Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Dziękuję za wszystkie komentarze i wasze oceny. Przyznaję się bez bicia - moja pierwsza notka napisana była tak "na odwal się". Poza tym, moim zdaniem zdecydowanie lepiej mi wychodzi pisanie w formie opowiadania. No, ale ocenicie sami. Do tego wpisu bardziej się przyłożyłam i za radą Dz.B dokładnie przeczytałam moje wypociny. Kilkakrotnie nawet, ale jak się trafią błędy, to błagam o wybaczenie.
Nocię dedykuję wszystkim czytającym. I liczę, że ten wpis bardziej się wam spodoba. No, kto chce dać komentarz? O, las rąk, bugagah...
Nie przedłużając - zapraszam na podróż do Hogwartu oczami Syriusza.
W pewnym wielkim, ponurym i bogato urządzonym domu przy ulicy Grimmuald Place 12 w Londynie, w pokoju utrzymanym w srebrno-zielonych barwach na drugim piętrze, spał pewien jedenastoletni chłopak. Dzisiaj miał rozpocząć naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Z pod kołdy wystawała mu jedynie plątanina zbyt długich, czarnych jak noc włosów i jedna, bosa stopa, której palce poruszały się miarowo.
W pomieszczeniu dało się usłyszeć cichy trzask i obok wspaniałego łoża pojawiła się mała, prawie całkiem naga, przygarbiona istota. Do najładniejszych stworzeń zdecydowanie nie należała - była chuda, pomarszczona, miała wielkie żylaste uszy nietoperza i długi ryjkowaty nos. Wytrzeszczone oczy wielkości piłeczek do tenisa nie dodawały jej uroku.
Stworzonko zblliżyło się do posłania i powiedziało przenikliwym głosem:
- Młody Panicz Syriusz Black!
Chłopak drgnął i dopiero po upływie kilkunastu sekund, po bardzo ciężkim i bardzo ostentacyjnym westchnieniu łaskawie odkrył swoją głowę, która znajdowała się tam, gdzie powinny być nogi. Dolne kończyny Blacka spoczywały na miękkiej atłasowej poduszcze. Panicz niechętnie popatrzył na domowego skrzata.
- Czego tu chcesz, bamboszu? - zapytał, wciąż zaspany. - Kopa? Bardzo chętnie w takim razie pomogę...
Skrzat potrząsnął brzydką głową tak gwałtownie, że uszy mu załopotały.
- Więc czego? - Przetarł śniadą twarz dłonią.
- Czczigodna Pani woła na dół...
Black przewrócił oczami koloru burzowego nieba. Wtórnie przetarł twarz ręką, tym razem aż do podbródka i rzucił niechętnie:
- Dobra... Przekaż, że wyrodny syn zejdzie na dół, jak doprowadzi się do ładu.
Skrzat popatrzył z lękiem na swojego pana, po czym w ukłonach się wycofał. Syriusz westchnął, znudzony, po czym wstał i podszedł do biurka stojącego na środku pod ścianą pokoju. Sięgnął do szuflady i wyciągnął z niej paczkę landrynek. Wyjął jedną i podrzucając, zamknął w ustach. Zaczynając podrygiwać i nucić coś pozbawionego melodii, w czymś, co miało być walcem, ruszył w stronę toalety.
Kilka minut później zniknął za drzwiami kabiny prysznicowej. Odkręcił kurek z zimną wodą i oparł się rękoma o ścianę pozwalając, by lodowate krople spływały mu po nagim ciele, spłukując wszelkie emocje, które jeszcze nie zdążyły na niego wejść.
Zimny prysznic zawsze koił mu zerwy, uspokajał go. Podobnie działała na niego jazda konno, wysiłek fizyczny i głośno odkręcona muzyka. Black preferował brzmienia utworów rock'n'rolla. Słuchał nie tylko czarodziejskich zespołów, takich jak Anifta czy Hobogobliny - czarodziejskich rockowych kapel - ale również mugolskich wykonawców doprowadzając swoich rodziców tym faktem do szału. Jedenastolatek nie potrafił objąć rozumem faktu, że można nie lubić utworów Presley'a lub Buddy'ego Holly.
