Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Doo, z dedykacją dla ciebie! W końcu wróciłaś, mordko
Pomocy, potrzebuję kogoś,
pomocy, ale nie byle kogo.
Pomocy, wiesz, że potrzebuję kogoś, pomocy.
Nienawidzę tej niepewności, przygnębienia. Co jest nie tak? Dlaczego spuszczam głowę i uparcie powtarzam, że wszystko w porządku?
Miał już dość. Miał już dość tego śniegu za oknem, mrozu, nawet ognia trzaskającego w kominku pokoju wspólnego. Chciał wiosnę. Potrzebował jej. Wręcz pragnął znów poczuć słońce na twarzy i powiew ciepłego wiatru. Ileż można w końcu brodzić w śniegu? Ileż można patrzeć na zamarznięty krajobraz za oknem? Był piękny, baśniowy, to prawda. Jednak miał w sobie jednocześnie coś przygnębiającego.
W niewytłumaczony sposób żywa, dziarska piosenka płynąca z radia tylko pogarszała sytuację. Zacisnął pięści, odwracając głowę w stronę pląsającego na środku salonu Lupina.
Kiedy byłem młodszy, o wiele młodszy niż dzisiaj,
nigdy nie potrzebowałem niczyjej pomocy w żaden sposób,
ale teraz te dni minęły i nie jestem już taki pewny siebie.
Sądzę, że zmieniłem sposób myślenia i otworzyłem drzwi.
Pomóż mi, jeśli możesz, czuję się przygnębiony
i naprawdę doceniam to, że wpadłaś.
Pomóż mi i postaw moje stopy z powrotem na ziemi.
Czy nie zechciałabyś, proszę, proszę, pomóc mi?
Zakończył refren piruetem i obniżeniem głosu. Nie otwierał oczu, nie przerywając chaotycznego tańca. Dobrze wiedział, że większość Gryfonów wlepia w niego właśnie oczy, jednak nie zawracał sobie tym głowy. Pfh, kto by się przecież przejmował tym, że ludzie patrzą się na ciebie jak na debila? Kilka lat spędzonych u boku Huncwotów wyciągnęło go niemal za uszy z twardej skorupy nieśmiałości i kompleksów. Efekt na załączonym obrazku. Zaśmiał się lekko, stając w bezruchu. Oddychał nieco ciężej, kiedy poprawiał wiązanie włosów. Zmarszczył czoło. Szarooki znowu siedział skulony na parapecie, nieobecnym wzrokiem wypatrując czegoś w dali. Podszedł bliżej, jednocześnie szukając w komnacie pozostałej połówki. Peter zajadał się czekoladkami w kącie, a James zapewne ponownie ruszył za Lily pod peleryną-niewidką. Klepnął Blacka w ramię.
- Yo! Pomóc ci? – wypalił.
Popatrzył na niego ze ściągniętymi brwiami. Rozbrzmiał ostatni dźwięk piosenki. Uśmiechnął się nieznacznie.
- Niee – mruknął, podciągając nogę pod brodę.
- Coś taki przybity? – fuknął Remus, gramoląc się naprzeciwko niego. – Od jakiegoś czasu jesteś jakiś nieswój.
Oparł policzek na zimnej szybie i pobieżnie prześliznął po blondynie wzrokiem.
- Za mało słońca – odparł. – Brak słońca na dłuższą metę wpędza mnie w depresję.
Przygryzł na chwilę wargę, również wyglądając przez okno. Popołudniowe niebo zasnuwała gruba warstwa ciemnych, ciężkich chmur. Przechylił głowę, po czym przeciągnął się.
- W sumie – wymamrotał po zadowolonym mruknięciu. Zmrużył oczy. – Chodź, odwalimy coś. – Dziugnął go palcem w kolano.
- A tamci?
- Tamtych nie ma, niech żałują. Chodź. Zróbmy coś durnego… Ogólmy kota profesora od astronomii. Albo napiszmy coś głupiego w kiblu na ścianie, czy tam lustrze. Ewentualnie polejmy schody olejem, czy coś.
- Albo schowajmy się za rogiem z papierowymi torbami i straszmy ludzi.
Z ust Remusa wyrwał się gardłowy rechot.
