Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
No i tak to bywa jak tylko Peter weźmie księgę do ręki, od razu ona zginie. Cały tydzień jej szukaliśmy. No normalnie myślałem, że go uduszę. Chciał coś napisać w naszej księdze - O.K. dałem mu ją, ale aby od razu ją zgubić?! Oj Peter długo twoje ręce nie tkną naszego skarbu. A propos skarbu. Skoro księga jest dla nas bardzo ważna trzeba by było zabezpieczyć ją jakimś zaklęciem. Aby tylko ci, którym jest dane słyszeć o naszych dokonaniach, mogli dowiedzieć się czegoś więcej. Hmmm…no dobra kiedyś jeszcze o tym pomyśle, może Lupin na coś wpadnie. A teraz skoro pamiętnik się znalazł – należałoby coś w nim napisać
***
Nie pamiętam, kiedy zleciały nam te dwa pierwsze miesiące nauki. To szybko minęło tak jakoś szybko. Najpierw lekcje organizacyjne, później trzeba było się wziąć za naukę, a w końcu odrabianie szlabanów, zarabianie kolejnych i nocne wycieczki.
Był wczesny ranek, a my (Ja, James, Peter i Remus) całą noc spędziliśmy na błoniach wygłupiając się nawzajem. Ba chyba tego dnia…znaczy nocy wcale nie spaliśmy. Poszliśmy na śniadanie zaczęło się już trochę się zbierać uczniów, a my chcieliśmy iść do dormitorium po książki od historii magicznej. Ledwo wstaliśmy od stołów, gdy w naszym kierunku szła profesor McGonagall. Wymieniłem z Jamesem spojrzenia, które znaczyły mniej więcej „I po co myśmy się tak darli w nocy pod jej oknem” (Nie, nie bójcie się – wcale nie śpiewaliśmy serenady). Wtedy nasz „kochany” Potter postanowił nas jakoś „wybawić”.
- Ale pani McGonagal, my w nocy wcale nie wyszliśmy, aby łamać zasady, ale szukaliśmy Petera różdżki, która…
- Po pierwsze – przerwała mu – PROFESOR McGonagall, a po drugie, o czym ty w ogóle mówisz? Co się stało z Pettigrewa różdżką? – Ona o niczym nie wiedziała?! No to nas wkopałeś Potter.
- A nic, nic po prostu zostawił ją w klasie i musieliśmy dzisiaj rano wcześnie wstać i po nią iść. To było chwilę przed siódmą.
- No dobrze, przyjmijmy, że tak było. Nie będę się dzisiaj w to zagłębiać, bo mam do was inną – pilniejsza sprawę. Panie Porter, niech pan przyjdzie do mnie do gabinetu przed pierwszą lekcją.
- Dobrze pani profesor!
I poszliśmy. Nie będę wam truł o tym jak się dostało Jamsowi za to, że nas o mało nie wrobił. I o tym jak myśmy poszli na lekcje, a Potter (heh czuję się jak Lily) na randkę z Minewrą. Bynajmniej, myśleliśmy (tak to nam też się czasem zdarza), że zdąży na lekcje, albo przynajmniej się spóźni kilka minut. A go nie było całe dwie bite godziny (na transmutacje też nie przyszedł). No przecież skoro profesorka nas uczyła transmutacji – nie mógł z nią tak długo gadać. Wkurzyłem się i to tak porządnie. Przecież mógł nam powiedzieć w przerwie pomiędzy historią a transmutacją, po co go wezwała. A nie. Wiecie jak to jest się nudzić przez choćby dwie godziny, gdy jest się przyzwyczajony do rozrywki!
Ale najzabawniejszy był mój wyraz twarzy, gdy po lekcjach wszedłem do pokoju (bynajmniej tak twierdzi Remus).
A co zobaczyłem?
Łóżko Jamesa było nienagannie podścielane, nic się nie walało pod nim. Szafka stała otworem, a w niej – żadnych rzeczy Rogacza. Zresztą, gdy się rozglądnąłem po pokoju musiałem nieźle się natrudzić, aby znaleźć choć jedną. I ku memu przerażeniu – znalazłem ją. Był to kufer, a w nim – wszystkie jego rzeczy. W tedy do pokoju weszło moje „kochanie” we własnej osobie.
