[Z dedykacją dla wspaniałej Arawenki, która wspierała mnie przy pisaniu moich nudnych jak flaki z olejem notek. I za to, że jest kochana! O. Dziękować!;**]
Kurczę. Pisząc o tym dreszcze przeszywają mi ciało z radości. Nie pomyślałbym, że to mogło przytrafić się właśnie mnie. Ale dobra, bez owijania w bawełnę. Jak ostatnio pisałem, odsunięto mnie od profesorstwa. Dranie jedne. Wtedy zachlałem się nie do przytomności. W Trzech Miotłach rzecz jasna. Chciałem sobie pospać, ale kogo by to obchodziło? Z rana wparował do chaty Dumbledore. No dobra, on może. Jak mi później opowiadał, 15 minut próbował mnie docucić.
- Cholibka, dajże mi spokój człowieku! – zachrypłem. Trza było tyle nie pić. Muszę się opanować na następny raz.
- Hagridzie, wstań proszę. Muszę z Tobą pilnie porozmawiać – mimo spokoju w jego głosie wstałem szybko. Minęło kilkanaście minut. Doprowadziłem się do stanu używalności. Boże! Jak mnie wtedy łeb bolał! Szybko pościeliłem łóżko.
- Przepraszam psorze. Ma pan tylko same kłopoty ze mną. Gorzej jak z bachorem – mówiąc to, krzątałem się po izbie. Naszykowałem herbaty i ciasteczek.
- Nie pleć bzdur. Dzięki tobie życie takiego staruszka jak ja robi się ciekawsze – odparł, uśmiechając się do mnie życzliwie. Trochę mnie to podbudowało.
- Może. Chcesz pan ciasteczko? Naszykowałem ich z tuzin, ale nikt się ostatnio do mnie nie kwapi, by porozmawiać.
- A z chęcią wezmę – odparł, biorąc ciasteczko do ręki. Widząc to, spytałem głupio:
- Tylko jedno? – spojrzałem na niego z wyrzutem. Takie smaczne i przyrządzone przeze mnie!
- Tak. Musisz wiedzieć, że są strasznie twarde. Ale z chęcią wypiję kubek herbaty – odrzekł, biorąc do ręki dzban i nalewając napoju. Zdziwiło mnie, ile staruszek ma siły.
- Dobra. Co ja miałem… Ach! Z jakiego powodu odwiedził mnie pan w mojej chacie? – Dumbledore zajął się jedzeniem ciastka, tj. rozcieńczenia go w sposób następujący; poprzez włożenie ciastka do herbaty próbował zmiękczyć ciastko. Ciche chrząknięcie przywróciło go na Ziemię.
- Wybacz, pamięć staruszka czasami zawodzi. A przyszedłem, gdyż mam wielką prośbę do ciebie – powiedział, czekając na moją reakcję. Byłem zdziwiony. Ot co.
- Do mnie? Nie pamięta pan o ostatniej aferze ze mną w roli głównej? Kategorycznie nie powinien pan kierować się z tym do mnie.
- Oj przestań! – krzyknął cicho dyrektor. Chyba się zirytował. Cholibka – Było ich z tuzin, a wiesz, gdzie ja je mam? – Nie chciałem go denerwować, ale zawsze coś mnie do tego targnie. Cholera!
- No właśnie nie wiem. Ale pan to równy gość, więc się domyślam – rumieniec.
- Dobrze. Wracając do meritum… - i tu mnie facet zadziwił. Jakie meritum do jasnej Anielki? Dobra, nie wgłębiam się w szczegóły – chodziło mi o pomoc z Twojej strony, bardzo konkretnej pomocy.
- Tak? No to słucham.
- Najprawdopodobniej jutro w naszej szkole ma zjawić się nowy profesor. Nazwisko jego to Greis. Sprawa polega na tym, byś nowego profesora oprowadził po szkole. Dlaczego? A no, znasz szkołę jak własną kieszeń i ufam ci. I jak, zgadzasz się? – Cholibka. Trochę za bardzo mnie przecenia. Taki młokos jak ja? Jednak nigdy nie umiałem odmówić Dumbledore’owi. Zgodziłem się, zresztą jak zwykle.
