Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
No i notka! Chciałam napisać ją kilka dni wcześniej, ale nie miałam weny. No cóż... Wzięło mnie kiedy włączyłam Łzy "Jestem jaka jestem". Owszem, pisałam przy tym od fragmentu z podręcznika.
Szczurku, mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo? ^ ^
Westchnąłem ciężko, poprawiając się na krześle. Spojrzałem niechętnie na Slughorna, nie słuchając tego, cóż to "ważnego" ma nam do przekazania. Złożyłem ramiona na ławce, kryjąc w nich twarz. Wydałem z siebie męczeński świst. Zastanawiałem się, jak mam dotrzeć do Regulusa. Przecież ten gamoń nie ma pojęcia, w co się pakuje! Zadawać się z tymi wszystkimi... Tymi... Onymi, no! Kopnąłem w nogę stolika.
- Panie Black! - zahuczał mi profesor nad głową. Skrzywiłem się, dziękując sobie w myślach, że zasłaniałem twarz. Wyprostowałem się, podnosząc na nauczyciela spojrzenie pełne uprzejmego zainteresowania, jak sądzę.
- Tak?...
Moje myśli natychmiastwo uciekły z Hogwartu, mknąc przez pola, łąki i lasy w stronę Londynu. W końcu dotarłem do jakichś miejscowości, którym nie miałem ochoty się interesować. Chciałem jednego: dotrzeć na Grimmuald Place 12. Ciekawe, co teraz robi Zahun... Dużo narozrabiał? Nie tęskni za mną? Mam nadzieję, że ktoś go wyprowadza... Karmi go pewnie Stworek. Ale czy ktoś się z nim bawi? Nie czuje się samotny?...
Uśmiechnąłem się do siebie, sięgając pamięcią wstecz do wszystkich chwil, które razem spędziliśmy. Jak wrócę do domu na święta, to będzie już duży. Ciekawe, czy będzie mnie pamiętał... Poczułem błogie ciepło w piersi, kiedy wyobraziłem sobie, jak skacze na mnie na przywitanie, jak nie daje mi przejść, kręcąc się pod nogami, co przecież jest w jego zwyczaju. Ja go pewnie zbesztam, śmiejąc się, a ten pajac będzie się jeszcze bardziej cieszył. Mój, mój pajacyk...
- ...czy pan mnie w ogóle słucha?
- Mmm?... - mruknąłem, potrząsając głową. Wróciłem do lochów. - Co pan mówił?
Slughorn nabrał powietrza, widocznie nie wierząc własnym uszom.
- Chłopcze, nie zmuszaj mnie do nadania ci szlabanu!
Wywróciłem oczami, czując nagłą irytację.
- Niech mi go pan wlepi i zajmie się swoimi obowiązkami. To bardzo ułatwi życie mi i panu - warknąłem. Nie lubię go. Denerwuje mnie tymi swoimi "ulubieńcami", do których należę. Zgadnij, ze względu na co, pamiętniku! Owszem, nazwisko! Brawo, bystry jesteś.
Zapowietrzył się.
- Minus pięć punktów dla Gryffindoru! - wydusił. Usłyszałem parsknięcie Remusa.
- Zaszalał... - mruknął, najwyraźniej do siebie.
- LUPIN! - ryknął profesor. Taak, na Remuskiem nie przepadał. Lupinek podskoczył, wywracając kociołek. Odwróciłem się do niego, oblizując wargi. Blondynek stał wyprostowany jak struna, miną wyrażał swój bezkresny szok. Otworzył usta.
- Tak? - wychrypiał. Profesor wycelował w niego swój gruby paluch.
- Masz szlaban! I minus dwadzieścia punktów!
Wykrzywiłem usta w czymś na rodzaj rozbawienia i dezaprobaty jednocześnie. Siedzący obok mnie James zanurzył rękę we włosach. Peter mruknął coś do siebie, a Remus tylko uniósł brwi. Widocznie szok mu już minął. Faktycznie, ile miesięcy Slughorna znam, tyle czasu na nikogo nie podniósł głosu. Gdyby to na mnie się wydarł, też bym się pewnie zdziwił. Zdziwił!... Pewnie by mi oczy na posadzkę wypadły.