- Posrałbym się chyba jakby mi ktoś tak trzepnął!
Syriusz parsknął cichym śmiechem na tę uwagę i spuścił nogi z parapetu.
- Wstawaj, żołnierzu! Idziemy robić z ludzi idiotów!
Dwie piosenki później byli w łazience, bowiem Remus wyraził pragnienie umycia rąk. Podbiegł więc do umywalki, podwijając rękawy. Nagle wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Syri! – zawołał.
- No?
- Patrz, patrz… - Wyciągnął rękę, zaczynając mazać coś palcem po lustrze. Następnie odchrząknął teatralnie. – Kto jest najfajniejszą osobą w szkole?! – zapytał, po czym nabrał powietrza i nachuchał na gładką powierzchnię lustra, na tafli którego pojawił się napis: „Luniaczek!” i serduszko. Black roześmiał się, widząc to.
- Jasne, jasne – zachichotał, klepiąc go po głowie. Napis znikł. – Ej, ej… A kto jest największym kurduplem Gryffindoru? – Również chuchnął, ponownie uwidaczniając napis. Znów się roześmiał.
- Eeej! – Trzepnął go w ramię. – Nie ma takich! – Agresywnymi ruchami wytarł powierzchnię lustra przy akompaniamencie śmiechu szarookiego. Umył ręce i pobieżnie wytarł je w spodnie, kierując się do wyjścia. – To co odwalamy?
Syriusz podwinął rękaw, by spojrzeć na zegarek.
- Niedługo będzie pora kolacji…
Lupin uniósł powoli wskazujący palec, nakazując ciszę.
- Siostro, marker – powiedział tonem godnym chirurga nad stołem operacyjnym. Black podał mu ów przedmiot do wyciągniętej ręki. Blondyn wrócił się do łazienki, by następnie wyjść z niej, chichocząc z zadowoleniem.
- Cóżeś zmalował?
- Nic szczególnego. Napisałem nad pisuarami: „Nie szukaj żartów na ścianie, najśmieszniejszy masz w ręku!”.
Wymienili spojrzenia i parsknęli śmiechem. Syriusz przeciągnął się, udając ziewnięcie i niby przypadkiem otoczył ramiona Remusa ręką.
- Och, ty – powiedział na to. – Jesteś taki seksowny, że ach. Przestań, proszę, bombardować mnie swoim seksapilem, bo naprawdę coraz ciężej mi nad sobą zapanować. – Dźgnął go palcem pod żebrami. Szarooki parsknął, po czym uniósł w powietrzu wskazujący palec, nakazując ciszę.
- Słyszysz?
- Raczej czuję. Potter znowu się wypryskał odświeżaczem do powietrza z łazienki. Dawaj, dawaj… - syknął na końcu, ciągnąc Blacka za krawat za gobelin wiszący na ścianie.
- Co to za nisza?
Remus zdławił śmiech, po czym nabrał powietrza i uniósł brew, chcąc przybrać zalotną minę i pozę.
- Co to za nisza… - powtórzył głębokim, seksowym głosem, przez co w następnej chwili obaj leżeli na ścianie, rozpaczliwie tłumiąc w sobie rechot. Niższy zamachał ręką, czając się za materiałem. Syriusz przycupnął obok. Wlepili spojrzenia w Jamesa sunącego korytarzem o pół kroku za Evans. Zza muru książek widać mu było jedynie zgięte nogi, którymi ledwo co powłóczył, skutecznie przyciągany do ziemi kilogramami wiedzy i panią grawitacją. Lily szła dość szybko, żywo gestykulując o projekcie z zielarstwa, który najwyraźniej miała robić z nim. Remus zajęczał dwuznacznie.
- Wygląda jakby się miał posrać…
- Albo jakby już to zrobił.
Nie zdołali zdusić wesołych kwiknięć. Gryfonka zatrzymała się gwałtownie, przez co James niemal na nią wpadł.
- Prawie wszedłem! – zawołał. – Liluś, słońce, uprzedzaj mnie…
- Słyszysz to? – spytała ostro.
Za gobelinem Black i Lupin wzajemnie zatykali sobie rękami usta i nos, wisząc bezwładnie na swoich cielskach.
- Pewnie Irytek – stwierdził. – Daleko jeszcze?
