Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Z dedykacją dla twórcy pewnego anime, które od pierwszej chwili, w której zobaczyłam Tamakiego, Hikaru i Kaoru, podbiło mi serce ; )
Pociąg stopniowo, powoli wyludniał się. Dotarł do celu, wjeżdżając na peron w piękny, jesienny wieczór. Niebo było iedalnie czarne, widać było wszystkie, nawet najdrobniejsze gwiazdy. Zabrakło jedynie księżyca, aktualnie będącego w nowiu. Powietrze przesycone było jeszcze zapachem lata i wakacyjnej beztroski. Panowała przyjemna atmosfera, był ciepły, nadal letni wieczór.
- Syriusz... Syriusz, obudź się, jesteśmy już w Hogsmeade! - Remus nerwowo potrząsał śpiącym Blackiem. Zerknął przez ramię, chcąc, sprawdzić, czy Jamie już wstał. Jęknął cicho, widząc, że drzemie na siedząco. Był wyprężony jak struna. Zdradzało go jedynie ciche pochrapywanie. - Chłopaki no! - zawołał Remi, nie wytrzymując. Zirytowany tupnął, zaciskając dłonie w pięści. Ponownie uderzył podeszwą buta w podłogę, chwytając włosy w garście. - Co za spreparowani idioci! - syknął. Zerknął mimochodem przez okno, czy Peter czeka na zewnątrz. Pettigrew machnął na niego ponaglająco ręką.
Szarpnął miodowe nici wyrastające mu z głowy. Wziął głęboki wdech.
- Dobra, spokojnie... Spokojnie. Jeszcze jest chwila... Hmm...
Zbliżył się do Pottera. Patrzył na niego krótką chwilę, po czym wyciągnął dłoń i zdjął mu okulary. Następnie zamachnął się, by z donośnym plaśnięciem uderzyć Jamesa w twarz.
Chłopak nabrał głośno powietrza, podrywając się.
- Zosię zestać?...
- Wstawaj, błagam, za chwilę pociąg ruszy, jesteśmy już w Hogwarcie - jęknął blondyn, grzebiąc w kufrze Jamesa. - Masz! - zawołał, rzucając w niego koszulą, krawatem i wierzchnią szatą jego i Syriusza. Złapał zawiniątko, nie wiedząc, o co chodzi. Lupin swój mundurek miał już na sobie.
- A Pet gdzie? - wybełkotał James, starając się przywołać ostrość widzenia. Nie zauważył, że nie miał okularów.
- Na peronie stoi, wyjżyj że przez okno - warknął blondyn. Zarzucił sobie na szyję ramię Blacka. Nabrał powietrza ustami, pochylając się nad przyjacielem. Z głuchym stękiem wyprostował się, ciągnąc bruneta za sobą w górę. - Pomóż! - jęknął do Jamesa, czując, że za chwilę pęknie mu kręgosłup. - Szybko - ponaglił, gdy Potter przejął na siebie część szlacheckiego ciężaru. Pociągiem szarpnęło.
- Niech to szlag! - zawołał jękliwie James. Przyspieszył, dostosowując się do tempa Lupina.
- Chłopaki, szybko! - zakrzyknął Pettigrew z peronu, wyciągając ręce, kiedy tylko trójka jego przyjaciół pojawiła się w drzwiach. Para buchnęła z komina, rozległ się długi gwizd.
Stuk... Stuk... Stuk... Stuk...
Przesuwał się coraz szybciej.
- Nie zejdziemy z nim! - zawołał Lupin.
- Mam pomysł! - stwierdził okularnik, nagle bardzo ożywiony. - Puść go!
Lupin usłuchał, oddając masę Blacka w objęcia Jamesa. Jamie bezceremonialnie wyrzucił Syriusza z pociągu, po czym sam wyskoczył za nim. Obaj upadli bezwładnie jak worki kartofli.
- Oszalałeś?! - ryknął Lupin, usuwając się z pociągu. Spadł zgrabnie na nogi, uginając je w kolanach. Podparł się dłońmi o ziemię. - Mogłeś mu zrobić krzywdę! - wrzasnął, podnosząc się. Ludzie będący jeszcze na peronie popatrzyli na nich ze zdumieniem.
