Nowa ksiega Huncwotów! Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin
Znowu niedużo, ale czasu oraz chęci również niedużo, więc się ładnie wyrównuje. Bierzcie i czytajcie z tego wszyscy
- Cześć cipyy! – zawył Lupin, wpadając jak burza do dormitorium. Rzucił się na łóżko, zaczynając po nim miotać, a jego torba gruchnęła o podłogę. Po chwili doskoczył do niego James, więc obaj kotwasili się w miękkiej pościeli dłuższą chwilę, jęcząc i wydając z siebie różne podejrzane odgłosy. Stojący koło szafy Peter wpatrywał się w nich, milcząc.
- WAGINAAA! – ryknął nagle ile sił w płucach okularnik. Remus wybuchnął głośnym śmiechem, zawijając się w kołdrę i spadając z łóżka.
- Weźcie się ogarnijcie obaj – powiedział powoli Pettigrew, obserwując ich nieufnym wzrokiem. – Ja rozumiem, że wam hormonki strzelają i w ogóle, ale…
- Peeter! – zawołał szarooki, wychodząc z łazienki z mydłem na twarzy i maszynką do golenia w dłoni. Zrobił głupią minę, naciągając sobie skórę pod nosem i pociągnął dwa razy ostrzem. – Oni nie mają dziewczyny, w przeciwieństwie do ciebie, MISTRZUNIU! Są zdani na siebie i swoje, jak to ująłeś, strzelające hormonki! Ty sobie możesz ulżyć z Bertą w każdej chwili, a oni? Trochę wyrozumiałości!
Spod prześcieradła Remusa wychyliła się rozczochrana jeszcze bardziej niż zwykle, naelektryzowana głowa Jamesa, mierząca Petera spojrzeniem pełnym wyrzutu.
- No właśnie, włochaty sucie! Nie bądź samolubny!
Najpulchniejszy z obecnych, rudawy chłopak wzruszył ramionami. Podszedł do kufra, wygrzebując z niego dezodorant po czym hojnie się nim spryskał.
- To Syriusz zajął ci łazienkę, nie ja…
- Ja cię muszę zmartwić, Pet! – zawołał Remus, wyplątując się z pościeli. – Ten psikacz nie zastąpi ci kąpieli!
- W ogóle to nie powinieneś najpierw się umyć, a potem spryskać? – spytał powoli szarooki, ponownie niknąc w łazience. Stanął przed lustrem, powracając do walki z coraz wyraźniejszym zarostem, atakującym jego twarz wzdłuż linii szczęki, pod nosem i trochę na podbródku.
Pettigrew wzruszył ramionami.
- Bercie ten zapach się podoba!
Potter usiadł na łóżku, zdjął buta i skarpetkę.
- Myślę, że nie chodzi jej o twój pot z dezodorantem, tylko o to drugie…
Prychnął.
- Nie znacie się – oświadczył, po czym przygładził włosy na ślinę i wyszedł.
James i Remus wymienili spojrzenia.
- Widziałeś? Nie znamy się – powiedział dramatycznie Remus. Potter wstał i skłonił się.
- James jestem. Miło mi!
Westchnął, wlepiając wzrok w okno.
- Nie o to chodzi, imbecylu… - Powęszył chwilę. – Ten dezodorant śmierdzi!
- Myślę, że to moje skarpetki.
Lunatyk zacisnął wargi, kładąc się krzyżem na swoim posłaniu. Postanowił nie komentować.
- Syyyyriiii! Długo jeszcze?! – zawołał w zamian za to.
- Zaaaraz, nooo!
- Ja MUSZĘ!
Do uszu okularnika i blondyna dotarł cichy, charakterystyczny śmiech szarookiego.
- Aaaa, już wiem! Luniuś, trzeba było od razu mówić, że chcesz pomyśleć o Candy!
- Black, jeszcze jedno słowo, a wiedz, że nogów w dupie to ty nie masz!
James parsknął, podchodząc na kolanach do swojej szafki nocnej. Wygrzebał z niej kilka cukierków i rzucił trzema w Lupina. Kilka następnych chwil słychać było szum wody i ciche pluskanie z łazienki.
