Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
I kolejna obiecana notka. Piszę ją leżąc w łóżku, dusząc się od kataru i prawie rzygając od kaszlu. Tak, stąd inspiracja do Petera... No nic. Zapraszam do czytania i komentowania. I postaram się już dziś dokończyć notkę do Luniaka...
Syriusz padł na wznak, miażdżąc ciałem materac wielkiego, miękkiego łoża. Westchnął ciężko, zamykając oczy. Przetarł pięściami powieki, podnosząc się. Przeciągnął swe szanowne ciało, po czym doczłapał do okna. Oparł się o parapet dłońmi. Przymrużył oczy, wpatrując się w zachodzące słońce, które chowało się za wierzchołkami drzew. Uśmiechnął się delikatnie do siebie, sunąc powoli wzrokiem po różnych odcieniach złotego nieba. Przechylił lekko głowę.
Podróż była żmudna, długa i męcząca, to fakt. Jednak jeśli tak teraz patrzę na rozciągające się przede mną widoki wieczornego nieba, bujnego ogrodu i majaczącego w oddali jeziora, to... warto było. Chociaż by po to, by tylko to zobaczyć. Popatrzeć choć przez chwilę...
Odwróciłem się szybko, słysząc, iż ktoś raczy mnie wołać. Sądząc po głosie, ciotka Druella.
- No, jesteś wreszcie! – prychnęła jasnowłosa kobieta, rytmicznie uderzając drewniano-koronkowym wachlarzem w ukrytą pod jedwabną rękawiczką dłoń. – Idziemy na kolację, rusz że się! Nie garb tak sylwetki, plecy proste i pierś do przodu! – dyrygowała Syriuszem, który z miną przegranego posłusznie się wyprostował. Nie widział sensu walki, przecież to i tak nic nie da. Kiwnął pokornie głową, słysząc polecenie, by zachowywał się stosownie do pochodzenia. Następnie zadarł lekko głowę do góry, zmrużył oczy i lekko zacisnął wargi, starając się iść, jak na szlachcica przystało.
Całą rodziną zeszli do hotelowej restauracji. Orion skinął lekko ręką. Niemal natychmiast pojawił się kelner z tuzinem sztuk menu. Podszedł jeszcze jeden młodzieniec, by odsunąć przedstawicielką płci pięknej krzesła. Każda z nich przygładzała sukienkę na tyłach, po czym powoli siadała, dziękując uroczym uśmiechem.
Syriusz uniósł lewą brew, mrużąc prawe oko i wydymając wargi. Lalunie...
Fuknął niezadowolony, buńczucznie krzyżując ręce na piersi.
Remus wśliznął się do pokoju, w którym aktualnie znajdowało się jego rodzeństwo. Byli sami. Rozejrzał się skrupulatnie na boki, podchodząc do drewnianego łóżeczka. Oparł dłonie na sztachetkach, zaglądając do środka. Automatycznie się skrzywił, po raz enty dokładnie przyglądając się ich twarzyczkom. Tym razem jednak nie spali, odwzajemniali remusowe spojrzenie.
Blondynek westchnął.
- Oczy nabierają wam koloru... – mruknął. Spojrzał na Jacoba. – Ty pewnie będziesz miał brązowe, po ojcu... A ty, kosmitko, szare – wymamrotał, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Jakie to głupie, wkurzające i irytujące ponad wszelką miarę, że choć ich nie cierpię, sam przychodzę, sam, z własnej, nieprzymuszonej woli, by na nich popatrzeć. Nie wiem, czemu, co mnie do tego skłania. Przecież ich nie cierpię, są tacy mali, głupi i wiecznie rozwrzeszczani. I śmierdzą tymi wszystkimi specyfikami dla takich glutów! Nie rozumiem, co w nich takiego zachwycającego, przecież one są takie... Takie bezradne i głupie. Nawet porządnie ręki wyprostować nie umieją, nie mówiąc o wydaniu z siebie odgłosu bardziej cywilizowanego od „łaaa!” i „ge-ge”. Żałosne.
Są po prostu ohydne! Te małe, drobniutkie rączki, pulchne policzki, duże oczy, małe noski... Niezdarnie fruwające w powietrzu krzywe nóżki i te jasne kępki na głowach sprawiają, że są tak okropnie słodkie, że aż ohydne. A te dziąsła...
