Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Wybaczcie, że tak mało i dopiero teraz. Mam strasznie mało czasu przez szkołę. Przepraszam za ewentualne błędy...
- Heee?... Szukający zrezygnował z drużyny? Dlaczego? – James wytrzeszczył oczy na mijane ogłoszenie w salonie Gryffindoru. Przechylił głowę jak kurczak. Zatrzymał się, podchodząc bliżej do tablicy zawieszonej na ścianie.
Słysząc to, Syriusz zawrócił się i podskoczył do okularnika.
- Co? – jęknął. – Za tydzień przecież mamy mecz ze Ślizgonami, nie możemy tak po prostu nie zagrać!
- No nie! – zawołał z oburzeniem Potter, widząc siedemnastoletniego blondyna schodzącego po schodach wiodących do dormitoriów. – Eryk! Dlaczego?! – huknął na jego widok.
Chłopak drgnął, rozglądając się. Podszedł do połówki Huncwotów.
- Aach, witajcie, Huncwoci! – przywitał się z szerokim uśmiechem. – Co dlaczego?
Kuzyni w milczeniu wskazali na ogłoszenie. Cooper uniósł lekko brwi.
- Widać mam ku temu powody. – Wzruszył ramionami. – Po ostatnim meczu, na którym ten ogr ze Slytherinu zwalił mnie z miotły do tej pory coś mi się blokuje w barku, całe ramię mi drętwieje i nie mogę normalnie ruszać ręką… Bez sensu jest, żebym z tym grał.
James zrobił wielkie, maślane oczy.
- Ale dlaczego dopiero teraz, na tydzień przed meczem odchodzisz?!... – Złapał go za krawat, zaczynając nim bezmyślnie szarpać.
- No bo się okazało, że jednak nie dam rady. Ten jeden jeszcze planowałem przetrzymać, ale wyszło jak wyszło – mruknął. Potter ukrył twarz w dłoniach, wzdychając ciężko. Ekryk parsknął i tyknął go palcem w czoło. – Nie histeryzuj, na pewno ktoś się znajdzie na moje miejsce.
- A jak nie, to po prostu przełożą mecz – powiedział zza pleców Jamesa głos Lunatyka. Blondynek kończył związywać włosy. Kopnął lekko Jamesa pod kolanem. – Jak się nie pospieszysz, to nic na stole nie zostanie.
Cooper wyszczerzył do młodszych Gryfiaków zęby i ruszył w stronę wołających do siódmoklasistów.
- Och, ósmego są kwalifikacje… - Syriusz szturchnął Jamesa w bok, kończąc czytać ogłoszenie. – Skoro to tak przeżywasz, czemu się nie zgłosisz? – spytał z bananem, przechodząc przez dziurę pod portretem. Chwilkę później dołączył do niego James i Remus.
- Ale ja w czwartek mam szlaban…
- Dzisiaj środa? – spytał Lunatyk.
Okularnik skinął głową.
- A w ten czwartek to jaki jest dzień? – Blondynek poprawił sobie pasek torby na ramieniu.
Kuzyni popatrzyli na niego z bardzo wymownymi wyrazami twarzy.
- Miesiąca! – dodał szybko.
Black parsknął, wsuwając ręce do kieszeni. Odwrócił głowę za mijającą ich grupką Puchonek.
- Ósmy – powiedział martwym głosem Potter.
Blondynek westchnął cicho, szturchając go palcem.
- Nooo, nie sikaj…
- No przecież nie sikam! – oburzył się, opędzając się od niego rękami.
- No przecież nie mówię, że dosłownie! No co za człowiek… Idiotę ze mnie robi… Ja nie wiem, co z tą młodzieżą się dzieje… Za moich czasów nie było czegoś takiego!
- Przestań, gadasz jak Rasac…
- Która to?
- No od mugoloznawstwa, baranie. Masz z nią lekcje drugi rok i dalej nie wiesz, jak się nazywa?
Ściągnął usta.
- Nie mądrzyj się!
- Uhuhuhuuu, panna McGonagall na horyzoncie…
Syriusz parsknął w rękaw.
- Dlaczego ty ciągle mówisz, że jest panną? – mruknął Lunatyk. Idący z jego prawej strony Potter żachnął się gwałtownie.
