Nie ma to jak miły, spokojny pierwszy dzień szkoły
Pierwszego dnia szkoły obudziłem się dość wcześnie. Spojrzałem na zegarek- była dopiero 7:00, a śniadanie rozpoczynało się o 7:30. Z cichym jękiem wstałem z łóżka. Wiedziałem, że już nie zasnę, bo jeszcze nigdy nie udało mi się choćby zdrzemnąć po obudzeniu się nad ranem. Omiotłem wzrokiem pokój. Chłopacy jeszcze twardo spali, głośno chrapiąc. Przez chwilę zastanawiałem się, co robić. Po krótkim namyśle usiadłem przy oknie i, wpatrując się w przepiękny, choć jeszcze ledwo widoczny, wschód słońca, dumałem sobie. Niebo zaróżowiło się lekko, wiatr delikatnie kołysał drzewami, cicho szumiąc. Zamyśliłem się. Wspominałem wszystkie szczęśliwe chwile w życiu, a było ich trochę: zwycięstwa na meczach, powrót do domu na Boże Narodzenie (z wyjątkiem tego ostatniego, kiedy to zmarł ojciec), uczta końcowa w Durmstrangu, dni, spędzone wspólnie z Hermioną…Ano właśnie…
Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będą jeszcze takie…Od dnia odpowiedzi Hermiony na moje pytanie, czy chciałaby chodzić ze mną, minął ponad miesiąc. I co? Właściwie to nic, nie pisaliśmy już do siebie, straciliśmy jakby kontakt…Poczułem, jak oczy zachodzą mi lekko mgłą i robią się dziwnie wilgotne. Zagryzłem wargę. Nie chciałem pozwalać sobie na rozżalenia. Co było, to było, i już tego nikt nie zmieni. Nie ma sensu rozpamiętywać ciągle tego samego. Postanowiłem wziąć się w garść.Odszedłem od okna i usiadłem na łóżku. Zacząłem czytać mugolską książkę, pożyczoną od kuzyna. Była bardzo wciągająca. Nagle jakiś wrzask wstrząsnął mną. Książka wypadła mi z ręki i potoczyła się po łóżku. Rozejrzałem się, przerażony, co tak piekielnie krzyczało: „Pobudka, pobudka!”. Okazało się, że to budzik Digela, który on sam dostał na gwiazdkę od siostry, bo denerwowało ją ciągłe budzenie Digela w Święta, by pomógł jej i rodzicom przyozdabiać czarami choinkę.
W tej chwili obudził się ów właściciel budzika, mój najlepszy przyjaciel. Był zaspany i zły na siebie, że wczoraj wieczorem włączył budzik, po prawie całym roku przeleżanym przez to magiczne coś w walizce, bo to coś zaczęło wrzeszczeć:
-Wstawaj, śpiochu! No już, jazda z łóżka!
I tak ciągle, aż w końcu Digel zaklął i ze złością uderzył w zegarek. Biedny budzik rozpadł się na dwie części i zamilkł, patrząc ze złością na właściciela, który po paru minutach spojrzał na niego przepraszająco i złożył z powrotem w całość.
Digel spojrzał na mnie i mruknął cicho:
-Zabiję Angelę, mówiła, że jest bardzo cichy…
Budzik postawił na nogi cały pokój. Chłopacy zaczęli jęczeć, że chcieli jeszcze pospać. Postanawiając szybko, że stanę w obronie Digela, powiedziałem:
-Ale przecież jest już…moment...…za pięć ósma…CO?!- wrzasnąłem, przerażony.
W tej chwili zrobiło się straszne zamieszanie. Za pięć minut pierwsza lekcja roku szkolnego, a my nawet nie wiemy, jaka, bo plany zajęć dostaje się na śniadaniu. Ale przecież śniadanie się skończyło, wszyscy już są pewnie w klasach… W pośpiechu nakładając na siebie ciuchy, wybiegliśmy z pokoju. Na schodach wpadliśmy na również biegnącego Petera z naszej klasy. Trzymał w ręku…plan zajęć!
-Peter, błagam…-wysapałem w jego kierunku-powiedz, jaką mamy teraz lekcję?
-Logikę Magii, a bo co?- odpowiedział, również ciężko dysząc.
-O NIE!- krzyknęliśmy równocześnie, nie odpowiadając na jego pytanie. Każdy z nas wiedział, że kto jak kto, ale nasza wychowawczyni, prof. Hogwal, nauczycielka Logiki Magii a zarazem dyrektorka szkoły (następczyni Karkarowa) na pewno nie potraktuje pobłażliwie spóźnienia na pierwszą lekcję szkoły. I rzeczywiście tak było, o czym przekonaliśmy się parę minut później:
-Krum, Weston, Harinston, Jones, Bad! Co to ma znaczyć?!- ryknęła na nas, ledwie otworzyliśmy drzwi. – Pierwszy dzień szkoły, a wy się spóźniacie na pierwszą lekcję?! To skandal! To wstyd! To ujma dla szkoły, to …
-Pani profesor-zaczął udawać, że mówi spokojnym tonem i niby lekko, Digel- my żeśmy zaspali, pani profesor…Przecież wie pani, że po uczcie to wszyscy tacy zmęczeni i w ogóle…
Jednak słowa mojego przyjaciela bardziej zdenerwowały profesorkę niż uspokoiły.
Patrząc ze złością i odrazą na nas, wycedziła:
-Szlaban…Dla wszystkich pięcioro!
-Ale…pani profesor…to ja ich nie obudziłem, chociaż był już ranek, a ja nie spałem…-próbowałem tłumaczyć. Dyrektorka była jednak nieustępliwa, a za razem uparta. Zawsze trudno było się przed nią bronić, bo jej zasada była jednoznaczna: ona ma zawsze rację. Jak się uprze, to koniec.
Poczułem się beznadziejnie. Dostać szlaban w pierwszy dzień szkoły! Profesor Hogwal zaczęła opowiadać, jak to uczyła dzieci kulturalne, punktualne, grzeczne i ciche. Potem zaczęła znów na nas krzyczeć, że jesteśmy całkowicie tamtych dzieci przeciwieństwem i że takich małych uczniaków powinno się natychmiast wyrzucić ze szkoły i właściwie ona powinna to zrobić (oczywiście, jej zdaniem), ale ze względów na naszych zapracowanych rodziców nie chce tego robić, bo to przecież nie ich wina, że ich dziećmi są takie małe potworki jak my. To zdanie o potworkach bardzo mnie uraziło.
Rozległ się dzwonek. Wszyscy z ulgą wstali i pozbierali swoje rzeczy.Ze spuszczonymi głowami ruszyliśmy w stronę naszego dormitorium na półgodzinną przerwę między kolejną lekcją. Dzień nie zaczął się zbyt miło.
W pokoju siedliśmy ciężko na łóżku, aż skrzypnęły sprężyny, i rozległo się długie i krępujące milczenie. W końcu, po długiej, bardzo długiej chwili ciszy, odezwał się John, rzucając smętny komentarz:
-Nie ma co, świetnie zaczął się ten dzień...
Wszyscy kiwnęli głową, wpatrując się w podłogę.
Po około 15-minutowym kolejnym milczeniu postanowiłem powiedzieć cokolwiek, by ich rozruszać:
-Wiecie co, nie [przejmujcie się już tym, bo się spóźnimy na Transmutację…
Wszyscy odruchowo spojrzeli na zegarek i po kolei każda twarz zrobiła się najpierw kredowo biała, a potem stała się purpurowa. W końcu i ja zerknąłem na moje nowiutkie cudo: lekcja zaczęła się już dziesięć minut temu!
Spojrzeliśmy na siebie błagalnie, każdy wyczekując od innego jakiegoś pomysłu na wybrnięcie z kłopotów. Nikomu jednak nic nie przychodziło do głowy.
Po prostu ruszyliśmy na Transmutację, lekcję z równie wymagającym i surowym nauczycielem jak profesor Hogwal.
Kiedy doszliśmy do drzwi klasy Transmutacji cicho je otworzyliśmy, rozległ się głośny krzyk profesorki...
Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na to, co było dalej. *
Kilka słów od współautorki:
• *=cytat z książki marka Twaina pt.: „Przygody Tomka Sawyera”
• Marto, mam nadzieję, że ta notka jest lepsza od poprzedniej
• Eio, w takim razie serdecznie zapraszam
• Lara, dziękuję;) na pewno zajrzę, i to już niebawem
Dzięki za wszystkie komentarze
Wasza Parvati
Komentarze:
Antone Środa, 25 Lutego, 2015, 02:55
I stay at home and look after the children http://martinimandate.com/tag/arrack/ 300 mg neurontin high The Dow Jones industrial average was up 30.34 points,or 0.19 percent, at 15,658.36, a record close. The Standard &Poor's 500 Index was up 2.80 points, or 0.16 percent, at1,709.67, also a record. The Nasdaq Composite Index wasup 13.84 points, or 0.38 percent, at 3,689.59.