Pochylał się nad nimi jeszcze jakiś czas, bezwiednie drocząc się z nimi za pomocą maskotki, automatycznie się im przyglądając. Gdyby widział lekki uśmiech, który rozciągał mu wargi, z pewnością nie byłby zadowolony.
Westchnął, prostując się. Nie odrywał od nich wzroku jeszcze przez jakiś czas, po czym gdy miał się odwrócić i wyjść, Joanne nadęła się, czerwieniąc. Remus uniósł brwi. Po usłyszeniu wymownego dźwięku, po którym tradycyjnie nastąpił płacz, zagryzł wargę.
- Maamooo!!!...
James Potter skakał zawzięcie po łóżku, rozkopując na boki pościel.
- ...placka ci dam, a ty go zjesz! Nadzieję cię wiśniami, nafaszeruję jabłkami! Marchwią przystroję, pieprzem posolę! – wrzeszczał, wymachując rękami.
W pokoju głośno grała muzyka country, a Jamie za główny cel tego dnia obrał sobie jej przekrzyczenie. Specjalnie to zadanie trudne nie było, ale za tym pierwszym celem krył się drugi – krzyczeć tak głośno, aż sąsiedzi w końcu przyjdą ze skargą.
Uff, uff! Zaraz wyzionę ducha! – oto moje myśli, kiedy tak skakałem i wrzeszczałem. Nie mogłem jednak dać za wygraną, przecież postanowienie to postanowienie! Nie ustąpię, dopóki ktoś nie przyjdzie!
Zatrzymałem się na chwilę, chcąc złapać oddech. Przełknąłem ślinę z donośnym stęko-jękiem, po czym ponownie zacząłem pląsać.
- Znam takie słowo, które tak bardzo chcę ci daaać... Zamykam oczy, które tak chciałbym ci daaaaać...!!!
Potter zamknął oczy, rozłożył ręce i kiwając się w rytm wolniejszej piosenki wywrzaskiwał jej tekst. Nie zauważył, kiedy w drzwiach stanął jego ojciec i oparł się o futrynę. Przechylił lekko głowę, obserwując swojego syna. Uśmiechnął się lekko do siebie.
James, jego jedyne dziecko. Zawsze wnosił uśmiech, radość i śmiech wszędzie tam, gdzie się zjawiał. Dzięki niemu ten dom tętnił życiem, nie był taki... pusty, martwy? Charlus nie wiedział, co by zrobił, gdyby coś stało się Jamesowi. On był taki wesoły, rozwrzeszczany, wszędzie było go pełno... To nic, że chwilami było to naprawdę uciążliwe. Przecież Jamie miał dopiero dwanaście lat, całe życie przed nim. Niech się wyhasa, niech się wybiega i wyśmieje. Charlus wiedział, że przecież wszystko może się zmienić. Ostatnie tajemnicze zniknięcie jednego z urzędników Ministerstwa Magii przyczyniło się do wielu zmartwień Ministerstwa.
Peter leżał zakopany w pościeli po uszy. Czuł się bardzo źle, było mu zimno, ciałem wstrząsały mu dreszcze. Żeby było lepiej, mocny katar go dusił, a ustami oddychać nie lubił. Mokry, odrywający kaszel napadał go chwilami z taką siłą, że miewał odruchy wymiotne.
No po prostu cudownie. Co najmniej trzy tygodnie wakacji mi odpadają. Jak ja kocham mieć zapalenie oskrzeli! Mam teraz spacerki w deszczu... To nic, że jest lato i ciepło kiedy moja... Jak to się nazywa? Oporność chyba... pozostawia wiele do życzenia. A nie, nie oporność. Odporność! Chociaż... No w sumie fakt, wczoraj było akurat chłodno, wiał mocny wiatr i padało. A później zamiast się przebrać to chodziłem w mokrym ubraniu. No nic, chciałem, to mam. W sumie nie jest tak źle z tym chorowaniem... Wszyscy są na najlżejsze skinienie i w ogóle... Podają hebatkę, coś do jedzenia, możesz ile chcesz oglądać telewizję... Ale ci ludzie w tym pudle są śmieszni! Tacy malutcy... Tylko gdyby ta głowa mnie tak nie bolała, to wtedy było by naprawdę fajnie.