- Musimy coś wymyślić – powiedział nagle Remus. – Dość dawno nic nie odwalaliśmy. Nie mamy też żadnego szlabanu, to dziwne jest. – Wpakował sobie do ust cukierka. Z łazienki wyszedł Black, wycierając szyję, twarz i ramiona końcem ręcznika.
- Święte słowa! – James wlepił wzrok w zegarek, po czym kierowany nagłym pomysłem poderwał się i rzucił do kufra. Pogrzebał w nim chwilę, nim wyszarpnął ze środka pelerynę niewidkę. – Jakbyście coś chcieli, to poszukajcie Lily. Idę ją pośledzić.
Lunatyk zsunął się po chwili z łóżka i podreptał do łazienki. Zatrzymał się w progu, mierząc wnętrze dziwnym wzrokiem.
- Po cholerę żeś te czerwone świeczki pozapalał?
Syriusz uśmiechnął się w odpowiedzi szeroko, naciągając na siebie swoją ulubioną, czarną koszulę.
- Ja też idę, umówiłem się. Masz całe dormitorium i łazienkę dla siebie, możesz się masturbować ile chcesz!
Uchylił się ze śmiechem przed ciśniętym w niego trampkiem.
- Jaki ty durny jesteś, srako jedna ty! – zagrzmiał Remus, choć nie bez rozbawienia w głosie. Ponownie popatrzył na łazienkę. – Ale dzięki, chyba skorzystam.
Black przeczesał krótko włosy i założył zegarek, tłumiąc parsknięcie.
- Weź sobie kąpiel z pianką zrób. Będzie bardziej nastrojowo.
Remus pokiwał głową, wyginając usta w pełną zrozumienia i uznania podkówkę.
- Dokładnie tak. Ja i moja dłoń lubimy, kiedy jest romantycznie, prawda? – uniósł rękę, patrząc na nią czule. Black wetknął pasek w szlufki bojówek, podchodząc do drzwi. Zapiął klamrę i chwycił za klamkę.
- No, to upojnych chwil życzę! – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Remus pomachał mu, uśmiechając się lekko.
- Ooch, z pewnością… - Odwrócił się, posuwistym krokiem wchodząc do łazienki i powoli zamykając za sobą drzwi. Syriusz chichocząc cicho pod nosem wyszedł na schody i przeskakując po dwa stopnie ruszył na dół. Nie chciał się spóźnić. Po randce z Jane dobrze wiedział jak irytujące jest czekanie na kogoś, choć to nie było jedynym powodem. Toya – bo tak miała na imię dziewczyna, z którą się umówił – wzbudzała w nim szczere zainteresowanie. Była Puchonką z klasy wyżej, jednak nie należała do tej typowo „puchońskiej” grupy dziewcząt, które wszędzie chodziły stadami i nigdy nie mówiły normalnie, tylko szeptały do siebie konspiracyjnie. Toyę rzadko można było spotkać w towarzystwie swojej płci, bowiem niemal cały czas spędzała z chłopakami. Była dość wysoka i może nieco zbyt szczupła, miała owalną twarz i chorobliwie niebieskie oczy. Prawdziwego koloru jej włosów nie znał, bowiem dziewczyna przefarbowała się prawie cała na czerwono, jedynie końcówki podciągając na intensywnie żółto lub czarno. Większość jej włosów była stosunkowo krótka i postrzępiona. Z tyłu głowy zapuściła je niemal do łokcia. Lewe ucho miała całe w kolczykach, a co doprowadzało niektórych profesorów niemal do szału, brew i wargę również miała przekłutą. Poza tym nie rozstawała się ze swoją skórzaną kurtką, którą dosyć często nosiła do mundurka zamiast wierzchniej szaty – mimo iż i tak cały czas miała ją przy sobie - za co raz po raz dostawała szlabany. Na jednym z nich wylądowała właśnie z Syriuszem, szorując podłogę na trzecim piętrze. Black widywał ją na korytarzu właściwie codziennie od początku edukacji – tych włosów nie dało się nie zauważyć, zwłaszcza, że jeszcze jakiś czas temu były zielono-fioletowe, a jeszcze wcześniej pomarańczowe – ale jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy, by podejść do niej i zagadać, mimo że już dawno stwierdził, że Toya w jakiś sposób mu się podoba. Poza tym była chyba jedyną osobą na świecie, która nie dostawała szału za nazwanie ją „szlamą”. Jak twierdziła, jej mugolskie pochodzenie tajemnicą nie jest, a problemu z tego nie zamierza robić.
