Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Wielkie pardon za nieobecność, ale ostatnio mam takie fazy z tym internetem, że nie mogę wejść na hp.org. A co za tym idzie, dodawać i komentować innych notek też nie mogę.
Jak będą jakieś literówki to padam do stóp, całuję po nogach ( mam nadzieję, że myjecie?? o_Ó ) i błagam o wybaczenie. Nie przedłużając - zapraszam do czytania.
Syriusz obudził się pod wpływem lodowatego strumienia wody wylanej z wiadra prosto na jego głowę. Chłopak poderwał się i wyskoczył z miękkiej, ciepłej pościeli przygniatając Pottera do podłogi. Chwycił go za gardło, a James uniósł obie ręce w obronnym geście, robiąc jednocześnie zdziwioną minę. Syriusz mierzył go lodowatym spojrzeniem. Był wściekły. Nie znosił, gdy ktoś go w ten sposób traktował lub budził. Poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się i zobaczył Remusa.
- Nie sikaj...
- Nawet nie zamierzam.
Remus uśmiechnął się lekko i podszedł do swojego łóżka, by je pościelić. Syriusz przeniósł wzrok na Pottera po czym wstał. Chwycił jakieś ubrania i zniknął w łazience. Zamknął się w kabinie i odkręcił kurek z zimną wodą.
- Sss... Lód - syknął, odkręcając nieco ciepłej. Kiedy ustawił sobie odpowiednią temperaturę wody, oparł się rękoma o ścianę i pochylił głowę pozwalając, by strumień letniej cieczy spływał mu po zamkniętych powiekach, ściekał podbródkiem, po włosach i z czubka nosa. Westchnął i wziął do ręki gąbkę. Po jakimś czasie, kiedy był już niezaprzeczalnie czyściutki i pachnący, wyszedł i chwycił ręcznik. Wyszedł z łazienki i wziął do ręki plan.
- Latanieee!!! - ten oto wrzask dotarł jego uszu, nim chociaż zdążył rzucić okiem na pergamin.
James Potter biegał po całym dormitorium w samych bokserkach udając, że lata. Black i Lupin spojrzeli na siebie, rozumiejąc się w tej chwili bez słów.
Syriusz wyszedł z dormitorium w łomoczących podskokach przecinając Pokój Wspólny. Wyszedł z komnaty trzaskając portretem. Gruba Dama nie omieszkała rzucić jakichś kąśliwych uwag, więc Syriusz nie oglądając się za siebie, dotarł do Wielkiej Sali, podążając ukradkiem za grupką starszych uczniów. Drzwi były otwarte.
W wejściu zderzył się ze Snape'm. Severus upadł na podłogę, co Syriusz skwitował cichym śmiechem. Ślizgon podniósł się z podłogi, wyciągając różdżkę. Syriusz odrzucił włosy z twarzy i pokręcił głową, zostawiając Snape'a samego na korytarzu. Samego, z wyciągniętą różdżką.
Syriusz usiadł przy stole Gryffindoru. Po chwili dołączył podniecony James i nie do końca jeszcze rozbudzony Remus. Ser westchnął znudzony i zajął się konsumowaniem tego, co aktualnie znajdowało się na jego talerzu.
Chłopcy zjedli słuchając paplaniny Pottera. Remus z uwagą czytał podręcznik od Obrony Przed Czarną Magią, a Syriusz wyjął gazetę o motocyklach.
Gwar w Wielkiej Sali narastał, toteż Syriusz dopił sok dyniowy i wstał. Wyszedł z sali i samotnie udał się na dziedziniec szkolny. Kilkuminutowy spacer opustoszałymi korytarzami ukoił jego nieco nadszarpnięte nerwy. Z samego rana taki hałas bardzo go irytował, jeszcze ta pobudka... Popatrzył na wieżę zegarową. Dochodziła ósma trzydzieści. Powolnym krokiem ruszył kamiennymi uliczkami dziedzińca, obszedł kilka razy dokoła fontannę. W końcu przyspieszył i w pełnym galopie dotarł na boisko do Quidditcha. Rozejrzał się, lekko dysząc.
