Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale miałam drobne problemy ze sprzętem. Mam nadzieję, że notka wam się spodoba. Pozdrawiam wszystkich, którzy komentują i postaram się poprawić w przyszłości .
Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była 10.58. Miałam 2 minuty i musiałam zdążyć. Z torby wyjęłam 3 małe fiolki. Każda była z czymś innym, ale kolory ich zawartości pozwalały łatwo je odróżnić. Bez wahania wzięłam pierwszą, napełnioną przeźroczysta cieczą, i szybko ją wypiłam. Przyjemne mrowienie w gardle od razu poprawiło moje samopoczucie i po raz kolejny skłoniło mnie do dziękowania w myślach Matowi za butelkę rosyjskiej wódki w kufrze i ten ostatek drugiej butelki, który przed chwilą wypiłam. Druga, wypełniona czerwoną, lepką i zadziwiająco dobrą w smaku krwią pomocnego mężczyzny byłą równie dobra, co pierwsza, ale zadowalała drugą część mojej natury. Tą, z którą biorąc trzecią fiolkę żegnałam się na 12 godzin. Gęsta, żółtawa ciecz nie wyglądała zbyt zachęcająco, ale wiedziałam, że nie mam innego wyjścia. Punktualnie o 11 wypiłam dwa łyki krjewyżo i ciężko opadłam na oparcie siedzenia czując jak „trucizna” rozchodzi się po moich żyłach i ukrywa głęboko w moim umyśle wszystkie moje wampirze zdolności. Chowa je wystarczająco głęboko, aby żadna wścibska tiara podziału (czy jakoś tak) nie mogła się do nich dokopać. Po 45 sekundach było po wszystkim. Poza pamięcią 300 letniej wampirzycy byłam zwykłą dziewczyną. 45 sekund, które dla mnie trwało godziny, bo taka zmiana to nic przyjemnego.
- Czy te miejsca są wolne? – zapytał ktoś otwierając drzwi przedziału. A właściwie trzech ktosiów.
- Jasne – odpowiedziałam. Trochę socjalizacji mi nie zaszkodzi.
Dwójka, która weszła na początku była wysoka i ciemno włosa, jeden z nich nosił okulary i z uśmiechem opadł na siedzenie naprzeciwko mnie. Drugi, o ciepłych i ciemnych oczach, z uśmiechem błąkającym się na wargach usiadł obok mnie. Trzeci, najniższy z nich, o wodnistych oczach i popielatych włosach przypominał zagubionego szczurka, który został wpuszczony do labiryntu, w którym ser – nagroda, do której szedł znajduje się poza labiryntem i biedaczek kręci się w kółko. Szczurek usiadł na siedzeniu obok okularnika i zaczął z wielkim zainteresowaniem oglądać swoje buty, od czasu do czasu spoglądając na swoich kolegów.
- Imię me brzmi James Potter, a to Peter Pettigrew. Ten osobnik zajmujący miejsce obok ciebie to Syriusz Black, ale nie przejmuj się pani, ja cię przed tym wrednym typem obronie. – Powiedział okularnik z przekornym uśmiechem.
- Nie słuchaj go pani. Mimo że imie me podał poprawne to on jest szaleńcem i niegodziwcem, przed kim dostojny rycerz, taki jak ja, powinien bronić taką piękną białogłową jak ty – odpowiedział w podobnym tonie chłopak nazwany Syriuszem. Podjęłam grę.
- Oh, dostojni panowie! Nie godnam ja obrony dwóch tak wspaniałych rycerzy. Jednakże za chęć obrony bezbronnej białogłowej należy wam się chwała po waszej bohaterskiej śmierci. Nie wiem, który z was jest niegodziwcem i nie mnie to rozsądzać. Me imię to Jasmina Negra i jeślim godna zajmować miejsce w waszej pamięci zapamiętajcie to imię. – Powiedziałam, po czym figlarnie uśmiechnęłam się do Jamesa - Jednakże w głębi serca zawsze miałam sentyment do mężczyzn o orlim wzroku.
Cała trójką parsknęliśmy śmiechem, a po chwili Peter „Szczurek” dołączył się do nas.
- Ładna mowa. – pochwalił Syriusz podając mi rękę.
- Popieram – odezwał się James, kiedy i jemu uścisnęłam dłoń. – Jesteśmy na 5 roku. Ty, do którego dołączasz?
- A więc będę musiała znosić was na jakiś zajęciach.
- Super! Wiesz, w którym domu będziesz? – Zapytał Syriusz
- Nie. Dopiero mnie przydzielą
- Cześć chłopaki… - powiedział popielato włosy chłopak ze srebrną odznaką z „P” na piersi wchodząc do przedziału – i dziewczyno. Szukam jakiegoś J. Negra. Jak go znajdę to do was dołączę.
- Siema Remus! To jest…. – zaczął James
- Jasmina Negra – powiedziałam wyciągając rękę do Remusa – to chyba mnie szukałeś.
- Tak chyba tak. Remus Lupin. Miło mi cię poznać. Miałem ci przekazać, że do zamku pojedziesz razem z nami powozami a później zaprowadzę cię do profesor McGonagall.
- Dobra.
- Coś z wózeczka, kochaneczki?
Do Wielkiej Sali weszłam za pierwszorocznymi. Wolałam to niż później iść przez nią sama. Lekko się rozejrzałam dookoła. Odpuściłam sobie patrzenie na sufit, – co to za rozrywka? Zamiast tego patrzyłam po stołach. Poza czwórką z pociągu rozpoznałam po rysach twarzy dzieci (a może wnuków) ludzi, których znałam.
- Negra Jasmina!
Szybko podeszłam do starego kapelusza, który miał przydzielić mnie do środowiska, w którym spędzę kolejne trzy lata.
- Gryffindor!
Oklaski wybuchły przy krańcowym stole z lewej. Poszłam kierunku Syriusza, który przesunął się i zrobił mi miejsce obok siebie.
- Chyba będziesz nas musiała znosić całe trzy lata – wyszeptał mi do ucha z uśmiechem, który po chwili odwzajemniłam.
W pokoju wspólnym dzięki Syriuszowi, Jamesowi i Szczurkowi znalazłam się jako jedna z pierwszych. Zgodnie ze wskazówkami chłopaków trafiłam do dormitorium, gdzie już czekała mój kufer. Nagle do sypialni wbiegły 4 dziewczyny. Pierwsza miała długie, ciemno rude (kasztanowe) włosy i jasnozielone oczy w kształcie migdałów, druga i trzecia miały brązowe włosy, a trzecia była niebieskooką blondynką.
- Cześć!
- Cześć! Ja jestem Lilly, a to Natalie, Karmen i Jessica.
Dziewczyny były bardzo miłe, jednak nie rozmawiałyśmy zbyt długo po posnęłyśmy. Kolejną wadą krjewyżo jest to, że zmusza do spania. Normalnie w pierwszą noc „zwiedzam” nowe miejsce, ale byłam na to zbyt zmęczona. Pozwiedzam jutro w nocy. Dobranoc.