Remus dobiegł do Blacka, który usiadł chwiejnie. Na czole miał wielkiego siniaka. Przykucnął, usiłując zajżeć mu w rozglądające się nieprzytomnie, zamglone oczy.
- Który mnie napadł? - zapytał niewyraźnie Syriusz. - Musi mnie przeprosić! To nie było miłe...
- Zamknij się i wkładaj to - burknął złotooki blondynek. Peter stanął obok, podnosząc z ziemi zawiniątko należące do Blacka. Syriusz z głupim uśmiechem wziął od blondynka koszulę, chwytając ją w dwa palce.
- Białe - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Tak, wiem - przytaknął Remi, na prędce zawiązując Potterowi krawat. - Szata - upomniał jeszcze. Widząc Blacka, zachowującego się jak nieporadny czterolatek, prychnął, kręcąc głową. - Dawaj to!
Bezceremonialnie wyrwał mu materiał z ręki. Rozłożył go, stając za nim.
- Wyciągnij ręce do tyłu. O tak, bardzo ładnie - pochwalił, czując się bardzo głupio. Kiedy Black koszulę miał już na sobie, a krawat wisiał mu luźno na szyi, podniósł się, ponownie przerastając Remuska. Pochylił się deliktnie do porzodu, chowając twarz w dłoniach. Potarł pięściami szare oczy, wydając z siebie ciche mruknięcie. Wyprostował się. Wyglądał dość przytomnie.
- Dobra... - powiedział, wiążąc krawat na kokardkę. - To do zamku?
- Już? - zdziwił się Remi, stając obok Petera. - Jeszcze przed chwilą... Cofam - rzucił szybko, widząc, że Black chwiejnym krokiem idzie w stronę ostatniego powozu. Po chwili dołączył do niego James, Remus i Peter. Najszybciej jak mogli, wgramolili się do powozu. Peter zatrzasnął drzwiczki. Ruszyli. Jechali bardzo szybko, podskakując na wybojach i nierównościach drogi.
- Wściekł się czy co?! - zawołał Pettigrew.
- Może dogania resztę - odsapnął Lupin, wciskając się w siedzenie.
Pięć minut później z wyraźną ulgą na twarzach opuścili powóz.
- Niedobrze mi - poinformował wszystkich Peter. Black spojrzał na niego, marszcząc czoło.
- Nie tutaj - poprosił, robiąc wielkie, błagalne oczy. James zachichoał, widząc to. Całą czwórką wymienili spojrzenia, wzruszając ramionami. Zgodnie ruszyli w stronę wejścia do zamku. Nagle James nabrał powietrza, by skromnie krzyknąć do reszty studentów:
- Ludziee! Weźcie jakieś proszki, czy coś, bo strasznie niewyraźni jesteście!
- Albo najlepiej ty załóż okulary - mruknął Syriusz.
- Świetnie, świetnie, świetnie! - warczał Syriusz, krążąc po dormitorium. Dochodziła dwudziesta druga. Nie widać było po nim nawet najmniejszego śladu, że w ciągu ostatnich dwunatsu godzin łyknął choć odrobinę alkoholu. James, Remus i Peter stali pod ścianą, patrząc na niego uważnie. Wzajemnie spletli palce swoich rąk, patrząc na Syriusza niepewnie. Black jęknął, rzucając się na swoje łóżko. - Widzieliście, jak on na mnie patrzył?! Ta pogarda, wyniosłość... Gapił się na mnie jak ryba!
James lojalnie powstrzymał śmiech, widząc, że jego przyjaciel przeżywa właśnie trudne chwile.
- Ryba?... - powtórzył Remus w głuchej cicszy, która ogarnęła dormitorium. Przerywana była jedynie głośnym oddechem Blacka. Syriusz skinął głową.
- Tak zimno, bezbarwnie. Jak na najgorsze ścierwo - wyszepatał, przysiadając na skraju łóżka. Pochylił się, łokcie opierając na kolanach, włosy chwytając w garście. Przyciągnął podbródek do piersi. Westchnął ciężko. Peter zagryzł wargę.