Ogromna elipsa okolona wysokimi trybunami, po obu stronach boiska po trzy pętle na tyczkach w wysokości pięćdziesięciu stóp... Robiło wrażenie.
Usiadł na trawie, starając się unormować oddech. Zmienił jednak pozycję, kładąc się i zakładając ręce za głowę. Promienie słoneczne zalewały wszystko wokół świetlistą, rażącą w oczy kaskadą. Do uszu młodego Gryfona dotarły ciche kroki. Nie otworzył oczu. Znał ten chód. Od niecałych dwóch tygodni, ale znał. Cichy, ostrożny, niepewny...
- Witaj, Remusie - przywitał się flegmatycznym głosem.
- Eee... Cześć - odpowiedział mu głos Lupina. Syriusz uśmiechnął się lekko. Tak, jak myślał.
- Siadaj.
Remus grzecznie usiadł w miejscu wskazanym przez Syriusza. Black otworzył oczy i popatrzył na chłopaka siedzącego obok. Lupin był troszkę sztywny. Widać, że źle się czuł - był blady, miał mętny wzrok i szkliste oczy.
- Źle się czujesz?
- Trochę... Głowa mnie boli.
- To może się zwolnij?
- Nie, nic mi nie jest...
Syriusz zmrużył oczy, wpatrując się w Remusa. Ewidentnie jest chory. Postanowił nie naciskać. Nie, to nie. Przymknął oczy, pogwizdując w rytm wietrznej melodii wygrywanej mu w uszach.
- Dlaczego taki jesteś?
- Jaki? - Remus wyraźnie się zmieszał. Popatrzył na rozwalonego na soczyście zielonej murawie Sera. Przygładził jasne włosy drżącą dłonią.
- Taki.
- Taki?
- Zamknięty w sobie. Sztywny, bojaźliwy.
- Wydaje ci się.
Ton głosu Lupina - uprzednio miękki i ciepły - stał się oschły i szorstki. Syriusz uniósł brwi. Wyczuł zmianę w głosie chłopaka. Więcej nie mówili nic, aż pojawiła się reszta pierwszoroczniaków. Szli wszyscy razem. Syriusz ponownie zamknął oczy wystawiając buzię do słońca. Remus zaczął bawić się trawą, skubiąc ją i obracając w palcach. Głowę miał opuszczoną, zamknięte oczy zakrywała grzywka. Inni uczniowie zbliżający się ku boisku gadali jak najęci - perspektywa latania widocznie ich pobudzała, czego nie można było powiedzieć o grubym chłopcu szybciutko kroczącym wśród nich. Krótkie, kaczkowate nóżki trochę mu przeszkadzały w dotrzymaniu tępa innym.
Syriusz ziewnął przeciągając się. Wstał, gdy usłyszał głos profesorki.
- Witajcie na pierwszej lekcji latania! Nazywam się Hooch, i od dziś będę was uczyła latać na miotle. No, na co czekacie? Stanąć z prawej strony waszego sprzętu!
Syriusz westchnął głęboko i ustawił swe ciało do pionu obok Komety 260.
- A teraz, wyciągnijcie prawe dłonie nad miotły i zdecydowanym, mocnym głosem powiedzcie: "Do mnie!"
Black ziewnął i wyciągnął rękę nad swoją miotłę. Popatrzył na nią mniej więcej jak, jak patrzy na tosty i huknął:
- Do mnie!
Miotła podskoczyła do jego dłoni. Chłopak zręcznie ją złapał. Wszyscy się na niego spojrzeli, a profesrka wyraźnie urażona jego brakiem czułości podeszła do niego szybkim krokiem.
- Miało być stanowczo, nie krzykiem.
