Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Liście. Wszędzie były liście. Wokół w słońcu mieniły się dziesiątki tysięcy złotych, opadłych z drzew, tworzących skrzący dywan liści, choć część z nich wciąż dobrze się trzymała na swych gałęzianych miejscach.
Z buku rosnącego na zboczu wzgórza szkolnych błoni opadły niemal wszystkie, tworząc mięciutką pierzynkę dla zmarzniętej przez listopadowe przymrozki trawy.
- Ciepło dzisiaj – zauważył pogodnie Remus, ściągając z szyi szkarłatno-złoty szalik. Popatrzył na niego uważnie. – Wręcz zadziwiająco ciepło jak na końcówkę listopada. Powiem więcej… Niepotrzebnie go brałem. – Odrzucił materiał za siebie niedbałym ruchem.
Utkwił wzrok w rozbierającym się do samej koszuli Syriuszu, któremu biały materiał podwinął się aż do mostka, gdy pozbywał się swetra przez głowę. Po chwili rozczochrane włosy opadły na swoje miejsce w artystycznym nieładzie, a ich właściciel utkwił szare oczy w rozpartym obok wygodnie wilkołaku. Widząc, że patrzy się na jego nagą skórę, obciągnął szybko koszulę, drugą dłoń przykładając do ust złożonych w dzióbek i zamrugał zalotnie.
Blondyn parsknął, a Syriusz z dziecięco zachwyconym uśmieszkiem opadł krzyżem w szeleszczące przy każdym ruchu liście.
Lunatyk wpatrzył się w niebo rozmarzonymi oczami, a jego szczupła, lekko zarumieniona twarz przybrała nieco nieobecny wyraz. Po chwili odchylił głowę, opuszczając powieki i westchnął głęboko, sycąc się zapachem jesieni unoszącym się w powietrzu.
- Uwielbiam sobotnie popołudnia… - wymamrotał Syriusz gdzieś obok niego, wiercąc się i zakopując głębiej w złocistym pokryciu. – Gdybym miał ogon, na pewno bym nim teraz merdał.
Podniósł głowę, kiedy Lupin nie odpowiadał przez kolejne kilka minut. Zdawał się być kompletnie nieobecny myślami, towarzystwa dotrzymując młodemu arystokracie jedynie swym ciałem. Black zmrużył od dołu bystre, szare oczy, uśmiechając się do siebie z ukontentowaniem. Wykonując powolne, namaszczone ruchy zebrał się z ziemi i względnie cicho nabrał wielką garść tego, na czym obaj siedzieli. Przysunął się do przyjaciela na kolanach i wyciągnął pełne dłonie nad jego głowę, po czym rozkurczył palce. Złocista kaskada sfrunęła na twarz blondynka, na co ten drgnął, zaskoczony i parsknął, potrząsając dziko głową na wszystkie strony. Nie pozostał mu jednak dłużny – rzucił się na niego, wskakując mu okrakiem na uda i popychając go na plecy. Nim Syriusz zdążył się zorientować, co się dzieje, Lunatyk napakował mu na twarz garść liści. Czarny zaczął parskać, furczeć i rzucać się na wszystkie strony, chwytając przyjaciela za szkarłatny golf, który miał na sobie. Szarpnął się agresywnie, niechcący ciągnąc go za sobą. Z ich gardeł wyrwał się zaskoczony okrzyk, kiedy zaczęli się staczać w dół zbocza, na którym siedzieli. Objęli się wzajemnie mocno za szyję i ramiona, turlając się coraz szybciej, podrywając kaskady złotych liści, które wplątywały się im we włosy, ubrania i ciągnęły za nimi.
Remus stęknął głucho, kiedy pod jego kręgosłup napatoczył się kamień, przez co nie mógł nabrać tchu. W dodatku Syriusz przycisnął jego głowę do swojej piersi ściskając nieco zbyt mocno… Nie zmieniało to faktu, że jego ramiona chroniły tę część jego ciała przed uderzeniami. W głębi siebie był mu za to bardzo wdzięczny.
Nagle poczuli, że zwalniają. Kilka chwil później Black stoczył się z drobnego, remusowego ciała i legł obok, ciężko dysząc. Wlepili przerażone spojrzenia w niebo.
- Co za emocje – wysapał wilkołak. – Moje nadnercza szaleją!...
Syriusz roześmiał się głośno na tę uwagę, poprawiając sponiewieraną koszulę. Na jego twarz nagle wtargnął poważny, zamyślony wyraz.
- Luniek…
- No?
- Myślałeś już, kim chciałbyś zostać?
Blondyn odwrócił głowę w jego stronę, mrużąc oczy.
- Nie. To bez znaczenia.
- Jak bez znaczenia? To ważne…
Wzruszył ramionami, siadając.