Uśmiechnął się, unosząc dłoń w geście powitania na widok czerwonowłosej i jej nieodłącznej ramoneski. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, odlepiając się od ściany i podchodząc bliżej.
- Siemasz, mały!
Fuknął, wpychając ręce do kieszeni.
- Się tak nie wywyższaj, twojego wzrostu jestem.
Zaśmiała się krótko i nieco ochryple. Syriusz odetchnął z ulgą. Pierwszy raz umówił się z nią na coś w stylu randki i z zadowoleniem zauważył, że nie zrobiła z siebie potwora tak jak Jane. Toya jak zwykle miała oczy mocno podkreślone czarnym cieniem, jednak tym razem odpuściła sobie intensywnie czerwoną szminkę.
- Chodź, muszę zapalić – oświadczyła półgłosem i chwyciła szarookiego za ramię, ciągnąc za sobą w stronę schodów. Posłusznie za nią podążył, tak więc kilka minut szybkiego marszu później znaleźli się na błoniach. Skierowali się wzdłuż ściany zamku, by dotrzeć do wnęki za zamkiem. Będąc na miejscu przystanęli, kryjąc się pod chłodnym murem, w cieniu. Dziewczyna wygrzebała z kieszeni kurtki zapałki i paczkę papierosów. Odpaliła sobie i zaciągnęła się mocno, obserwowana przez Syriusza. Wypuściła dym nosem, po czym uśmiechnęła się zadziornie.
- Też chcesz?
Przechylił głowę, wzruszając ramionami.
- Mogę chcieć.
- No, to masz – podała mu swojego, po czym wyciągnęła drugiego i przypaliła koniec bibułki. Roześmiała się cicho, kiedy Black się zakrztusił i zaczął dziko kaszleć, klepiąc się w pierś.
- Paliłeś kiedyś?
Ponownie kaszlnął.
- Raz. Khy, khy… Ale to dosyć dawno… Khy, khyh… Było. Khyh.
Pokiwała głową, przymrużając oczy i ponownie uniosła papierosa do ust. Patrzyła na niego z rozbawieniem, krzyżując ramiona.
- No co? – burknął i zaciągnął się ostrożnie. Wyszczerzyła do niego zęby w szerokim uśmiechu i podniosła nogę.
- Patrz, jakie epickie glany sobie kupiłam!
Syriusz uniósł brwi. Dwudziestki z dwoma paskami z ćwiekami przeciągniętymi wokół łydki.
- Noo… - przyznał, kiwając głową. – A te ćwieki to nie powinny być na czubie?
- Nie no – parsknęła. – Aż bym nie miała sumienia kogoś wtedy kopnąć takim bucikiem!
Wyszczerzył zęby.
- Właśnie o to chodzi!
Roześmiali się oboje.
- …i wtedy mi powiedział, że mam naprawdę uroczy uśmiech! – Alicja przyłożyła dłonie do policzków i westchnęła, zaciskając powieki. Lily pokręciła z rozbawieniem głową.
- A ja ci mówię, że z Seidą nic dobrego nie wyniknie!
- On ma na imię Steve!
- Wszystko jedno. Wspomnisz moje słowa, zobaczysz.
Alicja fuknęła, odgarniając za uszy sięgające podbródka, brązowe włosy.
- Kurde, Lily, jaka ty jesteś „anty” zawsze… Jeszcze mi powiedz, że możesz nam załatwić wejściówki do zakonu na zamkniętą imprezę zakonnic!
Evansówna roześmiała się głośno, kiwając na zajmowanym przez siebie parapecie.
