Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwotów!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powrót ]

Sobota, 11 Września, 2010, 20:25

41. Wpis czterdziesty pierwszy.

Nie, jeszcze się nie ogarnęłam.
Ale siedzę sobie chora w domu, nuda jak czop w rów strzelił, to siadłam i staram się coś napisać…
W życiu bym nie sądziła, że przy „Ech, ech” Gagi tak dobrze się skrobie… o_O



Och, tak. Teraz jestem tego pewien jak niczego wcześniej w życiu.
Nienawidzę go. Nienawidzę. Nienawidzę!...
Wybrali. On wybrał.
Wojna. Dobrze, dobrze…
Jeszcze im pokażę…


Ostatni tydzień sierpnia.
Westchnął ciężko, przekręcając się na drugi bok.
Poczuł w sercu mocne, bolesne ukłucie – jak zawsze, gdy zmieniał rano pozycję, nie czując ciężaru ciała Zahuna, leżącego mu na kołdrze.
Zacisnął mocniej powieki.
Nie miał już sił ani ochoty, by wmawiać sobie, że Zahun po prostu leży obok łóżka, czy może gryzie jego bokserki… Tudzież smycz…
Doskonale wiedział, że jego pupila już nie ma i że więcej go nie zobaczy.
- A komu mam za to dziękować?... – szepnął, zaciskając pięść na poduszce. – Nikomu innemu, niż temu staremu, pieprzonemu w… Ucho… Niedorobionemu cwe… Dziadowi.
Leżał jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami, po raz kolejny od nowa przeżywając to, co zrobił jego ojciec.
Jedno wiedział na pewno. Nigdy mu tego nie daruje. Nigdy, nigdy, przenigdy.
Mógłby go bić, karcić, wyzywać, karać, nie wiadomo co jeszcze robić, a nie zmieniłby zbytnio swojego stosunku do niego. Wszak to ojciec…
Ale TO przechodziło wszelkie jego pojęcie.
To było gorsze od najwymyślniejszych wyzwisk, najmocniejszego bicia czy najgorszej kary.
To zabolało najbardziej…
Jak już dorosnę i będę miał swoje dzieci, nigdy im tak nie zrobię! Zawsze będą miały to, co będą chciały, będą mogły bawić się całe dnie, nie będę im wybierał przyjaciół… I będę się z nimi bawił w wojnę, grał w kulki, karty, będziemy razem grać w Quidditcha…
I będą miały pełną swobodę!

Leżał jeszcze kilka minut, gapiąc się bezmyślnie w baldachim.
Wzdrygnął się, słysząc kroki na korytarzu.
Odwrócił głowę w stronę zegarka.
Momentalnie się poderwał.
Za godzinę miał jechać do Jamesa!


Obojętność. Tak beznadziejnie mocna, silna i przytłaczająca.
W niektórych kręgach nazywana „dołem”.
Więc, tak jakby mogę rzec – mam doła.
Drażniące zjawisko. O wiele bardziej mi na rękę, gdy mi odbija. Wtedy przynajmniej się cieszę – z byle czego, ale jednak. No a tak?...

James zdjął okulary, wzdychając ciężko. Przekręcił się na wznak, zamykając oczy.
Ostatnie dni sierpnia.
Strasznie tego nie lubił…
Uchylił powieki, wlepiając znużone spojrzenie w okno.
Tyk – tyk, tyk - tyk, tyk - tyk..
Zegarek tykał usypiająco na szafce nocnej, przymykając powieki i uspokajając oddech.
Nie chciał z tym walczyć.
Westchnął ciężko, podkładając ręce pod głowę, pozwalając ponieść się cichemu szeptowi zegarka, mówiącego do ucha, żeby choć przez chwilkę się zdrzemnął…
Nie, nie mógł. Przecież za godzinę przyjadą do niego przyjaciele, nie może wtedy spać!
Podniósł się.
Znaczy… Mentalnie. Fizycznie wciąż leżał.
Westchnął.
- No dobra, jeszcze jedna próba…
Poruszył palcem ręki.
- No, James, zagęszczaj ruchy – ponaglił się.
Zgiął rękę w łokciu.
- Hooo, jestem mistrzem.
Powoli, flegmatycznymi ruchami, spuścił nogi z łóżka, sprawiając tym samym, że leżał wygięty „w chińskie osiem”. Wydął wargi.
- Trzeba mi coś na rozruszanie…
- Jaaaames! – zawołał Remus, pędząc w jego stronę korytarzem, w dziwnych pozach unikając zderzeń z innymi studentami Hogwartu.
Odwrócił głowę, unosząc brew. Zakrył plecami drzwi, w których to zapychał zamek szpilkami.
- O cóż tyle gwałtu?
Lupin zrobił zdziwioną minę.
- Ale ja nikogo nie zgwałciłem… Mniejsza. Kawał mam, słuchaj uważnie… A więc… Poszedł ślimak do łazienki i ukradł muszlę… Koniec kawału.

