Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Piątek, 03 Lipca, 2009, 22:21

21. Egzaminy i witaj domku, słodki (?!) domku....


Na wstępie zaznaczę, że fragment opisujący egzaminy, został napisany na podstawie tych że oto momentów w książce "Harry Potter i Więzień Azkabanu". Nie brakło oczywiście tutaj moich osobistych wstawek...
Zapraszam do Remusa... ale jeszcze nie dziś. Nie ma notki... Ale będzie.
Notka dedykowana Lily, Aleksie i całemu ZKP. :D



Syriuszu!
Piszę do Ciebie w sprawie tej wiadomości, którą nam wysłałeś. Doprawdy nie wiem, po co marnować pergamin na te nic nie warte trzy słowa.


- Były cztery! - obruszył się na głos Black, czytając treść listu od rodziców. James zachichotał cicho zza podręcznika od transmutacji. Remus popatrzył na niego, ściągając brwi, między którymi pojawiła się mała zmarszczka. Podrapał się piórem po brodzie.
- Cztery?
- No a podpis? - szczeknęła Psia Gwiazda.
Lupin pokręcił z dezaprobatą głową, powracając do powtarzania notatek. Syriusz chrząknął i zagłębił się w lekturze listu.

...nic nie warte trzy słowa. Nasze stanowisko w tej sprawie jest Ci dobrze znane i nie sądzę, by miało ulec zmianie. Pies to zbyt duży obowiązek dla Ciebie, czyli ledwie dwunastoletniego dziecka. Dobrze wiesz, jak sądzę, że to wiąże się z odpowiedzialnością, której u Ciebie ciężko się doszukać. Psa trzeba wyprowadzać na dwór, karmić, kąpać (!) i prowadzić do specjalnych medyków od zwierząt. Szczerze wątpię, abyśmy mogli z ojcem spokojnie złożyć taki ciężar na Twe niedoświadczone w tej dziedzinie barki.
- Mama.


