Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
No i nowa notka... Dosyć późno, w porównaniu z tymi u Remuska. Ale musiałam mieć pomysł. I wpadłam na niego... W zasadzie już przedwczoraj, wracając ze szkoły. Owszem, sytuacja z mojego życia wzięta... Poza pierwszą częścią notki. I moje koleżanki, z którymi szłam, nie były w takim stanie... A to, co robił Remi, robiłam ja.
Z dedykacją dla Doo.
Ach... No, dla niektórych mogłam przesadzić, ale no sorry... Ja mam czternaście lat, a widziałam dziś... A nie, wczoraj... Dzieciaka młodszego ode mnie, nieźle zaprawionego w piciu i paleniu. No cóż...
A w następnej notce będą już w Hogwarcie.
Miłej lektury xD
Hogwart, pierwszy września - to jedne z ulubionych słów Jamesa Pottera.
Wrzucał on właśnie w pośpiechu ostatnie pary skarpet do kufra, kiedy do jego uszu dobiegł odgłos dzwonka do drzwi, cudem przebijając się przez donośne dźwięki napływające z rozkręconego radia. Modern Talking, "Chery lady". Podrygując w jej rytm, zbiegł po schodach. Dopadł do drzwi, niemal rzucając się na klamkę. Z trudem unikając wywrócenia, rozwał je na całą szerokość.
- Cześć! - zawołał wesoło, odsuwając się z przejścia. Machnął ręką, wykonując bliżej nieokreślony gest. - Właźcie! Rodziców nie ma, musieli wcześniej wyjść. Na Kings Kross idziemy sami! - nadawał, nie oczekując odpowiedzi. Zatrzasnął z hukiem drzwi za przyjaciółmi. Widząc, że mają ze sobą tylko torby, uniósł zdziwiony brwi. - A kufry gdzie macie?
- W torbach - odparli jednocześnie. Remus zafalował brwiami. - Wiesz, magia... Mama na to wpadła. Ten... No, zaklęcie zmiejszające. Jak wyjmę kufer ze środka, to przybierze poprzednie rozmiary. Jak będę próbował wepchnąć go spowrotem, to się automatycznie skurczy.
- Sprytne - przyznał okularnik. Przeniósł spojrzenie na Syriusza. - A tobie co się stało w twarz? - wskazał na lekkiego siniaka, widniejącego na policzku. Black wyraźnie się zmieszał, słysząc owe pytanie. Nieświadomie podniósł dłoń, dotykając nieszczęsnego punktu na jego niezaprzeczalnie pięknej buźce.
- To?... Eum... Trochę się rozbrykałem w domu za bardzo... Tatuś przywołał mnie do porządku. - Potrząsnął głową, długie, czarne włosy zatańczyły w powietrzu wokół jego śniadej twarzy. - Ale nieważne.
- Uderzył cię? - zdziwił się Potter, Remus swą uwagę skierował na niezasznurowane trampki z cholewką za kostkę. Syriusz prychnął.
- Zaraz, uderzył - mruknął. - Przywołał do porządku, nic więcej. I koniec tematu - zaznaczył, widząc, że James wyraźnie zamierza coś jeszcze dodać. Okularnik wywrócił oczami. - I w ogóle co z ciebie za gospodarz, hm? - obfuknął go, uśmiechając się złośliwie.
- Co? - zdziwił się, ciągnąc ich za rękawy w głąb domu.
- Jajco. Nawet herbaty nie zaproponujesz - drążył, czując, że coraz bardziej chce mu się śmiać.
- Herbaty? - spytał natychmiast James, uśmiechając się słodko. Black udał oburzenie. Zakładając nos na kwintę, syknął zjadliwe:
- Nie, dziękuję.
Remus parsknął gdzieś przez ramię. Bruneci spojrzeli na niego jednocześnie.