- Wywalili mnie!
- Że jak?!
- McGonagall, kazała mi po prostu pakować swój kufer i jadę dzisiaj pociągiem mugolskim do Londynu. Stamtąd odbiorą mnie rodzice.
-A…a…ale dlaczego. Co takiego zrobiłeś? Przecież wszystkie akcje robiliśmy my wszyscy…no przynajmniej prawie wszyscy. Ale ja z tobą zawsze byłem!
I w tym momencie usłyszałem coś, czego najmniej się spodziewałem. Otóż Ten Idiota zaczął się śmiać. Wyobrażacie sobie to. Gadamy o poważnych sprawach, o naszej przyszłości, a ten palant się śmieje. Już miałem wyciągnąć różdżkę, aby go palnąć jakimś zaklęciem i wtedy zauważyłem Petera i Remusa leżących na ziemi. Mało tego – oni też się śmiali.
- Syriusz…tylko ty mogłeś się na to nabrać – powiedział Lupin przez łzy
- Czy ktoś mi powie, co się tu dzieje?
- Nie wywalili mnie, ale po prostu jadę do domu. Zmarł jakiś kuzyn mamy czy ktoś tam. I rodzice chcą abym został u nich jeszcze przez tydzień. Wracam w niedziele.
- No dobra, a oni skąd o tym wiedzą?
Wtedy w rękach Remusa zobaczyłem list. Z daleka poznałem pismo mamy Pottera.
- Leżał na stoliku, kiedy weszliśmy.
Wkurzony, że mnie tak wrobili i że wyszedłem na idiotę wypadłem z dormitorium i ruszyłem przed siebie. Nie obchodziło mnie, dokąd idę. Po prostu się poczułem jak…dureń.
Ale dobra. Doszedłem do…Eee…jakby to tu nazwać…ślepej uliczki (chyba tak na to mówią mugole). Znaczy się były tu drzwi, ale zamknięte. Już się wracałem, gdy nagle przypomniałem sobie o różdżce (Ja to mam refleks). Ech, kurcze…tylko jak szło to zaklęcie…ach no właśnie. - Alohomora!
Otworzyły się prawie bez żadnego sprzeciwu, jedynie tylko trochę skrzypnęły.
Na pierwszy rzut oka klasa, do której wszedłem, niczym się nie różniła, od znanych mi innych opuszczonych klas (których w Hogwarcie są tysiące!).
Ale to tylko pozory. Okazało się, że stoły nie są ułożone w kącie klasy, ani ułożone tak jak te w zwykłych klasach, ani też porozwalane jak się da. Chodzi o to, że ktoś je ułożył eee…po swojemu. Otóż kilka ławek było razem ustawionych na środku, Kilka po bokach, a kilka pod ścianą. Krzesła były ustawione tak jakby w półokręgu. Natomiast na tablicy widniały jeszcze słowa, po których od razu poznałem, kto „wynajmuje” tą klasę.
Po dokładnym zbadaniu klasy, dołożyłem wszelkich starań, aby ją zostawić w stanie pierwotnym. Po czym po zamknięciu jej postanowiłem wrócić do dormitorium.
James stał w PW z kuframi i czekał na mnie.
- A ty już jedziesz?
- No przecież mówiłem ze dzisiaj wyjeżdżam. Już miałem wychodzić.
- No tak, tylko, jeśli chodzi o ciebie, nigdy nie wiadomo, kiedy kłamiesz, a kiedy mówisz prawdę. – Wtedy on wyszczerzył te swoje białe ząbki, a mi cała złość tak jakby przeszła. Również się uśmiechnąłem;]
-Pa, bracie! Wracam za jakiś czas – uścisnęliśmy się nawzajem, po czym Potter musiał biec na pociąg.
Tydzień później
Nie napisze, co się działo w między czasie, bo tak naprawdę nic się nie dzieje bez Jamesa, a na pewno nic ciekawego. Jedynie Lily chodziła jakaś uśmiechnięta i szczęśliwa.
