8. Nocne przemyślenia, przyczyną wielu "dziwnych" wniosków.
A więc tak. Dawno mnie tu nie było. To znaczy dawno nie było notki. Pisała się bardzo długo, nie wiem, nie oceniam. To wy od tego jesteście. Zauważyłam, albo raczej wywnioskowałam z waszych komentarzy iż podobał wam się opis snu. chciałabym tutaj podziękować MarcieG, ponieważ pod wpływem jej komentarza napisałam ową cześć notki. Także serdecznie Ci dziękuję.
A tę notkę dedykuję Lunie Lovegood, która skomentowała prawie wszystkie moje poprzednie notki, chociaż wcale nie musiała, podnosząc tym samym moje morale jako autorki, oraz osobom które czytają tę pisaninę.Podziękowania również dla was.
Gwiazdy. Miliony rozświetlonych punkcików na granatowym niebie. Drgające lekko, jakby mrugały do zagubionych wędrowców wskazując im drogę. Tej nocy było je świetnie widać. Z gzymsu Wieży Astronomicznej spoglądał na nie, nie mogąc nadziwić się ich piękności. Małe, a kryjące w sobie świetlne refleksy, których nie można było wyczarować nawet różdżką. W tej chwili obraz nieba skojarzył mu się z książką, z którą Isleen nigdy się nie rozstawała. To właśnie na tej wieży otworzyła ją i zatrzasnęła, jakby kryła w sobie olbrzymi ból. Nie mógł zrozumieć wyrazu jej twarzy. Był zdziwiony. Zdziwienie to najbardziej neutralne słowo jakie przychodziło mu na myśl. ,,Zdziwienie jest tą przyczyną, przez którą ludzie zaczęli filozofować.”
- No ładnie James. Jeszcze trochę i całkowicie sfiksujesz. Już zaczynasz intelektualizować. Aaaa, znowu to samo...– zbeształ sam siebie na głos.
Nadal myślał o co mogło jej wtedy chodzić.
Skąd tak dobrze go znała?
Miał wiele myśli, co do tego, ale żadna nie wydawała mu się dość prawdopodobna.
Nie znalazł dobrego wytłumaczenia.
Jeszcze ten sen. Następny, miał ich już sporą kolekcję, jeśli tak można byłoby to określić.
To dziwne miejsce, o którym śnił każdej nocy. Inny świat.
Opuszczony. Martwy.
Tylko ten krzyk, ten wiatr, ta woda i trawa porastająca ścieżkę do drzewa. Będącego swoistym posągiem.
Znowu wpatrzył się w gwiazdy, a granat nieba przywiódł mu na myśl jeszcze jedno skojarzenie. Wspomnienie ze szczęśliwego dzieciństwa.
***
Rudowłosa kobieta w granatowej sukience do kolan siedziała na ogrodowym krześle. Wokół niej zgromadzonych było wiele osób, spokrewnionych bliżej lub dalej. Spora grupka dzieci biegała po trawniku raz po raz się potykając. Uśmiechnięci małoletni najzwyczajniej w świecie bawili się:
- Berek. Teraz Ty gonisz. – krzyknęła mała dziewczynka z mnóstwem piegów na ślicznej buźce. O wiele za mocno szturchając swojego kuzyna. Czarnowłosy pięciolatek lekko zatoczył się i upadł. Przybrudzając swoje jeansowe ogrodniczki.
- James, ostrożnie. – krzyknęła kobieta w granatowej sukience, będąca matką brzdąca.
Malec jakby nie słysząc słów rodzicielki, nadal bawił się tak samo żywiołowo.
Wśród osób zajmujących się rozmowami, obserwowaniem pociech, bądź konsumowanie brakowało jedynie ojca tegoż chłopca.
Roczna dziewczynka z rudą kępką włosów na głowie siedziała na wysokim krzesełku, a obok niej na podobnym siedzisku usadowiony został chłopiec w jej wieku. Oboje przyglądali się wszystkim z wielką uwagą.
Nagle za niskim płotkiem z nikąd pojawiła się postać w pelerynie. Przybysz ściągnął ją z siebie i westchnął. Odgarnął jedną ręką z czoła przydługie, ciemne włosy odsłaniając bliznę w kształcie błyskawicy. W drugiej natomiast trzymał jeden długi pakunek i kilka mniejszych. Ten sam pięcioletni chłopiec zobaczywszy mężczyznę, przerwał zabawę i pobiegł do niego, przeskakując niski płotek.
