Cudowny dzień z Hermioną...A raczej miał być cudowny...:(
Kochani! Wielkie dzięki za wszelkie komentarze, wszystkich pozdrawiam, a zwłaszcza Martę z Lochów. A teraz mam nadzieję, że notka się spodoba!
całusy-Parvati
``````````````````````````````````````````````````````````
Długo nie mogłem dopchać się do Hermiony przez ogromny tłum, który był już o 10-tej, więc zanim zdążyłem wreszcie do niej dojść, zniknęła w tłumie. Przerażony zacząłem rozglądać się i wołać „Hermiono!”, aż w końcu wpadliśmy na siebie tuż przed sklepem Madame Malkin.
Rzuciła mi się w ramiona… No, ale dobra, bez zbytniego rozczulania się…
Chociaż… Tak w sumie to od tego jest pamiętnik, prawda?
Ważne, że po gorących słowach powitania chwyciliśmy się za ręce i poszliśmy przed siebie. Dość długo tak szliśmy, aż w końcu Hermiona spytała mnie trochę nieśmiało, przynajmniej jak na nią:
-Wiktor…A tak w sumie, to gdzie my idziemy?
-Hmmm…Nie wiem- odpowiedziałem mało inteligentnie.
Ona zaś roześmiała się i po krótkim namyśle zaproponowała:
-A może tak pójdziemy do Esów i Floresów? Ron powiedział…
-A może byśmy tak nie rozmawiali tak dzisiaj o tym całym Ronie, co?-
-przerwałem jej z nadzieją w głosie, wymawiając imię przyjaciela Hermiony z nutką wrogości…
Przez chwilę stała, nachmurzona, a potem zgodziła się, choć bardzo niechętnie…To mnie trochę zaniepokoiło…
Ale i niepokój przeszedł, kiedy chwyciła mnie znów za rękę i poszliśmy w kierunku księgarni. Gdy wreszcie dopchaliśmy się do tego miejsca, ujrzeliśmy tak straszną kolejkę, że od razu całe ożywienie ze mnie wyparowało. Wyglądało na to, że poczekamy sobie na zapłacenie jakieś pół godziny. Hermiony zapał bynajmniej się nie osłabił. Z przejęciem szukała książki, którą polecił jej ten laluś z Hogwartu. W końcu ją znalazła i podsunęła mi ją pod nos. „ Magia w złych rękach, czyli najpotężniejsi czarnoksiężnicy w historii” -tak brzmiał tytuł owej księgi. Wyglądała ciekawie.
-I, co o tym sądzisz?- spytała mnie rozradowana.
-Więc…-bąknąłem.-Więc…Jest chyba ciekawa i w ogóle…Chyba warto ją kupić…-z trudem to z siebie wydusiłem.
Ucieszyła się i stwierdziła zdecydowanie:
-No, skoro i ty tak sądzisz, to ją kupię.
Tym razem to ja się bardzo radowałem w duszy. Moje zdanie jest dla Niej ważne!
Poparłem ją i stanęliśmy w ciągnącej się strasznie kolejce. Jęknąłem cicho, na szczęście tego nie usłyszała. Prawdę mówiąc, nie staliśmy dłużej niż piętnaście minut, a to dlatego, że Hermiona zawołała przesadnie głośno do mnie, tak, że czarodzieje, stojący przed nami, aż za dobrze usłyszeli:
-Ojej, Wiktor, wiedziałeś, że za pięć minut na Czarodziejskiej, kilometr stąd w prawo, Korneliusz Knot rozdaje autografy?!
Udałem entuzjazm. Sądziłem, że na tak naiwną, w sumie, próbę zrobienia głupków z ludzi nikt się nie nabierze, ale zdziwiłem się-połowa tłumu jak z procy wystrzelona wybiegła z Esów i Floresów a księgarz spojrzał
bardzo niechętnie na naszą parę. W ten oto sposób kolejka zmniejszyła się bardzo i zadowoleni wyszliśmy na zewnątrz, trzymając siatkę z księgą. Zaproponowałem jej lody i z chęcią się zgodziła. Ruszyliśmy więc wspólnie kierunku lodziarni Floriana Fortescue. W pięknym ogródku przysiedliśmy przy białym stoliczku w samym kącie i zamówiliśmy pyszne łakocie-Hermiona waniliowe, a ja czekoladowe lody. Dopiero po zamówieniu zacząłem rozglądać się po kawiarnie. Nikt nas nie zauważył-wszyscy nawet nie podnieśli wzroku znad gazety, tak byli zajęci własnymi sprawami. Przed nami siedział poważny jegomość w wielkim kapeluszy, czytający z zainteresowaniem gazetę, obok opalała się w słońcu wiedźma, ubrana cała w czarne szaty, z kolczykami z pająków.