Ale mniejsza z tym. Gdy James wrócił, wszystko normalniało. Tym bardziej dzięki jego „prezentowi”.
A co się stało? Sytuacja podobna jak ta sprzed tygodnia. Wchodzimy do dormitorium – Jamesa nie ma, kufer jest.
- A ten baran, gdzie się podział? – palnąłem bez namysłu. Bo przecież jak to może być by się nawet nie przywitać. No cóż, ale otrzymałem „nagrodę” za niemyślenie, w głowę. Odwróciłem się, za mną stał Peter.
- Czy cię całkiem pogrzało? Za co to?
- A…a że co?
- Dlaczemu mnie walnąłeś?
- Ze niby ja?!
- No nie wiesz, sam się uderzyłem. No tak jak mogłem zapomnieć. Nudziło mi się, więc się uderzyłem!
- Ale ja cię nie uderzyłem!
- W takim razie, kto? No nie mów, że Lupin. – Co oczywiście nie możliwe, bo ten akurat stał kilka kroków przede mną.
- Dobra skończcie już z tym. Syriusz, widziałeś mój referat z zielarstwa?
- No zostawiłeś go na łóżku.
- No właśnie go tam nie ma.
I tak właśnie zaczęło się przeszukiwanie pokoju. Sprawdzaliśmy no chyba wszędzie. Pod łóżkiem, na łóżku, obok szafki nocnej…nigdzie nie było.
- A może James wziął. Przecież był tu.
- A może to TY go wziąłeś! – powiedział Remus sięgając do mojego kufra i wyciągną prace lekcyjną.
- Co? Ja jej nawet nie tknąłem!
Wtedy coś huknęło. Jakby coś wielkiego się przewróciło. W trójkę spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Co zauważyliśmy? Nogi! A dokładniej parę…znaczy się dwie nogi jednej osoby…kurcze poplątałem się. Bynajmniej na podłodze leżał James, a dokładniej jego nogi. Po chwili dołączyła do nich reszta ciała, musiałby się zdarzyć cud, aby się nie śmiał.
- James?!
- Szkoda, że nie widzicie swoich min.
- Ja cię kiedyś zabije! I cały świat mi za to podziękuje!
- Dobra, ale najpierw zobacz, co mam! – Mówiąc to wstał i podniósł tkaninę, na której siedział. W życiu jej nigdy nie widziałem, ale poznałem od razu. To była peleryna-niewidka.
- Skąd ty to masz?!
- Od ojca! Dał mi ja wieczorem nim wyjechałem. Podobno od pokoleń jest w naszej rodzinie. Chciał mi ją dać dopiero na trzecim roku, ale nie mógł wytrzymać tyle.
- Skarbie ty moje! Wiesz, że cię kocham!
- Jeszcze przed chwilą chciałeś go zabić – powiedział Remus oglądając pelerynę.
- No co ty, JA?! W życiu!
- Trzeba będzie ją jeszcze dzisiaj wypróbować!
Co on robi, że ma tak białe te zęby?
Milaj
Komentarze:
Vicky - Joanne C. Niedziela, 12 Października, 2008, 13:52
Świetne, to jest. Wiedziałam, że następną notkę dodacie w wielkim stylu. Życzę Wam, żeby notki zawsze były takie dobre i żebyście je dodawały częściej. Wtedy będzie najlepiej ;P
Sol Angelika Niedziela, 12 Października, 2008, 18:40
Doczekałam się notki, i warto było na nią czekać. Naprawdę, bardzo mi się podobała, ale mam jedno zastrzeżenie. Z tego wynika, że wpis pisał Łapa. Ale zabrakło mi jego ironii i huncwockiego podejścia do życia. To tak... bez humoru. Za bardzo poważnie. To mnie raziło w tej notce, ale mogę za nią z czystym sumieniem dać P, bo reszta była super.
