Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Dziękuję za wszystkie komentarze i wasze oceny. Przyznaję się bez bicia - moja pierwsza notka napisana była tak "na odwal się". Poza tym, moim zdaniem zdecydowanie lepiej mi wychodzi pisanie w formie opowiadania. No, ale ocenicie sami. Do tego wpisu bardziej się przyłożyłam i za radą Dz.B dokładnie przeczytałam moje wypociny. Kilkakrotnie nawet, ale jak się trafią błędy, to błagam o wybaczenie.
Nocię dedykuję wszystkim czytającym. I liczę, że ten wpis bardziej się wam spodoba. No, kto chce dać komentarz? O, las rąk, bugagah...
Nie przedłużając - zapraszam na podróż do Hogwartu oczami Syriusza.
W pewnym wielkim, ponurym i bogato urządzonym domu przy ulicy Grimmuald Place 12 w Londynie, w pokoju utrzymanym w srebrno-zielonych barwach na drugim piętrze, spał pewien jedenastoletni chłopak. Dzisiaj miał rozpocząć naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Z pod kołdy wystawała mu jedynie plątanina zbyt długich, czarnych jak noc włosów i jedna, bosa stopa, której palce poruszały się miarowo.
W pomieszczeniu dało się usłyszeć cichy trzask i obok wspaniałego łoża pojawiła się mała, prawie całkiem naga, przygarbiona istota. Do najładniejszych stworzeń zdecydowanie nie należała - była chuda, pomarszczona, miała wielkie żylaste uszy nietoperza i długi ryjkowaty nos. Wytrzeszczone oczy wielkości piłeczek do tenisa nie dodawały jej uroku.
Stworzonko zblliżyło się do posłania i powiedziało przenikliwym głosem:
- Młody Panicz Syriusz Black!
Chłopak drgnął i dopiero po upływie kilkunastu sekund, po bardzo ciężkim i bardzo ostentacyjnym westchnieniu łaskawie odkrył swoją głowę, która znajdowała się tam, gdzie powinny być nogi. Dolne kończyny Blacka spoczywały na miękkiej atłasowej poduszcze. Panicz niechętnie popatrzył na domowego skrzata.
- Czego tu chcesz, bamboszu? - zapytał, wciąż zaspany. - Kopa? Bardzo chętnie w takim razie pomogę...
Skrzat potrząsnął brzydką głową tak gwałtownie, że uszy mu załopotały.
- Więc czego? - Przetarł śniadą twarz dłonią.
- Czczigodna Pani woła na dół...
Black przewrócił oczami koloru burzowego nieba. Wtórnie przetarł twarz ręką, tym razem aż do podbródka i rzucił niechętnie:
- Dobra... Przekaż, że wyrodny syn zejdzie na dół, jak doprowadzi się do ładu.
Skrzat popatrzył z lękiem na swojego pana, po czym w ukłonach się wycofał. Syriusz westchnął, znudzony, po czym wstał i podszedł do biurka stojącego na środku pod ścianą pokoju. Sięgnął do szuflady i wyciągnął z niej paczkę landrynek. Wyjął jedną i podrzucając, zamknął w ustach. Zaczynając podrygiwać i nucić coś pozbawionego melodii, w czymś, co miało być walcem, ruszył w stronę toalety.
Kilka minut później zniknął za drzwiami kabiny prysznicowej. Odkręcił kurek z zimną wodą i oparł się rękoma o ścianę pozwalając, by lodowate krople spływały mu po nagim ciele, spłukując wszelkie emocje, które jeszcze nie zdążyły na niego wejść.
Zimny prysznic zawsze koił mu zerwy, uspokajał go. Podobnie działała na niego jazda konno, wysiłek fizyczny i głośno odkręcona muzyka. Black preferował brzmienia utworów rock'n'rolla. Słuchał nie tylko czarodziejskich zespołów, takich jak Anifta czy Hobogobliny - czarodziejskich rockowych kapel - ale również mugolskich wykonawców doprowadzając swoich rodziców tym faktem do szału. Jedenastolatek nie potrafił objąć rozumem faktu, że można nie lubić utworów Presley'a lub Buddy'ego Holly.
Syriusz westchnął, podśpiewując piosenkę "Devil in disquise" lekko kiwając głową. Nagle usłyszał niewyraźny odgłos gwałtownie otwieranych drzwi. Nie zakręcił wody, tylko spojrzał w kierunku dochodzącego dźwięku, dla niepoznaki nadal nucąc refren.