Syriusz prychnął, mnąc list w dłoni. Zdenerwowały go te atramentowe słowa od matki.
Co oni sobie myślą?! Co, że ja kurczę mam dwanaście lat i nie dam rady zaopiekować się pieskiem? Dla nich mój wiek, to tyle co nic! Zarozumiałe snoby, nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa... To jest niesprawiedliwe!
Remus opuścił notatki na kolana, patrząc na podminowanego Blacka. Westchnął głęboko, po czym siląc się na zdawkowy ton, wypalił:
- Co napisali?
- A jak ci się wydaje, Remi? - skierował wzrok na Lupina, który patrzył na niego, delikatnie unosząc brwi w uprzejmie pytającej mince. Brunet prychnął cicho.
No tak, bo niby skąd ma to wiedzieć?!
Black wziął głębszy, uspokajający wdech.
Przeginam, przeginam... Wyładowuję na nich złość!
- Napisali, a tak kontretniej to napisała, że jestem zbyt nieodpowiedzialny, by móc zaopiekować się jakimś zwierzakiem. To nie fair! - wybuchł nagle, uderzając zaciśniętymi pięściami w uda. Jakaś drugoklasistka drgnęła, nerwowo rozglądając się dookoła. - Przecież nie mają żadnego dowodu na to, że sobie nie poradzę! Dlaczego oni mnie tak z góry skreślają w tej roli?!
- Syriusz, spokojnie. - powiedział Remus, a koniec jego pióra zatrzymał się kilka cali nad kartką, po energicznym postawieniu kropki na końcu zdania. Skierował bystry wzrok jasnych oczu na zdenerwowanego przyjaciela. - Może nie chodzi o to, że tak z góry cię skreślają, bo mają taki grymas. Skąd wiesz, że tak jest? Zastanów się, Serku. Na pewno nie dałeś im kiedyś powodu, by tak cię traktowali, by ograniczyli swój limit zaufania do ciebie?
- Dobrze gada. - wtrącił James zza krawędzi książki "Quidditch przez wieki", sięgając po czekoladową żabę. - Daj im dowód na to, że sobie poradzisz.
- Niby jak? - główny zainteresowany załamał ręce.
Lupin rozciągnął wargi w uśmiechu, kartkując podręcznik od Zielarstwa.
- Jeżeli do tej pory byłeś taki raczej "wicherek", to zmień to, stonuj się. Pozwól im sobie zaufać. Naprawdę, czasem proste, psychologiczne zagranie potrafi zdziałać cuda.
Syriusz westchnął, odchylając się na krześle. Tak... Żeby chociaż była odpowiednia okazja, by wykazać się odpowiedzialnością... Może zabierze brata na Pokątną? Przecież od września Regulus idzie do Hogwartu...
- Albo ich czymś przekup! - wtrącił się niespodziewanie Peter, siedzący do tej pory cicho. Nasza święta trójca skierowała ku nim swe szanowne, bursztynowe, stalowe i orzechowe oczy, mrugając szybko.
- Ek? Że niby co? Przekupić... ICH?!
Black zaniósł się chisterycznym śmiechem, zsuwając się z fotela na podłogę, gdzie zwinął się w kłębek i drgał w napadzie radości. Kilkunastu zdegustowanych uczniów Gryffindoru ze starszych roczników, popatrzyło na Blacka z niesmakiem.
- Tak, dobrze usłyszałeś. I bynajmniej nie chodzi mi o pieniądze! - zapiał Pettigrew, pochłaniając dyniowego pasztecika. Syriusz spoważniał w jednej sekundzie, przenosząc się w klęczki. Popatrzył z grobową miną na grubaska.
- Mam im pomachać przed nosem czekoladową żabą i powiedzieć, że im ją dam, jak kupią mi pieska?
W tym momencie roześmiali się nie tylko przyszli Huncwoci z wyjątkiem Petera, ale kilkoro uczniów, którzy zwrócili na nich uwagę, po dosyć nieokrzesanie donośnym zachowaniu Blacka.
- Nie! - oburzył się Peter. - Chodzi mi o to, żebyś jak najlepiej zdał egzaminy! Może to coś da?
Black uspokoił się, wlepiając spojrzenie we wzorek na puchatym dywanie.
A może ten "pączek" ma rację?...
Zmusił się, by spojrzeć na stertę książek.
- Wiesz co, Peter... Jeśli chcesz, to naprawdę potrafisz gadać z sensem. - mruknęła ofiara brutalności rodziców, sięgając po najbliższy podręcznik. Wziął go do ręki i otworzył na spisie treści. Trafił na Astronomię. Przebiegł kolumnę literek tworzących wyrazy i wyszukał temat, w którym nie czuł się sczególnie komfortowo. Westchnął lekko i zagłębił się w lekturze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O drugim z kolei świcie po tym incydencie, nadeszły egzaminy.
Gorączka tych testów udzieliła się również Syriuszowi, który za radą Petera, postanowił solidnie wziąć się do pracy, a wiedział, że czasu miał niewiele. Od tamtego wieczora, właściwie nie podnosił nosa znad książki, na co James tylko pukał się w czoło, ale nie mówił nic. Black towarzystwo miał w Remusie, Lily Evans i jakiejś Kilmeny z Hufflepuffu, z którą, jak się okazało, Lupin regularnie odrabiał prace domowe.
- Syriusz, jak tak dalej pójdzie, przylgnie do ciebie etykietka kujona, a tego chyba nie chcesz?
James spojrzał badawczo w czubek głowy przyjaciela, bowiem pochylał się on nad podręcznikiem. Odpowiedziało mu niezrozumiałe mruknięcie, co Potter skwitował cichym prychnięciem i wbił widelec w kawałek omletu. Lily zdławiła śmiech, po czym zwróciła się do Jamesa:
- James, możesz mi podać ketchup?
Skinął nieznacznie głową, wyciągając dłoń po czerwoną butelkę. Podał ją evansównie, mamrocząc coś na rodzaj: "proszę bardzo".
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się do niego lekko, James krzywo odwzajemnił gest.
Nudził się. Jak cholera się nudził. Syriusz nad książką, ostro zakuwający Syriusz nad książką był tak niecodziennym dla Jamesika widokiem, że ilekroć patrzył na tę zgarbioną nad podręcznikiem postać, czuł dziwny, wewnętrzy niepokój. Nie zniósłby, gdyby w paczce pojawił się taki drugi, kujonkowaty Remus ale Syriusz.

Co prawda, z Lupinem również można się pośmiać i pomilczeć, ale to... To nie to samo. Z nim jest jakoś inaczej, może to dlatego, że Lupin nie pali się zbytnio do łamania regulaminu, a Syriusz to mógłby i o każdej porze dnia i nocy. W tym tkwi różnica?
Przez te kilka miesięcy przywykłem do myśli, że Rem jest od książek, wypracowań i pomocy w lekcjach, a Black do szaleństwa, śmiechu i ryzyka. Bo on to lubi, a Remik woli pokręcić głową i skitrać nos za podręcznikiem. Jakież nudne musi być przez to jego życie!
Uśmiechnąłem się lekko do siebie, rozkładając jajeczny placek ale nie placek na części pierwsze. Już ja go z Serem rozerwę. Tylko po wakacjach, bo teraz Black się nie nadaje do niczego, co jest synonimem słowa "śmiech"...


