Za wenę i dobre chęci w pisaniu notki mogę podziękować komuś, kto sprowadził mnie na ziemię. Mianowicie… Sobie? A jakże. Jak się okazało, decyzja ta była nie przemyślana. Chwilowy kryzys. O. Cieszycie się, prawda? ;) Ja bardzo. I mam nadzieję, że takich kryzysików będzie jak najmniej. A co. A teraz notka. Miłego czytania życzę. ;)
***
Drogi pamiętniku,
Po tych wszystkich zdarzeniach w ciągu kilki ostatnich dni, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Czułem się okropnie, mimo tego, iż nie była to moja wina. Długo o tym wszystkim myślałem. I wiesz, co? Doszedłem do wniosku, że „czarnej” (tak nazywałem tę zołzę) należy się nauczka. A co z Katie? Przeprosiny zapewne sprawy nie załatwią. Czyli co? Wpadłem na to trochę później. Zresztą, wszystko ci wyjaśnię.
W poniedziałek otrzymałem oficjalne pozwolenie powrotu do prowadzenia zajęć ONMS. Przez to wszystko zupełnie wyleciało mi to z głowy. Aczkolwiek było to dla mnie miłe zaskoczenie. A jakże. Skoro mowa o ONMS, to postanowiłem wprowadzić jakieś nowości w lekcjach. Po pierwsze, współpracować z podręcznikiem, (choć i tak wszyscy wiedzą, że nie ma z niego żadnego pożytku). Dlatego na wtorkowej lekcji z Krukonami przerabialiśmy nieśmiałki. Nie byłem tym jednak zachwycony. Obiecałem sobie nigdy więcej nie działać z książkami. Swoją wiedzę mam, ot co.
Po godzinie pracy, postanowiłem przeprowadzić małą inspekcję.
- Ty, mały – zwróciłem się do małego, rudowłosego chłopca – Jak Ci idzie?
- N… Ni… Nieźle – odparł Krukon lękliwym głosem – Już… Prawie wszystko… Skończyłem…
- Bardzo dobrze! Widzę, że się starasz. Ładnie Ci to wychodzi, brachu – z uśmiechem stwierdziłem, klepiąc go po plecach. Ten niespodziewanie wpadł do wielkiej donicy. Ruszyłem dalej. Moją następną ofiarą okazała się… Cho Chang. Raźnym krokiem podszedłem do niej. Usłyszałem strzępy rozmowy…
„- Wiesz, ta Mcglock powiedziała mi, abym się zamknęła, bo inaczej wlepi mi taki szlaban, że się nie pozbieram. Idiotka – stwierdziła blondynka, najwyraźniej przyjaciółka Chang.
- No wiesz! Pogięło ją, czy co? – oburzyła się Krukonka – Przesadziła, i to jak.
- Właśnie! Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, udałam więc, że nic nie słyszałam. Po co robić sobie kłopoty na pierwszej lekcji zaklęć z nową typiarą? – spytało blond dziewczę, kończąc szkic nieśmiałka.
- Słusznie, ja też bym…”
- Ekhm – przerwałem tę jakże ciekawą konwersację. Obie spojrzały za siebie z paniką w oczach. – Nie przeszkadzam panienkom?
- Przepraszamy… My…
- Spokój – skończyłem jednym słowem wszelkie dyskusje. Dość nieźle mi to wyszło, jeśli już – Mogę nie brać tej sytuacji pod uwagę przy wystawianiu ocen. Mam tylko jedno, zasadnicze pytanie – ciągnąłem. Dziewczęta mimowolnie spojrzały na mnie z nadzieją.
- Jakie to pytanie? – spytała blondynka, wiercąc się niemiłosiernie.
- Kim jest ta McGlock, o której z taką pasją rozmawiałyście? – moje pytanie najwyraźniej je zdziwiło. Zignorowałem to. Chciałem się upewnić, że „czarna” to faktycznie cała ta McGlock. Z zachowania podobne do siebie zołzy, no nie?
- Yyy… - zaczęła niepewnie Chang – To pani Cassandra McGlock, nowa profesorka zaklęć.
- Zaklęć, powiadasz? – spytałem, łapiąc się za podbródek. W oddali dał się słyszeć odgłos dzwonka oznajmującego przerwę obiadową – Dobra, dzięki. Zmykajcie. Jakby co, to nie było tej rozmowy. Jasne?
- Oczywiście – odpowiedziały posłusznie, po czym popędziły w stronę zamku.