- Ale zadziałało - Syriusz uśmiechnął się słodko i odrzucił długie włosy z twarzy. Metodę "na krzyk" od małego miał nieświadomie wpajaną przez rodziców. Profesorka westchnęła, kręcąc głową, po czym zlustrowała wszystkich jastrzębimi oczami. Pierwszoklasiści wrócili do przerwanej czynności. James rzucił krótką komendę i miotła posłusznie wylądowała w jego dłoni, na co rozczochrany brunet zareagował gorącym wywijaniem ósemek biodrami. Black popatrzył na Remusa. Chłopak zrezygnowany opuścił rękę. Przeczesał palcami opadające na oczy włosy. Otworzył te swoje bursztynowe oczęta i popatrzył na miotłę unosząc brew.
- Do mnie! Doo mnie... Do MNIE!! Do mnie ty cholerna miotło! - na dźwięk remusowego wrzasku, miotła poderwała się z ziemi i drążkiem przywaliła chłopakowi między oczy. Warknął cicho, chwytając się za twarz. Drewniany wyrób opadł bezwładnie na ziemię. Syriusz westchnął i kręcąc głową podszedł do Lupina starając się nie roześmiać. Położył mu dłoń na ramieniu. Remi opuścił dłonie i popatrzył ze zdziwieniem na Syriusza.
- Źle to robisz...
Chwycił Remusa za nadgarstek. Oboje wyciągnęli ręce nad miotłą.
- A teraz powoli i stanowczo powiedz DO MNIE.
- Do mnie!
- Jeszcze raz.
Remus popatrzył niepewnie na wyścigówkę leżącą obok niego. Wziął jednak głęboki wdech. Będąc całkowiecie pewny, że dźwięk wydobywający się z jego krtani nie zadrży, kaszlnął lekko i zawołał:
- Do mnie! - miotła ze świstem poderwała się, by po chwili spokojnie spoczywać w uścisku dłoni Lupina. Remus popatrzył na Syriusza delikatnie powiększając powierzchnię oczu. Uśmiechnął się do niego ciepło.
- Dzięki - wyszczerzył zęby.
- Nie ma za co.
Black wrócił na swoje miejsce. Popatrzył na profesorkę stawiając swój sprzęt do latania do pionu.
- Kiedy już macie miotły w rękach, zajmiemy się lataniem. Przerzućcie prawą nogę przez miotłę i mocno uchwyćcie drążek. O tak... - nauczycielka pokazała jak należy to zrobić. Syriusz westchnął i stanął okrakiem na kiju. James wyraźnie nie mógł się doczekać lotu. Remus z kolei wyglądał, jakby wcale nie miał ochoty wzbijać się w powietrze. Peter był na zmianę zielony, biały i szary na pucołowatej twarzy. Profesorka kontynuowała wykład:
- Kiedy znajdziecie się już w takiej pozycji policzę do trzech i gwizdnę. Na mój gwizd wszyscy odbijacie się od podłoża i wzlatujecie na kilka stóp. Potem, lądujecie. Aby to zrobić, należy pochylić się nad drążkiem miotły. Lądujecie na UGIĘTYCH nogach. Zaczynamy. Raz... Dwa... Trzy!
Syriusz mocno odepchnął się od ziemi. On i James wlecieli najwyżej. Syriusz roześmiał się krótko, co bardzo przypominało szczeknięcie psa i zaczął okrążać uczniów. Jedno kółeczko i drugie... Podleciał do Remusa i chwycił go za długie, zwichrzone przez wiatr włosy. Pociągnął nieco mocniej i niechcący je rozpuścił.
- Syriusz! Oddawaj to!
Black wytknął język i odleciał kilka metrów dalej. Obok niego pojawił się Remus. Również w powietrzu.
- Syriusz, oddaj mi to.
- Proszę bardzo - Syriusz starannie wymierzył odległość i rzucił własność Remusa do właściciela. Chłopiec niezbyt zręcznie, ale złapał.
- BEREK!