Peter westchnął ciężko, siadając. Sięgnął po jabłko leżące na szafce nocnej przy łóżku. Pocierał je chwilę rękawem, po czym wbił w nie zęby. Słodki sok rozbryzgł się na boki, spłynął po brodzie. Uśmiechnął się do siebie, żując odgryziony kawałek. Był twardy i słodki. Może z domieszką kwaśnego, ale to nie przeszkadzało. Lubił takie jabłka. Spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie i westchnął.
Od powrotu do Hogwartu dzielił go jeszcze miesiąc. A co do obietnicy pisania raz na tydzień... Nic z tego nie wyszło. Skoro chłopcy zapomnieli o nim, to czemu on miałby pamiętać o nich?
15.07.72 Nie uwierzysz, jak tu pięknie!
Nie dziwię się już Francuzom, że Lazurowe Wybrzeże nazywają „sercem świata”. Nawet moi rodzice się wyluzowali! Szkoda, że nie widziałeś Narcyzy biegającej w bikini po plaży za równie poważną Bellą... W życiu tego nie zapomnę, no naprawdę piękny widok!
Ilekroć wsłuchuję się w rozmowy Francuzów, to chce mi się śmiać. To ich „r”! Powiedz sobie po francusku swoje imię, Remusku, to być może padniesz tak jak ja.
Jak dowiedziałem się w drodze, nasz apartament znajduje się w Saint Tropez. Piękny widok na morze...
Ściskam cię serdecznie i czekam na odpowiedź. Ah, i ucałuj tych glutów ode mnie.
Syriusz
20.07.72 A nigdy w życiu!
Sam je sobie całuj, już nie napiszę gdzie!
Cieszę się, że podoba ci się na wakacjach, co wnioskuję z twojego listu. Koniecznie musisz zrobić chociaż kilka zdjęć, bo jak nie, to cię z Jamesem na spółkę rozszarpiemy. Już zaraz do niego o tym napiszę, więc szykuj aparat, kochaneczku.
Również pozdrawiam.
Remus
PS. A odnośnie imienia... Cóż, paść może nie padłem z samego brzmienia, o ile z miny mamuśki.
20.07.72 Mój drogi, jakże wspaniały lecz nieznośny Jamesie!
Składam ci propozycję nie do odrzucenia – jeśli Black nie przywiezie zdjęć z wakacji, to go rozszarpiemy. Dopiero co wysłałem mu tę groźbę, więc zostałeś postawiony przed faktem dokonanym. Nawet nie próbuj się wymigać, bo już więcej za ciebie wypracowania z historii nie napiszę!
Łaskawie powiedz, co tam u ciebie słychać, Jamie. Obiecałeś, że będziesz pisał, a ty mi nawet pogiętej pergaminowej kartki nie wysłałeś!
Remus
21.07.72 Potter! Zabiję cię!
Wiem, że sam o tej kartce pisałem, no ale to już był szczyt chamstwa! Ciebie też rozerwę, zobaczysz! Ale najpierw uporamy się z Blackiem, tak...
No ale teraz na serio. Napisz, co u ciebie słychać, bo normalnie zaczynam się martwić.
Remus
22.07.72 Wiem, że jestem cudowny, Remusku, nie musisz mnie z zachwytu rozrywać, no naprawdę...
O, jak miło! Właśnie dostałem list od Syriusza. Z tobą też flirtuje?
James
23.07.72 Jak ci zaflirtuję, to ci się do końca życia odechce, gołąbeczku.
Tak, ze mną również pisuje. Przecież sobie wszyscy to obiecaliśmy, czyż nie?
Remus
22.07.72 O rany, bijemy rekordy długości listów... Raptem trzy linijki na krzyż i gotowe! Się wysilamy...
Dziś wracam do domu. Wyjazd mi się z lekka przedłużył, ale to dobrze, bo tu jest świetnie.
Zdjęcia mam, nie mogłem się powstrzymać od tego, by zepsuć wam zabawę rozrywania mnie, buehehe...