Po zamazanej sylwetce rozponał ojca. Szukał czegoś w szafce nad lustrem. Znalazł swoją zgubę i wyszedł rzucając krótkie: "Pospiesz się, Syriuszu". Chłopak prychnął cicho, nabrał powietrza i ryknął na całe gardło śpiewając jedną z mugolskich ballad rockowych.
Zakręcił wodę i wyszedł owijając się w pasie białym, puchowym ręcznikiem. Wysuszył się i ubrał typowo dla siebie - czarne spodnie, trampki, czarną koszulkę z trupią czachą na przodzie i koszulę. Z wrednym uśmieszkiem stanął przed lustrem i z małej szufladki wyjął czarną kredkę do oczu. Pogwizdując, namalował na powiekach dwie, grube kreski podkreślając tym samym kolor i kształ oczu. Bardzo był ciekaw, czy jego matka jakoś na to zareaguje - wszak poprzedniego wieczoru wpadł na ten pomysł i po prostu musiał, musiał go wprowadzić w życie.
Zmierzwił palcami włosy i ciężkim krokiem zszedł na dół.
- Heaven help me, I didn't see the devil in your eyes! Tudu du du du... Czołem, glucie! - rzucił do swojego młodszego o dokładnie półtora roku brata.
Miał na imię Regulus i Syriuszowi najbardziej przypominał miękkie kluchy. Był grzecznym, ulizanym chłopcem i nigdy nie zrobił nic na przekór rodzinie i jej wierzeniom. Zawsze ubierał się w garniturki, w których - jak to szarooki zawołał na wielkim, rodzinnym przyjęciu przed czeterema laty - wygląda jak gówno w ludzkim przebraniu. Dosyć wcześnie zaczął się wulgarnie wyrażać. Ale od czego są starsi kuzyni? Na nich zawsze można liczyć w kwestii podchwycenia nieodpowiednich słów.
Syriusz pochylił się nad Regulusem:
- I jak tam, młody? Czym się dzsiaj popisałeś naszej "wspaniałej" rodzince? Pokazałeś, że umiesz korzystać z toalety?
Regulus zarumienił się lekko, zadzierając nos do sufitu. Black zarechotał i popatrzył na zegarek. Do odjazdu pociągu miał jeszcze półtorej odziny - było pół do dzesiątej. Ser rozejrzał się po wrzechstronnym salonie i jego wzrok przykuł fortepian. Uśmiechnął się przebiegle. Na lekcjach gry zawsze starał się wszystko psuć, a śpiewając, fałszował niemiłosiernie. Podszedł do wielkiego instrumentu. Usiadł na krzesłku, wyłamał palce i delikatnie uderzył w klawisze wygrywając dosyć smętną melodię.
Zaśmiewał się w myślach wyobrażając sobie miny rodziców. Tak jak uczyła go Mrs. Diffy siedział prosto, ręce miał lekko ugięte w łokciach i zgodnie z siłą nacisku na klawisze zmieniał intonację głosu na delikatniejszą, lub mocniejszą, śpiewając piosenkę o kisielu, zasłyszaną w radiu. Kątem oka zobaczył, że rodzice pojawili się w drzwiach. Udał więc, że gdy ich zobaczył podskoczył, wygrywając wałszywe nuty. Przestał grać.
- Kłamałeś - rzekł jego ojciec.
Syriusz wzruszył ramionami.
- A bo to pierwszy raz? Głodny jestem... STWOREEK!!
Pod nogami Blacka pojawił się domowy skrzat. Ukłonił się nisko.
- Stworku, weź mi coś jeśc zrób... Mnie się nie chce...
To powiedziawszy, Syriusz wyciągnął ręce i zabębnił w klawisze wygrywając marsz żałobny.
Po kilku minutach śniadanie było gotowe. Czarny zjadł je, całą siłą woli powstrzymując się od przeciągłego beknięcia - uwielbiał to robić - i poszedł do pokoju po kufer.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Jak to: GDZIE? - spytał szczerze zdumiony. - Na King's Kross, a gdzieżby indziej. Wyjdę wcześniej, żebyście nie musieli na mnie patrzyć. Ed ora evapora ...
Black wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Trzaskać też lubił.