- Tata!!! – krzyknął rzuciwszy się ku niemu.
Przytuliwszy się do ojcowskich nóg, zwrócił wyczekujące spojrzenie wielkich brązowych oczu, które w przyszłości miało oczarować nie jedno damskie serce. Mężczyzna pogłaskał syna po czuprynie i przyklęknął. Podał mu pakunek owinięty brązowym papierem, który następnie mały szybko rozpakował. W jego drobnych rączkach ukazała się miotła, nie dziecięca. Marzył o niej od kiedy pierwszy raz zobaczył ją na wystawie sklepowej. Teraz pozostało mu tylko, nauczyć się na niej latać. Z uśmiechem przytulił rodziciela i wraz z nim udał się do zgromadzonej rodziny i przyjaciół.
***
Wysoki, szczupły chłopiec przechadzał się korytarzami rozległego zamku. Niedawno dostał pelerynę dzięki której stawał się niewidzialny. Postanowił ją wypróbować w taki właśnie sposób. Łamanie zasad ustalonych przez innych zawsze mu odpowiadało, co więcej uwielbiał to. Gdzieś z bocznego korytarza doszedł go cichy szept. Poszedł w tamtą stronę. Przy ścianie stało dwoje jedenastoletnich dzieci. Dziewczynka trochę wyższa od chłopca. Wyraźnie słyszał poirytowanie w głosie chłopca, który zawzięcie tłumaczył coś swojej siostrze. Ta, jednak niewiele się tym przejmując rozglądała się wokoło.
- Gdyby nie Twoje głupie pomysły, nie siedzielibyśmy teraz tu, zastanawiając się którędy wrócić. A Cacper* mnie ostrzegał pilnuj aby nie wpakowała się w kłopoty pierwszego dnia.
- Mnie za to powiedział: „Zaklebnuj go, jak będzie ci przeszkadzał.”. Oj, Phil nie marudź, nie moja wina że ten zamek jest taki poplątany. Powinni poustawiać drogowskazy. Zaoszczędziłoby to wysiłku Twojemu językowi i moim nerwom. – powiedziała dziewczynka.
James na te słowa cicho się zaśmiał. Wyraz twarzy dzieci zmienił się. Patrzyły niespokojnie na teren wokół. W końcu korytarza pojawił się błysk latarki i ciężkie kroki.
- Cholera. – zaklęła dziewczyna, na co brat zwrócił jej karcące spojrzenie. Byli w sytuacji bez wyjścia. Przyłapani na gorącym uczynku na pewno dostaliby szlaban. James niewiele myśląc ściągnął z siebie pelerynę i zwrócił się ku rodzeństwu:
- Szybko, właźcie. – oboje stanęli jak wryci, ale będą w strachu przed wykryciem przez woźnego, szybko się otrząsnęli. Cała trójka przyległa do ściany, oddychając cicho. Po niespełna trzech minutach mogli już spokojnie ściągnąć niewidkę. Niebezpieczeństwo oddaliło się.
- Ja cię kiedyś wypatroszę Kas. – szepnął chłopiec.
- Ale i tak mnie kochasz braciszku. – w świetle księżyca przebijającym się przez wielkie gotyckie okna można było dostrzec śliczny uśmiech na smukłej twarzyczce dziewczynki. Jej brat musiał się przed tym ugiąć.
- A tak w ogóle skąd ty się tu wziąłeś? – spytała, spoglądają na Jamesa.
- Zwiedzałem zamek. – powiedział. –
- Tak też myślałam.
- To czemu się pytasz?
- Wiesz nie często spotykam w ciemnym korytarzu osobę z peleryną-niewidką, w dodatku pomagającą mi się ukryć. Muszę trochę pomyśleć. Ochłonąć.
- Widziałem was już gdzieś. – rzekł chwili namysłu.
- To chyba jasne. Jesteśmy na tym samym roku. – powiedział chłopiec, który do tej pory tylko się przysłuchiwała. – James Potter, prawda?
Jim skinął krótko, nawet nie pytają skąd o tym wie.
- A wy? – zapytał.
- Kasandra Archer. – przedstawiła się entuzjastycznie dziewczyna, ściskając mu dłoń - Ale mów mi Kas.
- Philip Archer. – odpowiedział trochę sztywno chłopiec.