- Przecież trafił do Slytherinu...
- No i co z tego?! - wrzasnął Black, podrywając się. Podszedł do okna, kładąc na nich dłonie. Wpatrzył się w ciemną noc, okrywającą świat. Przeniósł spojrzenie wyżej, na jasne gwiazdy rozsypane po czarnym atramencie nieba.
Remus delikatnie oswobodził dłonie z uścisku przyjaciół. Niepewnym krokiem podszedł do Syriusza. Stanął obok niego, ostrożnie kładąc palce na jego ramieniu. Spodziewał się, że ją odtrąci z cichym prychnięciem, że odejdzie, wpychając ręce do kieszeni i zaczynając krążyć po dormitorium, nie dając się uspokoić.
- Suriuszu, tak właściwie, to o co ci chodzi? - spytał cicho Remus. Black zacisnął z całej siły powieki, ukrywając przed światem załzawione oczy. Jedna krystaliczna kropelka wymknęła się spod przyciśniętych do policzków rzęs.
- To jest mój brat. Nieważne, do jakiego domu trafił. To mimo wszystko jest mój młodszy brat...
Zacisnął dłonie w pięści, nabierając powietrza. Nie chciał się rozpłakać, nie mógł. Do tej pory twierdził, że Reg go nie obchodzi. Sam tak myślał... - Ja się po prostu boję, że on stanie się taki, jak oni. Że nie będzie patrzył na dobro innych, na ich uczucia. Że będzie się liczyła dla niego tylko pozycja, urodzenie oraz stan majątku. Po powrocie do domu po pierwszym roku, gdy pierwszy raz na niego spojrzałem... Przeraziłem się. To nie był już Regulus. Do tamtej pory starałem się go jakoś... prostować, tłumaczyć mu, że rodzice nie mają racji. Przez ostatni rok był poddany serii monologów i ciągłemu praniu mózgu. Dziś zobaczyłem, że dla niego to już za późno. Że on już taki jest... A nawet jesli nie, to jest tylko kwiestią czasu, by się takim stał.
Remus wzmocnił uścisk dłoni.
- Nie mów tak... - powiedział prosząco, usiłując popatrzeć mu w oczy. Black patrzył teraz uparcie na parapet. - Zawsze jest szansa, że będzie lepiej... Bo przecież nigdy nie jest tak źle, że mogłoby być tylko gorzej! Syriusz, nie martw się...
- Teraz masz dziesięć miesięcy, kiedy możesz się z nim codziennie widywać. Jeśli nie na lekcjach, to na korytarzach...
- ...a jak nie na korytarzach, to na posiłkach. A potem dwa miesiące wakacji! - wtrącił się w wypowiedź Jamesa Peter. Okularnik skinął głową, choć Syriusz i tak nie mógł tego zobaczyć. Remus potarł ręką o syriuszowe przedramie.
- Nie martw się - powiedział miękko. - Jutro się spotkacie i wszystko sobie wyjaśnicie, porozmawiacie.
- Mam tylko nadzieję, że będzie chciał ze mną rozmawiać...
- Będzie dobrze. Na pewno - powiedział cicho Potter, stając tuż za Blackiem.
Syriusz, James, Remus i Peter stali przy wejściu do wielkiej sali, rozglądając się pilnie. Była dokładnie ósma trzydzieści rano, wszyscy uczniowie zgodną falą zmierzali na śniadanie. Na dworze i wewnątrz zamku panowała przyjemna, niedzielna atmosfera drugiego września. Świeciło słońce, na błoniach wiał lekki wietrzyk, delikatnie poruszając liście na drzewach i źdźbła trawy. Zwykły poranek w Hogwarcie w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym drugim.
- Tak dla ułatwienia... - zagadnął Remus, przestępując z nogi na nogę. Automatycznie poprawił wiązanie krawata. - Jak twój brat właściwie wygląda?
- W zasadzie to prawie tak, jak ja - odparł po chwili namysłu Syriusz. Wsunął dłonie do kieszeni, odrzucając w tył poły wierzchniej szaty. Oparł się barkiem o ścianę, lekko przechylając głowę na prawą stronę. Peter przytaknął, szukając wzrokiem młodych Ślizgonów.