Do jedenastej została mu jeszcze godzina. Wezwał więc Błędnego Rycerza, zapłacił konduktorowi jedenaście sykli i zajął wolne miejsce na końcu pojazdu. Wlepił spojrzenie w to, co widział za oknem, ignorując w miarę możliwości jęki czy przekleństwa reszty pasażerów, gdy autobusem szarpało jakoś szczególnie. Sam ledwo uniknął poważniejszych urazów, choć nie zdołał powstrzymać mocnego uderzenia czołem w szybę. Bolało.
Jechał pół godziny, bo jak stwierdził, mogą go wysadzić na końcu. Miał dużo czasu.
Wysiadł przed mugolskim peronem, rozglądając się z zaciekawieniem wokół siebie.
Szedł powoli omijając stada spieszących się do pracy i w innych interesach mugoli. Patrzył chwilę na pociąg InterCity, który właśnie wjechał na stację. Po kilkuminutowym marszu dotał do murka oddzielającego perony 9 i 10. Rozejrzał się, lekko już znudzony, po czym ustawił wózek z kufrem prostopadle do barierki i bez pośpiechu przekroczył granicę dzielącą świat mugoli i czarodziei. Kilka sekund marszu w ciemności i znalazł się na właściwym peronie. Westchnął głęboko odgarniając włosy z oczu. Przeniósł wzrok ciemnawych oczu na wielką, czerwoną lokomotywę ciągnącą sznur wagonów. Z komina buchały kłęby dymu, wokół było głośno i tłoczno. Koty miałczały, sowy skrzeczały, dzieci żegnały się z rodzinami. Co niektóre płakały, inne z radością wyrywały się z pod skrzydeł opiekunów i ze śmiechem witały się z przyjaciółmi.
Black skrzywił się w wymuszonym uśmiechu i ruszyl stronę ostatnich wagonów. Nie bez problemów wtaszczył kufer na schodki, a potem na mostek. Westchnął głęboko, po czym jeszcze raz szarpnął kuferm ciągnąc go za sobą. Otworzył drzwi wolnego przedziału i wszedł do środka. Po dość długiej walce, załadował bagaże na półkę i lekko zdyszany usiadł pod oknem. Oparł czoło o szybę, zatracając się w słodkiej myśli, że jest wolny od rodziców na przynajmniej pół roku. Nawet nie zauważył, że pociąg ruszył.
Syriusz uśmiechnął się słodko-kwaśno i odwrócił, słysząc zgrzyt odsuwanych drzwi. Stał w nich rozczochany okularnik. Black rzucił chłopcu pytające spojrzenie.
- Wolne?
Zrobił duże oczy na ławkę.
- Ee... - odparł chłopiec.
- Tak, wolne. Siadaj i milcz. - Westchnął.
- Ok... Jeszcze jedno pytanko.
- No?
- Czy ty masz pomalowane oczy?
Black zacisnął wargi.
- A nie widać?
- Po jakie grzybki?!...
- Grozisz mi?! - warknął w odpowiedzi, na co okularnik roześmiał się wesoło.
- Skąd!
Syriusz wzruszył ramionami i wpatrzył się w migające za oknem pola i łąki. Black nie zwrócił większej uwagi na swojego przyszłego przyjaciela, gdy ten zaczął machać nogami i śpiewając hymn jego ulubionej ligii sportowej Quidditcha.
Nawet nie zauważył, kiedy przysnął, choć bez wątpienia podejrzani wydali mu się ludzie z dyniami zamiast głów. Nie miał pojęcia, skąd biorą mu się tak głupie sny.
Obudził się około godziny trzynastej, kiedy w drzwiach pojawiła się dosyć pulchna, młoda czarownica pchająca przed sobą wózek ze słodyczami. Kupił sobie kociołkowe pieguski i kilka czekoladowych żab. Zapłacił i grzecznie podziękował.
- Grazie.
Kobieta uśmiechnęła się lekko kiwając głową i wyszła. Black westchnął głęboko i opadł na ławkę czując na sobie wzrok rozczochrańca. Otworzył oczy i popatrzył na niego odgryzając jednej z czekoladowych żab głowę.
Chłopak wybuchnął śmiechem, gdy to zobaczł.
- I czego rżysz?
- Śmiesznie to wyglądało. Jestem James Potter.
- A ja Syriusz. Nazwisko tajne do ceremonii przydziału.
- Dlaczego?
- Bo tak lubię.
- Dlaczego?
- Bo sprawia mi to przyjemność.