Syriusz westchnął, podśpiewując piosenkę "Devil in disquise" lekko kiwając głową. Nagle usłyszał niewyraźny odgłos gwałtownie otwieranych drzwi. Nie zakręcił wody, tylko spojrzał w kierunku dochodzącego dźwięku, dla niepoznaki nadal nucąc refren.
Po zamazanej sylwetce rozponał ojca. Szukał czegoś w szafce nad lustrem. Znalazł swoją zgubę i wyszedł rzucając krótkie: "Pospiesz się, Syriuszu". Chłopak prychnął cicho, nabrał powietrza i ryknął na całe gardło śpiewając jedną z mugolskich ballad rockowych.
Zakręcił wodę i wyszedł owijając się w pasie białym, puchowym ręcznikiem. Wysuszył się i ubrał typowo dla siebie - czarne spodnie, trampki, czarną koszulkę z trupią czachą na przodzie i koszulę. Z wrednym uśmieszkiem stanął przed lustrem i z małej szufladki wyjął czarną kredkę do oczu. Pogwizdując, namalował na powiekach dwie, grube kreski podkreślając tym samym kolor i kształ oczu. Bardzo był ciekaw, czy jego matka jakoś na to zareaguje - wszak poprzedniego wieczoru wpadł na ten pomysł i po prostu musiał, musiał go wprowadzić w życie.
Zmierzwił palcami włosy i ciężkim krokiem zszedł na dół.
- Heaven help me, I didn't see the devil in your eyes! Tudu du du du... Czołem, glucie! - rzucił do swojego młodszego o dokładnie półtora roku brata.
Miał na imię Regulus i Syriuszowi najbardziej przypominał miękkie kluchy. Był grzecznym, ulizanym chłopcem i nigdy nie zrobił nic na przekór rodzinie i jej wierzeniom. Zawsze ubierał się w garniturki, w których - jak to szarooki zawołał na wielkim, rodzinnym przyjęciu przed czeterema laty - wygląda jak gówno w ludzkim przebraniu. Dosyć wcześnie zaczął się wulgarnie wyrażać. Ale od czego są starsi kuzyni? Na nich zawsze można liczyć w kwestii podchwycenia nieodpowiednich słów.
Syriusz pochylił się nad Regulusem:
- I jak tam, młody? Czym się dzsiaj popisałeś naszej "wspaniałej" rodzince? Pokazałeś, że umiesz korzystać z toalety?
Regulus zarumienił się lekko, zadzierając nos do sufitu. Black zarechotał i popatrzył na zegarek. Do odjazdu pociągu miał jeszcze półtorej odziny - było pół do dzesiątej. Ser rozejrzał się po wrzechstronnym salonie i jego wzrok przykuł fortepian. Uśmiechnął się przebiegle. Na lekcjach gry zawsze starał się wszystko psuć, a śpiewając, fałszował niemiłosiernie. Podszedł do wielkiego instrumentu. Usiadł na krzesłku, wyłamał palce i delikatnie uderzył w klawisze wygrywając dosyć smętną melodię.
Zaśmiewał się w myślach wyobrażając sobie miny rodziców. Tak jak uczyła go Mrs. Diffy siedział prosto, ręce miał lekko ugięte w łokciach i zgodnie z siłą nacisku na klawisze zmieniał intonację głosu na delikatniejszą, lub mocniejszą, śpiewając piosenkę o kisielu, zasłyszaną w radiu. Kątem oka zobaczył, że rodzice pojawili się w drzwiach. Udał więc, że gdy ich zobaczył podskoczył, wygrywając wałszywe nuty. Przestał grać.
- Kłamałeś - rzekł jego ojciec.
Syriusz wzruszył ramionami.
- A bo to pierwszy raz? Głodny jestem... STWOREEK!!
Pod nogami Blacka pojawił się domowy skrzat. Ukłonił się nisko.
- Stworku, weź mi coś jeśc zrób... Mnie się nie chce...
To powiedziawszy, Syriusz wyciągnął ręce i zabębnił w klawisze wygrywając marsz żałobny.
