Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Od nocnej ekspady do Hagrida minęły trzy tygodnie, zbliżające się Święto Duchów czuć było w powietrzu. Zaczynał panować narastający nastrój podniecenia i oczekiwania, dziewczęta rozmawiały o tym, co ubiorą na ten wieczór, z kim chciałyby się umówić i rozprawiały z przejęciem o zaproszonym do szkoły Stubby'm Boardmanem. Chłopcy zerkali nerwowo na dziewczyny chodzące po szkole w stadach.
- No i jak tu którąś zaprosić? - wściekali się.
- Oj weź daj se siana, James. To tylko durna maskarada dla całej szkoły! - fuknął Lupin.
- Ja chcę iść!
- To idź, masz problem? - Syriusz przewrócił znudzony oczami. Całe to przedsięwzięcie zaczynało go już nudzić, na domiar złego za kwadrans zaczynały się eliksiry, a oni dopiero biegli po książki - Najwyżej zawitamy "solo".
James zarechotał, kiwając głową. Bez słowa wpadli do pustego dormitorium i hurtem zebrali książki z pod swych łóżek. Nie mieli czasu sprawdzać, które są do czego. Wzięli wszystkie jakie znaleźli i biegiem ruszyli do lochów. Pomimo niezaprzeczalnie szybkiego biegu, do klasy dotarli spóźnieni. Załomotali w drzwi i wpadli do środka. Black natychmiast pospieszył z wyjaśnieniami:
- Przepraszamy za spóźnienie, panie psorze...
- ...ale na śniadaniu straciliśmy poczucie czasu...
- ...a nie chcieliśmy przyjść nieprzygotowani, więc wpierw pognaliśmy po książki...
- ...po drodze spotkaliśmy Irytka, sklął nas. Nie mogliśmy tego tak po prostu zignorować, więc...
- ...najpierw się z nim uporaliśmy, a potem już biegliśmy po książki, panie psorze... To naprawdę nie nasza...
- ...wina, że lochy są tak dalego od wieży Gryfonów. Ale jak już mieliśmy co trzeba, przybiegliśmy od razu tutaj.
Klasa zamilkła, chłopcy również. Slughorn wpatrywał się w nich, uparcie mrugając, starając się przetworzyć ten gorączkowy potok słów. Po chwili jego pulchną twarz rozjaśnił uśmiech od ucha do ucha. Machnął lekceważąco ręką i zadudnił:
- Ależ nie szkodzi, zdarza się. A teraz siadajcie.
Zziajani Black i Potter zajęli swe stałe miejsca na końcu klasy, obok lekko zgrzanego Remuska. Rzucili książki na ziemię i dla niepoznaki wpatrzyli się w profesora. Z jego krótkiej przemowy dowiedzieli się, że mają uwarzyć eliksir na redukcję kości. Wymienili skonsternowane spojrzenia i zabrali się do pracy.
W połowie dwugodzinnych eliksirów, po całej sali roznosiły się różne aromaty, te miłe i te mniej miłe dla nosa. Widok był ograniczony przez opary unoszące się znad kociołków. Black spojrzał we wnętrze swojego kotła. Otarł pot z czoła i sapnął biorąc się za obieranie suszonej figi.
- Ale numer... Patrz! - James zmiażdżył jakiś suchy strączek płaską stroną klingi srebrnego noża. Strąk puścił tyle soku, że Black ze zdziwienia prawie odrąbał sobie palec.
- Aż ty ku...
- ...RDĘ.
- Tak, Remusie. Aż ty kurdę.
Remus łypnął na niego podejrzliwie i spojrzał w eliksir. Ani trochę nie przypominał tego z opisu w podręczniku.
- Ale szambo - Syriusz zachichotał patrząc w kleistą, zgniłozieloną maź zalegającą w kotle Lupina - To może przydać się na zmarszczki... Czekaj, wezmę sobie trochę. - Black wyjął z szuflady niewielkiego stolika plastikowe pudełeczko i ostrożnie nabrał tej niezidentyfikowanej substancji - Dziękować.
- To dla ciebie?