- Lubię sok pomarańczowy. - stwierdził pogodnie Peter. Nałożył na talerz kolejną porcję kiełbasek i polał je soczyście musztardą. Remus uśmiechnął się wesoło.
- Nom. Pomarańczowy jest najlepszy.
- Też tak uważasz? - wtrąciła się Lilka, na co Lupin pokiwał energicznie głową. Uścisnęli sobie z uśmiechem dłonie nad stołem.
- No, to witajcie w klubie. - powiedział wesoło Black, podnosząc wzrok znad książki. James wytrzeszczył oczy.
- O ja, ludziee! - ryknął nagle na pół sali, za co oberwał karcącym, remusowym spojrzeniem. - Black przestał łaskawie czytać!
- Przestań, gamoniu, robić wiochę. - prychnął Syriusz, sięgając po talerz z tostami. Jak się po chwili okazało, był poza zasięgiem jego ręki.
- Remik, podasz?...
Blondyn skinął głową, miarowo przeżuwając kawałek kanapki z serem. Wyciągnął dłoń do srebrnego naczynia, po czym przesunął go po stole do Sera, prosto spod nosa Pettigrew. Grubasek nie wydawał się być tym zachwycony, jednak nikt nie zwrócił uwagi na jego dąsy. James zachichotał, ciesząc się ze swego odbicia w pucharze soku dyniowego.
- Jabłkowy też jest dobry. - dorzucił rozczochraniec, a Black potrząsnął głową.
- Ja nie wiem dlaczego, ale od samego patrzenia na jabłkowy, to chce mi się sikać. - uniósł brew, patrząc na zęby widelca. Pettigrew, Potter i Lupin wybuchli śmiechem, Lily tylko cicho się roześmiała. Jamie zwrócił się do kuzyna.
- Noo, paniczu. Mam na ciebie haka! Jeszcze dziś to wypróbuję... Podstawię ci wyciek z jabłka pod nos i rzucę na ciebie zaklęcie zniewalających łaskotek... A nuż popuścisz w gatki?
- Jeśli nie zapomnisz tego zrobić... - panicz uśmiechnął się z politowaniem, smarując tosta malinowym dżemem. Remus przełknął kęs swej kanapki. Zmarszczył swe blade czoło, okazując światu, że myśli.
- Słyszeliście o tym, że gdy komuś włoży się rękę do miski z wodą, gdy ten śpi, to prawdopodobnie zmoczy się w łóżko?
Pokiwali głową, Remus westchnął.
- Ciekawe, dlaczego...
- No wiesz, Remi. - rzucił wesoło Potter, wymachując kawałkiem grzanki. - To jest coś z ośrodkiem w mózgu, jakiś odruch niekontrolowany czy jak...
- To jest odruchowa czynność, której nasz mózg uczy się wraz z wiekiem. Rzeczywiście jest możliwość zamoczenia prześcieradła, ale to naprawdę nie potrzeba nikomu nigdzie wsadzać ręki, wystarczy się trochę znać na legilimencji.
- Na czym? - zapytała Lily, patrząc na Syriusza uważnie. Black podrapał się po nosie, ukrywając zaskoczenie na fakt, że panna Ja-Wszystko-Wiem-Najlepiej, nie ma o czymś pojęcia. Sam Black jednak nie wiedział, że "ta ruda wiewióra", jest pochodzenia mugolskiego i o wielu sprawach świata magicznego, po prostu nie ma smoczego pojęcia.
- Jakby to ująć... To jest coś jakby czytanie w myślach, choć gdyby ktoś dosłownie to tak nazwał, byłby w błędzie. Umysł nie jest książką, którą można tak po prostu otworzyć i przeczytać... - zerknął mimochodem na podręcznik, złożony na jego kolanach.
- To jest coś na rodzaj przesiewania ludzkich wspomnień, jeśli osoba, której umysł jest akurat penetrowany, nie zdąży się przygotować, zablokować swych myśli, to "atakujący" może obejrzeć dowolne sceny z minionego życia ofiary, każda chwila jest w jego garści.
- Nie służy to jednak jedynie to oglądania tego, co było. - przerwał Remusowi Syriusz. - Ktoś, kto opanował sztukę legilimencji, może w głowie ofiary tworzyć naprawdę odrażające sceny, mając te wspomnienia, które służą przeciw atakowanemu, napastnik może doprowadzić do tego, że ten, na któym się wyżywa, po prostu postrada rozum.
- Przydatna umiejętność, ale straszna za razem. - podsumował cicho Lupin. Black uśmiechnął się dziwnie.
- W Hogwarcie zakazana.
Po usłyszeniu krótkiego wywodu chłopców, Lily nie odzywała się przez dłuższą chwilę, swą uwagę kierując na śniadanie. Zerknęła ukradkiem na Syriusza, który powrócił do czytania, po czym prześlinęła wzrok po Remusie, aktualnie usiłującemu wycisnąć ketchup z butelki. Westchnęła, słysząc lupinowy okrzyk, zjeżdżającego Pottera za "wychlanie" całej butli wyrobu z pomidorów.
Gdy tak rozmyślała nad ich słowami, musiała sama przed sobą przyznać, że mimo iż Black zachowuje się jak wyjątkowo rozwydrzony bachor, to mimo wszystko jest inteligentny i posiada całkiem sporo wiadomości. Do Lupina nie miała żadnych wątpliwości - od samego początku roku wiedziała, że jest porządnym chłopakiem.
Drgnęła, gdy do jej uszu dotarł dzwonek, obwieszczający wybicie godziny dziewiątej, oraz początek egzaminów. Wstała gwałtownie, wywracając łokciem maselniczkę.
- Pierwsza transmutacja. - powiadomił wszystkich radośnie James. Lubił transmutację, był z niej naprawdę dobry. Z szerokim wyszczerzem zwrócił się do Blacka:
- Ale co ma legilimencja do sikania w majty?
Black ziewnął, zgarniając podręcznik ze stołu. Włożył go sobie pod pachę, wpychając dłoń do kieszeni.
- Jak mówiłem, Jamie, za pomocą legilimencji można tworzyć w głowie wybranka do zabawy takie obrazy, jakie nam się żywnie spodoba. Można mu więc wcisnąć senną wizję, że jest w łazience i robi, co musi. I wtedy odruchowo mózg wyśle impuls tam gdzie trzeba, no i masz babo wywar...
- A skąd ty to wszystko wiesz? - zainteresował się Pettigrew, gdy całą grupką ruszyli ku wyjściu z sali. Syriusz westchnął, odrzucając włosy z czoła.
- Kiedy miałem z dziesięć lat, w domowej bibliotece zainteresował mnie pewien srebrny grzbiet książki. No i co, wziąłem ją sobie, zaszyłem się w pokoju i zacząłem ją czytać.
- I z niej to wszystko wiesz?
Black zachichotał, i puścił Peterowi oko.
- Co za wspaniała dedukcja, Pettigrew...
Chłopak zarumienił się lekko, nie będąc pewien, czy to była ironia, czy jednak szczera pochwała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Panie Lupin, proszę bardzo. Niech pan przetransmutuje tego rogatego ślimaka w guzik.
Remus zagryzł wargę, celując różdżką w biednego mięczaka. Dałby sobie chłopak rękę uciąć, że mieszkaniec tej finezyjnie wykręconej muszli gapił się na niego bezczelnie, wymachując oczami na wszystkie strony. Blondynek poczuł nagły gniew.
Przecież to ślimaczysko autentycznie sobie z niego kpi, nie widzicie tego drwiącego uśmiechu?!
Nabrał powietrza i skoncentrował się na zadaniu. Odliczył w myślach do trzech, stuknął w niego różdżką i powiedział głośno i wyraźnie: "Robbilicartus". Rozległ się cichy trzask, buchnął obłoczek dymu, a zamiast oślizgłego ślimaka, na stoliku leżał oślizgły guzik. Zamrugał szybko, McGonagall odnotowała coś na kawałku pergaminu.
- Bardzo dobrze, Remusie. A teraz...
Remus poczuł się nieco pewniej. Ten egzamin okazywał się dużo łatwiejszy, niż przypuszczał. I czym on się tak niby denerwował?