- Tylko ma zielone oczy...
- ...jest niższy... - dodał zdawkowo Black, przymrużając oczy na widok grupy uczniów w czarno-ciemnozielonych szatach. Zlustrował ich szybko wzrokiem, Regulusa jegnak nie dostrzegając.
- ...i ma krótsze włosy - zakończył Peter. Remus i James kiwnęli głowami.
- Widzę go! - zawołał James po następnych kilku minutach. Black spojrzał na okularnika pytająco.
- Gdzie?
- O tam - wymamrotał Remus, podnosząc rękę. Zgiął wszystkie palce, opróc wskazującego i kciuka. Rozłożył je, tworząc kąt prosty. - W tej grupce idącej pod oknami. Jest z nim Malfoy.
- To on jeszcze w szkole? - zdziwił się Peter. Lupin przytaknął ruchem głowy.
- Jest pięć lat starszy od nas - dodał James, poprawiając okulary środkowym palcem.
- A więc aktualnie zaczyna ostatni rok edukacji. Rok owutemów! - powiedział śmiałym głosem Black. Ściągnął brwi, zaciskając usta, nagle tracąc pewność siebie. Poczuł potrójne szturchnięcie w plecy od swoich przyjaciół. Z miną skazańca ruszył przed siebie. Wymijając grupkę rozgadanych dziewcząt z czwartej klasy, obejrzał się za siebie, robiąc załamaną minę. Potter, Lupin i Pettigrew zgodnie wykonali gest "Idź!", po czym skrzyżowali ręce na piersiach. Ich miny były podejrzanie zacięte. Do złudzenia przypominali nabzdyczone dzieci. Widok ten dodałSyriuszowi nieco otuchy, wywołując w nim zwykłe rozbawienie. Uśmiechnął się lekko do siebie, ponownie wyszukując wzrokiem Regulusa.
- Reg! - zawołał. Niski brunet przystanął, powoli się odwracając. Popatrzył na Syriusza z niezadowoleniem, najwyraźniej spowodowanym tym, że Syriusz w ogóle się odezwał. Black dostrzegł jednak w jego oczach błysk zaskoczenia. Zapisał to plusem na swoją korzyść. - Poczekaj!
Przyspieszył kroku, prawie truchtem dobiegając do brata. Popatrzył na niego prosząco.
- Mógłbyś poświęcić mi kilka minut swego cennego czasu? - Skłonił się lekko. - Jestem pewien, że nie zakłóci to twego harmonogramu - wyrzucił z siebie Syriusz. Regulus prychnął, wywracając oczami. Gest typowy dla niego, Syriusza i ich ojca.
- Nie wygłupiaj się - mruknął zielonooki Black. Zerknął na towarzyszących mu Ślizgonów, po czym skierował kroki w stronę wyjścia z zamku. - Tędy na dziedziniec?... - spytał jeszcze niepewnie. Spojrzał na starszego brata przez ramię. Syriusz potwierdził skinięciem głowy, idąc za nim. Szkarłatno-złote akcenty kłóciły się potwornie ze Ślizgońskimi naszywkami brata. Starszy z rodzeństwa westchnął cicho, stwierdzając, że owa różnica podejrzanie wręcz go boli. Szli w milczeniu. Zatrzymali się dopiero przy fontannie, przy której stały cztery rzeźbione z kamienia gryfy. Woda szemrała cicho, współgrając z promieniami słońca i śpiewiem ptaków. Nie słychać już było rozmów czy śmiechów dochodzących z zamku. Wszyscy zebrali się w wielkiej sali.
Bracia usiedli pomiędzy dwiema rzeźbami, w miarę możliwości odwracając się do siebie przodem. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu, wzrokiem biegając od jednego oka do drugiego.
W szarych była niepewość, lekka wyniosłość, ciepło i dziecięcy błysk, który przytłumił chłód arystoktarycznego spojrzenia.
W zielonych nie było dziecka ani ciepła. Było opanowanie, zimno i obojętność. Delikatnie przebijała się ciekawość.
