Od autorki. Więc doczekaliśmy się. Gromkimi brawami powitajmy powrót weny George'a alias Emmy. I oby częściej witał w Twoje skromne progi. I w zeszyt (niekoniecznie od niemieckiego xD ) Dagula (Fred)
PS. O komy nie nalegamy, nie bracie? Mamy swoje *z czułością patrzy na swojego bordowego Alcatela* xD
Od współautorki Dydykuję tą notkę Dagusi, Szczurkowi i Arwenie. Chyba bez was ta notka by nie powstała. Choć nie podsuwaliście pomysłów to dzięki wam wena wróciła:*
I chyba mojej pani od niemieckiego ale ona i tak tego nie czyta:P
Emma (George)
Opuściwszy King Cross przemierzali uliczki Londynu, aż dotarli na niewielki placyk położony na obrzeżach miasta. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, kilka domów, srebrny, wypełniony po brzegi śmietnik, klockowate domy. Gdzieś w oddali było słychać wrzaski mogolskiej młodzieży uganiającej się za jakimś dachowcem.
Staruszka przeczłapawszy przez ulicę przywołała ich gestem dłoni. Czwórka rudowłosych studentów ociężale poszła za nią.
- Ale...- zaczął Ron gdy stanęli przy starym wieszaku postawionym między dwoma wejściami. Widząc niezrozumiałą minę Freda wskazał podbródkiem na drzwi poszczególnych domów. 11 i 13.
- Cssii- zasyczała staruszka podsuwając im pod nosy niewielki świstek- Czytajcie, szybko!
Pochylili głowy nad skrawkiem pergaminu na którym widniały słowa napisane pochyłym, wąskim, pismem:
Kwatera główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place 12
Przyglądali jej się chwilę w milczeniu po czym świstek zaczął płonąc zimnym, zielonym ogniem.
- Zakon czego?- George wyglądał na zaskoczonego- AŁA! Kretynie!- skarcił brata który uparcie dźgał go różdżką w żebro. - Spójrz.
Oczom ukazały się duże, drewniane drzwi ozdobione złotą cyfrą 12. - Wchodzimy, nie ociągajcie się- ponagliła Tonks otwierając drzwi. Znaleźli się w, na pierwszy rzut oka, niewielkim, śmierdzącym wilgocią holu.
Jeśli można ocenić stopień zamieszkania to ten dom miał by 3.3% stanowiły wszelkie rodzaje stworzeń, z kornikami włącznie. Tonks szła pierwsza korytarzem, a za nią człapała reszta ciągnąc wielkie kufry.
Prowadziła ich przez kolejne pomieszczenia, aż do kuchni gdzie przywitał ich charakterystyczny głos matki.
-Och nareszcie - krzyknęła pani Weasley, przytulając kogo popadło, w tym Rona trzy razy.
- Mamo, bo mnie udusisz! -krzyknął Ron przytulany po raz czwarty
- Och przepraszam Cię tak się stęskniłam. Powiedzcie jak podróż. I co u Harrego? -zapytała
- Dobrze mamo, ale najpierw chcielibyśmy coś zjeść- powiedział sceptycznie Fred patrząc w stronę paleniska nad którym wisiał kociołek z wrzącą zupą- Chyba, że chcesz abyśmy zginęli śmiercią głodową w kuchni pełnej jedzenia.
Wszyscy, z wyjątkiem pani Weasley, wybuchnęli głośnym śmiechem, zajmując miejsca przy stole.
***
Po zjedzonej kolacji Pani Weasley pokazała bliźniakom ich sypialnię.
Był to mały pokój pomalowany na szaro-zielony kolor. Pod ścianą stały dwa łóżka. Na przeciw wejścia stał, murowany kominek w którym wesoło skakały iskierki. Fred od razu usiadł na łóżku i zaczął komentować nowy pokój. -Spójrz bracie, idealne miejsce do naszych wynalazków- powiedział wyciągając się na łożu z baldachimem, podobnych do tych w wierzy Griffindoru. - Tak- przytaknął George- chyba że tata tu przyjdzie i znów wszystko wyrzuci- George skrzywił się nieznacznie- Pamiętasz chyba jak było z toffi?- spytał przypominając sobie scenę z ubiegłych wakacji.
Przed oczami miał obraz Pani Weasley gdy przyłapała ich na przemycaniu toffi do domu. Przyzywała toffi zaklęciem Accio, a cukierki wyskakiwały nawet zza podszewki kurtki i z zawiniętych nogawek spodni.
Fred chyba także przypomniał sobie tę makabryczną scenę bo potrząsnął głową jakby chciał się obudzić z koszmarnego snu. - Nie, tym razem będzie inaczej -powiedział Fred, chociaż w jego głosie dało się wyczuć nutę zwątpienia. -Naprawdę? A co mama przestała używać czarów? - spytał ironicznie George
Fred machnął ręką, jakby chciał tym uspokoić brata. - Wiesz co? Zobaczmy czy Ron już śpi - po tych słowach bliźniacy teleportowali się do pokoju Rona.
Przywitało ich głośne chrapanie. Stali chwilę przyglądając się najmłodszemu bratu z błogimi uśmiechami. George mrugnął do brata porozumiewawczo po czym wyczarował gumowego pająka i ściągnął z Rona kołdrę aby się obudził. Tłumiąc chichot teleportowali się do swojego pokoju, po czym zaczęli odliczać:
10,
9,
8,
7,
6,
5,
4,
3,
2,
1...
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Pająki one są wszędzie chcą mnie zjeść!!!Aaaaa!!!- Ron wybiegł z pokoju jak oparzony i zbiegł po schodach.
- Ludzie są tacy przewidywalni- mruknął cicho Fred. Jego dalszy potok słów został zagłuszony przez krzyki Pani Black która usilnie starała się przekrzyczec wrzaski Rona. Daremnie.
- WRZESZCZĄCE SZUMOWINY PLAMIĄCE DOM MOICH PRZODKÓW!
- PAAAJĄKI!
Po godzinie krzyków wszyscy poszli spać
***
(miesiąc później)
-Już myślałem że nie będą działać - powiedział Fred
- Fred cicho bądź, bo nic nie usłyszymy- powiedział George uciszając brata dumnego z ich nowego wynalazku.
Tak Uszy Dalekiego Zasięgu były wynalazkiem z którego bliźniacy mogli być niezmiernie dumni
-Sprowadzić go tutaj? Ale czy tam nie jest bezpieczniej?- zapytał pan Weasley
-Arturze! - skarciła go żona.
- Tu jest chyba równie bezpiecznie dla Harrego. Ale my i nasze rozmowy też muszą być bezpieczne - odpowiedział Dumbledore - Ej co jest - krzyknął Fred potrząsając sznurkiem i uderzając nim o ziemię.
- Rzucili zaklęcie nieprzenikalności - odpowiedziała Ginny -A ty skąd wiesz? - spytał George spoglądając na siostrę.
-Tonks mi powiedziała że czasami je rzucają na drzwi. A wtedy nawet wasze Uszy Dalekiego Zasięgu nie pomogą
Bracia spojrzeli na siebie marszcząc czoła.
***
(2 tygodnie później)
-Jutro przyjeżdża Harry- ogłosiła pani Weasley przy śniadaniu
- Świetnie!- wykrzyknął Ron- Wreszcie nie będę sam. - A co, boisz sie spać sam?- Gdy tylko Fred skończył wypowiadać te słowa jedzony przez Rona tost świsnął mu koło ucha. -Oj braciszku co ty taki rozdrażniony jesteś źle spałeś? Dzidzia źle spała kosmaly sie dzidzi śniły? - Ciągnął Goerge najwyraźniej zadowolony z możliwości podręczenia brata. Ron chwycił widelec który leżał koło jego ręki i cisnął w miejsce gdzie przed chwilą spoczywała dłoń George'a.
- Czy wy choć raz nie możecie jeść śniadania spokojnie?- Krzyknęła pani Weasley.
George korzystając z sytułacji że jego matka wydzierała się na Rona wyciągnął Freda za rękaw z kuchni. -Co sie szarpiesz? - spytał George - Bo mnie ciągniesz za rękaw- odpowiedział wyraźnie oburzony Fred
- Przestań i chodź to ci coś pokaże - poszli do sypialni w której na szafce nocnej George'a leżał PROROK. George otworzył gazetę na rubryce ogłoszeń i podał bratu. Fred zaczął czytać: -"Sprzedam gumochłona".[/b]Ale po co ci gumochłon?[/b] - zapytał zdziwiony Fred - Nie to, czytaj dalej. -"Wynajmę sklep na Pokątnej" -jego oczy zrobiły się wielkie jak Galeony- Jacie brat!- krzyknął wyraźnie ucieszony Fred. - Już wysłałem sowę - oznajmił George szczerząc zęby w uśmiechu- dziś rano. -George jesteś najlepszym bratem na świecie - Fred zaczął tulić brata - Ej weź przestań! Co ja jakaś przytulanka jestem?
<a href=http://bestdrugstorefoundation.top>best drugstore foundation</a>
<a href=http://buycytoteconlinefastdelivery.top>buy cytotec online fast delivery</a>
<a href=http://howmuchdoescialiscostatcvs.us>how much does cialis cost at cvs</a>
<a href=http://www.viagraforsalecheapest.xyz>Viagra For Sale Cheapest</a>
<a href=http://wheretobuyviagraonlines.com>Where To Buy Viagra Online</a>
<a href=http://buycheapcytotecinusa.com>Buy Cheap Cytotec In Usa</a>