Pamiętnikiem opiekuje się Parvati Patil! Do 17 lutego 2008 pamiętnikiem opiekowała się Domcik4 Pamiętnikiem do 15 lutego 2007 opiekowała się Scarlet
[ Powrót ] Wtorek, 04 Marca, 2008, 17:01
Kto mógł to zrobić?
Minęło wiele dni, a ja wciąż nie wiem, kto posłał na mnie owego smoka.
Na początku myślałem, że to tylko jakiś „mały” psikus, ale gdy ostatnio na głowę
mało co nie spadło mi jedno z wielu trofeów wiszących w Dumstrangu, stwierdziłem,
że to chyba jednak nie jest głupi dowcip. Ktoś próbuje mnie zabić!
Nie no, teraz przesadziłem :P.
Od owego nieprzyjemnego wypadku z trofeum postanowiłem bardziej uważać i zacząłem
przyglądać się ludziom. Najgorsze jest to, że wciąż nie wiem, kto o mógł zrobić. Żadnej poszlaki, śladu, nic...
Następnego dnia...
W sobotę zjadłem szybko śniadanie i postanowiłem pójść do dormitorium odrobić lekcje, bo byłem
bardzo do tyłu. Z niechęcią wstałem od stołu, bo myśl o stercie książek, czekającej na mnie w pokoju, była bardzo
przygnębiająca. Kiedy przechodziłem obok Jordana, mojego szkolnego i zarazem największego wroga, usłyszałem
kawałek rozmowy jego i jakiegoś chłopaka, chyba też z piątej klasy.
- ...To co, dzisiaj znowu?- zapytał Jordan, zacierając ręce z uciechy.
-No pewnie!- odpowiedział kolega, a po jego minie widać było, że ma wielką satysfakcję.-Ale...
-Nie ma żadnego ale-przerwał mu niecierpliwie Jordan. -To co, przy JEGO windzie?-
-No dobra...-przytaknął z niechęcią ów kolega. Szkoda, że trzyma się z Jordanem, bo chyba z niego jest jaki taki człowiek.
Po rozmowie chłopacy ruszyli w kierunku windy. Ich rozmowa bardzo mnie zaniepokoił.
Czy to właśnie oni są odpowiedzialni za te wszystkie wypadki? Jeśli tak, to dlaczego to robią?
Wiem, że Jordan jest podłą świnią, ale czy wrodzona wredność wystarczy? Czy moja chwilowa obecność w szpitalu
mogłaby mu w czymś pomóc? Na przykład...Coś zrobić bez mojej wiedzy?
Próbowałem się uspokoić i ruszyłem w kierunku windy. Jordan i jego kolega już tam byli.
Znów rozmawiali przyciszonymi głosami. Nie zauważyli mnie, więc schowałem się za windą i słuchałem uważnie.
-Na trzy, cztery, ok? Zaraz potem do pokoju...Tylko nie okaż się ZNOWU tchórzem, Lukas!- powiedział ostrzegawczo Jordan.
Lukas niepewnie kiwnął głową i wbił wzrok w podłogę. Przez chwilę zrobiło mi się go żal. Nagle mnie olśniło.
Wiedziałem, że tak łatwo od uderzenia nie mdleję, bo raczej jestem bardziej silny niż słaby...,więc...
Udając, że właśnie nadchodzę, śmiałym krokiem ruszyłem w kierunku chłopaków.
-Teraz!- krzyknął Jordan i ze śmiechem pomyślałem, jaką też mają ŚWIETNĄ broń.
W moim kierunku ruszyła zaczarowana KSIĄŻKA!
Rzeczywiście, waliła w głowę, ale oni tak się spieszyli do mojego pokoju, że nawet nie spojrzeli za siebie.
A gdyby spojrzeli, ujrzeliby mnie wstającego z podłogi i cicho rzucającego zaklęcie.
-Diffendo!- wyszeptałem.
Zaklęcie podziałało i właściwie już mogłem ruszyć w pogoni za nimi. Ale miałem inny plan.
Ruszyłem do pokoju woźnego i powiedziałem, udając przestraszonego:
-Proszę pana, proszę pana! Na drugim piętrze słychać jakieś okropne hałasy, które co chwilę ucichają!
Uczniowie nie chcą powiedzieć, co tam się dzieje, chociaż wracają z białym twarzami, widząc to!
Pewnie im ktoś zagroził czymś okropnym, byle by nic nie powiedzieli!- wypaliłem jednym tchem.
Woźny mi uwierzył. Mój pokój był właśnie na drugim piętrze.
Ruszyłem wraz z nim na drugie piętro. Zdziwiłem się, bo nie wiedziałem, że umie tak szybko biegać, jak na swój wiek.
Gdy zdyszani dobiegliśmy do mojego pokoju, ujrzeliśmy Jordana i Lucasa. Oni byli tak zaangażowani w grzebanie
w moich rzeczach, że nas nie zauważyli. Kretyni.
-Gdzieś tu musi być ta broszka...-mruknął Jordan, zawzięcie rozwalając moją walizkę.
Pan woźny musiał zobaczyć moje przerażenie na twarzy, więc śmiałym krokiem ruszył do pokoju.
-O cholera!!!!!!!!- wrzasnął na całe gardło Jordan.
Z uśmiechem patrzyłem, jak Lucas odkłada ,na oczach woźnego, broszkę, a chwilę potem zostaje wytargany za uszy wraz z
Jordanem przez pana woźnego, który do mnie mrugnął i zaprowadził chłopaków do pokoju nauczycielskiego.
Od tego czasu bardzo polubiłem mojego „wybawiciela” i stałem się jego faworytem, a każdy w tej szkole przyzna,
że u koga jak u kogo, ale u tego właśnie pana trudno jest zdobyć sympatię.
`````````````````````````````````````````````````````````
Specjalne podziękowania dla Arya'y i Aurory, która zawsze komentują wpisy Wiktora. Naprawdę nie wiecie, ile dla mnie robicie.
Aurora Wtorek, 04 Marca, 2008, 17:39
| Script by Alex
|