Gburowate krasnoludy znajdywały się kilka stolików dalej, a trajkoczące czarodziejki można było zobaczyć prawie wszędzie. Mnóstwo było tu postaci, które zobaczyłem pierwszy raz, toteż gdy z rozczarowaniem stwierdziłem, że Hermiona jest całkowicie pogrążona w lekturze, postanowiłem, zniechęcony, przyglądając się różnym osobom. Po kolei omiatałem wzrokiem różne stoliki, na które miałem idealny widok z naszego końca. Dostałem nagłego szoku, kiedy spojrzałem na osoby, siedzące kilka stolików przed nami. Byli to nie kto inny niż…Ron Weasley i Jordan z naszej szkoły, a propos, mój najgorszy wróg, sympatycznie ze sobą rozmawiając! No tak, dwa okropne charaktery musiały się ze sobą zżyć, jeśli się gdzieś spotkały…
Już wiem! Nagle mnie olśniło… Już wiem, gdzie mogli się spotkać: na King Cross! Przecież Hogwartu kończy rok szkolny dokładnie tego samego dnia (tylko przyjeżdża ze szkoły 10 minut później),co Durmstrang (Beauxbatons kończy dzień później; biedaki).
MUSIELI poznać się właśnie tam! Dość, że teraz gadają przyjacielsko, choć wyraźnie kogoś obgadują…Byłem pewny… Umiem to rozpoznać, choć nie wiem, gdzie się tego nauczyłem.
Nadstawiłem ucho… Ponieważ zarówno poważny czarodziej, jak i wiedźma, byli cicho, więc dało się jakoś podsłuchać rozmowę.
-Więc ci powiem, że Krum jest najgorszą osobą, jaką znam…-powiedział Jordan.
-Taaaaak- zdecydowanie potwierdził ten cały Weasley, kiwając głową.-Jeszcze mi zabiera mi dziewczynę!
-Co?!- Jordan był oburzony.- Przecież to skandal!
-Świnia z niego, co?
-Pewnie!
- Oszust!
-Złodziej!
-Świnia!
-Wredny kundel!
Wkurzyłem się strasznie. Jak oni śmią! Te wredne, małe… Postanowiłem zabrać stąd Hermionę. Delikatnie przerwałem Hermionie czytanie i ręką wskazałem chłopaków. Usłyszała jeszcze ostatnie wyzwiska i moje imię…Wstała gwałtownie, prawie eksplodując, i zaczęła tak wrzeszczeć na nich, a właściwie to bardziej na Rona, bo go znała, że ludzie aż podskoczyli na swoich krzesłach. W końcu ludzie zaczęli na nią dziwnie patrzeć, więc próbowałem ją uspokoić, chociaż w głębi duszy byłem bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ona jednak krzyknęła do mnie:
-Zostaw mnie, Wiktorze Krumie!
Po czym odpychając mnie i Rona, powiedziała jeszcze coś przez łzy i wyleciała z kawiarni, płacząc. Próbowałem ją gonić, ale za późno zareagowałem: ona już dawno zniknęła za uliczką oraz za kolejną. Klnąc, wybiegłem również z kawiarni i począłem ją gonić, wołając rozpaczliwie jej imię. A to miał być tak cudowny dzień…
Po tej myśli zacząłem jeszcze bardziej zrozpaczonym głosem wołać ją, ale była już daleko. W miejscu, gdzie sześć uliczek się krzyżowało się, dałem sobie spokój. Byłem załamany. Powlokłem się do pokoju, skąd wziąłem rzeczy i wskakując do Błędnego Rycerza, podjechałem do stacji smoków, skąd wynająłem smoka i załamany, rozczarowany i pełen żalu do całego świata, a już najbardziej do Rona Weasleya, poleciałem do domu. Byłem tak wściekły, że gdy tylko pomyślałem o tej wrednej osobie, miałem jej ochotę tak przywalić, żeby się nie pozbierała. Szykując zemstę na tym lalusiu, i to umieściłem w planie.
Komentarze:
Lara (Roxanne) Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 17:45
Super notka! Bardzo ciekawy obrot sprawy - zamiast udanego dnia z Hermiona, okropny dzien z powodu Rona. Baaaardzo dobra notka.
Zapraszam do pam. Roxanne!
Pozdrowionka
Lara
Eio Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 17:53
Oj aż mi się smutno zrobiło jak zaczęli go tak wyzywać. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Notka mi się bardzo podobała z niecierpliwością czekam na następną
Parvati Patil Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 18:22
dzięki za komentarze Następna chyba w weekend
buziaki-Parvati
W końcu jest Hermiona! Kochana Parvati, wpis jest bardzo udany, widać, że się bardzo przyłożyłaś, włożyłaś serce i duszę w to, by stworzyć nie tylko bardzo poprawną notkę, ale przede wszystkim notkę bardzo stylową, intrygującą, wzruszającą i trzymającą czytelników w napięciu. Jestem pod wrażeniem postępów, jakie robisz z notki na notkę, piszesz naprawdę coraz lepiej! Bardzo mi się podobała scena w kawiarni i rozdarcie Hermiony. Kolczyki z pająków? Muszę sobie takie sprawić przy najbliższej okazji Bardzo fajnie, bardzo sympatycznie, bardzo dobrze! Pozdrawiam i zapraszam do mnie. P.S. Jeśli chodzi o ocenę, to z czystym sercem daję P
Parvati Patil Niedziela, 08 Czerwca, 2008, 19:07
Dzięki wielkie, będę się starać o lepsze
całusy
Patvati