- No chyba żeś na głowę upadł. Nie dla mnie, dla mamuśki. Tak się smaruje jakby ją zmumifikować mieli. Skąd ta mina?
- Dostanę trolla za ten eliksir...
- Oj tam, oj tam... Co dalej? - Syriusz zmrużył oczy, usiłując odczytać przepis z tablicy - Yyy... Suszona figa jest... Hmm... Ah, płetwa skorepetyny.
Syriusz uniósł brwi składając usta w zmarszczony dziubek wytrzeszczając przy tym oczy. James zaśmiał się, widząc to.
- Wyglądasz jakbyś chciał cmoknąć Severusa w tyłek!
Syriusz zrobił minę cwaniaczka i rozwalił się na krześle. Pokiwał głową robiąc zrozumiałą minę.
- No takie życie no. Co zrobisz?? Nic nie zrobisz. Bo takie życie jest...
Remi westchnął, kręcąc głową i powrócił do prób naprawienia tego, co aktualnie wypełniało jego kociołek.
Syriusz popatrzył na Jamesa. Przysunął swoje krzesło możliwie do jego siedziska. Zaczął warczeć i mruczeć do ucha rozczochrańca.
- Black, przestań.
- Mmrrrrhhhhrrr...
- Skończ!
- Hhrrrmmmrr...
- Bo pożałujesz...
- Mhhrrr... Lubię żałować... Mrrrrr...
James nie wytrzymał i zerwał się z krzesła. Zepchnął kuzyna na posadzkę razem z krzesłem. Black kwiknął, zdziwiony i wytrzeszczył na okularnika oczy. James wziął zamach i zaczął go kopać, co Syriusz przywitał salwą śmiechu.
- O Boże! Nie, przestańcie!
- Zrobią sobie krzywdę...!
- Chłopaki! James, narwańcu, przestań! - do akcji włączył się Lupin, ignorując zdenerwowanego nauczyciela. Złapał Jamesa za rozczochraną strzechę na głowie i szarpnął mocno.
- Aaau! Remus, co się ugryzło?!
- Nic! Przestań go kopać, debilu!
Cała klasa popatrzyła na posadzkę, na której aktualnie zwijał się ze śmiechu Syriusz. Jakaś Puchonka szepnęła, że ma cudowny uśmiech, inna dziewczyna, że ślicznie się śmieje - tak... Wesoło.
Profesor Slughorn podszedł do drgającego na podłodze Syriusza. Pochylił się nad nim.
- W porządku?
- T-taak... Hihi...
- Dobrze, to siadaj.
Syriusz pokiwał głową i głośno pociągając nosem, wstał. Otarł łzy radości i podniósł krzesełko. Opadł na nie, oparł ramiona o stolik i ukrył w nich twarz, oddając się niememu napadowi radości. Nauczyciel wrócił do biurka i zaczął kręcić młynka grubymi paluchami. Pochylił się nisko, aż spodnie niebezpiecznie zatrzeszczały mu na tylnej części ciała i wyjął z szafki puszkę kandyzowanych ananasów. Otworzył ją stuknięciem różdżki, zasiadł na wielkim krześle i z błogim uśmiechem oddał się całkowicie kontemplowaniu smaku owoców.
Tym czasem nasza ulubiona trójca wypruwała sobie żyły nad eliksirami. Wywar Remusa już wręcz do złudzenia przypominał ścieki, więc blondyn machnął ręką i dał sobie spokój.
James poświęcał się bez reszty dokuczaniu pewnemu chłopcu w Ślizgońskim mundurku. Siedział tyłem do kociołka i za pomocą recepturki rozciągniętej między palcem wskazującym i kciukiem, strzelał do niego strączkami, kawałkami korzonków i zupełnie niepotrzebnymi w eliksirze, oczami diabła morskiego.
Syriusz obserwował go kątem oka, nawet nie próbując powstrzymać cichego chichotu. Oderwał się od pracy, oblizał wargi i popatrzył na Pottera.
