałam czarne opinające uda, ale rozkloszowane w łydkach dżinsy, białą koszulę rękawami do łokcia i ładnie zwisającymi, oraz czarne zamszowe botki ze szpiczastymi czubkami. Z dodatków: czarne korale, czarny zegarek, czarną sportową torbę.
-Masz na tym punkcie bzika Elizo.-zauważyła mrugając do mnie jednym umalowanym okiem. Na punkcie ślicznych, firmowych, diabelnie drogich dla zwykłych ludzi (czytaj dla mnie tanich) ubrań i dodatków do nich? Tak!
Ona wybrała czarne rybaczki oraz „rozchełstane” kozaki w pirackim stylu.
Na zielarstwie pojawiłyśmy się spóźnione o pięć minut, Anabell podeszła do stanowiska Avere’go, a ja do Roxy z zapałem grzebiącej w ziemi. Z Roxy praca była bardzo łatwa- nic nie mówiła, więc mogłam skoncentrować się na swojej roślince, i pożyczała swoje narzędzia. Uśmiechnęłam się drwiąco do walczącej ze swoją rośliną Evans- szmaty (mieliśmy dziś i zielarstwo i opiekę nad magicznymi stworzeniami z gryfonami) i powiodłam wzrokiem po wszystkich obecnych. Nie było Lupina, ani Johany najwidoczniej postanowili wybrać się gdzieś razem.
-Lizzy, skarbie?
Och…zaczynało się dziać coś interesującego.
-Mówiłam ci już byś mnie nie nazywał Lizzy.- powiedziałam oschle do Dracona Amadeusza Malfoy’a.
-Chciałem cię poprosić o…
-Nie zamierzam tego wysłuchiwać Malfoy. Zresztą dziwię ci się, że masz jeszcze czelność prosić mnie o cokolwiek. Nie.
-Zawsze zastanawiałem się dlaczego jesteś taką wredną, nieczułą egoistką. I wiesz do jakiego doszedłem wniosku? Nie masz serca kotku. Zrywam z tobą.-wycedził chłodno, odwracając się.
-No nie…-syknęłam, po czym nabrałam smoczego łajna w dłonie i rzuciłam nim w niego. Trafiłam.
Uderzył mnie w twarz.
Wyjęłam różdżkę i rzuciłam się na niego z najgorszymi klątwami na ustach.
**** ****
-Nie dziwię mu się.-powiedziała Mary.
Była dziewiętnasta, szłyśmy razem jedną z zaśnieżonych alejek hogwarckiego „podwórza”.
-Ach, tak?
-Też bym cię walnęła.-najbardziej lubiłam ją za jej bezpośredniość i szczerość, ale tym razem przegięła.-Elizabeth, popatrz na to z jego pespektywy; był wściekły, rozgoryczony twoimi słownymi wyzwaniami, i jednocześnie trochę smutny, bo z tobą zerwał. Wybacz, ale ciebie trzeba czasami walnąć abyś otrzeźwiała.
-Hehe, bardzo zabawne.-drwiłam.
-Nie sądzę. Musisz go teraz po prostu przez kilka dni trzymać na dystans, a potem, gdy przyjdzie prosić o wybaczenie to rzucić mu się w objęcia...
-Skąd ta wiedza?- zapytałam.
-Ha! Tajemnica.-zaśmiała się krótko.
Jeszcze zobaczymy. Może nie przyjdzie? A może w ogóle nie będę miała ochoty mu wybaczyć? Albo zabiję go, gdy do mnie przyjdzie? Mam dużo wyjść z tej sytuacji. I to mnie cieszy.
Komentarze:
Joanna d'Arc Czwartek, 09 Kwietnia, 2009, 19:42
Widać, że masz masę pomysłów, chęci, wenę i talent, ale to samo nie wystarczy. Musisz popracować jeszcze nad swoim stylem, starać się aby noty były długie i pięć razy sprawdzać je przed wrzuceniem na stronę. Jest ok, ale może być lepiej. Już bedziesz wiedziała o co chodzi. Pozdrawiam
Miranda Czwartek, 09 Kwietnia, 2009, 20:47
Joanno () nie bądź taka surowa! Mnie się noty bardzo podobają! A to, że jest kilka błędów stylistycznych (które moża szybko poprawić) nie przeszkadza w z rozumieniu jej treści. Dałabym Wybitny!
Joanna d'Arc Piątek, 10 Kwietnia, 2009, 16:39
Podwyższam jej poprzeczkę, żeby nie usiadła na laurach.
Przepraszam, że tak późno, ale miałam małe problemy z dostaniem się na stronę. Czy komuś może wyświetlają się ostrzeżenia?
Nie dość, że miałam ograniczony dostęp, to komentów też nie mogłam dodawać.
Co do notki, to naprawdę naprawdę była bardzo dobra. Eliza jak zawsze wredna, arogancka i agresywna.
Długość też przyzwoita.
Dzięki za kolejną dedykację ;)
Przepraszam, ale dziś nie mam siły napisać czegoś konkretnego. Może później.
Joanno, myślę że Arya poprzeczkę ustawiła sobie sama i to bardzo wysoko. A teraz chce jej dorównać i wychodzi jej to dobrze. Choć wiem, że tak naprawdę potrafi o wiele więcej.
Arya, weny życzę i trzymaj się!
Arya Poniedziałek, 20 Kwietnia, 2009, 16:45
Bardzo, bardzo wam dziękuję za motywujące komentarze. Mirando i Laurelin- nie wiem czy zasługuję na wszystkie wasze pochwały. Ale cieszy mnie to, że we mnie wierzycie. laurelin- nie ty jedna miałaś problemy z dostępem do strony. Joanno d'Arc [cóż za ambitny nick ] twoje komentarze nie "zezłościły" mnie tak jak moje dwie czytelniczki więc mam do ciebie pewną prośbę. Gdy będę miała jakies problemy z zbyt dużą pewnością siebie i w ogóle (w co watpię) to bedziesz pierwszą osobą do której zgłoszę się po pomoc. A i prawie by zapomniała! Laurelin-po raz kolejny wielkie dzięki za tak zabawne, szczere i ciepłe komentarze
Pozdrawiam
Sweet_Lady_xB Niedziela, 26 Kwietnia, 2009, 13:58
Dziękuję za dedykację.;) Jest mi bardzo miło.
A co do notki to...:
Eliza jest fantastyczna, uwielbiam mroczne, złe i aroganckie postacie.
Trochę przykrótko...ale przecież następnym razem będzie więcej, prawda?
No i z pewnością notka lepsza niż poprzednie.
PS przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej musiałam siedzieć nad książkami i uczyć się do egzaminów, no i jeszcze stronka mi się nie chciała otwierać.