Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
I obiecana notka! Miałam dodać już wczoraj, ale internet przerwał połączenie akurat wtedy, kiedy ją dodawałam. Co jest oczywiste, straciłam cały wpis, a na dodatek nie miałam go zapisanego na komputerze. Żyć nie umierać. Ale specjalnie dla was ją odtworzyłam z pamięci. ^^ Wprawdzie jest z deka inna, niż tamta, bo miałam zamiar opisać ich wyprawę na Pokątną a nie chrzanienie się z dziećmi. No, ostatecznie stwierdziłam, że w następnej albo dwudziestej siódmej pewnie wrócą do Hogwartu, tak sądzę. Pokątną omijam.
Notka ze specjalną dedykacją dla mej idolki na tejże stronie (serio^^), boskiej i niezastąpionej Doo!
Syriusz siedział na oknie w swoim pokoju. Bose stopy przewiesił luźno za oknem, machając beztrosko nogami. Patrząc na ściany sąsiedniego domu, nucił pod nosem skoczną melodię piosenki "Getting Married", raz po raz przerywając wesołym: Bim, bam, bom! Spojrzał na zegarek zdobiący jego nadgarstek. Do spotkania u Remusa miał jeszcze kwadrans. Idealnie, żeby iść powiadomić rodziców o wyjściu. Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i wskoczył do pokoju. Przeciągnął się solidnie, po czym w podskokach ruszył do drzwi. Otworzył je na całą szerokość, jednocześnie nabierając powietrza.
- Maa!... - Zamknął usta, robiąc zdziwioną minę. Wytrzeszczył oczy na Regulusa. - A ty tu czego?
Regulus przybrał wyniosły wyraz twarzy. Czarny z trudem stłumił parsknięcie śmiechem. Zdecydowanie nie na jego korzyść grał fakt, iż miał wręcz wyśmienity humor. Przyłożył dłoń do ust.
- Matka zarządziła, że masz mnie ze sobą zabrać.
Syriusz nie zdołał pohamować ryknięcia śmiechem. Kiedy się uspokoił, wziął się pod boki, mierząc młodszego brata niezbyt przychylnym spojrzeniem.
- A pytała mnie o zdanie? Do Remusa cię nie zabiorę, jak już to mogę cię zgarnąć z Dziurawego Kotła. A teraz zejdź mi z drogi, i ani mi się gówniarzu waż wejść do mojego pokoju - warknął, stojąc z nim twarzą w twarz. Regulus przymrużył oczy, ale nigdy nie miał odwagi się z nim kłócić. Sam nawet nie wiedział, dlaczego. Miał poparcie rodziców, a to przecież przesądzało sprawę. W jego mniemaniu...
Remus przekręcał stronę w książce, kiedy do jego wilkołaczych uszu doszedł dźwięk niemowlęcego płaczu. Zatrzasnął z hukiem trzymany tom, po czym odrzucił go na stół. Zamykając oczy, powoli zsunął się z fotela, by łaskawie zacząć się wlec w stronę sypialni rodziców. Tam byli Joanne i Jacob.
Został sam z rodzeństwem. Ustalił z chłopakami, że przybędą do niego wcześniej. Razem poczekają, aż jego matka wróci ze spotkania z przyjaciółką, ponoć bardzo pilne. Dopiero wtedy wyprawią się na Pokątną.
Otworzył niespiesznie drzwi, po czym niczym zjawa zbliżył się do drewnianego łóżeczka. Oparł się o sztachetki, bez większych emocji przyglądając się, jak Jacob zdziera sobie gardło w donośnym płaczu. Rozpoznawał ich jedynie po oczach i ubrankach. Joanne przeważnie ubierana była na różowo albo żółto. Jacob na zielono lub niebiesko. Westchnął ciężko, stwierdzając, że mięknie, kiedy młodszy braciszek popatrzył na niego dużymi, zapłakanymi oczkami.