- No przecież nie ma męża, nie?
- A skąd wiesz? – zainteresował się konspiracyjnym tonem szarooki. – Może ma, tylko nie nosi obrączki? Wprowadza nieświadomych niczego, młodych uczniów w błąd i korzystając z tego faktu uwodzi ich swym powabem, zamyka się z nimi w klasie po lekcjach i… - Rozstawił nogi, ugiął je w kolanach i zaczął się poruszać w dwuznaczny sposób, udając, że klepie coś przed sobą. Zapewne po pośladkach.
Remus zdzielił go w tył głowy, z trudem powstrzymując się od śmiechu. James kwiczał gdzieś za jego plecami.
- Przestań, debilu!
- Mwhehehe… Już widzę, jak stoi nad swą ofiarą z pejczem, w skórzanym wdzianku i każe mu naśladować czyny Herculesa ze swej ulubionej książki do poduszki… „Dwanaście erotycznych prac Herculesa”… - Ryknął śmiechem, udając, że kogoś ujeżdża.
- Panie Black…
Syriusz zamarł, słysząc za sobą głos profesor McGonagall. Powoli odwrócił się w jej stronę.
- Taaaaak?...
- Mogłabym pana prosić na chwilę do swojego gabinetu?
Wytrzeszczył oczy, uchylając usta. Potrząsnął głowę, nabierając powietrza.
- Nieeee! - wrzasnął. Profesorka zrobiła zaskoczoną minę, a Syriusz zasłonił się rękami. – Nieeeee!!! – zaryczał, po czym rzucił się pędem w stronę ściany. Podskoczył, rozkładając ręce i całym ciałem uderzył w mur. Legł w bezruchu na podłodze.
Na korytarzu zapadła bardzo wymowna cisza.
Remus zarzucił sobie na ramiona czerwony koc i zawiązał go pod szyją na supeł.
- Jestem Supermanem.
Z kamiennym wyrazem twarzy wyciągnął przed siebie rękę zaciśniętą w pięść i zaczął chodzić wokół kanapy.
- Szszszszszszszszsz!...
Jedno okrążenie.
- Szszszszszszszszsz!
Drugie okrążenie.
- Szszszszszszszszsz!
Opadł ciężko na mebel, głowę układając na kolanach drobnej szatynki na niej siedzącej. Candy uśmiechnęła się szeroko, a jej jasne oczy błysnęły wesoło. Odgarnęła za ucho kosmyk włosów.
- Już?
Założył ręce za głowę, uśmiechając się szeroko.
- Tak. Znów uratowałem świat. Tłumy niewiast mdlały na chodniku, padały jak muchy porażone mym urokiem osobistym…
Dziewczyna przytknęła dłoń do ust, by stłumić śmiech. Mający zamknięte oczy Remus tego nie zauważył, wciąż uśmiechając się z wyższością . Wsunęła mu dłoń między miodowe pasma włosów, zaczynają go leniwie głaskać.
Lunatyk otworzył jedno oko, wlepiając w nią spojrzenie. Dotarło to do niej dopiero po dłuższej chwili, więc zarumieniła się i zabrała rękę.
Usiadł więc, rozglądając się podejrzliwie wokół siebie.
- Co?... – zdziwiła się.
Podniósł rękę, by zamilkła, a po chwili popatrzył na nią z przymrużonymi oczami.
- Zbliża się… - szepnął, budując napięcie. – Jest coraz bliżej… Zaraz tu będzie… Trzy, dwa jeden…
Drzwi pod portretem otworzyły się z hukiem.
- Remus! – zawył Black.
Klasnął dłonie, a Candy wytrzeszczyła na niego oczy z niedowierzaniem.
- Słucham ciebie, mój cherubinie?... – spytał nonszalancko blondynek.
Syriusz natychmiast stracił rezon, zatrzymując się przed kanapą z dziwnym wyrazem twarzy.
- Co? – parsknął.
- Nic, nic. Co jest?
- Może nie pamiętasz, ale za pięć minut zaczynają się eliminacje…
Uniósł wysoko brwi.
- Co z tego? Ja nie zamierzam grać…
- No nie, nie… - Potrząsnął głową, jakby opędzał się od stada natrętnych muszek. – Ale Potter przecież próbuje, nie?
