Od Autorki
Po raz kolejny Was przepraszam za to, że tak długo musieliście czekać. Proszę o wyrozumiałość- są wakacje które nie są dla mnie odpoczynkiem. Wręcz przeciwnie. Chcę pisać, ale niestety nie zawsze mam warunki- internet nie wszędzie ma zasięg- tak więc nawet laptop niewiele mi pomaga.
Mam nadzieję, że rozumiecie i wybaczycie mi (niestety muszę o to prosić po raz kolejny.
Zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(pisze George)
Ciepłe majowe popołudnie... Ach weekend Uwielbiam weekendy
Ptaki beztrosko poćwierkiwały w gałęziach drzew zakazanego lasu, nie zwracając uwagi nawet na czyhające w pobliżu testrale. Uczniowie Hogwartu wylegiwali się na błoniach rozmawiając o trzecim zadaniu Turnieju Trójmagicznego które ma się niedługo odbyć oraz dzisiejszym wyjeździe do Hogsmade. Nasza trójka przeciągając się leniwie siedziała w cieniu wielkiego dębu.
- Nienawidzę go! Najwyższy czas żeby znaleźć sposób i przekonać wszystkich, że ten palant nie może uczyć w szkole. Trzeba się go jakoś pozbyć.. – Lee z wyrzutem rąbnął pięścią w kolano. Właśnie dostał szlaban od Snape'a za "podejrzane zachowanie"
- Ale jak masz zamiar się go pozbyć? Przecież Dumbledore go broni i...i... – Fred zrobił minę wyrażającą głębokie zamyślenie i już więcej się nie odezwał
- Nie przerywaj mi! Cholera zapomniałem o czym chciałem powiedzieć...
Fred nie przejął się tym co powiedział do niego Lee tylko marszcząc czoło przyłożył palec do ust. Podszedł do pobliskich krzaków. Chwilę później wyciągnął z nich przestraszonego Malfoy'a
- EJ! MALFOY! – spojrzałem na tego wścibskiego Ślizgona- Moody cię szuka, ponoć masz u niego do odpracowania jakiś szlaban – uśmiechnąłem się kpiąco i skierowałem wzrok na dwóch innych chłopców którzy probowali wyczołgać sie z krzaków.
- Crabbe, Goyle.. wyglądacie jakby was rozbolał żołądek.. nie zjedliście za dużo na obiad?- Fred walczył ze śmiechem
- Fred... oni tak wyglądają kiedy myślą-powiedziałem do brata- Ale co wy teraz biedki zrobicie...- zwróciłem się do osiłków- Całe trzy godziny bez waszego ukochanego przywódcy Dranona... Dać wam jakąś mapę Hogwartu żebyście się nie zgubili gdzieś po drodze? – Fred i Lee parsknęli śmiechem.
- George, niestety! Ostatni plan Hogwartu jaki mieliśmy oddaliśmy w tamtym roku – Fred mrugnął do mnie porozumiewawczo – tak więc nasi dwaj znamienici przyjaciele będą musieli czekać tu na swojego jasnowłosego, cnego rycerza żeby ich uwolnił z okowów strachu i...
- ANI SIE WAŻ MALFOY!!! – błyskawicznym ruchem wyciągnąłem różdżkę mierząc w Malfoy'a, który z wściekłością na twarzy już zaczynał wymawiać zaklęcie celując nim we Freda. Lee natychmiast wyciągnął swoją różdżkę mierząc to w Goyla, to w Crabbe’a do których jak na razie nie dotarł sens słów mojego kochanego braciszka, ale widząc reakcję Dracona natychmiast wyciągnęli swoje różdżki. Fredzik też powoli sięgnął do kieszeni.
- Jeszcze jedno słowo Weasley, a do twojej tłustej mamuśki wyślą sowę z twoimi szczątkami..
Lee złapał nas za ramiona chcąc nas powstrzymać od wybuchu.
- Malfoy! – nasz przyjaciel z niedowierzaniem spojrzał na rozjuszonego ślizgona - Ty im grozisz? Czy ty wiesz chłopczyku na co się porywasz?
- Cr...