Syriusz
PS. Eum... Wiesz może Remi, co się dzieje z Peterkiem? Nie miałem od niego żadnych wiadomości od początku wakacji.
22.07.72 Powtórzę to, co pisałem do Lupina: bijemy rekordy długości listów.
Za godzinę wyjeżdżamy z Saint Tropez.
Nie martw się, nie będziesz musiał skalać swych dłoni mą szlachetną krwią, mam zdjęcia.
Pisał może do ciebie Peter? Do mnie się nie odzywał...
Syriusz
23.07.72 O, jak szybko doszło, ledwie wczoraj napisałeś, a dziś doszło... Milusio.
Cóż, dobrze, że masz te zdjęcia, brzydzę się krwią.
Tak, długością rzeczywiście nie grzeszymy, że tak powiem.
Nie, Peter do mnie nie pisał. Zapytam jeszcze Jamesa.
Remus
23.07.72 Syriuszku!
Witaj w Londynie, w takim razie. Jak mogłeś nie napisać mi, że już wracasz?! Ja tu się od Remusa wszystkiego dowiaduję... Aaah, ty!
James
24.07.72 Pierwsza w nocy a ja do ciebie piszę! Wybacz, Jamie...
Właśnie, pisał do ciebie Peterek? Bo do mnie i topionego się nie odzywał.
Remus
24.07.72 Zamęczymy te sowy...
Nie odzywał się. Powtórz Blackowi, mi się nie chce.
25.07.72 Jestem taki romantyczny, że chyba sam się w sobie zakocham. Siedzę na oknie i piszę do ciebie list, a gwiazdy lśnią na ciemnym niebie...
No cóż, odnośnie powodu, z którego piszę... Do Pottera Pettigrew też się nie odzywał. Kazał mi przekazać, bo jemu się nie chciało do ciebie pisać...
Remus
26.07.72 Bo ty jesteś leń i tyle, o!
Tak, Lupinek nakablował, haa-ha...
A Peterowi zrobimy chrzest, jak go spotkamy.
Syriusz
Komentarze:
martha Czwartek, 29 Października, 2009, 19:56
nocia swietna
weny życze ;D
Lunka xD Czwartek, 29 Października, 2009, 20:06
Tak zgadzam się notka świetna ;)
Podoba mi się pomysł z listami ;D
Aleksa Piątek, 30 Października, 2009, 16:19
Tak wiec, stwierdzam , iz notka baardzo zadowalajaca mnie ;d
Oh... Francja...Lazurowe Wybrzeze. Pieknie tam jest ;d zazdroszcze Syriuszowi, tez bym polezala plackiem na plazy, a nie, w prawie, ze kozakach trzeba chodzic ;d;d
Nie dziwie sie Remusowi. Jak moja mam urodzia blizniaki, byla identyczna reakcja xd
Caluje cie mooozno ;*
PS.: Zdrowiej ;)
Doo Poniedziałek, 02 Listopada, 2009, 22:33
Nocia bardzo zabawna i słodka!
Ja tam Syriuszowi nie zazdroszczę-z taką rodziną?! Toż zwariować można, nawet na Lazurowym Wybrzeżu... Biedaczek.
Ja myślę, że Remy to jednak kocha to swoje rodzeństwo! Jest taki śmieszny w tej swojej zawziętości, że niby to takie obrzydliwe bachory.
Świetny pomysł z listami (bardzo zgrabnie rozwiązany) i, chyba tego nie mogę inaczej określić, KOCHANA scena z Jamesem i jego ojcem...
Dostrzegłam jedyny błędzik, gdzieś w części o Syriuszu... "odsunąć przedstawicielką płci...". Powinno być przedstawicielkom. Ale to szczegół.
No nic, czekam na ciąg dalszy ;) Zdrowia, jeśli jeszcze jesteś chora!
PS.: a notki jak nie ma, tak nie ma... Nawet powtórne dodanie nie pomogło ;(. No cóż, poczekam jeszcze trochę...
Doo Środa, 11 Listopada, 2009, 22:06
Ekhem, to ostatnie już nieaktualne^^
Zapraszam do mnie, nocia już jest ;)