- Jamesie Potterze, wylosuj sobie zestaw egzaminacyjny.
James sięgnął ręką do drewnianej skrzynki. Sympatycznie pogmerał w niej kilka chwil, po czym wyciągnął wybraną kartkę. Spojrzał na nią, po czym dał ją profesorce. Chrząknęła lekko, poprawiając prostokątne okulary.
- Dobrze... Proszę bardzo, zdefiniuj mi pojęcie: "transmutacja".
Jamie nabrał powietrza i wypalił:
- Powrzechnie, transmutacją nazywa się zamianę jednego przedmiotu w drugi, lecz teoria ta jest bardzo ogólnikowa. Fachowo, zwie się to przekształcaniem materii jednego obiektu, w cząsteczki drugiej przy użyciu różdżki i opanowaniu sztuki transmutacyjnej choć w minimalnym stopniu, gdyż inaczej czynność ta nie jest możliwa. Jest to stosunkowo trudne zadanie, wymagające skupienia i koncentracji. Wymienia się sześć głównych typów transmutacji: transmutacja ludzka, transmutacja zwierzęca, transmutacja roślinna, gatunkowa, międzygatunkowa i transmutacja przedmiotowa. Każda z nich ma swój poziom zaawansowania oraz wymaganego skupienia, zależnie od struktury obiektu zainteresowań.
Profesorka uśmiechnęła się delikatnie.

- Hmm... Pettigrew... no to teraz przemień tę zapałkę w igłę.
Peter przełknął ślinę, wyciągając z kieszeni swą różdżkę. Drzewo klonowe, osiem cali, nieco wygięta. Rdzeń z włosa ogona jednorożca.
Popatrzył niepewnie na cieniutką, drewnianą deseczkę niewielkich rozmiarów, na końcu której lśniła dumnie brązowa kulka siarki. Odchrząknął wymuszenie, po czym wycelował koniec klonowego patyka w obiekt swojego zainteresowania. Zacisnął mocno powieki i czując strużkę potu płynącą mu między łopatkami, wykrztusił zaklęcie.
Rozległ się trzask o raczej średnim natężeniu głośności, po czym lękliwie uchylił powieki. Na blacie ławki leżała już nie zapałka, a szpilka. Jęknął w myślach.
To miała być igła, Peter... Zawaliłeś!
Poczuł, że robi mu się zimno na myśl, że mógłby nie zdać. McGonagall westchnęła lekko.
- No nic, panie Pettigrew. Transmutacja nie do końca udana, ale jest znośnie. - popatrzyła na niego groźnie. - Nie rób takiej przerażonej miny, nie zamierzam cię jeść.
Uśmiechnął się słabo.