- CO SIĘ TUTAJ DZIEJE!? MALFOY! Co mają znaczyć wyciągnięte różdżki!? Posłałem tę trójkę żeby cię przyprowadzili, bo sam chyba zapomniałeś drogi do mojego gabinetu, a ty jak zwykle sprawiasz kłopoty! Nie dość ci było że raz już zostałeś tchórzofretką?! Chcesz to powtórzyć?!- usłyszeliśmy krzyk Szalonookiego.
- Nie panie profesorze ja...
- Ani słowa więcej! Za mną Malfoy! – Moody odwrócił się na pięcie i żwawo pokuśtykał w stronę zamku.
- Jeszcze się policzymy... – syknął Malfoy i z wyrazem nienawiści i obrzydzenia spojrzał na nas, Lee i Moody’ego, a potem opuszczając różdżkę ruszył za nauczycielem.
- Malfoy! Weź ze sobą swoich gumochłonów. Dla nich też się coś znajdzie do roboty.. – Moody warknął jeszcze przez ramię i zniknął za przechodzącą grupą szóstoklasistów.
- Crabbe, Goyle.. to było o was – Lee ledwo powstrzymując się od śmiechu oparł się o pień drzewa i z wyrazem błogiej satysfakcji dźgnął Goyla w miejsce gdzie powinny być żebra.
- Szalonooki ma rację. Wyglądacie identycznie z daleka. Dwa, potężne, szerokie, gumochłony... – Fred dołączył do Lee który już teraz tulił się do dębu próbując ustać na nogach. Na twarzach Crabba i Goyla pojawił się grymas który chyba oznaczał wściekłość. Odwrócili się plecami do pokładającej się w niekontrolowanym śmiechu naszej trójki i swoim zwykłym kaczym krokiem ruszyli za Malfoy'em, który już teraz znikał za wrotami zamku.
***
Wieczorem wszyscy, z wyjątkiem nas, Lee (który został w Pokoju Wspólnym szykując "super niespodziankę" dla Malfoy'a ) oraz pierwszo- i drugoroczniaków byli już w drodze do Hogsmade. Kiedy odzyskaliśmy już jako taką powagę, ruszyliśmy do gabinetu Filcha na "wyczekiwany" szlaban.
***
Po skończonym szlabanie. wściekli przeszliśmy przez dziurę pod portretem Grubej Damy.
- I jak?- Lee w jednej chwili znalazł się przy nas. Pokój wspólny był już wypełniony ludźmi. Nic nie mówiąc wskazałem Lee dziurę. Wyszliśmy z PW i schowaliśmy się w klasie transmutacji.
- Przeszukaliśmy WSZYSTKIE akta- powiedział Fred i goryczą w głosie- Nic nie ma na temat żadnego Prankstera... Na ogon sklątki! Musiał nieźle dopiec szkole skoro Fitwick stwierdził że czasami bił nas, a nawet ojca Harry'ego i Syriusza na głowę, ale dlaczego usunięto wszystkie jego akta? – Fredzik z nieprzytomnym wzrokiem kopnął leżący przed nim fałszoskop.
- Ale Filch mógł gdzieś ukryć te akta. Musiał się dowiedzieć, że byliśmy w tej jego norze i gdzieś to ukrył...
- Nie Lee.. Myśleliśmy nad tym przy śniadaniu kiedy ty byłeś zaabsorbowany prawieniem komplementów Angelinie jak to świetnie jej poszło na ostatnich eliksirach. – spojrzałem z lekkim wyrzutem na Lee który pod tym spojrzeniem nieco się speszył
– W każdym razie – kontynuowałem – wzięliśmy pod uwagę wszystkie okoliczności i doszliśmy do wniosku że Filch nie mógł się dowiedzieć co planujemy. Wątpię żeby McGonagall i Fitwick rozmawiali o tym dłużej.
- Żaden z uczniów nie mógł donieść bo podczas naszych rozmów nie było w pobliżu nikogo kto mógłby to usłyszeć... pomijając Neville’a który oblał się sokiem dyniowym i jakoś nie sprawiał wrażenia zainteresowanego tym o czym gadaliśmy- Fred przerwał, najwyraźniej przypominając sobie piszczącego Neville'a - Poza tym nikt przy zdrowych zmysłach nie nakapowałby Filchowi... nikt nie jest samobójcą... no może no może z wyjątkiem Malfoy'a, ale jego nigdy przy nas nie było.
- Wracając do rozmowy- przerwałem Fredowi- Podejrzewaliśmy że Filch mógł usłyszeć jak o tym gadaliśmy wtedy na czwartym piętrze, ale wykluczyliśmy to. Irytek upuścił wazon w momencie kiedy wymówiłeś nazwisko szanownego pana P. i Filch nie miał szans tego usłyszeć. Za dużo hałasu. Zresztą i tak wątpię żeby interesował się wtedy nasza rozmową, bo obok przechodzili Harry z Ronem, a oni jakoś bardziej skupiają jego uwagę...
-Mimo że się staramy – dodał Fred
-Jak najbardziej bracie – poparłem braciszka
- No ale w takim razie znów jesteśmy w martwym punkcie. Trzeba to jakoś rozpracować... – Lee przybrał minę „myślącego” Crabbe’a i spojrzał na nas – ale jak to zrobimy i...i...
W tym momencie rozległ się dziki krzyk McGonagall.
-Na brodę Merelina! Czemu ona tak wrzeszczy- Fred zmarszczył czoło, drapiąc się po nosie.
-Nie jestem pewien ale chyba wiem o co jej chodzi...- powiedział Lee wyjmując z kieszeni jakiś świstek podając go nam.
Świstek zaczął wrzeszczeć (bo nie można tego nazwać śpiewem)
„Kocham cię skrycie
tarnsmutuj moje życie
mój kotku bury
nieziemskiej figury
Minerwo kochana
drżą mi kolana
kocham cię wszakoż
jam Malfoy Draco...”
Ryknąłem śmiechem, to samo zrobił Fred. Lee uśmiechał się triumfalnie.
-Jeden z twoich najlepszych pomysłów Lee... Punkt dla ciebie – poklepałem przyjaciela po ramieniu śmiejąc się głośno. Fred tarzał się po podłodze wciąż nie mogąc się opanować
-Chyba cała szkoła słyszy te wrzaski... a tak właściwie Lee, nie sądziłem że masz duszę poety... – Fred spojrzał na Lee z udawanym podziwem- a tak właściwie skąd wziąłeś pomysł?
-Kiedy przypomniałem sobie tę wrzeszczącą walentynkę którą Twoja siostra wysłała kiedyś Harry'emu...
Wszyscy trzej parsknęliśmy śmiechem rozkoszując się wspomnieniem tego wydarzenia...
- Dobra chłopaki. Dajmy sobie z tym spokój z tym Pranksterem conajmniej do jutra.– Fred przeciągnął się zamaszyście- a tak wogóle to zgadnij czyje nazwisko spotkaliśmy w aktach- uśmiechnął się szeroko.
-Czyje?- zapytał Lee z udawanym zainteresowaniem.
- Naszego dyrektora- wytrzeszczył zęby.
- O kurczę chłopaki! I co tam pisało?- Lee wyraźnie się ożywił
- Nie czytaliśmy. Szukaliśmy przecież Prankstera, no nie?- odpowiedziałem
- Ale z Was palanty!- Lee walnął się w czoło- nie pamiętacie? Fitwick powiedział: "Pamiętam jak dziś tą ksywkę! "
- O mamo! Ty jesteś czasem bardziej zaskakujący niż Hermiona!- Fred wytrzeszczył oczy
- Czy Ty myślisz, że...- urwałem
-Tak właśnie myślę- potwierdził Lee czytając w moich myślach.
-Nie ogarniam jak to możliwe...Musimy to sprawdzić- zabłysnął inteligencją Fred.
-Musimy- przytaknąłem.
W zamyśleniu ruszyliśmy w stronę PW...
