Wakacje górą, czyli zakończenie roku i nocleg na Pokątnej
Dzień zakończenia roku zbliżał się nieuchronnie. W szkole panowało typowe wakacyjne ożywienie-było już po egzaminach i wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali początku „wolności”. Wszystkie wolne chwile spędzałem na błoniach, pisząc długie listy do Hermiony. Nie mogłem wprost doczekać się pierwszego dnia wakacji, kiedy to miałem spotkać się z „moją dziewczyną”( patrz: przyszłą dziewczyną). Każdego dnia o niej myślałem...
Pewnego ranka, poprzedzającego uroczystość zakończenia roku szkolnego, dyrektorka Dumstragu, prof. Hogwal, przemówiła do pełnej sali:
-Moi drodzy, zapewne wiecie, że już nie długo rozpoczną się wakacje letnie- tutaj cała szkoła wymieniła pogardliwe uśmieszki o tekście: „Doprawdy, nie wiedzieliśmy”-tak więc chciałam was poinformować, że jutro o godz. 14:00 pożegnamy się uroczyście przy uczcie. Proszę o odpowiednie stroje-, tj. szaty wyjściowe-tu rozległ się przeciągły jęk. Chwilę potem wszyscy wysypali się na lekcje. Mnie tam spieszno nie było.
Rozpoczęła się końcowa „impreza”. Nikt za bardzo nie słuchał przemowy dyrektorki, ponieważ większość wpatrywała się tęsknie w okna, na błonie. „Jeszcze chwila-pocieszałem się w myślach-jeszcze chwila i znajdę się w pojeździe na wakacje...Już tylko 20 godzin do spotkania z Hermioną na Pokątnej, gdzie mieliśmy chodzić po sklepach wspólnie...
-...Tak więc...-przerwała moje rozmyślenia dyrektorka-tak więc tymi słowami zakańczam ten przemiły rok, który nam wszystkim przeminął bardzo ciekawie i szybko (ironiczne spojrzenia).
Po tych słowach wszyscy naraz wybiegli z sali do holu, gdzie czekały już na nas nasze bagaże oraz pojazdy zaprzężone w smoki. Wkrótce potem już lecieliśmy do Anglii, do naszych domów.
Podróż upłynęła nawet OK. Graliśmy w Eksplodującego Durnia i nabijaliśmy się z naszych nauczycieli. Zanim się obejrzeliśmy, smoki wylądowały na King Cross, na którym czekali już rozradowani rodzice. Mojej mamy nie było, bo powiedziałem jej o Hermionie...Wyglądała nawet na zadowoloną... Pożegnałem się z kumplami, pocałowałem w policzek kilka dziewczyn i ruszyłem w kierunku Pokątnej. Gdy doszedłem do cegiełek, zgrabnie wyciągnąłem różdżkę i po kolei dotykałem poszczególne.
Chwilę potem ściana rozsunęła się i moim oczom ukazał się widok mnóstwa sklepów i jeszcze więcej ludzi. Tłoczyli się strasznie; wydawałoby się, że tutaj torby znajdują się wszędzie.
Z trudem dopchałem się do Dziurawego Kotła. Spytałem się barmana Toma:
-Przepraszam najmocniej, czy jest tutaj może jakiś wolny pokój na jedną noc?- nadzieja w moim głosie chyba go przekonała, bo, choć niechętnie, wyraził zgodę.
-Hmmm....Będzie ciężko, ale gdzieś tam się ciebie upchnie...
-Dziękuję uprzejmie- odpowiedziałem krótko i ruszyłem za nim krętymi schodami.
Wszędzie, gdzie przechodziłem, było brudno. Prawie w każdym miejscu był kurz; trochę z obrzydzeniem na to wszytko patrzyłem. W końcu doszliśmy do mojego pokoju. „Nie jest taki zły- powiedziałem do siebie w myślach. „Nawet ,w miarę, OK.”.