- W skrócie Phil. Nie przejmuj się on zawsze taki drętwy.
- Miło poznać, choć okoliczności są ciut niesprzyjające dłuższej rozmowie.- skomentował na wzór Lucy.
Nadal stali w tym samym korytarzu rozmawiając beztrosko. A przecież był środek nocy. Pora w której wszystkie grzeczne dzieci smacznie śpią. No właśnie. Rzecz w tym że te dzieci nie zaliczały się do grzecznych.
Następnego dnia wybrał się na nocną wyprawę razem z Kasey. Philip nie przejawiał żadnych pozytywnych uczuć co do tego pomysłu.
Kas przewróciła się o starego kota woźnego, złamawszy przy tym rękę. Zarobili szlaban. Na szczęście zdemaskowania peleryny-niewidki udało się uniknąć. Za to mieli świetną zabawę przy sprzątaniu sali do eliksirów. Takie wybryki zakończyły się długotrwałą przyjaźnią.
***
Teraz przypominał sobie liczne chwile szczęści, które przeżył. Dlaczego ostatnio jakby spoważniał, przestał żartować razem z Kas. Przecież w tym roku nie zrobili ani jednego żartu.
Przypomniał sobie słowa Isleen: „Nie myśl o tym. Staraj się żyć normalnie.” Wiedział dobrze, choć znał ją bardzo krótko że więcej ponad to usłyszał się na razie nie dowie. Poniekąd miał zamiar się zastosować do jej rady.
Chłodny podmuch zmierzwił mu i tak nastroszone włosy. Za sobą usłyszał ciche stukanie obcasów o twardą posadzkę. Odwrócił głowę. Wysoka sylwetka o dziewczęcych kształtach zmierzała ku niemu od drzwi, w ręku trzymając kawałek pergaminu. Gdy znalazła się już dostatecznie blisko mógł zauważyć krótkie „zwariowane włosy” okalające buzię, na której gościł szeroki uśmiech. Kas usiadła obok niego bez słowa.
- Jak zawsze potrafisz mnie znaleźć. – powiedział.
- Tym razem skorzystałam z pomocy. – odpowiedziała, machając Mapą Huncwotów przed jamesowymi oczętami.
Siedzieli tak kilkadziesiąt długich minut nic więcej nie mówiąc.
- Zmieniłeś się ostatnio. – przerwała milczenie blondynka.
- Tak.?
- No nie patrz tak na mnie, jakbyś nie wiedział o co chodzi! – wybuchła nagle, prostując się.
- No dobra. Załóżmy że wiem o co chodzi. A jeśli nawet to co to zmieni? – w ciemności zmierzył ją irytująco-pytającym wzrokiem.
- A to, że wiesz że robisz źle i możesz to naprawić. James używaj czasem mózgu człowieku!
- Przykro mi ale takowego nie posiadam.
- Oj chłopcze, mózg każdy ma, nawet Ty, tylko rozumu czasem brak. – skwitowała.
- Wiesz, czasem potrafisz być strasznie upierdliwa., z tym swoim gadaniem.
- A Ty co?! Kryzys wieku średniego jakiś przeżywasz! Upodabniasz się z tymi humorkami to Philipa! A przecież to ja z Luc jesteśmy dziewczynami!
- Spokojnie dziewczyno!
Mina Kas ze wzburzonej natychmiastowo zmieniła się na szczere zdziwienie i zaciekawienie. Popatrzyła w dal pytająco.
- Czasem zastanawiam się czy poziom testosteronu w naszych rodzinach rozłożył się odpowiednio. Zachowujecie się jak baby!
James przypatrzył się cieniowi uśmiechu na jej twarzy. Sam nigdy by nie doszedł, że można coś z tym zrobić. Głupota. Głupota! I jeszcze raz Głupota!!! Ta panna zwykle królowała, nie dając dojść do głosu panu Rozsądkowi i pannie Rozwadze. Logiczne myślenie było mu obce. Może dlatego miał takie fatalne oceny z eliksirów?
Właśnie przed chwilą James uświadomił sobie rzecz naprawdę ważną w życiu.
Myślał.
Jego mózg wreszcie ruszył do działania, choć dawno nie używany zacierał się boleśnie o ściany czaszki. Trzeba byłoby go trochę naoliwić.