Komentarze:
Daria Wtorek, 14 Sierpnia, 2007, 09:48
Zupełnie nie przypomina pamiętnika jest bardziej jak książka. Naprawdę czytałam jak zaczarowana i szybko cofnęłam się do poprzednich notek by dowiedzieć się kim był ten Prankster. Narazie to najlepszy pamiętnik jaki tu czytałam.
Jej Dario, zaskoczyłaś mnie. Naprawdę. Miło z Twojej strony, że tak uważasz. Dziękuję serdecznie ;) Kiedyś pisałam w formie pamiętnika, ale przerzuciłam się na taki styl- nie wiem czy lepszy czy gorszy.
Pozdrawiam Cię gorąco i jeszcze raz dziękuję :*
Sarenka-13 Wtorek, 14 Sierpnia, 2007, 10:57
jejciu ta notka jest rewelacyjnia bardzo wciagajaca ciekawa intereujaca. po portu booska. tez mi sie czytalo jak ksiazke. masz kochana talencik. ciekawe co w nastenej noci bedzie hihi buski pozdrowki
też chciałabym wiedzieć kochana ;)dzięki, motywujące sa takie komentarze
Emma McMarix Wtorek, 14 Sierpnia, 2007, 17:44
Za chwile zkomentuje właśnie umieram ze śmiechu
.................. 3 godziny póżniej
Super nocia rozbroiło mnie najbardziej " O mamo! Ty jesteś czasem bardziej zaskakujący niż Hermiona"
I wiele innych wszystke nocie są świetne
Pozdrawiam :*
Uważam, że ten styl jest fajny i szczerze powiedziawszy ja też muszę sobie znaleźć swój własny bo pisanie w formie pamiętnika mi nie odpowiada. Jeśli ktoś byłby na tyle miły i mógłby mi pomóc w korygowaniu moich noci przed wystawieniem i w odnalezieniu mojego stylu to proszę napisać. Z góry dziękuje. Ciekawy jest ten Prankster. Zapraszam do mnie
Nika1310 Środa, 15 Sierpnia, 2007, 10:44
To co powiem może Ciebie zaboleć! Nie mogę się przyczepić do niczego! Nic nie przebije Lee i jego duszy poety :P Notka zasługuje na W. Pozdrawiam
Zaje****a notka Normalnie świetna szczególnie wierszyk fajnie opisujesz zachowanie goryli Malfoy'a oni przetwarzają informacje dłużej, niż Dudziaczek chyba by się polubili heh
Pozdrawiam
A tak peesem, to notkę miałam przeczytć dopiero jutro, ale tak jakoś zabrałam się za pierwsze zdanie, potem drugie... i tak mnie zaciekawiło, że byłam w szoku, że to już koniec
Arwena Eowina Black Czwartek, 16 Sierpnia, 2007, 22:18
Miałam porządne zaległości w czytaniu, ale wszytko nadrobiłam ;) Świetne notki Nie całkiem bliźniakowate, ale Baaaardzo podobne ;)
Hmm, a mi nie pasuje:P to nie może być... Albus :P On jest starszy od Minerwy:P
Cudaśne a wierszyk? Rewelacyjny, a małe pytanko sama go wymyśliłaś? Fajnie by było gdyby to był Albus(chyba wszyscy wiedzą o kim mówię)..Bo w siódmej części...no dobra nic nie mówię bo niektórzy pewnie nie czytali 7 części. Całuski:*
Miałam pewna pomoc Ale to dawny wierszyk Pamięta czasy jak mnie jeszcze nie było na tej stronie czy na hogwart.pl bywałam wtedy na innych stronach/forach
SUUUUUUUUUUUUUUUUUUPER NOTKA!!!! Sorki, że nie komentuje poprzednich ale też są fajne
Zapraszam do mnie
Pozro i czekam na notkę
Ziela Wtorek, 28 Sierpnia, 2007, 16:48
Swietne na prawde!!Superancki masz humor!!Brak mi slow!!
Ariana Piątek, 14 Września, 2007, 09:11
Ty to umiesz pisać ;) Bardzo dobrze wcielasz się w postać Freda i George'a. A tak już bardziej do tej notki...Yyy...Skąd George, wie o Testralach? Czy widział czyjąś śmierć? ;]