- ....no i ostatnie zadanie, Syriuszu. Hm... Jak widzę, tobie trafił się jeden z trudniejszych rodzai zadań praktycznych... Dobrze. Zmień mi tę szkatułkę w myszoskoczka, a potem znów w szkatułkę.
Black zakasał rękawy i wyłamał palce. Zawsze tak robił, gdy miał rzuciś jakiś czar "na pokaz". Odkaszlnął w zaciśniętą pięść, wycelował koniec swej różdżki w błękitną szkatułkę wysadzaną jakimiś kamieniami, i zawołał czystym głosem:
- Funiculus epididymis!
Trzasnęło cicho, na ławce skurczył się przerażony myszoskoczek, tocząc nerwowo małymi, czarnymi oczkami. Syriusz uśmiechnął się pod nosem, odczekując procedurowe pięć sekund. Gdy te minęły, przemówił ponownie pewnym tonem:
- Finito ovaria!
Na blacie lśniło ozdobne pudełko, profesorka pokiwała głową.
- Znakomicie, panie Black.

Potem nadeszła pora na egzamin z zaklęć. Jak się okazało, Peter miał rację, gdy powiedział, że profesor Flitwick zechce sprawdzić ich umiejętność zaklęcia lewitującego. Remus, zdenerwowany, trochę przesadził, i krzesełko, które miał wylewitować, zaczęło się miotać w powietrzu, jako że lupinowa ręka niemiłosiernie drżała. Ostatecznie, gdy Lupin usiłował postawić mebel na posadzce, uderzył nim z całej siły w podłogę. Flitwick tylko pokręcił głową i wspaniałomyślnie pozwolił podejść chłopcu do egzaminu drugi raz. Jak na dłoni widać było, że się tym denerwował. Do zaklęć, mimo wszystko, nie pałał zbytnią namiętnością. Syriusz nie miał z tym najmniejszych problemów, bowiem w zaklęciach szedł jak burza. Nie było się czemu dziwić - to był jego ulubiony przedmiot. Peter również przeszedł przez to praktycznie bez szwanku, a James, z szerokim uśmiechem żaby drzewnej, po dziesięciu minutach wyszedł z klasy, by razem z przyjaciółmi udać się do Wielkiej Sali na obiad.
Po obiedzie, wszyscy rozeszli się do Pokojów Wspólnych w swoich domach, nie po to, by odpocząć, lecz zabrać się za wałkowanie wiadomości z eliksirów, zielarstwa i astronomii. Wszyscy mieli tego już serdecznie dosyć, mimo iż to był dopiero początek.
Następne przedpołudnie, rozpoczęło się dla wszystkich pierwszorocznych egzaminem z Zielarstwa. Profesor Sprout wzywała wszystkich pojedynczo do cieplarni, po czym pokazywała wachlarz pytań egzaminacyjnych. Każdemu przypadło rozpoznanie pięciu roślin, omówienie ich znaczenia w magicznym świecie, wymienienie ich właściwości i opis ich pielęgnacji. W tej sytuacji, wszystkim chłopcom poszło dobrze, choć Black pogmatwał coś przy kwiecie Digotriduum, którego soki były głównym składnikiem eliksiru wzmacniającego.
Po południu, pierwszy rocznik miał się stawić w lochach, na egzamin z eliksirów. Lily Evans i Severus Snape zdali śpiewająco, zza drzwi sali wyraźnie było słychać, jak profesor Slughorn pieje nad nimi z zachwytu. Innym uczniom poszło w miarę dobrze. Masakrą była praca Remusa i Petera - zawartość kociołka Pettigrew do złudzenia przypominała ścieki, więc Slughorn, chcąc mu pomóc, zadał kilka banalnych pytań, na które na szczęście znał odpowiedź. Nad Lupinem załamał ręce - biedny blondynek, który całym sercem nienawidził tego przedmiotu, niechcący wysadził swój kociołek, opryskując klasę oraz siebie nieciekawie wyglądającą substancją. Gdy spojrzał na swe usmolone ręce, poczuł przemożną chęć do najzwyklejszego wybuchnięcia płaczem. Profesor westchnął głęboko, po czym odratował Remka gruntowną odpytką z teorii.
O północy, w pewną pogodną, środową noc, przypadał egzamin z astronomii. Syriusz znów popisał się swoją wiedzą na temat gwiazd, bezbłędnie wskazując każdą podaną gwiazdę na niebie. O nerwowy tik z okiem przyprawił profesor Sinistrę, gdy przez zwykłą nieuwagę, podpisał Jowisza przy Saturnie, co nadrobił szerokim uśmiechem i entuzjastycznym podejściem do pomyłki. James trochę pokręcił w gwiazdozbiorach, ale mapy nieba uzupełnił poprawnie. Remus za chińskiego smoka nie mógł znaleźć zbioru świecących gwiazd o nazwie Andromedy, ale wywinął się ze swej gafy zgrabnie, gdy wystrzelił kilka informacji, wybiegających poza standardowy program nauczania klas pierwszych. Peter ogólnie nie miał większych problemów, poza wyliczeniem aktualnej pozycji planet względem ich położenia geograficznego, oraz pomylił Księżyc z Marsem.