- No… Tak… Oooo faktycznie! – Uderzył się otwartą dłonią w czoło i wstał. – A Peter?
Black wykonał jakiś bezwładny taniec zdrętwiałych ramion.
- Na boisku – odparł po czym chwycił blondynka za ramię i pociągnął za sobą. – Później się pomiziacie, teraz trzeba iść na stadion, bo nam Potter żyć nie da jak nas tam nie będzie…
Remus poczerwieniał po samiuśkie czubki uszu, gramoląc się za przyjacielem przez dziurę pod portretem.
- Nie mizialiśmy się! Przecież… Syri, ja kocham tylko ciebie!
Zatrzymał się gwałtownie na środku czwartego piętra, na którym grupka przyjaciółek z Ravenclaw i Hufflepuff zrobiła sobie mały obóz. Wyciągnął dłoń, wsuwając palce pod jego podbródek. Zbliżył swoją twarz do jego na odległość ich nosów.
- Wiem – powiedział cicho, po czym odsunął się, ponownie szarpiąc go za rękę. – Ale i tak ciężko mi w to uwierzyć, kiedy widzę, jak flirtujesz z dziewczynami z domu!
Pokręcił głową, wytrzeszczając w trwodze jasne oczy.
- S-syri… To nie tak jak myślisz! J-ja… One nic dla mnie nie znaczą! – Zatrzymał się, zmuszając do tego samego również Blacka. Pociągnął jego rękę, przymuszając go tym samym, by na niego popatrzył. Na jego śniadej twarzy malowała się irytacja. – Ja… Chcę tylko ciebie. – Wspiął się na palce i wplatając dłonie w czarne włosy przyjaciela, delikatnie musnął ustami jego wargi. Popatrzyli sobie głęboko w oczy, a na korytarzu rozległy się piski i chichoty starszych dziewcząt wyżej wymienionych domów.
Starając się nie śmiać, Lupin odwrócił się do nich i przyłożył wskazujący palec do warg, po czym ruszył biegiem w stronę schodów, ciągnąc nieco skołowanego Syriusza za sobą. Odprowadziły ich konspiracyjne szepty.
- Przestaniesz w końcu tak robić? – burknął Black, doganiając go.
Zachichotał szaleńczo.
- Nie wydaje mi się, by ci to przeszkadzało!
- Niby na jakiej podstawie wnosisz ten wniosek? – prychnął, oburzony. Otarł gwałtownie rękawem usta.
- Nie bronisz się nigdy. Baaa, nawet się do mnie nachylasz!
- Łżesz! – warknął, puszczając się za nim biegiem, bowiem roześmiany Lunatyk rzucił się do ucieczki, kierując w stronę wyjścia ze szkoły.
- Ja? Gdzież bym śmiał! Wątpisz w moje uczucia, Syri?! – wysapał, zeskakując po dwa stopnie. Zerknął na zegarek. – Ooo nieee, oooo nieeeee! Szybciej, Syri, szybciej!
- Dlaczego w ogóle do mnie tak mówisz?!
- Lubię to, Syri! – odparł ciężko, przeskakując między kolumienkami. Wypadł na szkolny dziedziniec. W biegu minęli fontannę, rzucając się w stronę kamiennych schodów prowadzących w dół zbocza. Odgłos ich głośnych kroków odbijał się od kamiennych ścian i rozbrzmiewał echem po błoniach.
Zdyszani, potargani i rumiani od wysiłku wpadli na boisko. Potter ściskał w dłoni pożyczoną od Eryka na eliminacje miotłę, patrząc się na kapitana roziskrzonymi oczami.
Stwierdzając, że ich przybycie nie zrobiło na nikim wrażenia, udali się na trybuny, starając się więcej nie hałasować. Dotarli do Petera i usiedli po jego obu stronach, wzdychając ciężko, by wyrównać oddech.
- Coś nas ominęło? – wysapał Syriusz.
Pettigrew pokręcił głową i wyciągnął z trzymanego na kolanach pudełka kolejną fasolkę.
- Nie. Kapitan mówił tylko, że szuka szukającego…
- Czyż to nie jest ironiczne? – wciął się szeptem Remi, a Black zachichotał bezgłośnie.