- Ale ma minę - parsknął Jim, wskazując na zdenerwowanego do granic możliwości Severusa. Black kiwnął głową, szczerząc idealnie równe, białe zęby. Popatrzył bystrym wzrokiem na Seva i przelotnie zerknąłwszy na profesora będącego w innym świecie, zawołał głośnym szeptem:
- Ej! Sevciu! Seviczku! E! Panie tłuste kłaki! - zarechotał, gdy Ślizgon spojrzał na niego, słysząc wołanie o tłustych włosach. - W przepisie nie widziałem: "dodaj łój z włosów"... Chyba, że ty pracujesz z innym podręcznikiem?
- Spadaj, Black - warknął półgębkiem Snape.
- Uuu, boję się.
- Odwal się Black, bo pożałujesz!
Syriusz udał napad histerii. Władował się Potterowi na kolana i miażdżąc mu dłońmi twarz pisnął:
- O nie, o nie! James, Jimmy... Ratuj! On mi mówi, że pożałuję!
- Panie Black! Proszę się uspokoić i wrócić do robienia wywaru! - zawołał profesor Slughorn. - Nie zmuszaj mnie do odjęcia punktów twojemu domowi!
- Tak jest! - Syriusz wytknął Snape'owi język i dla niepoznaki zamieszał w kociołku. Nie powinien był tego robić. W przepisie jasno podane było, że nie wolno dopuścić eliksiru do wrzenia. Płyn w syriuszowyn kotle właśnie osiągnął nieco ponad sto stopni celsjusza, a co za tym idzie - już dawno przekroczył dozwoloną temperaturę. Autor książki zaznaczył, że przy pomieszaniu eliksiru gdy był taki jak u Blacka, następuje natychmiastowa eksplozja. Więc...
BUUUUM!
Płyn chlusnął Syriuszowi w twarz, dym zapełnił lochy, Black wrzasnął i automatycznie zakrył dłońmi oczy. Półprodukt zalał mu całą dolną część buzi, wlewając mu się do ust dorywając do zębów. Black odruchowo zerwał się z krzesła i dobiegł do kamiennego gargulca czując piekący ból szczęki. Z trudem otworzył usta, bo zęby krzywiąc się niemiłosiernie pozahaczały o siebie i wypluł niebiesko-żółtą maź. Nabrał wody w usta, porządnie je wypłukał i wszystko wypluł. Z wodą zmieszała się krew. Black zaklął siarczyście.
- Potter! Lupin! Zaprowadźcie kolegę do Skrzydła Szpialnego! Ale to migiem!
Syriusz pozwolił im się złapać pod łokcie, warcząc pod nosem wiązanki zasłyszane od woźnego.
Trójka chłopców wypadła z klasy i pędem ruszyła do skrzydła. Syriusz wytrzeszczył oczy, widząc swe odbicie w szybie - wyglądał jak... Jak tryton! Przyspieszył biegu, Jim i Remi lecieli za nim. W pełnym biegu wpadli do szkolnego szpitala. Pielęgniarka wytrzeszczyła oczy, widząc ich.
- O nieba! Co się stało?
- Eliksir wybuchnął mu w twarz - odrzekł natychmiast Remus. James patrzył na Sera z rosnącym przerażeniem. Black zakrywał się rękoma. Wolał nie widzieć tego, co aktualnie się z nim działo - czuł, że zęby wykręcają mu się jak złapane kowalskimi obcęgami, a następnie szarpane niczym drzewa w wichurę. Pomfrey odjęła mu ręce od twarzy. Remi syknął w duecie z panią Pomfrey, James natomiast wybuchnął piskliwym śmiechem, zupełnie jakby się nawdychał helu. Syriusz chciał mu odwarknąć żeby spadał, ale pozakleszczane zębiska uniemożliwiały mu to. Pielęgniarka wyczarowała specjalny fotel - bardzo podobny do tych, które są używane u mugolskich dentystów - i nakazała Blackowi na nim usiąść. Syriusz grzecznie wykonał polecenie. Pomfrey podeszła do niego ze strzykawką.
- A poeo pai da stua'wka?
- Znieczulenie. Muszę ci zreperować te zęby ręcznie. Przykro mi, ale aktualnie nie zdołasz nic przełknąć... Nieco mugolskich sposobów ułatwi sprawę.