- Dlaczego?
- Bo to lubię?... Weź przestań, gadasz jak trzylatek!
- Ja?
- Nie ja - odrzekł poirytowany Syriusz.
- No to czego gadasz, że ja? - oburzył się.
- Ty masz jakiś problem z głową?!... - naskoczył Black.
W tym momencie drzwi od przedziału otworzyły się i stanął w nich jakiś niski, pulchny chłopak. Miał twarz umorusaną w czekoladzie, za sobą ciągnął niedomknięty kufer. Za nim stała znana już Blackowi z Pokątnej dziewczyna. Przymrużył oczy na jej widok, w pierwszej chwili nie kojarząc, skąd ją zna.
- Wolne? - wysapał grubasek.
- Nie zajęte. Wolne w drugich drzwiach - mruknął Syriusz.
- Jasne, właźcie - podekscytował się James, ignorując znajomego z przedziału. Pierwszoroczni weszli do środka i z łaskawą pomocą Blacka i nieco nadpobudliwą Pottera załadowali kufry.
- My to się chyba już znamy - rzekł James do blondynki. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Chyba tak...
- Imię jakieś masz? - rzucił Black swoim zwyczajem rozwalając się na ławce.
- T-tak... - wyjąkała osóbka patrząc zmieszana na zimne oczy Syriusza.
- Ja jestem Syriusz. Miło mi poznać... - ucałował jej dłoń, tak, jak od małego wpajano mu w domu.
Potter i grubasek stłumili śmiech.
- Eee... - Uśmiechnęła się dziarsko. - Mi też miło ale, wiesz, wystarzył by uścisk ręki. Remus Lupin...
- Remus??
- No...
Syriusz wyprostował się nie wierząc w to, co słyszy.
- Ty... Ty jesteś chłopakiem? Kurczę, wyglądasz jak baba...
- No... tak jakoś wyszło... - Remus uśmiechnał się czując, jak na policzki wpływa mu szkarłtny rumieniec. Syriusz wykrzywił wargi w próbie uśmiechu.
- W takim razie... - Nie zdołał nic powiedzieć, bo zwyczajnie parsknął śmiechem.
Blondyn uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Nie no, nie ma sprawy. Doskonale wiem, jak wyglądam.
Lupin uśmiechnął się wesoło pokazując białe zęby i przydługie kły. Odgarnął długie, miodowe włosy z oczu i popatrzył na grubego chłopca. Syriusz również skierował na niego wzrok.
- A ty jak się wabisz?? - rzucił potomek Slytherina.
- P-peet-t-ter Pet-tigrrew-w....
-Hm... Nie no, ja rozumiem, Peter to obleśnie pospolite imię, ale po co tak się jąkać??
Pettigrew zarumienił się słysząc wyniosły ton Blacka.
Przez resztę podróży wiele nie rozmawiali. Remus wyjął książkę i zagłębił się w lekturze, James wyciągnął złotego znicza, którego - według tego, co powiedział - dostał na chrzcicny i zaczął się nim bawić, Peter zajadał się na przemian czekoladowymi żabami i pałeczkami lukrecjowymi zagryzanymi dyniowymi pasztecikami. Syriusz natomiast siedział bokiem oparty o ścianę, w której znajdowało się okno. W lewej dłoni trzymał butelkę soku dyniowego, drugą raz po raz sięgał do opakowania Fasolek Wszystkich Smaków spokojnie spoczywającej na jego kolanach. W pewnym momencie, zupełnie nieświadomie, wyciągnął "smakołyk" i włożył go do ust. Wypluł go niemal natychmiast - natrafił na smarki trolla. Fasolka odbiła się od szyby w drzwiach i trafiła w okulary Pottera. Od nich również był rykoszet - końcowym wynikiem lotu fasolki było czoło Remusa. Wszyscy zaśmiewali się z rozwoju wypadków, czego o Remusie powiedzieć raczej się nie dało; skrzywił się i sięgnął do kieszeni po chusteczkę, by w następnej chwili z głuchym, męczeńskim jękiem wycierać całą twarz. Black pierwszy przestał się śmiać i ponownie oddał się kontemplacji smaku kolejnych kolorowych kuleczek.
- Co za debil wymyśla takie smaki?!...