Przed południem tego samego dnia, mieli testy z Historii Magii. Chłopcy napisali to, co wiedzieli - czyli James, Peter i Syriusz to, co wyczytali z remusowych notatek na pięć minut przed wejściem do sali. Niejaka Emily z Ravenclaw, okazała się pasjonatką buntów goblinów z XVI wieku, przez co wdała się z Remusem w zażyłą dyskuję o tym, czy Urlik Niegodziwy bezsensownie wszczął tę wojnę, która prawie doprowadziła do splądrowania znanego Monte Cassino, czy jednak cel, który go do tego wiódł, był słuszny. Pogrążeni w rozmowie, automatycznie zasiedli przy stole Krukonów, gdzie po skończonej katordze na najbliższe kilka godzin, zjeść trochę schabowych kotletów z tłuczonymi ziemniakami.
Ostatni egzamin trafił się w czwartek. Remus pewnym, energicznym krokiem zmierzał ku sali od obrony. O wynik tego testu się nie matrwił. Uwielbiał ten przedmiot, miał go wręcz w małym palcu. Odpychał go jednak profesor O'Blansky, który będąc dymitrem, miał w sobie część wampirzej krwi. Nasz kochany Lupin wyczuwał ją za pomocą swych wyczulonych, wilkołaczych zmysłów, a świadomość, że musi przebywać w jednym miejscu z kimś, kto ma w sobie chociaż cząstkę wampira, doprowadzała go do dzikiej furii. Taka uwarunkowana genetycznie nienawiść...
O'Blansky wykazał się kreatywnością i twórczym myśleniem, czym zapunktował sobie u naszego blondynka o mylącej urodzie. Cały pierwszy rocznik był zadowolony z tego rodzaju egzaminu, który odbywał się na świeżym powietrzu. Profesor wymyślił im tor przeszkód na błoniach. Musieli przebrnąć przez wyczarowaną sadzawkę, jako że w niej nauczyciel ukrył kilka druzgotków, które przerabiali w połowie pierwszego semstru. Na ich drodze stanęły również czerwone kapturki, wzięte na temat ledwie miesiąc wcześniej, oraz przebrodzić przez bagno, gdzie czaił się zwodnik. Dla chętnych, czekało dodatkowe zadanie, polegające na wejściu do dziupli w starym pniu, by stoczyć walkę z boginem. Na ostatniej lekcji była o nich krótka wzmianka, na tle czysto teoretycznym.
Drodzy Huncwoci, poza Peterem, który zrezygnował w ostatniej chwili, pewnie stawili czoła boginowi, podobnie jak i Snape, który wyszedł z pnia z lekko nietęgą miną. James parsknął na jego widok.
- Co, Sevciu! Bogin pogroził ci szamponem?
Ślizgon nie odpowiedział, mijając ich w pełnym godności milczeniu. Black wgramolił się do pnia, dało się słyszeć trzask bogina przybierającego formę, która najbardziej przerażała Syriusza. Stanowcze serowe "Riddukulus!" zmusiło widmo, by cofnęło się w głąb wydrążonej dziupli. Black wyszedł na zieloną trawkę, mając nieco niezadowolony wyraz twarzy. Nie chciał jednak rozmawiać o tym, co zobaczył. Sam był tym zdziwiony - najbardziej bał się uwięzienia, a jak mu po chwili pokazał "szybujący" obok dementor, to lękał się utracenia wolności właśnie w Azkabanie.
Remusa trzeba było podsadzić, a głuche tąpnięcie świadczyło o tym, że wleciał do środka na główkę, co chłopcy przyjęli stłumionym chichotem. Kilka minut później, z pomocą profesora - w oczach Rema pojawiły się groźne błyski, ale ugryzł się mocno w język i zmusił ciało do tego, by się nie wyrywało z allanowskich rąk. - wyszedł z miejsca bitwy. Uśmiechnął się krzywo do chłopców.
- Bardzo dobrze, wasza grupka dostaje najwyższe oceny.
Nasza dobrze wszystkim znana, ukochana paczka, odwróciła się w kierunku zamku.
- Co zobaczyłeś? - zapytał James, kierując się do Rema, choć przeczuwał, jaka będzie odpowiedź. Nie pomylił się.
- Księżyc. - brzmiała sucha odpowiedź Remusa.
W milczeniu przeszli blisko dwadzieścia metrów, dgy nagle podskoczyli jak oparzeni, na dźwięk przerażonego wrzasku Kilmeny. Odkręcili się na pięcie.
- P-profesor McGonagall! - zawyła, gdy O'Blansky usiłował ją uspokoić. Jej głos potoczył się echem po błoniach. - Powiedziała mi... że...że wszystko oblałam! Wszyściusieńko! Nawet moją ukochaną astronomię!
Huncwoci wymienili spojrzenia i lekkie uśmieszki, ale nie powiedzieli nic.