Zachichotał opętańczo, przypominając sobie ową scenerię.
Czując dawkę przypływu energii spowodowaną śmiechem, podniósł się energicznie, kierując się do kuchni.
Musiał powiedzieć matce, że przyjaciele przybędą.


Niebo, jestem w niebie,
A moje serce bije tak, że ciężko mi mówić
I mam wrażenie, że znalazłem szczęście, którego szukałem,
Gdy tańczymy razem policzek przy policzku


Remus nabrał powietrza w krótkiej pauzie, nie przestając obracać się w miejscu z roczną siostrą w objęciach. Przytulił ją nieco mocniej, nucąc dalej.

Niebo, jestem w niebie
I te troski, które dręczyły mnie przez tydzień
Wydają się przepaść, tak jak graczowi szczęśliwa passa,
Gdy tańczymy razem policzek przy policzku


- Mama! – wyrzuciła z siebie Joanne.
Remus zatrzymał się, odwracając i przestając śpiewać.
- Gdzie? – spytał. Rozpromienił się na widok rodzicielki. – Ach, tu jest…
Pokazał rodzicielce komplet uzębienia, podchodząc bliżej. Podał jej dziewczynkę.
- Wiesz, że wychodzę za godzinę niecałą?
Ściągnęła brwi.
- Dokąd?
Do salonu wszedł ojciec.
Uśmiechnął się lekko, odrobinkę złośliwie na jego widok.
- Do swojego chłopaka. Dawno się nie widzieliśmy, a ja muszę go pocieszyć… - odparł, akcentując ostatnie słowo.
- Co? - żachnął się John. – POCIESZYĆ?
- No, wie tata… - mruknął, udając zakłopotanie. Wykonał krótki mach brwiowy. – Normalnie. Tak, jak się pociesza swoją drugą połówkę… Kilka czułych słówek, trochę bliskości, szczypta pieszczot, słodkie pocałunki… Może coś więcej… - mówił, zachowując obojętny wyraz twarzy. W środku jednak skręcał się ze śmiechu, widząc podrygujący policzek Johna.
Uśmiechnął się filuternie.
- A teraz muszę iść się odpowiednio przygotować…
Zakręcił włosy na palcu wskazującym, odgarniając je za ucho, odsłaniając tym samym szyję. Zadarł nos ku sufitowi, wypinając pierś. Wyszedł z pomieszczenia, delikatnie, lecz stanowczo kołysząc biodrami i balansując ramionami jak modelka.
John nabrał głośno powietrza przez nos, wskazując ręką na drzwi. Popatrzył na żonę, lekko się nadymając.
Reja parsknęła śmiechem.
- Nie dramatyzuj, po prostu stroi sobie z ciebie żarty. Dałeś mu dobry powód, to teraz masz…
Ucałowała Joanne w policzek, stawiając ją na podłodze.