- Powiedzmy sobie szczerze. Ty, Syriuszu, robić nie musisz nic, bo i tak możesz sypiać na pieniądzach. Nie rób takiej miny, to są fakty. A ja i tak nikim nie zostanę. – Podniósł się i zaczął otrzepywać.
Czarny również się poderwał.
- Co? – spytał zaskoczony jego nagłą zmianą nastroju, wyciągając gałązkę z włosów.
Remus posłał mu chłodne spojrzenie.
- Jestem wilkołakiem, Black. Nie zapominaj o tym.
- No i co z tego? Przecież… Przecież jesteś w porządku.
Remus wepchnął dłonie do kieszeni bojówek, które na sobie miał.
- Ty to wiesz. James to wie. Parę innych osób wie to o mnie i wie jaki jestem. Ale ci, od których zależy kim miałbym się stać z zawodu o tym nie wiedzą i nie obchodzi ich to. Przecież jestem potworem, no nie?
Szarooki zatrzymał się, mierząc go wzrokiem, patrząc, jak nie przestaje wspinać się pod górkę, z której dopiero co się stoczyli.
- Ale o co się zaraz złościsz? Przecież to nie twoja wina!
- Ale powiedz mi, co ich to obchodzi? Fakt pozostaje! – Odwrócił się do niego przodem. – Co z tego, że staram się w szkole, uczę się, mam dobre oceny i mam jakieś tam marzenia, czy cokolwiek, skoro i tak jestem z góry skreślony przez to, że zostałem pogryziony? Dumbledore przyjął mnie do Hogwartu bo… Bo… W sumie nie wiem, ale jednak to zrobił! Ja wiem, znał moich rodziców, albo coś i postanowił spróbować dać mi szansę, co jednak nie znaczy, że inni też tak zrobią.
Podszedł do niego, patrząc nań z góry szarymi oczami.
- Więc zamierzasz nie robić nic, bo i tak nic ci się nie uda? – spytał powoli.
Wzruszył ramionami.
- Nie, raczej nie. Spróbować zawsze można.
- Więc kim chciałbyś być? – spytał konspiracyjnie, zadowolony, że nagła zmiana nastroju Remusa zaczyna mu mijać.
- Uzdrowicielem, jak mama. – Wykrzywił się w dziwnym wyrazie. – Dziecinne mrzonki.
Black westchnął, obejmując go ramieniem.
- Jakiż ty dojrzały, Remusie.
Złotooki nie zdołał zdusić wesołego parsknięcia.
Tego samego wieczora, razem z Jamesem i Peterem udali się na wieżę astronomiczną, by odbyć lekcję astronomii. Posłusznie poczekali na profesora, czekając, by wejść z nim na górę. Uczniowie samodzielnie nie mieli prawa tam wchodzić. Mogli to robić jedynie w obecności nauczyciela. I za jego zgodą, oczywiście.
Zajęli swoje miejsca przy teleskopach.
- Dzisiejszego wieczora będziemy obserwować gwiazdy. Jest piękna, bezchmurna noc. Będzie idealnie widać. Proszę skierować swoje teleskopy na półkulę północną, w stronę gwiazdozbioru Wielkiego Psa.
James i Remus wymienili wesołe spojrzenia i uśmieszki, po czym okularnik szturchnął lekko kuzyna w plecy.
- Co? – spytał cicho.
- Niee, nic. – Złożył usta w dzióbek.
- Jego łacińska nazwa to Canis Maior, co możecie zapamiętać, ale na sprawdzianie wymagał tego nie będę. Najjaśniejsza gwiazda tego gwiazdozbioru, która jednocześnie jest najjaśniejszą na nocnym niebie, jedna z najbliższych nam gwiazd to Syriusz.
Po auli wieży przeszła fala chichotów, a Black rozejrzał się po obecnych ze zdumieniem.
- Co ja?
Śmiechy przybrały na sile.
- Panie Black, gdyby pan uważał, to wiedziałby pan, że mówimy o Syriuszu.
- No czyli o mnie, ja jestem Syriusz. – Dla większej wiarygodności położył sobie dłoń na piersi. Nie rozumiał, z czego wszyscy się śmieją.
- Proszę zająć się lekcją! – upomniał profesor, a wszyscy posłusznie zamilkli. Black wzruszył ramionami i wlepił spojrzenie w północną półkulę, marszcząc czoło. Po chwili plasnął się otwartą dłonią w czoło, kiedy dotarło do niego, o co chodziło.
- Pierdzielę…
- Bystrzak z ciebie – zachichotał mu do ucha Remus i poklepał go po ramieniu.
Nauczyciel kontynuował swój wykład.