Black wytrzeszczył oczy.
Pomfrey trochę się namęczyła na samym oczyszczeniu tych resztek zdrowego uzębienia. Kiedy pozostałości zdrowego zgryzu Syriusza były już białe, tak jak przed wypadkiem - eliksir lekko je wyżarł, przez co na zębach pojawiły się czarne plamy - zabrała się za prostowanie.
Była to czynność bolesna, a że Syriusz miał tę swoją rodzinną nieczułość na środki przeciwbólowe, więc podskakiwał, krzywił się, łapał rękoma za poręcze fotela i walił nogami w krzesło.
- Uspokój że się, panie Black! Muszę to zrobić dokładnie!
- Ae y'o bou'y!
- Nic na to nie poradzę! Ale te najgorsze, szóstki i siódemki mamy już za sobą. Teraz te nardziej z przodu. Z tymi jest już łatwiej.
Black westchnął zamykając oczy. Było mu zimno, dłonie miał mokre i lodowate, pot spływał mu po plecach. Nienawidził magomedyków-dentystów. To była jego zmora - zawsze panicznie się bał tych wszystkich zabiegów, nawet samych kontroli, a tu taka akcja... Nabrał powietrza, gdy poczuł majstrowanie w ustach. Chichoty Jamesa drażniły go, przez chwilę miał ochotę się rozpłakać. Powstrzymał się jednak i biernie czekał na koniec.
Pół godziny później, usłyszał głos pani Pomfrey - zdecydował się otworzyć oczy. Na widoku latały mu białe plamki.
- Syriuszu, jest pewien problem.
Posłał jej pytające spojrzenie, nie czując się na siłach do mówienia.
- Przez jakiś czas będziesz nosił aparat ortodontyczny. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że był to półprodukt i nie wiadomo ile będzie działał, ponownie wykrzywiając ci zęby.
Szarooki uderzył się otwartą dłonią w czoło, ukazując tym samym swoje załamanie.
Jim powstrzymał brutalny wybuch śmiechu. Z wymuszoną powagą patrzył, jak Pomfrey mocuje do syriuszowych zębów stalowe druciki. Kilka minut później Syriusz mógł wstać. Zszedł z fotela i odsunął się na kilka metrów.
- Ź-iękuou-ę... Śśśśt... - Wciąż działające znieczulenie nie pozwalało mu normalnie używać aparatu mowy.
James zawył jak zraniony pies. Nim Black rzucił się na niego z pięściami, Remi załagodził sytuację nakazując pójście na transmutację.
Bez słowa udali się do sali. Było już kwadrans po dzwonku, bo nim ruszyli na lekcję, James musiał opanować głupawkę, co wcale nie było takie łatwe.
Otworzyli drzwi, uprzednio pukając. Weszli do środka.
- Black, Potter, Lupin. W tym miesiącu to już wasze ósme spóźnienie, na samą transmutację. To tyczy się najbardziej do pana, panie Black. Może mi pam to wyjaśnić?
- No b'óło... Ja by'm w śksid'e śpita'u'ny... Śśśśśt... - Otarł rękawem stróżkę śliny z podbródka. - I pa'i Pom'eł...
Klasa w ryk. Gdy Syriusz mówił, niechcący pokazał ofortyfikowane metalem zęby. Przy mówieniu śmiesznie wykrzywiał buzię, po brodzie pociekła mu ślina, kilka kropli płynu z sokiem trawiennym wylądowało na twarzy profesorki.
- Uupś... Plepśa'am... Śśśśt... - Black zarumienił się, ponownie ocierając podbródek rękawem. Ślizgoni wręcz płakali ze śmiechu. Remus zawołał:
- No ha, ha, ha, ale śmieszne. Jeśli ktoś chce, to mogę go tak urządzić. Ciekawe co powiecie wtedy!
- Co, bronisz go? Ej, chłopaki! - zawołał Parkinson. - Black znalazł sobie dziewczynę!
Slytherin w śmiech. Black wyszczerzył zęby i objął Remusa ramieniem.