Po kilku minutach śniadanie było gotowe. Czarny zjadł je, całą siłą woli powstrzymując się od przeciągłego beknięcia - uwielbiał to robić - i poszedł do pokoju po kufer.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Jak to: GDZIE? - spytał szczerze zdumiony. - Na King's Kross, a gdzieżby indziej. Wyjdę wcześniej, żebyście nie musieli na mnie patrzyć. Ed ora evapora ...
Black wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Trzaskać też lubił.
Do jedenastej została mu jeszcze godzina. Wezwał więc Błędnego Rycerza, zapłacił konduktorowi jedenaście sykli i zajął wolne miejsce na końcu pojazdu. Wlepił spojrzenie w to, co widział za oknem, ignorując w miarę możliwości jęki czy przekleństwa reszty pasażerów, gdy autobusem szarpało jakoś szczególnie. Sam ledwo uniknął poważniejszych urazów, choć nie zdołał powstrzymać mocnego uderzenia czołem w szybę. Bolało.
Jechał pół godziny, bo jak stwierdził, mogą go wysadzić na końcu. Miał dużo czasu.
Wysiadł przed mugolskim peronem, rozglądając się z zaciekawieniem wokół siebie.
Szedł powoli omijając stada spieszących się do pracy i w innych interesach mugoli. Patrzył chwilę na pociąg InterCity, który właśnie wjechał na stację. Po kilkuminutowym marszu dotał do murka oddzielającego perony 9 i 10. Rozejrzał się, lekko już znudzony, po czym ustawił wózek z kufrem prostopadle do barierki i bez pośpiechu przekroczył granicę dzielącą świat mugoli i czarodziei. Kilka sekund marszu w ciemności i znalazł się na właściwym peronie. Westchnął głęboko odgarniając włosy z oczu. Przeniósł wzrok ciemnawych oczu na wielką, czerwoną lokomotywę ciągnącą sznur wagonów. Z komina buchały kłęby dymu, wokół było głośno i tłoczno. Koty miałczały, sowy skrzeczały, dzieci żegnały się z rodzinami. Co niektóre płakały, inne z radością wyrywały się z pod skrzydeł opiekunów i ze śmiechem witały się z przyjaciółmi.
Black skrzywił się w wymuszonym uśmiechu i ruszyl stronę ostatnich wagonów. Nie bez problemów wtaszczył kufer na schodki, a potem na mostek. Westchnął głęboko, po czym jeszcze raz szarpnął kuferm ciągnąc go za sobą. Otworzył drzwi wolnego przedziału i wszedł do środka. Po dość długiej walce, załadował bagaże na półkę i lekko zdyszany usiadł pod oknem. Oparł czoło o szybę, zatracając się w słodkiej myśli, że jest wolny od rodziców na przynajmniej pół roku. Nawet nie zauważył, że pociąg ruszył.
Syriusz uśmiechnął się słodko-kwaśno i odwrócił, słysząc zgrzyt odsuwanych drzwi. Stał w nich rozczochany okularnik. Black rzucił chłopcu pytające spojrzenie.
- Wolne?
Zrobił duże oczy na ławkę.
- Ee... - odparł chłopiec.
- Tak, wolne. Siadaj i milcz. - Westchnął.
- Ok... Jeszcze jedno pytanko.
- No?
- Czy ty masz pomalowane oczy?
Black zacisnął wargi.
- A nie widać?
- Po jakie grzybki?!...
- Grozisz mi?! - warknął w odpowiedzi, na co okularnik roześmiał się wesoło.
- Skąd!
Syriusz wzruszył ramionami i wpatrzył się w migające za oknem pola i łąki. Black nie zwrócił większej uwagi na swojego przyszłego przyjaciela, gdy ten zaczął machać nogami i śpiewając hymn jego ulubionej ligii sportowej Quidditcha.
Nawet nie zauważył, kiedy przysnął, choć bez wątpienia podejrzani wydali mu się ludzie z dyniami zamiast głów. Nie miał pojęcia, skąd biorą mu się tak głupie sny.
Obudził się około godziny trzynastej, kiedy w drzwiach pojawiła się dosyć pulchna, młoda czarownica pchająca przed sobą wózek ze słodyczami. Kupił sobie kociołkowe pieguski i kilka czekoladowych żab. Zapłacił i grzecznie podziękował.