Wyniki testów, poznali w tydzień później, na dobę przed wyjazdem. Popatrzyli na kartki, które na transmutacji wręczyła im McGonagall. Spojrzeli na siebie, czując rozpierającą ich radość, po czym nie zważając na to, gdzie są i co ich za to może czekać, zerwali się z ławek i z wesołym okrzykiem rzucili się sobie w ramiona, objęli wzajemnie i w kółeczku, nadal zdzierając gardła, zaczęli skakać w kółko. Profesorka ściągnęła brwi, które zjechały się w jedną, grubą kreskę.
- Black! Potter! Lupin! Pettigrew! Natychmiast się uspokójcie, siadać do ławek!
Zignorowali ją, wybuchając śmiechem.
Zdali!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Szkoda wracać do domu, co? - zapytał Peter, gdy wszyscy uczniowie wskakiwali do pociągu na stacji w Hogsmeade. Black pokręcił głową, patrząc na wznoszący się ponad drzewami Hogwart. Oparł policzek o otwarte drzwi do wagonu.
- Tam nie dom. Nie mój...
Remus tylko się uśmiechnął w odpowiedzi, lekko klepiąc Syriusza po ramieniu. Rozległ się długi gwizd, James z rozpędu władował się na mostek. Wychylili się przez otwarte, szklane drzwiczki z metalowymi obiciami, by ostatni raz pomachać Hagridowi. Odwzajemnił gest.
Peron zniknął w kłębach białej pary, rozległo się donośnie, miarowe stukanie, które na początku było powolne, jakby otumanione. Ociężałe?...
Zatrzasnęli drzwi od swojego przedziału, opadając na ławki.
- Głupio jakoś... - mruknął Potter.
Odpowiedziało mu jednoczesne, potrójne westchnięcie.

Kilka godzin później, niechętnie wytaszczyli kufry na peron, po czym stanęli w ciasnej, czteroosobowej grupce. Każdemu z nich było ciężko się pożegnać, czuli niebezbieczne gule w gardle - zżyli się ze sobą przez te dziesięć miesięcy. Jednocześnie, tak jak stali, parami rzucili się sobie w ramiona. Remus z Jamesem i Peter z Syriuszem ścisnęli się z całych sił. Trwali w takim uścisku kilka dłuższych chwil, po czym zamienili się ze sobą. Lupin z lekkim uśmiechem wyciągnął ręce do Petera, przygarniając go do siebie w przyjacielskim uścisku. Poklepał grubaska po plecach, który w małych, wodnistych oczkach miał już łzy.
- Ej no, nie maż się...
- Nie bądź baba, Pet! - parsknął Syriusz, ocierając ukradkiem policzki.
Będzie mu ich brakować... Bardzo brakować. Przy nich czuł się jak zupełnie inna osoba, czuł, że jest komuś potrzebny, że jest ktoś, kto przyjmuje do wiadomości i akceptuje jego odmienne zdanie, niż jego rodzinki. Przyciągnął Remusa do siebie, mierzwiąc mu włosy. Wymamrotał cicho, głównie mając na myśli przemiany w wilkołaka - żeby zbyt mocno się nie poobijał:
- Uważaj na siebie, Damo.
Odpowiedziało mu teatralnie obrażone fuknięcie.
Remus też będzie tęsknił. Nawet bardzo. Wiedział, że byli jego przyjaciółmi, być może nawet jedynymi w całym jego przyszłym życiu, którzy bez grymaszenia akceptowali jego futerkowy problem. Pomimo tych wszystkich kłamstw, które tak perfidnie im wciskał...
Roześmiał się, trochę wbrew sobie.
Puścili się wzajemnie, stając w półmerowych odległościach. Patrzyli sobie w twarz, biegając wzrokiem od jednej do drugiej.
- Obiecajcie, że będziecie pisać. - poprosił cichutko Remus.
- Będziemy! - zawołał Peter, do czego dołączył się James:
- Uhm... Raz na tydzień to obowiązkowo!
Kurczę... Czy wytrzyma te długie dwa miesiące bez nieustannie czegoś przeżuwającego Petera? Ogólnie był małomówny, ale niektóre pomysły, które podsuwał, były naprawdę świetne. Albo Syriusz, który zawsze chętnie pomagał mu w żartach, który nieraz sam wyciągał go za kołnież w nocy na korytarz, by pospacerować. Uwielbiali ten dreszczyk emocji: "Złapią nas, czy jednak nie?". Albo Remus. Te jego pełne dezaprobaty kręcenie głową, odwieczną wymówkę, gdy próbowali wyciągnąć go na jedną z ich ekspad... "Eeee.... Wybaczcie chłopcy, ale ja naprawdę nie mam czasu... Nie teraz. Chciałem coś sprawdzić w bibliotece...", "Tjaa... Może łóżko tam od razu wstaw?". Mina mu zrzedła jeszcze bardziej, gdy pomyślał, że przez ponad sześćdziesiąt dni, najprawdopodobniej nie usłyszy już żadnej ironicznej docinki Blacka.
- Syriusz? A ty będziesz pisać? - upewniał się szybko Remus, słysząc nawoływanie ich rodziców. Black roześmiał się szczekliwie, odchylając głowę do tyłu.
- No ba!
Uśmiechnęli się do siebie jeszcze raz, ostatni raz serdecznie uścisnęli, po czym rozeszli w swoje strony. Peter zatrzymał się nagle. Odwrócił na pięcie i wyszukał wzrokiem Blacka. Dostrzegł go, znikającego w tłumie razem z rodziną. Walczył przez chwilę sam ze sobą.
- Syriusz! Heej, SYRIUUUSZ!!!
Chłopak drgnął i obrócił się, jego rodzice również. Popatrzył na wymachującego dziko rękami Petera.
- Czego?!
- Obyś dostał tego psa!
Szarooki brunet uśmiechnął się lekko i uniósł rękę w geście pożegnania. Ukrył dłonie w kieszeniach.
Ten Peter to naprawdę całkiem fajny chłopak... Szkoda tylko, że brak mu własnego charakteru.