- A ty z czego ha? - zawołali, nie wiedząc, z czego się cieszy. Remus zachichotał głośniej. Ten zwrot zawsze go rozśmieszał.
- Z niczego - odparł pogodnie, odgarniając grzywkę za ucho. Wyszczerzył zęby do obecnych, mrugając zawzięcie, trochę niczym przeuroczy podlotek. - Lubię tą piosenkę - oświadczył nagle, słysząc dźwięki utworu o wdzięcznym tytule: "Oh, Julie". Zanucił ją cicho, grzecznie idąc za Jamesem.
- Co będziemy robić? Jest dopiero po ósmej - zauważył Black, pocierając ręką kark. James skinął głową.
- Wiem.
- To co będziemy robić? - ponowił pytanie Czarny.
- Nie wiem - powiedział pogodnie okularnik. - Ale zawsze zastanawiałem się, co znajduje się w takiej jednej szafce w salonie... Rodzice zawsze zamykają ją na klucz. A ja go znalazłem, po długich, trwających całe wakacje poszukiwaniach... Otwieramy? - zapytał, patrząc na Remusa. Blondynek wzruszył ramionami.
- Nie wiem, to twój dom - zauważył, wsuwając ręce do kieszeni dość obcisłych spodni z prostymi nogawkami, w kolorze soczystego granatu. Syriusz westchnął.
- Otwieramy.
Potter klasnął w ręce. Pobiegł na chwilę na górę, zostawiając Blacka i lupina na pastwę samych siebie. Remi drapał się zawzięcie w nos. Black kołysał się na piętach, rozglądając się wokół siebie z najzwyklejszym w świecie zaciekawieniem. Donośne tupanie, przywodzące na myśl bieg rozwścieczonego stada antylop, obwieściło powrót Jamiego. Wpadł do przedpokoju, wymachując średnich rozmiarów złotym kluczem.
- Do salonu!
Pobiegł do owego pomieszczenia, a Syriusz i Remus posłusznie poszli za nim.
Salon był dość obszernym, przytulnym pomieszczeniem, utrzymany w różnych odcieniach brązu. Ściana do połowy obita była boazerią, dalej pokryta beżową farbą. Sufit jaśniał bielą, za główną ozdobę mając srebrny żyrandol. Miał on cztery klosze w kształcie lilii. Brzegi każdej biały inną barwę - żółtą, niebieską, czerwoną, fioletową i zieloną. Podłogę pokryto panelami, na środku rzucając wzorzysty dywan z głównym odcieniem czerwieni, złotego i ciemnej zieleni. Ciężkie, drewniane meble stały rozstawione pod ścianami, z wyjątkiem skórzanej kanapy i szklanego stołu, który zajmował środek pomieszczenia. Na blacie owego stolika, przygniatając szydełkowaną serwetę w czystej bieli, rozgościł się kryształowy wazon, trzy czwarte swej objętości mając wypełnione świeżą, zimną wodą. Pod opiekę wziął bukiet żółtych tulipanów, których słodka woń wypełniała cały pokój.
James wyminął stół, w podskokach dobiegając do sekretarzyka, którego jedna wnęka była zamykana czymś na rodzaj rolet z bambusu. Stał on koło okna, wyznaczając prawym bokiem granicę, gdzie ostatnia żabka przytrzymywała bok śnieżnobiałej firanki. Sięgała do ziemi, zakrywając ciężki, żeliwny grzejnik. Potter bezceremonialnie wsadził klucz do ozdobnej dziurki w tym samym kolorze, co narzędzie do otwierania szafki. Przekręcił go niecierpliwie, słysząc jednocześnie, że chłopcy stanęli za nim. Remus zaczął dmuchać mu w kark. Ot, z nudów. Jamie fuknął coś niezadowolony, trącając go łokciem. Lupin nie zamierzał rezygnować z rozrywki, dmuchając jeszcze bardziej zawzięcie.