- Nu'o, 'adnoł ma'y dzieśśśt... dzieści'ną... Zaz'rośśśt...iś?
- Takiego uśmiechu? Na twoim miejscu w ogóle bym tych cegieł nie wywalał - prychnął Snape. Remus łypnął na niego, mrużąc bursztynowe oczy. Nim zdążył mu odwarknąć, odezwała się McGonagall.
- Spokój! Panie Black, ma pan coś jeszcze to powiedzenia?
-Ta'y. Śna'e... - Black zmarszczył czoło i wysilił się, by to co powie, zabrzmiało zrozumiale - Śnap'e, na twoim... Śsst... Miejśc'iu, łasi'm był do gó'y dupą... Śśśt...
- Nie mów do mnie, skoro nie umiesz - burknął znużonym głosem Severus.
Jim zarechotał.
- Mówi, że gdyby miał tak parszywą mordę jak ty, to by chodził do góry dupą.
Tym razem głos w śmiechu przejęli Gryfoni. Remus uśmiechnął się podle i pisnął:
- O jeju, Smyrusie! Co ci się stało w dłonie? A dlaczego tak wytrzeszczasz na mnie oczy?
- Snape! Coś ci śmierdzi, że tak marszczysz nos?
- UWAŻAJ MÓZG CI WYŁAZI! Łap goo! O jeeej... A dlaczego on jest taki brązowy i taki... Taki podłużny?
Syriusz w napadzie radości osunął się na kolana. McGonagall, rozzłoszczona, nakazała trójce chłopców zasiąść na swoje miejsca. Przechodząc obok ławki Snape'a, Black potrącił go brutalnie łokciem, rozkwaszając mu nos. Nie można było nazwać tego przypadkiem.
- Black, szlaban!!
- Ehe...
Minerwa westchnęła, nakazując sobie spokój i odjęła Gryfonom dziesięć punktów. Severus został odesłany do Skrzydła Szpitalnego.
- Coś mi się wydaje - rzekł półgłosem Lupin. - Że pani Pomfrey będzie miała dziś ręce pełne roboty.
- A mnie się wydaje - dodał James patrząc na zaślinionego i zdenerwowanego Syriusza. - Że Hogwart będzie miał niezły ubaw...
- A ja uważam - rozległ się głos profesorki. - Że dwójka uczniów dołączy do Blacka dziś wieczorem na szlabanie.
Chłopcy natychmiast umilkli, wymieniając wesołe uśmieszki i zajęli się transmutacją żuka w guziki.
Komentarze:
Niva Potter Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 18:13
Syrcia, To było EXTRA!! Najpierw to, że Remusik "włącza" się do walki, pózniej Smarkerus i McGonagall. Pozwól na cytat:
-Coś mi się wydaje - rzekł półgłosem Lupin - Że pani Pomfrey będzie miała dziś ręce pełne roboty.
-A mnie się wydaje - dodał James patrząc na zaślinionego i zdenerwowanego Syriusza - Że Hogwart będzie miał niezły ubaw...
-A ja uważam - rozległ się głos profesorki - Że dwójka uczniów dołączy do Blacka dziś wieczorem na szlabanie.
Śmiałem się do łez!!
Aleksa Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 18:30
Czekaj... muszę sie opanować...
Przez ciebie cały tusz mi spłynął xD
Nie żebym narzekała ;D
Notka Boska!!!
Po prostu cud, miód i... truskawki w czekoladzie w zestawie z szampanem ;P
ika Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 18:33
swietne cudne i wogole ale za dozo komplementow to nie zdrowo wiec zastrzyki to zabawka mugolska taksamo jak aparat/ brakuje mi petera oni byli czworka przyjaciol remus blak i potter musieli go lubic przeciez w przyszlosci zostanie tym jakims straznikiem czy kims to on bedzie znal miejsce ukrycia sie poterrow wiem ze to taka rozmemlana ciapa ale jednak oni go lubili
Syrcia Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 18:43
ika, ale kto powiedział, że oni go nie lubią? To jest pisane opowiadaniem, nie muszą wszyscy na raz wystąpić w jednym rozdziale ;] I mam do ciebie prośbę... Mogła byś używać znaków? Tych kropek itp? Bo muszę troszkę pogłówkować z odszyfrowaniem komenta^^
A co do igieł i aparatu... Kto powiedział, że nie mogli tego używać? Przecież w HP i ZF Pan Wealsey razem z jednym z uzrdowicieli użył szwów.