- Pffheh, bez przesady! Po prostu widzę co on wyrabia. Co chwilę się szlaja z inną, zupełnie jak ten cały Black ostatnio… - Ściągnęła brwi, pochmurniejąc. Jej towarzyszka machnęła ręką.
- Patrzysz na to ze złej strony! Steve i Syriusz to dobre ciacha są, Lily! Nie udawaj, że tego nie widzisz. Czysto obiektywnie patrząc są po prostu przystojni!
- Ale…
- Oni nie zmieniają dziewczyn, tylko po prostu pozwalają się każdej sobą nacieszyć! – zawołała ze śmiertelną powagą na twarzy. Mierzyły się chwilę wzrokiem, nim obie wybuchły głośnym śmiechem, kryjąc sobie twarze w ramionach i trzymając się, by nie pospadać z okna.
- Och nie! – wykrztusiła Lily. – Jak ja mogłam ich tak źle oceniać, kiedy obaj chcą dobrze?! Głupia, zazdrosna ja!...
- Nie martw się, na ciebie też przyjdzie czas! – Tu nastąpiła kolejna fala śmiechów-chichów. – No, chyba że nie, bo ciebie już zaklepał sobie Potter.
Lily przybrała poważną minę.
- Nie mógł mnie zaklepać, nawet mnie nigdy nie pacnął. On mnie tylko tak… Posuwiście chwytał za ramię.
Ponownie zaniosły się śmiechem.
Skryty pod peleryną-niewidką James zatkał sobie usta dłonią, żeby nie parsknąć. Uwielbiał, kiedy Lily miała taki właśnie nastrój. Była wtedy roześmiana, rozluźniona i potrafiła żartować na każdy dosłownie temat. Nawet na jego, mimo że jedyne co ją robił, to wkurzał. Uśmiechnął się do siebie delikatnie, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Rozwiane, miedziane włosy raz po raz przeczesywane palcami i odgarniane na plecy, błyszczące, niesamowicie zielone oczy, usta wygięte w wesołe łuki… Zdusił w sobie głośne, ciężkie westchnięcie. Cholerna szkoda, że nie potrafił wprowadzić jej w taki nastrój. Dlaczego tak było? Przecież inne dziewczyny zawsze śmiały się z jego wygłupów, tylko ona się wkurzała…
- Dlaczego ty go tak nie lubisz? – wypaliła Alicja, święcie przekonana, że są same. To był dobry moment, bowiem Evans miała świetny humor. James nadstawił uszu, opierając się wygodniej o ścianę.
Ruda wzruszyła ramionami.
- Po prostu mnie wkurza. Poza tym nic do niego nie mam. Ma żenujące żarty i uważa, że jest nie wiadomo jak fajny. Odkąd dostał się do drużyny zrobił się normalnie nie do zniesienia! I ciągle czochra te włosy… - Skrzywiła się lekko, choć nie bez delikatnego rozbawienia w oczach. – To taki dzieciak, no.
- Jesteś dziwna – parsknęła wesoło Alicja. – Niemożliwe jest, żeby żadne z odpałów Huncwotów cię nie śmieszyły. Niektóre są po prostu tak debilne, że aż śmieszne.
Zielonooka przechyliła głowę, unosząc ramiona.
- Nie mogę się nie zgodzić. Remus na transmutacji ostatnio z tą pachą… - Zamilkła, zaciskając powieki i przyciskając dłoń do czoła. – Co za matoł… Oni to wszyscy normalnie są siebie warci – stwierdziła, wzdychając. Pokręciła głową. Alicja przybrała profesorską minę, nadymając się lekko.
- Chłopcy po prostu wolniej dojrzewają, panno Evans – zahukała. Odwróciły głowy w stronę rozwidlenia korytarza, słysząc szybkie, ciężkie kroki. Ktoś biegł w ich kierunku. Po chwili na horyzoncie pojawiła się Candy.
- Czeeść! – zawołała, dobiegając. Zatrzymała się, lekko dysząc. – Rany! – sapnęła.
- Co jest? – zdziwiła się Alicja. – Remus z paczką dropsów cię gonił, czy co?