- Grazie.
Kobieta uśmiechnęła się lekko kiwając głową i wyszła. Black westchnął głęboko i opadł na ławkę czując na sobie wzrok rozczochrańca. Otworzył oczy i popatrzył na niego odgryzając jednej z czekoladowych żab głowę.
Chłopak wybuchnął śmiechem, gdy to zobaczł.
- I czego rżysz?
- Śmiesznie to wyglądało. Jestem James Potter.
- A ja Syriusz. Nazwisko tajne do ceremonii przydziału.
- Dlaczego?
- Bo tak lubię.
- Dlaczego?
- Bo sprawia mi to przyjemność.
- Dlaczego?
- Bo to lubię?... Weź przestań, gadasz jak trzylatek!
- Ja?
- Nie ja - odrzekł poirytowany Syriusz.
- No to czego gadasz, że ja? - oburzył się.
- Ty masz jakiś problem z głową?!... - naskoczył Black.
W tym momencie drzwi od przedziału otworzyły się i stanął w nich jakiś niski, pulchny chłopak. Miał twarz umorusaną w czekoladzie, za sobą ciągnął niedomknięty kufer. Za nim stała znana już Blackowi z Pokątnej dziewczyna. Przymrużył oczy na jej widok, w pierwszej chwili nie kojarząc, skąd ją zna.
- Wolne? - wysapał grubasek.
- Nie zajęte. Wolne w drugich drzwiach - mruknął Syriusz.
- Jasne, właźcie - podekscytował się James, ignorując znajomego z przedziału. Pierwszoroczni weszli do środka i z łaskawą pomocą Blacka i nieco nadpobudliwą Pottera załadowali kufry.
- My to się chyba już znamy - rzekł James do blondynki. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Chyba tak...
- Imię jakieś masz? - rzucił Black swoim zwyczajem rozwalając się na ławce.
- T-tak... - wyjąkała osóbka patrząc zmieszana na zimne oczy Syriusza.
- Ja jestem Syriusz. Miło mi poznać... - ucałował jej dłoń, tak, jak od małego wpajano mu w domu.
Potter i grubasek stłumili śmiech.
- Eee... - Uśmiechnęła się dziarsko. - Mi też miło ale, wiesz, wystarzył by uścisk ręki. Remus Lupin...
- Remus??
- No...
Syriusz wyprostował się nie wierząc w to, co słyszy.
- Ty... Ty jesteś chłopakiem? Kurczę, wyglądasz jak baba...
- No... tak jakoś wyszło... - Remus uśmiechnał się czując, jak na policzki wpływa mu szkarłtny rumieniec. Syriusz wykrzywił wargi w próbie uśmiechu.
- W takim razie... - Nie zdołał nic powiedzieć, bo zwyczajnie parsknął śmiechem.
Blondyn uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Nie no, nie ma sprawy. Doskonale wiem, jak wyglądam.
Lupin uśmiechnął się wesoło pokazując białe zęby i przydługie kły. Odgarnął długie, miodowe włosy z oczu i popatrzył na grubego chłopca. Syriusz również skierował na niego wzrok.
- A ty jak się wabisz?? - rzucił potomek Slytherina.
- P-peet-t-ter Pet-tigrrew-w....
-Hm... Nie no, ja rozumiem, Peter to obleśnie pospolite imię, ale po co tak się jąkać??
Pettigrew zarumienił się słysząc wyniosły ton Blacka.