- Weź skończ! - burknął okularnik, odwracając się do niego przodem, jedną ręką odsuwając roletę. Nie zwrócił uwagi na zawartość mebla, morderczy wzrok kierując na udającego słodkie niewiniątko Lupina.
- O ja pierdzielę... - mruknął Syriusz.
- Co? - spytał zaskoczony Potter. Przerzucił spojrzenie na szafkę. Szeroki uśmiech rozciągnął mu wargi. - A ja się zawsze zastanawiałem, gdzie tatuś trzyma wino i ognistą whisky...
- O nie! - zawołał Remus, przeczuwając, co się święci. - Ja się na to nie piszę!
Potter wzruszył ramionami.
- Nie musisz.
- Przecież twój ojciec zauważy, że czegoś brakuje!...
- Jedna butelka w tą, czy w tamtą, nie zrobi różnicy... Sernik, wino czy ognista?
- Trudny wybór - mruknął Czarny, czując lekkie łaskotanie w żołądku. Jak zawsze, kiedy chciał coś zmalować, lub gdy wiedział, że robi coś, czego nie powinien robić. Lubił to uczucie. Nawet bardzo. Z tego tytułu często starał się robić to, co niedozwolone.
- No dobra, dwie nie robią różnicy - skwitował James, wyciągając po jednej tego, i tego. Remus zrobił wielkie oczy.
- Ty chyba nie zamierzasz tego wypić?...
- A zamierzam. Ale nie sam.
Blondyn uderzył sie otwartą ręką w czoło, przesuwając dłoń po całej twarzy, aż do brody. James roześmiał się, podając Syriuszowi whisky.
- Remi, nie rób tak, bo ci się zmarszczi zrobią!
Odpowiedział mu donośny kaszel Blacka. Brunet klepał się mocno po piersi, usiłując złapać oddech. Łzy popłynęły mu po policzkach. Otarł je rękawem, dysząc ciężko.
- O mamusiu...
- No patrz, jak idziesz! - darł się James, kiedy Syriusz zatoczył się, wpadając na niego. Remus uderzył ich obu w plecy. Szedł tuż za nimi.
- Przestań się tak piłować! - warknął. Spojrzał na zegarek, który dumnie błyszczał we wrześniowym słońcu na jego nadgarstku. Dochodziła dziesiąta. Nie trzeba było wiele czasu, żeby Blackowi i Potterowi procenty uderzyły do głów. Rozejrzał się nerwowo w górę i w dół ulicy. Nie było na niej nikogo. Syriusz zarechotał nagle, wskazując na coś palcem.
- O, patrz! - wrzasnął. - Słup! Wygląda jak lizak, z tą tarczą na czubku!
- Jak dwa lizaki! - sprostował Potter. Zmarszczył czoło. - A nie, jeden... Trzy!... Jeden... Dwa... PIĘĆ!!! - huknął w końcu. Pies na mijanym podwórku zaszczekał nerwowo, dreptając w miejscu.
Remus jęknął, chwytając ich za kołnierze.
- Ooh, zamknijcie się w końcu!
- Daj spokój, Remi! - cieszył się Syriusz, zataczając się w stronę "lizaka". - Raz się żyje, potem tylko straszy! - Objął słup dłońmi, okręcając się wokół niego. Zsunął się tak do ziemi. Kiedy jego pośladki ukryte pod czarnymi bojówkami dotknęły chodnika, puścił się, padając plackiem na ciepły beton. - O... Hihi! Chmura! - wrzasnął. Zamilkł na chwilę, po czym znów się wydarł. - Wygląda jak piernik!
- No pięknie... - mruknął Remus. Przykucnął, opierając się plecami o jakąś furtkę. Ukrył twarz w dłoniach, patrząc na chłopców przez rozstawione palce. - To będzie cud, jeśli dojedziemy do Hogwartu i nikt nie zauważy, że są pijani... A co będzie na miejscu... - Zamilkł, przygryzając wargę. Potrząsnął głową, starając sobie tego nie wyobrażać. Podniósł się, otrzepując tyłek. Wbrew sobie zaczął się śmiać, widząc, że James prawie zabił się o własny kufer.