-Kolacja będzie o 7-mej-mruknął na pożegnanie barman i powlókł się w kierunku baru.
Ja tymczasem rozejrzałem się po pokoju. Nie było w nim dużo mebli-składał się on z łóżka, małego, drewnianego stoliczka i krzesła oraz skromnej i mocno zakurzonej szafki. Na podłodze leżał kiedyś biały dywanik, obecnie bliżej koloru czarnego, a na pomalowanej szarą farbą ścianie wisiał beżowo-czarny obraz, przedstawiający odbicie drzewa w jeziorze. Pokój ów był bardzo zaniedbany i brudny, ale jaki taki był.
Usiadłem więc na łóżku i zacząłem wykładać najpotrzebniejsze ubrania i rzeczy na jutro z walizki. Kiedy już skończyłem się rozpakowywać, postanowiłem iść na kolację-była za piętnaście siódma. Wyszedłem więc czym prędzej z apartamentu i ruszyłem w kierunku schodów, prowadzących do baru. Tam zastałem Toma, który czekał na mnie przy stoliku. Zamówiłem sobie najtańsze danie, po czym tak pospiesznie je zjadłem, aż inni czarodzieje patrzyli na mnie jak na wariata. Nie przejmując się tym wcale, przyspieszyłem jedzenie, a kiedy wreszcie znalazłem się w pokoju, rzuciłem się na łóżko i zasnąłem kamiennym snem.
Obudziłem się rano. Był prześliczny poranek, na niebie mocno świeciło słońce, nie było ani jednej chmury! Zapowiadał się cudowny dzień… Zwłaszcza, że będzie on spędzony razem z Hermioną…
Spojrzałem na zegarek-była 8:07, a do spotkania z „moją dziewczyną” zostało jeszcze pełno czasu- niecałe 2 godziny. Powoli więc ubrałem się, umyłem i bez pośpiechu poszedłem w kierunku restauracji. Zjadłem, tym razem ze spokojem, dwa jajka na twardo i pół bochenka chleba z masłem i biorąc z pokoju portfel, pobiegłem w kierunku sklepów (nie chciałem się spóźnić, zostawiając w biegu pieniądze za nocleg i posiłki. Umówiłem się z Hermioną pod sklepem Madame Malkin, ale miałem jeszcze całe pół godziny, więc postanowiłem obejrzeć sobie najnowsze modele mioteł. Już zacząłem się nudzić, ponieważ obejrzałem każdy rodzaj po trzy razy, gdy zobaczyłem wystającą z nad tłumu głowę o ślicznych, kręconych, brązowych włosach…
CDN wkrótce
Komentarze:
Lara (Roxanne) Środa, 28 Maja, 2008, 22:07
Fajna notka, ciekawa i dużo opisów. Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu.
Zapraszam do pam. Roxanne.
Pozdrowionka
Lara
Parvati Patil Czwartek, 29 Maja, 2008, 14:28
dzięki za komentarz wiesz co, kolejna notka już niedługo, bo wczoraj napisałam pierwszą połowę kolejnej
pozdrawiam Cię mocno
Parvati
Lara Czwartek, 29 Maja, 2008, 17:10
No to czekam z niecierpliwością, Parvati.
Pozdrowionka
Lara
hermiona18 Sobota, 31 Maja, 2008, 08:27
fajna notka,ogólnie dobra stylistycznie ,nterpunkcyjnie i ortograficznie.
Marta G Sobota, 31 Maja, 2008, 09:54
Wpis napisany wyjątkowo dobrze, poza "zakańczam" i "spytałem się". Gratuluję! Mnie się bardzo podobało, to była notka z naprawdę dobrego pamiętnika Wiktora Kruma, Wiktor jak żywy zza każdej literki wyziera. Interpunkcja w porządku, ortografia i gramatyka też, zabawnie, interesująco, nastrojowo. Brawa, Parvati!