- No dobra. Ale wie pan, za wpadki nie odpowiadam.
- Oczywiście. A teraz wybacz, ale muszę znikać. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – powiedział, szybko odstawiając rzeczy do zlewu (tak nazywałem moją własną, osobistą miskę), po czym pospiesznie wyszedł.
- Do zobaczenia – mruknąłem. To wszystko mnie przytłacza. Niby jak ja? Nie rozumiem, nie pojmuję. Do licha, ten Dumbledore to jednak jest gość.
Po południu wyskoczyłem na łyk czegoś mocniejszego. A tak. Na kaca nic dobrze nie robi, jak kolejna porcja alkoholu. Zresztą, to moja hagridowa teoria. Bar o dziwo nie był zatłoczony, jak na co dzień. Czyżby jakieś święto? Pomyślałem, siadając przy barze i zamawiając szkocką brandy. Siedziałem tak i piłem z 15 minut. Nie zauważyłem, że w ciągu kwadransa tyle ludu przylazło. I może dlatego sytuacja, o której za chwilę napiszę, jest jednym słowem dziwna. Ktoś z tyłu spytał:
- Przepraszam, czy mogę się dosiąść? – głos kobity jak na pierwszy rzut. Ale lepiej nie zapeszać.
- Skoro pani musi – powiedziałem z przekąsem. Ludzie bali się siadać obok mnie. Szczerze powiedziawszy, nie dziwię się im.
- Dziękuję – usiadła, zamówiła coś, po czym zwróciła się w moją stronę i zagadała – Witam. Co taki pan samotny? – O choroba. Czy ona nie ma dość? Może chciałem spędzić w spokoju to popołudnie? Zrezygnowany odwróciłem się ku niej i ujrzałem bardzo ładną blondynkę, uśmiechającą się do mnie. Cholibka.
- Ja? – uśmiechnąłem się lekko – Ano, samotny. Ale nie narzekam. Ale pani się dziwię… - powiedziałem cicho. Kurczę, ale mi się trafiło!
- Och, ja tak celowo. A poza tym nie mam szczęścia do mężczyzn – odparła, spoglądając na mnie z zainteresowaniem – Chyba zapomniałam się przedstawić. Jestem Katie – wyciągnęła dłoń.
- Katie – powtórzyłem – Hagrid, tzn. tak mnie nazywają – zarumieniłem się jak głupi. Z zupełnie nieznanego mi powodu. To chyba przez nią – Na imię mam Rubeus, ale mów do mnie, jak chcesz.
- Dobrze. Chyba ci nie przeszkadzam? Twoja mina, gdy do ciebie zagadałam, mówiła sama za siebie.
- Nie, coś ci się zdawało – powiedziałem wesoło, biorąc łyk brandy. Kurczę, ale to mocne – Pani chyba nie stąd, co?
- Hagridzie, nie musisz zwracać się do mnie „per” pani – zachichotała – Tak, jestem z zagranicy, z Niemiec konkretniej.
- To po co pani… Cholibka, tzn. ty tu przyjechałaś? – Tak. Nie ma to jak robić z siebie kretyna. Ale jej to najwyraźniej nie przeszkadzało. Przeciwnie, była rozbawiona.
- Ja? Przyjechałam do pracy. Przecież z czegoś trzeba żyć.
- A czym się zajmujesz? – nigdy nie potrafiłem trzymać języka za zębami. Jak mówił tata „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, czy jakoś tak.
- Hmm, nauczyciel i astronom. Ale to chyba to samo, skoro otrzymałam pracę właśnie tutaj – uśmiechnęła się lekko. Miałem wrażenie, że krępowała się rozmową ze mną.
- Niby tak. A gdzie dostałaś posadę, jeśli wolno spytać? – że też wtedy nie skapłem się, że to właśnie ją będę jutro po szkole oprowadzał. Jaki ze mnie tuman!
- Nie, na razie wolę o tym nie mówić. Nie chcę zapeszać.