Około półgodziny później, znaleźli się w stałych miejscach zamieszkania.James, Peter, jak i Remus, na widok swoich domów bezwiednie lekko się uśmiechnęli, otwierając drzwi. Wrócili do miejsc, w których się wychowali, gdzie spędzili wiele miłych, rodzinnych chwil. Młody Lupin popatrzył niepewnie na wręcz wielki brzuch swojej matki. Wiedział, że to już niedługo, i wcale nie przypadło mu to do gustu.
No to niedługo zacznie mi się walc... Do Bacha!
Syriusz tylko westchnął, gdy znalazł się w londyńskiej dzielnicy, cieszącej się niezbyt dobrą słową. Podszedł z rodzicami i młodszym bratem do numeru dwunastego, zapukali kołatką. Tak jak zawsze, otworzył skrzat domowy, ze swym zwykłym, służalczym uśmiechem, który chwilami doprowadzał Blacka do szału. Prychnął w myślach, wchodząc do ponurego holu. Rozejrzał się po poucinanych głowach skrzatów domowych, prześliznął wzrokiem po listwach przypodłogowych, rzeźbionych w ornament węża. Przymknął oczy, w wyobraźni widząc zarys wielkiego, kilkusetletniego zamczyska. Odchylił powieki, ponownie oglądając korytarz, w którym dominował przytłaczający kolor intensywnej czerni, wymieszany ze smętną szarością.
Taak... witaj domku, słodki (?!) domku....

No i macie kolejny wpis. :D Podoba się? Pisać w komentach, co najbardziej wam przypadło do gustu w tej notce.

Komentarze:


Aleksa
Sobota, 04 Lipca, 2009, 18:31

Podoba sie podoba ;d;d
Co mi sie podoba najbardziej?
Hym...w tej notce nie ma takiego momentu...
Cala mi sie podobala.
Ahh... dziekuje, dziekuje xD
Pzdr^^
;*

 


Shad
Czwartek, 09 Lipca, 2009, 16:34

Cześć. Jestem z wirtualneg Hogwartu. Tak, wiem... To spam, ale nie ma innego sposobu na znalezienie ludzi... :) Przejdę do rzeczy. Szukamy osób, które mają wyobraźnię, najczęściej piszą opowiadania, ponieważ wirtualny hogwart jest to forum na którym sam jesteś uczniem i piszesz swoją historię. Poznajesz przyjaciół, zdobywasz punkty, spędzasz czas na śwetnej zabawie. :) Może akurat to Cię zainteresuje.
www.hogwart.fora.pl
Pozdrawiam.
Shad

 


Thea
Poniedziałek, 13 Lipca, 2009, 21:50

"Uważaj na siebie, Damo." ^^

Kocham twoje notki, o. Twoja bezkrytyczna publiczność z tej stony ;]. Nie piszesz na gadu, mam focha ;P.

Nie no, żartuję, na Ciebie nie umiem mieć focha xD

 


Daria
Wtorek, 14 Lipca, 2009, 14:09

Cała notka bardzo mi się podobała ( jak wszystkie twoje wpisy zresztą)
Tylko ten egzamin z obrony, no bo przecież Lupin przerabiał z uczniami te stworzenia w trzeciej klasie.
U Jamesa nowa notka!

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki