Ostatnio wspominałem coś o tej Katie. Miła kobitka, miła. Od spotkania w Trzech Miotłach często o niej myślę. Ale ona chyba nie jest dla mnie. Albo ja dla niej. Zresztą, to nie ma szans. Kto chciałby być z takim wrednym, dzikim i głupim Hagridem? No właśnie. Nikt. Jakoś się tym nie przejmuję. Takie przemyślonka, ot co. Położyłem się pełen obaw o dzień jutrzejszy, jednak zupełnie niepotrzebnie. Kto by pomyślał, że będzie on dość przyjemny?
Pukanie o 8 rano. Takie przynajmniej miałem wrażenie.
- Kto tam? – warknąłem. Byłem wściekły. Czy ludzie nie mają kiedy składać mi odwiedzin, tylko wcześnie rano? Łoo Boże.
- Hagridzie, to ja, Dumbledore! – odpowiedział. Szybko nałożyłem coś na siebie i wpuściłem dyrektora do pomieszczenia. Deja vu, ot co. Kurczę. A jak mu się to spodoba i zacznie przychodzić codziennie? Galopujące gargulce. Ja wysiadam!
- Wlazł – mruknąłem cicho. Dyrektor wszedł lekkim krokiem do izby, usiadł w krześle. Chwilę później piliśmy już herbatę i rozmawialiśmy o moim dzisiejszym zadaniu. Trochę mnie to przerażało. Psor najwyraźniej to wyczuł i przyszedł mnie wesprzeć duchowo. Chwała mu za to. Niech mu Bozia w dzieciach wynagrodzi. Chyba już na to za późno pomyślałem, uśmiechając się do siebie.
- Hagridzie, nie ma się czego obawiać. Miałeś już trudniejsze zadania do wykonania. Chyba, że boisz się kobiety? – spojrzał na mnie badawczo. Widocznie czekał na zaprzeczenie.
- Kobitki? To nową psorką będzie kobitka? Rany! – krzyknąłem. Teraz wszystko jasne! Nową nauczycielką będzie Katie! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Jaka ze mnie ciamajda!
- Co? Nie mówiłem ci? Niejaka Katie Grün. Bardzo sympatyczna kobieta. Ma nauczać w naszej szkole Astronomii – napił się herbaty, po czym spojrzał na zegarek – No cóż, komu w drogę, temu czas – powiedział, a widząc moją zdziwioną minę, dodał – To takie stare, mugolskie przysłowie. Zbieram się. Mam jeszcze mnóstwo spraw do roboty. Powodzenia! Jeśli chcesz, możesz mnie później odwiedzić w moim gabinecie. Zrelacjonujesz cały dzień. Do zobaczenia! – pożegnał się i wyszedł. Siedziałem tak jeszcze chwilę, po czym wziąłem się za sprzątanie.
Jak się dowiedziałem, Katie miała się zjawić w mojej chacie ok. 12. Byłem tym zdarzeniem bardzo przejęty. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Może gdybym miał jakieś lekcje… Zresztą, nieważne. Za 5 dwunasta dobiegł do mnie odgłos walenia w drzwi. Radosny jak skowronek skoczyłem ku drzwiom, ochoczo je otwierając. Jednak nie była to Katie. Przed oczami miałem piękną, o pojętnych kształtach kobietę. Brunetkę w dodatku. Miała około 20 lat. Miło uśmiechając się weszła do izby.
- Przepraszam, że pana tak nachodzę, ale mam problem i dowiedziałam się, że mógłby mi pan pomóc – chodziła szybkim krokiem po izbie nie mogąc się wysłowić.
- Jaki problem? Niechże pani mówi. Tylko szybko, jestem umówiony! – nie chciałem jej tak traktować, ale powody jakieś miałem. O. Ta spojrzała na mnie z gracją i rzekła:
- Właśnie tutaj przyjechałam i mam kupę ciężkich walizek. Polecono mi pana, więc tu jestem - kolejny raz się uśmiechnęła. Sprawiała wrażenie uroczej kobitki. Jak na razie.
- Oczywiście, za chwilę – odpowiedziałem obojętnym tonem – Może poczeka pani na zewnątrz? – spytałem mając nadzieję, że zostawi mnie na chwilę samego. Przyglądała się nieustannie – Muszę się przebrać – skwitowałem. Niechętnym krokiem wyszła z chatki. Zdjąłem garnitur, nałożyłem na siebie ubrania domowe. Luźne. Skwar dawał się we znaki. Wyszedłem po 5 minutach. Nie uśmiechało mi się to całe zamieszanie, jakie nieznajoma wywołała. Jakby w pobliżu nie było zgrai uczniów, którzy za małą opłatę zrobiliby to samo. Czyżbym miał do czynienia ze skąpcem płci pięknej? Zgroza.
- Mój Boże! Jaki pan muskularny! – odparła przybyszka. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw.
- Bez przesady – odpowiedziałem obojętnie. Brunetka irytowała mnie. Coraz bardziej – Gdzie mam je zanieść?
- Do zamku, jeśli łaska. Mój gabinet znajduje się na trzecim piętrze. Będę nauczała zaklęć – dumna z siebie wypięła pierś. Hola hola! Ona mnie udaje! Zołza.
- Zaklęć, powiada pani? – spytałem zdziwiony – A co z profesorem Flitwickiem? Przeszedł na emeryturę, czy co? – nie mogłem w to uwierzyć. Nikt mi o tym nawet nie powiedział. Nikt. Co się dzieje? Przecież on jest bardzo dobrym nauczycielem. Nie rozumiem tego.
- Nie wiem, co się z nim stało – odpowiedziała dość szorstko. Chyba uczulona na tym punkcie – Najważniejsze jest to, że będę ich nauczać. Reszta mnie nie obchodzi – spojrzałem na nią spode łba. Niech mnie ktoś trzyma, bo jak je sieknę przez ten głupi łeb! Opanowałem się i poszedłem. Robić swoje. Nie będę opisywał mojej wędrówki na wyznaczone miejsce i z powrotem. Nudy jak nie wiem. Gdy wróciłem do niej, siedziała nad jeziorem. Leżała, jeśli można tak to ująć. W bikini. Byłem w szoku. Podszedłem do niej; całym ciałem zakryłem promienie słoneczne, które powinny na nią spaść. Zadziwiona całą tą sytuacją otworzyła oczy, zdjęła okulary, zmieniła pozycję na siedzącą.
- Zrobione – zacząłem. Miałem nadzieję, że szybko będę mógł zająć się sobą i Katie. Spojrzałem na zegarek; pół do pierwszej! A jej jeszcze nie ma! – A właśnie: nie widziała pani żadnej blondynki kierującej się ku mojej chacie? – zmierzyła mnie wzrokiem, uśmiechnęła się uroczo, po czym… Wstała i pocałowała mnie! W usta! Odsunąłem się od niej. Czemu ona to zrobiła?
- Co z panią? Nie ma pani co robić? – gotowało się we mnie. Myślałem, że ją rozniosę. Opanowałem się po raz kolejny.
- Mój Ty bohaterze! Mua! – krzyczała. Nie wiedziałem, co zrobić. Zauważyłem jej wzrok. Nie patrzyła się na mnie. Spoglądała na… Katie? Szybko spojrzałem za siebie; kilka metrów od nas stała z nietęgą miną. Zauważyłem tylko łzę spływającą po jej policzku. Szybko ruszyła w stronę zamku. W moich oczach ukazały się iskry, niebezpieczne iskry. Odwróciłem się do sprawczyni tego całego cyrku. Co ona sobie myślała?
- Ty… Ty… Ugh! – nie dokończyłem. Pobiegłem za Katie. W kilka minut dotarłem do schodów prowadzących do Sali Wejściowej. Katie nie było. Nie chciałem jej tego zrobić. Zresztą, nic jej nie zrobiłem. Zrezygnowany i ze spuszczoną głową wróciłem do chatki. Nie zareagowałem na głupie okrzyki tej jędzy od zaklęć. Zamknąłem drzwi. Zalałem się w trupa. Rano wstałem z ogromnym bólem głowy. Miałem już plan. Napisać list do Katie i zemścić się na brunetce. Niby wszystko do zrobienia, a jednak niewykonalne. Cóż, trza żyć dalej, nie?
Kończę,
Zdruzgotany Hagrid…
Komentarze:
Lara Piątek, 09 Maja, 2008, 21:18
A ja zapraszam do pam. Roxanne Weasley, który będę prowadziła.
Pozdrowionka
Lara
Dagula (Fred) Niedziela, 18 Maja, 2008, 05:06
I masz rację^^ Nie przejmuj się ja Cię i tak Óbóstwiam.
Belle Niedziela, 18 Grudnia, 2011, 18:38
Great stuff, you hleepd me out so much!
Kailey Środa, 21 Grudnia, 2011, 04:03
Mighty useful. Make no mistake, I aprpeictae it.
Daniel Sobota, 15 Marca, 2014, 21:29
I will be putting this danlzizg insight to good use in no time.
RaymondCloub Wtorek, 17 Lutego, 2015, 15:19
viagra soft tabs canada viagra no prescription <a href=http://fast-sildenafil.com/>Viagra</a> viagra and wanking viagra free trial pack <a href=http://shopnorxmed.com/>Buy Viagra</a> is viagra good for hypertension viagra farmacia ahumada
<a href=http://buycheapcytotecinusa.com>Buy Cheap Cytotec In Usa</a>
<a href=http://www.viagraforsalecheapest.xyz>Viagra For Sale Cheapest</a>
<a href=http://purchaseviagrafrompfizer.com>Purchase Viagra From Pfizer</a>