Peter oderwał się od nucenia „Love me do” Beatlesów, by wsunąć do ust czekoladkę.
Przełknął ją, po czym podśpiewywał dalej, machając lekko stopą.
Wpatrywał się bez zainteresowania w jej miarowe ruchy, wsłuchując się w swój spokojny, rytmiczny oddech.
- Gh… - wydał z siebie.
I zamilkł.
Spojrzał na zegarek.
- Chodziłbyś szybciej – obfuknął go.
- Oj, nie chciałbyś, by czas płynął szybciej – powiedziała babcia Petera, wchodząc do pokoju. Postawiła na ławie dwie szklanki z herbatą. Usiadła obok wnuka, obejmując go ramieniem.
- Bo?
Uśmiechnęła się.
- Czas i tak wbrew pozorom szybko ulatuje. Widzisz? Za tydzień wracasz do szkoły, a ma się wrażenie, że tydzień temu wróciłeś z Hogwartu na wakacje. Nigdy nie warto przyspieszać czasu, czy chcieć tu i teraz mieć inny dzień, będący gdzieś w przyszłości.
- Dlaczego?...
- Ponieważ, Peterku, umykaj ci wiele, wiele wspaniałych chwil. Szczęście to ulotne chwile, sekundy. Uśmiech podobającej ci się dziewczyny skierowany do ciebie, satysfakcja, gdy uda ci się rozwiązać jakiś problem, zwykłe, spokojne chwile z kubkiem czekolady przed kominkiem, sanki z przyjaciółmi… Nawet zwykła tabliczka czekolady w chwili smutku… Otaczające cię bliskie ci osoby. Właśnie dla nich nigdy nie warto jest przyspieszać czasu. Traci się wtedy chwile, które mógłbyś z nimi spędzić. Nawet na kłótni, nieporozumieniu. Są to szczęśliwe chwile, bo spędzone z kimś, kogo kochasz… Nawet, jeśli w chwili obecnej sprawiają ci ból, to kiedyś będziesz się cieszyć, że je przeżyłeś, ponieważ będą wzbogadzać wachlarz momentów spędzonych z tymi konkretnymi ludźmi.
Zapadło milczenie.
- …Babciu… - zapytał nagle Peter.
- Tak?
- Byłaś kiedyś naprawdę szczęśliwa?
- Byłam, kochanie, byłam…
- Kiedy?
- Kiedy chciałam zatrzymać czas, a nie go cofnąć…
Peter zagryzł wargi, marszcząc czoło.
Nie zrozumiał, o co chodzi.
Staruszka uśmiechnęła się.
- Zatrzymać czas mógłbyś chcieć… Cóż… Załóżmy, że jest dziewczyna, która ci się podoba. Nie znasz jej, ale w chwili, gdy się poznajecie, podajecie sobie dłoń, patrzycie sobie w oczy, ona się do ciebie uśmiecha… Czy chciałbyś wtedy zatrzymać czas?
- Prędzej nie odwracać wzroku i nie puszczać jej dłoni…
- Poniekąd właśnie tak zatrzymujesz czas. Inny przykład: Jesteś z przyjaciółmi na polanie, w lesie. Śmiejecie się, wygłupiacie, żartujecie i ganiacie. W pewnym momencie, zziajani opadacie na miękki mech, koło siebie, nawet w kółeczku, głowa przy głowie. Razem patrzycie w niebo…
- Takie chwile chciałbym, by trwały jak najdłużej… - powiedział cicho.
- Właśnie. A najczęściej chcesz cofnąć czas, by coś naprawić… Ale nie zawsze warto. Czasem nasze błędy teraźniejszości, przykre sytuacje, zaowocują w przyszłości szczęściem. Niekoniecznie dosłownie, może ciężko będzie się go doszukać… Ale to jednak będzie dobra decyzja.
Wpatrzył się w okno, rozmyślając nad jej słowami.
Błąd może dać szczęście?...
Skierował wzrok na jej pokrytą pajęczyną starości twarz.
Brzmi to co najmniej dziwnie.
Ale ona więcej przeżyła… Więcej wie.

Syriusz przytknął Jamesowi dłoń do ust, chcąc go uciszyć.
Jego niekontrolowany chichot mógł zdradzić ich kryjówkę, która była naprawdę dobra.
Pod korzeniami starej, rozrośniętej sosny usypała się ziemia, tworząc sporej wielkości jamę.
Szarooki nie odrywał wzroku od pająka, pracowicie tworzącego swą sieć. Nie ustawał również w nasłuchiwaniu Lupina i Pettigrew.
Nie ma to jak zabawa w chowanego w środku lasu w Dolinie Godryka.
- Znajdę was! – nadawał Remus, chcąc obniżyć morale swych przeciwników. – Znajdę was i zrobię: „Huu!”, zakręcę biodrami i wy będziecie szukać, mwahahahhahah!... – Zaniósł się wrednym, wyćwiczonym śmiechem, który zawsze zmuszał Potter a do parsknięcia.
Tym razem nie było inaczej.
Parsknął, a w następnej sekundzie dostał z łokcia od Syriusza.
Peter uniósł brwi, opierając się o pień sosny.
- Ale muka, nigdzie ich nie ma.
Lupin wyszczerzył kły.
- Nie patrz oczami, tylko sercem, Peterze, a dostrzeżesz o wiele więcej… - powiedział, po czym zaczął gwałtownie podskakiwać.
- Patrzysz? – zdziwił się.
- Och, bardzo uważnie – odparł blondyn.
Black posłał na niego w myślał średnio kulturalną wiązkę, zakrywając włosy rękami, by ochronić je przed sypiącym mu się na głowę piachem.
James zmarszczył czoło, patrząc w górę. Piach padał mu na okulary chroniące oczy.
- BUU!!! – ryknął Remus, nagle zwisając do góry nogami, trzymany przez Petera za nogi.
- Łaaa – mruknął Syriusz. Wycelował palec w dyndającego do góry nogami blondyna. – Kłamaciel!
- Och, tak, oszukista… - stęknął.
- Wygodnie ci? – zatroszczył się James.
Lupin pokazał mu komplet zębów, nim jego nogawki wymknęły się spomiędzy palców Pettigrew, przez co efektownie spadł na głowę.
Stęknął głucho, czując porażający ból karku.
- Aww!... – zawył, leżąc w bezruchu w dziwnej pozycji.
Peter wychylił się, patrząc w dół.
- Żyjesz?! – krzyknął, jakby blondyn spadł w kilkudziesięciometrową przepaść.
- Nie – warknął. – Dopiero umieram.
- Więc idź umierać gdzieś indziej – stwierdził Czarny, gramoląc się na czworakach z jamy. Pogramolił się do Lupina. – Czy czujesz się? – spytał.
Pozostała trójka wybuchła śmiechem, słysząc owe pytanie.
Czarny nachmurzył się, mamrocząc o niedocenianiu jego czysto przyjacielskiej troski, będącą podstawą do płonnego, gorącego uczucia, które niebawem ma spoić go ciało z ciałem z Remusem, pewnej pięknej, gwieździstej nocy listopada.
Blondyn załkał głośniej, słysząc to.
- Niedoczekanie twe! – wykrztusił, podnosząc się. Poruszył głową. – Działam! – zapiał, uradowany.
- Brawo! – ucieszył się rozczochraniec.
Stanął obok przyjaciół, wydymając wargi.
- Pobzykamy się? – spytał nagle Syriusz z figlarnym błyskiem w oku.
Remus wytrzeszczył w niedowierzaniu oczy na Blacka. James zrobił to samo, z tą tylko różnicą, że jeszcze się odsunął, nie wiadomo dlaczego, kładąc dłonie na pośladkach.
Pettigrew, jak gdyby nigdy nic, wyciągnął rękę i dźgnął Blacka palcem w pierś, mówiąc:
- Bzyk.