James Potter zdzielił Syriusza w tył głowy szybko go wymijając. Black wyprostował się. Zmrużył oczy, tak jak on to miał w zwyczaju od dołu, pochylił się nad drążkiem miotły i wystrzelił za Jamesem jak pocisk po drodze zwalając Petera z nóg. Potter szaleńczo się śmiejąc uciekał Czarnemu. Obejrzał się i ze zdumieniem stwierdził, że Syriusza nie ma za nim. Nagle poczuł ostre szarpnięcie, gdy Black kopnął w tył miotły Jamesa wołając:
- Teraz ty gonisz mnie!
Szarooki szarpnął drążkiem w lewo i miotła posłusznie skręciła. Potter poleciał za nim i robiąc młynki w powietrzu kilkakrotnie okrążył Lupina.
- No no! - zarechotał Syriusz - Peetaaaj! Dawaj do nas!
Syriusz śpiewając coś na rodzaj makareny, podrygiwał w radosnym tańcu na drążku. Podleciał do Jima i szepnął mu na ucho:
-Na trzy zwalamy tłustego z miotły... Po co sprzęcik ma się męczyć?
Potter zachichotał szaleńczo i kiwnął głową. Wyprostował lot i razem z Serem zaczął odliczać.
- Raz... Dwa... Trzy!
- Postrachy powietrza nadlatująąąąąąąąąąąąąą!!! - zawył okularnik.
Wystrzelili jak chochliki kornwalijskie wypuszczone z ciasnej klatki. Chwycili się za nadgarstki i odlatując od siebie na odległość wyciągniętych ramion, z rozpędu uderzyli łokciami w twarz blondyna. Zleciał z głośnym piskiem z wysokości kilku stóp. Kuzyni przybili piątki.
- Black! Potter! W tej chwili na ziemię!
Wylądowali przed profesorką. James zgrabnie, na ugiętych nogach. Black zrobił "zrywkę" rozpryskując dookoła piach i kamienie. Zszedł z miotły jakby z gracją w ruchach. Chłopcy wpatrywali się w nauczycielkę z uprzejmym zainteresowaniem.
- Nie pozwoliłam wam odlatywać tak daleko! I co to za bezczelne zachowanie?! Jak tak dalej pójdzie, to wylecicie z tej szkoły nim zdążycie powiedzieć: "Quidditch"! Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru! - Hooch wzięła głębszy oddech i wyprostowała się z godnością - Ale... Muszę przyznać, że macie talent! W przyszłym roku, moglibyście zgłosić się do drużyny. A teraz idźcie na przerwę.
Syriusz odwrócił się bez słowa i rzucił miotłę na kupę razem z innymi kijami połączonymi z wiciami. W samotności ruszył do zamku. Nie na długo mógł się cieszyć słodkim życiem samotnika, bo z oburzoną miną dołączył do niego Remus, zatachany za nogę przez Pottera.
Z racji tego, że zbliżała się pora obiadu, młodzi Gryfoni ruszyli w kierunku Wielkiej Sali, by wraz z innymi zjeść ciepły posiłek i udać się na następną lekcję. Na pierwsze zaklęcia.
Posiłek obył się bez większych rewelacji. Syriusz pospiesznie zjadł obiad i ruszył w kierunku dormitorium by zabrać potrzebne książki. Na miejscu natknął się na Remusa.
- Nie było cię na obiedzie.
- Nie mam ochoty na jedzenie.
Lupin był bledszy niż rano. Uśmiechnął się mimo wszystko do Syriusza i chwycił torbę z książkami. On miał już swoją przerzuconą przez ramię.
- Idziemy? - zapytał Black, trochę wbrew sobie. Nie wiedział dlaczego, ale naprawdę polubił Remusa. Poczuł także, że pomimo swej nieufności wobec ludzi, zaczyna ufać temu drobnemu chłopcu stojącego naprzeciw niemu. Remus kiwnął głową. Razem dotarli pod klasę. James podbiegł do jakiejś rudowłosej dziewczynki o szmaragdowych oczach.