Buźki
K@si@@@ Wtorek, 14 Października, 2008, 14:39
Naprawdę świetnie Milaj Całkiem niezłe opisy (momentami ich zabrakło, ale szczegół) i ciekawa akcja. I mi wcale nie brakowało humoru, bo on tu cały czas był. Może w wydaniu 'łapowskim', ale ja zawsze wiedziałam, że Syriusz potrafi być chłodny. Plus za pomysł. Ogólnie fabuła tej notki jest dobra. Wszystko poprawnie zapisane. Troszkę mi zabrakło Remusa i Petera. Skupiłaś się na Syriuszu i Jamesie, ale pamiętaj, że nie oni tworzą Huncwotów, ale wszyscy we czwórkę. I tego w waszym wpisach nie lubię. Ciągle najważniejsi są oni. Następnym razem nie "faworyzujcie" nikogo.
Chciałabym zobaczyć jak sobie radzicie z Peterem. Ta jego "kara" za zgubienie księgi chyba jest celowa . POdejrzewam, że nie macie jeszcze pomysłu na tą postać, ale napewno niebawe coś wymyślicie.
Pozdrawiam
Milaj, cieszę się, że pamiętnik leżał tylko krótko odłogiem ;) Dobry wpis, chociaż raziły mnie literówki i dziwny, czasami niezrozumiały szyk zdań. Rozśmieszył mnie tekst o uśmiechniętej Lilly i nabranym Syriuszu ;) Był dowcip i styl, ale... ale ja oczekuję od Was więcej, bo wiem, na co Was stać Słowem, było OK, ale ma być LEPIEJ! No i piszcie częściej, nie każcie czekać na siebie tak długo ;) Pozdrawiam i zapraszam do Dracona M. ;)
Mnie się podobał strasznie tekst o tym, że nic się nie dzieje bez Jamesa, tylko Lilly chodzi uśmiechnięta i radosna <buahahahha> To było naprawdę dobre No i serenady pod oknem McGonnagalll Fajna, naprawdę fajna notka! Milaj, Marcy zapraszam do Marty Pears Buś;*
Syrcia Sobota, 18 Października, 2008, 14:06
Lol... kocham łapcię, ale tak go nabrać^^ Lunio też sfietny^^ Oj wiem, ze ich faworyzuje, ale ja kocham te dwojke! kiedy nowa nota??
I tak.
1)Literówek nie zauważyłam
2)Pisane fajnie, łapcia z taki ciutrk sztywnym charakterkiem, ale takiego go kocham ;)
3.Nocia ma dobrą długość...
4) mi też zabrakło Lunia i Glizdy, i wszyscy przesadzaja z tym Rogaczem. Przecież Huncwotów było CZTERECH!!
5)Pisane bardzo ciekawie, pomysł dobry. nie miałam większych trudności z przeczytaniem tego...
6) Jak sobie wyobraziłąm minę łapy, to mało sie zleciałąmz kzresła, tak sie śmiałam^^
Uwielbiam wkurzać moją szanowną rodzinkę tym, że czasami w najmniej oczekiwanym momencie wybucham śmiechem, a oni nie wiedzą, co mnie tak bawi (a to ich naprawdę strasznie irytuje!). A teraz już nie muszę udawać, że się śmieję, tylko sobie przypomnę parę fragmentów z tej noci (to jest świetne!). A tak ogólnie to bardzo fajnie, tylko (co już przejdzie do tradycji) zdarzyło się kilka literówek i wszyscy chyba wiedzą, że może być lepiej. Stawiam P.
Mnie się podobało, owszem, ale przeszkadzały mi bardzo błędy gramatyczne, interpunkcyjne oraz ortograficzne, np. "To szybko minęło tak jakoś szybko."- co to jest?
Albo: " Poszliśmy na śniadanie zaczęło się już trochę się zbierać uczniów, a my chcieliśmy iść do dormitorium po książki od historii magicznej."
Wydaje się, że takie błędy to nic, ale tak naprawdę one bardzo psują jakosć notki. Akcja ciekawa, choć miejsami zbyt poważna i z lekka nudnawa, choć i tak wciągająca. Podobało mi się, ale duża ilość błędów i słabo zarysowane charaktery postaci nie pozwalają dać więcej niż P-.
pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do Wiktora Kruma na nową notkę
Parvati:*