Pierwszy września.
Deszcz zacinał w szyby domów, mocząc ulice i tworząc niezliczone krainy tysiąca małych jezior.
Dzień powrotu do szkoły. Do obowiązków, lekcji, rannego wstawania, zasad, mundurków i… Przyjaciół.
To zdecydowanie najlepsza strona rannego wstawania, obowiązków, nauki… Masz przy sobie przyjaciół.
Włóczęgi, żarty, wspólna nauka, całonocne „pogaduchy”, przyjazna twarz, troskliwe spojrzenie w chwili smutku… Dłoń na twej dłoni.
Dwójka dziewcząt z piątej klasy wpadła na siebie z głośnym piskiem, upuszczając na ziemię torby. Zaczęły się ściskać, obcałowywać, znów ściskać i znów obcałowywać…
- O Boże, Karen, jak się opaliłaś!...
- Jak ja cię dawno nie widziałam!
Ponownie się uścisnęły, śmiejąc się radośnie.
Remus wyciągnął rękę, szarpiąc za rękaw bluzy Blacka.
- Czy gdybym był dziewczyną, zachowywałbym się podobnie?... – spytał.
- A to tylko baby tak mogą? James!... – rzucił jednoznacznie.
Potter odszedł kilka kroków w jedną stronę, Black w drugą.
Po chwili jednocześnie rzucili się w swoją stronę.
- Aaaa! Syri! – zapiał Potter, wskakując mu w ramiona w znaczeniu tych słów dosłownym.
- Jamie! – gdaknął Black. – Kopę sekund żeśmy się nie widzieli!
- Zmężniałeś!
- A ty stałeś się jeszcze bardziej kobiecy! Piersi ci rosną, Jamie! – podniecał się Czarny, zawzięcie trzepocząc rzęsami.
James zsunął się z niego, po czym gwałtownie podniósł dłońmi biust, którego nie miał.
- Tak sądzisz? – przejął się.
Pokiwał głową.
- Wyglądasz po prostu niesamowicie.
- Petuś! – zawył okularnik, widząc na horyzoncie Pettigrew.
Puścił się pędem w jego stronę, rozpychając łokciami stojących mu na drodze ludzi.
- Tęskniłem! – zapiszczał, wieszając mu się na szyi.
Syriusz i Remus zaśmiewali się w głos, widząc przerażoną minę napastowanego przyjaciela.
Pettigrew wytrzeszczył oczy, rozchylił usta i starał się odepchnąć ściskającego go Pottera.
Zebrani wokół ludzie skierowali na nich pełne zainteresowania spojrzenia, po chwili w większości przypadków nie mogąc pohamować uśmiechu, tudzież chichotu.
- Jenny! – zawył Black.
- I Alicja! – huknął Lupin.
Jednogłośnie napadli koleżanki z roku, przygarniając je do siebie w miażdżących uściskach, zaczynając podnieconym piskiem wygłaszać, jak to się stęsknili, że długo ich nie widzieli i że wyładniały przez wakacje.
- O, Alice, cycki ci rosną… - zauważył gromiąco taktownie Black, wskazując na nie palcem.
Jen przygryzła wargę, zmuszając się do powagi. Alicja momentalnie poczerwieniała jak piwonia.
Remus uniósł brwi.
- Ty, faktycznie! – krzyknął.
- NIE ŚLIŃ MNIE, GUMOCHŁONIE!!! – zagrzmiał głos Petera.
Połowa peronu zwróciła oblicza na Pottera i Pettigrew, napastowanego przez tego pierwszego.
- Co ci odbiło?! – zawołał, utrzymując go na wyciągnięcie ręki i nogi.
- Jak to: Co? Witam się jak nastolatki!
Peter zamrugał w trwodze, dostając nagłego napadu szczękościsku.
- Co?...
- Sam powiedziałeś, że mogę cię pocałować! – jęknął okularnik.
- Powiedziałem, że możesz mnie POCAŁOWAĆ...
- No właśnie!... - jęknął płaczliwie.
- Nie rozumiesz kontekstu, skarbie! – zawołał roześmiany Black.
- Sevvy! – pisnął Lupin.
Black, Potter i Lupin ruszyli pędem ku stojącemu w osłupieniu Ślizgonowi z wielkimi oczami.
Siła uderzenia trzech ciał zwaliła Snape’a z nóg, przez co całą czwórką padli na ziemię niczym worki kartofli.
- Tęskniliśmy! – zawołali.
- Ja nie! – odkrzyknął.
- Masz nowego kolegę? – zainteresował się stojący obok nich Peter. – Jan? Gdzie on jest?
- JA NIE TĘSKNIŁEM!!!
- Ty, on też się stęsknił za przyjacielem! – zawołał przeszczęśliwy James.
Huncwoci zanieśli się donośnym śmiechem, gwałtownie podnoszącym Severusowi ciśnienie.
Poczerwieniał z wściekłości, po czym zgrzytnął zębami, uwalniając się pod plątaniny ciał Gryfonów.
Odgarnął z twarzy przydługie, tłuste włosy, po czym chwycił za rączkę kufra i szybkim krokiem, niemal przechodzącym w trucht, odszedł do pociągu stojącego na szynach.
Remus wstał, otrzepując ubranie.
- Nie, serio. Tęskniłem za jego haczykowatym nosem…
- …lśniącą czernią pełnych namiętności oczu…
- …subtelnych ruchów szczupłych, bladych dłoni…
- …i tymi jego ponętnymi, czarnymi strąkami... – powiedzieli kolejno za Lupinem Syriusz, James i Peter.
Black skubnął zębami dolną wargę, kierując się w stronę stojącej kilka metrów dalej bladej, dość wysokiej jak na swój wiek brunetki.
- Cześć – sapnął. – Już tak na poważnie – dodał z lekkim uśmiechem.
Westchnęła.
- Jesteście nienormalnie nienormalni.
Ukazał w uśmiechu zęby, po czym przysunął się bliżej, delikatnie całując ją w policzek.
- Chodź, pomogę ci z kufrem…
Chwycił jego rączkę, zaczynając go ciągnąć w stronę pociągu Ekspres Londyn - Hogwart.
Jennifer zrównała z nim krok, wlepiając wzrok w swoje buty.
Pierwszy września, dla niektórych oznaczał kolejny początek niekończącej się serii głupich wyskoków Huncwotów.
Niektórym przeszkadzały, innych bawiły, a jeszcze kolejni… Musieli znosić ich skutki na własnej skórze.
Podniosła wzrok, kierując go na idącego obok, zadowolonego bruneta.
Lekki uśmiech uniósł kąciki jej wąskich warg.
Był jej coraz bliższy. Zdecydowanie.