- Pracę masz jak w banku – zapewniłem ją, uśmiechając się życzliwie – Ja pracuję w Hogwarcie – dodałem. Ostatnie zdanie wzbudziło mieszane uczucia w przybysze.
- Hogwarcie powiadasz? A co to?
- Hogwart, Szkoła Magii i czarodziejstwa ma się rozumieć – jej akcent rozśmieszał mnie. Można było mieć wrażenie, że jestem ciągle szczęśliwy – najlepsza szkoła dla czarodziei. A co?
- Nie, nic. Chciałam tylko wiedzieć. Ile lat pracujesz już w tej szkole?
- Ja? – spytałem. Nie to, żebym był złośliwy, ale nie lubiłem odpowiadać na to pytanie. To wywalenie ze szkoły i w ogóle – Od dawna. Mieszkam na terenie szkoły, więc wiesz – Nie wiedząc dlaczego, zawstydziłem się. Tylko pytanie: Dlaczego? Nie wiem. Zresztą, nieważne. Katie spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 18. Cholibka! Gadaliśmy godzinę. Jak ten czas zleciał.
- Wybacz, ale muszę się zbierać – odparła ze smutkiem, ubierając kurtkę – Bardzo miło się rozmawiało. Mam nadzieję, że jutro się spotkamy – podeszła i pocałowała mnie w policzek. Zanim zdążyłem dojść do siebie po szoku, jakiego doznałem, jej w lokalu już nie było. Zostawiła torebkę. Kiedy jej ją oddam? Może mnie jakoś namierzy? Nie miałem pojęcia, że do naszego kolejnego spotkania dojdzie już wkrótce. To był ktoś dla mnie myślałem sobie. Zostałem w barze jeszcze trochę. Do chaty wróciłem dość późno. Przy drzwiach czekał Kieł. Wypuściłem go na dwór, by sobie polatał. No co, przecież musi się od czasu do czasu wybiegać no! A zresztą, jest nieszkodliwy. Wchodząc do domu zobaczyłem list leżący na podłodze. Od kogo mógł być?
Drogi Hagridzie/Rubeusie,
Chciałam podziękować ci za miło spędzone popołudnie. To jedno z lepszych w moim życiu. Bardzo dobrze mi się z Tobą rozmawiało. Myślę sobie, że i Tobie również. Bardzo cię polubiłam i mam nadzieję, że szybko się spotkamy. Może nawet jutro? Zobaczymy. Nie mogę przestać myśleć o Tobie i cieszyć się z powodu poznania cię. Przepraszam, że tak szybko uciekłam. Wytłumaczyłabym ci to, ale nie przez korespondencję. Cóż, kończę.
Jeszcze raz dziękuję,
Katie.
P.S: Czy czasami nie zostawiłam w Trzech Miotłach swojej torebki? Dołączam. Liczę na rewanż z Twojej strony! ;)
Cóż… Nie powiem, aby było to normalne. Nie wpadłem na zbieżność wydarzeń. Typowe. Zdjęcie piękne. Ta Katie to niezła babka! Muszę się jakoś psychicznie przygotować na spotkanie z tym profesorem.
Zdjęcie Katie. Nie jest piękna?
Kończę,
Na razie!
Komentarze:
Marzena Poniedziałek, 10 Marca, 2008, 18:33
ok. ;)
Marzena Środa, 12 Marca, 2008, 19:01
Widać, że nie doczekam się 10 argumentów...
Aramil Czwartek, 13 Marca, 2008, 16:20
Jakoś tak wyszło. Wybacz. ^^
Weronika Sobota, 15 Marca, 2008, 22:20
Hmm myślę że lubisz HP więc zapraszam Cię na jedynyhogwart.fora.pl. Jeśli uważasz to za reklamę to zbagatelizuj
Aramil Niedziela, 16 Marca, 2008, 10:21
A ja myślę, że zaraz cię uduszę. I co ty na to?
Marzena Niedziela, 16 Marca, 2008, 11:38
... Kogo???
Aramil Poniedziałek, 17 Marca, 2008, 17:57
Weronikę. Za SPAMowanie. Och.