Obrzuciła korytarz czujnym spojrzeniem i ruszyła dalej.
- Nie, jeszcze kawałek.
James posłusznie podreptał za nią. Kiedy ich kroki ucichły, para podglądaczy zawyła dzikim, nie dającym się opanować śmiechem.
- ON PRAWIE WSZEDŁ!!! – zaryczał z podłogi złotooki. Puścił z gardła kolejną salwę. – To było prawie tak dobre, jak srebrzysty kutas!
- CO srebrzyste!? – Black zrobił wielkie oczy, pokasłując.
- KUTAS! – ryknął Remus. Niestety w chwilach wielkiego rozbawienia nie potrafił mówić cicho. Dosłownie w następnej sekundzie materiał gobelinu pofrunął do góry i oczom chłopców ukazała się smukła sylwetka profesora od obrony. Mężczyzna mierzył ich nieruchomym spojrzeniem w gwałtownej ciszy, która zapadła. Echo śmiechów i wrzasków Huncwotów przebiegło po korytarzach Hogwartu ostatnią falą.
- Kutas – powtórzył w martwej ciszy. - Często stanowił dolne wykończenie co bogatszych szamerunków stosowanych w mundurach wojskowych. Także element ozdobny niektórych rodzajów czapek, na przykład szlafmycy i zasłon, moi złoci. Naprawdę nie rozumiem waszego rozbawienia.
- My w zasadzie też nie – bąknął grzecznie Remus. Syriusz pokiwał głową.
- Tak też myślałem – mruknął profesor, rozpinając dwa górne guziki koszuli. – Chyba, że myśleliście o nieco innym znaczeniu tego słowa.
Black uniósł brwi w uprzejmym zaskoczeniu.
- To jest jakieś inne?
Remus szarpnął się w tłumionym parsknięciu jak przy gwałtownej torsji.
- Jest, chłopcy. Otóż jest.
- O… och… - wykrztusił Lupin. – A zdradzi nam pan, jakie?
Pokręcił głową.
- Nie moja rola o tym z wami rozmawiać. Ale podsunęliście mi pewien pomysł. Jak tak patrzę na chłopców w waszym wieku, to odnoszę wrażenie, że potrzebujecie jakichś dodatkowych zajęć, które przybliżą wam znaczenie słów takich jak wyżej wymieniony element ozdobny, prącie czy tym podobne, bo… - Urwał, by pozwolić im się wychichotać przez sekundę. – Jak sami widzicie, tak prozaiczne słowa wzbudzają w was nadmierne emocje. Ewentualnie po prostu przestańcie się wzajemnie obłapiać w ciemnych kątach szkoły i znajdźcie sobie dziewczynę.
Pokiwali głowami. Obrzucił ich jeszcze jednym spojrzeniem, po czym odwrócił się i spokojnym krokiem wyruszył na dalszy patrol po korytarzach.
- Profesorze! – zaczął nagle Remus, przywołując swoją mimikę do porządku i przybierając na twarz wyraz czystego zainteresowania godnego badacza zjawisk nadprzyrodzonych.
- Tak?
- A… A macica to też prozaiczne słowo? – Syriusz parsknął przez nos, chowając się za nim.
- Panie Lupin, tak. To tak samo normalne słowo i normalny narząd jak nerka czy płuco. Jeszcze jakieś pytania?
- Nie, już nie. Po prostu chciałem się upewnić. Wie pan, mój sąsiad, starszy pan bez żony i ogóle zawsze mi mówił, że to szatan jest i żebym się nie interesował.
Mężczyzna zamknął oczy i przyspieszył kroku, postanawiając sobie w duchu, że to był ostatni raz, kiedy dał się wkręcić w głupią wymianę zdań i by więcej nie udzielał temu chłopakowi głosu.
The plastic pipe is extermely tough I've never had any burst. We have literally miles of it on our farm, much of it 25 years old and almost all of it laying on the surface. We rarely bury it. Our frost depth is very shallow, 0 to 4 due to the early snows. Places we bury tend to be for other reasons such as gaining earth heat, avoiding tractor tires which will mess up pipes quite nicely with the big cleated chains, avoiding hooves, etc. http://ydkysyrpm.comoexyqqakgoexmwnmxriz