- Śmieszne! - zawył okularnik, rozkładając się na chodniku. - Ja umieram! A ty się śmiejesz! Jesteś podły! - nadawał, wijąc się w udawanej agonii. Młócił przy tym na oślep rękami i nogami, wydając z siebie dziwne dźwięki. Remus zgiął się ze śmiechu, podchodząc bliżej. Krztusząc się z radości, wyciągnął do niego rękę.
- Och, nie rób mi tego!... Ożyj, głąbie!
- Jeszcze nie umarłem! Obrażam się! - James skrzyżował ręce na piersi, przybierając święcie urażony wyraz twarzy. Remus osunął się na kolana, nie mogąc powstrzymać donośnego śmiechu. Spojrzał na Syriusza, który gapiąc się tępo w przestrzeń, kołysał się lekko, trzymając słup jedną ręką. Na palec wskazujący drugiej, nawijał kosmyk swych czarnych, lśniących włosów. Blondynek uniósł brwi.
- A tobie co? - zapytał, głosem łamiącym się od śmiechu.
Syriusz uśmiechnął się leniwie, przymykając oczy. Ożywił się po chwili, podskakując, jakby właśnie siedział na jeżu i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Zaczął dziko pląsać, okrążając słup. Remus, nie wiedząc, co go ku temu popchnęło, zerwał się, potrząsając głową.
- Nie, nie! Nie tak się to robi! Patrz, ja ci pokażę - oświadczył, odpychając zdrowo podchmielonego Czarnego na bok. Syri skrzyżował ręce na piersi, przechylając głowę. Remi w tym czasie zaczął nucić cicho piosenkę "Karma Chamelon", lekko podrygując do jej rytmu. Z każdym kolejnym wersem, śpiewał coraz głośniej.
- Porzucona miłość towarzyszy przed oczyma w każdy sposób.
Jeśli słuchałbym Twoich kłamstw które powiesz?
Jestem człowiekiem bez przekonania.
Jestem człowiekiem, który nie wie,
Jak sprzedać zaprzeczenie.
Przychodzisz i odchodzisz.
Przychodzisz i odchodzisz...
Przytrzymując się metalowej rury końcami palców, okręcił się wokół własnej osi, głowę przekładając pod ramieniem. Obejmując słup prawą nogą, przytrzymał się go jeszcze lewą ręką, odginając mocno do tyłu. Gumka ześliznęła mu się z włosów, przez co miodowe pasma rozrzuciły się luźno po jego ramionach.
- Kame Kame Kame Kame Kameleon!
Przychodzisz i odchodzisz,
Przychodzisz i odchodzisz...
Kochanie byłoby łatwe,
Jeśli Twoje kolory były by jak z moich snów...
Czerwony, złoty i zielony,
Czerwony, złoty i zielony...
Wyprostował się, odchodząc na kilka kroków. Z tego oto rozbiegu wskoczył na długi, zimny przedmiot, wystający pionowo z ziemi, przytrzymując sie go nogami, łapiąc go w dość luźny uścisk drobnych dłoni. Siła rozpędu i nagła zmiana kierunku "lotu" sprawiła, że zaczął się w miarę szybko okręcać wokół słupa, zjeżdżając coraz niżej. Czując chodnik pod stopami, odplątał z objęć lewą nogę, umożliwiając sobie tym samym wstanie.
- Nie usłyszenie Twojego złośliwego słowa każdego dnia,
I skorzystania, jaki byłeś słodki - Słyszałem, jak to mówiłaś.
Moja miłość jest uzależnieniem,
Kiedy silnie utrzymujemy naszą miłość...
Kiedy pójdziesz, odejdziesz na zawsze,
Oszukując dalej,
Oszukując dalej...
Oszukując dalej...
- O, tak się to robi - skwitował, otrzepując ręce. Odgarnął grzywkę z oczu, podnosząc gumkę z ziemi. Związał włosy. - Co? - zapytał zdziwiony, widząc niewyraźną minę Syriusza.
- Obejrzyj się... - mruknął Czarny. Remus zmarszczył czoło, posłusznie się obracając. Następnie poczuł, że blednie; Na podwórzu po przeciwległej stronie ulicy, do tej, na której Remus dawał swój występ, stał jakiś mężczyzna, patrząc na wyczyny blondynka. Lupin wymusił uśmiech, wołając pełne entuzjazmu:
- Dzień dobry! Ładny dzisiaj mamy dzień!...
- Taaak... - przytaknął niemrawo. - Aż się tańczyć chce!
Remus zrobił głupią minę.
- Gbur - mruknął do siebie, James i Syriusz zachichotali. - No zabawne!
Komentarze:
martha Sobota, 12 Grudnia, 2009, 15:16
O boże ta notka jest świetna!!!
Syriusz i James pijani ...
hahaha
pozdrowienia.
Doo Sobota, 12 Grudnia, 2009, 15:55
Syriusza bije ojciec?! Ech, tyran.
Taak, zgadzam się, notka prześwietna. Ale Remus miał siarę. Się uchlali, hehe. XD
Hmm, Remy i jego taniec... Jeszcze z tym rozwianym włosem. Heh, musieli mieć ludzie niezły widok ;).
Brakowało mi trochę Peta-biedaczek, ominęła go zabawa.
Jestem bardzo ciekawa, czy doczołgają się kiedyś na ten peron, czy nie XD.
Dziękuję Ci bardzo za dedykację i zapraszam do Meg, dodałam notkę!
Acha, do Lunia komentu nie mogę teraz dodać, bo mnie męczą, bym wyłączyła w tej chwili kompa. Może jutro mi się uda!
Łapomanka Środa, 16 Grudnia, 2009, 17:46
Ech, no nareszcie dobiłam do kompa...xD
Notka jak zwykle świetna tak jak to stwierdziły dziewczyny...
Wyczyny Lunia mnie powaliły... A jeszcze jak ty się tak zachowywałaś to bardzo chciałabym to zobaczyć ;] Ty zawsze masz jakieś jazzy i odjechane pomysły...
Chciałam tez powiedzieć, że cieszę się, że w końcu Huncwoci znowu pójdą do Hogwartu, bo już się nie mogłam doczekać. Chyba jednak najbardziej lubię ich przygody w Hogwarcie, gdy są wszyscy razem ;)Chociaż nie ukrywam, że za Peterem nie przepadam, lecz w tym opowiadaniu go nawet lubię za to, że tak uwielbia Syriusza i Jamesa xD
Łapomanka Środa, 16 Grudnia, 2009, 17:48
Ech, no nareszcie dobiłam do kompa...xD
Notka jak zwykle świetna tak jak to stwierdziły dziewczyny...
Wyczyny Lunia mnie powaliły... A jeszcze jak ty się tak zachowywałaś to bardzo chciałabym to zobaczyć ;] Ty zawsze masz jakieś jazzy i odjechane pomysły...
Chciałam tez powiedzieć, że cieszę się, że w końcu Huncwoci znowu pójdą do Hogwartu, bo już się nie mogłam doczekać. Chyba jednak najbardziej lubię ich przygody w Hogwarcie, gdy są wszyscy razem ;)Chociaż nie ukrywam, że za Peterem nie przepadam, lecz w tym opowiadaniu go nawet lubię za to, że tak uwielbia Syriusza i Jamesa xD
Tylko tak jak zauważyła Doo jest mi bardzo szkoda Syriusza za to, że bije go ojciec. Jak on w ogóle mógł! Wkurzyłam się...