Marzena Poniedziałek, 17 Marca, 2008, 19:50
Kiedy nowa notka? Chcesz, aby pamiętnik pokrył się kurzem?...
Aramil Wtorek, 18 Marca, 2008, 08:08
Kiedy? Notka jest w trakcie roboty. Tzn, w ostatnim czasie złapał mnie "muł" i nic nie mogę napisać... o_O
Marzena Wtorek, 18 Marca, 2008, 20:08
Chociaż spróbuj, bo pamiętnik pokryje się kurzem...
Aramil Środa, 19 Marca, 2008, 07:00
Spokojnie Marzenko. Jakoś wytrzymacie. Nikt nie czyta pamiętnika, więc czego mam się spodziewać? ^^
Magic Dog - jak obiecałam, tak piszę! Środa, 19 Marca, 2008, 10:31
Głupia notka. Pisz częściej. Jeśli do jutra nie napiszesz notki, napiszę do Gurdiana, żeby zrobił konkurs na ten pam.
Aiko (Ron) Środa, 19 Marca, 2008, 15:28
Magic Dog: Radzę ci przestać się rządzić. Może nie zauważyłaś, że Aramil nie siedzi przy kompie 24 h na dobę? Jak jesteś taka mądra, to sama się zgłos do jakiegoś pamietnika, zobaczymy jak na tym wyjdziesz! Może najlepiej by było, gdyby Aramil pisał codziennie hę? I notka jest świetna, myślę, że albo jej nie przeczytałaś, albo to zazdrość. O.
Aramil Środa, 19 Marca, 2008, 16:51
Magic Dog: Tak. Dzięki. Och.
Minionet Renaldi Środa, 19 Marca, 2008, 17:38
notka fajna Magic Dog: to jest lekka przesada.. nie musiałaś tego pisać;/ nie bądź taka zawzięta bo notka jest naprawde fajna. To, że masz jakieś sapy do Aramil nie znaczy, że musisz oznajmiać to w komentarzach na tym pamiętniku. pozdrawiam:*
Marzena Środa, 19 Marca, 2008, 19:02
Magic Dog - zazdrość o to, iż jedna osoba potrafi pisać, a Ty nie. Zazdrość. A poza tym wątpię, by Gurdian zgodził się na wystawienie "Pamiętnika Hagrida" do oddania. Popatrz na daty dodania notek w innych pamiętnikach.
Nikt nie czyta pamiętnika? Och, to bardzo dziwne stwierdzenie, bo pozytywnych komentarzy jest bardzo dużo, a to świadczy o dużej liczbie odwiedzających.
Magic Dog Czwartek, 20 Marca, 2008, 13:44
marzena, jak hcerz wiedzieci to ja mam pewjen powud i dlatego tak pisze. zapytaj armila na GG, mejla, a ci powię. "Jak obiecałam, tak piszę" w mojm niku. To armil sie rzondził, wienc ja tesz zaczełam.
<błędy specnajnie>
Aiko (Ron) Czwartek, 20 Marca, 2008, 15:43
Trzymajcie mnie, bo dojdzie do rękoczynów. Jakoś mi się nie chce wierzyć, by Aramil się rządził. Radzę się odczepić. Ręczę, że Aramil pracuje nad nową notką. Jak w to nie wierzysz to nie mój problem. Zreszta. Dlaczego na tyle głosów pozytywnych Guardian miałby się zgodzić z twoimi błędnymi (dosłownie) racjami? Pff. Żałosne. I wiesz co? Zacznij prowadzić jakiś pamiętnik, a wtedy się okaże, kto lepiej pisze. Aramil, czy Ty.
Marzeno, zgadzam się z Tobą. Jasne, że to zazdrosć.
Magic Dog Czwartek, 20 Marca, 2008, 19:50
Aiko, czy ty naprawdę wierzysz we wszystko, w co ludzie piszą? Przecież ja nie na serio. O, rany, nie wierz w takie rzeczy...
Marzena Czwartek, 20 Marca, 2008, 20:11
Aiko (Ron): Święte słowa, które trzeba potwierdzić. Jak zawsze wina zwalana jest na kogoś innego.