Na początku tej notki chciałbym podziękować tym, którzy wierzyli we mnie i wspierali mnie w czasie pisania tej notki. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Miłego czytania! ;)
Po aferze w Wielkiej Sali, wróciłem do swojej chaty. Musiałem sprawiać pozory, tj. udawać zadziwionego całą tą sytuacją z McGlock. Nie było to dla mnie łatwe z powodu radości, która mnie rozpierała. Fakt, że dostała za swoje był bardzo pocieszający. Przynajmniej dla mnie. Poza tym musiałem tego samego wieczoru przemyśleć kilka spraw. I wdrożyć je w życie. Idealnym ku temu miejscem był bar Pod Trzema Miotłami. Postanowiłem wstąpić tylko do domu, przebrać się i ruszyć w kierunku Hogsmeade.
Otwierając drzwi, usłyszałem radosne ujadanie Kła. Nogą odsunąłem go do drzwi, po czym zamknąłem je i szybko się przebrałem. W końcu trochę pobawiłem się z Kłem, raz drapiąc go za uszami, raz pozwalając lizać mu moje dłonie. Wyżej nie sięgał, biedaczyna.
- Kieł, Ty stary bucu – powiedziałem, w dalszym ciągu drapiąc go za uszami – Dostała za swoje, dostała!
Podszedłem do kredensu, wyciągnąłem puszkę z herbatą i dzban.
- Dzięki bliźniakom może trochę się, skubana, ogarnie – dodałem po chwili. Woda w tym czasie, wstawiona przeze mnie wcześniej, zagotowała się – I mam nadzieję, że nam się poszczęści i nikt nas nie wyda.
W dobrym nastroju przesiedziałem w mojej chacie dobre pół godziny. W końcu zebrałem się do wyjścia. Wychodząc z domu poczułem, że na coś wpadłem. Mimo spojrzenia w dół i nie znalezienia ofiary kolizji ze mną wiedziałem, co się święci.
- Co wy robicie, do jasnej Anielki, tutaj o tej porze?
- Hagridzie, musimy Ci o czymś ważnym powiedzieć! - usłyszałem cichy, ale wyraźny syk Hermiony.
- Nie teraz, dzieciaki – powiedziałem, zamykając drzwi – Właśnie wybieram się do Trzech Mioteł – No wiecie, świętować.
- Ale Hagridzie! - tym razem odezwał się Harry – Tu chodzi o tą całą McGlock!
Wyczułem, że to coś poważnego. Niechętnie otworzyłem im drzwi, mrucząc „wchodźcie!”. Będąc w środku, zamknąłem drzwi na zamek, okna zasłoniłem kotarami. Aby nikt nam nie przeszkadzał. W ciągu kilku minut zaopatrzyłem ich w herbatę i krajankę własnej roboty. Ciekawe dlaczego zawsze grzecznie odmawiają jej skosztowania?
- No to co – zacząłem, siadając i patrząc na zebranych uważnie – Co chcecie?
Spojrzeli po sobie. Ktoś musiał zacząć. Tylko pytanie – kto?
- Hagridzie – rozpoczęła Hermiona. Odważna dziewczyna – Możesz mieć problemy przez tą akcję z prof. McGlock.
Wybałuszyłem na nią oczy. Afera? Skąd oni o tym wiedzą?!
- A skąd wy, skubańce, o tym wiecie?
- Od Malfoya – odparł Ron. Malfoy? A co on mógł o tym wiedzieć? A tym bardziej poinformować dzieciaki, których nie znosi? - Wybieraliśmy się do Ciebie. A ten palant wchodził akurat do Wielkiej Sali Wejściowej, gdzie czekali na niego jego dwaj sługusi. I powiedział im, że McGlock go posłała za Tobą, aby sprawdzić, czy aby nie ujawnisz się z tą draką.
Zakręciło mi się w głowie. A jednak się wydało. Przeklęta baba i przeklęty Malfoy!
- Jak? Skąd?
- Powiedział, że patrzył przez okno i wszystko usłyszał.
- Cholibka. No to po mnie.
- Hagridzie, musiałeś o tym informować cały świat? - spytała Hermiona, patrząc ze strachem na mnie. Dziw, że się tak martwili. Udzieliło się to całe trójce.
- Nie cały, tylko Kła.
- Co jednak Cię zgubiło. Oj, Hagridzie!
Spojrzałem na Harry'ego. Jak na razie nie odzywał się za wiele.
- A Ty co?
- Ja mam dokończyć – powiedział niemrawo, spoglądając na przyjaciół. Zachęciłem do go tego gestem ręki – I Malfoy poszedł do niej i wszystko jej powiedział.
Siedziałem jak wryty. Nastąpiła długa chwila milczenia. Zakończyła ją Hermiona.
- Hagridzie, w razie potrzeby staniemy za Tobą.
- Tak, masz to jak w banku! - krzyknął Ron, pomimo moich prób uciszenia go.
- Jeszcze tej starej ropusze włosy staną dęba, zobaczysz! - odezwał się Harry, waląc pięścią w stół.
Wziąłem głęboki oddech. Było mi bardzo miło, naprawdę. Ale... No właśnie.
- Posłuchajcie mnie teraz uważnie – zacząłem. Ręce trzęsły mi się nie wiedzieć czemu – Nie chcę, byście się znowu wpakowali w jakieś tarapaty. Dam se radę, dobra?
Dzieciaki zaczęły protestować, jednak wstałem i podszedłem do drzwi.
- Dobra, zmykajcie. Dam se radę, naprawdę.
Niechętnie, ale pozbierali się z miejsc, co chwila dając mi jakieś rady. Otworzyłem drzwi, pozwalając im wyjść.
- Idźcie, tylko bądźcie ostrożni. Ja dam se radę. Na razie.
Czekałem, aż ich kroki ucichną. W końcu zebrałem się i już miałem wchodzić do środka...
- Kto tam? - krzyknąłem, odwracając się. Gdzieś z Błoni dochodziły hałasy. Niepokojące hałasy. Rozejrzałem się, próbując wyłapać jakieś ruchy. Ewentualnego winowajcę.
Przez chwilę panowała błoga cisza. Nagle...
Odgłos napinania łuku, wystrzał i strzała, która przeleciała ponad moim barkiem. Trafiła w framugę drzwi. Oszołomiony przez kilka sekund nie wiedziałem, co się dzieje. Po jakiejś minucie dotarło do mnie to, co się stało. Napastnik musiał zbiec. Pomyślmy – kto normalny chciałby mieć do czynienia z takiej postury osobnikiem?
Spojrzałem na strzałę tkwiącą w framudze. Dołączona była do niej karteczka. Oryginalny sposób korespondencji, naprawdę. Odwiązałem karteczkę. Treść karteczki nie zdziwiła mnie tak, jak powinna. Powinienem się tego spodziewać.
Oto treść karteczki:
Jeszcze się policzymy, wielkoludzie.
Może nie treściwe, ale konkretne. Wiedziałem, że czeka mnie teraz wojna z McGlock. Bo któż by inny mógł mi pisać coś takiego?
Postanowiłem – rano idę do Dumbledore'a. Ja jej jeszcze pokażę...
<a href="http://lexaprof5h.com">define generic name </a>
<a href="http://ventolinf5h.com">ventolin inhaler generic </a>
<a href="http://tadalafilf5h.com">order tadalafil no prescription united states </a>
<a href="http://cialisf5h.com">cialis 40 mg rezeptfrei </a>
<a href="http://lexaprof5h.com">will lexapro show up on a drug test </a>