Cóż, ja osobiście nie widzę problemu
Niva Potter Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 19:02
Zapomniałam dodać, że śmieszne było też ich wykręcanie się ze spóźnienia wybaczcie że piszę drugi raz
Rogaty Poniedziałek, 09 Lutego, 2009, 20:12
hahaha... kurczę poleję się... dobra...super, ah te Serowe cegły... ciekawe co będzie dalej^^
Zielak Wtorek, 10 Lutego, 2009, 18:12
Hih ^^ Jak zwykle świetnie, SwM. Aż zmieniłam zdanie co do tego, że nie powinnaś się tak znęcać nad Borowi ducha winnym Serku. I zapomniałaś wyjaśnić owe "Borze" przez "rz"... Mniejsza, notka cud, miód i orzeszek. Swietna jak yaoi. Pozdrawiam,
Lily Środa, 11 Lutego, 2009, 12:46
Haha^^. Nie no poprostu bomba
Pozdr ;**
ika Środa, 11 Lutego, 2009, 20:15
syrciu niestety przykro mi nie moge uzywac znakuw intrerpunkcyjnych (przynajmniej niektorych)nawiasy i ukosniki lubie ale nie nawidze kropek wiec jak chcesz moge w komentarzach wstawiac ukosniki albo cos zamiast kropek;/
Syrcia Czwartek, 12 Lutego, 2009, 17:08
ika, może zdania oddzielaj enterem?
W sensie że od linijki
Nie szkodzi, że nie możesz Mi na jakiś czas znikły polskie znaki...
Circus Poniedziałek, 23 Lutego, 2009, 01:10
Syrcia, piszesz bardzo dobrze, w twoich notkach jest ogromna masa humoru, naprawdę potrafisz zaciekawić czytelnika,ale z twoich wszystkich notek bardzo rażą mnie dwie rzeczy.
Po pierwsze, piszesz zbyt poważnie. Nie no, przesadziłam, poważnie to ty na pewno nie piszesz, ale tak, jakby oni byli starsi, zbubtowani szesnastolatkowie, czy coś w tym temacie, ale to są DZIECI! Wychowane w trudnych warunkach, bezczelne, ale jednak DZIECI, które zachowują się zupełnie inaczej, niż w twoich notkach. Są cholernie dobrzy, przystojni i prześcigają się w kawałach, ale brakuje właśnie tej jednej strony- dziecka. Naprawdę ostro przesadzasz, rozumiem, że jako dzieci z ADHD są lekko nadpobudliwe... No dobra, nie lekko, ale bardzo, lecz to nie zmienia faktu, że niektóre wyrażeńia i pomysły przekraczają ich kompetencje. Na pewno nie jest łatwo pisać z perspektywy jedenastolatków, ale postaraj się wczuć w ich klimaty, żeby twoje notki stały się bardziej dopasowane do ich wieku.
Circus Poniedziałek, 23 Lutego, 2009, 01:11
Po drugie, piszesz za szybko. Często nie da się połapać o co chodzi, bo najpierw jest jedno, a potem od razu drugie. Chwilami muszę czytać coś kilka razy, zanim całkiem to zrozumiem. Postaraj się zwolnić, wprowadź więcej wyrażeń określających wszystko, bo rozumiem- księga Huncwotów, ale tu praktycznie i technicznie rzecz biorąc nie ma nikogo innego, nauczycieli i uczniów. Tak naprawdę, to nic o nich nie wiemy, prócz podstawowych informacji. Mam nadzieję, że to się zmieni.
Nie jest źle, ale nie jest też tak znowu dobrze. Postaraj się jakby bardziej... udziecinnić i zwolnić, a na pewno będzie lepiej.