- Tak, proszę pana - powiedział jeszcze pokornie Remusek, teatralnie opuszczając jasnowłosą główkę. Wymieniliśmy z chłopakami spojrzenia i uśmiechy. Tym gestem Remus był w stanie udobruchać każdego nauczyciela. Nawet McGonagall, już o tej klusce Horacym nie wspominając. - Przepraszam - dodał drżącym głosikiem. Przyłożyłem dłoń do ust, nie chcąc parsknąć śmiechem. Zerknąłem na Slughorna. Mruknął coś do siebie, idąc w stronę katedry.
- Siadaj - polecił. Lupin grzecznie osunął się na swoje krzesło. Podniósł kociołek. Wychyliłem się na swoim siedzeniu, odwracając głowę w prawo.
- Remi! - syknąłem. Blondyn spojrzał na mnie. Był czerwony jak piwonia. Wyszczerzyłem do niego zęby. - Nie daj się!
Westchnął, kręcąc głową. Spojrzał na profesora, a potem na mnie. Zakręcił palcem koło skroni. Zachichotałem, siadając tak, jak uczeń siedzieć powinien.
Kiedy eliksiry dobiegły końca, młodzi Huncwoci skorzystali z jednogodzinnej przerwy między zajęciami i udali się na błonia. Po krótkiej naradzie, zasiedli w cieniu buku, rosnącego niedaleko jeziora. Syriusz bezceremonialnie rzucił się na trawę, podkładając ręce pod głowę. Remus położył się obok niego. Przysunął się, kładąc głowę na jego piersi.
- Co ty robisz? - zapytał Black.
- Tak wygodniej - odparł blondynek, przymykając oczy. Westchnął, przez chwilę bezwiednie wsłuchując się w rytmiczne bicie serca Czarnego. Uśmiechnął się nagle. - James, chodź z drugiej strony!
Black drgnął, chcąc się podnieść. Remus przycisnął go lekko do trawy.
- Co ja, wypoczynek?
- Nie, ale leż. Tak jest dobrze.
Potter ulokował się równolegle do Remusa. Mościł się chwilę, nie zwracając uwagi na niezadowolone parsknięcia Syriusza.
- Jamie, słoneczko ty moje... - zaświergotał po chwili Black słodkim głosem. Wsunął palce w potterowe włosy.
- Taaak?
- Weź ten łeb, wbijasz mi okulary między żebra.
James zarechotał, siadając.
- Gnomie! - syknął Black, obejmując Lupina ramieniem. Blondyn zaśmiał się cicho, mocniej wtulając twarz w koszulę na jego piersi. Rytmiczne uderzenia serca Blacka uspokajały go. Zawsze tak miał, gdy słyszał ten dźwięk. - Idź sobie! Psujesz nam randkę.
James wstał, udając zranionego.
- Jak możesz?! Najłatwiej zwalić na kogoś, prawda? Przyznaj się, po prostu ty jesteś do niczego! - zawołał, celując w Syriusza oskarżycielsko palcem. Stłumił ochotę do śmiechu.
- Coo?! - nadął się Black. Remus fuknął, podnosząc się.
- Milcz, czterooki gnomie! - zawołał, wymachując rękami. - Syriusz jest właśnie bardzo dobry! Nie śmierdzi i dobrze się do niego tuli! A Peter gdzie poszedł? - zapytał nagle, rozglądając się. Podniósł dłonie do głowy. - Aaa!... O, tu jesteś - bąknął, porzucając zamiar wrzasku. Pettigrew uniosł brwi, żując gumę. Pokręcił lekko głową.
- No dzięki.
- Wybacz, po prostu cię nie zauważyłem - szepnął Remus, teatralnie udając, że zbiera mu się na płacz. Peter zadarł nos do góry.
- Nie udawaj, że ci przykro! - zawołał, zmieniając głos. Blondynek wytrzeszczył jasne oczy, nie mogąc wykrztusić słowa. Padł na kolana, obejmując Petera ramionami wokół nóg.
- Przepraszam! Nie rozumiem, jak mogłem być tak ślepy!
- Pewnie przez słońce - powiedział pogodnie James. - Wiesz, Peter stał do niego tyłem.
Syriusz klepnął go w ramię.
- James, nie masz za grosz wyczucia tragizmu sytuacji.
Cała czwórka parsknęła śmiechem, ponownie rozkładając się na zielonej trawce. Po chwili namysłu, Syriusz odsunął się na "bezpieczną odległość" od Remusa, chowając za bukiem. Sięgnął do książki, ukrytej w torbie. Obejrzał się jeszcze, czy Lupin na pewno schował nos w podręczniku od zielarstwa. Wyjął z kieszeni paczkę gum miętowych. Wsunął dwie kostki do ust i zawzięcie je żując, wyjął zakładkę z książki.
...wymaga pełnej kontroli nad swym ciałem i umysłem, całkowitej koncentracji i chwilowej nieczułości na bodźce z zewnątrz. Pożądane jest wyzbycie się wszelkich emocji. Uwaga powinna być skoncentrowana jedynie na postaci zwierzęcej, którą wybrano do wybranej animagicznej formy. Należy też;
a) szczegółowo wyobrazić sobie pożądaną istotę
b) porzucić własne odczucia fizyczne i psychiczne
c) przyjąć sposób postrzegania i myślenia wybranej jednostki
d) wyobrazić sobie przebieg zmiany w daną jednostkę po kolei każdym fragmentem ciała
e) użyć zaklęcia bez wykorzystania różdżki
f) koncentracja na pożądanej formie...
To trudniejsze niż myślałem... Cholera, nie wiem, czy mi sie uda. Czy NAM się uda. Damy radę?... Musimy, przecież mamy cel, będzie dobrze...
Ponownie spojrzałem na podpunkt "e". Bez użycia różdżek?! To się chyba na siódmym roku przerabia!
Zrobiłem balona. Pękł, brudząc mi usta i skórę wokół nich.
- Syra, co robisz? - zapytał mi wprost do ucha James. Wzdrygnąłem się, otrząsając z zamyślenia. Spojrzałem na Pottera ze smutną miną.
- Czytam tę książkę, którą znalazłem w domu.
- O animagach? - szepnął, przyklękając obok mnie. Skinąłem głową. - I co?
- Daj spokój, to jest trudniejsze, niż sądziłem. Zaklęcia bez użycia różdżek... To się pod koniec szkoły przerabia! Albo to porzucanie ludzkiej jaźni... Skąd mam wiedzieć, jak zwierzęta myślą i czują? Nie wiem, czy damy radę - mruknął szarooki brunet, zamykając książkę. Położył ją na udach, opierając łokcie na okładce. Otarł bezwiednie wargi rękawem, brudząc szatę w resztkach gumy. Potter przesunął usta na policzek. Podniósł wzrok z trawy na syriuszową twarz.
- Musimy dać. Daj spokój, może to tylko tak źle wygląda?
- Wierzysz w to? - mruknął zmęczonym głosem Black. James zmarszczył czoło.
- Chyba nie zamierzasz zrezygnować?...
Syriusz nadął się, marszcząc czoło.
- Coś ty! Jakoś sobie poradzimy... - powiedział, samemu nie wierząc w to, co mówił. Przecież to szaleństwo, porywanie się z gołymi rękami na smoka. Nie mieli prawie żadnego pojęcia o transmutacji, jedynie podstawy do zamieniania jednego przedmiotu w drugi. Na dodatek, owe "cele" były niewielkie i nieskomplikowane. A to jeszcze bardziej utrudniało sprawę.
Black odwrócił głowę, kierując wzrok w stronę Zakazanego Lasu.
- Po prostu boję się, że po drodze coś sobie zrobimy. Wtedy problemy będziemy mieć nie tylko my, ale i Remus.