- Lily kocham cię, wyjdź za mnie proszę! - zaskomlał, padając przed nią na kolana, jednocześnie obejmując ją za nogi. Wiewióra - jak nazwał ją w myślach Syriusz - zachichotała po czym powiedziała delikatnym, dziewczęcym głosikiem:
- Eee... Nie uważasz, że na ślub jest jeszcze zbyt wcześnie? To trochę ten... Dziwne. My mamy po jedenaście lat!
- Ale ja cię kocham! Nie mogę bez ciebie żyć! Te twoje oczy, jak świeża wiosenna trawa, ognistoczerwone włosy! Ty nie widzisz jak słońce igra na nich radosnym tańcem... A te twoje śliczne piegi! Ja cię kocham!! Zostań moją dziewczyną! - Z trudem powstrzymał śmiech, wiedząc dobrze, że zepsuje tym cały żart.
Black ryknął donośnym śmiechem. Remi spuścił głowę i przygryzł wargę starając się ukryć rozbawienie. Cały korytarz obserwujący tę scenę przeniósł wzrok na rechoczącego Syriusza.
- A to dobre! - zawołał między kolejnymi atakami śmiechu.
Skulił ramiona, objął się rękoma za brzuch i przygryzając dolną wargę chichotał niekontrolowanie.
- Ale ja ją kocham!
- Jak kochasz - poczekasz! - parsknął.
Remus zakrył usta dłonią i zerknął rozbawiony na Syriusza. Włosy do połowy zasłaniały mu bursztynowe oczy. Lupin dostał nagłego napadu kaszlu.
- Ja nie mogę, ale schiza!
James żachnął się gwałtownie. Wstał z kolan i podszedł szybkim krokiem do Blacka, który wciąż nie mógł przestać się śmiać.
- Bij się ze mną! - zawołał James.
Black uniósł brwi.
- Mózg cię szczypie?
James zadygotał z udawanej wściekłości. Ryknął jak byk i rzucił się na Blacka. Syriusz odsunął się i James wyminął go. Black zakasał rękawy. Potter zrobił to samo. Wszyscy uczniowie cofnęli się pod ściany.
- Chłopaki, to nie jest dobry pomysł! Zarobicie szlaban, stracicie punkty... To niemądre!
- Ależ Remusie, nie martw się. Nic się nie stanie.
- Nie wtrącaj się, Lupin!
- Nie tak ostro, Potter. Nie lubię gdy ktoś w ten sposób odnosi się do osób, które lubię. A Remus się do nich zalicza. Teraz go przeproś.
- Nigdy! - zawył i zaszarżował na Syriusza. Black rozstawił szerzej nogi dla większej równowagi, pochylił się i wyciągnął przed siebie ręce wyłamując palce w złowieszczym trzasku. James wpadł na niego. Zakleszczyli się dłońmi, ich twarze były zaledwie o cal od siebie. Zaczęli się siłować. Black zaczął się tak odkręcać, że znalazł się plecami do ściany. Uśmiechnął się drwiąco po czym gwałtownie zabrał dłonie i odskoczył w bok. James wleciał na ścianę. Wyciągnął różdżkę, Black miał już swoją w dłoni. -Expelliarmus!
-Petrificus Totalus!
Zaklęcia zderzyły się ze sobą rozpryskując w około iskry. James wykrzyknął kolejne zaklęcie. Black odparował je, i zawołał: -Tallantallegra!
-Furnunuclus!
-Densaugeo!
Nie owijając w bawełnę, albo raczej w skórę smoka, walczyli, mając z tego świetną zabawę. Zaklęcia śmigały, rozpryskiwały się iskry. -Wingardium Leviosa!
Tego James się nie spodziewał. Black wylewitował go w powietrze. Potter wystrzelił w niego kolejnym zaklęciem. Zrobił gwałtowny unik. Szarpnął przy tym różdżką, co skończyło się upadkiem Jamesa na ziemię.
-Relashio!
Syriusz osmalił Potterowi szatę. James zobaczywszy lecący z niej dym, z lekka spanikował, zaczynając skakać po skraju swej peleryny od mundurka.
-DOOŚĆ!