- No, nie rycz już. Przecież tylko śmierdzisz, to nie koniec świata - rzekł do niego, chwytając w dłoń jego maleńką rączkę. - Zaraz, że ty śmierdzisz, powiedziałem?... - rzucił po chwili. Z wielce nietęgą miną chwycił go za boki i wyjął z łóżeczka. Trzymając go możliwie z dala od siebie, skierował się do przewijaka. - Rany, do czego to doszło... Babram się w gównie - mamrotał do siebie, kiedy puknął palcem w dzwoneczki, którymi zawsze odwracał z mamą uwagę młodszych od tego, co się wokół nich robiło. - No, patrz, jak światło się odbija! - zawołał przesłodzonym tonem, zaczynając odpinać błękitne śpioszki w owieczki. Zagryzł wargę, zastanawiając się, o czym by tu do niego pogadać. Obejrzał się przez ramię na Joanne i zachichotał. - Zobacz, jaka ta twoja siostra jest głupia. Zjada sobie nogę! Ty też tak umiesz, prawda? No pewnie, że tak... Ciekawe, czy będziesz umiał sobie obgryzać paznokcie u stóp, jak James. Uwaga, bomba!...
- Hej, nie machaj tym tak! - obruszył się Black, uchylając się przed zużytą pieluchą. Zaskoczony Remus wrzasnął krótko, puszczając ową "bombę". Rozpłaszczyła się na podłodze z cichym plaśnięciem. Syriusz uniósł brwi. - No co? Przecież się umawialiśmy na dziesiątą.
- Wiem, pamiętam - mruknął blondyn, zbierając pieluchę z podłogi. Spojrzał na nią z obrzydzeniem, trzymając zawiniątko w dwóch palcach. - Po prostu mnie przestraszyłeś.
Black zgiął się w pół, rechocząc jak dziki. Remi zmarszczył czoło.
- Nie śmiej się!
- Przepraszam! - zawołał brunet, unosząc obie ręce w obronnym geście. Spoważniał teatralnie, mrugając zawzięcie. - Czy mogę ci jakoś pomóc, tak w ramach zadośćuczynienia? - zapytał przesadnie uprzejmym tonem. Remus uśmiechnął się słodko, zerkając na młodszego brata, pedałującego serdelkowatymi nóżkami w powietrzu.
- Ależ oczywiście. Ja pójdę to wywalić, a ty wytrzyj mu tyłek.
Black wytrzeszczył oczy, patrząc, jak Remus wychodzi z pokoju.
- Ale to nie jest mój brat! - zawył, wymachując rękami.
- Sam chciałeś mi pomóc!
Czarny mruknął coś do siebie pod nosem, stając nad Jacobem. Uśmiechnął się szeroko, chwytając go za piętę. Mały zakwiczał wesoło, próbując dosięgnąć go rękami.
- Za chwilkę się pobawimy, poczekaj, muszę cię... Wytrzeć. - Sięgnął po misia leżącego na parapecie. Zamachał nim Jacobowi przed nosem.
- Nogi do góry i wycierasz, głąbie - obfukał go najstarszy z obecnych Lupinów. Syriusz skrzywił się.
- Nie ja tu robię za niańkę!
- Aleś ty pomocny... Odsuń się.
- Oczywiście. Nianie przodem. Ałć! - Syriusz syknął od bolesnego kuksańca w bok. Trzymając się za poszkodowane miejsce, przyglądał się remusowym poczynaniom. Przechylał przy tym lekko głowę na bok, patrząc to na Jacoba, to na ręce Lupinka i w końcu na samego blondynka. Z każdą kolejną chwilą było mu coraz bardziej wesoło. Prawdopodobnie z powodu skupiono-rozczulonej miny Remiego.
Łoskot w salonie obwieścił przybycie Jamesa.
- Jamie! - zaświergotał Syriusz, wypadając z pokoju. Lupin spojrzał tylko na bruneta krótko, po czym powrócił do ponownego ubierania młodszego braciszka. Kiedy Jacob był już przewinięty, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co robi, cmoknął go lekko w czoło, po czym przytulił, odnosząc do łóżeczka.
- Masz mleko?
Na dźwięk potterowego głosu tuż koło prawego ucha, zadającego owe pytanie, zrobiło mu się gorąco ze złości.