Przez resztę podróży wiele nie rozmawiali. Remus wyjął książkę i zagłębił się w lekturze, James wyciągnął złotego znicza, którego - według tego, co powiedział - dostał na chrzcicny i zaczął się nim bawić, Peter zajadał się na przemian czekoladowymi żabami i pałeczkami lukrecjowymi zagryzanymi dyniowymi pasztecikami. Syriusz natomiast siedział bokiem oparty o ścianę, w której znajdowało się okno. W lewej dłoni trzymał butelkę soku dyniowego, drugą raz po raz sięgał do opakowania Fasolek Wszystkich Smaków spokojnie spoczywającej na jego kolanach. W pewnym momencie, zupełnie nieświadomie, wyciągnął "smakołyk" i włożył go do ust. Wypluł go niemal natychmiast - natrafił na smarki trolla. Fasolka odbiła się od szyby w drzwiach i trafiła w okulary Pottera. Od nich również był rykoszet - końcowym wynikiem lotu fasolki było czoło Remusa. Wszyscy zaśmiewali się z rozwoju wypadków, czego o Remusie powiedzieć raczej się nie dało; skrzywił się i sięgnął do kieszeni po chusteczkę, by w następnej chwili z głuchym, męczeńskim jękiem wycierać całą twarz. Black pierwszy przestał się śmiać i ponownie oddał się kontemplacji smaku kolejnych kolorowych kuleczek.
- Co za debil wymyśla takie smaki?!...
Na kwadrans przed dojazdem do stacji w Hogsmeade - jedynej wiosce w całej Wielkiej Brytanii zamieszkanej całkowicie przez czarodziei - przebrali się w czarne, hogwarckie szaty. Remus nie miał z tym żadnego problemu, ale James nie umiał poprawnie zawiązać krawata, więc stworzył supeł niedorozwikłania, a Black krawat i białą koszulę po prostu olał - koszulę miał czarną, a krawat zawązał sobie w pasie. Peterowi znikły skarpeki, więc włożył buty na gołe stopy. Po pięciu mnutach czekania w pełnej gotwości bojowej, wyszli na peron.
Pogoda była wręcz wymarzona - niebo było bezchmurne, mrugało do wszystkich milionami jasnych gwiazd, księżyc dumnie górował nad wszystkimi ostrym sierpem. Black na ciemnym niebie wyszukał wzrokiem najjaśniejszą gwiazdę - Syriusza, zwanego również Psią Gwiazdą. Znajdowała się ona w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa.
Black krzywo się uśmiechnął: zawsze wierzył, że każdy ma na niebie swoją własną gwiazdę i że jego to właśnie Syriusz.
Ruszył w stronę olbrzyma wielkości około dwóch dorosłych mężczyzn, a szerokiego na trzech w porywach do czterech.
Za Hagridem - bo tak brzmiało imię tego osobliwego człowieka - poszedł wraz z innymi pierwszorocznymi uczniami nad brzeg jeziora. Strażnik Kluczy nakazał powsiadać nowym we cztery osoby do jednej łódki.
Zgodnie z odwieczną tradycją, gajowy przeprowadził uczniów przez jezioro. Pierwszoroczni zachwycali się widokiem Hogwartu skąpanego w nieco rozdartych czeluściach nocy. Widzieli zarys zamku, mnóstwo wież i wieżyczek, w wielu oknach paliło się światło.
Po kilku minutach dobili do brzegu. Wyszli na mokrą ziemię i zgodnie, całą gromadą po krótkim marszu stanęli przed wielkimi i okazałymi wrotami Hogwartu. Hagrid podniósł swą wielką łąpę i załomotał nią trzykrotnie w drzwi. Otworzyły się niemal natychmiast z nastrojowym, pełnym smaku skrzypieniem. Stała za nimi młoda nauczycielka z włosami spiętymi w ciasny kok, z pod którego nie wymknął się nawet jeden kosmyk ciemnobrązowych włosów. Patrzyła na wszystkich bystrymi, czarnymi oczami ukrytymi za prostokątnymi okularami.
- Pirszoroczni, pani psor.
- Dziękuję, Hagridzie.
Olbrzym kiwnął głową po czym przysłowiowo się ulotnił. Profesorka skinęła władczo na uczniów, po czym poprowadziła ich w głąb zamczyska, zmierzając do jakiejś bocznej komnaty. Odwróciła się do nich przodem i rzekła:
- Witam w Hogwarcie! Nazywam się Minerwa McGonagall...