Krzyk Remusa nie zrobił na nich większego wrażenia. Skrzyżowali różdżki stykając się nosami. Szarpnęli nimi gwałtownie. Posypały się iskry.
- BLACK! POTTER! LUPIN! SZLABAAAN!!
- A Remus za co? On próbował nas uspokoić - chłodny, opanowany głos Syriusza potoczył się po holu.
- Nieważne! Dzisiaj o dwudziestej w moim gabinecie przez dwa tygodnie. Cała trójka!
- Tak jest.
- Dobrze...
- Spoko.
- JAK TY SIĘ DO MNIE ODZYWASZ, BLACK?! NIE JESTEM TWOJĄ KOLEŻANKĄ!!
- DOBRA, SPOKO, ZROZUMIAŁEM! - Syriusz również podniósł głos.
- Trzy tygodnie.
- Luzik.
- I minus dwadzieścia punktów - to powiedziawszy, profesorka odmaszerowała. Obok Syriusza pojawił się profesor Flitwick.
Flitwick był opiekunem domu Ravenclaw, nauczycielem zaklęć i bardzo niskim czarodziejem. Był tak niziutki, że by widzieć coś spoza katedry musiał przycupnąć na stosie książek. Był bardzo dobrym czarodziejem i zawsze z chęcią i humorem przekazywał wiedzę uczniom.
Profesor wpuścił uczniów do klasy i stanął na książkach. Popatrzył na Jamesa, Syriusza i Remusa. Ci ostatni siedzieli w pierwszym rzędzie, dokładnie naprzeciw tablicy.
- Dzisiaj zajmiemy się zaklęciem lewitującym - zaczął pogodnie profesor, nie nawiązując do incydentu z korytarza. - Czy ktoś zna formułę tego zaklęcia?
-Vingardium Leviosa.
Jednoczesna odpowiedź chłopców wywołała uśmiech na twarzy profesora.
- A co więcej możecie powiedzieć o tym zaklęciu? Panna Aniston, wie pani?
- Zaklęcie należy wymówić a odpowiednim akcentem na "gar". Trzeba powiedzieć to miękkim, melodyjnym głosem wykonując odpowiedni ruch różdżką. Pełen obrót i ściąć w dół.
- Dokładnie tak! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! Tak jak nam powiedziała pana Aniston...
Profesor zaczął mówić - bardzo rozwlekle - na temat lekcji. Po jakichś trzydziestu minutach wykładu, profesorek oznajmił, że nadszedł czas, by obrócić słowa w czyn.
Syriusz spojrzał na piórko leżące obok niego. Westchnął z rezygnacją i wycelował w nie różdżkę.
-Wingardium Leviosa!
Piórko posłusznie wzbiło się w powietrze i Syriusz - znudzony lekcją - zaczął się nim bawić. Wylewitował się nad głowę Snape'a i zaczął machać nim przed nosem Ślizgona. W odpowiedzi zaczął kichać i prychać. James parsknął śmiechem widząc poczynania Syriusza, a Remus skrzywił się lekko. Nim zdążył coś powiedzieć, zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie wyszli z sali i z odgłosem podobnym do stada rozwścieczonych antylop gnu wylegli na przerwę, ignorując krzyki profesora zadającego pracę domową.
Naturalnie, nikt jej nie odrobił.
Komentarze:
Aleksa Poniedziałek, 12 Stycznia;, 2009, 21:16
HmmMmm...
NiE Wim Co mAm nApISaC...
ZaPRło mI DEch Z WraZEnia xD
Po ProStU CuUd, MiOd Iiii...TrUskAWki W CzEkoLAdZiE ;D
:***
Po prostu SUPER! Dużo humoru, akcji i w ogóle wszystkiego co możliwe! Jak ty to robisz? Omal nie spadłam z krzesła kiedy to czytałam. No i oczywiście wszystko wiedzący pan Black, którego umysł wykracza przeciętne normy. A ten "pojedynek" zaparł mi dech w piersiach. Cieszę się, że Syriusz polubił od razu Lupina. To takie trochę "inne". Bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam i zapraszam do pam. Roxanne.