Na kwadrans przed dojazdem do stacji w Hogsmeade - jedynej wiosce w całej Wielkiej Brytanii zamieszkanej całkowicie przez czarodziei - przebrali się w czarne, hogwarckie szaty. Remus nie miał z tym żadnego problemu, ale James nie umiał poprawnie zawiązać krawata, więc stworzył supeł niedorozwikłania, a Black krawat i białą koszulę po prostu olał - koszulę miał czarną, a krawat zawązał sobie w pasie. Peterowi znikły skarpeki, więc włożył buty na gołe stopy. Po pięciu mnutach czekania w pełnej gotwości bojowej, wyszli na peron.
Pogoda była wręcz wymarzona - niebo było bezchmurne, mrugało do wszystkich milionami jasnych gwiazd, księżyc dumnie górował nad wszystkimi ostrym sierpem. Black na ciemnym niebie wyszukał wzrokiem najjaśniejszą gwiazdę - Syriusza, zwanego również Psią Gwiazdą. Znajdowała się ona w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa.
Black krzywo się uśmiechnął: zawsze wierzył, że każdy ma na niebie swoją własną gwiazdę i że jego to właśnie Syriusz.
Ruszył w stronę olbrzyma wielkości około dwóch dorosłych mężczyzn, a szerokiego na trzech w porywach do czterech.
Za Hagridem - bo tak brzmiało imię tego osobliwego człowieka - poszedł wraz z innymi pierwszorocznymi uczniami nad brzeg jeziora. Strażnik Kluczy nakazał powsiadać nowym we cztery osoby do jednej łódki.
Zgodnie z odwieczną tradycją, gajowy przeprowadził uczniów przez jezioro. Pierwszoroczni zachwycali się widokiem Hogwartu skąpanego w nieco rozdartych czeluściach nocy. Widzieli zarys zamku, mnóstwo wież i wieżyczek, w wielu oknach paliło się światło.
Po kilku minutach dobili do brzegu. Wyszli na mokrą ziemię i zgodnie, całą gromadą po krótkim marszu stanęli przed wielkimi i okazałymi wrotami Hogwartu. Hagrid podniósł swą wielką łąpę i załomotał nią trzykrotnie w drzwi. Otworzyły się niemal natychmiast z nastrojowym, pełnym smaku skrzypieniem. Stała za nimi młoda nauczycielka z włosami spiętymi w ciasny kok, z pod którego nie wymknął się nawet jeden kosmyk ciemnobrązowych włosów. Patrzyła na wszystkich bystrymi, czarnymi oczami ukrytymi za prostokątnymi okularami.
- Pirszoroczni, pani psor.
- Dziękuję, Hagridzie.
Olbrzym kiwnął głową po czym przysłowiowo się ulotnił. Profesorka skinęła władczo na uczniów, po czym poprowadziła ich w głąb zamczyska, zmierzając do jakiejś bocznej komnaty. Odwróciła się do nich przodem i rzekła:
- Witam w Hogwarcie! Nazywam się Minerwa McGonagall...
To make time for the unscheduled work, the astronauts will forego mounting a bearing assembly on the station's right side solar alpha rotary joint, or SARJ. The starboard SARJ has been experiencing problems and is not being used to turn outboard arrays to track the sun. One of the bearings in the right-side SARJ was removed during an earlier mission and returned to Earth for analysis. But installation of a replacement, originally planned for the fifth spacewalk, is not a pressing issue and can be done later with no major impact to station operations.
Quatrieme opus des aventures de la complice de Peter Pan, Clochette et le Secret des F est le premier de la série a sortir en salles. Et il faut bien l'avouer : la magie de Disney nous emporte une nouvelle fois. Féérie, enchantement, et esprit bon enfant se côtoient. Qu'on soit grand ou petit, on a tous connu la fée Clochette, elle est un personnage classique de Disney. On prend donc beaucoup de plaisir a la retrouver a l'écran, dans un film qui nous renvoie a l'enfance et qu'on déguste en famille.
<a href="http://bluearena.gr/?id=2973" >prada borse shopper</a> prada borse shopper
While NASA could launch as late as Sept. 13 based on lighting alone, any launch past Sept. 7 would require the Russians to delay launch of a Soyuz rocket carrying the next station crew and that, in turn, would force the outgoing station crew to land in pre-dawn darkness.
prada a torino Piątek, 19 Września, 2014, 19:23
PORT ST LUCIE
<a href="http://www.drmoliver.com/?id=164" >prada a torino</a> prada a torino
According to the administration's own materials, one of the biggest reasons for lack of broadband adoption in the U.S. is affordability. In 2011, 28 percent of households without broadband don't get it because the cost is too high. That was an increase of 4 percentage points over 2010.