Wszystkie trzy zaniosły się głośnym śmiechem po tym pytaniu, a James zmarszczył czoło. Albo dziewczyny miały dziwne poczucie humoru, albo był po prostu niedoinformowany.
Peter westchnął głęboko i z zadowoleniem, odprowadzając Bertę wzrokiem, gdy znikała w przejściu do swojego pokoju wspólnego. Wsunął ręce głęboko do kieszeni, starając je sobie jak najbardziej uwypuklić przy rozporku. Wypiął pierś. Czuł się bardzo męsko w tamtym momencie. Odwrócił się i niemal sprężystym krokiem ruszył w stronę wielkiej sali, bowiem dochodziła pora kolacji.
Kilka minut później z głupawym uśmieszkiem na krągłej twarzy przekroczył próg swojej ulubionej komnaty. Niemal od razu usłyszał wrzaski Jamesa, stojącego nad Blackiem i wrzeszczącego coś o jednorożcach-gejach. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej.
- Cześć – rzucił, opadając na ławeczkę.
- No ja ci mówię, że one się tymi rogami w dupsztala cisną!
Black od kilku minut wlepiał w niego nieruchome, znużone spojrzenie.
- Weź przestań tyle polerować tą swoją miotłę, bo ci od zapachu tej pasty mózg wyżarło normalnie – oświadczył lekceważącym tonem i sięgnął po swój puchar. Uniósł go w sposób niemalże dystyngowany i wysączył nieduży łyk kakao. James prychnął.
- Ty po prostu mnie nie rozumiesz!
- Nie, James. Nie rozumiem cię i uwierz, nie chcę cię zrozumieć. Odpowiada mi mój aktualny stan poczytalności, wiesz?
Potter ponownie fuknął i oparł podbródek na ręku, wlepiając nadąsany wzrok w blat.
- Co się dzieje? – spytał Peter, smarując sobie bułkę masłem. Black machnął kawałkiem chleba w stronę okularnika.
- Potter wpadł na GENIALNY pomysł wytłumaczenia, dlaczego jednorożców jest coraz mniej. Według niego to wcale nie czaro-kłusownicy ani wytwórcy różdżek są winni, wiesz. On zakłada, że jednorożce podpatrzyły od pary elfów-gejów na polanie jak to się robi „w dupsztala” i postanowiły również się zaangażować w ten rodzaj aktywności. A że używanie do… Powiedzmy, że kopulacji… Członka jest zbyt oklepane, więc one robią to rogami!
- To ty nie wiedziałeś? – prychnął nagle głos Jennifer. Black drgnął i odwrócił głowę w jej kierunku. Uśmiechnął się do niej krzywo, odsuwając nieco, by mogła wsunąć się na ławkę obok niego. – Jak się wystarczająco długo pociera jednorożcowi róg, to zaczyna wypływać z niego magiczny jednorożcowi krem! Biały taki, którego się potem używa do zrobienia twarogu, który właśnie sobie pakujesz na bułę.
Szarooki znieruchomiał, po czym z jeszcze większą zawziętością powrócił do smarowania pieczywa i niemal mściwie odgryzł wielki kęs, chcąc tym samym pokazać, jak bardzo im nie wierzy. Potter i Aniston wymienili rozbawione spojrzenia i uśmieszki. Ziarnko niepewności zostało zasiane.
- Gdzie wasz czwarty oszołom? – spytała, wychylając się po talerz z górą naleśników.
Peter wzruszył ramionami.
- Nie wiem, byłem z Bertą i…
- I robiłeś coś, czego nie mamy ochoty wysłuchiwać. ZWŁASZCZA przy jedzeniu – burknął z naciskiem Black. – James zapewne też nie wie, albowiem ostatnie godziny najpewniej spędził włócząc się za Lily.
- A ty znowu obsługiwałeś jakąś dziewoje, nie?
Wzruszył w odpowiedzi ramionami.
- Widziałem niedawno jak gdzieś szedł, prawdopodobnie w stronę skrzydła szpitalnego. Pewnie go bolała głowa.
Uniosła czarne brwi.
- Znowu?
Black pokiwał głową.
- Lunatyk często ma migreny jak się stresuje, a oboje dobrze wiemy, że to mały nerwus jest. Dlatego jak go zacznie boleć, to najczęściej ląduje w skrzydle – skłamał gładko. Westchnęła, kręcąc głową.
- I jeszcze jest skazany na wasze towarzystwo…
Obecni Huncwoci wyszczerzyli się w nieskazitelnych uśmiechach.
- Masz jakieś zielsko na zębach – oświeciła okularnika. Wzruszył ramionami i powrócił do jedzenia.
- O, leci. – Peter skinął w stronę wejścia do wielkiej sali. Blondyn rozejrzał się po stole Lwów, wyraźnie czymś podekscytowany, nim rzucił się pędem w ich stronę. Dopadł ich po chwili, uderzając otwartymi dłońmi w stół.
- Co do… - zaczął Black.
- UROSŁEM! – wydarł mu się nad uchem Lupin. - UROSŁEM! UROSŁEM O CENTYMETR! MAM METR PIĘĆDZIESIĄT DWA! AAAAAAA!!! – Wykonał serię podskoków i pląsów, nim trzasnął szarookiego ręką w środek kręgosłupa. - SZYKUJ DUPĘ, GŁUPIA MAŁPO, DZISIAJ TO REMUS BĘDZIE NA GÓRZE!
- Panie Lupin! – zagrzmiała McGonagall w duecie z O’Blanskym.- Uciszże się! – fuknęła profesorka.
- Ale ja UROSŁEM!!!
- Cała sala słyszała, Luniuś! – parsknął okularnik.
- Sadzaj bladą szlachetność, panie-Remusie-o-wzroście-zawodowego-koszykarza-który-jest-najwyższy-w-branży, kurde! – Black złapał podskakującego w miejscu blondyna i pociągnął na ławkę.
- Oho, ktoś widzę uważał na mugoloznawstwie! – powiedział rozbawiony James, przekrzykując rechoty zebranych na wyznanie Remusa odnośnie planów na wieczór.
- Skoro mi to wytykasz, to też musiałeś słuchać – odparował szarooki.
Remus wyszczerzył się w szerokim uśmiechu do wszystkich wokół.
- Kurde, normalnie niby jeden centymetr a jaka różnica!
Zebrani przy nim Gryfoni parsknęli śmiechem. Machnął na to ręką, rozbawiony.
- Zboczeńce! Potter, marynowany stolcu, zostaw to! To MOJE bułeczki!
Jennifer oparła policzek na dłoni, obserwując ruchliwą i hałaśliwą bandę zbójów, jaką stanowili Huncwoci. Westchnęła ciężko, delikatnie się uśmiechając. Odwróciła głowę, napotykając spojrzenie Evansówny oraz Alicji. Skinęła im głową. Wszystkie już dawno stwierdziły, z czym zgodziła się nawet opiekunka ich domu, że mimo iż potrafili być naprawdę irytujący, to jednak bez nich byłoby nudno. Tak to zawsze ktoś coś odwalił i wiecznie coś się działo. Przymrużyła lekko oczy, nagle zaczynając się zastanawiać, co odmalują tym razem. Poza tym rok szkolny dobiegał końca. Będzie musiała poszukać jakiejś pracy w wakacje.
Z zamyślenia wyrwał ją zbiorowy jęk trójki Huncwotów, kiedy na horyzoncie pojawiła się Berta, która od razu ruszyła w ich kierunku. Parsknęła niewesoło i wstała, życząc pozostałym przy stole panom dobrej zabawy z wybranką ich kamrata.
To jest takie dziwne, że to Peter jest głosem rozsądku Huncwotów
Wgl ich rozmowy i zachowania są powalające, to są taaakie dekle I typowi chłopcy, tak naprawdę.
Hahah a za to ten tekst do Candy, czy gonił ją Remus z paczką dropsów to mega typowe dla lasek, plotki ploteczki (;
I wgl imię Toya mnie rozwaliło, w życiu nie słyszałam XD ale oryginalne, nie powiem I trochę mi nie pasuje na wybrankę Blacka, a z drugiej strony jest to zaskakujące, bo nietypowe, więc fajnie.
Nadużywam słowa "typowe" w tym komentarzu...
EJ ja nie wiedziałam, że Remus jest aż tak niski :o 1.52 m w wieku 15 lat, chłopak... malutko! niech on urośnie! o więcej niż centymetr, hehe
Dodaj szybko coś nowego, pozdrawiam. ;)
Annie Sobota, 19 Października, 2013, 10:30
Syrciu kochana, tylko błagam, nie rezygnuj z Księgi! Wszyscy uwielbiamy Ciebie i Twoich Huncwotów! :* Notka jak zawsze cudowna, czekam na następną
Zipi78 Niedziela, 20 Października, 2013, 23:09
Syrciu, mój miszczu!
Jak zawsze poprawiasz mi humor, a jutro sprawdzian z fizy.. Biedna ja..
I czekam na nn
Wennyy!!
No geniaaaalne
poproszę jak najszybciej kolejną notkę ^^
Doo ;) Niedziela, 17 Listopada, 2013, 15:57
nareszcie się tu doczołgałam i przeczytałam
hehe, Remus z paczką dropsów i wywód o jednorożcach i ich kremie niezły... Syriuszowi musiało smakować, gdy usłyszał taką tezę
Dlaczego Remus jest taki tyci?! Nawet jak na dwunastolatka to mało, tak myślę...
A Toya... super, podoba mi się, bo oryginalnie i charakterystycznie, a co tam!
Hmm, mam nadzieję, że za niedługo coś dodasz, ale mnie też dopadł galopujący brak czasu, a trza coś wreszcie dodać... A tak wgle to zapomniałam Cię poinformować przy mojej ostatniej notce. Że jest. Ta daam.
Zjechałam się i nawet myślałam, że dodałam już komcia i tak teraz patrzę i nie ma i takie wtf! No to wywnętrznię się, lepiej pózno niż wcale. Boski Black z Toyą...dziewczyna mi się podoba, jest taka inna. Plany Remusa i jego ręki były tak rozwalające jak nigdy. No i kremowe jednorożce robiące w dupsztala rogiem-epickie, nie wyrobiłam ze śmiechu. Ehh..kocham tych dekli no. Jennifer za to jest moją ulubioną dziewczęcą postacią, Lily się wyrobiła w tej notce.
Ps. Mam jakiś uraz do dropsów teraz Zawsze jak je widzę to nie wyrabiam.
Doo Poniedziałek, 30 Grudnia, 2013, 14:03
Syrciu? Przybądź z nową nocią! Nawet jakąś krótką.
Bigos Wtorek, 31 Grudnia, 2013, 11:26
No to a Happy New Year !!!
A może na dobry początek roku nowa notka? :3
seo Niedziela, 14 Czerwca, 2015, 08:57
Hello Web Admin, I noticed that your On-Page SEO is is missing a few factors, for one you do not use all three H tags in your post, also I notice that you are not using bold or italics properly in your SEO optimization. On-Page SEO means more now than ever since the new Google update: Panda. No longer are backlinks and simply pinging or sending out a RSS feed the key to getting Google PageRank or Alexa Rankings, You now NEED On-Page SEO. So what is good On-Page SEO?First your keyword must appear in the title.Then it must appear in the URL.You have to optimize your keyword and make sure that it has a nice keyword density of 3-5% in your article with relevant LSI (Latent Semantic Indexing). Then you should spread all H1,H2,H3 tags in your article.Your Keyword should appear in your first paragraph and in the last sentence of the page. You should have relevant usage of Bold and italics of your keyword.There should be one internal link to a page on your blog and you should have one image with an alt tag that has your keyword....wait there's even more Now what if i told you there was a simple Wordpress plugin that does all the On-Page SEO, and automatically for you? That's right AUTOMATICALLY, just watch this 4minute video for more information at. <a href="http://www.SeoOptimizedRankings.com">Seo Plugin</a>
seo http://www.SeoOptimizedRankings.com/