James westchnął, opuszczając powieki. Pokiwał rozczochraną głową.
- Niby tak... Ale trzeba być dobrej myśli - stwierdził, siląc się na beztroski ton. Zabrał Blackowi książkę i schował ją do torby. Szturchnął przyjaciela w ramię. - Wstawaj, pobawimy się! Niedługo trzeba wracać do zamku... Bo nam życie uciekie! - zawołał, zrywając się. Uniósł ręce nad głowę, zaczynając okrążać Syriusza i pień drzewa. Wydawał z siebie przy tym nieartykułowane dźwięki, przypominające skrzeki, piski i warkoty.
- Uspokój się, gnomie! - rozkazał Black, zrywając się. Doskoczył do Jamesa, rzucając mu się na plecy. Potter zaskowyczał, zaczynając się rzucać i szarpać.
- Aaaah! Aaaah! Zostałem zaatakowany przez nieznaną formę życia!
- Co?! - parsknęła z oburzeniem owa życiowa forma. - Ja ci dam! - zakrzyknęła, zaczynając okładać okularnika po głowie. Objęła go w pasie nogami, ułatwiając sobie utrzymanie na jego plecach. James zawył do kłębiastych chmur na niebie, chwytając Blacka za uda.
- Szczęśliwej drogi już czaaas! - ryknął, zaczynając biec w dół dość stromego zbocza. Zignorował fakt, że z trudem utrzymywał w miarę pionową postawę i z niewielkimi trudnościami przebierał nogami. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, czując dłonie Syriusza na ramionach,
- Uuuurrraaa!!! - ryknął niedoszły Ślizgon, wyrzucając ręce w górę. - Wio!
- Ożesz ty, karol! - jęknął James, potykając się o kamień. Obaj chłopcy z donośnym wrzaskiem padli twarzami na trawę, siłą rozpędu i swą bezwładnością dodając kilka widowiskowych przewrotów przez głowy. Nie przerywając wydawania z siebie odpowiednich do sytuacji dźwięków, staczali się kilkanaście metrów w różnych pogiętych pozycjach. W pewnym momencie, Syriuszowi udało się chwycić większej kępy trawy, dzięki czemu zatrzymał się z cichym jękiem, które wyrwało mu się od gwałtownego szarpnięcia.
- Ja żyję! - zawołał, niepomiernie tym faktem uradowany. Podniósł się chwiejnie do pozycji siedzącej, przykładając palec wskazujący do dolnej wargi. Potrząsnął głową, trochę jak pies.
- Ja też! - zakrzyknął Potter, trzymany przez roześmianego gajowego. Wpadł na niego w połowie kolejnego obrotu.
Black jęknął.
- Cholera! Dlaczego?!
Hagrid postawił "nieco" skołowanego Jamesa na ścieżce, który zataczając się, pokonał całe dwa kroki i ponownie upadł. Wtulił twarz w trawę.
- Sytuacja całkowicie opanowana! - zawołał bełkotliwie, a Hagrid zaśmiał się głośniej, podnosząc Pottera z ziemi.
- Ech, wy, łobuzy! - powiedział, kilkoma krokami podchodząc do Syriusza. Siedział on z nieprzytomną miną i szeroko rozstawionymi nogami, kiwając się lekko na boki. Połowa śniadej twarzy ubrudzona była w ziemi i trawie, o niegdyś białej koszuli już nie wspominając. James wyglądał podobnie, jeśli nie gorzej. Połamane okulary zwisające z prawego ucha oraz szeroki uśmiech, bez wątpienia dodawały mu uroku.
Hagrid chwycił arystokratyczne ramię, bez trudu podnosząc i przekładając przez bark jego właściciela, odrywając nieszczęśnika tym samym od liczenia kanarków, których nie ma.
- Siem... dziesiąt siem... - wymamrotał. Westchnął, kręcąc głową. - Dobra, już mi przeszło! - zawołał. Widząc hagridowy tył i oddalającą się ziemię, jęknął, w nagłej panice zaczynając okładać plecy gajowego pięściami. Hagrid westchnął ciężko, czując lekkie tyknięcia.