Komentarze:


Anonimova
Sobota, 11 Września, 2010, 22:02

Fajna tak jak każda ;D
Czekam na następną :)
[Czytałam ją już o 20.40]

Anonimova I.

 


Doo:)
Niedziela, 12 Września, 2010, 17:46

Hehe, zlałam się na samym początku po uwadze o Gadze. O, aż mi się rymło:-D.
Notka jakaś przykrótka taka. A może mi się wydaje. Ale bardzo się cieszę, że walczysz ^^
A ten ostatni fragment rozbrajający. Doskonale sobie wyobraziłam całą scenkę.
A z tym Janem-nasłuchało się podobnych tekstów w domu od rodziców...:-)
Czekam na wpis u Remuska!

 


Aleksa
Niedziela, 12 Września, 2010, 23:59

Łohoho xd
Nareszcie się zmotywowałam i przeczytałam wszystkie(!)zaległe notki.
Znaczy u Hunców ;p
Za Remiego wezme sie jutro ;d;d
Najprawdopodobniej ;p
W ogóle to łał...
Ale sie pozmienialo.. oÓ
Najbardziej mnie ubodło to, ze moglas usunac Zahuna...
Jak mogłas byc taka bestialska?!?!
No dobra, juz mi dobrze.
;D
Zdrowiej, zdrowiej kochana!
Jutro napisze do Ciebie na gygy.
Obiecuje!
Zrobie całodzienne wagary, wiec bedzie troche czasu ;d;d
o. i koniec
Buzka slonce ;*

 


Daria
Poniedziałek, 13 Września, 2010, 22:05

Świetna ta scena na peronie :P

 


Iguś i Katherina
Środa, 15 Września, 2010, 10:59

Nie no popłakałam się (ze śmiechu oczywiście)czemu każda twoja notka sprawia że rycze.Raz dla tego że zabrałaś psiaka a raz bo poprostu nie moge wytrzymać ze śmiechu..Nocia wspaniała,walcz walcz daleko zajdziesz..Potrzebujesz przerwy zrób ją sobie ale walcz i pisz;)

 


Łajza xD
Czwartek, 16 Września, 2010, 18:08

To ja Kara!
Piszę pod nowym pseudo, ale mniejsza z tym.
Po prostu zajee... fajne! Scena z powitaniami- boska! No po prostu, brak słów! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymaj się! I pozdrawiam!

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki