- Leira, skup się. Przecież to proste. Zobacz, jeżeli założymy, że...
Mój kochany braciszek w swoim żywiole. Jeśli kiedyś sądziłam, że Lucas jest normalny, to nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam. Już samo w sobie dziwne jest to, że uwielbia algebrę i fizykę eksperymentalną (czy to nie dziwne, godzinami gadać o prawach fizyki, kiedy cały czas się je łamie?), ale już to, że podjął się zadania wyjaśnienia mi czegokolwiek dotyczącego nauk ścisłych wykracza poza moje możliwości zrozumienia. Każdy, kto chociaż trochę mnie zna wie, że prędzej zjadłabym kilka ząbków czosnku, niż dobrowolnie poświęcała swój wolny czas na matematykę. A właśnie dzisiaj Lukas postanowił wypróbować na niczego nie spodziewajacej się młodszej siostrze swoje metody pedagogiczne. Wspomniałam już, że Lukas chce zostać wykładowcą? To będzie jeden z najgorszych dni dla Akademii. No dobra, nie tłumaczy źle. Umie dobrze wszystko wyjaśnić. Ale tym swoim optymizmem położy wszystkich. Biedni, niczego nie spodziewający się uczniowie zostaną powaleni taką dawką optymizmu, że chyba padną na miejscu (Ha, mam kolejny przykład zabijania dla Marlona). I nigdy, przenigdy, nie zwrócę się do niego „mistrzu”. Przecież to śmieszne, mówić tak do własnego brata. Mam nadzieję, że ukończę Akademię, zanim on zostanie tutaj profesorem, albo że chociaż nie trafię do jego grupy. Znając moje szczęście i umiejętności dyplomatyczne mojego „kochanego” braciszka jeśli chodzi o nakłanianie innych, by robili to, co on chce, na pewno trafię. A on już się na to cieszy. „Będę cię miał na oku i zobaczę, jakie robisz postępy w nauce” – ha, niedoczekanie. Nie będę się przed nim błaźniła nieznajomością podstawowych wzorów i teorii. Stop, właśnie to zrobiłam. Koniec ze mną. A Chloe cały czas mi mówi, jakie to będę miała szczęście. Ja tam doskonale wiem, o co jej tak naprawdę chodzi. Ona uważa mojego brata za przystojnego. Też coś...
Jutro rodzice wyjeżdżają w jakiś „ważnych i nie cierpiących zwłoki” sprawach i będę musiała znowu przeprowadzić się do pokojów mieszkalnych w Akademii. Przecież tłumaczyłam im, że nic mi się nie stanie, jak ten miesiąc zostanę sama w domu. Ale oczywiście nie. Nie żebym miała coś przeciwko wprowadzeniu się do Akademii, zawsze to bliżej do sal lekcyjnych, no i będę mogła spędzać więcej czasu z Chloe i innymi dziewczynami. Minusem jest ciągła kontrola Mistrzów. Większość z nich jest strasznie drętwych z tymi swoimi zasadami. Wyjątkiem jest Mistrzyni Vernea, u której mam zajęcia z gry na fortepianie. Tak, kiedyś mnie to pociągało. A zresztą, do wyboru miałam tylko to, skrzypce lub śpiew, a nie uśmiechało mi się robić z siebie błazna na oczach wszystkich wyjąc jakieś arie, więc wybrałam fortepian. Gdyby nie było obowiązku chodzenia na zajęcia z przynajmniej trzech przedmiotów związanych z muzyką, nie chodziłabym. Na teorię i historię muzyki chodzi każdy, trzeci przedmiot z tego zakresu pozwolili nam łaskawie wybrać. Chloe uczy się grać na skrzypcach. Trafił jej się Mistrz Ronart, strasznie wymagający. A mówiłam jej, żeby poszła ze mną na fortepian. Ale nie, oczywiście mnie nie posłuchała. Teraz kilka godzin dziennie gra na tych swoich skrzypcach. Z jednej strony chciałabym umieć grać tak, jak ona, ale z drugiej strony nigdy nie poświeciłabym na to tyle czasu. I tak dość, że pchałam się na zaawansowaną literaturę i języki wymarłe, a do kaligrafii zmusili mnie rodzice twierdząc, że powinnam pisać jak na członka ich rodziny przystało.
Ojciec jest dyplomatą. Chodzi na te swoje zebrania, omawia jakieś ważne sprawy. Nie powiem, jest przydatny, kiedy trzeba napisać jakieś strasznie nudne wypracowanie na historię. Informacjami sypie jak z rękawa. Ale jeśli już chcesz się dowiedzieć o czymś naprawdę istotnym, o najnowszych doniesieniach na temat działań Voldemorta na przykład, to nie, sprawa tajna. Od matki też niczego się nie dowiem, chociaż jest jedną z najlepiej poinformowanych osób na terenie całej Akademii.
W sumie tereny Akademii to nie tylko budynki uniwersyteckie, mieszkania studentów i profesorów, ale cała wioska, gdzie mieszkają wszystkie rodziny naszej rasy z terenów Wielkiej Brytanii. No dobra, nie wszystkie. Jest wiele rodzin, które mieszkają wśród czarodziejów, albo nawet mugoli, ale i tak często pojawiają się w Akademii. Nie wiem, co ich tu ciągnie. Ja chętnie wyjechałabym sobie stąd na kilka lat, żeby zrobić sobie przerwę, tak jak Jessica.
Nie znałam jej za dobrze, chodziłyśmy przez kilka lat razem na magię defensywną i ofensywną. Nie była jakimś orłem, ale radziła sobie nieźle. Parę lat temu jej ojciec musiał przenieść się do Włoch, bo wybuchły tam jakieś zamieszki, a on, jako przedstawiciel Brytyjskiej Akademii, miał obowiązek wszystko wyjaśnić. Mieli wrócić po paru miesiącach, ale tak im się tam spodobało, że zostali. Jessica pisała mi o tamtejszej Akademii (W Europie znajdują się tylko cztery: w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Rosji i na północy Norwegii, w tym ta w Wielkiej Brytanii jest najstarsza i najważniejsza ze wszystkich). Podobno mają tam zupełnie inny stosunek do zajęć. Ech, zazdroszczę jej. Żadko zdarza się, żeby do Akademii szedł ktoś spoza rejonu, choć, oczywiście, nie jest to niemożliwe. Do rejonu naszej Akademii należą np. Niemcy, ale ojciec mówił mi, że ich mieszkańcy często wolą iść do Rosyjskiej Akademii wymawiając się wspólną kulturą i korzeniami.
Lucas cały czas mnie rozprasza. Nie, nie może dać mi spokoju. Chyba dość wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że mam dość algebry na dziś, kiedy demonstracyjnie trzasnęłam drzwiami od mojego pokoju w rodzinnej rezydencji? Może gdybym rzuciła na niego urok wreszcie coś by do niego dotarło. To nie tak, że go nie lubię. Jest kochanym starszym bratem i nie zamieniłabym go na nikogo innego, ale potrafi działać na nerwy. Teraz na przykład obiecuje, że jeżeli będę uczyła się z nim codziennie algebry i nadrobię wszystkie zaległości, to kiedy wróci z Satu Mare załatwi mi skąś zbiór oryginalnych dzieł Waltera Mooersa. I kto oparł by się takiej obietnicy? Ech..., no dobra, już schodzę, ale robię to tylko dla książek!
20 maja 1998
Ta przeprowadzka do Akademii nie była taka zła. W domu studentów dzielę pokój z Mariam, która pochodzi z Armienii (naturalnie powinna chodzić do Rosyjskiej Akademii, ale z powodów politycznych jest u nas), Anniką z Wysp Owczych i Chloe. One mieszkają tutaj na stałe, Mariam i Annika naturalnie dlatego, że pochodzą z innych krajów i ich rodziny nie przeniosły się tu razem z nimi, a Chloe po prostu wolała się przenieść tutaj na stałe, niż wprowadzać i wyprowadzać się za każdym razem, gdy jej rodzice wyjeżdżali (a wyjeżdżali dość często). W Akademii mieszka zresztą około 75 procent studentów, nawet tych, których rodziny przebywają na terenach Akademii na stałe. Nie stwarza to jakiś strasznych problemów. Trzeba tylko podpisywać się na karcie za każdym razem, gdy opuszcza się na dłużej akademik i wracać przed dwudziestą trzecią. Specjalne pozwolenie trzeba mieć tylko wtedy, gdy zamierza się spędzić poza akademikiem co najmniej kilka dni. Lubią nas pilnować, nie ma co. Bo czego się oni spodziewają? Żaden mugol się tu nigdy nie zapuszcza (kiedyś nawet jeden z mistrzów wykładał nam, że to przez specjalne zaklęcia rzucone na cały wielki obszar, gdzie znajdują się należące do nas budynki, ale szczerze mówiąc, zbytnio wtedy nie uważałam). No ale co ja się będę spierać...
Lucas dzisiaj rano teleportował się do Warny, żeby zakwaterować Leah (naszą najmłodszą siostrę) u babci i dziadka ze strony ojca. Biedni, nie wiedzą, co ich czeka...Później Lucas od razu wsiada do samolotu i leci do Satu Mare (na terenie Rumunii obowiązuje zakaz teleportacji, więc będzie się musiał trochę pomęczyć, biedaczek). Ani on, ani rodzice jeszcze się do mnie nie odezwali, co mnie, szczerze mówiąc, bardzo dziwi. Matka zawsze się strasznie o mnie martwi. Nie może zrozumieć, że potrafię sobie sama poradzić. Może i jestem beznadziejna z nauk ścisłych i kilku innych przedmiotów, i nigdy nie miałam tak dobrych wyników w nauce, jak Miriam, ale w magii ofensywnej i defensywnej jestem naprawdę dobra. Umiem poruszać się bardzo cicho i mam, nawet jak na nas, mocno wyczulony węch, słuch i wzrok. Oczywiście nie muszę wspominać po kim. Ale Irene, moja matka, cały czas sądzi, że jestem małą dziewczynką, która z niczym sobie nie poradzi. Na Merlina, przecież ja mam sto sześćdziesiąt pięć lat! Lucas mówił mi, że w tym wieku był już w kilku państwach Europy i prawie co noc wymykał się z terenów Akademii (Oczywiście dopuszczam możliwość, że kłamał). A ja najdalej byłam kilka lat temu u dziadków w Mołdawii. Joseph, mój ojciec, ma do mnie trochę większe zaufanie, ale jeśli muszę przekonać do czegoś matkę, to nie mam co na niego liczyć. Niedługo kończy 375 lat, a daje sobą rządzić, jakby był jakimś małolatem. W sumie to nie moja sprawa, ale mógłby być trochę bardziej stanowczy.
Dzisiaj pierwszą lekcją była teoria magii. Może i jest to ciekawe, ale jeżeli spędziło się kilkanaście poprzednich lekcji siedząc i bezmyślnie wgapiając się w sufit jak ja, to dziwny ciąg liter, cyfr, znaczków i obrazków przestaje układać się w sensowne twierdzenia. Na teorii magii siedzę w przedostatniej ławce z Anniką. Przynajmniej się nie nudzę, bo zawsze ma jakieś ciekawe pomysły na spędzenie nudnych lekcji, ale trzeba bardzo uważać, żeby profesor nic nie zauważył, bo wątpię, by spojrzał przychylnie na to, co robimy. Zajrzałam jej przez ramię, żeby zobaczyć, co tak zawzięcie pisze (byłam pewna, że na pewno nie notatki z lekcji). Kartkę przed sobą miała podzieloną na dwie części. Po jednej stronie pisało „zalety”, a po drugiej „wady”.
- Co ty, na Draculę, robisz? – zapytałam ją.
- Robię listę swoich wad i zalet – odparła z uśmiechem (Jej ciągła radość potrafi działać na nerwy, naprawdę. Czasem mam wrażenie, ze to ona jest siostrą Lucasa, a nie ja. Ten ich optymizm, blee.) – Spróbuj, to naprawdę fajne.
Spojrzałam na nią z powątpiewaniem. Nie miałam szansy zaprotestować, bo Annika już podała mi kartkę. Myśląc, że w sumie nie mam nic do stracenia (to zawsze jakaś alternatywa, no nie?), zaczęłam pisać. Właśnie zastanawiałam się, czy punkt „jestem wampirem” wpisać do wad, czy do zalet, kiedy przed naszą ławką niespodziewanie wyrósł Mistrz Jordan.
- Annika, o czym przed chwilą mówiłem, hę? – zapytał groźnym tonem.
- Mówił Mistrz o śmierci przez wybuch magii. Im wampir staje się starszy, tym bardziej jego magia rośnie. Kiedy wampir nie jest już w stanie utrzymać magii w sobie, magia opanowuje jego ciało przenikając do każdej komórki i w rezultacie powoduje śmierć. Dotyczy to oczywiście tylko wampirów obdarzonych mocą magiczną, dlatego wampiry jej pozbawione żyją statystycznie dłużej, chociaż łatwiej ulegają różnym chorobom, bo nie broni ich magia – odpowiedziała mówiąc z szacunkiem.
Byłam w szoku, mówiła tak płynnie, jakby czytała to wszystko z księgi, ale Mistrz Jordan tylko powiedział:
- No, tym razem ci się udało, ale oczekuję, że będziesz bardziej uważała na moich lekcjach.
- Tak, Mistrzu – Annika skłoniła głowę.
- A ty, Leira, podaj trzy sposoby na zbadanie mocy magicznej i jej tendencji wzrostowej.
Ups... Jedyne co na ten temat wiedziałam to to, że profesor na poprzedniej lekcji rozwodził się na ten temat przez cała godzinę, ale byłam zbyt zajęta kontemplowaniem pęknięć na suficie, by cokolwiek z tego zrozumieć.
- Więc rozumiem, że nie uważałaś na poprzedniej lekcji? – powiedział zjadliwy tonem. – No cóż, sądzę, że Mistrz Lachlan cały czas poszukuje kogoś, kto pomógłby mu przy testowaniu nowych zaklęć. W sobotę o osiemnastej.
Ja to mam szczęście. Testowanie zaklęć, po prostu świetnie. Będę zadowolona, jeśli po tym wrócę żywa.
Spojrzałam na swoją kartkę z wadami i zaletami i z westchnieniem wykreśliłam „obowiązkowość” z zalet. Teraz lista przedstawiała się: zalety – 4, wady – 12. Zgniotłam kartkę i wrzuciłam do torby. Bo po co się jeszcze bardziej dołować?
Nigdy przecież się źle nie uczyłam. Kiedyś byłam nawet na liście najlepszych uczniów. Pamiętam, że zawsze byłam strasznie ambitna. Jak sobie coś postanowiłam, to koniec. Jakoś kilka lat temu doszłam do takiego etapu w swoim życiu, że po prostu nie dałam rady. Od wampirów zawsze wymaga się więcej, niż od normalnych ludzi. Mamy o wiele więcej zajęć i z każdej z dziedzin musimy mieć bardzo dobre wykształcenie. Oczekują też od nas większej dyscypliny, samokontroli, obowiązkowości i pracowitości. Wydaje się, że skoro żyjemy tyle lat, to mamy dużo czasu na podróże i zabawy. W praktyce to wszystko wygląda inaczej. Ale co ja się będę na ten temat rozwodzić. Ważne, że w końcu byłam już taka zmęczona, że po prostu nie dałam rady. Musiałam zrezygnować z kilku dodatkowych zajęć, z niektórych się opuściłam. Teraz już mi to załamanie minęło i chociaż nie osiągam już takich wysokich wyników jak kiedyś, to nie mam większych problemów z zaliczeniem wszystkich przedmiotów, a i nauczyciele za bardzo się mnie nie czepiają (co nie znaczy, że mniej ode mnie wymagają, ha, niektórzy cały czas wymagają więcej, niż od reszty grupy).
Po piątej lekcji ogłoszono, że dzisiaj zajęcia zostają odwołane. Odetchnęłam z ulgą, bo dzisiaj miałam mieć dziewięć lekcji, a jako ostatnią walki wręcz (cały czas zastanawiam się po co mi to, skoro umiem dobrze obronić się magią), więc do akademika wróciłabym cała spocona i oblała. Kiedy to ogłoszono stałam właśnie obok Chloe na dziedzińcu. Rzucała mi jakieś znaczące spojrzenia, ale nie wiedziałam, o co jej chodzi. Dopiero po chwili do mnie dotarło. Skoro odwoływali lekcje, i to dla całej szkoły, to najprawdopodobniej w tym czasie ma się odbyć jakieś bardzo ważne zebranie, a tego nie mogłyśmy odpuścić. Skoro nie chcą nam nic powiedzieć, to same się dowiemy, łaski bez.
- O szesnastej, tam gdzie zawsze – szepnęła mi Chloe. Nawet nie zauważyłam kiedy znikła i pojawiła się z powrotem. – Mogliby być bardziej dyskretni. Zobaczysz, wszystko pójdzie gładko.
- Mam nadzieję – mruknęłam.
Z jednej strony nie chciałam podpaść, a byłam pewna, że jeśli nas złapią, to będziemy miały bardzo duże kłopoty, ale z drugiej strony tak bardzo mnie ciekawiło o czym będą dyskutować, że nie potrafiłam spojrzeć na sprawę rozsądnie. Już wcześniej obmyślałyśmy z Chloe, w jaki sposób podsłuchać ich naradę, a teraz był idealny moment, żeby spróbować. Nigdy nie byłam typem ryzykanta, ale może wreszcie czas, żeby się odważyć. Zresztą, nie potrafiłabym się już teraz wycofać. Nie, wiedząc, jak bardzo zawiodę Chloe.
Gdy tylko dziedziniec opustoszał szybko pobiegłyśmy do mojej rodzinnej rezydencji, która na szczęście mieściła się blisko budynków uniwersyteckich. Odetchnęłam z ulgą, bo z przyzwyczajenia klucz do mieszkania zawsze nosiłam przy sobie i nie musiałyśmy się wracać po niego do akademika. Wbiegłam po schodach na górę i z dużej szafy stojącej w jednym z pokoi wyjęłam cztery fiolki eliksirów.
- Jesteś pewna? – zapytałam się Chloe.
- Tak, stuprocentowo. Ale będzie jazda – uśmiechnęła się.
Nie podzielałam jej entuzjazmu, ale trudno, słowo się rzekło. Podałam jej dwie fiolki, a pozostałe dwie wzięłam dla siebie. Najpierw wypiłam eliksir o barwie rubinu – eliksir niewidzialności, a potem jasnoniebieski, który tłumił zapach (wampiry mają bardzo dobry węch, więc bardzo prawdopodobne było, że nawet gdyby nikt nas nie zobaczył, to mógłby nas wyczuć). Były bardzo przydatne, ale miały dwie zasadnicze wady: działały tylko przez godzinę, a po ich zażyciu mogły występować zawroty głowy (miało to jakiś związek z połączeniem z substancjami znajdującymi się w naszej krwi, ale nigdy nie dowiedziałam się, o co w tym wszystkim chodzi). No i nie powinno się ich łączyć, ale to drobnostka. Szybko pobiegłyśmy w kierunku ogromnego budynku z marmurowymi schodami, gdzie mieściły się sale narad, archiwa i różne biura. Studentom nie wolno tam było wchodzić bez specjalnego pozwolenia, ale tym się zbytnio nie przejmowałyśmy. Gdy weszłyśmy w gąszcz korytarzy całkowicie zdałam się na intuicję Chloe. Szłam trzymając się jej szaty, żeby jej nie zgubić. Musiałyśmy bardzo uważać, bo chociaż byłyśmy niewidzialne, istniało jeszcze ryzyko, że na kogoś wpadniemy. Szłam za nią bezmyślnie, przypatrując się złoceniom wokół framug okien, miękkim dywanom pokrywającym drewnianą podłogę i obrazom majestatycznych postaci. Zdawało mi się, że śledzą nas swoim wyniosłym wzrokiem i zadrżałam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież nie mogą nas zobaczyć. A nawet gdyby, to kto by się tam przejmował jakimiś obrazami?
- Wciskaj się tutaj – powiedziała w pewnym momencie Chloe, gdy zeszłyśmy po wąskich schodach w dół i znalazłyśmy się przed wejściem do wąskiego, nieużywanego już tunelu. Był to chyba jedyny sposób dostania się w pobliże sali narad, bo większość drzwi była w tym budynku pieczętowana zaklęciami. Tutaj wystarczyło zwykłe Alochomora. Widać nie spodziewali się, że ktokolwiek wie o tych podziemnych przejściach.
- Jesteś pewna, że to na pewno tutaj? – zapytałam.
- Tak, tak, jestem pewna – odparła szybko. – Śpiesz się, narada zaczęła się już dobre pół godziny temu.
Bez dalszych dyskusji (bądźmy szczerzy, nie miałam z nią szans) weszłam do korytarzyka. Betonowy sufit był bardzo nisko, więc musiałam iść na czworakach. Przesuwałam się bardzo powoli, żeby nie zdradzić się jakimiś odgłosami. Za mną sunęła Chloe (a przynajmniej tak mi się wydawało, bo poruszała się bezszelestnie).
- Stój – wysyczała tak cicho, że ledwo zrozumiałam, co mówi. – Słyszysz?
Kiedy wytężyłam słuch i całkowicie skupiłam się na odgłosach dochodzących z pomieszczenia nad nami rzeczywiście usłyszałam rozmowę. Więc znajdowałyśmy się nad salą narad. Obie zamarłyśmy starając się wychwycić sens rozmowy.
- A jak twoja pozycja?
- Dumledore rzecz jasna wie, że jestem wampirem i zdaje sobie sprawę, że wszystko przekazuję radzie, więc zapewne ukrywa przede mną wszystko, czego nie chciałby, abyście się dowiedzieli. Przed Voldemortem na razie udaje mi się to ukryć, ale nie wiem, jak długo będę mógł go zwodzić.
Sevi... A niech mnie, nic mi nie powiedział, drań jeden. Specjalnie mi to robi, wredny gumochłon. Mógł mnie uprzedzić, że przyjedzie. Ostatni raz widziałam go w grudniu, a i to tylko przelotnie, kiedy wpadł zobaczyć się z nami w okresie bożonarodzeniowym. Ciekawe, czy wujcio bardzo się obrazi, kiedy dowie się, że zwędziłam mu z jego domowego składziku kilka eliksirów.
- A jak się sprawy mają w magicznym świecie?
- Voldemortowi nie udało się jeszcze wykraść przepowiedni. Knot i całe ministerstwo cały czas nie chce uwierzyć w jego powrót. Uczniowie w Hogwarcie organizują jakieś tajne spotkania, ale nie wiem czego one dotyczą i czego możemy się po nich spodziewać. W każdym razie mi raczej nie powiedzą. – Ten jego sarkastyczny ton... Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo się za nim stęskniłam. Mogłam sobie wyobrazić, jak teraz wykrzywia wargi w ironicznym uśmieszku.
- Dziękuję ci, Severusie. Mistrzu Marlonie, jakieś propozycje?
- Sądzę, że profesor Snape ma niepełne informacje. Prawdę mówiąc żadna ze stron nie ufa mu na tyle, by wyjawić mu jakieś istotne wiadomości. Potrzebny jest ktoś, kto zdobędzie ich zaufanie.
- Ale czy w ogóle zamierzamy się wtrącać w tą bitwę? – To był chyba głos Mistrza Jordana. – To wojna między czarodziejami, a...
- A my także poniekąd należymy do tej rasy – przerwał mu Mistrz Saron, przewodniczący obrad. – Wielu wampirów mieszka między czarodziejami, niektórzy uczą się w czarodziejskich szkołach. I nie możemy też zapominać, że Voldemort zagraża także nam. Nie możemy stać bezczynnie, czekając, aż czarodzieje załatwią sprawę za nas. Sądzę, że powinniśmy działać.
- Tak, ale istnieje jeden drobny problem – znów Mistrz Jordan. – Czy czarodzieje nam zaufają? Jestem pewien, że sądzą raczej, iż stoimy po stronie Voldemorta.
- Przecież doskonale wiedzą, że robimy wszystko, żeby zapobiec tym atakom – powiedziała Mistrzyni Vernea. – Śledzimy tych, którzy atakują ludzi. Staramy się mieć wszystko pod kontrolą.
- No tak, ale większość i tak jest do nas uprzedzona - odparł Mistrz Saron.
- Sądzę, że na razie powinniśmy zbierać informacje by być przygotowanym na wszystkie ewentualności – po głosie poznałam, że to Mistrz Marlon.
- Więc...?
- Więc powinniśmy wysłać jeszcze kogoś do Hogwartu. Kogoś, kto będzie miał czystą kartę, o którym nikt nic nie będzie wiedział. Uważam, że powinien to być uczeń, który będzie potrafił wtopić się w tamtejsze środowisko i zdobyć ich zaufanie, by wyciągnąć od nich informacje.
Po sali przebiegł pomruk.
- Kogo w takim razie proponujesz?
- Może młody pan Richardson? Na pewno...
- Leira, chodź, musimy już iść. Eliksiry zaraz przestaną działać – wyszeptała Chloe ciągnąc mnie ku wyjściu.
Wzdychając poczołgałam się za nią korytarzem. Gdy tylko się wynurzyłyśmy, Chloe zamknęła drzwi i opieczętowała je zaklęciem. Szybko przemykałyśmy korytarzami, by zdążyć wydostać się z budynku.
- Cholera – szepnęłam. Z całych sił ciągnęłam za klamkę od masywnych drzwi wejściowych, ale nic to nie dało. Nie mogłyśmy się wydostać, drzwi były zamknięte. Jedyną naszą szansą było przemknięcie się w momencie, gdy ktoś będzie wchodził lub wychodził. Ale ile mogłyśmy czekać? Spojrzałam na Chloe i omal nie wrzasnęłam, bo znów była widzialna (a więc eliksiry już przestały działać), ale ta tylko bezradnie wzruszyła ramionami, cały czas rozglądając się, chociaż miałam wrażenie, że jest tak samo przerażona, jak ja.
- Chowaj się w tej wnęce, szybko – mruknęła.
Po chwili obie stałyśmy ściśnięte w małej wnęce w ścianie oddychając niespokojnie. Nie usłyszałam żadnych kroków, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że w naszą stronę idzie Mistrz Lorens. W długiej, czarnej szacie, z ciemnymi oczami patrzącymi uważne przed siebie wyglądał naprawdę groźnie.
Gdy był już tylko kilka metrów od nas (byłam w trakcie wymyślania ostatniego życzenia. Ostatnie życzenie w końcu zawsze musi być, żeby dodać trochę dramaturgii sytuacji, no nie?) zaczął wciągać głębiej powietrze nosem i zmarszczył brwi. Teraz wiedziałam, że na ostatnie życzenie nie będzie już nawet czasu. Spalą nas żywcem, bez możliwości powiedzenia czegoś tak ckliwego jak „och, kocham cię, zawsze byłeś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, pamiętaj, że nawet po śmierci będę o tobie myślała”. Nie żebym miała komu coś takiego powiedzieć. I błogosławię za to opatrzność, bo byłaby to najgorsza rzecz w moim życiu. Chociaż może z drugiej strony, gdybym zalała go taką falą lukru musiałby pobiec do łazienki zwymiotować i miałybyśmy wolną drogę ucieczki. Niestety nie mogłam wprowadzić tego planu w życie, bo Mistrz Lorens powoli odwrócił głowę w naszą stronę i nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. Stałam jak odrętwiała, gdy odezwał się jedwabistym głosem:
- Czy któraś z was mogłaby mi wyjaśnić, co tu się dzieje?
Chloe właśnie otworzyła zastygłe w przerażeniu usta by coś wyjąkać, ale właśnie wtedy zza rogu korytarza wyszedł Mistrz Marlon w towarzystwie... Seeverusa? Chciało mi się płakać, nie wiedziałam tylko, czy ze szczęścia, przerażenia, czy z rezygnacji. Rzucił spojrzenie w naszą stronę i na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmieszek. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie stoję już ściśnięta we wnęce, ale na środku korytarza, zaraz obok przerażonej Chloe i Mistrza Lorensa, na którego twarzy wściekłość mieszała się z niedowierzaniem. ~Błagam, błagam, błagam. Zrób coś, cokolwiek. Będę już grzeczna. Już nigdy, przenigdy, nie wpakuję się w żadne kłopoty. Będę całe dnie się uczyła, pomogę ci w laboratorium, mogę tam nawet sprzątać. Błagam, błagam, błagam. Gdzie twoja solidarność rodzinna? Gdzie twoje serce? Jestem twoją jedyną, kochaną, miłą, najwspanialszą siostrzenicą. Nie pozwolisz mi nic zrobić? Ratuj mnie! Zrobię, co zechcesz. Przecież zależy ci na mnie, prawda? No bo kto będzie cię pełnoetatowo denerwował i wyprowadzał z równowagi? No kto? Gdzie twoje sumienie?Jeśli mi nie pomożesz, już zawsze będę cię nękała. Ratuj mnie, błagam. Jesteś najlepszym, najwspanialszym, najukochańszym i najmądrzejszym wujkiem na świecie, tylko błagam, ratuj nas – zalewałam Severusa wiadomościami mentalnymi, a ten drań jeden tylko się uśmiechał. ~ Teraz kochany wujek, tak? A wcześniej to co? Drań, wredny gumochłon? Czuję się zawiedziony, kiedyś wymyślałaś lepsze inwektywy. – Drań, drań, drań. A wiec wszystko słyszał. Przez całą naradę słyszał moje myśli, wiedział, że tam jestem. A ja nawet nie pomyślałam, żeby wzmocnić swoje bariery umysłu. Zawsze wystarczały mi te, które mam, ale Sevi jest jednym z najlepszych oklumentów i legilimentów w całej Akademii, a ja do tego jestem jego siostrzenicą, co sprawia, że jeśli się przy nim dobrze nie skupię, to bez trudu może czytać wszystkie moje myśli. Nie żeby moje wysiłki coś dały, bo zawsze potrafił moje bariery pokonać. Dlatego te wszystkie lekcje oklumenci i legilimencji z nim są takie męczące. Pomyślałby ktoś, że powinien dać mi fory. Jasne...
Wśród wampirów komunikacja mentalna jest dość popularna. Podobno chodzi o jakieś predyspozycje umysłowe, czy coś takiego. Wśród członków rodziny, którzy są spokrewnieni za pomocą krwi możliwe jest prowadzenie rozmowy mentalnej, chociaż nie jest to wykorzystywane za często. Jednym powodem jest to, że trzeba się przy tym bardzo skupić i po dłuższej takiej rozmowie odczuwa się zmęczenie i bóle głowy, a po drugie jest to dość niegrzeczne. Wiadomości mentalnej skierowanej do konkretnej osoby nie da się podsłuchać, ale można zauważyć, że ktoś prowadzi taką rozmowę choćby przez skupiony wyraz twarzy. Zawsze ktoś może dojść do wniosku, że się go obgaduje... Wśród osób nie spokrewnionych, ale będących dobrymi przyjaciółmi i znającymi się bardzo długo możliwa jest komunikacja mentalna ale tylko na zasadzie wymiany poszczególnych słów, strzępków zdań, symboli. Jest to o wiele trudniejsze, ale niektórzy potrafią w tym dojść do takiej perfekcji, że ich rozmowy stają się płynne. Podobno wiele zależy od tego, jak dobrze znamy umysł osoby, do której chcemy wysłać wiadomość mentalną. Jeśli nie występuje żadna z tych dwóch typów więzi komunikacja mentalna jest prawie nie możliwa. Mówię prawie, po Severus, będąc zdania, że wszystko zależy od tego, jak dużo czasu poświecimy na ćwiczenia i jak bardzo mamy zdyscyplinowany umysł, potrafi w bardzo małym stopniu przesłać jakąś wiadomość za pomocą symboli do umysłu osoby słabo mu znanej.
W tym momencie Severus cały czas patrzył na mnie z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, jakby chciał się mną jak najdłużej pobawić. Próbowałam wedrzeć się do jego umysłu, ale nie zdążyłam nawet dojrzeć jego barier, a już mnie wyrzucił. Wiedziałam, ze to nie ma sensu, zważywszy, że nie używałam do tego nawet różdżki, ale strasznie mnie kusiło, żeby spróbować. ~Błagam? – Posłałam mu jeszcze jedną mentalną wiadomość.
- Czekam na wyjaśnienia – powiedział Mistrz Lorens.
Teraz obok nas stał nie tylko on, ale też Mistrz Marlon i Severus.
Właśnie miałam zamiar wyjąkać coś, co zapewne pogrążyłoby nas jeszcze bardziej, gdy niespodziewanie odezwał się Severus.
- Z tego co rozumiem, moja kochana siostrzenica i jej przyjaciółka postanowiły zrobić sobie małą wycieczkę i przy okazji podsłuchać naradę, czyż nie? – mówiąc to jedwabistym głosem spojrzał na mnie.
Chloe kiwnęła prawie niezauważalnie głową, a jej brązowe loki opadły jej na twarz.
- To oburzające – powiedział Mistrz Lorens rzucając w naszą stronę rozeźlone spojrzenie. – Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby jakiś uczeń zachował się tak bezczelnie!
Stałyśmy obie ze spuszczonymi głowami. A więc to koniec.
- Słyszałyście wszystko? – zapytał nagle Mistrz Marlon.
- Nie, Mistrzu – powiedziałam cicho, nie podnosząc głowy (miałam wrażenie, że Severus nieźle się bawi obserwując mnie). – Tylko tą część o Hogwarcie.
- A wiec problem z głowy! – Ze zdziwieniem zauważyłam, że w głosie Mistrza Marlona słychać było... jakby nuty radości. Przynajmniej nie wydawał się być taki zły, jak Mistrza Lorens, który w tym momencie z niedowierzaniem powiedział:
- Chyba nie myślisz o tym, żeby...
- Ależ tak – Mistrz Marlon przerwał mu, mówiąc z coraz większym optymizmem. – Na pewno sobie poradzi. Sam zobacz. Zawsze miała dobre wyniki ze sztuk wojennych. Umie dobrze posługiwać się magią. No i potrafiła się tutaj dostać. Będzie idealna do tej roli. I nie zapominaj, że jest siostrzenicą najlepszego szpiega, jakiego kiedykolwiek mieliśmy. A poza tym i tak wie już wszystko na ten temat.
Kiedy powoli docierało do mnie to, o czym mówili, byłam coraz bardziej przerażona. Cały czas wmawiałam sobie, że pewnie coś źle zrozumiałam, przecież to niemożliwe, żeby... ~ O co im chodzi? - wysłałam szybko Seversowi. ~ Prawdopodobnie chcą mnie jeszcze bardziej pognębić, zsyłając mi ciebie do Hogwartu. Jakby nie było dość, że musze cię wyciągać z kłopotów zawsze, gdy tu przyjeżdżam...
Gdyby moje nogi nie sprawiały wrażenia, jakby były przytwierdzone do podłogi i gdybym mogła poruszać mięśniami, zapewne w tym momencie opadłabym na podłogę, zakrywając twarz rękami. W takiej sytuacji mogłam tylko stać wpatrując się w nich coraz bardziej przerażonymi oczami. Dlaczego ja, dlaczego nie Chloe? W końcu to wszystko, to był jej pomysł. Ja tylko podsunęłam jej plan wykorzystania eliksirów i znalazłam w bibliotece mapkę z podziemnymi przejściami. To ona była za to wszystko odpowiedzialna. Byłam w takim szoku, że nawet nie słuchałam, o czym rozmawiali. Nagle z rozmyślań nad moim marnym losem wyrwał mnie Mistrz Marlon.
- A więc wszystko postanowione?
- Cały czas nie jestem do tego przekonany – głos Mistrza Lorensa był pełen sceptycyzmu. Chyba pierwszy raz, odkąd go znałam, poczułam do niego sympatię. – Sądzisz, ze naprawdę nikt nie zauważy ich podobieństwa?
- Raczej nie. Nie są do siebie aż tak podobni.
No jak nie! Mamy taki same włosy: czarne, proste i wymagające mycia dwa razy dziennie (nie żeby Severus kiedykolwiek się tym przejmował) i podobną budowę ciała (oboje jesteśmy wysocy i dość szczupli, chociaż nie wiem, czy to sprawa genetyki, czy raczej treningów). Mamy trochę inny kształt twarzy i na szczęście nie mam tak spiczastego nosa jak on, ale oczy też mam ciemne, choć nie tak przenikliwe jak jego.
- No więc dobrze, jeśli rada zaakceptuje ten pomysł, nie będę się wtrącał. – Mistrz Lorens wyglądał na zrezygnowanego.
- No to problem z głowy – Marlon zachowywał się tak, jakby zapadła już ostateczna decyzja.
Gdy oni tak dyskutowali Severus stał tylko i się przysłuchiwał, drań jeden, miał mi przecież pomóc.
- A co z karą dla nich? Nie możemy zlekceważyć tak poważnego wykroczenia. – A już nabierałam sympatii dla Mistrza Lorensa...
- Zajmę się Leirą. Teraz pomoże mi w laboratorium, a kiedy będzie już w Hogwarcie oczywiście zajmę się jej edukacją, żeby mogła bez przeszkód zaliczyć ten rok w Akademii – uśmiechnął się ironicznie.
Ha, ha, ha. Prywatne lekcje ze Snape’em. Już to przerabiałam, i to nie jeden raz. Jest zaiste dobrym nauczycielem, jeżeli oczywiście jesteś wampirem i masz sto lat na naukę (sądzisz że przepuści cię dalej, jeśli zaliczyłeś test na 98%, dobre sobie, on uznaje tylko maksimum) i kolejne sto, żeby jakoś dojść po tym do siebie w psychiatryku.
- Tak, niech będzie. I wy dwie – Lorens zwrócił się bezpośrednio do nas – w każdą niedzielę do końca roku macie zgłaszać się do Mistrza Parksona. Na pewno znajdzie wam coś do posprzątania. I oczekuję, że to więcej się nie powtórzy.
- Tak, Mistrzu – odpowiedziałyśmy w tym samym momencie.
I myślałby kto, że w Akademii pracuje ktokolwiek, kto zajmuje się sprzątaniem. Po co? Przecież oczywiście uczniowie mogą zrobić wszystko. Co za problem! Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło się tak, by nie miał kto się tym zająć. A to chyba o czymś świadczy, no nie? Czuję się doprawdy wykorzystywana. Chociaż mogło być gorzej, prawda? Stop. Jest gorzej. Mam spędzić sama nie wiem ile czasu w jakiejś głupiej szkole, gdzie jedyną znaną mi osobą będzie Snape ze skłonnościami morderczymi wymierzonymi we mnie. Przynajmniej zobaczę, jak znęca się nad innymi uczniami. To będzie bezcenne. Gdyby chociaż był dobrym wujkiem, to na sprawdzianach mógłby podać mi wszystkie odpowiedzi wiadomościami mentalnymi, ale na to nie mam co liczyć, o nie.
- Ufam, że w czasie mojego pobytu tutaj Leira może zamieszkać na kilka dni w rezydencji? – zapytał Snape.
- Tak, oczywiście. Możecie już odejść. Severusie, szczegóły omówimy na zebraniu w poniedziałek.
Całą drogę do rezydencji przeszliśmy w milczeniu. Musiałam ułożyć sobie wszystko w głowie i przemyśleć parę spraw. Dopiero kiedy znaleźliśmy się już w salonie odezwałam się:
- No co, nic mi nie powiesz?
- A co mam ci powiedzieć? – odparł sarkastycznym tonem.
- No nie wiem, walnij jakąś gadkę umoralniającą, no wiesz, to co każdy szanujący się wujek powinien zrobić.
- Och nie, poczekam na Irene. Ona zrobi to o wiele lepiej ode mnie. Mam nadzieję, że będę przy tym. To będzie zaiste wspaniały widok.
Ups... O nie, tylko nie mama...
- Nie powiesz jej, błagam, nie powiesz? – zaczęłam prosić błagalnym głosem.
- Ależ oczywiście, że powiem. Na nic bardziej nie czekam.
- Drań – syknęłam. – Tłustowłosy dupek.
- Przypomnę sobie o tym w czasie naszych lekcji pojedynków – powiedział ironicznie i poszedł do kuchni po filiżankę kawy.
Chciałam mu się jakoś odciąć, ale nagle ból głowy, który odczuwałam mniej więcej od czasu, gdy szliśmy do rezydencji nasilił się. Zobaczyłam przed oczami jakieś czarne plamki, które zasłaniały mi coraz większą część pokoju, aż w końcu widziałam tylko pulsujące kropki. Poczułam, że się chwieję. Nie wiedziałam, czy to nie tylko moje wyobrażenia, póki nie odczułam, że tracę równowagę i z głośnym trzaskiem spadam na podłogę. Nie straciłam przytomności, ale byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje. Po chwili usłyszałam kroki.
- Co ty... – zaczął, ale chyba właśnie wtedy mnie zobaczył, bo kucnął przy mnie unosząc moje ciało i kładąc mnie na sofie.
- Idiotka – mruknął.
Był jedyną osobą, która mogła mnie obrażać. Taki był jego sposób życia. Żyjąc z nim można albo wylądować w oddziale dla psychicznie chorych, albo po prostu się do tego przyzwyczaić. Ja wybrałam trzecią opcję i kiedy za bardzo się wczujemy, to rodzina ucieka od nas jak najdalej. To nie zmienia faktu, że strasznie go kocham i jest jedyną (oprócz Lucasa) osobą, dla której zrobiłabym wszystko. On naprawdę potrafi być kochany. Zawsze się o mnie martwił, gdy coś sobie zrobiłam (chociaż tego nie okazywał, niedoczekanie) i często pomagał. To on zawsze najbardziej mnie motywował. Kiedy inni się nade mną rozwodzili, jaka to ja jestem biedna i w ogóle wystarczyło, że walnął celnie jakąś sarkastyczną uwagę i od razu wszystko wracało do normy. Jedyny normalny z tej rodziny.
- To teraz przyznaj się grzecznie, które eliksiry wzięłaś.
- Butelki są na stole – mruknęłam. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać, nawet z tym nietoperzem. Świadomość powoli mi wracała, ale wciąż czułam się fatalnie.
- Dziewczyno, czy ty kiedykolwiek użyłaś tego czegoś galaretowatego pływającego w twojej głowie?
- Nie...
- Przecież chyba doskonale wiesz, że tych dwóch eliksirów nie powinno się łączyć, czy może mam z tobą powtórzyć wszystkie wiadomości z dziedziny eliksirów od podstaw? A poza tym, były przeterminowane, czy myślenie wykracza poza twoje wątpliwe zdolności?
- Skoro nie mam tej galaretki w głowie, to chyba nie mogę myśleć, hm? A poza tym starzejesz się, Snape, oj, starzejesz. Kto by pomyślał, że trzymasz przeterminowane eliksiry w swoim schowku. Nieładnie... – Cały czas nie czułam się dobrze, ale podokuczanie trochę Sevowi było nader interesującą perspektywą.
Nic nie odpowiedział, ale po chwili wrócił z jakąś miksturą.
- Wypij to – mruknął.
Z udawaną podejrzliwością zerknęłam na buteleczkę. Podniosłam ją na wysokość oczu, jak gdybym chciała dokładnie sprawdzić jej kolor. Później zaczęłam wąchać jej zawartość.
- Co tym razem? – westchnął znudzony.
- No wiesz, sprawdzam, czy to nie trucizna. Miałbyś idealny moment na pozbycie się mnie. Żadnych świadków, żadnych dowodów, po prostu wymarzona sytuacja.
- Zamknij się i pij.
Miałam ochotę jeszcze trochę się podroczyć, ale ból głowy znowu dał o sobie znać, więc odpuściłam. Wypiłam eliksir jednym haustem i poczułam się nagle dziwnie sennie. Zanim zapadłam w ciemność usłyszałam jeszcze oddalające się kroki Severusa i pomyślałam, że kiedy pojadę do Hogwartu spełnię jeden dobry uczynek, za który wszyscy uczniowie będą mi stawiać pomniki – wykończę psychicznie Severusa Snape’a.
We stumbled over here coming from a different website and thought I may as well check things out. I like what I see so now i am following you. Look forward to checking out your web page repeatedly.
<a href="http://www.nikesverigerea.com/" >billiga nike herr</a> billiga nike herr
nike free canada sale Czwartek, 09 Kwietnia, 2015, 21:22
Exceptional post but I was wondering if you could write a litte more on this topic? I'd be very thankful if you could elaborate a little bit further. Cheers!
<a href="http://www.freerun2015canada.com/" >nike free canada sale</a> nike free canada sale
tenis air jordan portugal Czwartek, 09 Kwietnia, 2015, 21:22
Hello there! I could have sworn I've been to this website before but after checking through some of the post I realized it's new to me. Nonetheless, I'm definitely delighted I found it and I'll be bookmarking and checking back frequently!
<a href="http://www.2015baratomaxportugal.com/" >tenis air jordan portugal</a> tenis air jordan portugal
k?pa converse rea online Czwartek, 09 Kwietnia, 2015, 23:09
I love your wp web template, exactly where would you download it from?
<a href="http://www.skorbutiksverige.com/" >k?pa converse rea online</a> k?pa converse rea online
converse and nike france Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 05:57
Woah! I'm really loving the template/theme of this site. It's simple, yet effective. A lot of times it's challenging to get that "perfect balance" between usability and visual appearance. I must say that you've done a superb job with this. Also, the blog loads super quick for me on Opera. Excellent Blog!
<a href="http://www.pascher2015france.com/" >converse and nike france</a> converse and nike france
I do not know whether it's just me or if everybody else encountering issues with your site. It appears as if some of the written text on your content are running off the screen. Can somebody else please provide feedback and let me know if this is happening to them as well? This may be a issue with my browser because I've had this happen previously. Thanks
<a href="http://www.schuhedamen2015ch.com/" >schuhe online bestellen</a> schuhe online bestellen
I do love the manner in which you have framed this particular concern plus it does offer me some fodder for consideration. Nonetheless, from everything that I have experienced, I simply hope when the responses stack on that people keep on point and don't embark upon a tirade involving some other news du jour. All the same, thank you for this fantastic point and even though I can not necessarily agree with the idea in totality, I respect your point of view.
<a href="http://www.skorbutiksverige.com/" >k?pa billiga converse online</a> k?pa billiga converse online
nike tani sprzeda? Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 10:37
Hi! Do you use Twitter? I'd like to follow you if that would be okay. I'm undoubtedly enjoying your blog and look forward to new updates.
<a href="http://www.max2015polska.com/" >nike tani sprzeda?</a> nike tani sprzeda?
nike free 2015 sale Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 10:54
Have you ever considered about including a little bit more than just your articles? I mean, what you say is valuable and everything. But think about if you added some great visuals or videos to give your posts more, "pop"! Your content is excellent but with images and videos, this site could certainly be one of the very best in its field. Awesome blog!
<a href="http://www.freerun2015canada.com/" >nike free 2015 sale</a> nike free 2015 sale
cheap pandora jewelry uk Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 12:52
Today, while I was at work, my cousin stole my apple ipad and tested to see if it can survive a 25 foot drop, just so she can be a youtube sensation. My iPad is now broken and she has 83 views. I know this is entirely off topic but I had to share it with someone!
<a href="http://www.2015luckycharms.co.uk/" >cheap pandora jewelry uk</a> cheap pandora jewelry uk
It's a shame you don't have a donate button! I'd most certainly donate to this brilliant blog! I suppose for now i'll settle for bookmarking and adding your RSS feed to my Google account. I look forward to fresh updates and will share this site with my Facebook group. Talk soon!
<a href="http://www.allstar2015baratases.com/" >2015 converse outlet</a> 2015 converse outlet
Awesome website you have here but I was curious if you knew of any message boards that cover the same topics discussed here? I'd really love to be a part of community where I can get comments from other experienced people that share the same interest. If you have any suggestions, please let me know. Bless you!
<a href="http://www.fr2015femmechaussures.com/" >nike chaussures acheter</a> nike chaussures acheter
sale air max nederland Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 21:24
Hi, i read your blog occasionally and i own a similar one and i was just wondering if you get a lot of spam remarks? If so how do you reduce it, any plugin or anything you can suggest? I get so much lately it's driving me insane so any support is very much appreciated.
<a href="http://www.airmax2015goedkoopnl.com/" >sale air max nederland</a> sale air max nederland
nike schoenen 5 Wtorek, 14 Kwietnia, 2015, 23:06
Music began playing anytime I opened up this site, so frustrating!
<a href="http://www.2015schoenengoedkoopnl.com/" >nike schoenen 5</a> nike schoenen 5
Hi! Someone in my Facebook group shared this site with us so I came to take a look. I'm definitely enjoying the information. I'm bookmarking and will be tweeting this to my followers! Wonderful blog and amazing design.
<a href="http://www.charmsnzchristmas2014.com/" >cheap pandora outlet</a> cheap pandora outlet
nike scarpe saldi Środa, 15 Kwietnia, 2015, 00:53
My coder is trying to persuade me to move to .net from PHP. I have always disliked the idea because of the expenses. But he's tryiong none the less. I've been using Movable-type on a number of websites for about a year and am nervous about switching to another platform. I have heard fantastic things about blogengine.net. Is there a way I can import all my wordpress content into it? Any kind of help would be really appreciated!
<a href="http://www.prezzibassiscarpe2015.com/" >nike scarpe saldi</a> nike scarpe saldi
nike billigt rea Środa, 15 Kwietnia, 2015, 03:07
Howdy this is kind of of off topic but I was wondering if blogs use WYSIWYG editors or if you have to manually code with HTML. I'm starting a blog soon but have no coding know-how so I wanted to get guidance from someone with experience. Any help would be greatly appreciated!
<a href="http://www.nike-free-se.com/" >nike billigt rea</a> nike billigt rea
Does your site have a contact page? I'm having trouble locating it but, I'd like to send you an e-mail. I've got some ideas for your blog you might be interested in hearing. Either way, great site and I look forward to seeing it grow over time.
<a href="http://www.2014airmaxskor-se.com/" >k?pa fantastiskt nike online</a> k?pa fantastiskt nike online
nike free espa?a Środa, 15 Kwietnia, 2015, 03:38
Hi there! I know this is somewhat off-topic however I had to ask. Does building a well-established blog like yours take a massive amount work? I'm completely new to blogging however I do write in my diary on a daily basis. I'd like to start a blog so I will be able to share my own experience and views online. Please let me know if you have any kind of suggestions or tips for brand new aspiring blog owners. Appreciate it!
<a href="http://www.2015barataszapatillas.es/" >nike free espa?a</a> nike free espa?a
First of all I want to say wonderful blog! I had a quick question in which I'd like to ask if you do not mind. I was interested to know how you center yourself and clear your mind prior to writing. I've had a difficult time clearing my mind in getting my ideas out there. I truly do enjoy writing but it just seems like the first 10 to 15 minutes are lost just trying to figure out how to begin. Any recommendations or tips? Appreciate it!|???}
<a href="http://www.scarpeonline2015it.com/" >acquisto nike free</a> acquisto nike free