Komentarze:
zi xiu tang bee pollen and weight loss Środa, 19 Lutego, 2014, 06:26
bee pollen weight loss Środa, 19 Lutego, 2014, 19:59
I always desired to publish on my web site a little something like that. I usually don't write-up comments in blogs but your blog site forced me to, tremendous effort. bee pollen weight loss
slimming capsule Czwartek, 20 Lutego, 2014, 01:33
Awesome content and organization on your website dude, very useful to me and everyone. slimming capsule
japan 2 day diet Czwartek, 20 Lutego, 2014, 07:12
Some really nice stuff on this website , I enjoy it. japan 2 day diet
2day diet Czwartek, 20 Lutego, 2014, 07:12
very nice put up, i definitely love this website, carry on it 2day diet
bee pollen diet Czwartek, 20 Lutego, 2014, 13:12
keep up the good work on the blog. I kinda like it! Could use some more frequent updates, but im sure you got more or better stuff to do , hehe. bee pollen diet
Fruta Planta Czwartek, 20 Lutego, 2014, 13:12
Great website you have, Ill definitely come back to check up on more of your posts. Fruta Planta
lida diet pills Czwartek, 20 Lutego, 2014, 19:27
Hi, Can I just say what a relief to find someone who actually knows what theyre talking about on the internet. You definitely know how to bring an issue to light and make it important. More people need to read this and understand this side of the story. I cant believe youre not more popular because you definitely have the gift. lida diet pills
They view it to exist as something that clearly isnt of any importance to what we are talking about. Some think it as just plain odd to allow such thing to happen alas they do anyway and without any consent but thats just the way it is. bee pollen diet pills
I would like to thank you for the time you have made in writing this article. I am hoping the same best blog post from you in the future as well. In fact your creative writing skill has inspired me to get my own blog now. Truly the blogging is spreading its wings rapidly. Your write up is a good model of it. zxt bee pollen diet pills
zxt bee pollen weight loss Piątek, 21 Lutego, 2014, 01:10
The PlayStationPhone! Holy cow its real!!!!!!!!!!!! To bad I bought a G2. I like the G2 better anyways tho. Its the idea that makes me happy. zxt bee pollen weight loss
Louis Vuitton outlet Piątek, 21 Lutego, 2014, 17:28
These Louis Vuitton outlet are the most good Louis Vuitton outlet actually! Plus they're super style. I bought them as my very first one particular plus they were excellent for the special season. They're such fantastic top quality and are surely value the money. Just make sure you take care of them and get the care kit!
super slim pastillas chinas Sobota, 22 Lutego, 2014, 07:13
I really like this fill someone in on, i did not appreciate a kismet of the things that you posted in here. i ahve much more callow news regarding these topics and topics related to it. some people may upon it immutable to understadn the english dialect but i notice it very calm after the privacy that has discover to be what is todays policy. super slim pastillas chinas
This is the precise weblog for anyone who wants to search out out about this topic. You notice a lot its virtually arduous to argue with you (not that I really would needHaHa). You undoubtedly put a brand new spin on a topic thats been written about for years. Nice stuff, simply great! bee pollen diet pills
Hi there, I just noticed your RSS feed isnt functioning correctly, Thought I should let you know. zxt bee pollen diet pills
2 day diet lingzhi Sobota, 22 Lutego, 2014, 18:39
Can I borrow that book of yours How To Become A Millionaire? Sure. Here you are. Thanks - but half the pages are missing. What's the matter? Isn't half a million enough for you? 2 day diet lingzhi
jordans outlet Sobota, 22 Lutego, 2014, 19:13
You will find absolutely a great deal of details like that to take into consideration. That is an incredible point to bring up. I present the thoughts above as general inspiration but clearly you will find questions like the 1 you bring up exactly where the most imperative factor might be working in honest fantastic faith. I don?t know if most beneficial practices have emerged about points like that, but I am sure that your job is clearly identified as a fair game. Both boys and girls really feel the impact of just a moment's pleasure, for the rest of their lives. jordans outlet
chinese diet pills Niedziela, 23 Lutego, 2014, 00:00
Louis Vuitton outlet Niedziela, 23 Lutego, 2014, 06:09
Everyone loves these particular Louis Vuitton outlet as a result, so much they are really consequently cute when i get revealed to exactly how lovable they can be! Among definitely the couples involved with Louis Vuitton outlet I've!!!
fruta planta strong version Niedziela, 23 Lutego, 2014, 11:20
Thank you for this impressive report. I am refreshed following reading this. Thank you! fruta planta strong version