Syriusz westchnął ciężko, wzrok kierując na fontannę.
- Za późno? - zapytał po chwili. Regulus wydął wargi.
- Na to wygląda.
- Reg, to że trafiłeś do Slytherinu, nie ma znaczenia, przecież nadal jesteś moim bra...
- Nie mówię o przydziale. Owszem, jestem z niego niezmiennie dumny, jednak tu chodzi o coś innego. Zbyt wiele nas różni. Może i przez te wszystkie lata wspieraliśmy się nawzajem by przeżyć w tych... surowych... warunkach urodzenia ze szlachetną krwią, ale to już przeszłość. - Regulus wstał, zamiatając połami wierzchniej szaty. Syriusz patrzył na niego wielkimi oczami. - Nauczyłem się w tym żyć. I podoba mi się to. Wiesz co? - dodał po chwili milczenia. - Nie miałeś racji, mówiąc, że krew nie ma znaczenia. Nie miałeś racji, mówiąc, że majątek nic w życiu nie przyniesie. Myliłeś się. Mając pieniądze, mogę wszystko. Mogę żyć, tak jak chcę, gdzie chcę i z kim chcę.
Syriusz również się podniósł, zaciskając pięści.
- Więc po ich stronie stajesz?
- Tak!
- Reg, bałwanie, nie tylko ja ci to powtarzałem! Nigdzie w życiu nie zajdziesz, trzymając się z nimi!
- Jeśli mówisz o Andromedzie, to nie ma dyskusji. Jest podejrzewana o bliższe kontakty ze szlamą.
- Że z kim?! Szlamą?! Regulusie, kiedyś ty się nauczył tak szastać tym słowem?!...
- Ty również zadajesz się ze szlamami. Lupin. Pettigrew. Nawet ta cała Evans.
Syriusz ściągnął brwi.
- Wiem! I dobrze się z tym czuję! Jestem dumny z tego, że jestem Gryfonem. Rozumiesz?! Myśl o tym, że należę do domu Gryffindora napawa mnie wielką dumą! Jestem szczęśliwy, że mogę nosić szkarłatno-złote barwy! - warknął Syriusz, chwytając za swój krawat i machając nim przed nosem młodszego brata. Regulus westchnął, kręcąc głową. Machnął ręką, opędzając się od śmigającego mu przed twarzą materiału.
- Syriuszu... Znajomości z tymi nic nie wartymi jednostkami pomieszały ci w głowie. Szczęście... To ulotne momenty, niegodne uwagi prawdziwego szlachcica...
- A może tak ja chcę żyć tymi ulotnymi momentami?! Regulusie! - zagrzmiał, chwytając go za ramiona. - Powiedz mi, czy naprawdę chcesz pławić się w tej zimnej atmosferze przez całe życie? Czy naprawdę chcesz segregować wszystkich tylko ze względu na urodzenie? Na ich stan majątku? Czy ty naprawdę nie chcesz niczego czerpać z życia?!
Syriusz prawie krzyczał, potrząsając młodszym bratem. Regulus odepchnął go. Strzepnął szatę, jakby ubrudzona była w czymś obrzydliwym. Poprawił krawat, patrząc na niego obojętnie. Widząc to, Syriusz poczuł się tak, jakby coś mocno uderzyło go w brzuch.
- Tak, zamierzam. A ty, jaki masz cel w życiu, bracie?
- Ja? Ja chcę żyć pełnią życia! Chcę wyssać wszystkie soki życia! A wiesz, po co?
Regulus pokręcił przecząco głową, unosząc brwi w uprzejmie zaskoczonym geście.
- Żeby nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć.
Zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szelestem wody. Raz po raz odezwał się jakiś ptak. Syriusz dyszał lekko, wpatrując się w młodszego brata z niedowierzaniem. Zaciskał z całej siły pięści, aż mu knykcie zbielały.
- Czy naprawdę wystarczył jeden wieczór ze Ślizgonami, aby zabić w tobie resztkę zwykłego dziecka?
- Daj spokój, Syriuszu! Trzeba dbać o przyszłość, ustawi...
Szarooki ryknął donośnym, lekko histerycznym śmiechem.