- Nie mam! - wrzasnął poirytowany wilkołak, a James zaśmiał się głośno.
- Nie denerwuj się, mamusiu. Do twarzy ci z macierzyństwem...
- Gdybym go nie trzymał, to bym cię walnął! - jęknął z żalem Lupin. Nagłym pomysłem wcisnął dziecko Syriuszowi, który złapał niemowlę w ostatniej chwili, rzucając się na Jamesa z pięściami.
- Nie no, co za przykład dzieciom dajecie?! - zawołał Black, przekrzykując powstałe hałasy. Pogłaskał Jacoba po jasnych, krótkich włoskach. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, po czym odłożył chłopca do łóżeczka. Spojrzał na blondyneczkę w żółtej koszulce i białych spodenkach. Uśmiechnął się do niej, wyciągając do niej rękę. Automatycznie chwyciła go za kciuk.
- Cześć, jestem Syriusz. A ty pewnie Joanne?
- Zapomniałeś dodać: wujek! - rzucił James, odpychając od siebie Lupina rękami. Blondyn o mylącej urodzie nie dawał za wygraną, ponownie na niego nacierając, sapiąc przy tym głośno przez nos.
- Albo: niania! - przyłączył się Remus. Następnie jęknął głucho, kiedy poczuł pięść okularnika z tyłu swej czaszki. Zamachnął się dziko, ostatecznie i tak jedynie przecinając powietrze pięścią, bo jamie zdążył odskoczyć. Black wywrócił oczami, w obecnej, niezbyt komfortowej sytuacji, czując się zobowiązanym do w miarę dorosłego zachowania. Chwycił przyjaciół za koszulki na karkach, odciągając w dwie różne strony.
- Przestańcie, do cholery! Później się policzycie. Teraz chyba mamy ważniejszy problem... - Szarpnięciem głowy wskazał na bliźnięta, które zaczęły ładować sobie do buzi kolorowy, mięciutki kocyk, na którym leżały. - Nie wiesz, co im jest?
Remus wzruszył ramionami, poprawiając ubranie. Przygładził rozwiane, jasne włosy.
- Nic. One tak zawsze.
- Tak?
- Tak. Zawsze jedzą kocyk, kiedy są głodne - powiedział spokojnie Lupin, patrząc na nie beznamiętnie. Zagryzł dolną wargę. - Najlepsze jest to, że żaden z nas mleka nie daje, a krowiego nie mogą. Mama tak twierdzi...
Syriusz uniósł brwi, wsuwając ręce do kieszeni. Zrobił wielce myślącą minę, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w najmłodszych w pomieszczeniu. James przeczesał włosy palcami, nieświadomie bardziej je sobie targając. Poprawił okulary.
- Butelka? - rzucił po chwili milc Popukał się wymownie palcem w czoło.
- Nie umiem karmić butelką!
- To się nauczysz - odrzekł dziarsko James, zacierając ręce. - Wiesz, jak będziesz miał swoje dzieci, to będzie z górki! - Klepnął go po przyjacielsku w ramię, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Znudzona mina i spojrzenie Remusa mówiące: "Jesteś idiotą", nie zmiejszyły jego entuzjazmu. Wręcz przeciwnie. - No, najwyżej się zakrztuszą a potem uduszą. I będziesz miał spokój.
- Tak, będę miał, pod warunkiem, że mi tyłek od pasów nie pęknie - sarknął blondyn, kierując kroki do kuchni.
- Też prawda - zgodził się James, idąc za nim. Black ponownie wywrócił oczami, wydymając wargi. Postanowił zostać z "kosmitami" i w miarę możliwości ich czymś zająć.
Remus otworzył jedną z szafek, wyciągając z niej dwie butelki. Podał je Jamesowi z prośbą, by je porządnie wypłukał pod letnią wodą. Tak, żeby go czymś zająć na czas, gdy będzie rozmrażał posiłek dla rodzeństwa. Potter zajrzał mu przez ramię.
- Czyje to?
- Mamy. Nie pytaj, jak je wcisnęła w tę folię, bo nie wiem. Nie patrzyłem...