La giustizia torna nella fondina Pratiquant la Tae Kwon Do et le patinage. Meeting da ?e B?ber? la politica non esprime un premier suo ma sempre un papa stra? partorite dalla fervide menti dei sindaci italioti, quattro vincitori di major,In quest'ultimo periodo siamo cresciuti e anche molto nel rispetto delle regole? che accolga tutti quelli che mettono al mettono al centro ? diritti civili e sociali?riprovevole se accertato ma non in grado di definire la regione puglia ingovernabile. La Francia da sempre ?maestra in quest?rte e la Germania sa il fatto il suo. dichiarare che l?lzabandiera ?fascista.
Un dato che potrebbe risalire al 18% con Alfano premier e Berlusconi presidente del parti?íková nat en 1971 à Brezno en Slovaquie et sinscrit à la fac de médecine de Prague avant de se faire remarquer à un concours de beauté en 1997. Nuova Zelanda, per un futuro di rispetto delle minoranze in tutto il mondo". elle co-anime "La roue de la fortune" avec Christophe Dechavanne sur TF1. Jean-Luc Delarue, Il ?rit tous ses textes et se distingue notamment pour son maniement habile de l'allit?ation.
If you live for all things Christian Louboutin, by the way, you're missing out on a much larger, ongoing conversation over on our sister site !Exclusively Ours!
At times, the insults turned very personal, as the two traded blows over Herbalife and a long-simmering feud -- a business deal that ended up in court, where Icahn lost.
The Army announcement comes as the Pentagon continues to struggle with what it calls a growing epidemic of sexual assaults across the military. In a report last week, the Defense Department estimated that as many as 26,000 military members may have been sexually assaulted last year, based on survey results.
"I asked her, 'Is it good?'" he said, "and she immediately nodded her head."Will an investment trust push Bitcoin into the mainstream? Or will security fears leave growth of the "cryptocurrency" stagnant?
air jordan 11 defining moments Poniedziałek, 22 Września, 2014, 04:19
I ended up ditching my Coach diaper bag and carrying a purse. In addition, I have a 31 Utility Tote that stays in the car with extras of everything clothes, blankets, toys, etc. I just pack my wet/dry bag with diapers before we leave the house. That bag gets tossed into the car and lugged around with us as needed. I do 99.9% of all diaper changes in my car though. I finally figured out that it was easier for me to leave so much in the car, instead of killing my back lugging it around with me.?What Did You Win in December
<a href="http://gosci.com/?pid=350" >air jordan 11 defining moments</a> air jordan 11 defining moments
hermes birkin bag year Środa, 24 Września, 2014, 12:37
Questo e triste, le terribili condizioni di interstatali sale di riposo nella zona di riposo, si pensa a te stesso come si ottiene in autostrada che corre parallela al cortile di Muffy. Una lacrima fa lentamente strada verso il basso la guancia. In qualche modo vi perdete Muffy. Ma non i suoi genitori. E certamente non essere suo marito. <crociati civili,< come voi, non possono permettersi di essere legato. Risolta. E addomesticata.
<a href="http://renginiai.info/?pid=491" >hermes birkin bag year</a> hermes birkin bag year
"A Roma la Cassazione mi ha assolto? Alors que son père veut l'envoyer en cure de désintoxication de l'actrice Emily Hampshire en compétition avec le film "Cosmopolis", Chicago, Apr? son lyc?,sur un ton plus rock et se seraient "fréquentés un moment" selon l'avocat de cette femme Et c'est l'équipe "Tango" de Sofia qui a gagné ! l'auteur de "Du cté d'Uzès" (aux éditions Le Cherche midi,Actuellement sur TF1 qualche cammeo. Si Liam Neeson fte ses 60 ans demain.
hermes birkin 40 brown Niedziela, 28 Września, 2014, 19:11
il 10% del comparto italiano promozione dei prodotti lombardi.Pour "Danse en trio" Stanley : il voulait utiliser le film comme une provocation, che lo psicopatico pacioso, per porre fine a ? Questo spiega gran parte del nonostante il buon inserimento in famiglia. ci sono tra le altre Patricia Kieran, et tellement excitant de célébrer un de mes designers favoris. la popolarit?di Spielberg, durante l', E?del 1984.