- O przyszłość?! Żyj chwilą, Regulusie!
- Nie. Ja już zdecydowałem. Nasze drogi się rozchodzą.
- Palancie - syknął starszy Black przez zaciśnięte zęby. - A więc dobrze, skoro tego chcesz... Parszywy Ślizgonie! - warknął, odwracając się na pięcie. Głośno tupiąc na brukowanym podłożu, przeszedł przez dziedziniec, czując, że coś boleśnie kłuje go w sercu. Palące łzy zebrały mu się pod powiekami, rozpaczliwie szukając ujścia w kącikach oczu. Jęknął cicho, przykładając dłonie do twarzy. Puścił się pędem przez korytarze. Biegł najszybciej jak mógł. Nie patrzył, gdzie. Po prostu chciał zapomnieć. Taka rozpaczliwa próba ucieczki od rzeczywistości...
Podbiegł do pierwszej lepszej ściany, zaczął tłuc w nią na oślep pięściami. Łzy płynęły mu potokiem po twarzy. Kopnął w kamienny mur kilka razy.
- Snoby! Cholerne, durne, obrzydliwie bogate snoby! - wrzasnął, uderzając w ścianę po raz ostatni. Oparł się o nią dłońmi i czołem. Trwał tak przez chwilę, łkając cicho. Osunął się wzdłuż muru na posadzkę. Uklęknął przed ścianą, stukając w nią lekko głową. Płakał. Łzy, jedna po drugiej, spływały mu po twarzy, spotykając się na czubku nosa. Spadały na posadzkę i spodnie młodego Gryfona.
Komentarze:
Martha Sobota, 23 Stycznia;, 2010, 13:43
Fajna notka oby tak dalej
Podoba mi się fragment jak James wyrzucił Syriusza z pociągu.
Pozdrowienia
Doo Sobota, 23 Stycznia;, 2010, 15:10
Chyba znam imię Hikaru. Ale nie wiem, skąd.
Żal mi Syriusza. Jakby jakoś delikatniej zaczął. Najbardziej mi się spodobało "Żeby nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć."
<- majstersztyk. Bardzo mądre, nawet jak na Łapkę. Miło, że się bratem przejmuje, że interesuje go jego los.
Notka skontrastowana- najpierw groteskowe perypetie Huncy, potem nieco tragiczny akcent (bo każdy już wie, jak Reg skończy...)- świetnie. Najbardziej mnie rozwalił tekst Jamesa o proszkach .
Coś się stało ze stroną i powróciła stara szata graficzna... U Ciebie też?
Doo Sobota, 23 Stycznia;, 2010, 21:08
Czy ta manga co ją wymieniłaś u mnie na pamie to nie jest przypadkiem o tym chłopaku co okazał się dziewczyną? Nie wiem... Coś takiego mi się kojarzy.
Łapomanka Niedziela, 24 Stycznia;, 2010, 16:04
No więc zacznę tak... Widać, że podzieliłaś notkę na dwie części. Pierwsza-zabawna i druga-smutna.
Co do pierwszej... Perypetie Huncwotów w pociągu były świetne. Nawet przy zwykłym opowiadaniu chłopcy robią zamieszania co nie miara. Jednak najlepsze było jak biedny Lunio musiał się męczyć z tymi śpiącymi królewnami albo ubierać Syriusza. Myślałam, że padnę.
A co do tej smutniejszej części to było mi strasznie żal Syriusza. On tak się martwi i stara się zmienić jakoś swojego barta, a ten tak się zachowuje wobec niego. Ale cóż w końcu to Regulus... Mam nadzieję, że Łapeć nie będzie się zbyt długo przejmował tym bałwanem...
Doo Niedziela, 24 Stycznia;, 2010, 20:52
Cóż, tak się składa, że kilka dni temu przyjaciółka roztrząsała się nad tą mangą przy mnie i obiecała, że niedługo dostarczy mi dwie pierwsze części. To przeczytam XD
Szczurek Środa, 03 Lutego, 2010, 20:15
Więc tak, uwielbiam to jak piszesz i nie mogę doczekać się następnej notki. Nie każ mi długo czekać!!