Drań z Ciebie, Hagridzie.
Dziękuję.
***
Pierwszą fazę planu miałem za sobą. Dowiedziałem się, że „czarna” nazywa się Cassandra McGlock. Tym razem musiałem dowiedzieć się, gdzie ma swój gabinet i jak się w nim urządziła. Najlepiej by było, gdyby zajęła… A zresztą. Nie chcę psuć Ci zabawy, pamiętniczku. Wszystko po kolei.
Sam nie mogłem zorganizować całej akcji. Potrzebni mi byli pomocnicy. Ci, którzy tak samo jak ja, chcieli zemścić się. Szczęście było po mojej stronie. W pokoju nauczycielskim dowiedziałem się, że Cassandra podobno znęca się psychicznie na swoich lekcjach na pewnych uczniach. Na bliźniakach i ich przyjacielu… Tym… No… Jordanem? Tak, chyba nim. Podobno już na pierwszej lekcji z Gryfonami, zadała tej trójce szlaban. I że byli u niej w gabinecie. Postanowiłem to wykorzystać. Tzn., wykorzystać ich. Zresztą, nie będą na mnie źle, prawda? Wyrządzimy sobie wzajemną przysługę. Dlatego w czwartek po lekcji z Gryfonami, chciałem ich poprosić o pomoc. Czy się zgodzą? Tego nie wiedziałem. Notabene, gdy czwartkowa lekcja dobiegała końca, a uczniowie powoli zbierali się, by iść do zamku, zawołałem ich.
- Weasley! Tak, do Was mówię! – bliźniacy nieco zbici z tropu, podeszli do mnie z nietęgimi minami. Widząc stojącego w oddali Jordana, widocznie zaniepokojonego, skinąłem na niego, aby i on podszedł.
- O co chodzi?
***
- Dobra. Podlecicie do jej okna, otworzycie je, a potem wrzucicie te niuchacze. Reszta powinna zrobić się sama – powiedziałem, chichocząc szaleńczo.
- Świetny plan, panie profesorze – odparł Fred, widząc mój wzrok, wykrztusił – Tfu. Hagridzie.
- Dzięki. Nie spodziewałem się tego po sobie. Dobra, słuchajcie mnie uważnie – spojrzałem na trójkę z powagą – wszystko musi sprawnie wyjść. Gdy już wrzucicie niuchacze do jej gabinetu i zamkniecie okno, idźcie na kolację. Zrozumiano?
- Tak jest! – krzyknęli zgodnie, śmiejąc się do mnie.
- No to spadajcie. Powodzenia!
***
W telegraficznym skrócie. Zgadałem się z chłopakami na temat ewentualnej zemsty na McGlock. Powiedzieli, że zajęła gabinet na drugim piętrze, nazywany „złotą komnatą”. Gabinet ten nazwany z powodu pozłacanych ścian. Dziwne, nie? Ale jak dla mnie, bardzo wygodne. Poza tym, biurko i ściany zostały pozagracane różnego rodzaju błyskotkami pani profesor. Było to zdecydowanie najlepsze miejsce na zemstę. Dlatego miałem posłużyć się niuchaczami. Każdy wie, że te stworzonka lubią błyskotki i są zdolne [bagatela] do zniszczenia gabinetu. Tak, nie powinienem. Ale ta szara gęś głupią zabawą zrujnowała całe moje życie! Dobra, idę dalej. Akcję zaplanowaliśmy na sobotę. Wiadomo było, że uczniowie i nauczyciele (jako opiekunowie), wybierają się do Hogsmeade, jedynej wiosce zamieszkującą jedynie przez czarodziei w Wielkiej Brytanii. Ja, pod pretekstem zajęć w charakterze gajowego, zostałem w zamku. A Weasleyowie i Jordan? Jak mi donieśli, znają kilka tajnych wyjść ze szkoły. Po jakimś czasie mieli skorzystać z jednego, aby wrócić do zamku i rozpocząć akcję. Resztę przedstawiłem wcześniej. A teraz finał tej przygody!
***
O godz. 18 wszyscy mieli zebrać się w Wielkiej Sali. Na ucztę z niewiadomego poziomu. Byłem trochę podenerwowany. Chłopcy nadal nie wracali. Lecz nim uczta rozpoczęła się, wślizgnęli się do środka. Napotykając moje spojrzenie po drodze, kiwnęli głową – udało im się. Uśmiechnąłem się. Cały czas w nich wierzyłem. Gdy dyrektor wstał, zapanowała cisza. Z uśmiechem na ustach, trzeba dodać.
- Drodzy uczniowie! – przemówił, wskazując rękami na studentów – I wy, profesorzy – zwrócił się do nas, skłaniając lekko głowę – Zebraliśmy się tutaj o tej porze, ponieważ mam wam coś do przekazania. Coś bardzo ważnego i zapewne miłego dla Was. Niewątpliwie fakt, iż…
Przemowę Dumbledore’a przerwało wejście McGlock do Wielkiej Sali. Drzwi otworzone z taką siłą, potężnie uderzyły o ścianę, przez co wyleciały z nawiasów. Cassandra rzuciła mi wściekłe spojrzenie, trzymając w ręku niuchacze. Była podrapana, a gdzieniegdzie z ran leciała jej krew. Doszła do stołu nauczycielskiego, rzuciła niuchacze o stół. Zwierzę natychmiast uciekło, ale jednym machnięciem różdżki dyrektora… Znikło.
- Prof. McGlock, co się stało? – spytał łagodnym wzrokiem. Rzucił mi ukradkowe spojrzenie. Nie dawałem po sobie poznać, że coś mnie łączy z niuchaczem. Wtedy byłby to koniec ze mną!
- To… Przez niego! – wrzasnęła rozwścieczona profesorka – Zrobiłam mu głupi żart, a on musiał wrzucać mi niuchacze do gabinetu!
- No też coś! – ryknąłem, wstając. Cassandra skuliła się na chwilę. Następnie podeszłą do Dumbledore’a – Nic nie zrobiłem!
- Albusie. Wiem, że jesteś rozsądnym człowiekiem. A ja czekam na winowajcę i karę dla niego. Surową karę – powiedziała, w dalszym ciągu spoglądając na mnie.
- Cassandro, nie mogę nic Ci tego zagwarantować. I jestem pewny, że Hagrid nie jest temu winien. Prawda? – spytał, spoglądając na mnie. Spojrzałem mu w oczy. On wiedział, że to ja. Wiedział.
- Oczywiście – mruknąłem, spuszczając wzrok.
- Zatem wszystko wyjaśnione. A tak dla informacji, ostatnio uciekł nam niuchacz, a więc musiało to być przypadkowe zdarzenie – odparł dyrektor, uśmiechając się – Może usiądziesz? Dania są przepyszne, jak informowały mnie skrzaty domowe – dodał, spoglądając na McGlock. Ta zrezygnowana usiadła obok prof. Snape’a. Więcej nie musze opisywać. To już następnym razem. Robi się dosyć późno, a ja jestem zmęczony jak nie powiem, kto. W każdym bądź razie, upiekło mi się. I to bardzo. Pozostała sprawa Katie. To również następnym razem.
A teraz idę spać.
Dobranoc
Komentarze:
WilliamCeah Wtorek, 06 Października, 2015, 06:43
<a href=http://doyouneedaprescriptionforviagra.us>do you need a prescription for viagra</a>
<a href=http://howmuchdoescialiscostperpill.us>how much does cialis cost per pill</a>
<a href=http://canadianonlinepharmacy.top>canadian online pharmacy</a>
<a href=http://www.viagraforsalecheapest.xyz>Viagra For Sale Cheapest</a>
<a href=http://wheretobuyviagraonlines.com>Where To Buy Viagra Online</a>
<a href=http://buycheapcytotecinusa.com>Buy Cheap Cytotec In Usa</a>
pokemon go map north america, <a href=http://pokemongocheatmaster.com/>pokemon go cheat</a>, pokemon gold x reader fanfiction, pokemon emerald go up waterfalls
AaaInify Środa, 10 Sierpnia, 2016, 04:52
pokemon gold ios, <a href=http://pokemongocheatmaster.com/>pokemon go cheat coin</a>, pokemon go android n beta, pokemon emerald sky pillar easy
AaaInify Środa, 10 Sierpnia, 2016, 17:40
pokemon gold cheats gba emulator, <a href=http://pokemongocoinscheater.com/>pokemon go coin cheat</a>, pokemon google maps ipad, pokemon gold where to get strength
AaaInify Czwartek, 11 Sierpnia, 2016, 03:05
pokemon x y coin amulet, <a href=http://pokemongochacktips.com/>pokemon go hack free coins</a>, pokemon go gps signal not found samsung, how to go through sky pillar in pokemon emerald