- Wiele kultur nadaje Syriuszowi szczególne znaczenie. W starożytnym Egipcie Syriusz był czczony jako bóstwo. – Urwał, słysząc wybuch śmiechu uczniów.
Black nie zdołał powstrzymać głupiutkiego uśmieszku, który wciskał mu się na twarz.
- Ach, jej – westchnął.
- Egipcjanie opierali swój kalendarz na heliakalnym wschodzie Syriusza, który miał miejsce niedługo przed wylewami Nilu oraz przed przesileniem letnim. Dzięki temu egiptolodzy opracowali w XX wieku datowanie sotisowe, które pozwoliło na odtworzenie przybliżonej chronologii starożytnego Egiptu. Wiele egipskich świątyń było zorientowanych tak, aby światło gwiazdy było widoczne z ołtarza. Symbolizował Izydę, boginię magii i rodziny, żonę władcy zaświatów, Ozyrysa. W mitologii greckiej, Syriusz był psem Oriona.
Tutaj nie wytrzymał i sam panicz Black, wybuchając dzikim śmiechem.
- Co was tak bawi?! – warknął profesor. – Black!
- M-mój ojciec ma na imię Orion! – wykrztusił, wieszając się na teleskopie.
Remus, wciąż chichocząc, pomyślał, że prawdopodobnie dlatego na niemal sto procent animagiczną postacią Czarnego będzie pies. Zakrył twarz rękawem, zaciskając powieki. Chwycił Petera za płaszcz, wieszając się na nim, by nie upaść.
- W oparciu o obserwacje ruchu własnego Syriusza, przeprowadzone latach 1833-1844, niemiecki astronom w 1844 roku doszedł do wniosku, że Syriusz posiada gwiazdę towarzyszącą. Niemal dwie dekady później, w roku 1862 amerykański astronom odkrył Syriusza B - kontynuował niezrażony profesor, podnosząc nieco głos. - Leżąc w odległości 8,6 lat świetlnych od Ziemi, Syriusz jest jedną z najbliższych gwiazd. Najbliższym sąsiadem Syriusza jest gwiazda Procjon, która jest od niego odległa o około 5,2 lat świetlnych. Zgodnie z teorią ewolucji gwiazd, około 100-125 milionów lat temu Syriusz B był czerwonym olbrzymem o masie pięciokrotnie większej niż Słońce, co oznacza, że był jaśniejszy od Regulusa.
Black zarechotał na całe gardło, słysząc to.
- Panie Black! – warknął profesor. – Proszę natychmiast opuścić wieżę i udać się do dyrektora! Nie będę tolerował takiego zachowania!
Syriusz posłusznie skinął głową i przerzucił sobie torbę przez ramię. Chichocząc do siebie skłonił się nauczycielowi i wyszedł, zeskakując po dwa stopnie. Kilka minut później uspokoił się, opierając o chłodny mur korytarza. Rozejrzał się, zastanawiając, co by tu porobić. Nie miał ochoty iść do dyrektora. Poza tym, spać też nie musiał się kłaść, bo był piątek i nie musiał rano wstawać. Wyłamał palce i w podskokach udał się do dormitorium. Poćwiczy trochę animagię. Wykład profesora przypomniał mu, że od tygodnia nie kiwnął w tej sprawie nawet małym palcem u nogi. Zakręcił torbą młynka nad głową, trafiając nią przypadkiem niewidzialnego w tamtej chwili Irytka.
Komentarze:
Szczurek Sobota, 19 Listopada, 2011, 16:45
Czemu Syri i Remusek są tak zboczeni?!
Syriusz, Orion, Regulus - to już wiem skąd się wzięły ich imiona. Aż tak ci się nudziło czy po prostu byłaś ciekawa co piszą o Syriuszu?
Victoria Niedziela, 27 Listopada, 2011, 22:01
Och.... jak dawno nie komentowałam ;D
Wracam ;P
Fajnie wyszło z tą astronomią ^^ pewnie bym się też zaczęła śmiać, jakbym tak słuchała, że byłam 5 razy jaśniejsza od brata xD
Hahah . xD
Ja też JUŻ wiem skąd są te imiona . Syriusz, Orion, Regulus .
Hueeh. Bardzo fajna notka. Szkoda że taka krótka
Doo ;) Piątek, 15 Marca, 2013, 12:40
No, ale chyba Bellatriks i Andromeda też są z kosmosu Andromeda na pewno. Wiele imion z rodziny Blacków no nazwy astronomiczne.
Hehe, niezły zbieg okoliczności. Ale o tym, że w greckiej Syriusz był psem Oriona, to nie wiedziałam. A tak z innej beczki: wykryłam błąd!!! (werble)
Otóż, z tego, co napisałaś, pierwsza część notki to sobotnie popołudnie, a dalej było, że to piątek... Chyba, że coś mi się pokiełbasiło XD