- …i że, oczywiście, wybierze najlepszego z nich. A teraz, jak widzicie, dobierają się w grupki, żeby zrobić okrążenie wokół boiska.
- Aha – mruknął bez entuzjazmu Lupin. Założył nogę na nogę. – Czyli nuda.
Syriusz z kolei zerwał się z miejsca, widząc, że grupa, w której był James, wsiada na miotły. Przyłożył dłonie do ust.
- DASZ RADĘ, JIMMY! WIERZĘ W CIEBIE!!!
Wszyscy obecni na murawie zwrócili na nich swoje spojrzenia. Okularnik wyszczerzył zęby, machając do nich entuzjastycznie.
- Taaaaak, kochamy cię! – zawołał Peter, po czym cisnął w ich stronę garść Fasolek Wszystkich Smaków.
- Jesteś najlepszy, zdeeecydowanie! – dołączył się złotooki, po czym opadł na siedzenie i wyszczerzył zęby w nieco głupawym uśmieszku.
James wsiadł na miotłę, rozbawiony. Odbił się lekko nogami od ziemi i poszybował kilkanaście cali w górę. Reszta grupy zrobiła to samo, a kapitan dmuchnął w gwizdek. Ruszyli wokół brzegu boiska. Pierwsza pętla powoli. Druga nieco szybciej. Trzy grupki przefrunęły po brzegach stadionu.
Wood rozstawił kilkanaście tyczek na środku boiska.
- Slalomem! – zarządził. – Ale to migiem!
Huncwoci wskoczyli na ławkę, kiedy nadeszła kolej Jamesa.
- POTTER!!! POTTER!!! POTTER!!! POTTER!!! AAAAAA! – zaczęli wrzeszczeć i szaleć, kiedy okularnik znalazł się przy ostatniej tyczce. Zrobił ostry wiraż i powtórzył trasę.
Na twarzy kapitana pojawiło się coś na kształt uznania, kiedy zerknął na stoper. Klasnął w ręce.
- Dobra! Teraz wypuszczę jednego tłuczka i każdy z was, po kolei, musi wykonać dwa okrążenia wokół pola, następnie wykonać slalom, jednocześnie nie dając się zwalić z miotły. W powietrzu będzie tylko jedna osoba, więc tłuczek zachowa się podwójnie zaciekle. Jasne?
Pokiwali głowami na znak, że rozumieją.
Pierwszy zawodnik zrobił to zwyczajnie zbyt wolno, choć unikał piłki całkiem zgrabnie. Jednak czas też się liczył… Drugi nie wyrobił się z wykręceniem i uderzył w tyczkę. Trzeciego zwaliło z miotły. Kilku kolejnych dało sobie radę, choć nieco zbyt długo szamotali się z tłuczkiem.
Godzinę później kapitan zebrał wszystkich, by obwieścić wyniki. Zlustrował uczestników testu bystrym wzrokiem, uśmiechając się szeroko.
- Tak. To jest to. To jest to… - Pokiwał głową, po czym wyciągnął rękę do Pottera. James uścisnął ją, zaskoczony. – Witaj w drużynie, James.
Niewiele brakowało, a do uśmiechu brakłoby mu twarzy.
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Propecia Without A Prescription</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Ventolin Online</a> http://cheapzoloft-online.com/
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Generic Propecia</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Ventolin Without A Prescription</a> http://cheapzoloft-online.com/
uyecuneqtelip Piątek, 20 Lutego, 2015, 01:46
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Propecia Without A Prescription</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Buy Salbutamol</a> http://cheapzoloft-online.com/
imuwixara Piątek, 20 Lutego, 2015, 01:46
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Propecia Without A Prescription</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Buy Ventolin</a> http://cheapzoloft-online.com/
ipebiya Piątek, 20 Lutego, 2015, 22:49
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Propecia No Prescription</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Precio De Ventolin</a> http://cheapzoloft-online.com/
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Generic Propecia</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Ventolin Without A Prescription</a> http://cheapzoloft-online.com/
erijrma Piątek, 20 Lutego, 2015, 23:29
<a href=http://buy-finasteride-propecia.com/>Propecia No Prescription</a> <a href="http://buyonline-ventolin.org/">Buy Salbutamol</a> http://cheapzoloft-online.com/