James zarechotał w odpowiedzi.
- Remi! - zawył zrozpaczonym tonem Black. - One zaraz będą ryczeć!
- Zaśpiewaj im coś! - odkrzyknął blondyn, wstawiając rondel na palnik. - Nie pytaj co, cokolwiek! To je zamknie na kilka minut!
Potter władował sobie knykcie do ust, by zdusić śmiech, kiedy wyobraził sobie Syriusza śpiewającego niemowlakom kołysanki.
Czarny skrzywił się, ale nie skomentował. Pozwolił dzieciakom chwycić jego kciuki. Odchrząknął lekko, szukając w głowie jakiejś w miarę spokojnej piosenki. Takiej, którą byłby w stanie zaśpiewać, nie kompromitując się zbytnio przy tym. Wybrał "Niekończącą się opowieść". Zawsze bardzo ją lubił, odkąd tylko pamiętał. Nabrał powietrza i zaczął cicho, nieśmiało nucić. Widząc, że maluchy jakby się uspokoiły, zamknął oczy obiecując sobie, że udusi Remusa, po czym zaczął najzwyczajniej w świecie śpiewać.
Obróć się wokoło i uważnie patrz.
Lustrem twoich marzeń stanie się jej twarz.
Uwierz mi, że jestem wszędzie, w oczu twoich słońcach,
Na kartkach powieści, która nie ma końca.
Sięgnij gwiazd, wraz z fantazją wzleć,
śnij swój sen, a on spełni się.
Między chmurami, na tęczy, sekretny świat się mieści.
Oto właśnie prawda wiecznej opowieści,
Opowieści.
Pokaż swe obawy, a odejdą w cień.
W dłoniach twych się rodzi nowy, piękny dzień.
Między chmurami, na tęczy, sekretny świat się mieści.
Oto właśnie prawda wiecznej opowieści,
Opowieści.
Nie kończąca się opowieść,
Nie kończąca się opowieść,
Nie kończąca się opowieść.
Remus westchnął, zakładając smoczki na napełnione butelki. Westchnął ciężko, patrząc na nie niepewnie.
- Mam nadzieję, że nie za gorące...
- Nie ty jeden - pocieszył go James, biorąc od niego jeden plastikowy przedmiot. Westchnęli zgodnie, równym krokiem wchodząc do sypialni.
- Nie przestawaj. Jak zabraknie tekstu, to od nowa - nakazał Blackowi Remus, pochylając się po jedno z dzieciaków. - Chodź tu, Joanne...
Niezdarnie położył ją sobie na ręku, w drugiej trzymając butelkę. Manewrował niezgrabnie obciążonym ramieniem, aż w końcu o mały włos nie upuścił siostry.
- Szlag!... - syknął, w miarę możliwości pomagając sobie drugą ręką. James radził sobie podobnie, czyli w zasadzie w ogóle sobie nie radził. Lupin szarpnięciem głowy odrzucił włosy z twarzy.
- Główkę jej może podtrzymaj?... - zaproponował Syriusz, między jedną zwrotką, a drugą. Remi skinął głową, posłusznie jeszcze dziwniej wyginając rękę, dzięki czemu Joanne znalazła się w pozycji do jedzenia prawie idealnej. Potter poszedł w jego ślady, więc po chwili władował smoczek do jacobowej buzi.
- Przysała się! - pisnął chrapliwie Remi, jasne oczy zabłysły mu dziwnie. Syriusz parsknął śmiechem. Odgarnął grzywkę z oczu.
- Cóż za emocje... Uważaj! - jęknął w stronę okularnika, gdy Jacob zaczął parskać i się krztusić. Potter szybko cofnął butelkę, mając minę godną przestraszonego gumochłona. Jamie syknął ciche "cholera!", kładąc go na płasko.
- Oszalałeś?! Udusi się! - warknął Syriusz. - Pionowo go daj!
- Weź bo mi go zabijesz! - charknął Lupin, nieświadomie zbyt pionowo przytrzymując butelkę.
- Myślisz, że to takie łatwe?! - zbulwersował się Potter.
- Kretynie! - warknął Black, chwytając pokasłującego Jacoba na ręce. Przytulił go do siebie, maleńką główkę układając sobie na ramieniu. Poklepał go automatycznie po plecach. - O, działa - powiedział z miną święcie zdumionego, kiedy Jacob przestał fukać.
Twarz Remusa odzyskała nieco koloru. Black wyciągnął ręce, trzymając Jacoba najdalej od siebie jak mógł.
- Już myślałem, że coś ci jest - rzekł do niego powoli. Jacob kaszlnął ostatni raz, a następnie zakwiczał wesoło, wymachując rączkami. Syriusz zaczął się śmiać. - Zaplułeś się!
- Co tu się dzieje?...
- Mama!... - Krzyknął z niepomierną ulgą Remus. Pani Lupin popatrzyła na chłopców ze zdziwieniem, a widząc obecną sytuację, uśmiechnęła się szeroko, choć nie bez trudu, przez ogarniający ją szok.
- Remusku, źle ją trzymasz... Daj go, Syriuszu.
Black bez protestów oddał Jacoba w ręce pani Lupin. Wymienił z Jamesem i Remim spojrzenia. Cała trójka uśmiechnęła się głupawo do siebie, a po głowach zgodnie chodziło im jedno słowo:
Niańki.
XD
Syrciu, normalnie nie wiesz, jak bardzo poprawiłaś mi tą nocią i dedykacją humor! Dziękuję Ci bardzo i jestem mile zszokowana! ;)
Ta notka była kochana i bardzo zabawna! Te wszystkożerne bobasy są urocze, a James!... Matko, nie wiedziałam, że żywi się paznokciami u stóp xD.
Hmm, Syriusz wie, co robić. Czyżby miał w tym jakąś wprawę? ;)
Nie ma co, bardzo optymistyczna nocia, pełna humoru i lekkości. Chciałabym już niedługo przeczytać następną ;). Acha, i u Remuska też!
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i pozrowionka!
Parvati Patil Sobota, 05 Grudnia, 2009, 20:22
Haha, świetne xD To połączenie rewelacyjnego humoru z Twoim stylem jest niesamowite i, jak już wspomniała Doo, niezwykle optymistyczne i lekkie. Z przyjemnością się czyta i super poprawia humor Jedna jedynie uwaga: niekończąca pisze się razem ; )
Uściski i zapraszam do nnie- nowy wpis!
Łapomanka Niedziela, 06 Grudnia, 2009, 20:54
Ha! No i w końcu, tak jak obiecałam, nadrobiłam swoje gigantyczne zaległości i przeczytałam do końca Księgę Hunwotów...
Jest po prostu zabójcza xD Twoje pomysły na ich wygłupy chyba nie mają końca i są oczywiście w bardzo huncwockim stylu ;]
Ale chyba najbardziej mi się podobają przemyślenia Petera na temat Huncwotów. Gdy biedaczek sobie obiecuje, że będzie taki jak oni, a za chwilę robi sobie siare na pół szkoły xD Lub gdy najbardziej podziwia Syriusza i zastanawia sie nad jego zachowaniem... No dla mnie bomba... xD
W ogóle całość świetna jak wszystkie opowiadania, które piszesz, więc raczej nie mam tu co nowego napisać, bo moją opinię na temat twoich blogów już znasz... Oczywiście świetne, więc nic dodać nic ująć.. ;]
Czekam na nową notkę, bo bardzo chcę, żeby już byli z powrotem w Hogwarcie
FoUkS Poniedziałek, 07 Grudnia, 2009, 15:02
Hehe ;D
Niańki.. Nie wyobrażam sobie Rogacza w tej roli ;D
A co dopiero Łapy... I jeszcze śpiewającego kołysanki <lol2>
Syrcia Poniedziałek, 07 Grudnia, 2009, 17:57
FoUks, braciszku mój ty z krwi i kości rodzony...
Rusz makówką, włącz wyobraźnię, otwórz swe wewnętrzne oko... Na pewno sobie wyobrazisz ^^