Roześmiał się szczerze rozśmieszony tą myślą. Kasandra zaczęła śmiać się razem zanim, choć dokładnie nie wiedziała z czego. Wszakże okazje do śmiechu, gdy się znajdą trzeba skrzętnie wykorzystywać. I tego się trzymała.
On lubił jej śmiech. Czasem słychać było jakby się dusiła, a w parze z roześmianą buzią wyglądało to komicznie. Był pewien że ta osoba na pewno kiedyś nabawi się poważnych kłopotów z oddychaniem. A teraz śmiała się jakby rzadziej, przynajmniej nie w jego towarzystwie. Już dawno nie mieli ku temu okazji. Choć może tydzień to mały okres czasu.
Postanowił, że nie będzie tak przejmował się sprawom o której tak naprawdę nic nie wie.
Zapewnienie że wszystkiego dowie się w swoim czasie, musiało mu wystarczyć.
A Isleen, jest przecież znów człowiekiem. Zrozumie.
Poczuł przypływ euforii.
James, ten prawdziwy, który ostatnio skrył się głęboko powrócił.
Z rozmachu przytulił Kasey, której śmiech zamarł na ustach. Puścił ją szybko, w obawie o jej przyszłe problemy z drogami oddechowymi, do których oprócz ciągłego śmiechu, może dołączyć również stres, stany przedzawałowe spowodowane zaskakującymi zdarzeniami lub czymkolwiek.
- Działamy?!- zapytał z iście huncwockim uśmiechem (odziedziczonym).
*Cacper- czyt. Kasper ( tak dla formalności)
_____________________
Za literówki przepraszam (jak zawsze) le chyba jestem ślepa...no dobra raczej napewno (w nocy tym bardziej).
Na koniec chciałam jeszcze poinformować, że wyjeżdżam osiemnastego. Mam nadzieję że uda mi się jeszcze do tego czasu coś dodać.
Otoczaczunie
Komentarze:
Ann-Britt Środa, 09 Lipca, 2008, 11:52
PIERWSZA!!!!
Dzięki za notkę, myslałam, że się nie doczekam!
Bardzo fajny wpis, naprawdę. Dużo przemyśleń, opisów. Podobały mi się też retrospekcje. Oby więcej takich notek!
Pozdrowienia!;*
P.S. Kiedy wreszcie wyjaśnisz ten wątek z Isleen? To jest cholernie ciekawe.
MISIA Środa, 09 Lipca, 2008, 15:24
Fajna nociA
@nk@ Czwartek, 10 Lipca, 2008, 22:10
Refleksje, opisy, rozważania, uczucia, wspomnienia, ciety humor i składny, poukładany dialog. Czego by się tu przyczepić? spaniały opis snu. Naprawdę. Taki obrazowy że można to wszystko sobie dokładnie wyobrazić. Nie są to jakies chaotyczne i pomieszane wyjęte z kontekstu zdania. Wspomnienia również są bajecznie przedstawione! Bradzo naturalnie i z wielką prostotą. Dlaczego wszyscy nie mogą pisać W TEN WŁAŚNIE SPOSÓB?! Ale wtedy nie byłoby czego krytykować Warto było poczekać tak długo aby przeczytać COŚ ZA CO DAŁABYM W) GRATULUJĘ!
Marta G/ZKP Piątek, 11 Lipca, 2008, 10:05
Droga Laurelin, bardzo, bardzo Ci dziękuję za miłe słowa Cieszę się, że dodałaś notkę, bo czekałam na nią z niecierpliwością
Wpis jest bardzo przemyślany i dopracowany, co widać. Starałaś się nie robić literówek i ja nie zauważyłam żadnych, chyba, że też jestem ślepa Bardzo dobry pomysł z retrospekcją oraz opisem snu, świetnie Ci to wyszło, ale i tak najbardziej mi się podobała końcówka: wyszła taka dojrzała, poruszająca i refleksyjna, perfekcyjnie ukazany "powrót" dawnego Jamesa. Co miały znaczyć słowa o kłopotach z drogami oddechowymi Kasey? Czy to zapowiedź jakiegoś przyszłego wątku, czy kpina, bo nie jestem pewna?
Wpis zaskakuje swoją refleksyjnością i dojrzałym ujęciem sytuacji. Jeśli chodzi o błędy, to za często piszesz krótkie zdania, zamiast poprzedzielać je przecinkami, np. to zdanie ze wspomnienia :
Marta G/ZKP Piątek, 11 Lipca, 2008, 10:06
:"krzyknęła mała dziewczynka z mnóstwem piegów na ślicznej buźce. O wiele za mocno szturchając swojego kuzyna. Czarnowłosy pięciolatek lekko zatoczył się i upadł. Przybrudzając swoje jeansowe ogrodniczki." lepiej brzmiałoby i wyglądało w tej postaci: "krzyknęła mała dziewczynka z mnóstwem piegów na ślicznej buźce, o wiele za mocno szturchając swojego kuzyna, czarnowłosego pięciolatka. Malec lekko zatoczył się u upadł, brudząc swoje jeansowe ogrodniczki".
Podsumowując, wpis jest naprawdę bardzo, bardzo dobry i myślę, że spokojnie zasługuje na P, jeśli nie na W
Jeszcze raz dziękuję za słowa podziękowania i zapraszam do pamiętnika Malfoya oraz myślodsiewni Snape'a Pozdrowienia!
Marta G/ZKP Piątek, 11 Lipca, 2008, 10:07
Przepraszam, tam w tej korekcie zdania zamiast "u upadł" miało być "i upadł", ach, ta klawiatura ;)
Pomylun@@ Lovegood Piątek, 11 Lipca, 2008, 15:06
Super nocia! Warto było czekać!
Laurelin Sobota, 12 Lipca, 2008, 00:31
Naprawdę dziękuję bardzo za komentarze.
MartoG, @nk@: zawstydzam się nie spodziewałam się tak bardzo pozytywnych komentarzy, napisanych pod tą notką. Szczerze pisząc to obawiałam się dodania jej. Czegoś mi zabrakło, tylko nie potrafię dokładnie sprecyzować co to było. Starałam się jak najlepiej przedstawić przemianę Jamesa.
Marto, wiem, muszę popracować nad rozbudowanymi zdaniami. Jak narazie jakoś nie chce wyjść.
Ann-Britt, o Isleen napiszę trochę w przyszłej notce, muszę tylko wygospodarować wolny czas, aby pozbierać myśli i zapisać je jakoś składnie i z sensem. Przybliżę też bardziej to w czym James ma pomóc Isleen. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej proszę napisz na e-mail.
Jeszcze raz wielkie dzięki, bo jak powszechnie wiadomo "Komentarze karmią wena."
Bo u mnie z talentem to raczej nie za bardzo.
Pozdrawiam
Lucy Sobota, 12 Lipca, 2008, 15:30
Hej!
Tu Luna Lovegood.
Zmieniam nick na Lucy.
Pozdrawiam!
PS. Jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego, nie jest to tajemnicą. Może napisać do mnie, email w nicku.
Meg Dimen:) Niedziela, 13 Lipca, 2008, 19:22
I jak zwykle, gdy czytam twój pamiętnik - nie wiem co napisać. W swoim opowiadaniu zawarłaś tyle cudnych opisów. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć czy jakiś inny autor tak pisze. Co do rozbudowy zdań - nie spiesz się z tym;p Tak jak jest obecnie też jest dobrze. I na prawdę nie wiem czemu tak się obawiałaś dodania tej notki, aż nie mogę sobie wyobrazić jak wygląda twoja notka którą uważasz za kiepską;p
Życzę miłych i przyjemnych wakacji i pozdrawiam;]
Ps.Gdzie wyjeżdżasz?
Lucy Niedziela, 13 Lipca, 2008, 20:01
Notka wspaniała, podobało mi się to wspomnienie Jamesa, kiedy poznał Kas i Phillipa
Notka ciekawa i wciągająca.
Ale muszę przyznać, że ja też nie mogę doczekać się jak rozwiniesz akcję z Isleen. Jestem przekonana, że będzie super.
Pozdrawiam!
Lucy Niedziela, 13 Lipca, 2008, 20:02
Aha i jeszcze jeśli to dla mnie notka (mój dawny nick to Luna Lovegood) to jestem mile zaskoczona Dziękuję
@nk@ Poniedziałek, 14 Lipca, 2008, 21:00
Laurelin- uważam że zasługujesz na pochwałę i oklaski. Gdybyś na to nie zasługiwała - wierz mi nie napisałabym Ci tego. Za mało pokładasz wiary we własne możliwości które według mojego skromnego mniemania są bardzo wielkie.
Nie rozumiem tylko jednego- dlaczego wszyscy Cię tak męczą abyś rozbudowała wątek Isleen?! Ja doskonale obyłabym się bez tej dziewczyny. Świetnie opisujesz bohaterów w ich życiu codziennym ukazujesz ich uczucia w piekny sposób. Niektórzy piszą piękne krwawe opowiadania zaś na zwykłych uczuciach opisach czy tez sytuacjach z zycia codziennego wykładają sie. Ty zaś poterfisz to napisać co uważam za o wiele większe osiągnięcie. Nie mówię że nie potrafisz wzbudzić dreszczyku emocji-owszem umiesz, ale według mnie to nie jest najważniejsze.
Masz wiele talentu i pokazałaś już to na samym początku.
Reasumując uważam że masz wilki potencjał i proszę nie rezygnuj z tego pamiętnika bo byłaby to nie powetowana sterta dla tego portalu!
Dziękuję za wspaniałą notkę i czekma na więcej.
Lucy Wtorek, 15 Lipca, 2008, 11:43
@nk@, ja nie nalegam aby natychmiast się ta historia z Isleen rozwiązała, ale po prostu mnie ciekawi. Nie spotkałam się jeszcze z takim wątkiem.
Laurelin Wtorek, 15 Lipca, 2008, 21:52
Meg, staram się wykreować jakiś swój własny styl. A to chyba dobrze że nie możesz sobie przypomnieć aby inny autor pisał podobnie. Na tym mi zależy.
a wyjeżdżam na kolonie nad Bałtyk. Dokładniej do miejscowości Rowy. Nie będzie mnie dwa tygodnie.
Lucy, cieszę się że Ci się podobało. Notka była również dla ciebie, bo dla wszystkich moich czytelników. Zapomniałam tylko dopisać, że szczególnie dla Luny Lovegood z pamiętnika Lily Potter i Lavender Brown. Przepraszam.
@nk@, naprawdę serdecznie Ci dziękuję. Nie wiem ja chyba mam jakiś kompleks na tym tle. Z góry zakładam że jest źle, bez konsultacji z osobami postronnymi.
Co do Isleen to ja bym się bez niej nie obyła. Jest to zupełnie pogmatwana historia. Zrodziła się w mojej głowie jakiś czas temu i teraz przy najbardziej prozaicznych czynnościach wymyślam coraz to nowe wątki.
A i jeszcze rezygnować z tego nie zamierzam. Postaram się to skończyć, a zanim to zrobię to jeszcze będziecie mieć mnie dość;D
Chciałam jeszcze dodać, iż to nie jest pamiętnik, bardziej opowiadanie.
PS JESTEŚCIE KOCHANE! DZIĘKUJE BARDZO ZA WSZYSTKO!
Ann-Britt/ZKP Środa, 16 Lipca, 2008, 13:16
Droga Laurelin!
Ja też pokładam wielkie nadzieje w Twoich możliwościach. Myślę, że wątek z Isleen bardzo dobrze rozbudujesz, skoro wszystko masz zaplanowane. Ja, szczerze mowiąc nie obyłabym się bez tej historii, bo pobudziła już moją wyobraźnię i trudno byłoby mi się pogodzić z myślą, że nic z tego nie będzie. Tymczasem życzę miłego pobytu nad morzem. Czekam na następną notkę, mam nadzieję, wkrótce.
Pozdrowienia!;*
madziq Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 14:31
to kiedy nastepna notka.? jakos nie mozemy sie jej doczekac ;p
piszesz swietnie ale to juz chyba wiesz po ilosci i tresci komentarzy wiec nie bd sie powtarzac ;p
mam tylko nadzieje ze nie spoczniesz na laurach i dalej twoje pomysly beda rownie dobre jak te dotychczasowe :>
pzdr ;*
Lara (Roxanne) Środa, 23 Lipca, 2008, 15:36
Laurelin, notka bardzo dobrze napisana. Duzo przemyslen, no i ukazalas dawne lata Jamesa. Juz nie moge sie doczekac czegos wiecej o Isleen...
Pozdrawiam i zapraszam do pam. Roxanne.
Lara
Laurelin jak ty pięknie potrafisz opisywać...
Jeżeli kreujesz swój styl to jesteś na dobrej drodze!
Już kilka pierwszych zdań mnie wciągnęła, a im dalej tym lepiej
Bardzo zaintrygował mnie ten wątek z Isleen, nie mogę się doczekać kiedy dowiem sie o tym czegoś więcej...