Lara
Dzięki za komentarz u mnie! Pytałaś co w Twojej notce jest takiego zabawnego. Tak więc odpowiadam: nauka latania. Cały opis Blacka i Pottera na miotłach był fenomenalny!
Pozdrawiam
Lara
Lily Środa, 14 Stycznia;, 2009, 08:13
To było po prostu boOoskie xdd !
Ty masz poprostu talent ;P
Pozdro ;*;*
Syrcia Środa, 14 Stycznia;, 2009, 17:30
Aaah dzięki za wyjaśnienie Serio, jak tak dalej pójdzie, to popadnę w samozachwyt i przestanę się dla was starać
Hehe ^^ Lara, nie ma problemu xdd Miło się czytało Twoją nocię
Pozdrawiam^^
Syrcia Środa, 14 Stycznia;, 2009, 17:52
Cholera, właśnie przeczytałam uwaznie całą notkę i wychaczyłam cztery literówki
Przeez - przez
pana Aniston - panna Aniston
Slitherin - Slytherin
Wingardium Leviosa - Vingardium leviosa
Ło, i nawet jeszcze jedna!!
Aquamenti - Aguamenti.
Pliis, nie skalpujcie mnie.... ;(
Rovena (ZKP) :* Środa, 14 Stycznia;, 2009, 19:06
Teraz musisz wylizać sobie stopy xD
Wydrukowałam i cierpliwie na mnie czeka!
Zobacz jak Ci czytelników zmobilizowałam do komentowania!
Syrcia Środa, 14 Stycznia;, 2009, 21:32
Taak.. Rovi padam do nóżek I przez siedem wartw chusteczek całuję stópki xdd
Hihi^^
A po co mam se lizać stopy?? o_Ó
Rovkaa :D (Lord V. i Lockhartoo :D) Piątek, 16 Stycznia;, 2009, 21:11
Gdzieś tam obiecałaś, że będziesz komuś lizać stopy xD Nie pamiętam już gdzie xD
Przeczytałam!!! Yo!
Powiem, że pokochałam momemt z McPip i Syrkiem!
Dobrze, spoko, jak ty się odzywasz?!, spoko, trzy tygodnie, luzik hahahahah xD
Walka była fajowska tylko trochę mi nie podpasowała, że to J z S się biją Powinni się zgrać i nakopać Smarkowi xD
Na początku coś pokręciłaś, że nie wiadomo kto w końcu wszedł do tej łazienki, a kto przeczytał plan hahahah xD
Tak, to super:*
Syrcia Sobota, 17 Stycznia;, 2009, 14:50
Do łazienki wszedł Syrek
Potem jak już wyszedł chciał ten plan przeczytać, ale uprzedził go james swoim rykiem
Cieszę się, że się podoba^^
Postaram się szybko dodac notę ;*
pozdrawiam ;]
Karolcia Wtorek, 20 Stycznia;, 2009, 18:42
Notka świetna, cudowna, zabawna i w ogóle THE BEST! Nie moge się już doczekać następnej A kiedy będzie?
Syrciu, kiedy nowa notka? Wiem, że banalne pytanie, ale ja umrę chyba z ciekawości jeśli zaraz mi nie dasz nowej notki !
Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
Lara
zarabista notka? z kod ty bierzesz te pomysle????tylko jedna zecz mi przeszkadz to zachowanie nie pasujebo 11 lat jak czytam wydaje mi sie ze oni maja wiecej. A tak wogole to moge spytac ile ty masz lat???
Syrcia Piątek, 23 Stycznia;, 2009, 14:03
ja? w marcu skończę 14 a czemu to zachowanie nie pasi??^^ Ja tam se ich tak wyobrażam xd
Pomysły biorę z głowy
Kiedy nota? Nie wiem... mam kryzys weny, ale kawałek noci już jest^^ Postaram się coś wycisnąć ; p
A właśnie, już biorę się za pisanie
Dzięki za komenty, serio podbudowują do pracy xdd
Pzdr