- Uspokój się, Syriuszu! Zara cię postawię!
Black zwiotczał jak rozgotowana kluska. Rubeus pochylił się, odciążając od wagi Blacka i Pottera. Posadził ich tuż obok Remuska i Petera. Blondynek przez cały czas ich zabawy uważnie obserwował ich poczynania, śmiejąc się do rozpuku. Policzki miał zaróżowione, włosy lekko rozwiane, różane usta nadal rozciągał w lekkim uśmiechu. Odgarnął miodowe kosmyki grzywki za ucho, krzyżując nogi.
- Nic się wam nie stało? - zapytał. Głos wyraźnie pobrzmiewał mu dziecięcą radością z nieszczęścia przyjaciół. Bruneci pokręcili głowami.
- To dobrze - mruknął Pettigrew. Otworzył szeroko oczy. - Jak się wywracaliście, to wyglądało to śmiesznie i strasznie jednocześnie!
- A te odgłosy... - wymamrotał Remus. Przechylił się na plecy, obejmując za brzuch. Przebierając nogami zacieszał niebywale, przekręcając się z boku na bok.
Peter, James i Syriusz wymienili spojrzenia, ale nie skomentowali. Po po co mieliby psuć Remuskowi te chwile radości? Przecież za dwadzieścia minut zaczynała się obrona z profesorem O'Blansky'm, którego Lupin szczerze nie znosił.
Komentarze:
Aleksa Piątek, 05 Lutego, 2010, 19:06
O, nowy wpis ;D
Taki sympatyczny bardzo ;]
Fajnie, że już zaczeli myśleć o animagii i w ogóle ;)
A, właśnie: czemu Łapa nie wziął Zahuna ze sobą?
Przecież to huncwot! zasady są od tego, żeby je łamać, a więc mógł zignorować tę o zwierzętach dopuszczonych do przebywania w Hogwarcie ;D
No nic...
Czekam na ciąg dalszy ;)
Buźka :**
Doo ;) Piątek, 05 Lutego, 2010, 22:21
Hej!
No, zgadzam się z Aleksą: wpis baaardzo entuzjastyczny i radosny. Już to pisałam, ale napiszę raz jeszcze: wielki plus za ukazanie dziecięcej natury Hunców-po prostu genialne. Czekałam, aż vwreszcie ktoś taki właśnie tak to opisze. Sympatyczny, beztroski charakter na tle tego, co będzie dalej...
Szkoda mi Łapki, że nie może być ze swoim pieskiem. Jednak nie wyobrażam sobie psa w Hogwarcie, w ciasnym dormitorium. Smród nieziemski ;P
Dziękuję bardzo za życzonka . Z tej okazji właśnie w poniedziałek pojawi się wpis. Pozdro do tego czasu!!! Kiedy wpis u Remuska?
Łapomanka Niedziela, 07 Lutego, 2010, 15:08
Nowa notka cudowna... strasznie zabawna... xD
Oczywiście tylko początek z profesorem Slughornem był taki bardziej poważny, ale potem akcja się rozkręciła...
A najbardziej powaliła mnie nieznana forma życia - to było mocne, muszę przyznać Poza tym uwielbiam jak Syriusz z Jamesem się wydurniają, więc byłam zachwycona, mimo że mogli sobie zrobić krzywdę tym staczaniem ''z górki na pazurki'' xD
Cale szczęście był Hagrid i pomógł tym kochanym głupkom... ;]
Czekam na następną notkę
Buziaki ;**
Szczurek Wtorek, 09 Lutego, 2010, 21:01
Hej!! Nie, nie czekałam długo. Mi podobało się wszystko, chociaż nic nie rozwaliło mnie tak bardzo jak we wcześniejszych notkach (nie mam pojęcia dlaczego, ale to chyba dlatego, że mam jutro sprawdzian i nic nie umiem xD). Zauważyłam, że napisałaś "nie czekałeś", więc chcę powiedzieć, że jestem dziewczyną.