Pozdrawiam
ika Poniedziałek, 23 Lutego, 2009, 20:08
Zgadzam się z Cirkus w jednej spraiwe,która mi też przeszkadza , a wie chodzi o to , że oni sie zachowują na starszych niż są. Mam brata, ktory ma 12 lat i on sie zachowuje jak małe dziecko, a co dopiero oni jak mają po 11
Myślę, że ukazujesz Huncwotów takich, jacy byliby w wieku 15, a nie 11 lat, chocisż za teksty o żłobioe niewyżytym itd. jestem w stanie odpuścić Ci to. Humoru masz mnóstwo, pomysłów też. Ja uważam, że to była fajna notka Tylko uważaj czasami na tempo pisania, trochę więcej przystanków na oddech dla zaśmiewających się do łez czytelników ;) pozdrawiam i zapraszam do mnie, u Marty i Dracona nowe wpisy ;*
Leah Lovry Czwartek, 26 Lutego, 2009, 12:53
Dnia 26 lutego 2009 r. w domu zamkniętym na zamek zmarła przez uduszenie Leah Lovry.
Przyczyny: Nagły i niepohamowany napad śmiechu, prowadzący do długotrwałego braku tlenu.
Dowody: Siniaki spowodowane przez spadanie z krzesła co drugie zdanie tekstu, klawiatura oblepiona sokiem pomarańczowym.
Podejrzani: Huncwoci w parze z niejaką Syricą.
Ministerstwo Magii prosi o stawienie się na przesłuchanie w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Ja ci chyba pomnik wybuduję! (może być różowy ? xD) Leżę sobie biedna, chora w domu, a tu taka niespodzianka.
Uwielbiam Twój humor, uwielbiam Huncwotów, kocham czytać to, co piszesz.
bardzo ciekawa akcja i świetne zakończenie.
Tam gdzie oni się razem tłumaczyli, to kiedy drugi kończy zdanie rozpoczęte przez pierwszego, to wydaje mi się, że po "..." powinno być z małej litery. Kiedyś taki błąd mi polonistka zarzuciła
A co do Remusa, to nie przejmuj się. Nie twoja wina, że niektórzy oceniają zbyt subiektywnie (bo czy to wina autora, że ktoś wolałby czytać np. o dorosłym Remusie?) Ja tam z chęcią poczytałabym o przygodach Remusa w Twoim wykonaniu (musiałabym tylko pamiętać, żeby przy tym nic nie jeść i nie pić). Remus to moja najnajnajukochańsza postać (Zaraz obok Syriusza, Luny...)
Mogłabyś mi przesłać na meila tą notkę do pamiętnika Remusa? Bardzo bym chciała przeczytać
Leah Lovry Czwartek, 26 Lutego, 2009, 20:30
Przepraszam, teraz ten błąd zauważyłam:
* Syrcią
Syrcia Piątek, 27 Lutego, 2009, 21:06
Hah dobrze, wyślę... Tylko podaj adres, albo napisz do mnie na GG. 7483146
Weź, człowieku! Rozbawił mnie twój komentarz...^^
Sorki ze tyle noci nie daję ale... Staram się to uspokoić, co idzie mi dosyć topornie... ^^
Syrciu, notka świetna! Najbardziej uśmiałam się z Blacka: aparat będzie nosił! No i ta końcówka:
"-Coś mi się wydaje - rzekł półgłosem Lupin - Że pani Pomfrey będzie miała dziś ręce pełne roboty.
-A mnie się wydaje - dodał James patrząc na zaślinionego i zdenerwowanego Syriusza - Że Hogwart będzie miał niezły ubaw...
-A ja uważam - rozległ się głos profesorki - Że dwójka uczniów dołączy do Blacka dziś wieczorem na szlabanie."
Nie wiem co powiedzieć, po prostu bomba!
Pozdrawiam i zapraszam na siebie na nowy wpis!
Lara
Syrciu, mój adres: leah.lovry@gmail.com
Rozbawił Cię mój komentarz, w sensie, że taki głupi był?
Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. To...to... te twoje notki tak na mnie działają